Kochani oto nowe kilkuodcinkowe opowiadanie. Jest trochę nietypowe - pisane w narracji III osobowej, ale z wstawkami I osobowymi. Pierwsza część jest długa, jako takie zadośćuczynienie mojej nieobecności, bo jutro wyjeżdżam.
---
Czy wiecie, czym jest prawdziwa miłość? Taka jedna jedyna, którą przeżywa się tylko raz w życiu? Uczucie, kiedy oddaje się drugiej osobie całe swoje serce nie oczekując niczego w zamian? Ja wiem, bo przeżyłam coś takiego. Nazywam się Hermiona Granger i chciałam opowiedzieć wam moją historię. Historię, która wydarzyła się dawno temu, ale ja pamiętam te wydarzenia, jakby to było wczoraj.
Życie w dużej mierze składa się z niespodzianek, dziwnych sytuacji i pomyłek. Po wojnie postanowiła zmienić coś w swoim życiu, w sobie. Zaczęła dbać o siebie, zmieniła dietę codziennie ćwiczyła. Przez rok mieszkała u rodziców ucząc się, gdyż nie była jeszcze pewna, co chce robić w życiu. Obudziła się tego dnia i postanowiła, że czas działać. Przy śniadaniu otworzyła Proroka i przejrzała kolumnę z ofertami pracy. Po zjedzeniu dwóch tostów i wypiciu kawy podziękowała i wróciła do siebie. Zadzwoniła pod numer z gazety umawiając się na rozmowę o pracy. Przyszykowawszy się ruszyła na spotkanie. Może i nie była to praca marzeń, ale od czegoś przecież trzeba zacząć. A stanowisko asystentki vice-dyrektora to nie najgorsza możliwość jak na początek. Wielki szklany, nowoczesny biurowiec górował nad otaczającymi go budynkami. Lekko podenerwowała weszła do windy by wyjechać na 6 piętro. Gdy drzwi się otworzyły zdziwiona popatrzyła na ściany obwieszone fotografiami ludzi, ale przecież każdy ma prawo do własnej aranżacji wnętrz, chociaż to troszkę dziwne jak na firmę deweloperską. Podeszła do kontuaru, gdzie siedziała miła uśmiechnięta recepcjonistka.
- Słucham panią?
- Byłam umówiona na rozmowę o prace.
- Proszę usiąść i chwilkę zaczekać. – dziewczyna wyszła, aby wrócić po dłuższej chwili.
- Pani Klarson prosi do siebie. – otworzyła drzwi i wpuściła ją do środka.
- Dzień dobry – przywitała starszą elegancką kobietę, która wstała za biurka, kiedy Hermiona weszła do środka.
- Dzień dobry, przepraszam, że musiałaś czekać. Jakoś zapomniałam, że dzisiaj byłyśmy umówiona na spotkanie. – pierwszy raz spotkała się z tym, żeby przyszły pracodawca był tak bezpośredni. Do tego jak można zapomnieć o spotkaniu umówionym niecałe dwie godziny wcześniej?
- Rebeca Klarson. – wyciągnęła do niej rękę.
- Hermiona Granger, miło mi panią poznać.
- Mów mi po imieniu, proszę bardzo usiądź – kiedy siadała kobieta dokładnie się jej przyjrzała.
- Masz przy sobie papiery?
- Tak oczywiście – wyciągnęła z teczki swoje CV. Rebeca przebiegła po nim wzrokiem.
- Ile masz wzrostu i ile ważysz? – takich pytań na rozmowie kwalifikacyjnej się nie spodziewała
- 1.77 wzrostu i ważę 57,5 kilo.
- To nieźle. A portfolio ze swoimi zdjęciami masz ze sobą?
- Portfolio? Przepraszam, ale ja czegoś chyba nie rozumiem. Po co portfolio asystentce?
- Asystentce?
- No tak, przyszłam na rozmowę w sprawie pracy w Magick Dewelopert na stanowisko asystentki. – Rebeca zaczęła się śmiać.
- Kochana Magick Dewelopert ma swoje biuro na 9 piętrze – Hermiona słysząc to zaczerwieniła się ze wstydu. – A ty jesteś w agencji modelek.
- Ja bardzo przepraszam. Z nerwów musiałam pomylić piętra. Przepraszam za zajęcie czasu. – wstała ciągle przepraszając.
- Już spokojnie. Usiądź jeszcze na chwilę. Porozmawiajmy. – usiadła. Stwierdziła, że i tak już miała pół godziny spóźnienia na tamto spotkanie, więc nie miała po co tam iść. Widząc, że Hermiona znowu usiadła Rebeca się uśmiechnęła. – Miałaś kiedyś styczność z modelingiem – pokręciła przecząco głową. - Witch Model Agency, w której siedzibie aktualnie przebywasz jest jedną z największych agencji modelek w Europie zarówno magicznej jak i niemagicznej. Nie raz bierzemy udział w mugolskich pokazach mody. Wiele z naszych podopiecznych zostało czołowymi top modelkami/modelami. Proponuję ci próbę byśmy zobaczyli czy nadajesz się na modelkę. – Hermiona słysząc to zaśmiała się.
- Rebeco nie żartuj sobie ze mnie.
- Nie żartuję sobie, masz odpowiedni wygląd. Jesteś wysoka, nie za chuda, nie za gruba. Masz ładne rysy twarz, śliczny uśmiech i cudowne oczy – panna Granger znowu się zarumieniła. Szefowa nacisnęła przycisk interkomu – Sara przynieś ankietę –niecała minutę później dostała ankietę, którą musiała wypełnić. Dane osobowe, wiek, wymiary itp. rzeczy. Kiedy skończyła Rebeca zabrała ją i popatrzyła na nią kiwając głową z aprobatą. – Chodź. – złapała ją za rękę i wyprowadziła ze swojego biura.
- Joshua! – weszły do studia fotograficznego.
- Cześć Reb! – naprzeciwko nich stanął niewysoki abstrakcyjnie ubrany mężczyzna z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Słuchaj, to jest Hermiona trzeba zrobić jej zdjęcia. Znając życie będzie się trochę krepować, bo to jej pierwszy raz. – Kobieta miała rację, Hermiona krępowała się i to bardzo, ale rozluźniła się trochę po radach tej dwójki. Męczyli ją pół godziny.
- Dobra dość. Teraz czas na twoją opinie Josh – mężczyzna zamyślił się. Przeglądając zdjęcia na aparacie.
- Powiem ci, że ona jest bardzo fotogeniczna. Ma ładną buzie z „dużą” mimiką. Nie jest jak porcelanowa lalka. – Hermiona nie mogła uwierzyć w te słowa. Przecież nie tak dawno była brzydka dziewczynką z szopą włosów na głowie i dużymi przednimi zębami.
- Widzisz to nie tylko moja opinia. Wiemy już, że nadajesz się na fotomodelkę. Teraz stań tam pod tym materiałem, co robi za tło i idąc po linii prostej podejdź do mnie. – czuła się głupio i zadawała sobie w głowie pytanie „co ja tutaj robię?”. Kiedy szła Rebeca mruczała coś do siebie pod nosem. – Ok., wracamy do mojego biura. Na razie Josh. – kiedy zasiadła za swoim dużym biurkiem, chwile w ciszy przyglądała się Hermionie. – Zastanów się czy nie chcesz spróbować swoich sił. Nie każdy ma taką szanse. Na większość dziewczyn, które zamiast na piętrze 9 wylądowałby u mnie, nie zwróciłabym nawet uwagi. Ty masz w sobie coś, co przyciąga uwagę. Jesteś śliczna, ale nie jest to uroda przeciętna.
- Znowu mnie zawstydzasz – te słowa szefowa agencji skwitowała śmiechem.
- Na początek zrobimy kilka sesji i nauczymy cię profesjonalnie chodzić. Z czasem zajmiemy się jakimiś kampaniami reklamowymi a potem, kto wie, może jakiś wybieg? Nic cię to nie kosztuję, jeżeli przez najbliższy tydzień ci się nie spodoba zrezygnujesz, więc jak będzie? – zamyśliła się. Chciała coś zmienić i to mogła być jej wielka zmiana. Nie spodziewała się tego, ale postanowiła zaryzykować, bo przecież mówi się, że „kto nie ryzykuje nie wygrywa”. I takim sposobem, zwykła pomyłka, spowodowała, że znalazła się w całkiem innym świecie. Po roku podpisała kontrakt na sesję i kilka pokazów w Stanach. Potem dostała szansę na podpisanie stałego kontraktu z amerykańską agencją magiczną, z czego skorzystał. Trzy lata później stała się jedną z czołowych top modelek. Dzięki czemu nie musiała ciągłe szukać jakiś kontraktów. Teraz sama przebierała w propozycjach jak jej się podobało. Czasami życie potrafi zaskakiwać.
***
- No zgódź się. Proszę. – kobieta z nadzieją popatrzyła na siedzącego w fotelu mężczyznę.
- Nie chce mi się. – upił łyk bursztynowego płynu.
- Cześć wam. – do salonu wpakował się Blaise Zabini. – O czym rozmawiacie?
- Draco nie chce wybrać się ze mną na pokazy mody. Mam szanse załatwić bilety tylko, jeżeli on pójdzie ze mną. – poskarżyła się niczym mała dziewczynka.
- Po prostu moja droga kuzynka zawraca mi dupę. – przedstawił swoje stanowisko Draco.
- Bo ty nie rozumiesz, że Światowe Magiczne Pokazy Mody odbywają się w Londynie raz na kilka lub nawet kilkanaście lat. – Anabell ze złością popatrzyła na kuzyna. – Diable przemów mu do rozumu i chodźmy we trójkę.
- A, co tam niby będzie?
- Jak to, co!? – oburzyła się blondynka – Pokaz mody damskiej i męskiej najbardziej znanych projektantów. Najbardziej rozchwytywane modelki i model świata. Nowe trendy w ubraniach codziennych, okazjonalnych przez stroje kąpielowe po bieliznę. – Bawiło ją patrzenie na rozmarzony wzrok chłopaka. Musiała to wykorzystać, bo była to jej jedyna szansa na przekonanie ich.
- A bankiet będzie?
- Jeżeli załatwię bilety na nazwisko tego tam siedzącego w fotelu – wskazała palcem na blondwłosego mężczyznę.
- Smoku pomyśl sobie tyle pięknych kobiet w bieliźnie, a potem bankiet. I możliwość bliższego poznania. – wybuchła śmiechem widząc maślane oczy bruneta.
- Widzisz jest dwa do jednego. Nie masz wyjścia. Idziemy. Lecę załatwiać bilety. – wybiegła zatrzaskując drzwi. Blaise usiadł na wolnym fotelu nalewając sobie whisky stojącą na stoliczku. Draco myśląc o zachowaniu kuzynki, przewrócił oczami. Zawsze stawiała na swoim, a odkąd wróciła z Włoch na stałe kilka lat temu była nie do wytrzymania, jeżeli coś sobie postanowiła musiała to osiągnąć.
***
- Niki ona musi dzisiaj na pokazie być brunetką z prostymi włosami. – za kulisami panował gwar jak rano na jarmarku. Co chwile ktoś gdzieś latał, krzyczał i czegoś szukał. Ona siedziała ubrana w szlafrok patrząc w lustro. Jak zawsze odcięła się od tego. Dzięki swojej pozycji nie była przestawiana z kąta w kąt jak jakaś początkująca modelka. Ten etap kariery miała już za sobą. W lustrze widziała jak Niki uśmiecha się do niej. Kilka machnięć różdżką i kręcone brązowe loki zmieniły się w czarne i proste pasma. Przez rozprostowanie wydawały się jeszcze dłuższe prawie sięgając pośladków. Zwykle, gdy układały się w delikatne loki kończyły się w połowie pleców. Kolejny ruch różdżką i na twarzy pojawił się wymyślny makijaż. Brała udział w najważniejszym pokazie dzisiejszego wieczoru. Kolekcji stworzonej przez jednego z największych projektantów magicznego świata Karla Legafart (postać stworzona na podstawie Karla Lageferd dyrektora artystycznego Chanel). Wstała i zrzuciła szlafrok by z pomocą Niki ubrać na siebie wymyślną sukienkę. Bez skrępowania stała w samych figach. Słyszała zapowiedź pokazu, a po chwili wszystko ruszyło. Modelki ustawione w kolejce wychodziły i wracały. Kiedy ostatnia haftka jej sukienki została zapięta bez żadnych nerwów ruszyła do wyjścia. Czas na zaprezentowanie głównej kreacji wieczoru. Po chwili szła pewnym krokiem po długim wybiegu. Nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi, a tym bardziej na flesze kilkudziesięciu aparatów. Była tylko ona i wybieg, który musiała przejść. Pełen profesjonalizm. Po wszystkim zmieniła makijaż na delikatniejszy, ubrała przyszykowaną wcześniej dla niej sukienkę i wraz z projektantem ruszyła na bankiet. Za każdym razem czuła miłe ciepło, gdy słyszała z ust Karla, że jest jego muzą. Nagle przestała słuchać rozmowy toczącej się obok niej i zaczęła się przyglądać jednej z młodszych modelek.
- Przepraszam was na momencik, zaraz wracam. – dobrze wiedziała, że jej osoba wzbudza duże zainteresowanie. Dlatego przeszła kawałek i stanęła przy bufecie, co spowodowało, że wiele osób zwróciło na nią uwagę. Na to właśnie czekała, przymrużyła lekko oczy i kiwnęła głową. Zaraz obok niej pojawiła się dziewczyna, na którą zwróciła uwagę przed chwilą. Odeszły na bok, by nikt nie słyszał ich rozmowy.
- Zaproponował ci coś – popatrzyła na dziewczynę stojąca przed nią. To było ewidentne stwierdzenie, a nie pytanie. Ines była dziewiętnastoletnią Francuzką. Dopiero, co zaczynała, dlatego Reb prosiła, żeby nad nią czuwała i pomogła jej.
- Tak – spuściła lekko głowę.
- Dlatego pójdziesz teraz i powiesz mu, że nie skorzystasz z jego propozycji. Ines, popatrz na mnie.- podniosła wzrok i popatrzyła na nią jasnoniebieskimi oczami.- Jakich zasad cię uczyłam?
- Wierzyć w siebie. Zdrowo się odżywiać i ćwiczyć zamiast stosować diety i głodówki. Nie grać damy, być otwarta na ludzi. Do wszystkiego dojdziesz własną pracą, a nie przez łóżko.
- No właśnie. Nie przez łóżko. Myślisz, że swoją „markę” jaką jest moje nazwisko wyrobiłam sobie przez łóżko? Nie. Oni nic ci nie dadzą. Osoby takie jak Karl rzadko biorą kogoś nowego, a tym bardziej słuchają kogoś z zewnątrz. A uwierz żadna osoba z jego otoczenia nie zaproponowałaby ci czegoś takiego. To samo tyczy się reszty znanych projektantów. Specjalnie mówiłam mu, żeby zwrócił uwagę na twoje zdjęcie. Miałam nadzieję, że mu się spodobasz i tak się stało. Więc proszę cię, nie marnuj tego. Idź powiedź mu dokładnie to, co masz powiedzieć i wróć do mnie. Przedstawię cię bliżej Karlowi. – patrzyła jak odchodzi z wysoko podniesioną głową. Ines była zagubiona w tym świecie, z reszta jak każdy na początku. Hermiona praktycznie nic nie wiedziała o świecie mody w momencie, kiedy wkroczyła do tego świata. Nigdy nie sądziła, że ona Panna-Ja-Wiem-Wszystko, zajmie się modelingiem. To Rebeca ją wszystkiego nauczyła. Dlatego nie chciała odchodzić z jej agencji, ale to ona ją przekonała do tego by podpisała kontrakt z amerykańską agencją. Tłumacząc jej, że ona i jej agencja zrobiła wszystko, co mogła, a teraz czas by pięła się wyżej. Przyjaźniły się do dzisiaj i dlatego Hermiona wzięła Ines pod swoje skrzydła podczas tych pokazów.
- Przykro mi, ale nie skorzystam z pana propozycji. Moja godność i ambicję nie pozwalają mi na tak niski upadek, by w ten sposób próbować robić karierę. – patrzył na nią ogłupiały, kiedy wracała do Hermiony.
***
- Annabell, co cię tak śmieszy? – Draco popatrzył na kuzynkę. Stali we dwoje, bo Diabła gdzieś wcięło.
- Widzisz tamtego podstarzałego gościa w szarym garniturze – kiwnął głową – Tamta modelka – wskazała głową w stronę Ines i Hermiony.
- Która? Blondynka czy brunetka?
- Blondynka, która stoi przodem do nas.
- Co z nią?
- Przed chwilą walnęła gościowi gatkę, że nie zamierza robić kariery przez łóżko.
- Draco słuchaj – obok nich pojawił się Blaise. – Albo mi się wydaję, albo skądś znam tą modelkę, wokół której kręci się tylu ludzi.
- Mówisz o tej, która stoi z Legafartem? – zainteresowała się Anabell
- Jeżeli ten Le..coś..tam, to ten starszy siwy gostek to tak.
- Pustak z ciebie Zabini. – blondynka pokręciła głową. Dracona ta rozmowa praktycznie nie interesowała.- Legafart to najbardziej znany projektant mody, to jego pokaz był najważniejszy. Dziewczynę, o której mówisz, oficjalnie ogłosił swoją muzą. To jedna z najbardziej znanych top modelek świata. Nazywa się Hermiona Granger, ma 23 lata…
- Jak się nazywa?!- Draco natychmiast przerwał jej wypowiedź.
- No przecież wyraźnie mówię. Hermiona Granger, ma 23 lata i pochodzi z Londynu. Chociaż częściej występuje w Nowym Jorku, Paryżu czy Mediolanie. Tutaj rzadko bywa.
- Diable czy ty słyszałeś to samo, co ja? – nie mógł uwierzyć w słowa kuzynki.
- Jeżeli chodzi ci o to, że Ana powiedziała, że to jest Granger, to tak. – nie patrząc na nich ruszył przed siebie. Brunetka właśnie odeszła na bok i rozmawiała z jakąś kobietą. Musiał to sprawdzić. Musiał się tego dowiedzieć.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Granger? – znała ten głos, nie była pewna, ale z kimś go kojarzyła. Kiedy się odwróciła jej oczy zrobiły się wielkie ze zdziwienia. Nie poznałby jej na pierwszy rzut oka. Dlatego nie rozpoznał jej na wybiegu. Dopiero po chwili zauważył tak dobrze znaną twarz sprzed lat, chociaż tak inną.
- Malfoy? – tego to się nie spodziewała. A dokładniej nie spodziewała się tutaj jego.
- We własnej osobie. – typowy Malfoyowski uśmiech zagościł na jego twarzy – Nie uwierzyłbym nigdy jakby ktoś mi powiedział, że ty jesteś modelką.
- Szczerze? To ja też bym w to nie uwierzyła – mówiąc to wzruszyła ramionami. Widząc, że Draco rozmawia z kobieta, Anabell postanowiła z tego skorzystać.
- Już kilka lat się nie widzieliśmy. – miała już mu odpowiedzieć, kiedy ktoś im przerwał.
- Dobry wieczór, cudowny pokaz panno Granger – obok Malfoya pojawiła się drobna blondynka.
- Dziękuję, ale gratulację bardziej należą się Karlowi niż mnie.
- Cześć Granger – kolejne zdziwienie byłej gryfonki tego wieczoru, zostało pobite przez Anabell. Modelka szybko się opanowała w przeciwieństwie do blondynki.
- Cześć Zabini.
- To .w-y s-i-e z-n-a-c-i-e? –Ana z trudem wydukała te cztery słowa
- Tak Anabell, chodziliśmy razem do szkoły.
- Na nasze nieszczęście. – skwitowała panna Granger.
- Przepraszam Hermiono – koło nich pojawił się jakiś mężczyzna – Karl pyta czy możesz podejść.
- Oczywiście, już idę. – chłopak odszedł – To ja się już pożegnam – ruszyła jego śladem.
- Znacie Hermionę Granger i nie powiedzieliście mi o tym! – dziewczyna nie była zadowolona.
- Wielkie mi coś znać Granger – skwitował jej wypowiedź Zabini.
- Wielkie coś, człowieku to jest ikona mody. Projektanci są wniebowzięci, kiedy zgodzi się wystąpić w ich pokazie. A duża część facetów dałaby wiele żeby się z nią umówić. – w jej ostatnie słowa Draco wierzył w 100%. Zszokowała go tym jak wygląda, ale on nie zamierzał dawać wiele. On postanowił sobie cel, że ona się z nim umówi i postanowił go osiągnąć. W końcu nazywa się Draco Malfoy.
- An nie złość się. Tylko lepiej załatw bilety na wszystkie możliwe pokazy. – słysząc jego słowa z cichym piskiem rzuciła mu się na szyję. W tym momencie pewna brunetka stwierdziła, że ta dwójka to para.
***
Z radością jednym machnięciem różdżki pozbyła się makijażu i wróciła do naturalnego koloru i wyglądu włosów. Pomimo zmęczenia był zadowolona. Lubiła swoją prace i wszystko, co się z nią wiązało. Brała relaksująca kąpiel, kiedy ktoś zapukał do drzwi jej hotelowego pokoju. Wyszła z wody i narzucając na siebie szlafrok podeszła do drzwi. Na korytarzu stał posłaniec z wielkim koszem czerwonych róż. Podpisała odbiór i biorąc go zamknęła drzwi. Uśmiechnęła się. Nauczyła się, że w jej zawodzie często ktoś przesyła jej jakieś kwiaty, czekoladki czy coś w tym stylu. Kosz był zachwycający, wielka wiklinowa misa wypełniona długimi czerwonymi różami. Na oko stawiała, że było ich pięćdziesiąt. Powąchała je upajając się ich cudownym zapachem. Wyciągnęła liścik.
„Kiedy słońce zachodzi, na świecie zaczyna królować ciemność…”
Nic z tego nie rozumiała. Oglądnęła liścik dokładnie, nawet rzuciła na niego zaklęcie rozpoznające, ale nie dowiedziała się, kto jest nadawcą listu. Była to najdziwniejsza wiadomość, jaką dostała kiedykolwiek do prezentu. Przestała sobie tym zawracać głowę. Postawiła kosz na małej półeczce i wróciła do łazienki, gdzie czekała na nią wanna wypełniona po brzegi ciepłą wodą.
---
No to na tyle. Jeżeli ktoś nie czytał najnowszego 10 odcinka who I am to zapraszam.