niedziela, 21 kwietnia 2013

who I am - odc. 21


Przebudziła się i otworzyła oczy. Chwilę leżała rozkoszując się ciepłem ciała mężczyzny leżącego obok niej. Popatrzyła na niego uważnie i z niedowierzaniem pokręciła głową. Sama nie wiedziała jak mogła dopuścić do tej sytuacji. Ona i Draco Malfoy razem w łóżku, przecież to niedorzeczne. Najostrożniej, jaki się dało odsunęła się od niego i powoli wstała. Zbierając swoje rzeczy naciągnęła na siebie bluzkę i spodnie, po czym opuściła pokój należący do blondwłosego ślizgona. Kiedy tylko znalazła się w swoim dormitorium wślizgnęła się do swojego łóżka i chowając się pod pościelą w myślach zaczęła wyzywać samą siebie. Fakt był jeden nie zawiodła się na blondynie. Ta noc była cudowna i naprawdę sprawiła jej wiele satysfakcji, ale nie zmieniało to jednego istotnego faktu, że była to noc spędzona z Draco Malfoyem.

Gdy się obudził obok niego nie było nikogo. Byłby w stanie uwierzyć, że to wszystko mu się przyśniło gdyby nie to, że jedna z poduszek pachniała kobiecymi perfumami. Perfumami, które Di Binetti używała, na co dzień. Wstał z łóżka z wyrazem samozadowolenia na twarzy. Wszedł do łazienki, żeby wziąć prysznic. Nagle po sypialni mężczyzny rozniósł się huk otwieranych z rozmachem drzwi. Zirytowany zachowaniem intruza wrócił do pokoju, żeby w dość Malfoyowski sposób wyrazić swoje niezadowolenie. Niestety nie zdążył tego zrobić, bo gdy tylko przekroczył próg pokoju intruz rzucił się na niego uderzając go pięścią w twarz. Uderzenie było tak silne, że chłopak stracił równowagę i upadł na ziemię lekko zamroczony.
- Ty skończony draniu, to jest moja siostra! – Denis Di Binetti wyglądał jakby miał ochotę rozszarpać go na strzępy. – Znam cię za długo, żeby nie wiedzieć jak traktujesz kobiety. Moja siostra nie będzie twoją kolejną zabawką. Przyjaźnimy się, ale jeżeli tkniesz Hermionę to obiecuję ci, że cię zabiję. I wiedź Smoku, że ja nie żartuję – wyszedł zostawiając zaskoczonego Draco samego. Blondyn nie sądził, że Cwaniak tak szybko się dowie o ich nocy. Zastanawiające było tylko jedno. Dlaczego powiedział „jeżeli tkniesz” przecież on już to zrobił.
***
Siedziała na podłodze w swoim dormitorium obłożona dookoła najróżniejszymi książkami i rolkami pergaminu.
- Ale masz tu bałagan. – mężczyzna rozglądnął się po pokoju.
- To nie jest bałagan tylko moje notatki. Rodzice nie nauczyli cię braciszku, że puka się przed wejściem do czyjegoś pokoju?
- Nie nauczyli. Jestem tak samo niewychowany jak ty siostrzyczko.
- Dobra mów, czego chcesz, albo spływaj stąd, bo ja muszę się uczyć. – widziała, że Denis trochę się zmieszał. – Den, co się stało? – odłożyła podręcznik i popatrzyła na brata. Brunet popatrzył jej w oczy i wziął głęboki oddech.
- Co łączy ciebie i Malfoya? – zaskoczył ją tym pytaniem. Miała nadzieję, że Denis nie dowie się o tej nocy, albo nawet, jeżeli się dowie to o wiele później.
- Co masz na myśli? – wolała być ostrożna.
- Po prostu chciałbym wiedzieć, co jest między tobą, a Malfoyem. - szukała jakiejś dobrej odpowiedzi, ale on mówił dalej -  Zresztą jestem twoim bratem i raczej mam prawo, a nawet obowiązek to wiedzieć – tymi słowami ją rozjuszył.
- Nie masz prawa. Nawet, jeżeli coś byłoby między mną, a Malfoyem to nie jest twój interes.
- Siostra jesteś dla mnie najważniejsza i dlatego martwię się o ciebie – troska w jego głosie trochę ją uspokoiła
- Nie musisz Cwaniaczku. Jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę sama.
- Ale wolałbym wiedzieć czy między tobą, a Malfoyem…
- Den skończmy ten temat. Wybacz, ale muszę wrócić do nauki. Wiedza na egzaminy sama się nie wkuje. – chłopak westchnął z rezygnacją, po czym opuścił jej pokój.
***
Przez całe do południe nie wychodziła ze swojego dormitorium. Dzięki temu miała czas na naukę i pewność, że nie spotka Draco Malfoya. Po zdarzeniu z nocy nie wiedziała jak miałaby zachować się stając z nim twarzą w twarz. Właśnie przeglądała notatki z kilku ostatnich lekcji historii magii, kiedy drzwi jej sypialni otworzyły się.
- Znowu przyszedłeś mi przeszkadzać w nauce? – była pewna, że to Denis znowu chce męczyć ją dziwnymi pytaniami.
- Znowu? – słysząc ten głos znieruchomiała
- Malfoy nie nauczyli cię pukać? – odłożyła notatki i popatrzyła na niego. Mężczyzna usiadł na jednym z foteli. Źle się czuła siedząc przed nim na podłodze. Dlatego wstała i usiadła na łóżku. Widząc to sugestywnie uniósł brwi. Udawała, że tego nie zauważyła
- Albo mi się wydaje Granger, albo mnie unikasz.
- Wydaje ci się. Jak sam widzisz siedzę w pokoju i uczę się do egzaminów. Nie mam żadnego powodu, żeby cię unikać.
- Ciekawe, bo moim zdaniem takim powodem są wydarzenia, które miały miejsce tej nocy i o których powiedziałaś swojemu bratu.
- Co!? Chyba zwariowałeś. Nic nikomu nie powiedziałam. W szczególności Denisowi.
- A to ciekawe, bo tak się składa, że Cwaniak wpadł dzisiaj rano do mojego pokoju i uderzył mnie w twarz. Myślałem, że za dzisiejszą noc.
- Nie mógł ci przywalić za dzisiejszą noc, bo nic o niej nie wie. Ale bardzo chętnie dowiem się, o co chodzi – wstała i ruszyła w kierunku drzwi, które nagle się otworzyły.
- Hermiona – Ginny wpadła do pokoju jak torpeda rozwalając wszystkie notatki leżące na podłodze – Ups, sorry nie chciałam. – Hermiona westchnęła z rezygnacją. Doszła do wniosku, że musi powiesić na drzwiach tabliczkę „proszę pukać”.
- Co chciałaś Ginny?
- Po szkole krąży plotka… – rudowłosa nie dokończyła mówić, bo jej wzrok padł na mężczyznę siedzącego w fotelu. - Widzę, że przeszkadzam.
- Nie przeszkadzasz. Malfoy właśnie miał wyjść – panna Di Binetti popatrzyła sugestywnie na blondyna.
- Tak miałem wyjść, ale chętnie posłucham, co krąży po szkolnych korytarzach – zdezorientowana Ginny popatrzyła na przyjaciółkę. Hermiona przewróciła oczami, po czym kiwnęła głową dając znać pannie Weasley, żeby dokończyła swoją wypowiedź. Ginny musiała zastanowić się jak to powiedzieć, bo idąc tu była pewna, że to co usłyszała to plotka, ale patrząc na obecność chłopaka w pokoju przyjaciółki sama nie wiedziała, co o tym sądzić.
- Po szkolnych korytarzach krąży niepotwierdzona informacja, że ty i on – kiwnięciem głowy wskazała chłopaka – jesteście razem – Hermiona słysząc to pytająco popatrzyła na Malfoya
- Można było się tego spodziewać – roześmiał się widząc zaskoczoną minę Hermiony – To wszystko sprawka Weasleya. No to już wam nie przeszkadzam – wyszedł zostawiając je same.
- O co mu chodziło, kiedy mówił o Ronie?
- Nic ważnego Gin. Chodźmy na obiad – łapiąc rudowłosą pod ramię wyszła na korytarz. Już po przekroczeniu progu wielkiej sali wiedziała, że Ginny nie przesadzała mówiąc o krążącej plotce. Większość osób patrząc na nią szeptała. A w oczach Astori Greengrass praktycznie płonęła nienawiść. Kiedy po objedzie wracała do swojego dormitorium ludzie pokazywali ją palcami. Musiała przyznać, że Ron naprawdę się postarał żeby wszyscy w szkolę dowiedzieli się, że jego zdaniem ona i Draco są parą. Czuła się tym wszystkim zmęczona. Marzyła o powrocie do swojego pokoju i zapadnięciu się w fotelu z lampka wina w ręce. Miała ochotę się porządnie upić, żeby myśli kłębiące się w jej umyśle na chwilę dały jej spokój. Ale jak widać zrealizowanie tego pomysłu nie było jej dane. Gdy dotarła na górny korytarz na jego drugim końcu pojawił się Ron Weasley. Nie miała najmniejszej ochoty spotkać się z nim twarzą w twarz. Dlatego odwróciła się i zbiegła po schodach dwa piętra niżej. Jakoś tak bezwiedni zawędrowała do jednej z opuszczonych sal lekcyjnych. Wiedziała, że o tej porze praktycznie nikt nie chodzi tym korytarzem. Usiadła na jednej z ławek opierając się plecami o zimny kamień. Przymknęła oczy i wsłuchując się w otaczającą ją ciszę pozwoliła swoim myślą płynąć swobodnie.
***
Postanowił iść najkrótszą drogą. Korytarz był ciemny i pusty. Większość uczniów przebywała albo w pokojach wspólnych, albo na błoniach. On sam zamierzał zajrzeć do pokoju wspólnego ślizgonów. Ostatnio rzadko tam bywał. Mijał kolejne sale. Niektóre drzwi były otwarte, inne zamknięte. Gdy przeszedł obok starej nieużywanej już sali do numerologii coś zwróciło jego uwagę. Dlatego zatrzymał się i cofnął o parę kroków stając w otwartych drzwiach.
- Mała, a co ty tu robisz? – dziewczyna podniosła głowę obrzucając go niechętnym spojrzeniem
- Zabini głąbie jeden ile razy mam ci powtarzać, żebyś do mnie nie mówił mała?
- Dużo? – wyszczerzył się do niej radośnie. Jego uśmiech był tak szczery i zaraźliwy, że nie potrafiła go nie odwzajemnić – No to, co tu robisz? – usiadł na ławce obok.
- Szukam spokoju i ciszy. Dzięki temu, że je znalazłam siedzę i rozmyślam.
- A można wiedzieć, o czym? – zauważył, że tym pytaniem starł uśmiech z jej twarzy – Hermiona, coś się stało?
- Nie wszystko w porządku…tylko…tylko jutro moja mama ma urodziny.
- I to cię martwi? - naprawdę go zdziwiła – Przypomni o tym Denisowi, to na pewno razem coś wykombinujecie.
- Nie chodziło mi o naszą mamę tylko o moją – na początku tego nie zrozumiał, o co jej chodzi.
- Masz na myśli panią Granger? – w odpowiedzi na jego pytanie kiwnęła głową smutno się uśmiechając.
- Kiedy jeszcze nie wiedziałam o istnieniu Hogwartu i chodziłam do mugolskiej szkoły w każde urodziny mojej mamy tata zabierał nas na obiad do małej przytulnej restauracji niedaleko naszego domu. Potem szliśmy na długi spacer rozmawiając tak naprawdę o wszystkim i o niczym.
- Zazdroszczę ci tego. Moja matka zawsze była poza domem. Nigdy nie obchodziliśmy, żadnych urodzin. O przepraszam, co roku niania dawała mi prezent, który moja matka kazała jej kupić – widział, że próbuje go słuchać, ale jednak myślami była gdzieś daleko  – Martwisz się czymś jeszcze – trzeba było przyznać, że Blaise Zabini był naprawdę dobrym obserwatorem i znał się na ludziach. Siedzieli chwilę w ciszy. Nagle słowa zaczęły wypływać z niej układając się w zdania jedno po drugiej.
- Ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego ukrywali przede mną prawdę. Dlaczego mi nie powiedzieli, że jestem adoptowana?  I już nigdy tego się nie dowiem. Nie dowiem się czy kiedykolwiek zamierzali mi wyjawić prawdę. Przez tyle lat mnie oszukiwali – po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Zszedł z ławki i podchodząc do niej przytulił ją uspokajająco głaskając po głowie.
- Wiem, że to dla ciebie trudne, ale nie możesz się tym zadręczać. Może nie wiedzieli jak ci to powiedzieć? A może bali się, że jak poznasz prawdę to zaczniesz szukać biologicznych rodziców i ich opuścisz. Nigdy nie zgadniemy, czym się kierowali. Możemy snuć tylko domysły, które do niczego nas nie doprowadzą. Życie toczy się dalej. Musisz żyć i nie zadręczać się tym, bo zamiast żyć teraźniejszością i patrzeć w przyszłość utkniesz w przeszłości. Zapomnieć o tym będzie dla ciebie bolesne i ciężkie, ale wiedz, że jakby co to zawsze możesz liczyć na moją pomoc – słysząc te słowa odsunęła się od niego i słabo uśmiechnęła.
- Dzięki Zabini. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale nie jesteś taki zły jakiem cię malują.
- Panno Di Binetti usłyszeć te słowa z twoich ust to dla mnie największy komplement – znowu obdarzył ją swoim charakterystycznym szerokim uśmiechem – A teraz mała chodź wracamy do siebie – walnęła go łokciem w żebra.
- Ała! Za co to?
- Miałeś mnie tak nie nazywać
- Wybacz przyzwyczajenia nie zmienisz – objął ją za szyję i wyprowadził na korytarz.
***  
Kiedy przeszli przez dziurę pokój wspólny prefektów był pusty.
- Może masz ochotę trochę posiedzieć przed kominkiem?
- Dzięki Diable, ale pójdę do siebie. Muszę odpocząć – kiwnął głową dając jej znak, że rozumie. Wspięli się po schodach. Zanim nacisnął klamkę w drzwiach do męskiego dormitorium odwrócił się.
- Hermiona – popatrzyła na niego pytająco – jakby, co to wiesz gdzie mnie szukać.
- Dzięki Blaise – chłopak uśmiechnął się ostatni raz i zamknął za sobą drzwi.