czwartek, 28 listopada 2013

Lena & Sco I

Moi drodzy przed wami mój kolejny nowy stwór, który wykluł się już jakiś czas temu i czekał na swoją kolej. Od razu zaznaczam, że nie jest to standardowe opowiadanie. Zanim zaczniemy tą historie chciałabym podziękować i zarazem przedstawić wam jedną osobę, kryjącą się pod pseudonimem Konoe Subaru – od tego opowiadania została moją betą. Jeszcze raz ci dziękuję kochana :-)
---
Kobieta skończyła czytać list i odłożyła go na stolik. Wzięła do ręki kieliszek i upiła łyk czerwonego wytrawnego wina. Myślała nad tym jak szybko upływa czas. Jej mała córeczka za pół roku kończyła szkołę. Pomimo tego, że tak szybko dorastała, dalej systematycznie pisała do niej listy. Dokładnie co dwa tygodnie. Od pewnego czasu wspominała w nich o chłopcu, z którym zaczęła się spotykać. W liście, który przyszedł dzisiaj poinformowała ją, że w czasie zbliżającej się przerwy świątecznej chciałaby, żeby go poznała. Jej Lenka zakochała się i była szczęśliwa. Siedząc tak nawet nie zorientowała się, że zasypia.
***
- Mamo! – śliczna brunetka przepychała się między ludźmi. Kiedy udało jej się podejść bliżej, z okrzykiem radości rzuciła się kobiecie na szyję.
- Jak dobrze cię widzieć kochanie – pani Carter mocno przytuliła córkę.
- Ciebie też mamo. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła usiąść w salonie u dziadków pod choinką i zjeść ciasto bananowe upieczone przez babcie.
- Dzwoniła dzisiaj do mnie i pytała się, czy jutro po południu przyjedziemy do nich.
- A czy mogłoby to być do południa? – z nadzieją popatrzyła na matkę –Bo jutro o tej porze jestem umówiona
- Jeszcze dobrze nie przyjechałaś, a już masz jakieś plany. Powsinoga z ciebie Leno. – uśmiechnęła się do córki – Chodź, idziemy do samochodu. Zanim dojedziemy do domu, musisz zadzwonić do babci i dowiedzieć się, czy twoja prośba może być spełniona
- Dobrze – ruszyły w stronę ściany. Kobieta nie zauważyła jak Lena odwraca się ostatni raz i przesyła buziaka w stronę chłopaka stojącego w tłumie.
***
Dzisiejszy dzień był dla niej cudowny. Rano wspólnie z Leną zjadła śniadanie, a potem pojechała z nią do rodziców. Przyjemnie było siedzieć w salonie i przy czarnej gorzkiej kawie jeść słodkie ciasto bananowe. Z uśmiechem na ustach obserwowała rozgrywkę szachową pomiędzy Leną a dziadkiem. Po obiedzie wróciły do siebie. Ona popołudnie spędzała siedząc w fotelu z książką, a Lena gdzieś wyszła.
- Mamo jesteś?
- W salonie.
- Chodź, nie bój się moja mama cię nie zje – słyszała jak córka szepta do kogoś stojąc w holu. Ale po chwili do salonu weszła sama – Mamuś chciałabym ci kogoś przedstawić. No chodź tu – dziewczyna ponaglająco machnęła na kogoś ręką. Po chwili do pokoju wszedł przystojny chłopak. Kobieta wstała z fotela – Mamo poznaj to jest Scorpius - mój chłopak. – ale tego Hermiona już nie usłyszała, bo ona czuła jakby cofnęła się w czasie. Dobrze wiedziała, że stoi w swoim salonie, ale nie mogła uwierzyć, że właśnie patrzy na tak dobrze jej znane platynowe  włosy, perfekcyjne rysy twarzy, jasną cerę i te magnetyczne stalowoszare oczy.
- Miło mi panią poznać pani Carter – kobieta otrząsnęła się. – Scorpius Malfoy – chłopak wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Mi również jest miło cię w końcu poznać Scorpiusie  – uścisnęła jego rękę. – Napijecie się czegoś?
- Nie wiem jak ty Sco, ale ja chętnie napiję się kawy. – widząc, że rodzicielka rusza w stronę kuchni dziewczyna zatrzymała ją - Mamo poczekaj ja pójdę i zrobię.
- Dobrze

Przez całą wizytę Malfoya juniora Hermiona starała się być miła i uprzejma. Kiedy Lena i chłopak wyszli podeszła do barku i wyciągnęła butelkę czerwonego wina. Dla ułatwienia za pomocą zaklęcia szybko ją odkorkowała i nalała trunek do kieliszka. Kolejnym ruchem różdżki rozpaliła ogień w kominku. Usiadła w fotelu i zapatrzyła się na języki ognia powoli liżące drewno, które w odpowiedzi wydawały cichy trzask. Rozmyślała nad dziwnym zbiegiem okoliczności. Po jakiś trzech godzinach jej spokój został przerwany.
- Wróciłam. I co o nim myślisz mamo? Czy nie jest świetny? – usadowiła się w drugim fotelu i popatrzyła na swoją rodzicielkę
- Mhy
- Mamo, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak kochanie. Nie znam go za bardzo, ale mogę powiedzieć, że jest dobrze wychowany, widać to po jego nienagannych manierach.
- Jest może trochę za bardzo pewny siebie, niekiedy arogancki i ironiczny – słuchając tego opisu w myślach wypowiedziała jeden wyraz „Draco” – ale to właśnie w nim lubię. Poznałam dzisiaj jego rodziców.
- I jacy ci się wydają?
- Trochę bardzo oficjalni. Znaczy nie do końca. Pani Malfoy wydawała mi się bardzo chłodna, ale pan Malfoy był miły
- Ale? – Hermiona zbyt dobrze znała swoją córkę żeby nie wyczuć w jej głosie wahania
- Mogłabym powiedzieć, że na początku wydawał się nawet sympatyczny, ale potem tak jakby nabrał dystansu. Po tym kiedy odpowiedziałam mu na pytanie o tobie i tacie.
- Na jakie pytanie?
- Pytał się skąd pochodzicie. Opowiedziałam mu, że tata ze Szkocji, a ty z Londynu. Wtedy zapytał się o twoje nazwisko panieńskie.
- Nie przejmuj się kochanie na pewno ci się wydawało. – Hermiona nie chciała kontynuować tej rozmowy – Już późno. Trzeba się kłaść. – wstała i całując córkę w głowę udała się na górę do swojej sypialni.
***
Przez kolejne kilka dni Lena znikała popołudniami ze Scorpiusem. Jeżeli zostawała w domu chłopak odwiedzał ją. Za to święta spędziły razem z rodzicami Hermiony. Były to trzy dni, w których Lena nie widziała się z chłopakiem. Dlatego pani Carter nie zdziwiła się, że zaraz po powrocie do domu córka oznajmiła, że wychodzi spotkać się z nim.

- Mamo! Mamo!
- Jestem w kuchni– brunetka jak burza wpadła do środka. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech
- Zaręczyłam się!
- CO!? – talerz, który Hermiona trzymała w rękach z trzaskiem rozbił się na podłodze.
- Zaręczyłam się. Sco pisał do mnie w czasie świąt, że ma dla mnie prezent. Dzisiaj miał mi go dać. Okazało się, że tym prezentem były oświadczyny.
- To niemożliwe – starsza z kobiet zbladła. Poczuła jak opada z sił, dlatego usiadła na krześle.
- Mamo wszystko w porządku? – Lena wystraszyła się widząc, co się z nią dzieje.
- Kochanie za bardzo się śpieszycie. Macie dopiero siedemnaście lat. Jesteście młodzi. Co będzie jeżeli za jakieś dwa lata stwierdzisz, że to jednak nie to?
- Ja go kocham mamo. Może jestem jeszcze młoda, ale dobrze wiem, że go kocham. Chcemy wziąć ślub w święta w przyszłym roku
- Nie możesz za niego wyjść.
- Co? – zaskoczona popatrzyła na matkę.
- Nie możesz wyjść za Malfoya. – ton głosu Hermiony stał się twardy.
- Jak to?
- Normalnie. Nie możesz.
- Chyba sobie żartujesz! – zdenerwowanie brało górę, co spowodowało, że dziewczyna zaczęła podnosić głos. Oczywiście odzwierciedliło się to także w zachowaniu Hermiony, która również zaczęła krzyczeć.
- Nie!
- Nie wiem o co ci chodzi. Czy tego chcesz czy nie i tak za niego wyjdę! Jestem dorosła i mogę decydować o sobie i swoim życiu! – wybiegła zostawiając ją samą w kuchni. Po chwili Hermiona usłyszała trzask drzwi. W domu zapadła nienaturalna cisza. Żeby się uspokoić wzięła kilka głębokich wdechów. Jednym zaklęciem naprawiła potłuczoną miskę i rezygnując z przyszykowywania posiłku wyszła z kuchni. W swojej sypialni położyła się na łóżku i przymykając oczy zaczęła rozmyślać nad tą sytuacją.
***
Mijały sekundy, minuty, godziny a ona nie wracała. Z każdą chwilą ściemniało się, a śnieg z deszczem padał coraz mocniej. Hermiona zaczynała się martwić. Czekała na nią już tyle czasu. Przemyślała wszystko i chciała z nią porozmawiać. Wszystko wytłumaczyć. Kiedy minęło kolejne pół godziny postanowiła nie czekać. Złapała płaszcz i zatrzaskując drzwi wyszła z domu.

Cmentarz pogrążony był w mroku. Złowieszczy i nieprzyjazny. Przeszła przez bramę i idąc wąską alejką skierowała się na drugi koniec. Przy jednej z płyt ktoś siedział na ziemi. Tak sądziła, że tutaj ją znajdzie. Zawsze tu przychodziła kiedy się posprzeczały. Zatrzymała się kilka kroków od niej.
- I widzisz tatku, ona nic nie rozumie. Ja go kocham. Chciałabym żebyś tu był…
- Lenka – cichy szept oderwał ją od dalszego prowadzenia monologu. Wstała i popatrzyła na szatynkę, która stała za nią. Młodsza z kobiet wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. Długie, ciemne loki pod wpływem deszczu wyglądały jak kupa siana. Spodnie były całe w błocie, a ona była całkowicie przemoczona. Pomimo deszczu rozmazany makijaż i zaczerwienione oczy zdradzały, że dziewczyna płakała. – Kochanie przepraszam. Nie powinnam tak zareagować. – dziewczyna dalej stała i nic nie mówiąc wpatrywała się w matkę. – Po prostu są sprawy, o których nic nie wiesz…
- To mi o nich powiedź.
- Kiedy wybiegłaś dużo o tym myślałam i postanowiłam ci wszystko wytłumaczyć. Ale najpierw wróćmy do domu. Jesteś przemoczona, jeszcze się rozchorujesz. – Hermiona wyciągnęła rękę w jej stronę. Lena ujęła ją i obie ruszyły w stronę bramy.
***
- Weź ciepły prysznic i przebierz się w suche ubranie, bo się przeziębisz. Ja za ten czas zrobię nam coś ciepłego do picia. – młodsza z kobiet bez słowa odwróciła się i ruszyła schodami na górę. Hermiona chwilę stała w miejscu. Słysząc lejącą się wodę przeszła do kuchni. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła mleko. Zamierzała zrobić kakao, ale w pewnym momencie zmieniła zdanie. Odłożyła karton z powrotem do lodówki, po czym z szafki wyciągnęła butelkę wytrawnego wina.
 Z szuflady wybrała cztery słoiki, w których przetrzymywała laski cynamonu, goździki i wanilię oraz cukier. Z koszyka stojącego na stole kuchennym, zabrała dwie duże pomarańcze. Już po chwili w pomieszczeniu roznosił się zapach podgrzewanego wina.

poniedziałek, 4 listopada 2013

who I am - odc. 25

Zaskoczona wpatrywała się w trzymany przez siebie pergamin, który wyciągnęła z paczki przyniesionej przez sowę. Nie mogła uwierzyć, że jednak się udało. Odłożyła list i zaczęła przeglądać resztę rzeczy, która znajdowała się w przesyłce. Wzięła do ręki broszurę, kiedy nagle drzwi jej pokoju otworzyły się z impetem i do środka wpadła panna Weasley.
- Dostałaś?
- Tak, przed chwilą otworzyłam. Nie mogę w to uwierzyć. 
- Ja też – ruda opadła na łóżko obok przyjaciółki. Na jej policzkach pojawił się rumieniec wywołany ekscytacją. – Ale Hermiona mam jeden problem. Nie wiem jak mu to powiedzieć. 
- To będzie trudne – panna Di Binetti zamyśliła się – Zrobimy tak. Ty wracaj do siebie, a ja pójdę na pierwszy ogień. Jak ma się na kogoś wkurzać to lepiej żeby wkurzał się na mnie. 
- Dobrze niech ci będzie – wstały i ruszyły do wyjścia. Jeszcze na korytarzu zanim Ginny zeszła po schodach Hermiona uśmiechnęła się do niej niepewnie.
- Życz mi powodzenia. 
- Będę trzymać kciuki. Do zobaczenia później – młodsza gryfonka zbiegła po schodach. Szatynka delikatnie zapukała do drzwi naprzeciwko swojego pokoju. 
- Proszę – słysząc głos brata weszła do środka
- Den – zatrzymała się i popatrzyła na chłopaków siedzących z jej bratem – Jesteś zajęty, to ja przyjdę później. 
- Siostra nie wygłupiaj się. Chodź do nas – pomimo jego słów stała niepewnie na progu. Draco dobrze widział jej wahanie. Był niemal pewny, że to przez jego obecność. 
- To ja nie będę wam przeszkadzał - podniósł się, wtedy ona zebrała się w sobie chcąc znowu być pewna siebie. 
- Nie zostań nie przeszkadzasz mi. Po prostu ja nie chciałam wam przeszkadzać. – chciała, żeby pomimo wszystko między nimi było tak jak przed tymi wydarzeniami. Dlatego postanowiła usiąść na sofie obok blondyna – Jedyne, co możesz zrobić Malfoy to sunąć swój arystokratyczny tyłek
- Di Binetti nie zaczynaj, bo pożałujesz. 
- Już się boję 
- Dzieciaki spokój zbierzcie swoje zabawki z piaskownicy i uspokójcie się. Chyba miałaś do mnie jakąś sprawę Hermiono – Denis poczuł ulgę widząc, że siostra po tym wszystkim dogaduje się z jego przyjacielem.
- Tak – nuta niepewności w głosie siostry wzbudziła jego czujność – Chciałam ci to pokazać – wyciągnęła do niego rękę, w której trzymała pergamin. Odebrał go i rozwinął. Dla Hermiony te kilka chwil trwało wieczność.
- Co! Chyba zwariowałaś! – było tak jak się spodziewała. Denis zaczynał dostawać ataku furii. 
- Nie zwariowałam – starała się zachować spokój
- O co wam chodzi? – Zabini zaciekawiony patrzył na rodzeństwo. 
- O to – Denis podał pergamin kumplowi. Kiedy Diabeł go rozwinął Malfoy wstał i stanął za jego fotelem, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. Zaskoczeni popatrzyli na dziewczynę. 
- Mała to jakiś żart – Zabini nie rozumiał motywacji Hermiony, a Malfoy nie chciał do siebie dopuścić treści listu. Bał się, że to przez niego kobieta podjęła taką decyzję. 
- To nie jest żart. Przemyślałam tą decyzję i zamierzam jechać. 
- Po moim trupie. Nie pozwolę ci jechać do Kambodży! – złość brata udzieliła się także jej
- Czy chcesz czy nie i tak pojadę! To moje życie!
- Jesteś moją siostrą i odpowiadam za ciebie! – już miała wybuchnąć złością, ale ostatkiem woli opanowała się. Wiedziała, że wrzaskiem nic nie wskóra.
- Den zrozum mnie. Wszyscy mnie zrozumcie – popatrzyła na każdego z nich po kolei – To dla mnie wielka szansa. Ja muszę wyjechać – patrząc siostrze w oczy dopiero wtedy to zrozumiał. Wziął trzy głębokie wdechy dla uspokojenia. 
- Kiedy wyjeżdżasz? 
- Tydzień po zakończeniu szkoły. 
- Ale to za półtorej tygodnia. Rodzice mnie zabiją – Denis z rezygnacją przetarł twarz rękami. 
- Rodzicami się nie przejmuj sama się nimi zajmę. Ale mam dla ciebie pocieszenie. Nie jadę sama. 
- Z kim jedziesz? – Cwaniak patrzył na nią. Wystarczyła chwila żeby domyślił się, o kogo jej chodzi. 
- No nie, chyba sobie żartujesz? – dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy – To jest cios poniżej pasa. Gdzie ona jest?
- U siebie – mężczyzna wstał i ruszył do wyjścia. 
- Braciszku – odwrócił się – proszę cię nie rób jej awantury ona i tak bardzo to przeżywa.
- Postaram się opanować – kiedy zamknął za sobą drzwi Zabini się odezwał.
- Czy dobrze się domyśliłem, że chodzi o rudą Weasleyówne?
- Tak
- No to chłopak ma przerąbane. Nie dość, że ucieka mu siostra to jeszcze do tego dziewczyna.
- My wcale nie uciekamy. Po prostu jedziemy na wolontariat. 
***
Po dość trudnej rozmowie z rodzicami wyjechały. Miały spędzić rok poza domem. Denis podjął pracę i odliczał dni do świąt, kiedy to miały przyjechać na kilka dni. Niestety poczuł rozczarowanie, kiedy okazało się, że do Londynu na gwiazdę przyjechała tylko Ginny. Hermiona postanowiła zostać na święta z osieroconymi dziećmi. Jedynie opowieści rudej o tym, że szatynka jest w swoim żywiole mogąc pracować tam podniosły go na duchu. Ostatni tydzień z wielkim zniecierpliwieniem odliczał dni do daty ich powrotu. Siedzieli właśnie w salonie rezydencji Di Binettich. Do powrotu dziewczyn zostały tylko dwie doby. Rozmawiając pili whisky, kiedy nagle drzwi wejściowe otworzyły się i w holu pojawiły się dwie kobiety. Zostawiły swoje płaszcze, odprawił skrzata ze swoimi walizkami i z uśmiechem na twarzy przeszły do salonu. Ten rok bardzo je zmienił. Wydawało się jakby ten czas przyśpieszył ich całkowite wejście w dorosłość. Na opalonych twarzach widać było zmęczenie, ale także zadowolenie. 
- Zapomniałam jak zimno w czerwcu potrafi być w Anglii. 
- Hermiona, Ginny? Co wy tu robicie?
- Cześć wam, wróciłyśmy trochę wcześniej – panna Di Binetti obdarzyła ich szerokim uśmiechem. Podeszła do nich i każdego z nich pocałowała w policzek. Cwaniak objął ją i mocno uściskał. 
- Potem dostanie ci się za to, że nie przyjechałaś na święta, ale cieszę się, że już jesteś.
-Gdzie rodzice?
- W ministerstwie, wrócą wieczorem – puścił ją, po czym złapał rudowłosą dziewczynę i mocno pocałował. W tym czasie blondyn przyglądał się szatynce. Patrzył na jej iskrzące się z radości oczy. Zauważył, że trochę schudła, ale i tak wygląda ładnie. Kobieta rozsiadła się z nimi na sofie i zaczęła opowiadać im o roku spędzonym w Kambodży. Pół godziny później ktoś z impetem przestąpił próg posiadłości państwa Di Binetti. 
- Draco tutaj jesteś – Hermiona z szokiem patrzyła na Astorie Greengras stojącą w jej domu. Blondynka była nie mniej zaskoczona widząc szatynkę siedzącą pomiędzy Draco i Blaisem, ale szybko się opanowała przywołując na twarz fałszywy uśmiech – Kochanie znowu zapomniałeś, że mamy spotkać się z naszym organizatorem. Musimy dzisiaj wybrać miejsce, w którym odbędzie się nasz ślub. – mówiąc to perfidnie patrzyła w oczy szatynki. Hermiona nie wierzyła własnym uszom. Popatrzyła na brata, ale ten tylko wzruszył ramionami. W tym czasie blondynka wpakowała się Malfoyowi na kolana i ostentacyjnie go pocałowała. Kiedy odkleiła się od niego znowu popatrzyła na gryfonkę – Skarbie widzę, że dzisiaj nie myślisz. Zamiast na dzień dobry pochwalić się Hermionie taką wspaniałą nowiną to ty zajmujesz się czymś innym. – panna Di Binetti słuchając słów ślizgonki powstrzymywała się, żeby nie wyrzucić jej z domu. Nie mogła znieść tego, że to straszne babsko siedzi w jej salonie – Cieszę się, że już wiecie o wszystkim. Uwielbiam się dzielić tą wspaniałą nowiną. 
- Astoria idziemy – Draco o mało nie zrzucił jej z kolan – Na razie – pożegnał się i łapiąc dziewczynę pociągnął ją szybko do holu. Zdążyli tylko jeszcze usłyszeć jak blondyn w złości pyta się jej, co ona wyrabia. 
- Wiecie, co ja pójdę odpocząć do siebie
- Hermiona…
- Wszystko w porządku Gin jestem po prostu zmęczona – szatynka wyglądała jakby nagle uszło z niej cała radość. Wybiegła po schodach. Otwierając drzwi usłyszała jak ruda pyta się chłopaków, o co chodzi z tym ślubem. Po cichu podeszła do schodów i usiadła na najwyższym stopniu przysłuchując się rozmowie.
- Sami jesteśmy do teraz tym zaskoczeni. – Zabini upił łyk whisky i kontynuował – Jakieś pół roku temu w styczniu Draco wybrał się na imprezę. Chciał żebyśmy szli w trójkę, ale ja byłem zmęczony, a Denis nie mógł. Dwa dni później dowiedzieliśmy się, że Draco zaręczył się z Astorią. Na nasze pytania odpowiedział tylko, że, na co niby ma czekać. No i że bierze ślub w drugi weekend lipca. Czyli aktualnie za dwa tygodnie. – Hermiona nie chciała już więcej o tym słuchać. Dlatego weszła po cichu do swojego pokoju i zamknęła drzwi. 
***
Otworzyła kopertę i przeczytała treść zaproszenia. Nie wiedziała, że o to właśnie zaproszenie odbyła się największa kłótnia. Astoria uparła się, żeby zaprosić tylko Denisa z rodzicami olewając Hermionę, ale Draco kategorycznie zaprotestował. I tak oto właśnie Hermiona trzymała w swoich rękach różowe zaproszenie.

Schodziła po schodach ubrana w bryczesy i oficerki. W salonie napotkała Denisa i Blaisa wystrojonych w smokingi. Zaskoczeni popatrzyli na nią.
- Hermiona, dlaczego ty nie jesteś ubrana?
- Jak to nie jestem? Przecież to odpowiedni strój do jazdy konnej. 
- Siostra wiesz, że nie o to mi chodzi. Proszę cię nie graj głupiej.
- Bo nie wybieram się na ten ślub. Wole ten dzień spędzić na wycieczce z Rasmusen niż patrzyć na tę szopkę, którą zapewne odstawi ta flądra. 
- Mała nie możesz się dać pokonać Astori. Przecież właśnie o to jej chodzi. 
- Mam gdzieś jej zdanie Blaise. Zresztą już tydzień temu wysłałam odmowę na zaproszenie.
- Tym się nie przejmuj. Ja miałem zaproszenie z osobą towarzyszącą. Dlatego zabieram ciebie. 
- Ale Diable…
- Hermiona nie ma żadnego, ale. Zabini ma rację. Nie dawaj jej satysfakcji. My Di Binetti nie dajemy się takim osobą jak ona. Pokarz jej, że jesteś ponad to.
- Oj braciszku - przytuliła się mocno do niego. 
- Dobra koniec tych czułości. Ty Cwaniak lepiej się zbieraj, bo ruda czeka i teleportujecie się na miejsce. Ja poczekam na Hermionę, aż się przyszykuje i dołączymy do was. 
***
- Denis, gdzie jest Blaise? Nie ma go nigdzie.
- Coś go zatrzymało, ale dotrze zanim zacznie się ślub. Wiesz, jaki on jest. 
- Dobrze wiem. Zresztą przekonałem się po tym jak oznajmił mi, że nie zamierza zostać moim światkiem, bo uważa mój ślub za głupotę. 
- Ja też, ale to twoje życie. Draco wiesz, że jeszcze możesz się wycofać. 
- Cwaniak nie zaczynaj znowu. Kogo zaprosił Zabini? – Brunet nie musiał odpowiadać, bo w tej chwili pan młody zauważył Blaisa wchodzącego do sali bocznym wejściem w towarzystwie Hermiony Di Binetti. Blondyna wmurowało na jej widok. Ubrana w prostą i skromną sukienkę w kremowym kolorze robiła duże wrażenie. Diabeł poprowadził ją między rzędami krzeseł do miejsc, gdzie siedziała panna Weasley.
- To jakiś żart? – Malfoy nie wierzył własnym oczą.
- Nie, dlaczego? 
- Dlaczego Zabini zaprosił Hermionę? I dlaczego na to pozwoliłeś.
- Normalnie, moja siostra jest wolna i może robić, co chce i iść na wesele, z kim chce. – Malfoy już miał się odezwać, kiedy nagle rozległ się marsz weselny i drzwi na końcu sali otworzyły się. Do środka prowadzona przez ojca wkroczyła Astoria Greengrass ubrana w dość sutą suknie ozdobioną różowymi kryształkami. Od tego momentu Hermiona czuła się jak we śnie. Słuchała słów księdza, ale nie rozumiała ich treści.
- Czy ktoś zna przyczynę, dla której tych dwoje nie może zawrzeć małżeństwa, niech teraz przemówi lub zamilknie na wieki? – chwila ciszy wydawała się nieskończonością.
- Tak, ja – wszyscy patrzyli na nią jak na zjawę. Astoria śmiałą się kpiąco, a Draco patrzy na nią z kpiną i pogardą. 
- W takim razie kontynuujmy – Hermiona ocknęła się z letargu i zorientowała się, że dalej siedzi na stołku i ściska Blaisa za rękę. Okazało się, że jej protest odbył się tylko w jej głowie. 
- Proszę teraz, żeby przyszli małżonkowie powtarzali za mną słowa przysięgi. Ja Astoria biorę sobie ciebie Draconie za męża
- Ja Astoria biorę sobie ciebie Draconie za męża.
- I ślubuje ci miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczę cię, aż do śmierci.
 - I ślubuje ci miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczę cię, aż do śmierci. – po tych słowach ksiądz zwrócił się do mężczyzny
- Ja Draco biorę sobie ciebie Astorio za żonę – po krótkiej chwili Malfoy zaczął powtarzać
- Ja Draco biorę sobie ciebie Hermiono za żonę – po tych słowach zapadła cisza, a obecni na sali ludzie patrzyli z niedowierzeniem na pana młodego. Zresztą on sam był zszokowany
- Ja Draco biorę sobie ciebie Astorio za żonę – ksiądz próbował ratować sytuację
- Ja Draco biorę sobie ciebie Hermiono za żonę – tym razem wymówił te słowa pewnie i zdecydowanie, odwracając się w stronę miejsca, które zajmowała gryfonka. Kobieta ściskała z całej siły dłoń siedzącego obok niej Zabinego. Panna młoda wydała nieokreślony warkot i zrobiła skok z zamiarem rzucenia się na pannę Di Binetti. Zapewne uczyniłaby to, gdyby Denis nie powstrzymał jej w ostatniej chwili. Za to trzeźwo myśląca Ginny rzuciła zaklęcie tworzącą barierę nad stroną sali gdzie siedziała rodzina Astorii. – Ja Draco biorę sobie ciebie Hermiono za żonę i ślubuję ci, że nie okłamię ci i nie skrzywdzę do końca życia, a nawet dłużej. – mówiąc to szedł w jej stronę i razem z końcem tego zdania stanął naprzeciw niej. Z lekkim wstawiennictwem Blaisa, który niespodziewanie popchnął ją stanęła przed nim. Zdziwiona patrzyła mu w oczy. 
- Nie kłam Malfoy, bo wiesz, że ja nie toleruje kłamstwa. 
- Nie kłamie. I mogę to powtarzać w kółko dopóki mi nie uwierzysz.
- Malfoy… - nie zdążyła dokończyć, bo została powstrzymana pocałunkiem

*** rok później
Stali w ogrodzie rezydencji Di Binetti. Dywan rozłożony między stołkami ozdobiony był kwiatami. Praktycznie wszystkie miejsca zostały już zajęte. Kiedy panna młoda wyszła z domu wszyscy zachwyceni jej skromnym wyglądem wpatrywali się w nią. Rude włosy upięte były w luźny kok kontrastujący z białą sukienką. Ten ślub był cichy bez żadnej wielkiej pompy. Hermiona bała się, co będzie, kiedy w jej ogrodzie pojawi się Ronald Weasley, ale na całe szczęście nie doszło do żadnych incydentów. Przyszedł zajął miejsce w ostatnim rzędzie i na wszystkich patrzył spod byka. Zaraz po ceremonii zaślubin opuścił posiadłość. Panna Di Binetti podejrzewała, że spokojne zachowanie rudzielca było zasługą pani Weasley. Ślub i wesele były idealne. Skromne, eleganckie i spokojne. Ciemną noc rozświetlały świece rozlokowane w całym ogrodzie. Na parkiecie rozłożonym przy fontannie tańczyło wiele par. Siedziała na schodkach tarasu i patrzyła na wirujące osoby. Sama była zmęczona zabawą. 
- Trzymaj – podał jej szklankę z piciem
- Dzięki. 
- Zmęczona? – upiła łyk napoju i popatrzyła na siadającego obok niej blondyna. 
- Trochę tak. Od rana w całym domu panowało wielkie zamieszanie. Do tego wszystkiego moje szpilki są strasznie niewygodne – ściągnęła buty ze stóp i położyła obok
- Dla dobrego wyglądu musisz trochę pocierpieć Di Binetti
- Sam sobie cierp Malfoy ja nie zamierzam tego rozbić. 
- Mam to szczęście, że mi wiele do perfekcji nie brakuje
- O jakiś ty skromny, aż mnie tym zaskoczyłeś – kpiąco popatrzyła na mężczyznę. Odpowiedział jej pewnym siebie uśmiechem. Siedzieli chwile w ciszy. Kolejne pytanie Draco spowodowało, że o mało się nie udławiła.
- Di Binetti weźmy ślub. 
- Że co? Malfoy ty się chyba porządnie wstawiłeś. 
- Praktycznie dzisiaj nic nie piłeś. 
- Nieważne czy jesteś wstawiony czy nie zapamiętaj jedno nie ma szans żebym za ciebie wyszła. 
- Zobaczymy. Nie chcę być okropny, ale pamiętaj, że swego czasu nie było najmniejszych szans żebyś z własnej woli wytrzymała ze mną dłużej w jednym pomieszczeniu. A tu proszę jesteś ze mną. Zawsze osiągam swój cel. 
- Wybij sobie to z głowy. Roi ci się coś w tym twoim arystokratycznym móżdżku.
- Wiesz lubię jak od czasu do czasu znowu stajesz się tą starą dobrą Granger. To jest takie zabawne – zastanowił się chwilę – i co dziwne także pociągające. Zaciągnięcie cię przed ołtarz będzie ciekawym wyzwaniem. 
- Ja nie jestem wyzwaniem …- ich rozmowę przerwała elegancko ubrana kobieta, która do nich podeszła. 
- Hermiono powiedz mi, kim jest ta dziewczyna, która tańczy z Blaisem. – pani Zabini z zainteresowaniem nie odrywała wzroku od swojego pierworodnego, który prawie całe wesele spędzał w towarzystwie blondwłosej kobiety. 
- To Lola, przyjaciółka moja i Ginny. Poznałyśmy się na kursie tańca w jednym z klubów. Mogę panią zapewnić, że to bardzo fajna i porządna dziewczyna. 
- Coś mi się wydaje, że za niedługo przyjdzie mi się o tym przekonać osobiście. Nigdy nie widziałam, żeby mój syn patrzył tak na jakąś kobietę. 
- Szczerze ciociu, to ja też jeszcze czegoś takiego nie widziałem – Malfoy wyszczerzył się radośnie. 
- Dobra dzieciaki ja wam nie przeszkadzam idę poszukać Narcyzy. Miłego wieczoru. 
- Wzajemnie – patrzyli jak kobieta odchodzi w stronę namiotu, gdzie ustawiono stoliki i krzesła. 
- My też wracamy – Draco złapał ją za rękę i jednym silnym ruchem podniósł do pionu – Noc jeszcze długa, dlatego trzeba się bawić. 
- Ale ja nie mam butów. 
- To będziesz tańczyć na bosaka – musiała przyznać, że to był jakiś pomysł. Lepiej na bosaka nić w tych cholernie niewygodnych szpilkach. – Z resztą może podczas tańca zaczniesz sobie uświadamiać, jaka ze mnie dobra partia.
- Śnisz Malfoy. Zapamiętaj sobie. Nie mam zamiaru za ciebie wychodzić.
- Zobaczysz Granger jeszcze zmienisz zdanie – objął ją w pasie i pocałował. W tej chwili myślała sobie, że może jednak mogłaby przemyśleć jego propozycję. W końcu jednak stwierdziła, że zabawniej będzie pozwolić mu kombinować, co zrobić, żeby zmieniła zdanie. W końcu pomimo tego, że nazywa się Di Binetti to w środku dalej jest tą starą Granger. A kto widział żeby, Granger i Malfoy dochodzili bez problemów do porozumienia. Przecież wtedy życie byłoby takie nudne, a należy mieć z niego trochę przyjemności i radości. Bo żyć należy pełną piersią, a nie tylko egzystować.  
---
I oto koniec tej historii. Dziękuję, że byliście ze mną przez ten czas i okazaliście mi tyle wyrozumiałości. Mam nadzieję, że jako całość podobała się wam. I od razu podzielę się z wami wiadomością, że mam nową, która już dawno jest napisana w całości. Jej pierwsza część powinna pojawić się pod koniec listopada. No to jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia.