wtorek, 28 sierpnia 2012

who I am - odc. 11


Kiedy o wpół do szóstej nad ranem prawie wszyscy goście wrócili do swoich domów na siłę wyrzuciła brata i jego dwóch przyjaciół. Postanowiła szybko kilkoma zaklęciami sprzątnąć salon i kuchnie, a następnie udać się na górę. Nie zamierzała wracać do rezydencji. Przekroczyła próg swojego starego pokoju i z wielką ulgą zrzuciła szpilki. Jedyne, o czym teraz marzyła to ściągnięcie ubrania i padnięcie na łóżko. 

Nie każdy zamierzał iść za przykładem panny Granger i udać się do łóżka na spoczynek. Zabini chciał właśnie iść pod prysznic, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. 
- Proszę. 
- Stary mogę na chwilę? – brunet popatrzył na stojącego w progu blondyna
- Wchodź. Tylko się streszczaj Smoku, bo zamierzam iść spać. – Draco wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. 
- Powiedź mi, co ty kombinujesz Diable? 
- Ja kombinuję? – zaskoczony mężczyzna usiadł w fotelu i ze zdziwieniem popatrzył na kumpla. 
- Nie Blaise, ja kombinuję – zakpił – Oczywiście, że ty. Przecież nigdy nie startujemy do tej samej laski. Po tym jak Hermiona dała ci kosza mówiłem ci, że spróbuję czy ja mam u niej szansę. 
- Dobrze to pamiętam i nie zamierzam stawać ci na drodze. – Draco dalej nie wyglądał na przekonanego – Smoku znamy się tyle lat i powinieneś dobrze wiedzieć, że nie zrobiłbym ci takiego świństwa. Nie rozumie, dlaczego się czepiasz. Przecież ja nic nie zrobiłem.
- A te wasze dzisiejsze rozmowy na uboczu? 
- To nic takiego. Po prostu postanowiłem się zaprzyjaźnić z panną Di Binetti. Nie martw się nie sprzątnę ci jej sprzed nosa. Na szczęście dobrze cię znam, bo jeszcze trochę, a pomyślałbym, że zakochałeś się w niej i jesteś zazdrosny.
- Stary chyba musiałbym upaść na głowę żeby być zazdrosny o jakąkolwiek laskę. Dobra spadam do siebie. 
- Smoku – chłopak miał już otworzyć drzwi, ale odwrócił się i popatrzył na bruneta. – Uważaj i nie igraj z ogniem. Pamiętaj, że jeżeli ją skrzywdzisz Denis cię zabiję. 
- Pamiętam i uwierz, że nie zamierzam jej skrzywdzić. Panna Di Binetti jest intrygująca i pociągając.
- Stary nie opowiadaj mi bajek, że ty chcesz się z kimś związać.
- Zgłupiałeś Blaise? Pewnie, że nie. Uważam, że zarówno ja mogę dać coś przyjemnego pannie Di Binetti, a ona mi. Ale jak to będzie to jeszcze się okaże – uśmiechnął się w tak typowy dla siebie sposób i wyszedł zamykając za sobą drzwi. 
***
- Hermiona z uśmiechem na ustach weszła do rezydencji. Wstała jakieś dwie godziny temu i po zjedzeniu kanapki wyszła z domu żeby teleportować się do stajni i przejechać się na Rasmusie. Dzień był słoneczny, ale mroźny. Nie przeszkadzało jej to. Otuliła się szczelnie szalikiem i gnała przed siebie. Teraz ściągnęła kurtkę i powiesiła ją w holu.
- Dzień dobry kochanie – Rosa wyszła z jadalni i widząc córkę uśmiechnęła się.
- Cześć mamo – szatynka odwzajemniła uśmiech. 
- Jak wczorajszy wieczór i noc?
- Bardzo dobrze, świetnie się bawiłam.
- Cieszę się. Miałabym do ciebie prośbę. Miałam zlecić to Strzałce lub Kropce, ale są zajęci w kuchni szykując obiad. Czy w takim razie mogłabyś iść obudzić naszych trzech śpiochów? Dochodzi druga, a oni dalej śpią 
- Dobrze mamo – cmoknęła kobietę w policzek i przeskakują po dwa stopnie wybiegła na górę. Nie przejmując się niczym jak burza wpadła do pokoju brata. 
- Cwaniak wstawaj! Pobudka!
- Mała przestań się drzeć ja chcę spać. – chłopak odwrócił się na drugi bok z zamiarem ponownego udania się do krainy snów. Ale na to panna Di Binetti nie miała zamiaru pozwolić. 
- Denisie Di Binetti albo w tej chwili wstaniesz, albo pewna ruda osoba dowie się, że sypiasz z misiem – chłopak odwrócił się i z chęcią mordu malującą się w oczach popatrzył na radośnie uśmiechniętą siostrę. 
- Jak mogłabyś tak bezczelnie kłamać? – wiedział, że siostra nie zrobiłaby mu takiego świństwa opowiadając takie bzdury, ale sama groźba wydawała mu się zniewagą
- Normalnie skarbie. Wstawaj raz dwa, albo naprawdę jutro Gin pozna tą ciekawą historię. 
- Zołza! 
- Też cię kocham braciszku – bezczelnie się uśmiechając wyszła z pokoju. Podeszła do drzwi obok i zapukała w nie. Nie doczekawszy się żadnej reakcji zapukała kilkokrotnie z każdym razem coraz mocniej. Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanął rozespany Blaise ubrany tylko w same bokserki. 
- Czego? – warknął zły.
- Wstałeś, to dobrze. Najwyższy czas byś skończył spać. Swoje zadanie wykonałam i obudziłam cię. – odwróciła się na pięcie i miała odejść, ale zatrzymała się i popatrzyła przez ramie na bruneta – ładne łosie – roześmiała się. Zabini popatrzył na swoje zielone bokserki w zakochane łosie i wzruszył ramionami, po czym zamkną drzwi. Hermiona podeszła pod drzwi pokoju, który zajmował blondyn. Tak samo jak w poprzednim przypadku zapukała raz, potem drugi i kolejny. Za każdym razem pukanie było coraz mocniejsze, ale nie zdawało rezultatów. Dlatego otworzyła drzwi i zaglądnęła do środka.
- Malfoy? – zero odzewu. Weszła do środka i popatrzyła w stronę łóżka. Draco spał w najlepsze niczym się nie przejmując. – Malfoy. – zero odzewu. Podeszła do blondyna i poruszyła go za ramie – Malfoy. – chłopak poruszył się nieznacznie, ale nie miał nawet zamiaru otwierać oczu. Dalej przebywał w krainie snów, dlatego złapała go mocniej za ramię i mocno szarpnęła. Chłopak otworzył oczy i odwracając się popatrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem. 
- Czego ty chcesz? – mruknął niezbyt wyraźnie. 
- Wstawaj 
- Kobieto daj mi spokój. – odwrócił się z powrotem na bok, zamknął oczy i schował głowę pod poduszkę. 
- Malfoy wstawaj – ściągnęła mu poduszkę z głowy.
- Granger ostrzegam cię – przez rozespanie użył jej starego nazwiska, ale nie skomentowała tego. Nie przejmując się warknięciem mężczyzny znowu szarpnęła go za ramię, czego szybko pożałowała. Nie zdążyła nawet zareagować, kiedy Draco złapał ją za rękę i pociągnął w wyniku, czego wylądowała w jego łóżku, a on przytulając się do niej skrępował jej ręce. 
- Malfoy w tej chwili mnie puść! – chciała jak najszybciej uwolnić się od niego. Bardzo niepokoiło ją to, że jest jej tak przyjemnie ciepło, kiedy blondyn tak mocno ją przytula.
- Ani mi się śni. Śpij kobieto i daj spać innym. 
- Tym razem to ja cię ostrzegam. Puść mnie, albo za chwilę cały dom mnie usłyszy – zero odzewu z jego strony – Sam tego chciałeś. Niech ktoś go zabierze!! 
- Chyba nic ci to nie dało słoneczko – zaśmiał się. Rozbudził się i był pewny, że już nie zaśnie, ale przyjemnie mu było tak leżeć w jednym łóżku z panną Di Binetti. Przytulając się do niej czół zapach pomarańczy, co przywodziło mu na myśl słoneczny dzień. Sam nie wiedział, dlaczego.
- Siostra, czemu krzyczysz? – do pokoju wszedł Denis, a za nim Blaise. Obydwoje z ciekawością popatrzyli na Hermionę, która leżała w łóżku Draco, a jego właściciel oplatając ją rękami przytulał się do jej pleców
- Bo ten psychopata nie chce mnie puścić – Draco słysząc obelgę na złość Hermionie przyciągnął ją jeszcze bliżej.
- Nie pozwoliła mi spać, to teraz będzie spać ze mną. – blondyn nic sobie nie robił z zaistniałej sytuacji, która była dość dziwna. On leżał w łóżku z dziewczyną, a nad nimi stał Blaise i Denis. 
- Brat rusz tyłek i mi pomóż. Od czegoś chyba cię mam. 
- Blaise czy ciebie też dzisiaj obudziła pewna mała uparta istota, która siłą wyciągnęła cię z łóżka? – uśmiech Denisa nie spodobał się jej. 
- Coś takiego sobie przypominam – Diabeł szybko podłapał, o co chodzi Cwaniakowi – Widzisz księżniczko my nie lubimy być wyciągani z łóżka, dlatego malutka musisz sobie radzić sama. Chodź Den idziemy coś zjeść. Na razie skarby – wyszli śmiejąc się a kobieta w tym momencie chciała ich zabić.
- Nie jestem ani księżniczką, ani małą! Wracajcie w tej chwili i mi pomóżcie! – nie doczekawszy się powrotu dwóch ślizgonów zrezygnowana jęknęła z rozpaczy. 
- Nie musisz już jęczeć skarbie. Poczekaj, aż zaczniemy zabawę. 
- Malfoy proszę nie dobijaj mnie swoją głupotą – dziewczyna zrezygnowana zamknęła oczy. Mężczyzna uśmiechnął się do siebie i przytulając się do niej leżał spokojnie. 
- Malfoy? – mruknięciem dał jej znać, że słucha. Milczała żeby po chwili zmieszana kontynuować. – Chciałabym ci podziękować… - zaskoczony puścił ją i podpierając głowę na ręce popatrzył na nią.
- Za to, że wciągnąłem cię do swojego łóżka? – słysząc jego słowa roześmiała się
- Zawsze o tym marzyłam odkąd zobaczyłam cię pierwszy raz z tymi ulizanymi blond włoskami - uśmiechnęła się do niego perfidnie. 
- Zołza. 
- Dziękuję za komplement panie Malfoy. 
- Proszę, a teraz mów, za co chcesz mi podziękować? – przymknęła na chwilę oczy i nabrała głęboko powietrza. Nie było jej łatwo to powiedzieć.
- Za to, że byłeś miły. Że nie wyśmiałeś mnie wtedy, kiedy spotkałeś mnie płaczącą na korytarzu w szkole i te kilka dni temu w wigilię. To…to było miłe z twojej strony. – dobrze zdawała sobie sprawę, że to było niespotykane zachowanie jak na Malfoya. On za to nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Zaskoczyła go tymi podziękowaniami. 
- No to, jeżeli jesteś już w moim łóżku i chcesz mi podziękować… - nie zdążył dokończyć, bo dostał poduszką w głowę. 
- Chyba śnisz – zerwała się i wstała z łóżka uciekając na taką odległość by nie mógł jej złapać – Rusz się i wstawaj. – wyszła z pokoju, a on położył się na plecach przymykając oczy, ale nie zamierzał już spać. Leżąc tak pomyślał o dziewczynie, którą jeszcze chwilę temu przytulał. 
***   
Wszystko, co dobre szybko się kończy. Święta minęły tak samo jak sylwester i przyszedł czas powrotu do szkoły. Hermiona siedziała na parapecie w swojej szkolnej sypialni obserwując to, co się dzieje za oknem. Białe różnorodne płatki wirując spadały z nieba na ziemię. Całe błonia pokryte były śniegiem, a drzewa w zakazanym lesie straciły wszystkie liście i teraz były pokryte białą pierzyną. Przyjemnie było tak siedzieć czując ciepło bijące od kominka. Płomienie tańcząc swój żywiołowy taniec powodowały, że po pomieszczeniu rozchodziło się przyjemne ciepło i trzask palącego się drewna. Hermiona myślała nad tym wszystkim, co się wydarzyło przez te wolne dni spędzone w domu. Czuła, że zaczęła traktować Blaisa i Draco inaczej. Czy tego chciała czy nie tak właśnie było. Nie mogła zaprzeczyć, że ta dwójka się zmieniła. Dalej byli zakochanymi w sobie arystokratami z wybujałym ego, ale z drugiej strony zniknęła ta niechęć, jaką żywili do mugoli i mugolaków. Była tego pewna choćby po zachowaniu Malfoya, kiedy powiedziała mu w wigilię o swojej wizycie w Australii. Nie patrzył na nią wtedy z niechęcią, chociaż płakała nad swoim życiem związanym z przeszłością. Płakała, bo rodzice nie ci biologiczni tylko ci, co ją wychowali, których dalej kocha, mugole nie pamiętają jej. Za to Blaise przeprosił ją. Musiała przyznać, że to jak mówił wydawało jej się szczere chyba, że był aż tak dobrym aktorem, w co wątpiła. Jak dało się zauważyć mimo wszystko Malfoy nie pozbył się swojego sarkazmu i ironii. Myśląc o nim przed oczami pojawiła jej się sytuacja z ostatniego dnia pobytu w domu. W ciele znowu poczuła to przyjemne ciepło, jakie pojawiło się, kiedy ją przytulał. Czując irytację zeskoczyła z parapetu i wyszła z pokoju. Zbiegając po schodach przeszła przez pokój wspólny i wyszła na korytarz. Chwilę później znalazła się pod portretem Grubej Damy. Wypowiedziała hasło i weszła do środka. Tak jak się spodziewała Ginny, Harry i Ron siedzieli na fotelach przed kominkiem. Zaśmiała się pod nosem widząc, że Harry trzymając na kolanach książkę skrobie coś na pergaminie. Kiedy Ron zauważył ją na jego twarz pojawiła się pogarda.
- Di Binetti kwatery ślizgonów to nie tutaj. Chyba się pomyliłaś, więc wyjdź stąd. – Hermiona nie wytrzymała. Miała już dość jego zachowania. Przez tyle lat był jej przyjacielem, kochała go jak brata. Tyle razem przeszli, a teraz w jednej chwili odwrócił się od niej. 
- Nie wyjdę stąd Ronadzie. Mało mnie obchodzi twoje zdanie. I wiesz, co ci jeszcze powiem? Mam cię dość. Dość ciągłej próby przepraszania cie i tłumaczenia się przed tobą. – mówiła to pewnym i zimnym głosem. Chciał jej przerwać, ale nie pozwoliła mu na to mówiąc dalej. Chciała to wszystko z siebie wyrzucić - Wybacz, ale nie zamierzam już więcej przepraszać cię za to, że jestem kimś innym niż myślałam. Mam inną rodzinę, której do tej pory nie znałam. Są arystokratami, ale nie różnią się od innych czarodziei czy mugolów. Moich rodziców, którzy mnie wychowali dalej kocham tak mocno jak przez moje całe dotychczasowe życie. Inaczej się nazywam, a mój brat jest ślizgonem i przyjaźni się z Zabinim i Malfoyem, ale za to też nie będę przepraszać. Pomimo tego wszystkiego dalej jestem tą samą Hermioną, którą poznałeś osiem lat temu. Dziewczyną, która była i jest gryfonką niezależnie od wszystkiego. Która kochała cię jak własnego brata, która tyle razem z tobą przeszła i nie odwróciłaby się od ciebie niezależnie od wszystkiego. A ty zrobiłeś to w jeden chwili nawet nie dając mi możliwości wytłumaczenia się, że sama nic nie wiedziałam i sama byłam zszokowana tym, co się stało. Nie powiedziałam wam tego przez wakacje, bo sama musiałam się do tego przyzwyczaić. – rudy mężczyzna wpatrywał się w nią zszokowany. Z jego twarzy zniknęła cała pogarda. Nie zwracała na to uwagi. – odwróciła się w stronę Gin i Harrego – Może macie ochotę na spacer po zamku?
- Przykro mi Hermiono, ale muszę skończyć wypracowanie na transmutacje.
- Pomóc ci? 
- Nie dziękuję już niewiele mi zostało, ale jakbym mógł to wpadnę z tym do ciebie później to może mogłabyś je sprawdzić?
- Pewnie, że tak. Zapraszam. A ty Gin? 
- Oczywiście, że tak. Chodź – ruda zerwała się z fotela i ruszyła z panną Di Binetti do wyjścia
- Do zobaczenia później Harry – wyszła całkowicie olewając Rona. W końcu poczuła całkowitą ulgę wygarniając mu wszystko, co leżało jej na sercu.


40. Prorok codzienny


Starszy człowiek siedział u siebie w gabinecie przeglądając papiery, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Panie dyrektorze przyprowadziłem Dracona
- Dziękuje ci Severusie możesz teraz odejść, a ty Draco wejdź i usiądź musimy porozmawiać. – gdy chłopak usiadł, drzwi zamknęły się i w dziwnym, jak na gust Malfoya juniora gabinecie, zostali sami.
- Poprosiłem cię żebyś tu przyszedł, gdyż sądzę, że lepiej będzie jak dowiesz się tego w taki sposób niż jutro z gazet.
- Ale, o co chodzi?
- Już Ci wszystko tłumacze…

***WS (jakieś 2 godziny później)

Siedzieli na kolacji, każdy z nich zajadał się tym, na co miał ochotę. Jedynie panna Granger nie miała apetytu.
- Hermiona, czemu nic nie jesz?
- Jem, tylko się zamyśliła.
- A na cym yesli mozna wiediec?
- Ron, ile razy można ci powtarzać żebyś nie mówił z pełna buzią? – dziewczyna patrzyła na przyjaciela z rezygnacją. – Zastanawiałam się nad tym, z jakiego powodu dyrektor wezwał do siebie Malfoya.
- Nie mam pojęcia, ale nie zawracaj sobie tym głowy. Nie ma sensu Hermiono. Lepiej bierz się do jedzenia, zanim Ron nam wszystko zje – Harry uśmiechnął się do niej. Hermiona rozglądnęła się jeszcze po sali, zatrzymując wzrok na pustym miejscu przy stoliku Ślizgonów, które powinien zajmować blond włosy chłopak, po czym wróciła do jedzenia kolacji.

***

W tym samym czasie, gdy grupka przyjaciół jadła kolację. na dole w jednej z ślizgońskich komnat pewien chłopak siedział zamknięty w swoim pokoju. Miał wszystkiego dość. Kolejny raz w jego życiu los odwrócił się od niego. Jedyne ukojenie, jakie mógł sobie zafundować to alkohol, który odbierze mu na jakiś czas zdolność myślenia, dzięki czemu nie będzie zwracał uwagi na kłębiące się w jego głowie myśli i przynosi nadzieję na to, że może dzięki temu uda się zasnąć. Dobrze wiedział, że sam pomimo zmęczenia nie ma, co liczyć na sen tej nocy, a nawet kilku najbliższych.

*** Rano. Jeden z korytarzy zamku.

- Panno Granger! Proszę się zatrzymać.
- Słucham pani profesor.
- Chodź na chwile ze mną.
- Dobrze. Harry, Ron idźcie sami, ja do was dołączę później.

15. minut później.

Hermiona weszła do wielkiej sali, rzuciła torbą z książkami na ziemie i usiadła na krześle. Ze złością nalała sobie soku dyniowego do pucharu nie zwracając uwagi na to, że rozlewa go dookoła.
- Miona wszystko w porządku?
- Jak najlepszym Ronaldzie tylko, że muszę robić dokładne notatki przez dzisiejszy dzień żeby potem zanieść je szanownemu panu Malfoyowi, bo on dzisiaj nie jest w stanie pokazać się na lekcjach oraz muszę robi to samo w kolejnych dniach. Jeszcze ile to nie wiem, zostanę o tym poinformowana!. – ze złością trzasnęła pucharem o stół wylewając z niego prawie całą zawartość.
- Spokojnie Hermiono, uspokój się i opowiedz nam, o co chodzi.
- Spokojna być nie mogę, ale opowiem wam. Kiedy poszliście do wielkiej sali ja ruszyłam za McGonagall. Weszłyśmy do małej sali gdzie za biurkiem siedział Snape. MacGonagall usiadła obok niego i wskazała mi krzesło.

- Usiądź Hermiono. Poprosiliśmy cię tutaj, bo mamy do ciebie ważna sprawę. Zaistniały pewne nietypowe okoliczności i dlatego razem z profesorem Snapem doszliśmy do wniosku, że sporządzasz bardzo rzetelne notatki. Dlatego też przez najbliższy czas będziesz wieczorami zanosiła je panu Malfoyowi…
- Co!
- Granger, nie krzycz tylko słuchaj, bo profesor McGonagall nie skończyła mówić. – głos Snapa był jak zawsze spokojny i zimny.
- Jak mówiłam będziesz wieczorami zanosiła je panu Malfoyowi. Nie wiem ile to dokładnie będzie trwało, ale można założyć, że jakiś tydzień, ale dokładnie poinformujemy cię o tym z czasem. Pan Malfoy nie może aktualnie uczestniczyć w zajęciach, a dzięki twoim notatką nie będzie miał zaległości. To by było wszystko. Jakieś pytania?
- Tak. Dlaczego ja?
- Bo jesteś pilna i robisz dobre notatki.
- Ale Clar by…
- Panno Granger ta sytuacja jest bardzo specyficzna, dlatego panna Greek też musi mieć trochę spokoju. Wiesz, że jeżeli nie miałabym dobrych powodów to nie wyznaczyłabym ciebie. Jeżeli nie masz więcej pytań to możesz iść na śniadanie.

I wtedy odesłała mnie do wielkiej sali – Hermiona z rezygnacją położyła głowę na stole.
- To jest bardzo dziwne. Szczególnie zwracając uwagę na to, że nie ma dzisiaj na śniadaniu ani Clar ani Malfoya. – Harry zaczął się zastanawiać – Gdyby Malfoy był chory to kazaliby ci zanieść notatki do skrzydła szpitalnego, a nie do jego po… - reszty Hermiona nie usłyszała, bo do sali wleciały sowy. Koło dziewczyny wylądowała szara sówka z Prorokiem Codziennym. Gdy Hermiona zapłaciła i sówka odleciała ona zabrała się do rozkładania gazety.
- Już wszystko rozumiem!  - jej oczy przybrały rozmiar talerzyków.
- Co rozumiesz?
- O co chodziło McGonagall z ta szczególna sytuacją.
- Wyczytałaś to w Proroku?
- Tak. Patrzcie. – położyła gazetę na stół tak żeby mogli zobaczyć. Wskazała palcem na tytuł pierwszej strony, który mienił się krwistą czerwienia.

KOLEJNA TRAGEDIA RODU MALFOYÓW

          Niedawno minął rok odkąd na rodzinę Malfoyów spadła pierwsza tragedia, a juz dotknęła ich kolejna. Wczoraj w godzinach popołudniowych zmarła Narcyza Konstancja Malfoy z domu Black. Żona Lucjusza Thomasa Malfoya. Ciało znaleziono w pobliżu jednej z rezydencji państwa Malfoy. Ministerstwo nie chce wypowiadać się na ten temat. Naszemu informatorowi udało tylko dowiedzieć się, że Pani Malfoy padła ofiarą morderstwa, najprawdopodobniej na zlecenie Sami – Wiecie – Kogo.

Przypomnijmy, że mąż zmarłej, rok temu został zamknięty w Azkabanie za przynależenie do ludzi Czarnego pana. Więc co się stało, że ją zabito? Czym zawiniła Samemu – Wiecie – Komu Narcyza Malfoy? Czy to samo niebezpieczeństwo grozi jedynemu synowi Narcyzy i Lucjusza Malfoya -  Draconowi? Nasi reporterzy będą próbowali znaleźć odpowiedź na to i wiele innych pytań tej zagadkowej śmierci.

Co do Dracona Malfoya, który aktualnie przebywa w Szkole Czarodziejstwa i Magii Hogwart to próbowaliśmy się z nimi skontaktować. Ale niestety nie odpowiedział jeszcze na nasz list. Dyrektor szkoły nie pozwolił nam spotkać się z nim w szkole. Kategorycznie zabraniając naszej ekipie wstępu na teren zamku.

Życiorys Narcyzy Konstancji Malfoy i informacje o jej rodzinie na str. 17

A.Nelly


Hermiona odłożyła gazetę i popatrzyła na chłopaków. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć.  

39. Tłumaczenie i rozmowy


- W takim razie słuchamy.
- Bo to wszystko przez tego głąba – wskazała palcem siedzącego obok niej Malfoya.
- Granger licz się ze słowami – w głosie blondyna nie było słychać przyjaznych nutek.
- Ty mi Malfoy nie rozkazuj.
- Cisza! Bez kłótni mi tu! Zachowujecie się gorzej niż dzieci. Mów Hermiono, ale bez zbędnego obrażania mojego kuzyna.
- Ech, niech ci będzie Clar, ale to będzie bardzo trudne, zwracając uwagę na to, jaki ten patał…
- Miona!
- No dobra, zwracając uwagę na to, jaki on jest. Ale nie o tym miałam mówić. Chodzi po prostu o to, żeby on dał mi spokój i wtedy wszystko będzie dobrze. Bo ja już nie mam sił użerać się z nim i zaprzątać sobie głowy jego gierkami. To tyle. Czy teraz mogę iść?
- Oczywiście, że nie. Siądziesz sobie teraz z nami i spokojnie pogadamy.
- Ale…
- Hermiono nie powtarzaj się znowu z tym, „ale". Clar ma racje, może nie jest to stuprocentowo super towarzystwo, w jakim chciałabyś spędzać czas, ale siadaj i jedź swoje lody, bo ci się roztapiają.
- Ok, ale tylko, dlatego, że ty i Clar tego chcecie. – słysząc to chłopiec, który przeżył uśmiechnął się do niej.
- Nalejcie mi. – Hermiona z miną męczennicy podłożyła szklankę pod butelkę z trunkiem, która stała na środku stolika.
- Granger, ty uważaj na alkohol, bo znowu przeholujesz, a potem nic nie będziesz pamiętać.
- Ty się o mnie tak nie martw, dam sobie jakoś radę.
- Hermiona Malfoy ma racje uważaj z tym alkoholem. Chyba nie chcesz powtórki z wakacji. – Ginny i Harry zaczęli się śmiać. A ich brązowooka koleżanka spiorunowała ich wzrokiem. Jakby wzrok mógł zabijać, to już by nie żyli.
- A co takiego „panna ja wiem wszystko” zrobiła?
- Nic takiego, po prostu… Ała Hermiono to bolało.
- Granger wiedziałam, że jesteś nieokiełznana, ale nie kop koleżanki i tak mi to opowie. Jak chcesz pozbyć się nadmiaru energii to zapraszam do mojej sypialni. Łóżko czeka i ja też.
- Ja rozumiem Malfoy, że marzyć dobra rzecz, ale w tym życiu zostaną ci tylko marzenia i nic więcej. – Hermiona nie rozumiała, dlaczego reszta osób przy stoliku skręca się ze śmiechu słuchając tej wymiany zdań zamiast stanąć za nią murem. – Dzięki bardzo fajni z was przyjaciele.
- Oj Hermiona nie denerwuj się. Przecież to nic takiego. – Gin bawiła się w najlepsze
- No właśnie. Widzisz, to nic takiego – Draco wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu. Na co ona tylko popatrzyła na niego z kpiną. Czas leciał, a z czasem butelka zostawała opróżniana, a potem zamawiali kolejne. Dla ludzi, którzy wchodzili do kawiarenki, dziwnym zjawiskiem było to, że przy jednym stoliku siedzi trzech ślizgonów i z trojgiem gryfonów piją ognistą whisky. Ale jeszcze dziwniejsze było to, że ze sobą rozmawiają. Powszechnie wiadomo było, że panna Greek przyjaźni się z gryfonami, ale nikt nie przypuszczał, że Draco Malfoy, Harry Potter i Blaise Zabini będą razem pić i rozmawiać. Ale nie zwracając na to uwagi wróćmy do tego, co się dzieje przy stoliku.
- Ty „mała” miałaś nam opowiedzieć coś o jakimś wydarzeniu z wakacji.
- Zabini ty wyrośnięta małpo, nie mów do mnie mała – u Ginny odezwały się jej kompleksy dotyczące wzrostu. Zabini zmierzył ją wściekłym wzrokiem, ale oczywiście w odpowiednim momencie Clar wkroczyła do akcji żeby zażegnać konflikt.
- No Ginny opowiadaj.
- Nie, ja się nie zgadzam!
- Ty Granger masz mało w tej sprawie do powiedzenia mów Weasley. – Malfoy upił łyk trunku.
- Ja… - tym razem Hermiona nie zdążyła zaprotestować, gdyż blondwłosy ślizgon zatkał jej usta ręka.
- Siedź spokojnie to zaraz cię puszczę. A ty Weasley mów. Czym prędzej powiesz, tym prędzej ją puszczę. Panno wszechwiedząca przestań się rzucać, bo sobie zrobisz krzywdę. – Ginny nie wiedziała, co ma dokładnie robić, a Harry, Clar i Blaise krztusili się ze śmiechu. Dla nich komiczny był widok tego, jak Hermina próbuje wyswobodzić się z rąk Malfoya. – No Weaslay opowiadaj.
- No, bo to było tak, że w czasie wakacji urządzaliśmy imprezę… i wtedy Harry i Ron odtransportowali ją do pokoju. – Ginny zakończyła swoja opowieść. Wszyscy krztusili się ze śmiechu. Jedynie Hermiona, którą Draco w końcu puścił wyglądała jakby miała rzucać w nich piorunami.
- Bardzo zabawne, ha ha ha. Malfoy, suń ten swój arystokratyczny tyłek i mnie przepuść.
- A gdzie się wybierasz?
- Wracam do zamku.
- No nie wiem, czy w takim razie cię puszczę.
- Hermiona ma racje zbierajmy się. Jak dojdziemy do zamku to prawie będziemy mieli jakieś dwie godziny do kolacji.
- Masz racje Clar idziemy. – wyszli z restauracji i ruszyli w stronę zamku. Szli rozmawiając. Jedynie Draco szedł o krok z tyłu i podziwiał sylwetkę Hermiony. Ginny właśnie słuchała wypowiedzi Clar, gdy Zabini podszedł do niej i szepnął jej do ucha.
- Ja pamiętam to, że nazwałaś mnie wyrośniętą małpą i obiecuje ci, że jak tylko nadarzy się okazja słono za to zapłacisz ruda wiewiórko. – dziewczyna obrzuciła go kpiącym spojrzeniem. Już miała mu odpowiedzieć, gdy przed zamek wyszedł Snape i ruszył w ich stronę. Gdy zatrzymał się przed nimi zwrócił się do Malfoya.
- Wszędzie cię szukałem. Dyrektor wzywa cię do siebie najszybciej jak się da, zrozumiałeś?
- Tak
- No to chodźmy.

38. Spotkanie w kawiarni


Delikatne promienie słońca przebijały się przez szyby do wnętrza małej przytulnej restauracji podkreślając swoimi promieniami pomarańczowo czarne ściany. Po jednej stronie pod ścianą znajdował się szklany bar, za którym stał młody barman. Na ścianach wisiały obrazy i lustra, a całą resztę restauracji zajmowały małe szklane stoliki, przy których znajdowały się czarne sofy. W środku siedziało kilkoro ludzi. Stoliku w samym rogu sali zajmowały dwie postacie. Była sobota, dlatego wyrwali się z ciasnych murów Hogwartu. Nie chcieli siedzieć w zatłoczonym miejscu, dlatego weszli do jednej z mniejszych kawiarenek. Dziewczyna zajadała się lodami, a chłopak przyglądał się jej.
- Powiesz mi, co ci się ostatnio stało, że jesteś taka cicha?
- Nic, po prostu miałam gorsze dni, ale już jest wszystko lepiej. Dlaczego Ron został w Hogwartcie?
- Mówił, że ma coś do załatwienia. Ale ja stawiam, że to ma coś wspólnego z Lav.
- Z Lav? Przecież oni się rozstali.
- Tak, ale ostatnio znowu zaczęli spędzać ze sobą wolny czas.
- To dobrze. A u Ciebie jak tam po rozstaniu z Ginny?
- Dobrze… - pogrążyli się w rozmowie. Do kawiarenki weszła mała ruda istotka. Gdy Hermiona ją zauważyła pomachała ręką.
- Cześć Ginny!
- Mogę się dosiąść, czy będziecie mieli cos przeciwko temu? – mówiąc to niepewnie popatrzyła na Harrego. Ten widząc to uśmiechnął się.
- Oczywiście, że możesz.
- Dzięki. Wyszłam z zamku, bo już miałam dość siedzenia w budynku, ale po prostu głupio się chodzi tak samemu. A widzieliście dzisiaj Rona?
- Tak, został w zamku.
- Wiem, o tym, ale czy widzieliście go potem po śniadaniu, przed wyjściem z zamku?
- Nie, a co?
- Wyglądał, jakby mu woda sodowa uderzyła do głowy. Uśmiechał się jak… nie umiem tego określić – gdy to powiedziała cała trójka wybuchła śmiechem. Dlatego nie słyszeli jak drzwi otworzyły się kolejny raz a do środka weszły kolejne osoby. Dziewczyna i dwoje chłopaków. Jeden z nich skierował się w stronę najbliższego wolnego stolika. Ale dziewczyna złapała go za rękę żeby go zatrzymać. Jej uwagę zwróciły śmiechy trójki przyjaciół. Dlatego pociągnęła go w tamtą stronę. Gdy podeszli usiadła na czarnej sofie obok Ginny.
- Cześć, przeszkadzamy?
- Ty nie, ale oni tak. – mówiąc to Harry wskazał głowa na chłopaków, którzy stali obok ich stolika.
- Oj Potter nie narzekaj, oni nie są tacy źli. – uśmiechnęła się do niego, przez co on przestał od razu protestować
- My nie jesteśmy źli Ami, ale on tak. Dlatego ja i Blaise idziemy do innego stolika. Jak znudzi ci się ich towarzystwo to do nas przyjdź. – blondyn odwrócił się chcąc odejść na drugi koniec sali.
- Draco! Daj spokój nie zachowuj się jak dziecko. Ty Blaise siadaj obok mnie – pociągnęła chłopaka z całej siły, przez co stracił równowagę i usiadł koło niej – A ty Draco idź do baru i zamów coś dla was a dla mnie lody czekoladowe.
- Nie będziesz mną rządzić Ami.
- Ja nie rządzę, ja proszę.
- Nie patrz na mnie jakbyś była zmokłym psem. Zaraz ci przyniosę te twoje lody. – oddalił się w stronę baru.
- Ej Hermiono a ty, dlaczego jesteś taka markotna? – blondynka zwróciła się do gryfonki, która ze zrezygnowaniem położyła głowę na stole. W tym momencie do stolika wrócił Malfoy, który usadowił się koło niej. Zaraz za nim do stolika podszedł barman z tacą, na której przyniósł puchar lodów dla Clar i whisky oraz dwie szklanki, na co Clar od razu zareagowała.
- Draco ty jesteś okropny!
- No, co? Mam ochotę się napić i Zabini zapewne napije się ze mną.
- Mi nie o to chodzi, że chcesz pić, ale o to, że wziąłeś tylko dwie szklanki. – odwracając głowę zwróciła się do barmana. – Czy mógłby pan przynieść jeszcze cztery szklanki?
- Ależ oczywiście, zaraz przyniosę. – barman odszedł od ich stolika, by po chwili wrócić z szklankami.
- Czy podać coś jeszcze?
- Na razie dziękujemy – słysząc to odszedł.
- Clar chyba sobie ze mnie żartujesz myśląc, że ja będę pić z gryfonami.
- Nikt ci nie każe, ja będę z nimi pić.
- Ale to ja zapłaciłem za tą butelkę.
- No i co z tego. Niby, kto inny miał za nią zapłacić? Ja? Nie zrzędź tylko nalej. – blondyn wziął butelkę do ręki ze zrezygnowaniem. W tym samym momencie gryfonka nie wytrzymała i wstała.
- Hermiono, co ci jest? – Clar dziwnie patrzyła na przyjaciółkę
- Nic po prostu nie będę siedzieć z tym pajacem przy jednym stoliku i do tego z nim pić. Harry, Ginny idziecie ze mną?
- Szkoda darmowego alkoholu nawet jakbym miał pić ze ślizgonami, ale idziemy z tobą. – Harry wstał zbierając się do wyjścia.
- Siadać! Nigdzie nie pójdziecie! – ton głosu panny Greek spowodował, że natychmiast usiedli. Jedynie panna Granger dalej stała.
- Hermiono siadaj.
- Nie.
- W tej chwili usiądź, bo nie ręczę za siebie. – zrezygnowana gryfonka usiadła.
- Nigdzie nie idziecie. Po pierwsze chcę się z wami napić, a po drugie zaraz mi tu wytłumaczycie, o co chodzi. Wiem, że nigdy nie lubiłaś Draco, ale ostatnio chodzisz zamyślona i do tego jakbyś mogła to omijałabyś go jak najdalej się da. Nie otwieraj ust jak ryba tylko wytłumacz nam to. Jeżeli nie to na to pytanie może odpowie nam Draco.
- Nie ma sprawy mogę wam opowiedzieć, co się dzieje z waszą Hermionką.
- Nie! To ja już wytłumaczę. – ze smutkiem popatrzyła na drzwi wyjściowe.

37. Dlaczego mi to robisz?


Mijał czas, dni leciały. Panna Granger odrobiła swój szlaban, ale od ostatniej rozmowy z Draconem chodziła jak struta. Praktycznie nie wychodziła z pokoju wspólnego gryfonów, jedynie na lekcje i do biblioteki. Chłopakom trudno było ją wyciągnąć nawet na posiłki. Próbowali dowiedzieć się, co się stało, ale dobrze wiedzieli, że to nic nie da. Jeżeli ona uparła się, że nic im nie powie to nic tego nie zmieniło. Dlatego postanowili czekać, aż to minie. Była sobota rano właśnie większość osób zbierała się do odwiedzenia miasteczka. Hermiona wstała i podeszła do okna. Za szybą świeciło słońce, jego promienie przyjemnie ogrzewały twarz. Zamknęła oczy i marzyła o wiośnie, która miała za niedługo nadejść. Gdy otworzyła je, za oknem zauważyła grupę slizgonów, a wśród nich tego znienawidzonego blondyna. Szybko odeszła od szyby. Nie zamierzała na niego patrzyć. Postanowiła dzisiaj zostać w zamku, wreszcie będzie mogła spokojnie sobie pospacerował i odpocząć bez strachu, że spotka tego ohydnego czystokrwistego dupka. Weszła do małej przytulnej łazienki, wzięła szybki prysznic i przebrała się w wytarte już trochę jeansy i czarny gruby golf. Wychodziła właśnie z dormitorium, gdy w drzwiach wpadła na Ginny.
- Dobrze cię widzieć, właśnie po ciebie biegłam. Chodź, bo chłopaki już czekają.
- Ale Gin ja nie idę.
- Jak to? Przecież wszyscy idziemy. Ja, Clar, ty, Ron i Harry.
- Wolałabym zostać dzisiaj w zamku. – prowadząc ten dialog schodziły po schodach, do pokoju wspólnego gdzie już czekali Harry i Ron, którzy słyszeli rozmowę dziewczyn
- Hermiono wiem, że coś ostatnio jest nie tak. Ale ty nie chcesz nam powiedzieć, co się dzieje. Jeżeli powiedziałabyś nam może moglibyśmy ci jakoś pomóc? – mówiąc to Harry utkwił oczy w czekoladowych tęczówkach przyjaciółki.
- Harry wiesz, że traktuję was jak rodzeństwo i jeżeli działoby się naprawdę coś złego to powiedziałabym wam o tym. Dziękuję wam bardzo za troskę, ale się mną nie przejmujcie, wszystko będzie ok. A teraz zmykajcie, bo na pewno przy głównym wejściu czeka na was już Clar. Ja będę czekać na was w zamku. Teraz chodźcie, bo musze iść na śniadanie. Umieram z głodu, więc od razu was odprowadzę na dół.
- Przynajmniej jeden dobry objaw, wrócił ci apetyt – Ron wyszczerzył zęby w uśmiechu.

***

Szedł główna ulicą Hogsmeade, obok niego kroczył Zabini. Udało im się jakoś odczepić od grupy ślizgonów, z którą wyszli z zamku. Tamci poszli jak zawsze gdzieś imprezować. Oni nie mieli jakoś do tego głowy. Szli tak rozmawiając, gdy z nad przeciwka zauważyli kroczącą grupkę. Gdy podeszli bliżej już na takiej odległość by mogli rozpoznać twarze zauważyli, że to Potter z Weasleyami i Clar. Draco zaczął zastanawiać się, gdzie jest ta mała wstrętna Granger. Gdy ich mijali Clar się do nich uśmiechnęła, a Draco zatrzymał się.
-Amii
- Cześć chłopaki – Clar przystanęła
- Cześć
- Czegoś chcieliście?
- Tak dowiedzieć się gdzie zgubiliście Granger.
- A co cię to obchodzi Malfoy. – Rudzielec od razu poczerwieniał
- Ron uspokój się – Clar zwróciła się do stojącego obok chłopaka.
-Oj Weaslay ale tyś nerwowy. Ja się tylko pytam, z troski o wasza przyjaciółkę.
- Draco daj spokój. A ty Ron też się opanuj i nie denerwuj się.
- Widzisz ona ma rację. Dostaniesz jeszcze wrzodów żołądka.
- Ty się nie przejmuj moim żołądkiem. A ty Zabini przestań się tak gapić na moja siostrę.
- Weaslay opanuj się człowieku, już się nie wolno popatrzyć na nikogo?
- Ron, braciszku nie zajmuj się tymi imbecylami. Ty Zabini nie gap się na mnie.
- Ty ryża wiewióro, kogo nazywasz imbecylem? Jak będę chciał się na kogoś gapić to będę się gapił, bo ty mi nic nie zrobisz.
- Ona może nie, ale ja tak. – Ron zrobił dwa kroki na przód
- Ron nie musisz mnie bronić sama sobie poradzę.
- Cisza!!! Uspokójcie się. Czy to aż tak źle, że Draco zapytał się gdzie jest Hermiona? – Clar wyglądała jakby coś ją opętało. Ciskała z oczu piorunami w każdego, kto chociaż mruknął. – Czy to, aż tak trudno powiedzieć, że została w zamku? A jeżeli Ty Blaise chcesz umówić się z Ginny to ją o to poproś, a nie zachowuj się jak kretyn.
- Ja się z nią nie chce umówić – brunet oburzył się
- A ja się nigdy z tobą zacofany orangutanie nie umówię!
- Cisza! Harry, Ron, Ginny idziemy! Na razie chłopki

***

Wracała właśnie z błoni. Pierwszy raz od nocnego spotkania z Malfoyem miała dobry humor. Zjadła śniadanie i przeszła się po zamku. Chciała odwiedzić Hagrida, ale on też wybrał się na zakupy, więc przeszła się po błoniach i właśnie wracała z zamiarem udania się do biblioteki. Pchnęła wielkie drewniane drzwi i weszła na pusty korytarz. Wydawało jej się jakby była w zamku sama. Uczniowie, którzy zostali w zamku tak jak ona albo siedzieli w pokoju wspólnym albo gdzieś indziej. Szła właśnie jednym z korytarzy, gdy drzwi otworzyły się.
- Witaj Hermiono. Co tu robisz? Dlaczego nie jest z wszystkimi?
- Dzień dobry panie dyrektorze. Wolałam zostać w zamku. Miałam dość hałasu i gwaru. – Albus przyglądną się jej uważnie.
- Rozumie. Też nie raz lubię samotność. Dlatego nie przeszkadzam ci w twoich rozmyślaniach. Do widzenia Hermiono
- Do widzenia
- Hermiono.
- Tak panie dyrektorze?
- Pamiętaj, że jakby, co to zawsze możesz ze mną porozmawiać niezależnie od sytuacji.
- Tak wiem o tym. – gdy go o tym zapewniła odszedł znikając za zakrętem.

Udała się w swoją stronę. Weszła na schody prowadzące na piętro gdzie znajduje się biblioteka. Niestety one musiały akurat mieć kaprys i zmienić swoje położenie. Gdy zatrzymały się wyszła na jeden z najwyższych korytarzy w zachodnim skrzydle. Podeszła do okna i zapatrzyła się na drzewa w zakazanym lesie. Ich korony pokryte były śniegiem, w którym migotały promienie słońca. Zobaczenie czegoś na dole było bardzo utrudnione przez wysokość, na jakiej się znajdowała. Nagle poczuła się jakby ktoś ją obserwował, obróciła się, ale nikogo nie było. Nie przejmując się tym ruszyła korytarzem. Po przejściu pięćdziesięciu metrów zatrzymała się. Była pewna, że ktoś za nią stoi. Powoli obróciła się na pięcie. Naprzeciw niej stał wysoki przystojny chłopak.
- Dlaczego mnie śledzisz – jej głos był bardzo cichy, ale spokojny.
- Bo z tego, co wiem to mamy pewną wspólną sprawę.
- Nie sądzę.
- Ech. Granger nie zachowuj się jak dziecko – chłopak przybliżył się do niej tak, że teraz od siebie dzieliły ich tylko milimetry. Musiał pochylić głowę żeby patrzeć jej w oczy gdyż był niższa od niego o jakieś dwadzieścia centymetrów.
- Malfoy my nie mamy żadnych wspólnych spraw.
- Mam na ten temat inne zdanie. – złapał ją za rękę i pociągnął do szerokiego parapetu, na którym ją posadził. Próbowała stawiać opór, ale nie dała rady. Chłopak był od niej o wiele silniejszy, a do tego wyciągnął różyczkę. Machnął nią i dziewczyna poczuła się tak jak by ktoś trzymał ją za nadgarstki chociaż Malfoy już ją puścił.
- Puść mnie. A po drugie, co ty tu robisz przecież poszedłeś z innymi
- Nie mam zamiaru cię puścić. A pójść poszedłem, ale kiedy Clar powiedziała mi, że zostałaś w zamku to wróciłem żeby dotrzymać ci towarzystwa.
- Dziękuję obejdzie się.
- Nie masz, za co dziękować. Teraz powiedz mi czy decydujesz się na moją propozycję?
- Chyba śnisz, że miałabym się na nią zgodzić. – na te słowa chłopak się uśmiechnął, co bardzo jej się nie spodobało.
- Błędna odpowiedz, a teraz udowodnię ci i przekonam do odpowiedniej.- po tych słowach zaczął ją całować. Dziewczyna poddała się jego pieszczotą. Gdy całował jej szyję przymknęła oczy. Włożył ręce pod jej czarny golf dotykając płaskiego brzucha. Rozkoszował się dotykiem jej aksamitnej skóry. Gdy przesunął ręce na plecy i skierował je do zapięcia stanika nadeszło opamiętanie. Poruszyła się niecierpliwie, ale nic to nie dało.
- Malfoy, proszę cię puść mnie. – w jej głosie można było dosłyszeć strach.
- Kotek cicho, nie bój się, nic złego ci nie zrobię – poczuła, że rozpiął zapięcie. A jego ręce powoluteńku zaczęły przesuwać się do przodu.
- Nie rób tego, proszę.  – odsunął się trochę od niej, ale ręce dalej trzymał na bokach żeber.
- Chcę ci dać trochę przyjemności, zobaczysz spodoba ci się. – zaczął całować jej szyję, a ręce przesunął na jej jędrne piersi. Westchnęła, ale po chwili usłyszał w uchu cichy szloch. Podniósł głowę i popatrzył na nią.  Z jej oczu płynęły łzy.
- Spokojnie przecież nic złego ci nie robię. – popatrzyła mu w oczy.
- Dlaczego taki jesteś?
- Taki, czyli jaki?
- Raz jesteś wredny, raz taki jak teraz, a innym razem zachowujesz się jak w sowiarnii po balu – popatrzył na nią. Zabrał ręce spod jej golfu. Wyciągnął różyczkę za paska spodni i machnął nią. Dziewczyna poczuła, że jej ręce są uwolnione. Malfoy odwrócił się i odszedł zostawiając ją samą. Hermiona podkurczyła nogi i usiadła oplatając kolana rękami. Miała za duży mętlik w głowie.

36. Niemowa


Stali przez chwilę w ciszy czekając, aż kroki na korytarzu ucichły, po czym Malfoy zapalił pochodnie na ścianie. Wtedy rozpętało się piekło
- Malfoy ty pacanie jeden powiesz mi do jasnej ciasnej coś ty znowu wymyślił? Wkurzasz mnie tym swoim zachowaniem.
- Granger! Jeżeli mam ci cokolwiek powiedzieć to zamknij tą swoja ładną jadaczkę i posłuchaj.
- Nie rozkazuj mi, bo nie jesteś panem wszechświata. – w tej samej chwili panna Granger ucichła gdyż blondyn ją pocałował. Następnie mrok rozjaśnił snop iskier wydobywających się z różdżki Dracona. Po tym jak w myślach wypowiedział zaklęcie, iskry uderzyły w dziewczynę. Poczuła, że nie może nic mówić. Usta miała jak zszyte.
- Nie martw się złotko, to tylko moje zabezpieczenie przeciwko temu jakbyś chciała za dużo gadać. Jak ci wszystko wytłumaczę to wtedy zdejmę to zaklęcie, więc się nie miotaj tak po pokoju i tak nic ci to nie da. – pannę Granger od środka roznosiła złość /Ty tleniony padalcu, patafianie jeden, ja ci tą rozjaśnioną czuprynę powyrywam, wykastruję cię a potem obedrę całego ze skóry, będziesz wrzeszczał z bólu, ale śmierć będzie powolna i sadystyczna…/
- Siadaj. Tu masz krzesło i słuchaj. – o dziwo po mimo tego, że piorunowała go wzrokiem spokojnie usiadła.
- Nie jest tajemnica to, że prawie wszystkie dziewczyny z Hogwartu na mnie lecą, poprawka aktualnie wszystkie oprócz jednej, która jest moją kuzynką. Do niedawna jeszcze do grona żeńskiej części Hogwartu, która na mnie nie leciała zaliczałaś się ty i ryża siostra wiewióra. Ruda jakiś miesiąc temu udowodniła to, że na mnie leci podczas imprezy, kiedy się ze mną całowała i z największą ochota weszłaby mi do łóżka, ale nie mogłem na to pozwolić, bo Zabini by mnie zabił. Nie wybałuszaj oczu tak było, a co do Zabiniego to nie twoja sprawa i nie temat naszej rozmowy. Ty od tego roku dałaś mi tak dobitnie do zrozumienia, że ci się podobam złotko, że nawet gdybyś mogła mówić to byś się tego nie wyparła.- Hermiona rzuciła się na Malfoya z zamiarem uduszenia go, ale po trzech sekundach siedziała znowu na stołku związana zaklęciem rzuconym przez chłopaka.
- Niestety zmusiłaś mnie sama do tego bym to zrobił, wiec nie patrz na mnie oskarżycielskim wzrokiem. Wracając do tego, co mówiłem. Muszę też przyznać, że już w pociągu zauważyłem fakt, że przez te wakacje zmieniłaś się na plus. Chociaż nie zmienia to faktu, że nadal jesteś szlamą. Amii właśnie by się oburzyła, ale ja nie chcę przedłużać, dlatego nie obrażaj się teraz za ten wyraz. Pomyślałem sobie moje malutkie szlamiątko, że pomimo dzielących nas różnic moglibyśmy się od czasu do czasu zabawić, bo jak też mi udowodniłaś nawet nieźle całujesz. Oczywiście nikt nie mógłby się o tym dowiedzieć, wszystko byłoby utrzymywane w tajemnicy. Po prostu kilka spotkań, takich żeby było nam dobrze. No nie patrz na mnie wzrokiem seryjnego mordercy. Dam ci kilka dni na zastanowienie się i wtedy mi odpowiesz. – blondyn zakończył swój wywód. Podszedł do drzwi, gdy miał już wychodzić odwrócił się i machnął różdżką. Zanim Hermiona odzyskała głos i możliwość poruszenia się on już zniknął.

***

Złość rozsadzała ją od środka. Nie zwracając uwagi na to ile hałasu robi uderzając obcasikami w podłogę wracała do wierzy gryfindoru. Była wściekła na tego tlenionego palanta, a jeszcze bardziej na siebie. Przez to, że przyszła się z nim spotkać i przez to, że wiedziała dobrze, iż on ma trochę racji. Gdzieś tam na dole w najbardziej zagłębionych cząstkach swojego umysłu, serca i duszy panna Granger chowała to, że Draco Malfoy jej się trochę podoba, a może nawet nie trochę tylko o wiele bardziej. Idąc tak i rozmyślając o wszystkim nie zauważyła osoby wyłaniającej się za zakrętu, którą była opiekunka Gryfindoru.
- Panna Granger? A co Pani tu robi? O tej godzinie.
- Ja właśnie pani profesor… - profesorka pierwszy raz widziała żeby ta dziewczyna plątała się w swojej odpowiedzi.
-Dosyć tego moja panno minus dziesięć punktów za szwendanie się po korytarzu i szlaban jutro o osiemnastej u mnie w gabinecie. A teraz marsz do łóżka.
- Tak jest pani profesor. Dobranoc – kierując się w stronę wierzy gryfonów znowu pluła sobie w brodę za swoja głupotę.

35. Dziura w ścianie


Gdy za oknem zrobiło się ciemno, wszystkie korytarze szkoły czarodziejów oświetlone były pochodniami. Właśnie w tej chwili na końcu jednego z takich korytarzy pojawiła się szybko idąca postać, która zostawiała za sobą mokre ślady. Kiedy przechodziła obok jednej z klas drzwi się otworzyły i na korytarz wyszła mała ruda osóbka.
- Hermiona, a co ty tu robisz? I dlaczego jesteś przemoczona do suchej nitki?
- Wpadłam w zaspę, ale nie chcę o tym rozmawiać. Marze teraz o ciepłej kąpieli i dobrej kolacji.
- To się pośpiesz, bo kolacja zaczyna się za niecałe czterdzieści minut.

*** godzinę później

Większość uczniów siedziała już przy stołach, gdy drzwi do wielkiej sali otworzyły się. Do środka weszła ładna brązowowłosa dziewczyna. Przeszła obok stołu ślizgonów nawet nie spojrzawszy na ludzi, którzy przy nim siedzieli. Skierowała się prosto na swoje miejsce. Gdy usiadła przy stoliku, ze zdziwieniem popatrzyła na blondwłosą istotę siedząca naprzeciw niej.
- Co to zmieniasz dom Clar?
- Tak jakoś stwierdziłam, że tak. Nie będę siedziała z tymi orangutanami. – mówiąc to wskazała palcem na stół ślizgonów gdzie siedział Draco z Blaisem.
- Rozumiem, koleżankę. W takim razie smacznego. – Zanim zabrała się do jedzenia ostatni raz spojrzała na stół obok gdzie blondas szczerzył się do niej jednym ze swoich irytujących uśmieszków.

***

Siedziała u siebie w pokoju, a dokładniej leżąc w łóżku czytała książkę. Nie mogła skupić się na jej treści, gdyż głowę zaprzątały jej wydarzenia dzisiejszego dnia. Miała właśnie gasić lampkę, gdy coś zastukało do okna. Podniosła się i otworzyła je, a do pokoju wleciała czarna sowa. Hermiona odebrała list, a gdy tylko to zrobiła ptak wyleciał przez okno. Rozłożyła kartkę, na której widać było granatowe schludne pismo.

„ Czekam o 22.30 przy klasie do transmutacji. Nie spóźni się, bo bardzo tego nie lubię”

                                                                                                                          D. M.   

Panna Granger z irytacja popatrzyła na kartkę, którą zmięła i wrzuciła do kosza. Popatrzyła na zegarek, stojący na szafce nocnej. Była jedenasta. Żeby zdążyć musiałaby zaraz wyjść.
/ Co za imbecyl, nie dość, że chce bym wyszła po dziesiątej, za co mogę dostać szlaban. To jeszcze chce bym szła na drugą stronę zamku…/

*** 15 minut później.

W nocnej ciszy słychać było kroki niosące się echem po całym korytarzu. Dziewczyna zatrzymała się, ścigała buty i wzięła je do ręki. Poczuła pod stopami chłód posadzki. Teraz mogła przemieszczać się szybciej i ciszej.
/ Co ja głupia robie. Jestem nienormalna. Poszło mi na głowę. Hermino Granger pamiętaj idziesz tam by dać mu popalić i dać mu do zrozumienia, że ma się odwalił./

***23.35

 Malfoy siedział pod ścianą. Popatrzył na zegarek, po czym wstał i zaczął spacerować wzdłuż ściany. Postanowił dać jej jeszcze pięć minut. Odwrócił się żeby przebyć ten sam odcinek kolejny raz.
- Rany Julek Granger czy Ty musisz mnie tak straszyć? – popatrzył na nią. Stała przed nim oparta o ścianę i ubierała buty. Popatrzył na zegarek – Punktualność nie jest twoja mocna stroną.
- Z tego, co wiem to mam na imię Hermiona, a nie Julek, a ty się Malfoy mnie nie czepiaj, bo miałam w ogóle nie przyjść.
- Czyżby? To, co tu robisz?
- Przyszłam, powiedzieć ci tylko żebyś się ode mnie odczepił.
- To, co mówisz jest bardzo interesujące, ale to niemożliwe.
- Czego ty człowieku ode mnie chcesz?
- Chodź – złapał ja za rękę i pociągnął za sobą. Minęli salę do transmutacji i stanęli przed bordową kotarą z herbami czterech domów. Draco ją odsłonił dotknął różdżką jednego kamienia, po czym w ścianie pojawiła się dziura.
- Co to?
- Zamaskowane pomieszczenie. Wchodź – odsunął się żeby zrobić jej przejście.
- Żebyś mnie tam zamknął? Chyba śnisz.
- Granger nie bądź uparta. Myślisz, że ściągnąłem cię tutaj by cię zamknąć?
- Po tobie można spodziewać się wszystkiego Tleniony
- Jak mnie nazwałaś szopo?
- Tak jak słyszałeś tleniony – rozmowa ta trwałaby dłużej gdyby nie szelest za zakrętem
- Ktoś idzie. Kryj się - mówiąc to chłopak przepchnął ją przez dziurę w ścianie i sam za nią wszedł. Ściana się zamknęła a kotara opuściła. Stali w całkowitej ciemności.

34. Śnieżki


Od czasu rozmowy w pokoju Clar minęło kilka dni. Harry i Ginny nie byli już ze sobą, ale dalej się przyjaźnili. Jak to w Hogwartcie bywa już w tak krótkim czasie w szkole huczało od plotek na temat tego, dlaczego się rozstali.

Było piękne słoneczne, lecz mroźne popołudnie. Za oknem sypał śnieg, a większość uczniów przebywała w pokojach wspólnych rozkoszując się ciepłem z kominków. Za to brązowowłosa gryfonka siedziała w bibliotece wertując grube księgi. Właśnie pochłaniała treść artykułu na temat magicznych właściwości eliksiru z drzewa sandałowego, gdy na książkę padł cień. Podniosła głowę do góry i zobaczyła osobnika ubranego w czarna szatę z godłem slitherinu. Osobnik o płci męskiej był wysoki, dobrze zbudowany, miał ciemne włosy i przenikliwe brązowe oczy. Stał przed nią najmłodszy z rodu Zabinich. Blaisa, bo tak oto miał na imię ten twór natury Hermiona spotykała w bibliotece dość często. Zamieniała z nim niekiedy kilka zdań. Pomimo tego, że swoją naturą i charakterem był wzorowym przykładem ślizgona, to był bardzo inteligentny i oczytany, a do tego wszystkiego nigdy nie nazwał jej szlamom. Uważał tak jak panna Greek, że określenie to jest prostackie i nie powinno się go używać. W tej chwili odsunął wolne krzesło, które stało przy stoliku Hermiony i usiadł na nim.
- Z łaski swojej Zabini mógłbyś sobie iść? Przeszkadzasz mi w czytaniu.
- Niestety nie, gdyż mam do ciebie sprawę, a dokładniej pytanie.
- To się pytaj i zmywaj się od mojego stolika.
- Nie wiedziałam, że wykupiłaś sobie ten stolik.
- Zabini- ton głosu panny Granger przypominał trochę warknięcie.
- No dobra, nie denerwuj się. Powiedz mi tylko jedno. Od kilku dni po szkole krążą pogłoski, ze Wiewióra rozstała się z Potterem. Czy to prawda?
- A jeśli nawet tak to, co?
- Po prostu chciałbym wiedzieć.
- Jeżeli chcesz się dowiedzieć jak jest naprawdę to spytaj Gin lub Harrego, bo ja nie mam prawa udzielać takich informacji
-Przecież Wiewióra wydrapałaby mi oczy, a tak poza tym już znam prawdę, bo jakby dalej byli razem to byś to potwierdziła.
- Skąd taka pewność Zabini?
- Tajemnica. – uśmiechnął się tajemniczo
- Zabini nie denerwuj mnie! – mówiąc to wstała od stolika, zarzuciła torbę na ramie i wyszła z biblioteki.

***
Idąc korytarzem patrzyła przez mijane okna. Śnieg przestał padać. Postanowiła się przewietrzyć. Weszła do dormitorium zostawiła torbę i zabrała z szafy płaszcz. Po dziesięciu minutach otwierała główne drzwi wejściowe do zamku. Wyszła na ośnieżone błonia. Śnieg padał ostatnio bardzo mocno, dlatego zaspy sięgały jej do kolan, ale to jej nie zrażało. Słońce przyjemnie grzało, przez co nie odczuwała zimna. Szła przed siebie zostawiając ślady na białym puchu. Nagle usłyszała delikatny świst i „pac” na jej plecach rozbiła się śnieżka. Odwróciła się, ale nikogo nie zobaczyła. Ruszyła dalej, gdy po chwili kolejna kulka rozbiła się, tym razem o tył jej głowy. Znowu się odwróciła.
- Harry, Ron, jeżeli to wy, to dajcie spokój…. – nie skończyła mówić, gdy kolejna śnieżka rozbiła się tym razem na jej brzuchu. Zdążyła tylko zauważyć dłoń, ubraną w czarna rękawiczkę, chowająca się za drzewem.
- Kimkolwiek jesteś! Ostrzegam cię, już nie żyjesz. - ruszyła w stronę drzewa. Gdy doszła do miejsca, gdzie powinien znajdować się sprawca jedyne, co tam zastała, to ślady po butach. A za sobą usłyszała zimny, cyniczny głos.
- Czyżbyś mnie szukała Granger? – nie musiała się odwracać żeby zobaczyć, kto za nią stoi. Ten zimny, cyniczny głos poznałaby wszędzie. Tylko jedna osoba, mówiła w taki sposób.
- Malfoy. Mogłam się spodziewać, ze to ty.
- We własnej osobie – gdy to mówił kolejną śnieżką trafiła Hermionę tym razem w nogi. Dziewczyna schyliła się żeby otrzepać spodnie ze śniegu, gdy nagle wpadł jej do głowy pomysł. Pod pretekstem oczyszczenia spodni schyliła się. Nie spostrzeżenie podniosła garść śniegu i uformowała z niego kulkę. Gdy się wyprostowała, szybko odwróciła się rzucając śnieżka w chłopaka. Strzał był idealny. Draco dostał prosto w twarz. Zaczęła biec
- Granger! Pożałujesz tego, to, była ostatnia rzecz, jaką zrobiłaś w życiu! – Krzyczał biegnąc, za dziewczyna. Wysokie zaspy śniegu spowalniały bieg gryfonki. Dlatego to ślizgon szybko ją dogonił. Złapał ją, po czym odwracając twarzą do siebie, przewrócił w dużą zaspę przygniatając swoim ciężarem tak, że nie miała możliwości poruszenia się.- Takim sposobem nikt nie będzie widział, że cię morduje.
- Malfoy, puść mnie ten śnieg jest zimny.
- Za chwilę będzie ci jeszcze zimniej – po tych słowach śnieg, który Draco nabrał na rękę wylądował na twarzy dziewczyny. Hermiona zaczęła drzeć się jak opętana. Ślizgon przestał. Przypatrywał się dziewczynie, która teraz zaczęła jeszcze bardziej wiercić się i krzyczeć żeby ją puścił.
- Jak zaraz….!
- Cicho bądź, gryfoniątko. Nic ci to nie da. Zaraz cię uciszymy. – jak powiedział tak zrobił, czego efektem było zatopienie ust w słodkich wargach gryfonki.

33. Wojna na poduszki


- W takim razie siadaj i zaraz będziesz mówić, ale najpierw powiedzcie mi czy czegoś się napijecie.
- A co proponujesz?
- Cola, Martini, Piwo Kremowe
- Piwo Kremowe
- Martini.
- Już podaje – po chwili siedziały w trojkę na łóżku Clar.
- Mów, o czym nas chciałaś poinformować.
- Nie wiem jak mam wam to powiedzieć.
- Najprościej jak się da.
- No bo ja…
- Co ty?
- Nobojajestemwciąży.
- Czy możesz powtórzyć wolniej?
- Jestem w ciąży.
- Co!!!?? Żartujesz? – panna Granger wybałuszyła oczy ze zdziwienia
- Nie.
- Jak to możliwe?
- Tak jakoś wyszło.
- Harry wie?
- Jeszcze nie.
- Zabiję Pottera – szatynka była zła na Harrego w końcu traktowała Gin jak młodszą siostrę
- Hermi spokojnie przecież, to nie tylko jego wina. – w pokoju ucichło. Panna Granger naraz wypiła całą zawartości swojej szklanki. Clar skubała róg swojej narzuty na łóżko, a Ginewra Weaslay nagle wybuchła śmiechem.
- Giny? Dobrze się czujesz?
- Tak tylko wasze miny mnie rozbroiły.
- To znaczy, że żartowałaś?
- Oczywiście, że tak.
- Ginevro Weasley zaraz cię zabiję. Poćwiartuję i powyrywam wszystkie włosy z głowy pęsetą – Hermiona zaczęła drzeć się na przyjaciółkę.
- Mioncia kochanie uspokój się.
- Ty mi nie mów, że mam się uspokoić, bo i tak cię dopadnę.
- Clar ratuj.
- Zasłużyłaś sobie na to. Ja jedynie mogę pomóc jej wymierzyć ci karę.
- Ale… - nie zdążyła dokończyć zdania, bo dostała poduszką w głowę i tym sposobem rozpoczęła się bitwa na poduszki, którą było słychać w całej wierzy slitherinu, gdyż drogie panie krzyczały jedna do drugiej. Zapomniały, że Clar ściągnęła zaklęcie wyciszające, gdy w jej pokoju pojawiła się Hermiona. Nagle drzwi pokoju otworzyły się i stanął w nich przystojny chłopak. Kosmyki włosów opadały mu na czoło. A ciemne oczy patrzyły groźnie na trzy niewiasty.
- O Blaise, co cię sprowadza w moje skromne progi? – Clar wyszczerzyła do niego swoje białe ząbki. – Może wejdziesz i czegoś się napijesz?
- Nie. Dzięki. Przyszedłem powiedzieć tylko, że z łaski swojej uciszcie się. Człowiek uczyć się nie może, bo w całej wierzy was słychać.
- Zabini to ty wiesz, co to nauka? – sarkazm w głosie najmłodszego dziecka państwa Weaslay osiągnął bardzo wysoki poziom.
- W przeciwieństwie do dzieci takich jak ty Weasley wiem, co to nauka. Ale ty chyba pomyliłaś instytucje. Przedszkole to nie tutaj, maluszku.
- Nie mów do mnie…
- Wiewióra nie piszcz już, bo tonacja twojego głosu mnie dobija. Clar zrób coś żeby zapanowała cisza. Albo przestańcie wrzeszczeć, albo rzuć wcześniej na pokój zaklęcie wyciszające. A teraz spadam do nauki.
- Miłego lotu ze schodów. I dużo siniaków życzę.
- Oj Weasley, Weasley, twój czarny humor mnie powala. Na razie dziewczyny. – Wyszedł zamykając za sobą drzwi. Gdy to zrobił, Clar rzuciła na pokój zaklęcie, poczym wszystkie trzy padły na łóżko.
- Ciekawa jestem ile osób nas słyszało.
- Nie wiem Herm, a tak ogólnie to mało mnie to obchodzi. Gin, dlaczego jesteś dla Blaisa taka niemiła.
- Ja bym miała być miła dla tej przerośniętej małpy? Jeszcze czego.- dziewczyna zrobiła urażoną minę.
- Wiecie, co?  Zmięcie temat.
- Na jaki?
- Ginny miała nam coś powiedzieć i jeżeli to nie była to, że jest w ciąży to, co? – jak zawsze ujawnił się talent panny Granger w zażegnywaniu mini konfliktów, gorzej zawsze było z tymi dużymi.
- Hermiona ma racje, słuchamy.
- Rozstałam się Harrym.
- Ginny daj sobie spokój drugi raz nie damy się z Clar nabrać.
- Ale ja was nie nabieram.
- Oczywiście. A zaraz ja i Hermiona dowiemy się, że to żart.
- To nie jest żart, jak chcecie to spytajcie Harrego.
- Ginny popatrz mi w oczy i powiedz czy to prawda – Hermiona Granger wiedziała, że koleżanka nie skłamie jej w żywe oczy. Mała przyjaciółka wpatrzyła się w oczy dziewczyny.
- To prawda Hermiono. Rozstałam się z Harrym
- Wierze ci Gin. Ale dlaczego? – Przez twarz najmłodszej trójki dziewczyn przemknął się ślad smutku zanim zaczęła cicho mówić
- Ostatnio między nami coś zaczęło się psuć. Dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie, ale to można powiedzieć mówiąc o przyjaźni. Zabrakło tego jednego elementu, który tworzy miłość. Tak jakby to wygasło. Dlatego postanowiliśmy zarówno ja i on, że się rozstaniemy, ale dalej będziemy się przyjaźnić. Tak będzie dla nas najlepiej. Bo nie ma sensu być w związku, w którym nie ma miłości.
- Oj Ginny tak nam przykro. – Hermiona przytuliła dziewczynę.
- Nie ma powodu Hermi, wszystko jest ok. Cieszę się z tego, że spędziłam z nim tyle wspaniałych chwil. Ale widać tak musiało być. Jakoś nie jest mi smutno. Po prostu musze się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Chciałam wam to powiedzieć osobiście, bo znając życie za niedługo cała szkoła o tym będzie mówić. A teraz zmieńmy temat.

32. Głupawka


… - opowiadanie przerwało pukanie do drzwi. Clar wstała z łóżka i podeszła do drzwi. Gdy je otworzyła na progu stał przystojny blondyn
- Ami mam sprawę.
- Wejdź. Chyba, że przeszkadza ci towarzystwo Hermiony. Jak tak, to przyjdź później.
- Nie przeszkadza – wszedł do pokoju za dziewczyną, która usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie zachęcając do tego żeby usiadł koło niej.
- Słucham
- Nie mam notatek z transmutacji, więc nie mogę zrobić zadania mogłabyś?
- Oczywiście, że tak. Tylko muszę je poszukać, bo wyniosłam je do biblioteczki – zarówno Clar jak i Draco w swoich prywatnych dormitoriach mieli biblioteczki. Tak nazywali pomieszczenia o niewielkich rozmiarach dołączonych do ich dormitoriów. Znajdował się tam podręczny regał z księgami, fotel i półki na papiery. Właśnie teraz Clar zniknęła za dębowymi drzwiami prowadzącymi do tego pomieszczenia. Draco zaczął przyglądać się brązowowłosej dziewczynie, która siedziała odarta o jedną z kolumn łóżka i patrzyła na niego. Nie wiedział, co się z nim dzieje, czuł tylko, że patrząc w jej oczy zatapia się w nich. Zaczął zbliżać się do niej tak, że po chwili siedział obok niej. Nachylił głowę w jej stronę. Od jej ust dzieliły go milimetry, kiedy nagle boleśnie poczuł, że jego szanowny tyłek miał twarde zderzenie z podłogą. Hermiona siedząc na łóżku zwijała się ze śmiechu.
- No i z czego rżysz Granger?
- Z twojej miny. Która była komiczna.
- Tak cię bawi mój upadek?
- Alleluja, nie wiedziałam, że dożyje chwili, w której Draco Malfoy – Pan – i –Władca - Świata przyzna się do swojego upadku.
- Granger nie przeginaj, bo ten upadek zaliczyłem przez ciebie. Perfidnie mnie popchnęłaś. Z drugiej strony miło słyszeć, że uważasz mnie za władcę wiec może wykonasz moje polecenie? Co ty a to?
- Jeszcze na mózg nie upadłam żeby wykonywać twoje polecenia.
- Pożyjemy zobaczymy. Jakoś bardzo mnie pociąga myśl, o tym, że mógłbym rozkazywać ci w łóżku.
- Musisz zadowolić się myślami, bo ja nigdy nie pójdę z tobą do łóżka. N – I – G – D – Y. Dotarło do tego twojego łba?
- Kochanie ty moje drogie nigdy nie mów nigdy, bo to niebezpieczne.
- A ty dalej o jednym. – zapewne dalej ciągnęliby tak tą ciekawą wymianę zdań, gdyby nie to, że do pokoju wróciła Clar.
- A wy znowu się sprzeczacie? Normalnie jak małe dzieci. Proszę oto te notatki, o które prosiłeś.
- Dzięki jesteś kochana – odebrał notatki, pocałował Clar z wdzięczności w policzek i ruszył do drzwi. Gdy je otworzył popatrzył jeszcze raz na Hermionę – Do zobaczenia.- Ale widząc, że ona nie zwraca na nią uwagi wyszedł zamykając za sobą drzwi. Kiedy tylko to zrobił brązowowłosa gryfonka wybuchła śmiechem.
- Miona dobrze się czujesz?
- Pewnie, że tak.
- Jakoś w to wątpię. – gdy to mówiła drzwi dormitorium panny Greek znowu się otworzyły, na co panna Granger wstrzymała śmiech ze strachem, ze osoba, która wejdzie do pokoju to znowu jasnowłosy ślizgon, ale zamiast niego w drzwiach stanęła rudowłosa mała istotka, na co panna Granger, która nie mogła dużej utrzymać śmiechu na nowo wybuchła. 
- Cześć Ginny.
- Cześć Clar. A tej, co znowu? – rudowłose dziewczę wskazało na swoją przyjaciółkę
- Mnie nie pytaj, ja nic nie wiem.
- Widać już całkowicie jej odbiło. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Oczywiście, że nie. Siadaj. – blondynka wskazała ręką na łóżko
- Przyszłam sobie z wami porozmawiać i o czymś poinformować.

31. Pofarbowane kudły


- Nie twoja sprawa mopsie.
- A właśnie, ze moja, a do tego taka dziwkowata szlama nie będzie się tak do mnie odzywać.
- Coś ty powiedziała? – w oczach Hermiony zapaliły się ogniki złości.
- Że jesteś dziwkowatą… - Parkinson nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż w tej samej chwili zaczęła się drzeć jak opętana, gdyż panna Granger złapała ją za włosy
- Powyrywam ci te wszystkie farbowane kudły! – teraz wnętrze pokoju wypełniały wrzaski obydwóch dziewczyn. Gdy do kochanych koleżanek mopsa dotarło w końcu, co się dzieje minęło jakieś dobre pięć minut. Ślizgonki zaczęły się podnosić z sofy z zamiarem udzielenia pomocy swojej koleżance i mentorce Parkinson, ale nie zdążyły.
- Nawet nie próbujcie wstawać z tej sofy. Blaise przypilnuj je żeby nie stawały z sofy i nie próbowały się wtrącać. Do sofy podszedł przystojny brunet, a koło wyjącej z bólu Parkinson i targającej jej za włosy Granger podszedł równie przystojny blondyn.
- Granger? Możesz się już uspokoić. Puść mopsa i się opanuj. – ale do Hermiony te słowa nie docierały. Dalej wydzierała się na Parkinson najgłośniej jak umiała
- Ja dziwkowatą szlamą? To ty tu kurwa jesteś szmatą, nie ja. Nikt cię nie szanuję. Jesteś pustą plastikową zdzirą, która nie ma mózgu, a zamiast myśleć tą resztką siana, która ma w głowie to cyckami myśli!!!! Do tego jeszcze ubzdurała sobie, że jest miss piękności i wszyscy na nią lecą, idiotka!!!!!!!!!!!!
- Granger już ok, uspokój się – niestety, żadne słowa Draco nie dochodziły do Hermiony dalej targała ufarbowaną idiotkę za włosy. – Zabini pomóż mi. Odciągniemy je od siebie, złap Parkinson a ja złapię Granger.
- A co z tymi – Zabini wskazywał na resztę plastikowej bandy siedzącej na sofie.
- Niech spróbują choćby się ruszyć to pożałują, że się urodziły. A teraz Zabini łap Parkinson i jak dam ci znak odciągniesz ją od Granger.
- Ok. – chłopaki zbliżyły się do dziewczyn. Zabini złapał Parkinson a Malfoy Hermionę. Objął ją pod rękami i położył swoje dłonie na jej dłoniach, którymi targała sztuczny blond Parkinson. Zaczął szeptać dziewczynie do ucha.
- Szlamiontko kochane puść już Parkinson. Ona ma za swoje. Wystarczy jej już
- To ja zadecyduje czy jej wystarczy a ty zabierz ode mnie te swoje brudne łapy!
- Granger po pierwsze grzeczniej proszę do mnie a po drugie, albo ja puścisz albo zrobię tutaj teraz takie przedstawienie, że szkoła będzie o nim huczeć do końca roku, a twoi znajomi nie odezwą się do ciebie do końca życia.
- Co masz na myśli? – dziewczyna również zaczęła szeptać, ale dalej nie puszczała Parkinson.
- No wiesz, nie wiem, co powiedzieliby Głupopotter i Wieprzlej na twój romans z wrogiem. 
- Jaki romans! –zdenerwowanie panny Granger spowodowało, że puściła mopsa.  Właśnie tą chwilę nieuwagi wykorzystał Malfoy
- Teraz – w tym momencie Blaise odciągnął skowyczącą z bólu Parkinson.- Żaden Granger romans, po prostu musiałem jakoś odciągnąć cię od Parkinson. – słysząc to mops zaczął skowyczeć.

- Och Draco słoneczko ty moje. Mój bohaterze, jak by nie ty to ta wstrętna szlama, by… - Malfoy nie wytrzymał
- Parkinson mówiłem kiedyś, że jeżeli jeszcze raz tak ją nazwiesz to pożałujesz tego do końca życia, więc czas spełnić słowa – w tej właśnie chwili Malfoy stał przed Parkinson mierząc w nią różdżką.
- Ale Dracusiu…
- Żadne, ale. Nie mów do mnie Dracusiu i w tej chwili stąd spadaj – na te słowa Parkinson jak grzeczny piesek pobiegła na sofę do swoich plastikowych koleżanek. Teraz wszystkie obrzucały Hermionę jeszcze bardziej jadowitym spojrzeniem. Gdy Draco skończył sprawę z Parkinson znowu odezwał się do gryfonki – Nie musisz dziękować nam za pomoc.
- Nie zamierzam wam za nic dziękować. Nie musieliście mi pomagać. Nikt was o to nie prosił poradziłabym sobie sama.
- Z nią może tak, ale co innego z resztą tych plastikowych panienek. A zmieniając temat gdzie to zmierzasz przez pokój wspólny ślizgonów? Czyżby do mnie? Jak tak to bardzo serdecznie zapraszam.
- Muszę cię rozczarować. Znowu śnisz.
- Możliwe, ale to są bardzo przyjemne i niegrzeczne sny Granger. Jak chcesz to możemy je zrealizować?
- Dzięki, nie skorzystam. Zapewne któraś z tych uroczych plastikowych panienek z sofy zaspokoi twoje fantazje, a teraz wybacz mój ty czystokrwisty, ale Clar czeka.
- Jeśli tak to trudno. Twój wybór i twoja strata. Pamiętaj ja jeszcze trochę poczekam z tą ofertą, może się zdecydujesz jak ją przemyślisz. A teraz nie zatrzymuje cię – mówiąc to zrobił jej przejście w stronę schodów do dormitoriów dziewczyn. Ruszyła po schodach na górę. Kiedy doszła do odpowiednich drzwi zaczęła pukać. Właśnie rozważała w myśli to, dlaczego Clar nie zeszła słysząc wrzaski jej i Parkinson. W końcu wiele osób zeszło na dół żeby zobaczyć, co się dzieje. Gdy panna Greek długo nie otwierała Hermiona wypowiedziała hasło i otworzyła drzwi. Nagle ogłuszyła ją bardzo głośna muzyka.

/ No tak, wszystko jasne ja się piorę z Mopsem, a ona zamiast przyjść mi z pomocą to słucha muzyki i przez to wyciszyła pokój by dźwięki nie wyszły poza pokój. Cała Clar/ - weszła do środka i zamknęła drzwi. – Clar!! – próbowała przekrzyczeć muzykę, ale to nic nie dało. Za to zauważyła przyjaciółkę skaczącą z zamkniętymi oczami po wielkim łożu w takt muzyki. Wyglądała jak w transie, nie zwracała uwagi na nic, muzyka pochłaniała ją całkowicie. Panna Granger postanowiła zastosować szokoterapie wyłączając muzykę, co od razu poskutkowało.
- O Hermiona już jesteś? Jak ty wyglądasz? Co się stało?
- Zaraz ci opowiem

***

Mijała kolejna godzina, kiedy z pokoju blondwłosej ślizgonki niosły się śmiechy dwóch dziewczyn. Brunetka i blondyna siedziały na łóżku.
- I wyobraź sobie, że ona…

30. Rozmowa c.d / List


- Słucham Granger, o co chodzi?
- Wejdziemy może do jakiejś pustej sali? Tak będzie lepiej – otworzyła pierwsze drzwi znajdujące się koło nich i gestem ręki zaprosiła chłopaka do środka. Gdy weszli Malfoy posadził swój arystokratyczny tyłek na ławce.
- Więc?
- Powiedź mi może najpierw jak wytłumaczyłeś Clar naszą nieobecność na balu?
- Jak to jak? Najprościej jak się da, czyli, że przekonałaś się i nabrałaś ochoty na małe, co nieco ze mną, a może nawet nie takie małe – gdy to mówił na jego ustach pojawił się cwaniacki uśmiech.
- Malfoy! Ty czystokrwista obślizgła fretko ja cię zabiję. Jak mogłeś jej coś takiego powiedzieć?
-Jak to jak? Normalnie. Szlamiontko ty moje, jak chcesz to możemy to zrobić teraz żebyś przynajmniej miała ziarnko prawdy w tym, co mówiłem, czyli, że przespałaś się ze mną.
- Ty bęcwale jeden ja cię ukatrupię. Zamorduje i powieszę na bijącej wierzbie. – chłopak wstał z ławki i podszedł do niej. Nachylił się do jej ucha i szepnął
- Żartowałem z tymi wyjaśnieniami, ale propozycja jest dalej aktualna.
- Wybij sobie to z głowy – mówiąc to odsunęła się od niego. Czyli co w końcu powiedziałeś Clar?
- Wyszłaś zaczerpnąć świeżego powietrza na błoniach, ja poszedłem za tobą. Gdy zaproponowałem powrót na salę stwierdziłaś, że nie chcesz wracać. Dlatego chwilę pospacerowaliśmy po błoniach i zamku, po czym odprowadziłem cię pod wejście do pokoju wspólnego.
- Dobra, tej wersji będę się trzymać.
- Czy coś jeszcze? – dziewczyna słysząc pytanie otworzyła torbę i wyciągnęła szatę należącą do chłopaka.
- Chciałam ci to oddać – mówiąc to położyła na ławce koło Draco jego własność – Dziękuję – odwróciła się i ruszyła do drzwi
- Her… Granger ! – Zatrzymała się i spojrzała na niego zdziwiona. - nie ma, za co – słysząc to uśmiechnęła się do niego i opuściła salę.

***

Z powodu wczorajszego balu śniadanie dzisiaj podawane było później. Hermiona smarowała właśnie tosta dżemem, gdy do wielkiej sali wleciało stado sów z codzienną korespondencją. Najpierw wylądowała przed nią szara sowa z egzemplarzem „proroka” a następnie śliczna czarna sowa z listem. Odebrała przesyłki i zaczęła oglądać list. Na kopercie koloru kremowego granatowym pochyłym pismem widniało jej imię i nazwisko. Gdy ją otworzyła wyciągnęła kartkę tego samego koloru, na której znajdowało się to same pochyłe granatowe pismo. Dobrze wiedziała, od kogo jest ten list. Wiele razy widziała tak charakterystyczne pismo Nattaniela. Zabrała się za czytanie

 Droga siostrzyczko,

Piszę, gdyż po tym jak zaśpiewałaś ze mną piosenkę gdzieś znikłaś i nie mogłem Cię znaleźć. Dzisiaj z samego rana musieliśmy z chłopakami wyjechać, więc nie mogłem się z Toba pożegnać. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze. Stwierdziłem również, ze należą Ci się wyjaśnienia, a w najbliższym czasie nie nadarzy się okazja byśmy się spotkali. Chodzi o moje nazwisko. Tak naprawdę moje nazwisko rodowe to Pedersen, moi rodzice stwierdzili, ze lepiej będzie mi funkcjonować w świecie mugoli pod innym nazwiskiem, które jest tak bardzo dobrze znane przez czarodziei. Mam nadzieję, ze się nie gniewasz, za tą mało tajemnice.

Kolejna rzecz, która skłoniła mnie do napisania tego listu, to obecność Malfoy w Twoim życiu. Kochana moja mam prośbę, uważaj na tego czubka. On nie jest do końca normalny. To zakochany w sobie egoista, który niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze. Nie pisze tego z powodu niechęci, jaka występuje pomiędzy naszymi rodzinami, ale z powodu, że martwię się o Ciebie.

Muszę już kończyć, bo chłopaki wołają mnie na próbę. Mam nadzieję, że będziesz uważać na siebie i nie jesteś bardzo zła na mnie. Gdy skończysz szkołę, to odezwij się postaram znaleźć czas by się spotkać z Tobą.  Przesyłam buziaki :* ,
Natt.

Po przeczytaniu przebiegła wzrokiem całość listu jeszcze raz, po czym schowała go do kieszeni torby i zabrała się za jedzenie śniadania.

 ***

Kilka kolejnych tygodni mijało bezproblemowo. Hermiona wolny czas spędzała z przyjaciółmi. Malfoy się uspokoił i przestał ją zaczepiać, pomijając nieliczne sprzeczki. Przestał zaczepiać ją, ale dalej prowadził wojny z chłopakami, co wprawiało ja w furię.

Była połowa stycznia. Hermiona szła przez korytarz w podziemiach, zmierzając w stronę pokoju wspólnego Ślizgonów. Odkąd dzień po balu była z Ginny u Clar coraz częściej odwiedzała ją w jej prywatnym dormitorium. Robiła to niechętnie, ale Clar postawiła warunek, że od dnia, kiedy u niej były spotykają się na zmianę raz w slitherinie a raz w gryfindorze. Teraz stanęła przed murem z kamienia między dwiema zbrojami. Jak zawsze przeszły ją ciarki, nie lubiła przechodzić przez ten zielono srebrny pokój, ale musiała to zrobić by dostać się do dormitorium Clar.
- Zielony wąż – przejście otworzyło się. Gryfonka weszła do jaskini węża. Gdzieniegdzie na fotelach siedzieli ślizgoni patrząc na nią wrogo. Na sofie przed kominkiem siedziała grupka ślizgonek. Kiedy Hermiona przechodziła koło nich, jedna z dziewczyn odwróciła głowę.
- Granger ty szlamo jedna, czego tu szukasz? – dziewczyna wstała i obchodząc sofę zagrodziła gryfonce przejście. Była to niska brunetka o twarzy mopsa ubrana w różowy komplet o minimum rozmiar na nią za mały, więcej odsłaniający niż zasłaniający. Jej twarz pokrywała ogromna ilość makijażu.

29. Sowiarnia c.d / Rozmowa


- Jeszcze się pytasz?! Przecież to jakaś paranoja, całować się z wrogiem!
- Nie krzycz. Może masz rację, ale nie zaprzeczysz, że było przyjemnie – nic nie odpowiedziała, podkuliła tylko kolana i obielą je rękoma nie zwracając uwagi, że tym samym jeszcze bardziej pomnie sukienkę. W tej jednej chwili wzrok chłopaka się zmienił, złapał ją za rękę i zaczął oglądać pierścień, którego przedtem nie zauważył.
- Skąd to masz? – w jego głosie było słychach złość
- Od Clar, pożyczyła mi go.
- Jak to?! – teraz to on mówił podniesionym głosem
- Jest zrobiony z tego samego kamienia, co mój naszyjnik i Clar stwierdziła, że mi bardzo pasuje do całości – chłopak wpatrywał się długo w ozdobę na jej palcu, po czym się odezwał.
- Wiem, z czego jest zrobiony ten pierścień nie musisz tego mi mówić. Nie rozumiem jak Ami mogła ci go pożyczyć, ale to jej wybór. Tylko oddaj jej go jutro i nie zgub, bo to jest cenna pamiątka.
- Nie jestem małym dzieckiem by zgubić pierścień, a tym bardziej złodziejką wiec oczywiste jest to, ze oddam go jutro Clar. A jak już powiedziałeś, że to jest pamiątka to, co to za pamiątkę mam na palcu?
- Jest to pierścień rodowy Malfoyów, a dokładniej żeńskiej części rodu Malfoyów. Ma bardzo długą historię.
- Opowiedz mi ją.
- Naprawdę chcesz słuchać opowieści o biżuterii i to jeszcze od wroga? – na jego ustach pojawił się cwaniacki uśmiech ledwo widoczny w poświećcie księżyca.
- Tak – pomieszczenie rozbrzmiało perlistym śmiechem dziewczyny.
- No dobrze, tylko ostrzegam to jest bardzo długa historia – mówiąc to okrył ją swoja szatą jak przedtem na błoniach tylko tym razem przykrył kolana i dekolt a nie plecy. Zaczął opowiadać – Ten pierścień został wykonany na zlecenie mojego przodka a dokładniej pra pra… dziadka specjalnie dla jego pierwszej żony… i od tamtego czasu pierścień ten przechodzi z pokolenia na pokolenie w mojej rodzinie. Aktualnie ma go Ami, ale jeżeli nie będzie miała córki to pierścień dostanie moja przyszła żona, na znak oddania i największej przynależności mojej rodziny.
- A jeżeli Clar będzie miała córkę to ona go odziedziczy?
- Tak, ale wtedy moja żona dostanie pierścień, który nosi moja matka. Każda dziewczyna, która wychodzi za potomka Malfoyów dostaje pierścień przynależności albo ten, co masz na palcu, albo należący do jej teściowej tak to już u nas bywa. – Gdy skończył rozmawiali o wszystkim i niczym, a godziny mijały. Zmęczenie ogarnęło Hermionę, więc przymknęła oczy. Po chwili usnęła, a jej głowa opadła na ramię siedzącego obok niej chłopaka, który bardzo się zdziwił. Popatrzył na dziewczynę, która przed chwilą zasnęła, na jej delikatne rysy twarzy. Na to, jaka jest niewinna, gdy śpi. Nie chcąc jej budzić z jeszcze większym zdziwieniem dla samego siebie, objął ją w pasie i przymknął oczy by po jakiejś chwili również udać się do krainy snów.

***

Zimowe słońce bawiło się swoimi delikatnym promykami próbując obudzić śpiącą dziewczynę. Niechętnie otworzyła oczy, wszystko ja bolało po tym jak sapała na siedząco. Nie mogła pojąć gdzie się znajduje, ale po chwili sobie wszystko przypomniała: bal, śpiewanie, pocałunek, bieg i spotkanie w sowiarni. Po przemyśleniu wszystkiego była w stanie uwierzyć, że wczorajsza rozmowa z Malfoyem była snem po tym jak ukryła się w sowiarni. Gdy popatrzyła na siebie, możliwość uwierzenia w to, że wczorajsze wydarzenie było snem piekło jak bańka mydlana. Wszystkie wątpliwości rozwiała czarna szata z godłem slitherinu, którą była przykryta.

***

Przemierzała zamkowe korytarze. Idąc szybko, co chwilę poprawiała torbę, która suwała się jej z ramienia. Przeczucie, albo damska intuicja podpowiadała jej, że powinna iść na drugie piętro przy zachodniej wierzy. Gdy pokonała ostatnie schody i znalazła się na odpowiednim piętrze. Na końcu korytarza zobaczyła dwie osoby. Słońce odbijało się od ich jasnych włosów. Hermiona podeszła bliżej.
- Hermiona słoneczko właśnie Draco mi tłumaczył gdzie wczoraj zniknęliście – gryfonka popatrzyła na ślizgona a ten się uśmiechnął.
- Clar spotkamy się dzisiaj o piętnastej i na spokojnie sobie porozmawiamy.
- Dobrze Hermiono, ale spełnisz dwa warunki
- Jakie?
- Po pierwsze weźmiesz Ginny ze sobą, po drugie spotkamy się u mnie w dormitorium, więc za dziesięć trzecia widzimy się pod wejściem do pokoju wspólnego w lochach. – na ustach ślizgonki pojawił się cwany uśmiech ala Malfoy
- A nie mogłybyśmy u nas? – Gryfonka zrobiła minę zbitego psa
- Nie! Tym razem u mnie i koniec.
- No dobrze, a teraz pozwól, że porwę na chwile Malfoy, bo muszę z nim załatwić jedną sprawę,
- OK, ale to zależy od tego czy on się zgodzi – wskazała głowa na opartego o ścianę chłopaka, który cały czas przysłuchiwał się rozmowie dziewczyn.
- Draco?
- Tak Ami?
- Zgodzisz się pójść z tą gryfonką? – blondynka wskazała ręką na Hermionę
- Mogę się zgodzić, ale za godzinę wracam do ciebie Ami.
- Spoko będę w pokoju wspólnym. Pamiętaj tylko, że idziesz z nią na własną odpowiedzialność. – uśmiech znowu zagościł na ustach panny Greek – Na razie – oddaliła się w stronę schodów.