wtorek, 28 sierpnia 2012

25. Hogsmeade, zakupy i przystojny brunet


*** Hogsmeade

Cała okolica pokryta była śniegiem, którego z minuty na minutę przybywało coraz więcej. Mróz powodował, że każda osoba, która znajdowała się na polu nabierała rumieńców. Trzy postacie przechodziły właśnie przez plac znajdujący się po środku Hogsmeade, pomimo szalejącej zamieci. Widać było po ich wielkich staraniach, że próbowały dostać się na drugi koniec placu. Były to trzy dziewczyny, które od kilku godzin chodziły po sklepach w poszukiwaniu kreacji na bal. Obeszły wszystkie sklepy, ale niestety nic nie pasowało: bo albo było nie w tym kolorze, za duże, albo z nadmierna ilością falbanek i innych ozdób.
- Nie, no tutaj nic nie dostaniemy! – przez zamieć rozmowa była utrudniona, ale pomimo tego dziewczyną udało się jakoś porozumieć
- Clar, nie dobijaj mnie – Ginny też miała już dość tego bezowocnego poszukiwania
- Dziewczyny spokojnie, tam jest jeszcze ten mały sklepik
- Mówisz o tym obskurnym, rozpadającym się budynku?
- Tak, o tym budynku – na potwierdzenie swoich słów Panna Granger pokazała palcem na mały drewniany budynek. Pomimo zamieci, z daleka było widać odrapane stare brudne drzwi i od lat niemyte okna. Za dawnych czasów musiał to być śliczny mały sklepik, ale lata jego świetlności dawno minęły i teraz jego wygląd nie zachęcał do odwiedzania.
- Niestety zostaje nam tylko, tam iść, bo już nie ma więcej sklepów, w którym coś byśmy znalazły.- ruszyły w stronę budynku. Popchnęły skrzypiące drzwi i weszły do małego okrągłego sklepiku. W powietrzu unosił się zapach jaśminu i świeżo zaparzonej herbaty. Panowała w nim jakaś magiczna atmosfera, którą każda z nich odczuła. Gdy zamknęły drzwi z zaplecza wyszła niska starsza pulchna czarownica i zachęcająco się uśmiechnęła.
- W czym mogę służyć kochaniutkie?
- Poszukujemy sukni na bal.
- To dobrze trafiłyście. Pozwólcie, że zanim pokaże wam suknie, to coś wam doradzę
- Ależ oczywiście – z zaciekawieniem popatrzyły na sprzedawczynie
- Rude włoski, będą pasować do zielonej sukni z satyny lub jedwabiu połączonej z tiulem w rozmiarze 34. Blond – krwista czerwień lub czerń, satyna 36. Brąz, a raczej czekolada – kremowa najlepiej jedwabna rozmiar 36 z ciemnymi dodatkami, podkreśli to cudowne czekoladowe oczy. Jak wam się podobają propozycje wstępne?
- Bardzo!
- No to idę szukać sukienek, a wy usiądźcie sobie na sofie i poczekajcie. Na stoliku jest czajnik z gorącą herbatą cytrusową poczęstujcie się.
- Dobrze! – entuzjazm ograno Ginny i Clar
- Tylko dla mnie proszę nie szukać, ja jednak nie potrzebuje sukni! - krzyknęła za ekspedientką brązowowłosa dziewczyna.
- Jak to nie potrzebujesz!!!- Pozostałe dwie dziewczyny o mało, co nie spadły z sofy.
- Normalnie, po prostu stwierdziłam, że przecież ja mam suknie.
- Jaką?
- A taką tam jedna, leży na dnie szafy.

- Hermiona ty chyba nie myślisz, o tej sukni z balu z okazji turnieju? – Ginny popatrzyła dziwnie na przyjaciółkę
- No właśnie o tej…
- Chyba żartujesz!!?
- Nie.

- Nie mam mowy żebyś poszła w tamtej sukni. Nie wyjdziemy stąd dopóki nie kupimy ci jakiejś sukni i nie waż się sprzeciwiać. - prawie, gdy Gin skończyła swój monolog z zaplecza wróciła pulchna czarownica lewitując za sobą mnóstwo pudeł. Na każdym było widać naklejkę zieloną, czerwoną lub czarna, pokazującą dany odcień sukni.
- To dla was moje kochaniutkie teraz musicie poprzymierzać i coś sobie wybrać, jeżeli wam spasuje.
- Dziękujemy bardzo, ale czy możemy mieć jeszcze jedna prośbę?
- Ależ oczywiście, słucham.
- Może pani jednak poszukać jakiejś sukni dla tej wstrętnej baby, bo ona musi mieć nowa a nie jakaś stara?
- To wy idźcie mierzyć, a ja zaraz wrócę z sukienkami dla tej panienki – mówiąc to znowu znikła za czerwona kotarą zasłaniającą wejście na zaplecze.

*** 4 godziny później

Trzy młode dziewczyny wychodziły obładowane torbami z małego obskurnego budynku. Wychodząc postanowiły, że jeszcze do niego wrócą, bo pomimo zewnętrznego wyglądu ich zdaniem był to najlepszy sklep w miasteczku. Mimo zmęczenia, jakie odczuwały z zadowoleniem ruszyły przez zaspy śniegu w stronę zamku.
***

W zamku panowała cisza. Większość osób szykowała się do jutrzejszego bali a dokładniej przebywała w Hogsmeade w poszukiwaniu ubioru na bal. Główne wrota otworzyły się a do korytarza weszły trzy zasypane śniegiem postacie. Spod czapek wystawały czerwone nosy i policzki. Zaczęły wchodzić po schodach, gdy za ich plecami usłyszały głos
- Wiedze, że śliczne panienki mają ciężkie torby. Może pomóc.- dziewczyny odwróciły się. Przed nimi stał wysoki przystojny brunet. Przydługawe włosy opadały mu na oczy, powodując, że jego twarz wyglądała tajemniczo. Miał około dwudziestu lat. Gustowne ubranie podkreślało umięśnione ciało. W chwili, gdy dziewczyny odwróciły się, stał oparty o poręcz i uśmiechał się do nich. Hermionie przypominał jej najlepszego przyjaciela, którego traktowała jak starszego brata, ale ta myśl wydała jej się absurdalna gdyż, Natt był mugolem.
- Sam jeden nie poradzisz sobie z taką ilością zakupów, ale dzięki za chęć pomocy. – W zamku było gorąco, więc dziewczyny ściągały czapki. Popatrzyły z zaciekawieniem na chłopaka, bo ten wyglądał jakby coś go zamurowało. Stał z szeroko otworzonymi oczami i wpatrywał się w pannę Granger.
- Miona? Co ty tu robisz? Nie poznałem cię w tej czapce.
- Natt to naprawdę ty? – dziewczyna upuściła torby z zakupami, które trzymała w rękach i zbiegła po schodach, po czym rzuciła się chłopakowi na szyję. A on ją przytulił.
- Tak słoneczko to ja. W całej swej osobie – jak zawsze dopisywał mu dobry humor. Hermiona odsunęła się od niego
- Ale co ty tu robisz? Przecież jesteś mugolem i do tego wyjechałeś na studia do Francji
- To nie do końca prawda. Po pierwsze nie jestem mugolem tylko czarodziejem, po drugie w tym roku skończyłem szkołę dla czarodziei we Francji, a po trzecie jestem nowym wokalistą Jęczących Wiedźm. Nie studiuje, ale podróżuje po Europie.
- Dlaczego nigdy mi nie po…
- Natt, chodź już. Trzeba zrobić próbę - za drzwi wychylił głowę perkusista Jęczących Wiedźm.
- Już idę! Hermiona moja mała siostrzyczko, musimy o tym pogadać, bo z tego, co wiem ty też jakoś nigdy mi nie powiedziałaś o tym, że jesteś czarownicą. No tak wyleciało ci to zapewne z głowy- na jego twarzy pojawił się rozbrajający uśmiech - ale nie ważne spotkajmy się dzisiaj o szóstej na błoniach?
- Dobrze
- No to do zobaczenia, za trzy godziny - zniknął za potężnymi drzwiami oddzielającymi holl i wielką salę.
- Clar, gdzie ty idziesz?
- Do siebie, zostawić zakupy
- Przecież, rzeczy zostawiasz u nas i przychodzisz jutro w południe do nas szykować się na bal z nami a nie sama.
- Niech wam będzie, mi to pasuje – ruszyły po schodach do góry.

***
Przytulne, okrągłe pomieszczenie, znajdowało się na czwartym piętrze wierzy. Ściany były pomalowane na żółto z dodatkami purpury. Ogólnie właśnie ta kolorystyka przeważała w tym pokoju. Pod ścianą stały dwa łóżka. Właśnie do tego pokoju weszły trzy dziewczyny, gdyż było to dormitorium gryfonek – Ginny Weaslay i Hermiony Granger.
- Hermiona? Kto to był?
- Natt, mój przyjaciel. Znamy się od dzieciństwa, byłam pewna, ze jest muglem.
- Życie niesie różne niespodzianki
- Dobra, drogie panie, czas rozpakować torby żeby suknie się nie pogniotły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz