poniedziałek, 26 lutego 2018

Architekt - 2


Nie wiem czy dobrze robię wracając do pisania. Męczy mnie, że ta historia nie jest dokończona, ale ciągle nie mam, kiedy pisać, do tego wszystkiego gdzieś mi zjadło pół już napisanego opowiadania. Onet wykasował mi email, bo prze pół roku na niego nie weszłam i przez to straciłam kontakt do mojej bety, więc przepraszam za wszystkie błędy, których na pewno będzie pełno.  Od prawie 4 lat nie napisałam ani słowa. Ten fragment chciałam zadedykować Ew, gdyż to jej ostatni komentarz spowodował, że powracała do mnie w kółko myśl o ukończeniu tego opowiadania( sama nie wiem, dlaczego, ale tak było). Powtarzając kolejne nie wiem, jak szybko pojawi się kolejna część mogę tylko obiecać, że nie będzie to kolejne 4 lata. Pozdrawiam i zapraszam do czytania, jeżeli kogoś to jeszcze interesuje.       

---                       

Siedział nad papierami, kiedy Ru poinformowała go, że Hermiona chciałaby się z nim zobaczyć. Ruchem ręki dał znać, żeby wpuściła ją do środka.
- Oliver czy to prawda, że jutro mam jechać na Malediwy?
- Tak skarbie jutro wybierasz się do tego pięknego kraju i z tego, co wiem możesz tam nawet zostać przez kilka tygodni.
- A moja praca?
- Spokojnie, wszystko będzie w porządku. Ostatnio zajmowałaś się tylko projektem wieżowca dla MacGregora, który skończyłaś w zeszłym tygodniu i nie masz na razie nic więcej na głowie. Nie martw się Lukas będzie miał zakaz dodawania sobie punktów za projekty dopóki ty nie skończysz tej pracy. Masz delegację i zostaniesz tam tak długo jak zażyczy sobie tego nasz klient.
- Niech ci będzie. Ale Lukasa i jego niezadowolenie z braku punktów zostawiam na twojej głowie. Na dzisiaj już skończyłam, dlatego wracam do domu.
- Dobra w takim razie miłego pobytu. Ciesz się nim. Nie codziennie zdarza się możliwość wyjazdu na Malediwy.
            Dokładnie o 8 rano spotkali się w biurze. On tylko z teczką, ona z dużą materiałową torbą zarzuconą na ramie, wielką teczką na rysunki i kilkoma tubami z projektami. Przyszła piętnaście minut wcześniej przed umówioną godziną. W swoim pokoju przebrała się w bluzkę z krótkim rękawem i lniane spodnie. Zabrała wszystkie potrzebne rzeczy i wyszła na korytarz w momencie, kiedy do biura wchodził Felix.
- Gotowa panno Granger? – w odpowiedzi kiwnęła głową. – To proszę chwycić mnie za rękę i ruszamy. – poczuła silne szarpnięcie w okolicach pępka. Jak zawsze wydawało jej się, że przebywa w wąskim tunelu. Kiedy zaczynało jej już brakować powietrza wszystko ustało, a ona poczuła grunt pod nogami. Jeszcze zanim otworzyła oczy usłyszała szum i poczuła zapach morza, a jej skórę owiała ciepła morska bryza. Otworzyła oczy i zaniemówiła. Znajdowała się w najpiękniejszym miejscu w jakimkolwiek była. A trzeba zwrócić uwagę na to, że Hermiona zwiedziła już kilkanaście krajów.  W obecnej chwili stała na dziewiczej plaży, a pod jej nogami skrzył się złoty piasek. Czysta turkusowa woda przejrzysta niczym kryształ, zachęcała do kąpieli. Nieliczne palmy dawały przyjemny cień.
- Proszę za mną panno Granger. Zaprowadzę panią do domku, w którym będzie pani mieszkała. Jest 12.30, a z moim szefem jesteśmy umówieni na 13.
Zeszli na kamienną ścieżkę biegnącą wzdłuż plaży. Po pięciominutowym spacerze Feliks zszedł z ścieżki na plażę, a to, co ujrzała spowodowało, że kolejny raz tego dnia zaparło jej dech w piersiach. Tutaj plaża była o wiele bardziej porośnięta egzotyczną roślinnością. Ale nie to ją tak urzekło. Stało się tak, kiedy uświadomiła sobie, że między tą roślinnością wybudowane są domki. Niewielkie budynki zbudowane z drewna i piaskowca poryte strzechą. Z tego, co zdążyła się zorientować każdy z nich miał swój własny ogródek. Szła za mężczyzną, który zatrzymał się przy jednym z nich. Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Całe wnętrze było wykonane z drewniana egzotycznego i urządzone w kolorze bieli. Z malutkiego przedpokoiku weszli dalej. Domek był jednopokojowy, ale to jej nie przeszkadzało. Pokój był połączeniem salonu i sypialni. Po jedne stronie ustawiono białą sofę z dwoma fotelami i szklaną ławą, niewielki regał z książkami i barek. Z drugiej za parawanem zrobionym z delikatnego białego muślinu ustawiono wielkie małżeńskie łoże przykryte białobrązową pościelą. Pierwsze, co przyszło jej na myśl to, że ma ochotę jak najszybciej położyć się do tego łóżka. Okazało się, że każdą jego stronę można było zasłonić białym muślinem, ale w obecnej chwili trzy z nich były zsunięte żeby pokazać go w całej okazałości.
- Za tymi drzwiami jest łazienka. Oczywiście jak to tutaj bywa jest to łazienka otwarta, czyli prysznic znajduje się w ogrodzie. Niech się pani nie obawia jest dobrze osłonięty i usytuowany w ustronnym miejscu. Tutaj mamy taras – otworzył szklane drzwi i wyszedł na duży drewniany podest, na którym ustawiono stolik z drewnianymi fotelami i ławkę wyłożonymi białymi poduszkami. Prosto z tarasu schodziło się na plażę – Jak sama pani widzi cały teren domku jest ogrodzony. Drzewa i krzewy odcinają go od niechcianych gapiów. Z resztą jest to tutaj niespotykane zjawisko, ponieważ to teren prywatny i nikt obcy nie ma prawa wchodzić na tę plażę. W domku nie ma kuchni, posiłki może pani zjeść w restauracji. To ten duży budynek po prawej stronie, który mijaliśmy idąc tutaj. Na plaży są trzy domki. Z czego tylko jeden jest zamieszkały. Zajmuje go mój szef. Ja mieszkam w innej części kompleksu.
- Kompleksu?
- Tak. Kompleks to około 300 hektarowy teren należący do mojego szefa. Są tutaj hotele, restauracje, osiedle i wiele innych atrakcji.  Na tym właśnie terenie również znajduje się 10 hektarowa działka, na której ma powstać rezydencja letnia. Oczywiście może pani korzystać z wszystkich atrakcji w kompleksie za darmo w czasie wolnym od pracy. Wystarczy, że poda pani nazwisko i numer domku, czyli 7. Teraz zostawię panią, a sam udam się do swojego domu. Za 15 minut będę z powrotem. – wyszedł zostawiając ją. Jednym zaklęciem rozpakowała swoją torbę chowając rzeczy do szafy i komody. A następnie z okrzykiem radości rzuciła się na wielkie łóżko. Wydawało jej się, że trafiła do raju. Zerwała się i na bosaka wybiegła na plażę by po chwili zamoczyć stopy w ciepłej morskiej wodzie. Kiedy zegarek wskazał 12,57 wróciła do środka i doprowadziła się do porządku. O równej 13 rozległo się pukanie do drzwi. Zabrała rzeczy i wyszła na zewnątrz, gdzie czekał na nią Rea. Kamienną ścieżką przeszli do drugiego domku wybudowanego na tej samej plaży. Ten budynek już na pierwszy rzut oka był większy niż domek numer 7, który zajmowała. Felix zapukał i nie czekając na zaproszenie otworzył drzwi i wszedł do środka. Przed nimi pojawił się skrzat, który skierował ich do salonu. Gdy przekroczyli próg pomieszczenia Hermiona kolejny raz tego dnia przeżyła szok. Z fotela podniósł się przystojny dobrze zbudowany mężczyzna ubrany w bermudy i białą lnianą koszulę. Było widać, że jego ciało jest dobrze, choć nie przesadnie umięśnione. Skóra była lekko opalona, co ciekawie współgrało z jego jasnymi włosami. Jego stalowoszare spojrzenie utkwione były w niej. Ten przystojny i seksowny mężczyzna, który do nich podszedł był jej największym wrogiem w czasach szkolnych i nazywał się Draco Malfoy. Pomimo tego, że wydoroślał zawsze rozpoznałaby go bez problemu.
- Panie Malfoy pozwoli pan, że przedstawię panią architekt Hermionę Granger – teraz to jego zatkało. Nie wierzył własnym uszom. Przecież ta kobieta stojąca przed nim nie mogła być Panną-Ja-Wiem-Wszystko Granger. Przecież przedstawicielka płci pięknej stojąca przed nim była właścicielką zgrabnego, seksownego ciała, twarzy o delikatnych rysach, malinowych ustach, które miało się ochotę pocałować, długich kręconych kasztanowych włosach i migdałowych oczach koloru czekolady. Nie było dużych zębów i szopy na głowie. Ale to intrygujące oczy w obecnej chwili patrzyły na niego z jawną niechęcią i wrogością.
- Granger?
- Witaj Malfoy dawno się nie widzieliśmy. Ile to już będzie? Chyba z osiem lat.
- Nie da się zaprzeczyć – nie mógł pojąć, że jej nie rozpoznał. Ale co się dziwić teraz stała przed nim pewna siebie i swoich atutów kobieta. – Masz projekty?
- Tak. – wskazał jej stolik, na którym rozłożyła papiery wyciągnięte z tub i teczki.
- Felix możesz nas zostawić na dzisiaj masz już wolne. – Draco zwrócił się do swojego pracownika
- Dziękuję szefie – wyszedł, a oni zostali sami
- Popatrz na projekty, zaakceptuj je i ja się stąd zmywam.
- Dokąd? – popatrzył na nią.
- Do Londynu – słysząc to roześmiał się. – I co cię tak śmieszy? – warknęła
- To, że jesteś w wielkim błędzie mała.
- Nie jestem mała! – nie skomentował jej protestu tylko ze stoickim spokojem kontynuował swoją wypowiedź.
- Chyba nie znasz treści kontraktu, który podpisał twój szef. Zostajesz tutaj do zakończenia wszystkiego łącznie z wyposażeniem domu. Czyli do grudnia.
- Co! Nie zgadzam się. Lukas na pewno chętnie mnie zastąpi.
- Kolejna pomyłka Granger. Tylko ja mogę zażądać zmiany architekta sama nie możesz zrezygnować. Inaczej wasza firma zapłaci mi duże odszkodowanie. A ja nie mam najmniejszej ochoty zmieniać architekta. – swoją wypowiedź skwitował wrednym uśmiechem.
- Ty jeden wielki arystokrato z przerośniętym ego. Mam ochotę cie ukatrupić – słuchając jej wywodu uśmiechał się cynicznie. – Jakbym wiedziała, że to ty nie podjęłabym się tej pracy.
- To już twój problem. Teraz jesteś wolna. Przejrzę projekty i wieczorem przy kolacji omówimy je.
- Przy jakiej kolacji? Żadnej kolacji nie będzie. – miała dość. Chciała żeby okazało się to tylko złym snem
- Nie musisz jeść, masz tylko stawić się tutaj o dwudziestej. – zdawała sobie sprawę, że nie ma innej możliwości. Prychając z wściekłości odwrócił się na pięcie i wyszła z jego domu. Zaśmiał się. Nie wiedział, że los sprawi mu taką niespodziankę w możliwości dręczenia Granger i to jeszcze bezkarnie. Z zadowoleniem zabrał się z przeglądanie jej projektów. Musiał przyznać, że kobieta naprawdę znała się na swojej pracy.

Dalej była wściekła. Weszła do domku i trzasnęła drzwiami. Już nie cieszyła ją cudowna atmosfera unosząca się w tym miejscu. Przez prawie cztery miesiące będzie musiała użerać się z Malfoyem, który jakby nie patrzeć jest jej szefem.
- Cholera. – położyła się na łóżku i zamykając oczy próbowała się uspokoić: Hermiona jesteś dorosłą, opanowaną kobietą. To jest twoja praca, a ty zawsze jesteś profesjonalistką. Dasz sobie radę z tym projektem, a Malfoyowi nie pozwolisz by wyprowadzał cię z równowagi. Już zbieraj się w sobie kobieto. Opanowała się. Wyszła na taras usiadła na zadaszonej ławce i patrzyła na łódki pływające po morzu. W tym samym czasie w innym domu pewien blondwłosy mężczyzna siedział w salonie i sącząc whisky z kryształowej szklanki uśmiechał się do własnych myśli. Te kilka miesięcy mogły być ciekawą zabawą.

Przez wszystkie wydarzenia dnia dopadło ją zmęczenie. Nawet się nie zorientowała, że zasypia. Obudziło ją dopiero głośne pyknięcie. Otworzyła oczy i zaskoczona zorientowała się, że na tarasie naprzeciwko niej stoi skrzat.
- Orzełek przeprasza, że przeszkadza, ale panicz Malfoy kazał pannie Granger przypomnieć, że za pięć minut ma pani być u niego.
- Dziękuję możesz odejść – trzask oznajmił jej, że skrzat zniknął. Weszła do domku by się ogarnąć i udała się do domu Malfoya. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale musiała. Tego wymagała jej praca.

Zapukała, a po chwili drzwi otworzył jej ten sam skrzat, który pojawił się w jej domku. Szła za nim rozglądając się po pomieszczeniu i podziwiając wystrój. Malfoy stał na tarasie. Nieduży drewniany stół nakryty był dla dwóch osób.
- Paniczu Draco – mężczyzna odwrócił się i popatrzył na skrzata i stojącą za nim kobietę
- Dziękuję Orzełku, możesz odejść – Hermiona zdziwiła się słysząc jak miło blondyn odzywa się do swojego sługi.
- No to jak Granger, jesteś głodna? – popatrzył na nią z zaciekawieniem.
- Myślałam, że chciałeś omówić projekt, a nie zjeść ze mną kolację.
- Omówimy projekt, ale najpierw mam zamiar zjeść kolację. Nie lubię pracować na głodnego. To jak jesz ze mną, czy będziesz tak stać i obserwować jak jem? – chwile patrzyła w jego oczy, którymi przyglądał się jej bezczelnie taksującym wzrokiem. Już miała odmówić, kiedy jej zdradziecki żołądek wydał ją głośnym burknięciem.
- Niech ci będzie. – zajęła wolne krzesło.
- Wina? – podszedł do niej z butelką czerwonego trunku
- Poproszę. – kiedy napełnił kieliszki zajął miejsce naprzeciwko niej.
- Częstuj się, czym chcesz – jedli w ciszy, którą przerwał mężczyzna - Powiedź mi Granger jak to się stało, że ty pracujesz, jako architekt? Sądziłem, że ty raczej będziesz studiować magiczne prawo lub uzdrowicielstwo. Co w twoim przypadku byłoby oczywiste, bo zawsze byłaś przewidywalna.
- Widzisz Malfoy ja wcale nie jestem taka przewidywalna jak myślisz. Wszyscy patrzą na mnie przez pryzmat byłej prymuski z Hogwartu. A ja jestem normalnym człowiekiem, który chce spełniać swoje marzenia – nie wiedziała, dlaczego tak otwarcie z nim rozmawia. Może kolejny raz chciała udowodnić komuś, że nie jest już tą samą Granger co w szkole. – Postanowiłam robić to, co lubię a nie to, czego inni oczekiwali ode mnie.
- Nie będę ukrywał, że mnie zaskoczyłaś. A pod względem swojej świętoszkowatości też się zmieniłaś?
- Malfoy – warknęła – nie przeginaj. To, że siedzę tutaj i jem z tobą kolację nie powoduje, że będę ci o wszystkim opowiadała.
- Zawiodłaś mnie maleńka. Myślałem, że już się przede mnę tak ładnie otworzyłaś.
- Jeszcze raz nazwij mnie maleńka a pożałujesz, że mnie zatrudniłeś – słysząc jej słowa roześmiał się.
- No, no Granger jednak tak całkowicie się nie zmieniłaś. Zostało coś w tobie z tej wyszczekanej gryfonki.
- Więcej niż sądzisz. – uśmiechnęła się kpiąco w jego kierunku. – Widzę, że już zjadłeś. W takim razie zabierzmy się do pracy.
- Nie wiedziałem, że ci się tak bardzo śpieszy do zwiedzenia mojej sypialni.
- Malfoy! – zerwała się przewracając przy okazji krzesło, po czym oparła się rękami o stół tak żeby patrzeć na niego z góry. – Nie życzę sobie takich insynuacji. Rozumiemy się ty czystokrwisty zakichany arystokrato?
- Niby, co ty mi możesz zrobić małe gryfioniątko? – tak samo jak ona wstał i oparł się dłońmi o stół. Znowu nad nią górował.
- Najpierw zrezygnuje z tego zlecenia, a potem porządnie cię uszkodzę.
- Twoja firma zbankrutuje.
- Nie pozwolę na to.
- Oj Granger, jaka ty jesteś naiwna. Nie możesz mieć ciastka i zjeść ciastko. Musisz wybierać. Albo ze mną wytrzymasz, albo nie będziesz miała już, po co wracać do biura. – odeszła od stołu i z westchnieniem rezygnacji opadłą na stojący nieopodal fotel. Widząc to uśmiechnął się z zadowoleniem – No tak jest o wiele lepiej. Orzełek! – skrzat pojawił się natychmiastowo.
- Słucham paniczu?
- Posprzątaj po kolacji.
- Oczywiście – jakieś trzy minuty później po skrzacie i pozostałości po kolacji nie było śladu.
- Przeanalizowałem twój projekt Granger. Nie jest zły, ale trzeba wprowadzić w nim kilka zmian.
- Nie ma najmniejszego problemu, jeżeli tylko będzie to możliwe do wykonania. Musisz jednak brać pod uwagę to, że niektóre zmiany spowodowałyby zawalenie się budynku. – Hermiona opanowała swoje nerwy. Rozmowy kręcące się wokół projektów zawsze ją uspokajały.
- Najbardziej chodzi mi o te schody wychodzące na zewnątrz. Ona całkowicie nie pasuję
- Ale jak to nie pasuję? Są odpowiednio wkomponowane w całokształt
- Chodź – niespodziewanie złapał ją za rękę i zanim się zorientowała teleportował się. Jak zawsze zamknęła oczy podczas teleportacji. Dziwny dreszcz, który przebiegł po jej ciele, kiedy mężczyzna złapał ją za rękę zrzuciła w myślach na efekt uboczny teleportacji.  Kiedy poczuła pod nogami stały grunt otworzyła oczy. Stała nad klifowym urwiskiem. Jasnobłękitna woda migocząca w promieniach zachodzącego słońca delikatnie rozpryskiwała się na potężnych kamieniach. Nieopodal w miejscu gdzie urwisko stawało się coraz niższe i łagodniejsze dostrzegła małą dziewiczą plażę, do której można było dostać się tylko od strony morza. Odwróciła się i rozglądnęła dookoła. Wielką przestrzeń pokrywał równo przystrzyżony trawnik, na którym rosły egzotyczne rośliny. – Jak zapewne pamiętasz działka ma dziesięć hektarów. Jest położona w najdalszym miejscu kompleksu, do którego nie mają dostępu nieupoważnione osoby.
- Na żywo wygląda inaczej niż na przesłanych mi zdjęciach. Będę musiała wprowadzić do projektu większe poprawki. Nie rozumiem, dlaczego nie zezwoliłeś na przesłanie mi wspomnienia z wyglądem działki. Po przyglądnięciu się jej w mysloodsiewni miałabym ułatwioną pracę.
- To dlaczego ci nie przesłałem nie powinno cię interesować. Wracając do projektu. Chciałbym, żeby schody schodziły na plażę.
- Dobrze – zanim się zorientował jej już nie było. Teleportowała się. Zdenerwowała go swoim zachowaniem. Po chwili zauważył ją kawałek dalej. Stała jakieś trzydzieści metrów od niego z blokiem w reku. Podszedł do niej. Stanął za nią i zaglądnął jej przez ramie. Dziewczyna w jednej ręce trzymała blok, a w drugiej ołówek, który z łatwością sunął po śnieżnobiałych kartkach. Nie zwracając uwagi na mężczyznę Hermiona jak w transie odwzorowywała wygląd klifu, plaży i nabrzeża. – No to mam już wszystko, co mi potrzeba. – podskoczył zaskoczony jej nagłym odwróceniem się w jego stronę. – Jutro po południu dostaniesz projekt z wprowadzonymi poprawkami.
- Dobrze. Musisz wiedzieć Granger, że nie lubię jak w czasie rozmowy ktoś nagle znika.
- Nie miałam nic do rysowania, a musiałam zdążyć to zrobić zanim słońce całkowicie zaszło – obydwoje odruchowo popatrzyli w stronę morza, gdzie znikała ostatni kawałeczek pomarańczowego okręgu.
- Następnym razem powiedź, po co znikasz. Nie lubię być tak ignorowany
- Nie zrzędź Malfoy. Ja wykonuję swoją pracę. Jeżeli to już wszystko to ja się już pożegnam – kiedy tylko mężczyzna na znak zgody kiwną głową teleportowała się wprost pod drzwi domku numer siedem.  
***
- Paniczu Malfoy przyszła do pana panna Granger.
- Wpuść ją Orzełku – skrzat ukłonił się i znikną, a po chwili na taras weszła brunetka. Stanęła i przyglądnęła się widokowi. Już za pierwszym razem, kiedy tu była zaintrygował ją. Dom Malfoya leżał na tej samej plaży, co domek numer siedem, ale widok z jego tarasu jeszcze bardziej zachwycał.
- Piękny prawda? – jego pytanie przywołało ją do rzeczywistości.
- Co?
- No jak to, co widok? Ten biały piasek i czysto krystaliczna woda. Uwielbiam go.
- Nie dziwię się. – popatrzył na nią. Zgrabna brunetka ubrana w krótką sukienkę z tubami zarzuconymi przez ramię – Ale nie przyszłam tutaj podziwiać widoku. Przyniosłam poprawione projekty. Ściągnęła tuby z ramienia i wyciągnęła z nich arkusze z projektami, po czym rozwijając je rozłożyła na bambusowym stoliku. Mężczyzna wstał i podszedł bliżej.
- Jak widzisz wprowadziłam kilka zmian. Największa to schody na plażę – nachylając się wskazała palcem odpowiednie miejsce. Malfoy schody raczej nie są na moim dekolcie – mężczyzna uśmiechnął się do niej w tak typowy dla siebie spokój. Nie przejmując się niczym przeniósł wzrok na arkusz.
- Nie moja wina, że nosisz takie dekolty.
- No proszę pan czystokrwisty interesuje się dekoltem szlamy
- Granger – wyprostował się i popatrzył na kobietę – ja już dawno nie zajmuję się podziałem krwi, ale jak widzę ty tak.  
- Uważaj, bo jeszcze ci uwierzę. Może nie mówisz o tym, ale założę się, że dalej dokładnie patrzysz na tą kwestię. Wracając do tego, co mówiłam. Schody zewnętrzne zmieniłam całkowicie, w prawym skrzydle budynku zmieniłam trochę kształt bryły, żeby bardziej wpasował się w klimat wyspy, ale nie zatracał swojego angielskiego typu. Wyszłam z założenia, że trzeba zachować bardzo dużą równowagę, bo taki jak chciałeś typowo angielski dom wyglądałby tutaj komicznie. – Malfoy dokładnie przyjrzał się szkicowi.
- Podoba mi się to. Widać, że znasz się na swojej robocie. Czyli teraz możemy przejść do kolejnego etapu, czyli budowy?
- Tak. Musisz sobie teraz znaleźć dobrą ekipę i kierownika budowy, który będzie wszystko nadzorował.
- Kierownika już mam. I nawet go znasz
- Tak? – popatrzyła na niego zaskoczona. Znała kilku kierowników, z którymi współpracowała.
- Tak, ciebie.
- Co? – zaskoczona popatrzyła na niego. – Ja się na tym nie znam. Jestem architektem nie budowlańcem. W ostateczności dekoratorem wnętrz, bo chodziłam na dodatkowe zajęcia podczas studiów
- Granger, spokojnie. Ja wiem, że nie jesteś budowlańcem. Dlatego dostaniesz kogoś do pomocy. Chcę żebyś wszystkiego doglądała i jakby, co wprowadzała natychmiastowo poprawki. Nie lubię fuszerki i chcę mieć to, co najlepsze.
- Nie widzi mi się to, ale niech ci będzie.
- Zaczniesz od jutra. Ekipę już mam. Znam ich bardzo dobrze. Większość budowli w kompleksie to ich robota. Będziesz pracować tak jak oni. Czyli od rana do godziny piątej po południu. Potem będziesz miała wolne.
- Pasuje mi to – zwinęła projekty i schowała je. – Do widzenia – zabrała swoje rzeczy i wyszła.