środa, 26 czerwca 2013

who I am - odc. 23

Jak zawsze na Historii Magii prawie wszyscy spali. Jedynie Hermiona Di Binetti zawzięcie notowała każde słowo wypływające z niematerialnych ust profesora. Wiele z osób obecnych na sali najchętniej opuściłaby to pomieszczenie. Niestety ich plany na przyszłość nie uwzględniały tego, że wykłady profesora Binnsa są nudne i usypiające. Nagle ciszę przerwał huk książek spadających na ziemię. Wydarzenie to wyrwało profesora z monotonnego transu opowiadania o przyczynach powstawania rebelii goblinów. Duch podniósł głowę i rozejrzał się po sali. Jego wzrok zatrzymał się na ciemnowłosym mężczyźnie. Brunet w pośpiechu zbierał z ziemi książki, które niechcący strącił, kiedy zasnął.
- Panie Di Binetti – chłopak odłożył książki i popatrzył na profesora – proszę mi powiedzieć, co było przyczyną powstania goblinów w osiemnastym wieku? – zdezorientowany chłopak szukał ratunku u kumpli, którzy siedzieli obok. Niestety jedyna osoba, która mogłaby mu pomóc siedziała tak, że nie było możliwości porozmawiać z nią niezauważenie.
- Niestety nie pamiętam panie profesorze.
- No tak. Panno Di Binetti proszę przypomnieć bratu odpowiedź na to pytanie – dziewczyna ze skruchą popatrzyła na brata, po czym zaczęła mówić niczym recytując wyrytą regułkę.
- Jedną z przyczyn buntu goblinów w osiemnastym wieku było wprowadzenie ustawy regulującej użycie różdżek. W myśl zawartych tam przepisów, różdżka mogła być używana tylko przez ludzi. Jednym z głównych przedstawicieli buntów w osiemnastym wieku był Urg Obrzydliwy, który buntował się przeciwko ludziom. Było to spowodowane tym, że został kiedyś wrzucony przez kilkoro ludzi do rzeki, co odebrał, jako poniżenie jego godności.
- Bardzo dobrze panno Di Binetti pięć punktów dla Gryffindoru i minus pięć dla Slytherinu. Wracając do Urga Obrzydliwego … - klasa znowu zaczęła zasypiać, a profesor dalej prowadził swój nudny wywód.

Wychodząc z sali śmiała się pod nosem z zaspanej Ginny.
- Widzę, że humor dopisuje.
- Oczywiście, że tak – uśmiechnęła się szeroko do brata
- Jak ty możesz być taka pełna energii po tej lekcji – rozespany Blaise obrzucił ją podejrzliwym wzrokiem
- Wystarczy, żebyście inaczej do tego podeszli. Jeżeli dobrze się wsłuchacie i wyobrazicie sobie wszystko, co mówi profesor to sami przekonacie się, że to jest bardzo ciekawe.
- Chyba do spania –słysząc słowa Blaisa poklepała go po plecach i ze śmiechem odeszła ciągnąc za sobą pannę Weasley.
***
Jak tylko mogła unikała spotkania sam na sam z Malfoyem. Ku swojemu zaskoczeniu całkiem dobrze jej szło. Kiedy go spotykała przeważnie zawsze towarzyszyły im osoby trzecie, co bardzo było jej na rękę. Ale jak powszechnie wiadomo szczęście nie trwa długo. Niestety to, co nieuniknione musi prędzej czy później się zdarzyć. Tak było i w tym przypadku. Siedząc sama w pokoju wspólnym odrabiała zadania. Z starego magicznego radia sączyła się po cichu przyjemna, spokojna muzyka. Zapach malinowej herbaty stojącej na stoliku rozchodził się po całym pomieszczeniu. Z wielką uwagą linijka po linijce zapełniała pergamin pisząc esej na eliksiry. Była tak zaaferowana tym, co robiła, że nawet nie podniosła głowy, kiedy otworzyło się przejście. Zatrzymał się, gdy tylko ją zauważył. Przez dłuższą chwilę stał i patrzył na nią. Była pochłonięta pisaniem. Nachylona nad książką szybko pisała coś na pergaminie. Co chwilę zakładała za ucho niesforny kosmyk, który opadał jej na twarz. Sam był zaskoczony tym, że mógłby tak stać w ciszy i obserwować ją podczas pracy. Była dla niego wielką zagadką. Ta kobieta była dla niego zagadką. Zagadką, która go ciekawiła. Czuł, że między nimi jest jakiś magnetyzm. Magnetyzm, który bardzo silnie przyciągał go do niej. Nagle pióro zawisło w połowie wyrazu, a ona podniosła głowę natrafiając na jego wzrok. Chwilę wpatrywali się w siebie. Hermiona odwróciła głowę i wróciła do pisania. W tym samym momencie w dwóch krokach podszedł do niej i zabrał z jej ręki pióro, którym pisała.
- Malfoy! – uśmiechnął się słysząc w jej głosie tak charakterystyczną dla niej nutę złości
- O co chodzi?
-O co chodzi? O to, żebyś oddał mi moje pióro, bo muszę dokończyć esej.
- Esej nie zając, poczeka. A my mamy do dokończenia naszą rozmowę – usiadł koło niej. Jego bliskość jak zawsze działała na nią pobudzająco. Oczywiście nie uszło to jego uwadze. Dlatego roześmiał się – Chyba nawet nie muszę pytać, co sądzisz na temat tego, co jest między nami.
- Nie wiem, o co ci chodzi – zamknęła książkę i zwinęła pergamin z zamiarem zabrania wszystkiego do swojego pokoju. Kiedy wstała złapał ją i pociągną. Straciła równowagę i ku swojemu zaskoczeniu wylądowała na jego kolanach. Też się zdziwił, bo łapiąc ją za rękę chciał, żeby usiadła z powrotem na miejscu. Ale jak stwierdził w myślach ta sytuacja mu nie przeszkadzała. Panna Di Binetti chciała szybko się poderwać, ale mocno ją złapał – Malfoy puść mnie
- Nie mam na to ochoty – uśmiechnął się kpiąco, kiedy jej oddech lekko przyśpieszył. Zapach jego perfum lekko ją otumaniał.
- Malfoy puść mnie – tym razem nie był to rozkaz, lecz cicha prośba. Nie posłuchał jej. Przyciągnął ją jeszcze bliżej i pocałował. Oddała pocałunek. Ręce bezwiednie przesunęła na tył jego głowy wplatając dłonie w włosy blondyna. Po chwili oderwała się od niego głośno oddychając – Draco to się nie uda – jej własny szept wydał jej się krzykiem. Nie musiał pytać, co ma na myśli
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo wyznajemy inne wartości. Jesteśmy całkiem inni i dlatego oczekujemy od związku czegoś innego. Dla mnie związek to nie zabawa.
- W związku zawsze jest zabawa.
- Ja nie mówię o tym, co jest w związku. Chodzi mi o to, czym jest związek. To relacja dwojga ludzi, która nie raz jest bardzo silna. Na pewno nie jest zabawą, bo ludzkimi uczuciami nie wolno się bawić.
- A jeżeli obiecam, że potraktuje cię poważnie i nie będę uważał związku za zabawę? – słysząc te słowa roześmiała się.
- Dobry żart.
- Ja nie żartuję. Potrafię być poważny i brać sprawy na serio.
- Malfoy, ale branie sprawy na serio to nie wszystko, czego oczekuję od związku – całując ją nie pozwolił jej dokończyć. Kiedy odsunął się od niej roześmiała się – Takim zachowaniem nie spowodujesz, że zapomnę o swoich zasadach – posadził ją na kanapie i wstał.
- Nic tylko zasady i reguły.
- Życie to nie beztroskie życie. Zasady są potrzebne. Voldemort nie przestrzegał zasad i sam widziałeś, do czego to doprowadziło.
- Di Binetti nie jestem Voldemortem. Nie mam ambicji podbicia całego świata i rządzenia nim. Po prostu – w tym momencie się zaciął.
- Po prostu? – widziała jak zbiera się w sobie
- Po prostu chciałbym, żebyś była ze mną. Szlak mnie trafi, jeżeli zobaczę cię z innym facetem – zszokowana patrzyła na niego. Postanowił wykorzystać tą ciszę – Czuję się przy tobie inaczej. Zresztą ty przy mnie też. Ciągnie mnie do ciebie, a ciebie do mnie i nie da się temu zaprzeczyć.
- Nie toleruję kłamstwa
- Że co proszę? Sądzisz, że ja…
- Nie. Po prostu mówię, że nie toleruję kłamstwa z związku. Dla mnie w relacji między dwojgiem ludzi najważniejsza jest szczerość.
- Niech ci będzie.
- I mam jeszcze jedno, ale. Załatwisz to, żeby Astoria przestała się do ciebie dowalać.
- Z największą przyjemnością. Czyli zgadzasz się z moim zdanie i dlatego… - nie chciała tego mówić, jakoś wolała nie wypowiadać tego na głos i nie chciała na razie słyszeć. Dlatego wstała i pocałunkiem przerwała tą wypowiedź. W tym samym momencie do pokoju wkroczył Denis.
- Mafloy! – z miną głodnego dobermana rzucił się w kierunku blondyna
- Denis, nie! – Hermiona stanęła między mężczyznami
- Skarbie odsuń się
- Nie. Dlaczego tobie wolno się spotykać z Ginny, a mi się nie wolno spotykać z nikim?
- Ej ja nie jestem nikim – oburzony blondyn spiorunował ją wzrokiem
- Malfoy zamknij się i daj mi porozmawiać z bratem
- Bo to właśnie jest Malfoy. Znam go od małego i wiem, jaki jest! – Denis pieklił się dalej
- Wiecie, co ja może... – Draco próbował, coś powiedzieć
- Nie wtrącaj się! – rodzeństwo praktycznie równocześnie przerwało jego wypowiedź. W tej ostrej wymianie zdań widać było jak wiele temperamentu bliźniaki odziedziczyły po swoich sycylijskich członkach rodziny
- Den tobie nie chodzi o to, że to jest Malfoy! Jeżeli to byłby ktoś inny to reagowałbyś tak samo!
- Bo martwię się o ciebie!
- Nie masz, o co!
- Jesteś moją małą siostrą i muszę się o ciebie troszczyć – nie rozumiał, dlaczego Hermiona nie przyjmuje jego argumentów
- Nie jestem mała. Jakbyś zapomniał mam tyle samo lat, co ty. I przez praktycznie całe moje dotychczasowe życie radziłam sobie bez twojej ochrony.
- Ale teraz masz mnie.
- Den wiem o tym. Kocham cię, ale musisz pozwolić mi żyć swoim życiem. Muszę sama dokonywać wyboru. Jeżeli popełnię jakiś błąd to sama będę za niego ponosić konsekwencje. Nie możesz zamknąć mnie w złotej klatce. To tak nie działa.
- Niestety to tak nie działa – chłopak opadł na fotel i zachmurzony popatrzył na siostrę, a potem na swojego kumpla – Nie zmienia to tego, że jeżeli ją skrzywdzisz Smoku to wypatroszę cię z chirurgiczną precyzją.
- Podejrzewam, że jesteś do tego zdolny Cwaniaku. Wiesz złotko moim zdaniem twój brat w przyszłości zostanie psychopatycznym mordercą, który będzie patroszył swoje ofiary – blondyn z zadowoleniem usiadł na sofie
- Nazwij mnie jeszcze raz złotko, a ja cię wypatroszę i podaruję mu w prezencie – mówiąc to słodko uśmiechnęła się do niego siadając obok.
Ich wymianę zdań przerwało otworzenie się przejścia do ich pokoju wspólnego. Po chwili do środka wkroczył dobrze zbudowany brunet
- Cześć wam, o czym dyskutujecie? – Zabini zajął wolny fotel i nie pytając o zgodę zabrał się do picia chłodnej już herbaty Hermiony.
- O różnych ciekawych rzeczach – Malfoy zbył go machnięciem ręki
- A dokładniej?
- O tym, że mój brat podobno w przyszłości zostanie seryjnym mordercą, a ja mu w tym pomogę, jeżeli Smok jeszcze raz nazwie mnie złotkiem. Oraz o tym, że ja i Malfoy jakimś dziwnym przypadkiem jesteśmy ze sobą – słysząc ostatnie zdanie Blaise zakrztusił się napojem. Cwaniak z jakże przyjacielską chęcią niesienia pomocy walnął go z całej sił ręką wyładowując przy tym swoją złość
- Dzięki Denis, ale następnym razem zrób to delikatniej. Wy razem? – Hermiona na potwierdzenie tego skinęła głową – I ty Draco jeszcze żyjesz?
- Niestety – skwaszony Denis popatrzył z byka w stronę blondwłosego przyjaciela – ale Hermiona mnie powstrzymała.
- No to dzięki niej macie szczęście. Dzięki niej ty Draco nie jesteś w Mungu albo, co gorsza na cmentarzu a ty Den nie oglądasz ścian w zapyziałej celi w Azkabanie.
- Wiesz, co Zabini. Lepiej się zamknij, bo zaraz ci przyłożę. Idę do Gin – słowa bruneta jakoś nie pomagały Denisowi. Najchętniej w tej chwili zamordowałbym Draco Malfoya, ale wiedział, że siostra nie pozwoliłaby mu na to. Dlatego musiał wewnętrznie opanować swoje nerwy. A najlepszą czynnością do tego był czas spędzony z Ginny. Samo jej towarzystwo pomagało mu się wyluzować. W tej chwili potrzebował jej niczym tlenu, który oczyści jego organizm z przypływu agresji.
---
Kochani wiem, że bardzo długo czekaliście na tą część. Niestety nie miałam czasu jej napisać. Nawał pracy mnie przytłoczył, dlatego wybaczcie tak długie oczekiwanie. Od razu was informuję, że kolejna część będzie tą ostatnią. Pojawi się ona niestety, gdzieś w sierpniu bo na większość lipca wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do komputera i internetu.