Dzisiejszy
dzień należał do młodych projektantów. Dlatego też nie brała udziału w żadnym
pokazie. Postanowiła oglądnąć jeden czy dwa pokazy, a potem chciała odwiedzić
rodziców. Tak rzadko bywa w Anglii, dlatego nie mogła przepuścić takiej okazji.
Bez kiwnięcia palcem dostała miejsce w pierwszym rzędzie. Z zaciekawieni
oglądała propozycję młodych projektantów, którzy próbowali przebić się do
czołówki. Była dumna widząc jak Ines z podniesioną głową idzie pewnie po
wybiegu. Widać było, że dziewczyna sobie świetnie radzi i ma szansę wysoko
zajść w tym zawodzie.
-
O wiele lepiej ci w naturalnym wyglądzie Granger. – nawet nie odwróciła głowy.
Przewróciła tylko oczami, ale nie mógł tego zobaczyć, bo siedział za nią w
drugim rzędzie.
-
Nie przeszkadzaj mi Malfoy, oglądam pokaz. - syknęła
-
No wiesz…, ała – dostał łokciem w żebra od Anabell, która siedziała obok niego.
Gdy tylko pokaz się zakończył udała się za kulisy by porozmawiać i pogratulować
Ines. Poinformowała ją, że nie będzie jej już dzisiaj i ma uważać na siebie
podczas bankietu.
-
Przepraszam – po wyjściu za kulis spotkała blondynkę, która była wczoraj na
pokazie z Malfoyem.
-
Słucham? – uśmiechnęła się do niej, widząc to blondynka się zarumieniła.
-
Czy mogłabym prosić o autograf?
-
Oczywiście. – Hermiona wzięła od niej swoje zdjęcie i flamaster.
-
Dla kogo.
-
Anabell.
-
Proszę bardzo.
-
Dziękuję. Podziwiam panią. Jest pani dla mnie wzorem
-
Dziękuję to bardzo miłe, ale pani chłopak nie byłby chyba zadowolony słysząc te
słowa. – po jej wypowiedzi ta niziutka blondynka popatrzyła na nią dziwnie.
-
Chłopak?
-
Draco Malfoy. – jasnowłose dziewczę roześmiało się.
-
Draco to mój kuzyn i on nie ma nic do tego, co ja mówię, myślę i robię.
-
Przepraszam, wczoraj pomyślałam…
-
Nic nie szkodzi.
-
Przepraszam, ale ja muszę już iść – odeszła szybko, zanim mężczyzna o
platynowych włosach zdążył do nich podejść.
-
O czym rozmawiałaś z Granger?
-
Wzięłam od niej autograf i musiała gdzieś iść.
Już
dawno nie jadła tak dobrego obiadu. Z resztą zawsze uważała, że jej mama jest
najlepszą kucharką na świecie. Nie miała wyrzutów sumienia z powodu tego ile
zjadła. Stwierdziła sobie, że te kalorie spali podczas joggingu. Było jej tak
dobrze, że postanowiła nie wracać na noc do hotelu. Ku radości rodziców postanowiła
spędzić noc w swojej starej sypialni. Raz mogła sobie na to pozwolić. Jak
tłumaczyła mamię tylko raz, bo będąc w hotelu zawsze jest na miejscu, gdzie
odbywają się pokazy. Kiedy w końcu przebrana w piżamę siedziała na swoim łóżku
z sentymentem patrzyła na tak dobrze znaną jej tapetę w drobne różyczki. Na
korkowej tablicy poprzyczepiane były pinezkami małe karteczki z jej notatkami i
stare pocztówki od przyjaciół. Nawet tego mama nie wyrzuciła. Podeszła do
biblioteczki, gdzie przed przeprowadzką zostawiła kilka książek. Wyciągnęła
jedną i siadając na łóżku zaczęła czytać. Nagle czas stanął w miejscu, a raczej
się cofnął. Znowu była zwyczajną siedemnastolatką, która była szarą myszką, niemażącą
o wielkim świecie. Jej rozmyślania, przerwało stukanie w szybę. Wstała i
otworzyła okno wpuszczając do środka czarnego puchacza. Odebrała od niego list,
a on od razu wyfrunął z pokoju.
„… niewinność zostaje zastąpiona
przez żądzę…”
Znowu
to samo pismo i niezrozumiały wers. Postanowiła się tym nie przejmować, ale nie
znaczyło to, że te kartki nie budziły w niej ciekawości. Na pewno się nie bała.
Nie raz dostawała dziwne listy i nauczyła się, że nie należy brać wszystkiego
do siebie.
Obudziło
ją poranne słońce wpadające przez okno do jej sypialni. Dawno już nie czuła się
tak dobrze. Była w ukochanym domu, przez szparę pod drzwiami wkradał się zapach
naleśników, które mama smażyła w kuchni na dole. Wstała i weszła do łazienki.
Wyszła z niej w grubym ciepłym szlafroku. Nie chciało jej się na razie
przebierać z piżamy. Zeszła na dół. Pani Granger stała przy kuchence, a ojciec
siedząc przy stole pił kawę i czytał gazetę. Z uśmiechem usiadła i do kubka
nalała sobie czarnej kawy.
-
Jedź córuś. Na pewno, na co dzień nawet nie jesz porządnego śniadania.
-
Mylisz się mamusiu. Zawsze jem śniadanie. Nie zamierzam popaść w anoreksję.
-
Bardzo mądrze kochanie. Mówiłem ci Kate, że nasza córka dobrze o siebie dba –
pan Granger uśmiechnął się do żony. Śniadanie minęło im na luźnych pogawędkach.
Po południu Hermiona wróciła do hotelu, by po odprężającej kąpieli zejść na
dół, gdzie oddała się w ręce stylistek, które miały przyszykować ją do pokazu.
Dzisiejsze show była inne niż wszystkie. Ubrania były bardziej skąpe w dużej
mierze odsłaniające bieliznę. Jeszcze w Stanach, kiedy Hermiona zobaczyła
projekty stwierdziła, że ta kolekcja będzie seksowna, a nawet trochę
wyzywająca. Do tego projektant wymyślił sobie, że na wybieg będą wychodzić w
towarzystwie mężczyzn. Zresztą pokazy Marka zawsze były ekstrawaganckie, a
niekiedy nawet lekko perwersyjne. Przypominały bardziej mini przedstawienia niż
klasyczny pokaz mody. Dzisiejszego wieczoru Hermionie na wybiegu miał
towarzyszyć Ian. Jeden z bardziej wziętych modeli. Przystojny Argentyńczyk,
marzenie milionów kobiet. Panna Granger stała cierpliwie, kiedy jedna z
asystentek nacierała całe jej ciało oliwką by wydawało się mokre i rozgrzane.
Dzisiejszy występ miał na celu przypominać ludzi z buszu, którzy są
nieokrzesani i naładowani różnymi emocjami. Miłością, pożądaniem i nienawiścią.
Usłyszała zapowiedź i machina ruszyła. Siedziała spokojnie czekając na swoja
kolej. Kiedy Ian kiwnął jej głową podeszła do niego i ustawiła się obok. Ich zadanie
nie było łatwe. Wyszli na wybieg. Hermiona jak zawsze szła pewnie, jej oczy
były lekko przymrużone, a usta kusząco rozchylone. Ian szedł za nią. Emanowała
od niego złość. Kiedy koniec wybiegu był niedaleko, dziewczyna się zatrzymała,
a on podchodząc do niej złapał ją za włosy i brutalnie odchylił jej głowę do
tyłu. Oczywiście wszystko mieli przećwiczone wcześniej, dlatego robił to z
wyczuciem tak, by modelka nie czuła bólu, a żeby wyglądało to wiarygodnie. Próbowała
się wyrwać niczym dzikie zwierze złapane w sidła, ale nic to nie dało. Jej oczy
rozszerzyły się ze strachu, a on nachylając się nad nią drapieżnie się
uśmiechnął. Pocałował ją w wyeksponowaną w takiej pozycji szyję jakby chciał ją
ugryźć. Puścił ją. Wyprostowała się i w równej linii mierząc się wzrokiem
niczym zwierzęta podczas starcia wrócili z powrotem wybiegiem za scenę. Pokaz
się skończył. Wyszła z powrotem za kulis razem z projektantem i resztą modelek
oraz modelami. Dzisiejszy pokaz był jednym z lepszych, które można było
oglądać. Również dzięki tak zaskakującej roli, jaką odegrała Hermiona Granger.
Wiadomo było, że jutro rano jej zdjęcia z tego pokazu będą gościć na większości
okładek. Publiczność była zaskoczona i zachwycona. Blondyn z uwagą śledził
każdy jej ruch podczas tego pokazu. Perfekcyjnie odgrywała swoją rolę. Strach,
pożądanie i dzikość. Chciał żeby patrzyła się takim wzrokiem na niego. Lekko go
zszokowała. Ona taka przykładna cnotka z gryfindoru ubrana w dość skąpe ubranie
emanująca seksem i pożądaniem.
Zaraz
po zakończeniu udała się do swojego apartamentu. Wskoczyła pod prysznic by zmyć
z siebie tłusta oliwkę. Za pomocą kilku zaklęć wysuszyła i uczesała włosy.
Delikatny makijaż, sukienka i już mogła zejść na dół do sali bankietowej. Kiedy
tylko weszła do środka podszedł do niej młody chłopak w hotelowym uniformie.
Posłaniec wręczył jej długą, krwistoczerwoną różę. Nie umiał odpowiedzieć na pytanie,
od kogo dostała ten kwiat. Kiedy odszedł ściągnęła mały bilecik i przeczytała
go.
„…wystarczy jeden krok by oddać się
w ich władanie…”. Znowu to samo. Zaciągnęła się
intensywnym zapachem kwiatu.
-
Niezły występ Granger – poczuła ciepły oddech na swoim karku i zapach
intensywnych męskich perfum. Odwróciła się do stojącego za nią mężczyzny.
-
Dzięki Malfoy. Nie sadziłam, że tak lubisz pokazy mody by być na każdym. –
wziął dwa kieliszki szampana z tacy przechodzącego kelnera i podał jeden
kobiecie.
-
Sama wiesz, że te pokazy to jedno z ważniejszych wydarzeń. Do tego lubię
popatrzyć na piękne kobiety. Z reszta nie tylko ja – kiwnął głową, a ona
popatrzyła w skazanym kierunku. W jednym z rogów sali stała znana jej z widoku rudowłosa
modelka w towarzystwie Blaise Zabiniego, który dość sugestywnie trzymał rękę na
plecach dziewczyny. Nie mogła powiedzieć, że trzymał jej rękę na tyłku, ale nie
trzymał jej też zupełnie tylko na plecach.
-
Kto co lubi – skwitowała widziany obrazek. Zdziwił się, że nie uciekła od
niego. Stała sobie jakby nigdy nic i rozmawiała z nim. Rozmowa była przyjemna
zarówno dla niej jak i dla niego. W pewnej chwili przeprosiła i odeszła w
stronę projektanta by zamienić z nim kilka słów. Znalazł się z powrotem przy niej,
kiedy wychodziła z sali.
-
Już wychodzisz? – zatrzymała się i popatrzyła w te stalowoszare oczy, które w
przygaszonym świetle przypominały płynne srebro.
-
Tak, jestem zmęczona – nie wiedziała, ale czuła jakieś dziwne wibracje między
sobą, a mężczyzną.
-
Może cię odprowadzić? – od tak najzwyklejsza, dżentelmeńska propozycja.
-
Dziękuję, ale mieszkam tutaj w hotelu. Dam sobie radę. Dobranoc Malfoy.
-
Dobranoc Granger – patrzył za nią do czasu, aż weszła do windy. Idąc do pokoju recepcjonista poinformował ją,
że zostawili w jej pokoju przesyłkę. Po wejściu zobaczyła na stoliku małe
czarne pudełeczko. Kiedy otworzyła je, jej oczą ukazała się piękna bransoletka.
Podniosła ją i oglądnęła. Misternie wykonane róże łączyły się ze sobą tworząc srebrny
sznurek. Przyozdobiony ślicznymi przeźroczystymi kryształkami. Odłożyła ją i
wzięła do reki białą karteczkę. Tak jak się spodziewała znowu to samo pismo.
„…rozpalić w sobie dzikość…”
Odłożyła
pudełko na szafkę i udała się do sypialni. Była zbyt zmęczona by myśleć o tych
dziwnych wersach. Musiała się wyspać. Jutro miał się odbyć ostatni dzień
pokazów. Potem wracała do Stanów.
Kolejny
dzień był zwariowany. Wszyscy gdzieś pędzili chcąc jak najlepiej przyszykować ostatni
finałowy pokaz. Hermiona rano wzięła udział w próbach do pokazu. Po południu
oglądnęła pokaz wiosna-lato na przyszły rok oraz pokaz ubioru biurowego. Od
godziny 18 siedziała za kulisami pozwalając stylistką szykować ją do wyjścia na
wybieg. Ostatnie widowisko było pokazem sukien ślubnych, który wypadł
perfekcyjnie. Była zmęczona, ale pojawiła się na chwile na bankiecie, bo tak
wypadało. Zszokowała się, kiedy po powrocie połowa hotelowego salonu jej
apartamentu wypełniona była długimi krwistoczerwonymi różami ustawionymi w
wazonach z przyczepianymi do nich karteczkami. Podeszła i odczepiła jedną z
nich. Przebiegła wzrokiem po kilku wersach. Nagle coś jej wpadło do głowy.
Znalazła notes i długopis. Wyszukała wszystkie wcześniejsze karteczki,
odczepiła nowe, które były ponumerowane i zaczęła spisywać.
„Kiedy słońce zachodzi, na świecie
zaczyna królować ciemność
niewinność zostaje zastąpiona przez
żądzę
wystarczy jeden krok by oddać się w
ich władanie
rozpalić w sobie dzikość
raz rozpalonej nie da się ugasić
ty księżniczka światła, ja pan
ciemności
wciągnę cię do mego świata
poznam wszystkie twoje żądze
zniewolę cię sobą, pokaże ci
dzikość
zniszczę niewinność
posiądę na własność, na zawsze, na
wieczność”
Przeczytała
całość. Wydawało jej się, że tekst przesycony jest lekko erotyzmem. Wzdrygnęła się słysząc pukanie do drzwi. Odłożyła
notatnik na stolik i poszła otworzyć.
-
Cześć piękna – twarz bruneta przyozdobił uśmiech.
-
Cześć Allan, wejdź. – odsunęła się przepuszczając go w drzwiach. Mężczyzna
gwizdnął widząc ilość kwiatów przyozdabiającą salon. Skwitowała to uśmiechem.
Allan Pred był jednym z bardziej znanych fotografów magicznego świata, z którym
Hermiona dość często pracowała.
-
Napijesz się czegoś? – zaproponowała, gdy mężczyzna rozsiadł się w fotelu.
-
Nie, dziękuję. Przyszedłem do ciebie z propozycją. Słyszałaś zapewne o firmie
Sfinks.
-
Londyńska firm jubilerska, która zdobywa coraz większe uznanie na świecie?
-
Zgadza się. Dzisiaj prezes Sfinksa zaproponował mi żebym wykonał sesję
promocyjna dla nowej kolekcji. Rozmawiałem z nim trochę i dobrze wiedział, że
często ze sobą współpracujemy. Szybko dzisiaj znikłaś, dlatego nie mógł
osobiście cię o to zapytać.
-
O co? – podejrzewała do czego Allan zmierza.
-
Czy zachciałabyś zostać twarzą nowej kolekcji Sfinksa?
-
Sam dobrze wiesz, że teraz mam przez dwa tygodnie sesje na Florydzie
-
Wiem. W końcu sam jedną mam wykonać.
-
Tak? Nie wiedziałam. Wiesz zastanowię się nad tym i dam ci znać za kilka dni.
Dobrze?
-
Pewnie.
Przez
następne dwa tygodnie Hermiona ciężko pracowała. Kilka sesji, reklama nowych
perfum. Ale po kolejnej rozmowie z Allanem przyjęła propozycję od prezesa
Sfinksa. Zastukała we frontowe drzwi.
-
Hermiona? – pani Granger zaskoczona popatrzyła na córkę stojąca na ganku z
walizką w ręce.
- Cześć mamo. Wiem, że
niedawno się widziałyśmy, ale czy znajdzie się tutaj lokum na jakiś czas? –
starsza kobieta słysząc te słowa z rozpromienioną twarzą przytuliła córkę.
Siedząc w salonie Hermiona wytłumaczyła rodzicom, że jakiś czas zostanie w Londynie,
bo ma do wykonania kilka sesji zdjęciowych i nakręcenia kilka reklam. A nic nie
stało na przeszkodzie by mogła przez ten czas mieszkać w rodzinnym domu.
---
Do usłyszenia dopiero gdzieś pod koniec sierpnia.
o rany! kocham ten "wiersz"! sama go pisałaś czy to czyjeś dzieło? bo jest boskie! i ciekawi mnie kto jest jego autorem ? mam nadzieje że Draco <3 ach chciałabym mieć takiego cichego wielbiciela <3 buziak i udanego wypoczynku! ;)
OdpowiedzUsuńSama go pisałam. Czy to można w ogóle nazwać wierszem? To raczej zbieranina zdań, która tworzy całość. Kto jest autorem to się okaże
Usuńoj, można, można :) Też się zastanawiałam, czy sama go napisałaś. Baardzo mi się podoba <3
UsuńTo taki sobie twór napisany w jednej chwili z głowy
Usuńoj kochana boooosko :d
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej ciekawi mnie ten cichy wielbiciel :D liczę że to Draco ale gdyby był ktoś inny byłoby ciekawiej
aj daj mi te chęci do pisania albo lepiej wene ;/
ja nie potrafię ubrać w słowa ostatniego rozdziału od początku wakacji
istna masakra
pozdrawiam i czekam na nn
Azi ja za to nie mam za bardzo weny do who I am. Głupi wen woli pisać coś innego, nowego. Kiedy słońce zachodzi już miałam napisane kilka miesięcy temu tak jak kilka innych krótkoodcinkowców, ale mam zaczęte jakieś 3 twory i jakoś tak sobie czekają i nic się nie dzieję. Wytrzymasz sobie jakoś dasz radę. Muszę się zmieścić z nowymi częściami w tym z who I am pomiędzy 24,08 a 02,09 bo 3 wyjeżdżam do Rzymu
UsuńAzi cierpliwosc to cnota.
OdpowiedzUsuńTo tylko jakies dwa tygodnie.☺
Rodzial jak zwykle cudo.Koncza mi sie juz wyrazenia.Przez najbilzsze dwa tygodnie szukam synonimow do slowa cudny.
No bez przesady, miło mi, że uważasz to za cudne, ale jest jeszcze w tym trochę do dopracowania. Chociaż mi z kilkuodcinkowców najbardziej właśnie się podoba ten. Ale sama to ocenisz jak wszystkie opublikuję. A do tego trochę czasu minię, bo mam taką zasadę, że nie publikuję więcej niż 2 opowiadań (wyjątek jest taki jak teraz gdzie pomiędzy nimi wrzucam części starego opowiadania)
UsuńPięknie napisany ten wierszyk.. :D
OdpowiedzUsuńRozsadza mnie od środka ciekawość KTO jest ich autorem, trochę myślałam nad Malfoyem , ale jak bedzie na prawdę zobaczymy :D
Czekam na więcej i życzę weny
-Pozdrawiam Sentymentalna
Mi też wiersz bardzo się spodobał tak samo jak motyw z różami. Przez Ciebie znów obudziła się we mnie dusza romantyczki! :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał i czekam na więcej! :)
Ja bym powiedziała, że to piękny biały wiersz. Wspaniały... notka też. Gratuluję pomysłu- oby tak dalej:)
OdpowiedzUsuńJak ja kocham to, co tworzysz. Aż nie mogę uwierzyć, ze to już koniec tej notki, a na następną muszę jeszcze poczekać.
OdpowiedzUsuńTak, ten wiersz z pewnością był erotyczny/perwersyjny. Czekam na dalszy rozwój akcji. Pozdrawiam, Poem
Kiedy nowa notka? Wiem, że to wymaga czasu, ale błagam niech będzie jak najszybciej! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNotka po weekendzie. Dzisiaj dopiero wróciłam do domu.
UsuńPowrót do Londynu, pewnie w następnej norce natknie się na Malfoya.
OdpowiedzUsuńCiekawy wiersz, inspirujący, aby coś do niego stworzyć.
Świetnie ci wyszła ta notka
Ile będzie części tego tworu?
chyba 4 zależy jak podzielę tekst. Jak na razie mam opublikowane 10 stron i zostało mi 19.
UsuńTen wiersz jest ZAJEBISTY, przepraszam za wyrażenie ale nie mogłam się powstrzymać;)
OdpowiedzUsuń