wtorek, 28 sierpnia 2012

27. Bal cz. I


Słońce dawno wkradło się przez zasłony do okrągłego pomieszczenia oświetlając sam środek pokoju. Stary zabytkowy zegar wiszący na ścianie wybił właśnie południe, gdy pewna ruda istotka otworzyła zaspane oczy. Jej wzrok przesunął się na magiczną tarcze ze wskazówkami. Gdy jej zaspany umysł zrozumiał, która jest godzina od razu otrzeźwiała z sennego letargu. Wyskoczyła z łóżka i podbiegła do sąsiedniego posłania. Odsunęła zasłony i popatrzyła na jasną pościel, na której rozsypywały się brązowe loki.
- Hermiona kochanie wstawaj, bo już południe.
 - mhy..- inteligentna odpowiedz i odwrócenie się przez brązowowłosa na drugi bok uświadomiły Pannie Weasley, że nie tak łatwo będzie dobudzić koleżankę.
- Hermiono Granger jeżeli w tej chwili nie wstaniesz to policzę się z tobą, bo to przez ciebie spałam do południa, przez co dzień, w którym ma się odbyć bal jest dla mnie o kilka godzin krótszy!!!
- Ginny, po co ty się tak drzesz?
- PO, CO??!!! BO JEST PO DWUNASTEJ MUSIMY ZJEŚC COŚ I SZYKOWAŚ SIĘ DO BALU!
 - Która jest?
 - Po dwunastej! A Clar ma być u nas dokładnie za godzinę i dwadzieścia dwie minuty.- właścicielka ślicznych czekoladowych oczu wstała i przeciągnęła się, a w tym czasie Ginny zdążyła wpaść do łazienki by się przebrać. Gdy tylko Ruda wyszła Hermiona skierowała swoje kroki do łazienki. Po kilku minutach wyszła i razem z przyjaciółką opuściły sypialnie. Z powodu dzisiejszego balu, obiad odbywał się o dwunastej, więc dziewczyny skierowały swoje kroki do wielkiej sali. Gdy przechodziły przez drzwi było wpół do pierwszej i większość uczniów była już w połowie posiłku, ale one jakby nigdy nic podeszły do stołu usiadły i zaczęły nakładać sobie posiłek na talerz. Prawie kończyły, gdy koło ich stolika stanęła Clar.
- No jak słoneczka gotowe już do wyjścia?
- Daj nam jeszcze tylko dokończyć posiłek i już idziemy
- To wy kończcie a ja biegnę zabrać rzeczy i spotkamy się na korytarzu – gdy wychodziła z wielkiej sali wiele par męskich oczu patrzyło za nią z zachwytem, a damskie spojrzenia były zazdrosne. No cóż nie da się ukryć, że panna Greek była młodą śliczną kobietą, która umiała podkreślić swoje atuty.

*** 14,00 Dormitorium Gryfonek
 - Dobra, każda z nas jest już po kąpieli, więc dzielimy się pracą. Ginny zajmujesz się makijażem. Ja nas czeszę, a ty Hermiono z swoim niepowtarzalnym gustem zajmiesz się tą czarną skrzynką, którą przyniosłam.
- A co jest w tej skrzynce?
 - Zobaczcie same- dziewczyny zaczęły zbliżać się do średniej wielkości skrzynki, którą Clar postawiła na stoliku na końcu pokoju. Otworzyły ją. Clar z cwaniackim uśmiechem stała i przyglądała się swoim koleżanka, które z zachwytem patrzyły na zawartość skrzynki. Wnętrze było podzielone na dwie części, z jednej strony znajdowało się mnóstwo buteleczek. Każda z nich była opisana małą karteczką. Zaś z drugiej strony znajdowała się biżuterią.
- Clar skąd to masz?
- Perfumy zbierałam od dawna, a biżuteria to zbiór biżuterii mojej matki, babki i mojej, ale nieważne czas zabrać się do roboty - Zegar pokazywał godzinę siódmą z minutami, gdy dziewczyny skończyły się szykować, teraz zostało się tylko spryskać się perfumami, przypiąć ozdoby i będą gotowe do wyjścia.
- Hermiona a dla siebie, co wybrałaś?
- Najchętniej ubrałabym mój rubinowy kwiatek, który dostałam na gwiazdkę, ale nie będzie pasować.
- Przymierz go my ocenimy.- dziewczyna wyciągnęła z szafki małą szkatułkę, w której przechowywała cenny prezent. Popatrzyła na niego, tak bardzo jej się podobał, że było jej przykro, iż nie może go ubrać. Była pewna, że nie będzie pasować kolorystycznie. Przyłożyła ozdobę do szyj zamykając oczy. Jakie wielkie było jej zdziwienie, gdy po otwarciu zobaczyła, że kryształki były koloru czarnego.
- Ale jak to, przecież on miał inny kolor.
- Widać to jest jeden z niewielu magicznych rubinów, które umieją zmieniać kolor.
- Clar nie rób sobie ze mnie jaj
- Nie robię, po prostu mówię, co wiem. Jest ich niewiele na świecie, są bardzo drogocenne. Zaraz ci to udowodnię. – wyciągnęła z pudełka piękny pierścień z kamieniem koloru bordowego, ale gdy tylko podała go Hermionie żeby ta go ubrała pierścień zmienił kolor na czarny.
- O rany.
- A nie mówiła. Popatrz jak teraz wisiorek pasuje do siebie z pierścieniem. – dziewczyna zaczęła go ściągać z palca
- Nie ściągaj, ślicznie to razem wygląda. Oddasz po imprezie, a teraz moje drogie panie czas iść.
- Ja na chwile jeszcze zostanę, musze chwile pobyć sama. Za chwilę przyjdę
- Na pewno?
- Tak
- Niech ci będzie.

***

Wskazówki zegara wskazywały za piętnaście ósma. Młody nienagannie ubrany arystokrata krążył pod schodami. Denerwował się, przepełniał go lęk, że ona go wystawi do wiatru. Amii z ryżą zeszły już dziesięć minut temu a jej dalej nie było. Niby siostrzyczka mówiła, że Granger na pewno przyjdzie, ale on i tak czół jakiś niepokój. Właśnie w chwili, gdy przechodził wzdłuż schodów z jakiś dwudziesty raz na ich szczycie pojawiła się piękna istota. Ewidentnie wyróżniała się spomiędzy znajdujących się wokół niej dziewcząt. Bił od niej jakiś blask. Zaczęła schodzić po schodach unosząc delikatnie kremową sukienkę, która była przyozdobiona czarnymi dodatkami. Piękne brązowe loki były spięte w kok. Kilka luźnych pasemek okalało jej buzie. Całkowity efekt podkreślał czarny wisiorek w kształcie kwiatka zawieszony na szyi dziewczyny.
- Granger to ty? – nie dowierzał własnym oczą
- Nie Malfoy, moja babcia. – Chłopak był tak zaszokowany jej wyglądem, że nic nie odpowiedział. Podał jej ramie, które ona ujęła i pomaszerowali w stronę drzwi wejściowych do wielkiej salo odprowadzani zdziwionymi spojrzeniami uczniów.
***20,00

 Drzwi otworzyły się i uczniowie weszli do środka. Znikły podłużne stoły a na ich miejsce ustawiono dokoła sali czteroosobowe stoliki i loże. Draco i Hermiona zajęli jedną loże, a zaraz do nich dosiadł się Blaisem i Clar. Gdy wszyscy usiedli wstał dyrektor.
- Moi drodzy nie przedłużam tylko powiem czas bal zacząć, więc zapraszam zespół – na scenę wyszło czterech chłopaków, którzy zaczęli grac jakąś melodie wśród oklasków. Nagle jeden z nich przemówił.
- Moi drodzy chciałbym przedstawić wam naszego nowego wokalistę. Mam nadzieję, że przywitacie go serdecznie gdyż jest to jego pierwszy oficjalny występ przywitajcie Natta. Na scenę wyszedł ubrany w jeansy i czarną koszule Natt, wśród tłumu można było usłyszeć westchnienia damskiej części Hogwartu.
- Witam wszystkich, zapraszam na parkiet czas rozkręcić tą imprezę. – zespół zaczął grać.
 - Zatańczysz? – Hermiona zobaczyła wyciągniętą w swoją stronę rękę blondyna.
- Chętnie – ujęła ja i ruszyli na parkiet. Gdy zaczęli tańczyć miało się wrażenie, że ćwiczą to razem od lat. Znikła między nimi ta bariera. Dziewczyna pozwalała się prowadzić, poddawała się każdemu nawet najdelikatniejszemu ruchowi. Po kilku piosenkach wrócili do stolika. Draco się oddalił i po chwili wrócił z kieliszkami czerwonego wina
- Skąd to masz?
- Tajemnica – znowu ten uśmiech, ale tym razem łobuzerski inny niż te wcześniejsze.
- Moi drodzy – Natt zrobił przerwę w śpiewaniu i zszedł ze sceny a przemawiał chłopak, który zajmował głos na początku balu – mamy teraz mała niespodziankę, która wyszła tak jakby w praniu z pomysłowości Natta, zaraz ja poznacie. Piosenkę dedykujemy wszystkim samotnym osobą żeby wreszcie znalazły tą prawdziwą miłość – w czasie, gdy chłopak mówił Natt pojawił się koło loży, w której siedzieli Draco i Hermiona.
- Miona czy mogę na chwilę cię porwać
- Nie sadzę, żeby to był najlepszy pomysł Pedersten
- Pytałem ją, a nie ciebie Malfoy – dziewczyna popatrzyła na obydwóch.
- Dobrze, ale tylko na chwile. Przepraszam cię Draco – blondyn przeżył szok, kiedy odezwała się do niego po imieniu– zaraz wracam – oddalili się w kierunku sceny gdzie Natt i gitarzysta zaczęli jej coś tłumaczyć. Było widać, że dziewczyna się speszyła. [MASZ W SOBIE WIARĘ] Światła przygasły, jedyna oświetlana cześć sali to scena. Z głośników zaczęła sączyć się przyjemna muzyka. Natt zaczął śpiewać, a za chwalę z głośników popłynął śliczny damski głos. Z cienia wyłoniła się Hermiona Granger. Draco utkwił w niej swój wzrok jak zahipnotyzowany wsłuchując się w każde zdanie wyśpiewane z jej ust.

Masz w sobie wiarę kiedy się zdaję, że już nie wyjdzie nic.
Ona daje siłę by się wzbić.
Nic nie jest niemożliwe choć są dni, gdy trudno uwierzyć w to
 I łatwiej lęk ukrywać niż pokonać go
Jednak mówisz sobie walcz kto miał by być

 Lepszy niż ty
Masz w sobie wiarę
 Kiedy się zdaję, że już nie wyjdzie nic
 Ona daje siłę by się wzbić

To jak świat nas widzi jednakowy los tyle samo szans
A resztę sobie wymyśl
Uuu... wolną drogę masz
Skoro wiedzie tam gdzie chcesz to kto jej nada sens?!

Jeśli nie ty

Masz w sobie wiarę
Kiedy się zdaję, że się nie uda nic
Ona daje siłę by się wzbić
Bronić marzeń
W bitwie o szczęście o to by razem być
Nigdy nas nie pokona nikt
Nieeee...

Tylu sił trzeba by
Walczyć o swoje sny
Trudno żyć według czyjś marzeń
I choć ty ani nikt
Nie wie co wyjdzie z nich
Twoje są wierzysz im

Bronić marzeń
Jeśli się zdarzy, że nic nie wyjdzie z nich
Łatwiej razem jeszcze raz się wzbić
Masz w sobie wiarę
Nie ważne co będzie chce za jej głosem iść
Wiem, że nas nie pokona nic

Nic nie jest niemożliwe choć są dni gdy trudno uwierzyć w to...

1 komentarz:

  1. Błędy ortograficzne kochana! Zwracaj uwagę na błędy! Nie czół tylko czuł itp. :)

    OdpowiedzUsuń