- Słucham Granger, o co chodzi?
- Wejdziemy może do jakiejś pustej sali? Tak będzie lepiej –
otworzyła pierwsze drzwi znajdujące się koło nich i gestem ręki zaprosiła
chłopaka do środka. Gdy weszli Malfoy posadził swój arystokratyczny tyłek na
ławce.
- Więc?
- Powiedź mi może najpierw jak wytłumaczyłeś Clar naszą
nieobecność na balu?
- Jak to jak? Najprościej jak się da, czyli, że przekonałaś się i
nabrałaś ochoty na małe, co nieco ze mną, a może nawet nie takie małe – gdy to
mówił na jego ustach pojawił się cwaniacki uśmiech.
- Malfoy! Ty czystokrwista obślizgła fretko ja cię zabiję. Jak
mogłeś jej coś takiego powiedzieć?
-Jak to jak? Normalnie. Szlamiontko ty moje, jak chcesz to możemy
to zrobić teraz żebyś przynajmniej miała ziarnko prawdy w tym, co mówiłem,
czyli, że przespałaś się ze mną.
- Ty bęcwale jeden ja cię ukatrupię. Zamorduje i powieszę na
bijącej wierzbie. – chłopak wstał z ławki i podszedł do niej. Nachylił się do
jej ucha i szepnął
- Żartowałem z tymi wyjaśnieniami, ale propozycja jest dalej
aktualna.
- Wybij sobie to z głowy – mówiąc to odsunęła się od niego. Czyli
co w końcu powiedziałeś Clar?
- Wyszłaś zaczerpnąć świeżego powietrza na błoniach, ja poszedłem
za tobą. Gdy zaproponowałem powrót na salę stwierdziłaś, że nie chcesz wracać. Dlatego
chwilę pospacerowaliśmy po błoniach i zamku, po czym odprowadziłem cię pod
wejście do pokoju wspólnego.
- Dobra, tej wersji będę się trzymać.
- Czy coś jeszcze? – dziewczyna słysząc pytanie otworzyła torbę i
wyciągnęła szatę należącą do chłopaka.
- Chciałam ci to oddać – mówiąc to położyła na ławce koło Draco
jego własność – Dziękuję – odwróciła się i ruszyła do drzwi
- Her… Granger ! – Zatrzymała się i spojrzała na niego zdziwiona. -
nie ma, za co – słysząc to uśmiechnęła się do niego i opuściła salę.
***
Z powodu wczorajszego balu śniadanie dzisiaj podawane było
później. Hermiona smarowała właśnie tosta dżemem, gdy do wielkiej sali wleciało
stado sów z codzienną korespondencją. Najpierw wylądowała przed nią szara sowa
z egzemplarzem „proroka” a następnie śliczna czarna sowa z listem. Odebrała
przesyłki i zaczęła oglądać list. Na kopercie koloru kremowego granatowym
pochyłym pismem widniało jej imię i nazwisko. Gdy ją otworzyła wyciągnęła
kartkę tego samego koloru, na której znajdowało się to same pochyłe granatowe
pismo. Dobrze wiedziała, od kogo jest ten list. Wiele razy widziała tak
charakterystyczne pismo Nattaniela. Zabrała się za czytanie
Droga siostrzyczko,
Piszę, gdyż po tym jak
zaśpiewałaś ze mną piosenkę gdzieś znikłaś i nie mogłem Cię znaleźć. Dzisiaj z
samego rana musieliśmy z chłopakami wyjechać, więc nie mogłem się z Toba
pożegnać. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze. Stwierdziłem również, ze należą
Ci się wyjaśnienia, a w najbliższym czasie nie nadarzy się okazja byśmy się
spotkali. Chodzi o moje nazwisko. Tak naprawdę moje nazwisko rodowe to
Pedersen, moi rodzice stwierdzili, ze lepiej będzie mi funkcjonować w świecie
mugoli pod innym nazwiskiem, które jest tak bardzo dobrze znane przez czarodziei.
Mam nadzieję, ze się nie gniewasz, za tą mało tajemnice.
Kolejna rzecz, która
skłoniła mnie do napisania tego listu, to obecność Malfoy w Twoim życiu.
Kochana moja mam prośbę, uważaj na tego czubka. On nie jest do końca normalny.
To zakochany w sobie egoista, który niszczy wszystko, co spotka na swojej
drodze. Nie pisze tego z powodu niechęci, jaka występuje pomiędzy naszymi
rodzinami, ale z powodu, że martwię się o Ciebie.
Muszę już kończyć, bo
chłopaki wołają mnie na próbę. Mam nadzieję, że będziesz uważać na siebie i nie
jesteś bardzo zła na mnie. Gdy skończysz szkołę, to odezwij się postaram
znaleźć czas by się spotkać z Tobą.
Przesyłam buziaki :* ,
Natt.
Po przeczytaniu przebiegła wzrokiem całość listu jeszcze raz, po
czym schowała go do kieszeni torby i zabrała się za jedzenie śniadania.
***
Kilka kolejnych tygodni mijało bezproblemowo. Hermiona wolny czas
spędzała z przyjaciółmi. Malfoy się uspokoił i przestał ją zaczepiać, pomijając
nieliczne sprzeczki. Przestał zaczepiać ją, ale dalej prowadził wojny z chłopakami,
co wprawiało ja w furię.
Była połowa stycznia. Hermiona szła przez korytarz w podziemiach,
zmierzając w stronę pokoju wspólnego Ślizgonów. Odkąd dzień po balu była z
Ginny u Clar coraz częściej odwiedzała ją w jej prywatnym dormitorium. Robiła
to niechętnie, ale Clar postawiła warunek, że od dnia, kiedy u niej były
spotykają się na zmianę raz w slitherinie a raz w gryfindorze. Teraz stanęła
przed murem z kamienia między dwiema zbrojami. Jak zawsze przeszły ją ciarki,
nie lubiła przechodzić przez ten zielono srebrny pokój, ale musiała to zrobić
by dostać się do dormitorium Clar.
- Zielony wąż – przejście otworzyło się. Gryfonka weszła do
jaskini węża. Gdzieniegdzie na fotelach siedzieli ślizgoni patrząc na nią
wrogo. Na sofie przed kominkiem siedziała grupka ślizgonek. Kiedy Hermiona
przechodziła koło nich, jedna z dziewczyn odwróciła głowę.
- Granger ty szlamo jedna, czego tu szukasz? – dziewczyna wstała i
obchodząc sofę zagrodziła gryfonce przejście. Była to niska brunetka o twarzy
mopsa ubrana w różowy komplet o minimum rozmiar na nią za mały, więcej
odsłaniający niż zasłaniający. Jej twarz pokrywała ogromna ilość makijażu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz