wtorek, 28 sierpnia 2012

23. On się zmienił


Przyszedł grudzień. Za oknami zrobiło się biało. Dzisiejszego dnia większości osób wracała na święta do domu. Tylko nie liczni zostawiali w zamku. Właśnie rozpoczęło się śniadanie, uczniowie jedli, gdy nagle powstał dyrektor i w sali zapadła cisza.
- Moi drodzy większość z was po śniadaniu wyjeżdża, więc po pierwsze chciałem wam życzyć wesołych świat, a po drugie ogłosić, że w dzień po waszym powrocie do szkoły, odbędzie się bal z okazji nocy duchów. A teraz życzę smacznego. – w sali rozległy się rozmowy. Gdy uczniowie wychodzili z wielkiej sali Pansy Parkinson dogoniła Draco i uwiesiła się na jego ramieniu.
- Dracusiu idziemy razem.
- Śnisz Parkinson. Nigdzie z tobą nie idę, a już na pewno nie na bal.
- Idziemy razem i koniec!
- Mopsie daj Draco spokój, on nie może z tobą iść!- za Draconem pojawiła się Clar razem z Hermioną.
- Greek nie wtrącaj się, nie mów tak do mnie. Niby, dlaczego Draco nie może iść ze mną?
- Bo… bo Draco idzie na bal z Hermioną.
- Co? – Draco zgłupiał, a Hermiona zbladła.
- No tak smoku, Miona zgodziła się na twoją propozycję.
- Clar czy możemy porozmawiać?
- Ależ, oczywiście Hermiono. Wybaczcie, znaczy wybacz Draco, ale musimy iść – odchodząc słyszały jeszcze pisk Parkinson
- Jak to idziesz z tą szlamom?
 - Tak, idę z Hermioną Granger, a tobie nic do tego. A jeżeli jeszcze raz powiesz o niej per „szlama”, to pożałujesz tego – mówiąc to odszedł, zostawiając oszołomioną dziewczynę na środku korytarza.

***

- Clar, co to ma znaczyć! Ja nie pójdę z Malfoyem na bal.
- Hermiona uspokój się. Draco się zmienił. Idź z nim, proszę.
- Nie! To, że przestał mnie nazywać szlamą, nie znaczy, że mam z nim iść na bal. Do tego on też tego nie chce. W przeciwieństwie do Parkinson zauważyłam jego zaskoczenie
- Mionka, proszę cię.
- Nie!
- Jeżeli, nie pójdziesz to powiem mu, że w książce na dnie kufra trzymasz jego zdjęcie! - Skąd to wiesz?!
- Pożyczyłaś mi tą książkę głuptasie.
- Clar, ale to niesprawiedliwe!
- Oj, Hermiona nie narzekaj. Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, a teraz musze już iść. Pa
 -Pa

***15,00

Większość uczniów wyjechała. Zamkowe korytarze były puste. Korytarzem na trzecim piętrze, gdzie znajdowała się biblioteka szła zamyślona dziewczyna, jej kroki odbijały się echem od ścian.
- Granger!- Odwróciła się i popatrzyła ze zdziwieniem na osobę, która ją wołała. - Musimy porozmawiać
- Jak chcesz- wzruszyła ramionami i usiadła pod ścianą.
- Tutaj?
- Przecież widzisz, że korytarz jest pusty. W szkole jest kilka osób, wiec nikt nie powinien się tu kręcić.
- No dobra – usiadł koło niej
- No to słucham? Mów szybko, bo się śpieszne.
- Słońce, jesteś ze mną to przecież nigdzie indziej nie musisz się spieszyć.
- A żebyś wiedział narcyzie jeden, że mam lepsze rzeczy do roboty niż marnowanie czasu z tobą!
- Kotuś, uspokój się, w nerwach nie wiesz, co mówisz.
- Ach tak?! To w takim razie, do niewidzenia – wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy -
 Granger, poczekaj – złapał ją za rękę, gdy schyliła się po torbę
- Puść mnie ty lalusiu jeden!
- Nie! Usiądź i porozmawiaj ze mną
- nie mamy, o czym rozmawiać!
- A właśnie, że mamy. Przepraszam cię, za to, co przed chwilą powiedziałem ok.? A teraz siadaj – zachowanie Malfoya spowodowało, że dziewczynę zamurowało.
- Granger? Słyszysz mnie? Ziemia do Granger
- Tak? Zamyśliłam się – z powrotem usiadła pod ścianą
- Nad czym tak myślałaś, jeśli można wiedzieć?
- Nad tym czy na pewno dobrze się czujesz i czy przypadkiem nie uderzyłeś się w głowę?
- Czuję się bardzo dobrze. Dlaczego miałoby być ze mną coś nie tak?
- Bo, bo… ty mnie przeprosiłeś sam z własnej woli
- No widzisz po prostu, ja też…, a nie ważne. Możemy wrócić do rozmowy, której nie zdążyliśmy rozpocząć z powodu sprzeczki?
- No dobrze.
- Wiem, że wypowiedz, Amii zdziwiła cię tak samo jak mnie.
- Tego nie da się ukryć
- Chciałem podziękować, że nie wkopałaś mnie przed Parkinson, inaczej nie odczepiłaby się ode mnie.
- Nie ma, za co. Byłam zbyt szokowana żeby coś powiedzieć – na twarzy dziewczyny pojawił się nikły uśmiech
- Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała ze mną iść, ale może jednak?

- Czy ty Malfoy zapraszasz mnie na bal? Czy mi się tylko zdaję?

- Nie zdaje ci się.
- No wiesz, ja nie powiedziałam ani nie, ani tak. Daj mi się zastanowić. Dzisiaj wieczorem przyśle ci odpowiedź.
- Dobra. W takim razie ja się zmywam na razie Granger.
- Malfoy?
- Tak?
- To nie jest, żaden twój kolejny postęp, typu zakpić z szlamy?
- Nie. Z takimi, rzeczami już skończyłem. Czekam na odpowiedz. Narka - odszedł, a Hermiona Granger z zdziwieniem patrzyła w stronę zakrętu, za którym zniknął.

***

Biegła pędem w stronę lochów. Miała nadzieje, że od czasu, gdy mieszkała w domu węża, hasło się nie zmieniło. Zatrzymała się. Wyjęła pelerynę Harrego i narzuciła ją na siebie. Podeszła pod wejście do pokoju wspólnego Ślizgonów i wypowiedziała hasło, ale nic się nie stało. Spróbowała znowu, ale ściana nawet nie drgnęła. Ze złością i zrezygnowaniem siadła na podłodze. Siedziała tak jakieś piętnaście minut, gdy nadszedł jakiś pierwszak.
- „niezawodny spryt” – ściana drgnęła a Hermiona zerwała się na równe nogi i weszła za ślizgonem do środka. Pomieszczenie w ogóle nie zmieniło się przez te kilka miesięcy. Jedynie teraz na kanapie siedziała grupa ślizgonek. Hermiona, czym prędzej przeszła przez pokój wspólny i po schodach weszła na górę do drzwi z napisem C. Greek i zapukała w nie. Panna Greek otworzyła jej natychmiast i rozejrzała się zdezorientowana:
- Co za głupie, żarty –zamknęła drzwi. Gdy się odwróciła krzyknęła ze strachu.
- O matko! Hermiono, co ty tu robisz, chcesz mnie przyprawić o zawał?
- Przepraszam, że cię wystraszyłam. Musimy porozmawiać. A dokładniej musisz mi doradzić.
- No to siadaj. Napijesz się czegoś?
- Chętnie. Masz Martini?
- Oczywiście, ze tak. Już nalewam, a ty mów, o co chodzi – podeszła do barku, a po chwili siadając na łóżku, podała Hermionie kieliszek z trunkiem i zaczęła słuchać.
- … no i znikł za zakrętem, a ja jak głupia dalej siedziałam pod tą ścianą.
- Mówiłam ci, że on się zmienił.
- Czy ja wiem? Lepiej powiedz mi, co ja mam robić
- Idź z nim na ten bal.
- Nie jestem pewna czy to jest dobry pomysł – nagle drzwi się otworzyły
- Amii musimy po…, o sorry nie wiedziałem, że nie jesteś sama. Przyjdę później – tak samo szybko jak Draco Malfoy pojawił się w pokoju Clarisy Greek, tak samo szybko znikł.
- Widzisz sama Clar, jak on dziwnie się zachowuje?
- Poprawka, on się zachowuje normalnie, kiedyś zachowywał się nienormalnie – obie wybuchły śmiechem- wiesz, ja bym ci radziła z nim iść na ten bal, ale zrobisz jak będziesz uważała.
- A jeśli nie poszłabym, to ty nie powiesz mu o zdjęciu?
- Nie powiem, ale wytłumacz mi, co ono tam robiło i dlaczego było tak podziurawione?
- Leżało, a niekiedy jak twój szanowny kuzynek mnie wnerwił to wyjmowałam je i rzucałam do tego zdjęcia lotkami.
- Żartujesz?!
- Mówię serio – obie znowu wybuchły śmiechem.
- Więc jak, pójdziesz z nim?
- Wiem, że ci na tym zależy żebym z nim szła tylko nie wiem, dlaczego. Ale niech ci będzie.

 Wieczorem Draco dostał liścik

                                               „Zgadzam się „

                                                                      H.G

Treść liściku spowodowała, że chłopak uśmiechnął się.

***

Hermiona obudziła się wcześnie rano. Popatrzyła przez okno na zasypane błonia i uśmiechnęła się. /Święta/ uwielbiała je. Zawsze kojarzyły jej się z miłością i radością, z dniem ciepła i rodzinnej atmosfery. Rodzice nie byli zadowoleni, że zostaje na święta w Howartcie, ale uszanowali jej decyzje, bo przecież to jej ostatni rok w tym cudownym miejscu. Zabrała się do otwierania prezentów.
* album ze zdjęciami z siedmiu lat w Howartcie wraz z dedykacją „ Dla najwspanialszej przyjaciółki na świecie – Ron i Harry”. Do albumu była dołączona karteczka „Zostały puste kartki byś mogła wkleić kolejne zdjęcia”
* Ubrania i książki – od rodziców
* Sweter robiony na drutach i ciastka – od Pani Weasley
* szkatułka wystrugana z drewna – od Hagrida
* Zestaw kosmetyków od - Clar i Ginny
* wisiorek w kształcie kwiatka ozdobiony rubinami. Do paczki nie była dołączona żadna karteczka, więc Hermiona nie wiedziała, od kogo dostała ten prezent. Ubrała się i umalowała wypróbowując kosmetyki, jakie dostała. Na koniec przed samym wyjściem ubrała wisiorek i wyszła na śniadanie.

***

Na środku wielkiej sali stał jeden wielki stół, przy którym siedzieli razem uczniowie i nauczyciele
- Cześć Hermiono!
- Cześć wam. Prezenty są świetne, dziękuję
- Hermuś, co to za wisiorek? – Ginny z zaciekawieniem popatrzyła na ozdobę zawieszoną na szyi przyjaciółki.
- Dostała, jako prezent na święta.
- Od kogo?
- Nie wiem. Nie było, żadnego liściku.
- Widać, masz cichego wielbiciela.
- Daj spokój Ginny, lepiej jedz zamiast gadać głupoty– ruda w obronie pokazała jej język i zabrała się do jedzenia.
- Słyszeliście? Jęczące wiedźmy zmienili wokalistę. – Ron wychylił właśnie głowę znad Proroka Codziennego.
- Ciekawe czy jest dobry.
- Zapewne się przekonamy, na balu.
- Myślisz, że dyrektor ich zaprosił?
- Zaraz się przekonamy – Hermiona wstała - Panie Dyrektorze!
- Słucham Hermiono? – starszy mężczyzna odłożył widelec i popatrzył na swoją uczennicę
- Przepraszam w spożywaniu śniadania, ale czy Jęczące wiedźmy będą grać na balu?
- Tak Hermiono.
- Dziękuje bardzo za odpowiedz i życzę smacznego – usiadła
- A, nie mówiłam.
- Granger zadziwiasz mnie. Nie ma jak drzeć się przez cały stołu – Malfoy popatrzył na dziewczynę
- Bo widzisz misiaczku, tak się składa, ze ja, jako kobieta mam większe jaja niż niektórzy mężczyźni
- Ciekawe, mogę sprawdzić? Jak tak to dzisiaj o siódmej wieczorem u mnie.
- Przykro mi, ale musisz obejść się smakiem, bo dzisiaj wieczorem razem z Ginny i chłopakami idziemy do Hagrida.
- Wielka szkoda
- O żebyś wiedział Malfoy, że dla ciebie to wielka. - Harry, Ron i Ginny byli zdziwieni przebiegiem tej rozmowy, a Clar jadła w spokoju swoje śniadanie. Uśmiechała się sama do siebie, gdy patrzyła na Draco i Hermionę.

 ***

Święta minęły. Uczniowie wrócili do szkoły. Zanim śniadanie się zaczęło dyrektor wstał.
- Jak pamiętacie jutro jest bal. Zaczynamy o ósmej wieczorem. Dlatego proszę żeby wszyscy zebrali się najpóźniej za dziesięć ósma pod drzwiami wielkiej sali. Dzisiaj możecie wyjść ze szkoły i zrobić w mieście zakupy potrzebne wam na bal. Przypominam, że obowiązuje strój oficjalny. A teraz życzę smacznego.- Hermiona zjadła dwa tosty, popiła sokiem dyniowym i wstała.
- Ginny, kończ jeść. Ja idę umówić się z Clar i widzimy się za piętnaście minut w dormitorium.
- Dobrze – Panna Granger odeszła w stronę stołu Ślizgonów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz