Przyszedł grudzień. Za oknami zrobiło się biało. Dzisiejszego dnia
większości osób wracała na święta do domu. Tylko nie liczni zostawiali w zamku.
Właśnie rozpoczęło się śniadanie, uczniowie jedli, gdy nagle powstał dyrektor i
w sali zapadła cisza.
- Moi drodzy większość z was po śniadaniu wyjeżdża, więc po
pierwsze chciałem wam życzyć wesołych świat, a po drugie ogłosić, że w dzień po
waszym powrocie do szkoły, odbędzie się bal z okazji nocy duchów. A teraz życzę
smacznego. – w sali rozległy się rozmowy. Gdy uczniowie wychodzili z wielkiej
sali Pansy Parkinson dogoniła Draco i uwiesiła się na jego ramieniu.
- Dracusiu idziemy razem.
- Śnisz Parkinson. Nigdzie z tobą nie idę, a już na pewno nie na
bal.
- Idziemy razem i koniec!
- Mopsie daj Draco spokój, on nie może z tobą iść!- za Draconem
pojawiła się Clar razem z Hermioną.
- Greek nie wtrącaj się, nie mów tak do mnie. Niby, dlaczego Draco
nie może iść ze mną?
- Bo… bo Draco idzie na bal z Hermioną.
- Co? – Draco zgłupiał, a Hermiona zbladła.
- No tak smoku, Miona zgodziła się na twoją propozycję.
- Clar czy możemy porozmawiać?
- Ależ, oczywiście Hermiono. Wybaczcie, znaczy wybacz Draco, ale
musimy iść – odchodząc słyszały jeszcze pisk Parkinson
- Jak to idziesz z tą szlamom?
- Tak, idę z Hermioną
Granger, a tobie nic do tego. A jeżeli jeszcze raz powiesz o niej per „szlama”,
to pożałujesz tego – mówiąc to odszedł, zostawiając oszołomioną dziewczynę na
środku korytarza.
***
- Clar, co to ma znaczyć! Ja nie pójdę z Malfoyem na bal.
- Hermiona uspokój się. Draco się zmienił. Idź z nim, proszę.
- Nie! To, że przestał mnie nazywać szlamą, nie znaczy, że mam z
nim iść na bal. Do tego on też tego nie chce. W przeciwieństwie do Parkinson
zauważyłam jego zaskoczenie
- Mionka, proszę cię.
- Nie!
- Jeżeli, nie pójdziesz to powiem mu, że w książce na dnie kufra
trzymasz jego zdjęcie! - Skąd to wiesz?!
- Pożyczyłaś mi tą książkę głuptasie.
- Clar, ale to niesprawiedliwe!
- Oj, Hermiona nie narzekaj. Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, a
teraz musze już iść. Pa
-Pa
***15,00
Większość uczniów wyjechała. Zamkowe korytarze były puste.
Korytarzem na trzecim piętrze, gdzie znajdowała się biblioteka szła zamyślona dziewczyna,
jej kroki odbijały się echem od ścian.
- Granger!- Odwróciła się i popatrzyła ze zdziwieniem na osobę,
która ją wołała. - Musimy porozmawiać
- Jak chcesz- wzruszyła ramionami i usiadła pod ścianą.
- Tutaj?
- Przecież widzisz, że korytarz jest pusty. W szkole jest kilka
osób, wiec nikt nie powinien się tu kręcić.
- No dobra – usiadł koło niej
- No to słucham? Mów szybko, bo się śpieszne.
- Słońce, jesteś ze mną to przecież nigdzie indziej nie musisz się
spieszyć.
- A żebyś wiedział narcyzie jeden, że mam lepsze rzeczy do roboty
niż marnowanie czasu z tobą!
- Kotuś, uspokój się, w nerwach nie wiesz, co mówisz.
- Ach tak?! To w takim razie, do niewidzenia – wstała i zaczęła
zbierać swoje rzeczy -
Granger, poczekaj – złapał
ją za rękę, gdy schyliła się po torbę
- Puść mnie ty lalusiu jeden!
- Nie! Usiądź i porozmawiaj ze mną
- nie mamy, o czym rozmawiać!
- A właśnie, że mamy. Przepraszam cię, za to, co przed chwilą
powiedziałem ok.? A teraz siadaj – zachowanie Malfoya spowodowało, że
dziewczynę zamurowało.
- Granger? Słyszysz mnie? Ziemia do Granger
- Tak? Zamyśliłam się – z powrotem usiadła pod ścianą
- Nad czym tak myślałaś, jeśli można wiedzieć?
- Nad tym czy na pewno dobrze się czujesz i czy przypadkiem nie
uderzyłeś się w głowę?
- Czuję się bardzo dobrze. Dlaczego miałoby być ze mną coś nie
tak?
- Bo, bo… ty mnie przeprosiłeś sam z własnej woli
- No widzisz po prostu, ja też…, a nie ważne. Możemy wrócić do rozmowy,
której nie zdążyliśmy rozpocząć z powodu sprzeczki?
- No dobrze.
- Wiem, że wypowiedz, Amii zdziwiła cię tak samo jak mnie.
- Tego nie da się ukryć
- Chciałem podziękować, że nie wkopałaś mnie przed Parkinson,
inaczej nie odczepiłaby się ode mnie.
- Nie ma, za co. Byłam zbyt szokowana żeby coś powiedzieć – na
twarzy dziewczyny pojawił się nikły uśmiech
- Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała ze mną iść, ale może
jednak?
- Czy ty Malfoy zapraszasz mnie na bal? Czy mi się tylko zdaję?
- Nie zdaje ci się.
- No wiesz, ja nie powiedziałam ani nie, ani tak. Daj mi się
zastanowić. Dzisiaj wieczorem przyśle ci odpowiedź.
- Dobra. W takim razie ja się zmywam na razie Granger.
- Malfoy?
- Tak?
- To nie jest, żaden twój kolejny postęp, typu zakpić z szlamy?
- Nie. Z takimi, rzeczami już skończyłem. Czekam na odpowiedz.
Narka - odszedł, a Hermiona Granger z zdziwieniem patrzyła w stronę zakrętu, za
którym zniknął.
***
Biegła pędem w stronę lochów. Miała nadzieje, że od czasu, gdy
mieszkała w domu węża, hasło się nie zmieniło. Zatrzymała się. Wyjęła pelerynę
Harrego i narzuciła ją na siebie. Podeszła pod wejście do pokoju wspólnego
Ślizgonów i wypowiedziała hasło, ale nic się nie stało. Spróbowała znowu, ale
ściana nawet nie drgnęła. Ze złością i zrezygnowaniem siadła na podłodze.
Siedziała tak jakieś piętnaście minut, gdy nadszedł jakiś pierwszak.
- „niezawodny spryt” – ściana drgnęła a Hermiona zerwała się na
równe nogi i weszła za ślizgonem do środka. Pomieszczenie w ogóle nie zmieniło się
przez te kilka miesięcy. Jedynie teraz na kanapie siedziała grupa ślizgonek.
Hermiona, czym prędzej przeszła przez pokój wspólny i po schodach weszła na górę
do drzwi z napisem C. Greek i zapukała w nie. Panna Greek otworzyła jej
natychmiast i rozejrzała się zdezorientowana:
- Co za głupie, żarty –zamknęła drzwi. Gdy się odwróciła krzyknęła
ze strachu.
- O matko! Hermiono, co ty tu robisz, chcesz mnie przyprawić o
zawał?
- Przepraszam, że cię wystraszyłam. Musimy porozmawiać. A
dokładniej musisz mi doradzić.
- No to siadaj. Napijesz się czegoś?
- Chętnie. Masz Martini?
- Oczywiście, ze tak. Już nalewam, a ty mów, o co chodzi –
podeszła do barku, a po chwili siadając na łóżku, podała Hermionie kieliszek z
trunkiem i zaczęła słuchać.
- … no i znikł za zakrętem, a ja jak głupia dalej siedziałam pod
tą ścianą.
- Mówiłam ci, że on się zmienił.
- Czy ja wiem? Lepiej powiedz mi, co ja mam robić
- Idź z nim na ten bal.
- Nie jestem pewna czy to jest dobry pomysł – nagle drzwi się
otworzyły
- Amii musimy po…, o sorry nie wiedziałem, że nie jesteś sama.
Przyjdę później – tak samo szybko jak Draco Malfoy pojawił się w pokoju Clarisy
Greek, tak samo szybko znikł.
- Widzisz sama Clar, jak on dziwnie się zachowuje?
- Poprawka, on się zachowuje normalnie, kiedyś zachowywał się
nienormalnie – obie wybuchły śmiechem- wiesz, ja bym ci radziła z nim iść na
ten bal, ale zrobisz jak będziesz uważała.
- A jeśli nie poszłabym, to ty nie powiesz mu o zdjęciu?
- Nie powiem, ale wytłumacz mi, co ono tam robiło i dlaczego było
tak podziurawione?
- Leżało, a niekiedy jak twój szanowny kuzynek mnie wnerwił to
wyjmowałam je i rzucałam do tego zdjęcia lotkami.
- Żartujesz?!
- Mówię serio – obie znowu wybuchły śmiechem.
- Więc jak, pójdziesz z nim?
- Wiem, że ci na tym zależy żebym z nim szła tylko nie wiem,
dlaczego. Ale niech ci będzie.
Wieczorem Draco dostał
liścik
„Zgadzam się „
H.G
Treść liściku spowodowała, że chłopak uśmiechnął się.
***
Hermiona obudziła się wcześnie rano. Popatrzyła przez okno na
zasypane błonia i uśmiechnęła się. /Święta/
uwielbiała je. Zawsze kojarzyły jej się z miłością i radością, z dniem ciepła i
rodzinnej atmosfery. Rodzice nie byli zadowoleni, że zostaje na święta w
Howartcie, ale uszanowali jej decyzje, bo przecież to jej ostatni rok w tym
cudownym miejscu. Zabrała się do otwierania prezentów.
* album ze zdjęciami z siedmiu lat w Howartcie wraz z dedykacją „
Dla najwspanialszej przyjaciółki na świecie – Ron i Harry”. Do albumu była
dołączona karteczka „Zostały puste kartki byś mogła wkleić kolejne zdjęcia”
* Ubrania i książki – od rodziców
* Sweter robiony na drutach i ciastka – od Pani Weasley
* szkatułka wystrugana z drewna – od Hagrida
* Zestaw kosmetyków od - Clar i Ginny
* wisiorek w kształcie kwiatka ozdobiony rubinami. Do paczki nie
była dołączona żadna karteczka, więc Hermiona nie wiedziała, od kogo dostała
ten prezent. Ubrała się i umalowała wypróbowując kosmetyki, jakie dostała. Na
koniec przed samym wyjściem ubrała wisiorek i wyszła na śniadanie.
***
Na środku wielkiej sali stał jeden wielki stół, przy którym
siedzieli razem uczniowie i nauczyciele
- Cześć Hermiono!
- Cześć wam. Prezenty są świetne, dziękuję
- Hermuś, co to za wisiorek? – Ginny z zaciekawieniem popatrzyła
na ozdobę zawieszoną na szyi przyjaciółki.
- Dostała, jako prezent na święta.
- Od kogo?
- Nie wiem. Nie było, żadnego liściku.
- Widać, masz cichego wielbiciela.
- Daj spokój Ginny, lepiej jedz zamiast gadać głupoty– ruda w
obronie pokazała jej język i zabrała się do jedzenia.
- Słyszeliście? Jęczące wiedźmy zmienili wokalistę. – Ron wychylił
właśnie głowę znad Proroka Codziennego.
- Ciekawe czy jest dobry.
- Zapewne się przekonamy, na balu.
- Myślisz, że dyrektor ich zaprosił?
- Zaraz się przekonamy – Hermiona wstała - Panie Dyrektorze!
- Słucham Hermiono? – starszy mężczyzna odłożył widelec i
popatrzył na swoją uczennicę
- Przepraszam w spożywaniu śniadania, ale czy Jęczące wiedźmy będą
grać na balu?
- Tak Hermiono.
- Dziękuje bardzo za odpowiedz i życzę smacznego – usiadła
- A, nie mówiłam.
- Granger zadziwiasz mnie. Nie ma jak drzeć się przez cały stołu –
Malfoy popatrzył na dziewczynę
- Bo widzisz misiaczku, tak się składa, ze ja, jako kobieta mam
większe jaja niż niektórzy mężczyźni
- Ciekawe, mogę sprawdzić? Jak tak to dzisiaj o siódmej wieczorem
u mnie.
- Przykro mi, ale musisz obejść się smakiem, bo dzisiaj wieczorem
razem z Ginny i chłopakami idziemy do Hagrida.
- Wielka szkoda
- O żebyś wiedział Malfoy, że dla ciebie to wielka. - Harry, Ron i
Ginny byli zdziwieni przebiegiem tej rozmowy, a Clar jadła w spokoju swoje
śniadanie. Uśmiechała się sama do siebie, gdy patrzyła na Draco i Hermionę.
***
Święta minęły. Uczniowie wrócili do szkoły. Zanim śniadanie się
zaczęło dyrektor wstał.
- Jak pamiętacie jutro jest bal. Zaczynamy o ósmej wieczorem. Dlatego
proszę żeby wszyscy zebrali się najpóźniej za dziesięć ósma pod drzwiami wielkiej
sali. Dzisiaj możecie wyjść ze szkoły i zrobić w mieście zakupy potrzebne wam
na bal. Przypominam, że obowiązuje strój oficjalny. A teraz życzę smacznego.-
Hermiona zjadła dwa tosty, popiła sokiem dyniowym i wstała.
- Ginny, kończ jeść. Ja idę umówić się z Clar i widzimy się za piętnaście
minut w dormitorium.
- Dobrze – Panna Granger odeszła w stronę stołu Ślizgonów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz