poniedziałek, 31 marca 2014

Lena & Sco IV

Po wyjściu z biurowca postanowiła nie wracać od razu do domu. Szła przed siebie, nie wiedząc dokąd. Rozmyślała nad tym co się stało. Tyle lat skrywany żal wypłynął na powierzchnie. Łzy zaczęły jej spływać po policzku jedna za drugą. W głowie miała chaos. Nie chciała tam przychodzić, ale musiała to zrobić dla Leny i udało jej się to zrobić. Powtarzała sobie, że wybrała lepszą opcję. Stanęła dzisiaj naprzeciw niego dla swojej córki. Istoty, którą darzyła bezgraniczną miłości. Nie zmieniało to jednak faktu, że wtedy w tym gabinecie miała ochotę zatopić się w jego ramionach i zostać tam na zawsze. Ale on miał żonę. Kobietę, którą wybrał zamiast niej. Sama nie wiedziała kiedy doszła do miejskiego parku. Usiadła na jednej z ławek, nie zwracając uwagi na zimno. Przymknęła oczy i starała się uspokoić.

Do domu wróciła dopiero wieczorem. Była przemarznięta i marzyła jedynie o kąpieli oraz własnym łóżku.
- Mamo to ty?
- Tak kochanie – odwiesiła płaszcz, a kiedy się odwróciła Lena rzuciła się jej na szyję.
- Jesteś cudowna. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale ojciec Scorpiusa zgodził się na nasz ślub.
- Po prostu z nim normalnie porozmawiałam. – przytuliła córkę starając się nie myśleć o niczym – Lenka mam tylko jedną sprawę do ciebie - dziewczyna odsunęła się od matki i popatrzyła na nią. – Chodzi mi o to, żebyś nie mówiła Scorpiusowi o tym czego dowiedziałaś się wczoraj.
- Ale dlaczego?
- Nie wiem ile z tej historii opowiedział mu ojciec. Nie chcę w to ingerować. – dziewczyna słysząc słowa matki na znak zgody kiwnęła głową.
- Gdzie byłaś tak długo? Miałaś wrócić szybko, a wcięło cię na tak długo..
- Chodziłam po sklepach…
***
Wolne dni szybko minęły i życie musiało wrócić do normy. Lena wróciła do szkoły, a Hermiona do pracy. Po ciężkim dniu siedziała w fotelu przed kominkiem i pijąc wino czytała książkę. Jej chwilę relaksu przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie wstała i poszła otworzyć. Kiedy tylko to zrobiła, na jej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia.
- Dobry wieczór pani Carter, czy mogę pani zająć chwilę?
- Proszę bardzo panie Malfoy – gestem ręki zaprosiła mężczyznę do środka. - Proszę ściągnąć płaszcz i zapraszam do salonu. Napije się pan czegoś? – ten oficjalny ton był dla niej dziwny.
- Nie dziękuję. Chciałem porozmawiać, ale może jednak przestane być aż tak oficjalny.
- Co cię do mnie sprowadza Malfoy? Jesteś ostatnią osobą, którą spodziewałabym się spotkać na progu mojego domu. – mężczyzna usiadł na sofie, a ona wróciła do swojego ulubionego fotela. Dla zajęcia czymś rąk wzięła do dłoni kieliszek.
- Powiedziałem Scorpiemu, że zgadzam się na ślub.
- Wiem. Lena jak tylko się o tym dowiedziała poinformowała mnie o tym.
- Powiedziałem mu też, że kiedyś coś nas łączyło ale nie wchodziłem w szczegóły. – kiedy się nie odezwała kontynuował – Miałaś rację mówiąc, że mój syn jest inny ode mnie. On ma siłę walczyć o swoje. Ja stchórzyłem.
- Mieliśmy nie wracać do przeszłości.
- Jeżeli mam ją zamknąć, to muszę do niej wrócić jeszcze raz. – bawiąc się kieliszkiem patrzyła na niego. Siedział zaledwie na wyciągnięcie ręki od niej, mogłaby go dotknąć, ale wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić.
- No to słucham? – nie chciała o tym rozmawiać. Zbyt wiele ją to kosztowało.
- Spędź ze mną ostatni raz dwadzieścia cztery godziny. Cofnijmy czas i pożegnajmy się tak jak powinniśmy to zrobić wiele lat temu. – nie wierzyła własnym uszom. Na raz wypiła całą zawartość kieliszka i popatrzyła na siedzącego przed nią mężczyznę.
- Ty zwariowałeś Malfoy. Czasu nie da się cofnąć. Jesteśmy już innymi ludźmi. Ty masz żonę. Jak w ogóle możesz mi to proponować i myśleć, że zgodzę się na to byś zdradził ją ze mną. – uśmiechnął się do niej kpiąco widząc w jej oczach tą złość. Zawsze lubił w nie patrzeć. Dla niego tak łatwo było wyczytać z nich wszystkie emocje. Dziewczyna zacisnęła usta. Tak to był cały Draco Malfoy jakiego pamiętała. Piekielnie przystojny, pewny siebie i z nieodłącznym kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
- Oj moja mała Gryfoneczko. Jak ty nic nie rozumiesz. Czy ty mnie bierzesz za głupca?
- Zawsze sądziłam, że nie grzeszysz rozumem. – słysząc to przymrużył oczy i podnosząc się podszedł do fotela, na którym siedziała.
- Nie prowokuj mnie Granger, bo nie ręczę za siebie. Wracając do tematu. Nie zamierzam cię zaciągać do łóżka. Dobrze wiem, że nie przyczyniłabyś się do zdrady. Zresztą przez te wszystkie lata mojego małżeństwa nigdy nie zdradziłem żony. – dobrze zdawał sobie sprawę, że nie zrobił tego, bo żadna ze spotykanych kobiet nie była Hermioną Granger. Wystarczyłoby jej jedno skinienie palcem. – Spędź ze mną dobę. Jutro wieczorem będziesz miała ode mnie wolne na resztę życia. – zastanowiła się nad jego słowami. – Co ci szkodzi Granger? – na to pytanie znała dobrze odpowiedź. To, że wystarczyła chwila w jego towarzystwie, żeby powróciły wszystkie uczucia jakie do niego żywiła. A potem nadejdzie ból, który towarzyszył jej cały czas. Przez te lata nauczyła się z nim żyć. Dzięki Lewisowi, który był przy niej, a potem Lenie. Nie wiedziała czy jest gotowa znowu rozdrapać zabliźnione rany, które i tak nie zagoiły się do końca. Czy chwila szczęścia warta była wielu godzin cierpień?
- Dobrze.
- No to chodź – wyciągnął do niej rękę, którą uchwyciła. Od razu poczuła jak przez jej ciało przechodzą ciarki.
- Ale dokąd?
- Zobaczysz. Przecież nie będziemy tego czasu spędzać tutaj w twoim domu. W twojej codziennej rzeczywistości, gdzie jest pełno pamiątek po twoim mężu i rzeczy twojej córki. – nie zdążyła nic powiedzieć, bo w tym momencie poczuła szarpnięcie i silny uścisk w okolicy pępka świadczące o tym, że mężczyzna teleportował ich. Nie wiedziała, gdzie są. Stali w jakiejś ciemnej uliczce.
- Malfoy, co ty wyrabiasz? – uśmiechał się do niej w ten swój charakterystyczny sposób. Przyłożył jej palec do ust dając znak, żeby nie zadawała pytań. Następnie złapał za ramiona i odwrócił o sto osiemdziesiąt stopni. Zaparło jej dech w piersiach. Z trzysta metrów od nich widać było plac, który mienił się tysiącami barw. Ruszyła przed siebie i zatrzymała się dopiero w miejscu, gdzie zaułek łączył się z placem. Nie wierzyła własnym oczą.
-  Dżemaa El-Fna – wyszeptała to jakby każde głośniejsze słowo miało zakończyć ten sen. – Malfoy uszczypnij mnie, bo ja śnie. Wydaje mi się, że właśnie stoję na „Placu straceńców”. Ała to bolało!
- Sama prosiłaś, żebym cię uszczypnął – odwróciła się do niego i popatrzyła mu w oczy. Uśmiechał się do niej pewnie.
- Pamiętałeś.
- Nigdy nie zapomniałem tego co mówiłaś. Zawsze chciałaś zobaczyć Marrakesz. – odwróciła się i rozglądnęła się z zaciekawieniem. Tak wiele czytała o tym miejscu marząc, żeby kiedyś je zobaczyć. Marrakesz miasto położone w południowym Maroku przepełnione historią i tradycją. Przyciągające setki turystów. Plac Dżemaa El-Fan nazywany inaczej Placem straceńców jest położony w samym sercu miasta. To miejsce, które tętni życiem, o każdej porze dnia i nocy, niezależnie od pory roku i pogody. Ruszyła przed siebie rozglądając się po kolorowych straganach. Powietrze przesiąknięte było tysiącami zapachów różnych przypraw, owoców i potraw. Tworzących jeden niepowtarzalny aromat, któremu nie można było się oprzeć. Szedł za nią i patrzył na jej roześmianą twarz. Przystanęła przy grupce gapiów. Stając na palcach zobaczyła starszego mężczyznę siedzącego po turecku.
- Malfoy to jest prawdziwy zaklinacz węży – patrzyła jak mężczyzna panuje nad zwierzęciem. Ruszyła dalej, gdzie obok ludzie oglądali wyczyny żonglerzy. Idąc przed siebie czuła się jakby trafiła do bajki, którą w dzieciństwie czytała jej mama o Alladynie i zaczarowanej lampie. Z zachwytem patrzyła na ręcznie robione dywany, miejscowe ozdoby i bale delikatnych tkanin, które w dotyku były delikatniejsze niż jakikolwiek dotykany przez nią aksamit. Nie zwracała uwagi na płynący czas. Wróciła do rzeczywistości dopiero, gdy mężczyzna złapał ją za rękę i pociągnął za sobą
- Chodź. Nie martw się, wrócimy tu jeszcze – przepychając się przez tłum poprowadził ją w boczne uliczki. Zatrzymał się dopiero przed niewielkim budynkiem, który okazał się hotelem. Budynek był typowym zabytkiem kultury arabskiej. Wejście zdobił kamienny krużganek, a po wejściu do środka na dziedzińcu znajdowała się niewielka fontanna.
- Witam państwa, czym mogę państwu służyć? – koło nich pojawił się mężczyzna. Mówił płynnie po angielsku, ale w jego stylu mówienia zabawnie słychać było nietypowy akcent
- Dobry wieczór. Chcieliśmy wynająć pokój. Mam nadzieje, że mają państwo jakiś wolny?
- Oczywiście. Proszę zostawić swoje bagaże tutaj. Zajmiemy się nimi.
- Nie mamy bagaży – mówiąc to blondyn nie przejmował się niczym.
- To w takim razie proszę za mną. – mężczyzn zaprowadził ich na  pierwsze piętro. Po przekroczeniu progu Hermiona miała wrażenie, że trafiła do arabskiego zamku. Wszystko ją urzekało od kolumn tworzących ścianę po haftowaną narzutę na wielkim łóżku. Wyszła na balkon i z zachwytem popatrzyła przed siebie. Dwie uliczki dalej w całej okazałości było widać oświetlony plac. W tym samym momencie Draco załatwiał jeszcze kilka spraw z mężczyzną z obsługi hotelowej. Stała oparta o barierkę, gdy podszedł do niej i przytulił się od tyłu.

16 komentarzy:

  1. Żal mi Hermiony :( Chce być z Draco , ale czy warte to jest tyle cierpienia?
    Eh mam nadzieję, że skończy to się szczęśliwe :)
    Fajny rozdział :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze co pomyslalam po przeczytaniu to ze Malfoy jest bezczelny, a Hermiona glupia. Serio, zgodzila sie na 24godz sam na sam? Co ja podkusilo, przeciez nie wchodzi sie dwa razy do te samej wody! -.- ale jestem na nia zla -.- hehe :) buzka :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe co z tego wyjdzie, już czekam na dalszą część :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział.
    Cieszę sie, że Draco zgodził się na ślub Leny i Scorpiusa.
    Zastanawiam się co wyniknie z tego spotkania Hermiony i Draco.
    Jestem ciekawa co będzie dalej.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no! Hermiona znowu da się zranić!
    Super opowiadanie , a ile będzie jeszcze części?

    OdpowiedzUsuń
  6. Karola, małpiatko? Co tak krótko i co tak rzadko... Ok, co do ostatniego powinnam zamilknąć, sama nie jestem lepsza.
    Przypuszczam, czy też mam taką nadzieję, że albo małżeństwo Dracze to farsa, albo po prostu zostawi żonkę dla Hermiony. Lub też będzie to very sad end, co w sumie mi tu pasuje najbardziej.

    P.S. A tak ogólnie to, co u ciebie słychać? Dawno nie gadałyśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezzzu ja piszę wierszem... I to kompletnie nieświadomie O.o

      Usuń
    2. Widać tak za mną zatęskniłaś i dlatego piszesz wierszem. U mnie wszystko w porządku. Co tak rzadko? - właśnie jestem nba etapie zmiany pracy i dlatego nie miałam czasu na zajęcie się blogiem. Ale to się zmieni i w końcu nadrobię wszystkie zaległości :-)

      P.S. Zastanawiałam się ostatnio czy nie zmienić szablonu - ale wiesz jak to u mnie bywa :D

      Usuń
  7. =o
    Hermiona idzie na całość...
    Draco też nie próżnuje. Mam nadzieję, że im się uda <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie nowy rozdział! Bardzo fajny. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. cudo! jestem ciekawa dalszej części :) szkoda że Hermiona z Draco nie mogą być już razem

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham *.* kilka przecinków za mało, ale większych błędów nie znalazłam. No a sam rozdzialik....po prostu majstersztyk. Chyba rozumiem Hermionę. Mimo, że to rozdrapywanie starych ran, to możliwość przebywania z ukochaną osobą, jest tego warta. Nawet jeśli miałoby się to skończyć godzinami, dniami, tygodniami tęsknoty i bólu. Ale to może tylko moja opinia. W każdym razie, dziękuję za rozdział, życzę weny i liczę na ciekawe rozwinięcie akcji :)
    Pozdrowionka,
    Dark Night

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co dziękować. Masz rację są takie przypadki gdzie człowiek za chwile szczęścia jest gotów zapłacić godzinami tęsknoty i bólu

      Usuń
  11. To było świetne, nie mogę się doczekać następnego. A kiedy będzie? Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem prawie pewna, że skomentowałam Ten post, ale chyba nie skoro nic nie widzę...
    Coś mi się wydaje, że to będzie smutna historia... :( No cóż... W każdym razie cieszę się, że nadal publikujesz. Może i ja zacznę?
    Dziękuję Ci za każde słowo tego tekstu.
    Pozdrawiam,
    Poem

    OdpowiedzUsuń