---
Tak
jak się umówiła z Malfoyem od następnego dnia zaczęła współprace z ekipą
budowlaną. Jej współpracownikiem był Ben Thomson. Trzydziestoletni dobrze
zbudowany mężczyzna o szerokich barach i rozbrajającym uśmiechu. Firma
budowlana należała do jego ojca. Ben był człowiekiem bardzo serdecznym i
otwartym. Hermiona cieszyła się, że go poznała. Ludzie z jego firmy pracowali
szybko i sprawinie, a dom rósł w oczach z każdym machnięciem różdżki,
-
Hermiona!
-
Co jest Ben? – przez dziurę w ścianie, która miała być szklanymi drzwiami
tarasowymi weszła do środka domu.
-
Zaczynamy robić schody. Zobacz czy na pewno tutaj to ma być zrobione właśnie
tak. – stanęła obok mężczyzny i przyjrzała się miejscu, w którym miały zostać
wzniesione schody. Przymknęła oczy i próbowała wyobrazić sobie salon. Ogromne
pomieszczenie z drewnianą podłogą, samo serce domu.
-
Wstrzymajcie się z wykonaniem murowanych schodów – otworzyła oczy i popatrzyła
na mężczyznę. – Tutaj bardziej będą pasować otwarte, lekkie, drewniane schody,
a nie te ciężkie marmurowe. Muszę to tylko skonsultować z Malfoyem. – wyszła na
zewnątrz i teleportowała się. Już po chwili stała przed jego domem. Zapukała
-
Panna Granger, w czym mogę służyć? – skrzat ukłonił się przed nią nisko.
-
Chciałabym się widzieć z panem Malfoyem.
-
Panicza Malfoya nie ma w domu.
-
A kiedy będzie?
-
Nie wiem. Panna McCraft przyjechała, dlatego panicz Draco wyprowadził się –
Hermiona nic z tego nie rozumiała.
-
Granger? – odwróciła się i na ścieżce prowadzącej do domu zobaczyła blondyna. –
Co cię do mnie sprowadza?
-
Chciałam wprowadzić małą zmianę do projektu, ale wolałam się upewnić czy będzie
ci pasować.
-
Zaraz o tym porozmawiamy. Poczekaj muszę tylko coś zabrać. – zostawił ją i
wszedł do domu. Kiedy wrócił w ręce trzymał laptopa.
-
Ty używasz laptopa?
-
Jak widać. Muszę wracać do centrum, dlatego jeżeli ci nie przeszkadza to
porozmawiamy idąc.
-
Doszłam dzisiaj do wniosku, że salon zyska, jeżeli marmurowe schody zamienimy
na lekkie otwarte drewniane.
-
No nie wiem wydaje mi się, że wtedy utraci swój angielski charakter.
-
Wiesz Malfoy zawsze twierdziłam, że jesteś dziwny, ale teraz jeszcze bardziej
mnie w tym przekonujesz. Masz własną wyspę, na co dzień mieszkasz w domu na
plaży a upierasz się, żeby postawić w tym odmiennym otoczeniu typowo angielską wille.
Czy ty nie widzisz, że to trochę dziwaczne i nie pasuje do architektury całego
miejsca? Wiem, że takie były założenia od początku, ale starałam się żeby
jednak zrobić to tak, żeby nie wyglądało to jak igloo na pustyni. –
zaciekawiony patrzył jak dziewczyna zawzięcie gestykuluje.
-
Jak się nakręcisz Granger to trudno ci przerwać. Jeżeli to by zależało
całkowicie ode mnie to ten dom wyglądałby całkiem inaczej. Ale ty tego nie
zrozumiesz, a zresztą nawet nie mam zamiaru ci tego tłumaczyć. Jeżeli tylko
zagwarantujesz mi, że salon nie zrobi się za bardzo w klimacie wyspowym to
możesz wstawić tam lekkie schody. – zaśmiał się pod nosem widząc radość
kobiety. Wyglądała w tym momencie jak mała dziewczynka, która dostała
upragnionego lizaka.
-
Nie musisz się niczego obawiać. Wykończeniem i dodatkami zrobimy tak, że
będziesz sądził wchodząc do tego domu, że jesteś w Londynie. – widząc, że
dziewczyna chce się teleportować złapał ją za przedramię.
-
Granger jeszcze jedno. Przez najbliższe dwa lub trzy dni nie będzie mnie w
domu. Jeżeli będziesz chciała coś skonsultować ze mną to zawiadom Orzełka. W
innym wypadku nie wolno ci mówić nikomu, co budujemy. Zrozumiano?
-
Dobrze, nie ma problemu. A teraz z łaski swojej puść mnie, bo chciałabym wrócić
do pracy – wymownie popatrzyła na jego rękę, którą zaciskał na jej
przedramieniu. Zdziwiły ją wymagania mężczyzny, ale nie skomentowała tego. W
końcu niby z kim miałaby dyskutować o tej budowie. Jedyną taką osobą był Ben,
ale z nim musiała ze względu, że razem realizowali ten plan. Ani ona ani Malfoy
nie byli świadomi, że są obserwowanie przez kobietę, która siedziała na
balkonie znajdującego się nieopodal hotelu.
***
Wieczorem
za namową Bena postanowiła odwiedzić jeden z wyspowych klubów. Trochę mu zajęło
przekonanie jej do tego, gdyż w pierwotnym planie zamierzała ten czas spędzić
na plaży przy swoim domku z kieliszkiem wina w ręce. Teraz cieszyła się, że
zmieniła zdanie gdyż dzięki temu poznała narzeczoną budowlańca Leie, która była
rdzenną mieszkanką wyspy. Sympatyczna brunetka od razu przypadła pannie Granger
do gustu. Aktualnie pani Architekt siedziała przy barze czekając na swoje
zamówienie a towarzysząca jej para szalała na parkiecie. Kiedy barman postawił
przed nią kolorowego drinka wolny stołek koło niej zajęła wysoka szczupła
blondynka.
-
Poproszę Martini – kiedy barman przyjął zamówienie kobieta z zaciekawieniem
przyglądnęła się brunetce siedzącej na hokerze obok – Pani na wakacjach?
Przepraszam, że pytam, ale nie wygląda pani na tutejsza mieszkankę.
-
Ma Pani rację nie jestem tutejsza, ale też niestety nie na wakacjach tylko
służbowo. Ale jeżeli Pani jest na wakacjach to zazdroszczę– Hermiona uśmiechnęła
się odpowiadając.
-
Nie ma czego. Wolałabym ten czas spędzić w Paryżu albo Mediolanie, ale niestety,
czego to nie robi się dla mężczyzny – Panna Granger nie rozumiała postawy
swojej rozmówczyni. Ona byłaby szczęśliwa mogąc spędzić urlop na tej
wyspie. Za żadne skarby świata nie zamieniłaby tego na Paryż czy Mediolan, ale
cóż nie każdy musi rozumować jak ona. – A czy można zapytać, czym pani się
zajmuje? – zanim była gryfonka zdążyła odpowiedzieć, tuż koło niej pojawili się
Ben i Leia.
-
Panna McCraft jak miło panią znów widzieć – jego ton przeczył wypowiadanym
słowom, a ku swojemu zdziwieniu Hermiona zauważyła, że Leia próbuje zatuszować
niezadowolenie widokiem blondynki. – Już zdążyła pani poznać naszą nową panią
architekt, która zaczęła z nami współpracę nad nowym projektem.
-
Tak, Pani…
-
Hermiona Granger.
-
Miło mi Elizabeth McCraft. Nie zdążyła mi pani powiedzieć, czym dokładnie się
zajmujecie – Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż nagle koło nich pojawił
się Draco Malfoy.
-
Elizabeth, tutaj jesteś a ja cię szukam po całym klubie. Leia, Ben miło was widzieć.
A ty moja droga – tutaj zwrócił się do blondynki – widzę, że poznałaś już naszego
nowego architekta. Granger pomaga nam w modernizacji starych budynków na
wyspie, ale nie będę zanudzał cię tym tematem.
-
Kochanie, żaden temat, który poruszasz nie jest dla mnie nudny. – słysząc
przesłodzony ton panny McCraft Hermionie zrobiło się niedobrze, a przed oczami stanęła
jej Parkinson, która w czasach szkolnych podobnie mizdrzyła się do Malfoya. Ku
kolejnemu jej zdziwieniu zdążyła zauważyć, że Leia przewróciła oczami.
-
Dobra Elizabeth nie będziemy już zajmować czasu Lei, Benowi i Granger. Zresztą
ja muszę już wracać do hotelu, bo czeka na mnie jeszcze praca. Miłego wieczoru
wam życzę. – pożegnał się kiwnięciem głowy i łapiąc blondynkę za rękę zaczął
prowadzić ją do wyjścia. W momencie, kiedy nie mogli już nic usłyszeć Hermiona
zwróciła się do swoich towarzyszy.
-
Dobra, teraz albo mnie wyprowadźcie z błędu albo wytłumaczcie mi jedną rzecz. Z
tego, co zaobserwowałam to nie przepadacie za bardzo za tą McCraft.
-
No Lei chyba nie za dobrze nam idzie ukrywanie tego, jeżeli nawet osoby trzecie
to widzą.
-
Cóż robię, co mogę skarbie – dziewczyna przytuliła się do mężczyzny. – Polubiłam
cię Hermiono.
-
Z wzajemnością Leia
-
Dlatego chodź znajdziemy jakiś stolik w spokojniejszym miejscu, to wszystko ci
wytłumaczymy. – po przeciśnięciu się przez tłum po chwili wyszli na taras,
gdzie było trochę spokojniej. Ciepłe powietrze otuliło ją, a widok księżyca
odbijającego się w morskich falach zachwycił. Zajęli jeden z wolnych stolików,
kiedy się rozsiedli brunetka popatrzyła na siedząca naprzeciw niej parę, ale
postanowiła nie odzywać się dopóki sami nie zaczną.
-Jak
sama zauważyłaś nie przepadamy za Elizabeth McCraft. Zresztą z tego, co mi
wiadomo jest to niechęć odwzajemniona. Sama wiesz, że dom, który budujemy ma
być prezentem z okazji zaręczyn Draco, ale czy wiesz, dlaczego wytyczne są tak
bardzo restrykcyjne? Dlaczego w tak pięknym miejscu budujemy dom, który swoim
stylem odbiega całkowicie od stylu, który panuje na wyspie?
-
Szczerze powiedziawszy to nie. Zresztą dzisiaj Malfoy powiedział mi, że jeżeli
byłoby to zależne od niego, to dom wyglądałby całkiem inaczej.
-
No właśnie- Ben zaśmiał się ponuro. – Ten dom ma być prezentem dla panny
McCraft z okazji zaręczyn. Ale naszym zdaniem bardziej ma być przekupstwem.
-
Przekupstwem? – panna Granger nic z tego nie rozumiała.
-
Tak jak ci opowiadałem moi rodzice zostali na wyspie dzięki Draco. Zanim ją
kupił wyspa zaczęła podupadać. Dopiero jego inwestycję i plany spowodowały, że
znowu ożyła, a ludzie zaczęli tu przyjeżdżać.
-
Ben próbuje ci zagmatwanie wytłumaczyć, że jakby nie Draco Malfoy to dzisiaj
nie byłoby nas tutaj, a tym bardziej my nie bylibyśmy zaręczeni, bo rodzice
Bena planowali już wyprowadzkę, ale wtedy właśnie pojawił się Draco i
zaproponował ojcu Bena pracę.
-
Dlatego zostaliśmy i dzięki temu mogłem stworzyć związek z tą piękną kobietą –
mówiąc to uśmiechnął się do Lei.
-
Ale co to wszystko ma wspólnego z waszą niechęcią do McCraft. – dla Hermiony
ich tłumaczenia były dalej bardzo zagmatwane.
-
Bardzo wiele. Bo widzisz, Elizabeth McCraft nienawidzi tej wyspy. Uważa ją za
zapyziałą dziurę i marzy o tym, żeby Draco sprzedał ją i się przeprowadził do
jakiegoś dużego europejskiego miasta. Z tego, co wiem coś ją trafia, gdy musi
na kilka dni przyjechać tutaj z Londynu. Przeważnie stara się żeby to Draco
teleportował się do niej, ale nie zawsze jest to możliwe szczególnie, że młody
Malfoy mieszka tutaj większość część roku. Dlatego też wymyślił, że jeżeli
przeniesie na wyspę trochę Londynu w postaci domu to ona zgodzi się w nim
zamieszkać. Ale moim zdaniem to bez szans.
-
Jak można nie lubić tego miejsca? Przecież to raj na ziemi. – Panna Granger
miała oczy wielkie ze zdziwienia jak galony.
-
Mnie się o to nie pytaj ja kocham to miejsce.
W
tym samym czasie w leżącym nieopodal hotelu kobieta spacerowała po pokoju i
zirytowana patrzyła na mężczyznę, który siedząc na łóżku stukał coś w
klawiaturę laptopa, który trzymał na kolanach.
-
Draco czy ty nie możesz, chociaż na chwilę odłożyć tego plastikowego pudełka?
-
Jeszcze chwilę Elizabeth, zaraz kończę – ta odpowiedz nie spodobała się jej,
dlatego podeszłą i zatrzasnęła klapę laptopa – Co robisz? Mówiłem ci, że zaraz
kończę.
-
Wybacz kochanie to niechcący. Zresztą to też – złapała laptopa i rzuciła go na stojący
obok fotel, po czym usiadła na kolanach mężczyzny zaczynając go całować –
myślałam, że praca może trochę poczekać a my mamy trochę przyjemniejszych spraw
do nadrobienia. Przez ten miesiąc stęskniłam się za tobą.
40
minut później ubierając sukienkę patrzyła na mężczyznę leżącego w skołtunionej
pościeli, który palił papierosa.
- Co byś powiedział, żebyśmy teraz wszystko
rzucili i teleportowali się na te kilka dni do Paryża albo Mediolanu?
-
Wybacz, ale mówiłem ci, że tym razem nie jestem w stanie wyjechać z wyspy.
Musimy poczekać na kolejną okazję. Zbyt dużo mam ostatnio na głowie.
-
Nic tylko praca i praca. A ja już się w ogóle nie liczę – w jej oczach pojawiła
się złość.
- Elizabeth dobrze wiesz, że to nieprawda. Po
prostu teraz za dużo się dzieje, ale jak tylko będę mógł teleportujemy się
gdzie tylko zechcesz – mówiąc to podszedł do niej i stając za jej plecami objął
ją i zaczął całować po szyi. – Zresztą tutaj też możemy miło spędzić czas – pod
wpływem jego pieszczoty zamruczała. Nie protestowała, kiedy zaczął rękami
błądzić po jej ciele, by po chwili rozpinać już zamek od sukienki, którą
dopiero ubrała.
-
Tak ostatnio wszystko analizowałam i doszłam do wniosku, że… - jej tok
wypowiedzi przerwały ręce blondyna na jej biuście, ale po chwili się opanowała
i kontynuowała – Draco, czy ty w ogóle mnie słuchasz?
-
Ależ oczywiście panno McCraft – mówiąc to odwrócił ją do siebie i z aroganckim
uśmieszkiem na twarzy zaczął pocałunkami wędrówkę od jej obojczyka w dół
dekoltu. – Przecież umyślnie bym cię nie rozpraszał. Możesz powtórzyć, co
mówiłaś? – zaśmiał się widząc, że kobieta przymyka oczy, gdy jego język dotknął
jej piersi. Pomimo wielkich trudności blondynka zebrała się w sobie i dokończyła
to, co chciała powiedzieć.
-
Tak ostatnio wszystko analizowałam i doszłam do wniosku, że najlepszym wyjściem
jednak byłoby, żebyś sprzedał wyspę i kupił hotel w Paryżu i Madrycie albo
Nowym Yorku.
-
Że co? – mężczyzna poirytowany przestał zajmować się pieszczotami kobiety i
popatrzył na nią z niedowierzaniem.
-
Mówiłam, że…
-
Słyszałem, co mówiłaś Elizabeth, ale już o tym kiedyś rozmawialiśmy i chyba
jasno dałem ci wtedy do zrozumienia, że nie rozważam nawet opcji sprzedaży wyspy.
– podszedł wzburzony do barku i nalał sobie whisky.
-
Tak wiem, ale w takim wypadku to byłoby najwygodniejsze rozwiązanie. Ty byś
pracował na miejscu a ja prawie mogłabym przebywać w miejscach, które tak
bardzo lubię.
-
A ja bardzo lubię tą wyspę i nie sprzedam jej – na raz wypił całą zawartość
szklanki. Patrząc na niego zorientowała się, że chyba przeciągnęła strunę.
Dlatego postanowiła na razie odłożyć ten temat i jakoś go udobruchać.
-
Draco nie gniewaj się nie mnie. Wiem, że ta wyspa to twoje oczko w głowie –
podeszła do niego i zaczynając go całować zabrała się za rozpinanie jego
koszuli. Nawet oziębłość w tym pocałunku ze strony mężczyzny jej nie zniechęciła.
A w momencie, kiedy jej ręka wylądowała w spodniach Dracona wiedziała, że jest
na wygranej pozycji i jego chłód znika. Już zdarzyła go poznać na tyle by wiedzieć,
jakich chwytów i sztuczek użyć by młody Malfoy przestał myśleć o czymkolwiek.
Już po chwili znowu wylądowali w łóżku.
O jej naprawdę nie spodziewałam się ze gdy dziś wejdę to zobacze nowy rozdział, ale niezmiernie się cieszę ;) Rozdział jest super i czekam na rozwój wydarzeń między naszymi głównymi bohaterami ☺️ no i nam nadzieje że kolejny rozdział będzie dłuższy ☺️
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.
Nie wiem czy dłuższy. Na pewno pojawi się wcześniej niż ten bo już w lutym
OdpowiedzUsuńKarola, Ciebie to tylko walnac w leb! teraz musze rzucic wszystko i brac sie do czytania! jak moglas ? lol a tak na serio to zabieram sie za zaleglosci! uwielbiam Twoje blogi! Esp
OdpowiedzUsuńInteresujące łamigłówki
OdpowiedzUsuń