czwartek, 10 stycznia 2013

who I am - odc. 17


Wiem powinniście mnie zabić za to, że tak długo musiałyście czekać na tą część. Przepraszam, ale nie miałam weny do pisania, ani ochoty i czasu. Nawet jak czas był to mi się nie chciało. To napisałam dzisiaj i to na zasadzie „w końcu muszę coś napisać”. Nienajwyższych lotów, ale coś jest. Miłego czytania
---
Była zmęczona. Cały dzień spędziła sporządzając notatki do egzaminów. Leżała na łóżku z zamkniętymi oczami otoczona błogą ciszą, która nagle została przerwana.
- Siostra jesteś?! – z niechęcią podniosła się i wyszła na korytarz.
- Co chciałeś Den?
- Możesz zejść na dół? – wzdychając zbiegła po schodach. Di Binetti stał na środku salonu. Widząc siostrę uśmiechnął się szeroko. – Mam do ciebie pewną sprawę.
- Zdążyłam już się tego domyśleć.
- Chcieliśmy zagrać w quidditch, ale nie mamy sędziego. – słysząc to roześmiała się.
- Chyba sobie żartujesz ze mnie. Ja i sędziowanie? Nie lubię latać. Wolę twardo stąpać po ziemi.
- Ale Her… - jego wypowiedź przerwało wkroczenie do pokoju trzech osób
- I jak załatwiłeś już wszystko Cwaniaku? – Malfoy stanął obok szatyna
- Nie chce się zgodzić.
- Mówiłam wam, że ona nie lubi latać, ale wy uparliście się jak jakieś osły. – Gin opadła na fotel.
- Zawsze warto było spróbować – Zabini zajął drugi fotel.
- Chciałaś chyba Weasley powiedzieć, że ona nie potrafi latać – Malfoy uśmiechnął się lekko widząc jak po jego słowach panna Di Binetti mruży oczy. O to właśnie mu chodziło. Już dawno zauważył, że trzeba nacisnąć delikatnie jeden punkt i dziewczyna od razu się denerwuję.
- Malfoy jak sam nie potrafisz latać to nie znaczy, że musisz wpierać głupoty innym.
- Ja niczego nikomu nie wpieram – podszedł do niej bliżej. Czuła jak otacza ją zapach jego perfum. Próbowała być spokojna, ale nieposłuszne serce zaczyna tłuc się niebezpiecznie o żebra. W myślach pojawiło się wspomnienie ich pocałunku. Z przerażeniem modliła się żeby temu kretynowi nie odbiło i nie pocałował jej teraz. Dobrze wiedziała, ze Denis zabiłby ich. Chociaż z drugiej strony Malfoy zbierający lanie od jej brata to miła perspektywa. Jednak dla pewności zrobiła pół kroku w tył. W tym samym czasie on zrobił krok w przód. – Udowodni to, że potrafisz.
- I ci to udowodnię – odwróciła się i ruszyła w stronę schodów prowadzących do dormitoriów. – Denis będę potrzebować jakąś miotłę. Zaraz wracam tylko zabiorę kurtkę.

Pół godziny później stali na boisku każde z miotłą w ręku.
- Ja gram w drużynie z Gin przeciw wam dwóm. – Di Binetti objął rudowłosą dziewczynę. Hermiona jesteś sędzią. W grze użyjemy jednego tłuczka i gramy bez znicza. Wygrywa ten, kto pierwszy zdobędzie sto pięćdziesiąt punktów. – wszyscy kiwnęli głowami. Hermiona z lekkim niepokojem przyjęła pozycję do startu.
- Tylko uważaj, żebyś utrzymała równowagę księżniczko
- Spadaj Malfoy – chłopak zaśmiał się głośno i odpychając się od ziemi wystrzelił w górę. Hermiona popatrzyła na to jak robi pętle dookoła stadionu. Wiat targał jego jasne włosy. Widać było, że w powietrzu czuje się swobodnie. Mogłaby tak stać i cały czas obserwować go.
- Hermiona rusz się, bo chcemy grać
- Już idę Diable. – odepchnęła się nogami od ziemi. Poczuła jak wznosząc się wiatr uderzył o jej policzki. Przez chwilę zawisła w powietrzu z zamkniętymi oczami.
- Skarbie raczej trudno będzie ci sędziować z zamkniętymi oczami. – otworzyła oczy i z złością popatrzyła na blondyna.
- Mam nadzieję, że spadniesz z miotły. – krzyknęła w jego stronę. Malfoy uśmiechnął się ironicznie i patrzył jak odlatuje by zatrzymać się kawałek dalej. Bawiła go jej ostrożność. Sam musiał przyznać, że zwykle silna panna Di Binetti wygląda słodko będąc taka niepewna i nieporadna. Zanim gwizdnęła posłał jej ironiczny uśmiech i równo z sygnałem wystrzelił w górę. Był w swoim żywiole. Łapiąc kafla ruszył w stronę pętli wymijając po drodze rudzielca i odbijając tłuczka pałką. Hermiona w tym czasie krążyła niedaleko grających i pilnując ich liczyła punkty. W pewnym momencie poczuła mocne szarpnięcie, po czym wirując zaczęła spadać w dół. Złapał za trzonek, ale miotła nie zareagowała. Odwracając głowę do tyłu zauważyła, że miotła jest nadłamana, przez co straciła nad nią kontrolę. Krzyknęła patrząc na coraz szybciej zbliżającą się ziemie. Zamknęła oczy czekając na bolesne zderzenie. Nagle zaskoczone otworzyła oczy. Ktoś ją podtrzymywał.
- Z łaski swojej spróbuj się podciągnąć i wsiąść na moją miotłę.- nic nie mówiąc wykonała jego prośbę. Już po chwili siedząc bezpiecznie wylądowali na ziemi. – Nic ci nie jest? – popatrzył na nią uważnie odgarniając niesforny kosmyk włosów z jej policzka
- Chyba nie. Dzięki, gdybyś nie zdążył mnie złapać zaliczyłabym bolesny upadek. – słysząc to wzruszył ramionami. Stali tak wpatrując się w swoje oczy.
- Hermiona! – Ginny wylądowała i rzucając swoją miotłę złapała koleżankę odpychając Malfoya na bok. Zaraz za nią wylądował Denis i Blaise – Nic ci nie jest? Co się stało?
- Wszystko w porządku Gin. Nie wiem, miotła nagle pękła.
- Wcale nie pękła tak nagle – obydwie popatrzyły na Malfoya – Dostałaś w miotłę tłuczkiem, który odbił Denis.
- Siostra ja cię przepraszam, ja…
- Cwaniak cicho bądź. Wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie – podeszła i przytuliła brata.
- Nie dość, że tego nie zauważyłem to jeszcze zorientowałem się, że spadasz dopiero wtedy, kiedy Draco zanurkował pikując prosto w ziemie.
- Spokojnie braciszku nic mi nie jest. Malfoy jeszcze raz dzięki.
- Dobra koniec tego lamentu. Wracamy do zamku
- Masz racje Diabełku – Hermiona uśmiechnęła się do ciemnowłosego ślizgona. Zabini odwzajemniając uśmiech objął ręką jej ramie i ruszyli w stronę zamku. Pozostali popatrzyli po sobie i poszli za nimi.
***
Wszyscy już spali, a ona siedziała w pokoju wspólnym i patrzyła w ogień. Ciężkie chmury zasłoniły księżyc, przez co na zewnątrz panowała całkowita ciemność. Jakoś nie mogła spać. Po godzinie wiercenia się w swoim łóżku ubrała na siebie szlafrok i zeszła na dół. Rozpaliła ogień w kominku i teraz tak siedziała rozmyślając o wszystkim i niczym. Najczęściej przez jej myśli przewijał się obraz blondwłosego ślizgona. W pewnym momencie stwierdziła, że chyba jej odbija i powinna zgłosić się do skrzydła szpitalnego, bo była niemal pewna, że czuje zapach jego perfum.
- Nie za późno na medytacje skarbie? – ze strachu zerwała się na równe nogi. Za sofą stał obiekt jej rozmyślań. Jak gdyby nigdy nic stał w samych bokserkach i przyglądał się jej.
- A ty nie masz, co robić? Zamiast spać to ludzi straszysz. – nie odpowiedział okrążył sofę i stanął naprzeciwko niej.
- Ja nikogo nie straszę. To raczej ty musisz mieć coś na sumieniu, że tak się boisz – posłał jej lekko ironiczny uśmiech. Stała jak sparaliżowana. Nie rozumiała tego, dlaczego akurat ten mężczyzna tak na nią działał. Kiedy był tak blisko czuła się jakby jej organizm przestawał jej słuchać. Jakby olewał rozum, który cały czas wiedział, że, na co dzień ma gdzieś tego cholernego, zakochanego w sobie imbecyla, od którego powinna trzymać się z daleka. Malfoy zrobił kolejny krok w jej stronę, a ona stała jakby wrosła w ziemię. Dotknął jej policzka i uśmiechnął się słysząc jak przyśpiesza jej oddech. Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zatopiła się w tym pocałunku. Jej zmysły zostały całkowicie owładnięte przez tego człowieka. Czuła jego zapach i smak jego ust. Między pocałunkami słyszała jego oddech. W pewnym momencie pomimo tego, że zrobiła to niechętnie odsunęła się od niego. Wiedziała, że musi to zrobić zanim wszystko potoczy się za daleko
- Dobranoc Malfoy – odwróciła się i jak najszybciej ruszyła w kierunku schodów. Złapał ją za rękę i z powrotem przyciągając do siebie znowu pocałował. Czuła jak błądzi rękami po jej ciele z każdym ruchem wyłączając jej myślenie. Puścił ją w momencie, kiedy zabrakło jej tchu.
- Dobranoc księżniczko. – uśmiechając się w typowo Malfoyowski sposób wszedł na schody. Klnąc w duchu z własnej głupoty na to, że pozwoliła mu się pocałować oparła głowę o zimną ścianę próbując uspokoić swoje myśli. Po dłuższej chwili dalej z mentlikiem w głowie wróciła do swojego dormitorium. Dobrze wiedziała, że dzisiejszą noc ma już z głowy. Mogłaby wziąć eliksir nasenny, ale nie lubiła tego robić. Zapaliła świecę wiszące na ścianie i biorąc książkę położyła się na łóżku starając się wyrzucić z myśli Draco Malfoya. Mężczyznę, który doprowadzał ją do szewskiej pasji irytując na wszelkie możliwe sposoby, ale zarazem mężczyznę, do którego ostatnio zaczęła czuć pożądanie, co wcale jej się nie podobał.
***
Budzik wyrwał ją z dość płytkiego snu. Była godzina siódma. Czyli musiała zasnąć na jakieś dwie i pół godziny. Jeszcze wpół do piątej czytała książkę, a raczej starała się czytać nie mogąc zasnąć. Starała się, bo nic nie rozumiała z czytanego tekstu. Jej myśli usilnie próbowały uciec do obrazu przystojnego mężczyzny w samych czarnych spodenkach. I jakoś nie pomogła na to Historia Hogwartu. Z trudem wstała z łóżka i powłócząc nogami weszła do łazienki. Po długim prysznicu za pomocą zaklęć próbowała zatuszować sińce pod oczami, które były ewidentnym dowodem nieprzespanej nocy. Ale nawet silne czary nie dawały całkowitych rezultatów. Wzdychając z rezygnacją wróciła do pokoju, złapała swoja torbę i wyszła udając się na śniadanie. W wielkiej sali nieliczni uczniowie siedzieli już przy swoich stołach. Lubiła przychodzić tutaj wcześniej jeszcze przed oficjalną godziną rozpoczęcia śniadania. Duże pomieszczenie było wtedy wypełnione ciszą i spokojem pozwalając jej tym samym na przyjemną relaksacje przed zajęciami. Dzisiaj jednak nie czuła się najlepiej. Grzebiąc łyżka w miseczce z owsianką starała się nie zasnąć. Wypiła filiżankę kawy i łapiąc dzbanek kolejny raz napełniła ją czarnym napojem. Miała nadzieję, że porządna dawka kofeiny pobudzi ją do życia. Oparła głowę na ręce i na chwilę przymknęła oczy.
- Chyba ktoś tu się nie wyspał – niechętnie uchyliła jedną powiekę i popatrzyła na siadającego przed nią mężczyznę.
- Odkryłeś Amerykę Zabini.
- Nie Amerykę, ale niewyspaną Hermionę Di Binetti. Co się stało, że jesteś tak niewyspana?
- Nie mogłam spać.
- Dlaczego nie wzięłaś eliksiru słodkiego snu?
- Nie lubię się faszerować eliksirami. – Blaise pokiwał głową z dezaprobatą.
- Lepiej pochłaniać tony kofeiny. Poczekaj chwilę – pogrzebał za czymś, po czym z torby wyciągnął małe zawiniątko związane rzemykiem. Rozwiązał go i rozłożył, przez co wyglądał jak mały kawałek oprawionej skóry. W środku przyszyto pętelki, za którymi wepchane były malutkie fiolki. Ślizgon wyciągnął jedną, w której znajdowała się różowa ciecz. Hermiona patrzyła jak mężczyzna nalewa wody do pucharu, po czym wlewa do niej pięć kropli różowej substancji. – Wypij to – postawił przed nią złote naczynie, po czym chowając fiolkę zawinął całość i wiążąc rzemykiem wrzucił z powrotem do torby.
- Co to jest?
- Eliksir, który pomorze ci utrzymać się na nogach. Jest zdrowszy niż kofeina. Na pewno nie poczujesz się po nim pełna sił, ale nie zaśniesz na zajęciach.
- Mówiłam ci, że nie lubię łykać eliksirów – podejrzewała, że związane jest to z tym, że nigdy nie lubiła lekarstw i od małego starała się unikać ich jak ognia.
- Kobieto jesteś uparta jak osioł. Za chwilę na śniadanie przyjdzie twój brat i zapewniam cię, że widząc cię w takim stanie zrobi ci taką pogadankę na temat zdrowego snu, że pójdzie ci w pięty – niestety Hermiona musiała przyznać mu rację. Wzięła puchar delikatnie do ręki i powąchała jego zawartość. Lekko różowa zawartość pachniała jak soczyste truskawki. Upiła mały łyk i uśmiechnęła się zdając sobie sprawę, że smakuje jak truskawki. Szybko wypiła cała zawartość i odstawiła puste naczynie. Przymknęła oczy i chwile siedziała bez ruchu. Czuła jak po całym ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Najpierw wypełniło palce u nóg, łydki, uda i biodra. Wędrowało przez pupę w górę po kręgosłupie i równocześnie przez brzuch w stronę klatki piersiowej. Kiedy dotarło do dłoni w palcach poczuła przyjemne mrowienie. Wszystko skończyło się, gdy to dziwne ciepło ogarniając całe jej ciało zakończyło swoją podróż na czubku głowy. Wzięła głęboki oddech i otworzyła oczy.
- I jak? – Blaise uśmiechał się do niej szeroko.
- Dziwne, ale czuję się lepiej. Chociaż i tak nie pogardziłabym kilkoma godzinami snu
- Widzisz eliksiry nie gryzą.
- Ale i tak ich nie lubię – posłała mu delikatny uśmiech
- Nikt nie każe ci ich zażywać codziennie, ale niekiedy mogą się przydać
- Dlatego spożywam je sporadycznie. Co to miałeś za woreczek ze skarbami?
- Takie moje małe zaopatrzenie. – puścił do niej oko - Eliksir na kaca, na zmęczenie i przeciwbólowy.
- A dwa pozostałe? Miałeś pięć fiolek
- Tajemnica państwowa. – wiedziała po jego minie, że nie ma, co drążyć. – Nie rozumiem jednego. Jak to zrobiłeś, że one są w tak małych fiolkach, a jeszcze je rozpuszczasz w wodzie. Przecież normalnie trzeba wypić większą dawkę eliksiru.
- Są specjalnie przyrządzane na mniejszej ilości wody. Powiedzmy, że to tak jakby esencja eliksiru. Lepiej nawet określiłbym to, jako koncentrat. Dlatego rozpuszczam go w wodzie. Wypicie zawartości fiolki na raz byłoby za mocną dawką – rozumiejąc kiwnęła głową.
- O czym tak dyskutujecie? – Malfoy opadł na miejsce obok Zabiniego i pierwsze, co zrobił złapał za dzbanek z kawą.
- O eliksirach
- Ludzie czy wy musicie nawet przy śniadaniu rozmawiać o lekcjach – blondyn z dezaprobatą pokręcił głową, a oni uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Żadne z nich nie miało ochoty wyprowadzać blondyna z błędnego myślenia.

33 komentarze:

  1. jaki zły? fajny, fajny ^^ czekam na następny, papatki! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zły tylko nienajwyższych lotów, pisany na szybko.

      Usuń
  2. Notka bardzo sympatyczna. Cieszę się, że zaczyna się coś dziać na linii Miona - Draco jednak czekam na rozwój akcji. :) Współczuję tylko Hermionie tego wypadku z miotłą. Nie chciałabym być na jej miejscu. Nawet jeżeli miałby mnie złapać sam Draco. Co to, to nie! :)
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. C U D O W N A!! Jak zawsze <3 mogę Twojego bloga dodać do linków na moim? :) Bardzo mi się podoba ta notka <3

    OdpowiedzUsuń
  4. wybacz że nie sklece jakiegoś sensownego komentarzu ale po prostu nie mam na to ochoty ani siły
    czuje się jak po dwóch latach nieprzerywanej pracy
    masakra
    rozdział wspaniały
    czekam na nn i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Azi skarbie nie masz za co mnie przepraszać. Wiem coś o tym jak się czujesz. Ja ostatnio też nie wyrabiam. Buziaki

      Usuń
  5. ciekawy rozdział... zabini jest zabawny i bardzo pomocny, lubię tą postać bardzo...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. opłacało się czekać :) uwielbiam to opowiadanie jak i całego bloga :) jesteś genialna :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ŁAŁ!! Masz talęt jak zawcze bardzo ciekawe jesteś wrodzoną pisarką. Życze weny. Ps:jak niewasz pomysłów to może coś napisz o tym buraku ronie ;) "Powrót św trójcy" hahahahaha :D jeszcze raz życze weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysły są ale na później i w nich się pojawi nasz ukochany Ronuś :D

      Usuń
  8. Ronuś me gusta :Dkiedy następna nocia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Jutro może pojawi się ostatnia część nadzieja to 50% sukcesu

      Usuń
  9. Aha.Nie czytałam jeszcze nadzieja to 50% sukcesu ale teraz przecztam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. O.o ZAJEBIŚCI* PISZESZ!!! przeczytałam ostatnio twoje wszystkie opowiadania, i muszę powiedzieć że masz DUŻY talent !! życze weny i mogłabym się dowiedzieć kiedy następna część?? :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie Wiem, aktualnie jestem w trakcie jej pisania

      Usuń
  11. Na samym początku chciałabym Cię przeprosić, że tak późno komentuje, ale dopiero dziś mam dostęp do internetu.
    A co do notki to jak zwykle wspaniała, nic dodać, nic ująć. Po prostu zajebista;)
    Mam nadzieję że nie będę musiała długo czekać na następną część.
    pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  12. wiem że trochę zrzędzę ale już 24.... może by wrzucić jakiś rozdział WiA ??
    ( na marginesie Di przed rzeczownikiem działa jak nasz dopełniacz.... czyli cały czas masz Hermionę (kogo czego) Binettich....)chyba że to taka konwencja.... Hermiona z domu Binetti) > przepraszam za ten przytyk... filologia włoska wypacza umysł
    niecierpliwie czekam na ciąg dalszy
    ALex

    OdpowiedzUsuń
  13. Na się tam na filologi włoskiej nie znam. Ale tak znalazłam w necie, że to jest typowe nazwisko włoskie więc używam go jako Di Binetti. Znając życie to jest źle ale tak jak mówię ja tam nie wiem :D. Nowa cześć jest w trakcie postawiania. Ale wena uciekła do ciepłych krajów mając dość naszej zimy i zostawiła mnie z zapisanymi w Wordzie 1,5 strony

    OdpowiedzUsuń
  14. A napiszesz w komentarzach kiedy będziesz dodawac kolejny roździał? Pozdrawiam. I życze weny;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem w stanie tego napisać, bo nie wiem kiedy.

      Usuń
  15. kiedy następny rozdział? :c
    tak dużo czasu już minęło..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział dalej nie jest napisany do końca - przepraszam

      Usuń
  16. Bardzo przyjemnie się czyta ostatnie rozdziały. Co do pierwszych - miałam takie wrażenie, że pędzisz na łeb, na szyję i trochę za dużo informacji na raz. Przydałoby się jakieś spowolnienie akcji. Jednak to Twoje opowiadanie, koncepcja mi się nawet podoba, zobaczymy, co będzie dalej :D
    Pozdrawiam,
    Lileen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie szukam rozwiązania by nie skrócić tego maksymalnie i dlatego mam zastój w pisaniu

      Usuń
  17. dodawaj już szybko !

    OdpowiedzUsuń
  18. to jak masz minitarki jakieś to wstaw, jak nie możesz Who i am ...

    OdpowiedzUsuń
  19. tylko popcornu brakuje :D hehehe uwielbiam jak Draco się z nią droczy heheh i nazywa ją 'Księżniczką' :) szkoda ze taki Draco nie istnieje w realu :D hehehe buzka i lece dalej :D //Esper

    OdpowiedzUsuń
  20. jest 16.02, ten rozdizał dodałaś 10.01... nie sądzisz, że długo nie było nowego rozdiału? ok, brak weny, ale trochę DŁUGOtrwały -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam pod którąś notką, że nowa część powinna pojawić się dzisiaj.

      Musisz wiedzieć, że mam jedną zasadę. Jak nie mam pomysłu jak połączyć dwa pomysły, brakuje mi środka to nie piszę. Nienawidzę pisać na siłę bo zawsze spowoduje to, że tą częścią zepsuje

      Usuń