sobota, 7 lipca 2012

Zdrada odc. III


- Nie Malfoy. Jesteś tylko przypadkowym dawcą nasienia, dzięki któremu Victoria i Scorpius przyszli na świat.
- Granger nie pleć farmazonów. Ile mają lat?
- 17 grudnia skończyły dwa i pół roku.
- Czyli dlatego przestałaś się ze mną spotykać.
- Nie. Postanowiłam z tobą przestać sypiać w tym samym czasie, kiedy rozstałam się z Ronem. Kilka dni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Kiedy tylko było możliwe zrobiłam badanie na ojcostwo
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – uspokoił się trochę
- Czy to by coś zmieniło? Każdy z nas miał swoje życie. Łączył nas tylko seks i nic więcej. Obydwoje dobrze o tym wiemy. I co by to dało? Oświadczyłbyś mi się i tworzylibyśmy wielką szczęśliwą rodzinę? – zaśmiała się szyderczo. - Z reszta postanowiłam wychować je sama, bo niby, co zacząłbyś udawać kochanego tatusia? Wątpię. Jakoś nie planowałeś mieć dzieci
- Ty też nie. Nie miałaś prawa i dalej nie masz odsuwać mnie od nich. Powinienem o nich wiedzieć od samego początku.
- Nie rozśmieszaj mnie – była lekko zdenerwowana. – Ty i rola ojca, to jakiś dobry żart. Teraz wybacz, ale wracam do domu, do MOICH DZIECI – mówiąc to położyła mocny nacisk na dwa ostatnie słowa.
- Chcę je poznać, najlepiej dzisiaj.
- I co niby im powiem. Słońca, to jest wasz tatuś przywitajcie się. Nie Malfoy, to nie jest dobry pomysł. W ogóle to zły pomysł byś wkraczał do ich spokojnego, poukładanego życia.
- Porozmawiamy jeszcze o tym jutro. Daj mi swój adres. – podał jej notatnik i długopis. Po namyśle zapisała w nim adres rodziców.
Odchodząc na jego słowa o jutrzejszym spotkaniu odpowiedziała w myślach z kpiną „na pewno Malfoy”. Nie spotkali się. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Hermiona i dzieciaki miały lot powrotny do Stanów. Pożegnawszy się z przyjaciółmi i rodzicami ruszyli do odprawy, by pół godziny później lecieć do Waszyngtonu. Kolejnego dnia przyszedł do domu państwa Granger. Kiedy matka Hermiony zobaczył go, od razu domyśliła się, że ten mężczyzna jest ojcem jej wnuków, ale postanowiła nic nie mówić w końcu to sprawa jej córki. Na pytanie o Hermionę, uzyskał odpowiedź, że córka wraz z wnukami wróciła do siebie. Nie zgodzili się podać mu namiarów, gdzie może ją znaleźć. Nie zniechęcił się. Był na nią zły, ale pamiętał, że on przecież jest Malfoyem. Zawsze dostaje to, co chce. Prędzej czy później spotkają się i on tego dopilnuje.

Wychodząc z firmy poprawiła szalik chroniąc się przed mocno wiejącym wiatrem. Jak zawsze w centrum był duży ruch, dlatego cieszyła się, że mieszka tak niedaleko swojego miejsca pracy. Po drodze do domu weszła do cukierni z zamiarem kupienia ciasta. Chciała zrobić dzieciom niespodziankę. Zapłaciła, zabrała paczkę i odwracając się stanęła oko w oko z Draco Malfoyem.
- Witaj Granger. – cyniczny uśmiech przyozdobił jego twarz.
- Malfoy? Co ty tu robisz? – tego to się nie spodziewała, Malfoy w waszyngtońskiej cukierni.
- Chcę dokończyć naszą rozpoczętą rozmowę. Ale wróciłaś do Stanów, dlatego ja przyjechałem tutaj.
- Malfoy daj spokój nie ma sensu o tym gadać.
- Jeżeli nie porozmawiasz ze mną, to zrobi to mój prawnik.
- Grozisz mi? – przymrużyła oczy.
- Tylko ostrzegam skarbie.
- Jesteś podły. – chwilę stała i marzyła o tym by jej wzrok potrafił zabijać - Tutaj masz moją wizytówkę. Jutro o 14 pod tym adresem. – wyszła nawet nie czekając na jego reakcję. Wspomnienie o prawniku wyprowadziło ją z równowagi.

Pojawił się punktualnie o 14. Wcześniej Hermiona wysłała maluchy na spacer z nianią. Długo nie mogli dojść do porozumienia. W końcu postanowili, że mężczyzna może na początek odwiedzać dzieci, żeby go poznały i zaakceptowały. Potem zobaczą, co będzie dalej. Obiecała mu, że jeżeli je skrzywdzi, to osobiście go dopadnie i wykastruje. Była pewna, że jeżeli mężczyzna mieszka w Londynie to będzie ich odwiedzać raz, góra dwa w miesiącu. Ku jej zdziwieniu robił to regularnie, co trzy dni. Jak jej wytłumaczył teleportacja to wielkie udogodnienie. Dzieci szybko go zaakceptowały. Patrzyła z mieszanymi uczuciami jak jej skarby z radością rzucają się Malfoyowi na szyję od razu jak pojawiał się w progu ich domu. Po dwóch miesiącach pierwszy raz powiedziały do niego tato. Czół wtedy dumę jak nigdy w życiu. Po czterech przeprowadził się do Waszyngtonu i znalazł tam prace. Powiedział jej pewnego popołudnia, że to po to by być bliżej dzieci. Od tamtej pory bywał u nich codziennie. Bawił się z nimi, wychodził na spacery, a niekiedy, gdy położyli je spać siedział jeszcze chwile dyskutując z nią. Kiedy skończyły trzy lata zrobiła mu niespodziankę zabierając ich do magicznego urzędu rejestracyjnego, gdzie zmieniła maluchom nazwisko z Granger na Malfoy. W końcu nic już nie zmieni tego, że został ich ojcem. Kilka miesięcy później pierwszy raz pozwoliła mu zabrać je do siebie na weekend. Chodziła wtedy jak struta nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Cały czas o nich myślała i martwiła się, jak się okazało niepotrzebnie, bo wszystko było w porządku. Zdziwiła się, gdy kiedyś zaprosił ich do siebie na obiad. Zauważyła, że w jego mieszkaniu Scorpius i Victoria czują się jak w domu. Zasiedzieli się. Zmęczone dzieci zasnęły. Postanowiła wtedy, że dzieci zostaną na noc, a ona wróci do domu.
- To bez sensu. Możesz zostać. Jest jeszcze wolna jedna sypialnia.
- Sama nie wiem czy powinnam.
- Nie wymyślaj, chodź napijemy się wina – takim sposobem znowu wylądowali razem w łóżku. Rano nie wspominając nic na temat nocnych wydarzeń zabrała dzieci i wróciła do domu. W tym samym tygodniu musiał wyjechać na miesięczną delegację. Wielokrotnie musiała tłumaczyć maluchom, że tata wróci tylko pojechał do pracy. Kiedy wrócił z okrzykiem rzuciły się na niego. Uśmiechając się stała opierając się o framugę drzwi kuchennych i patrzyła jak je przytula. Gdy chciała je położyć spać, zatrzymał ją i powiedział, że on to zrobi. Z jednej strony chciał to zrobić, bo się stęsknił za tą rozrabiającą dwójką z drugiej widział jak bardzo Hermiona jest zmęczona. Scorpi i Vici potrafili być absorbujący. Wpakował ich do łóżka, przeczytał bajkę i zgasiwszy lampkę wrócił do salonu. Uśmiechnął się widząc kobietę śpiącą na kanapie. Była taka spokojna. Biorąc ją delikatnie na ręce zaniósł do jej sypialni i położył do łóżka. Zanim wszedł na korytarz przyglądał jej się chwilę.

Obudziła się naprawdę wyspana. Popatrzyła na zegarek. Przeraziła się widząc godzinę 10. Coś było nie tak. Normalnie o godzinie 7, najpóźniej 8 dzieciaki robiły jej pobudkę.  Wyskoczyła z łóżka i zdziwiła się widząc, że spała we wczorajszym ubraniu. Gdy wyszła na korytarz usłyszała zadowolone głosy dzieci, oraz poczuła przyjemny zapach, od którego zaburczało jej w brzuchu. Pchnęła drzwi do kuchni i weszła do środka. Zszokowana stanęła w progu.
- Mama! – rzuciły się na nią dwa małe potworki z buziami umazanymi syropem klonowym – Wstalas. Tata nie pozwolil cie obudzic. – wytłumaczył jej Scorpius
- Tata robi nalesniki – wykrzyczała jej do ucha Victoria. To właśnie było najdziwniejsze. W kuchni przy piecu stał Draco i jakby nigdy nic smażył naleśniki.
- Jeżeli chcesz idź się spokojnie ogarnij, a ja za ten czas zrobię kawę. – widząc, że stoi dalej bez ruchu zwrócił się do dzieci – Scorpi, Vici zaprowadźcie mamę do łazienki i wróćcie do kuchni.
- Ok. – ciągnąc Hermionę za ręce wyprowadzili ją z kuchni. Po 20 minutach wróciła odświeżona i przebrana. Gdy usiadła przy stole mężczyzna postawił przed nią talerz naleśników, butelkę z syropem i duży kubek czarnej mocnej kawy. Postanowiła jak na razie nie myśleć o tej dziwnej sytuacji. Zabrała się za jedzenie, obawiała się tego czy naleśniki będą jadalne. Były wyśmienite. Cienkie, dobrze usmażone, chrupiące, ale niespalone. Po śniadaniu Draco zaoferował się, że zabierze maluchy na spacer. Nie protestowała, dzięki temu miała chwilę dla siebie. Już nie bała się o ich bezpieczeństwo. Dlatego mogła się wyluzować. Po powrocie widać było, że dzieciaki są zmęczone. Szybko podała obiad, po czym położyli je do łóżek na popołudniową drzemkę.
- Hermiona chciałbym z tobą porozmawiać – kiwnęła głowa i weszli do salonu. Usiadła w swoim ulubionym fotelu i popatrzyła na mężczyznę siedzącego na sofie.
- Tak myślałem, nie to źle powiedziane – pokręcił głowa i zaczął jeszcze raz – Doszedłem do wniosku… źle, wróć, chce byś mnie dobrze zrozumiała.
- Draco, powiedź, co masz do powiedzenia najprościej jak potrafisz. – uśmiechnęła się do niego by dodać mu otuchy.
- Przez ten miesiąc, kiedy byłem na delegacji bardzo tęskniłem za dziećmi. Nie wyobrażam sobie życia bez nich…
- Cieszy mnie to.
- To nie wszystko, proszę nie przerywaj mi.  Tak jak mówiłem tęskniłem za nimi, ale uświadomiłem sobie to, że nie tęskniłem tylko za nimi. – popatrzyła na niego zaciekawiona – Dotarło do mnie, że tęsknie także za tobą. – wypowiedział na głos słowa, które ona trzymała w sobie. Ona też za nim tęskniła. – Za naszymi rozmowami, za twoim uśmiechem, za tym jak nie raz na mnie krzyczałaś, gdy dzieci nie było obok. Za tym jak słodko marszczysz nos i mrużysz oczy, kiedy się złościsz. Ja… - i tutaj był najtrudniejszy moment, nigdy jeszcze nie powiedział tego żadnej dziewczynie. Napił się wody i kontynuował – Ja się chyba w tobie zakochałem Granger. Taka prawda, że kiedy wychodzę stąd i wracam do siebie czuję jak moje życie jest puste, że czegoś mi brakuję. Nie chcę by takie było. Chcę stworzyć naszym dzieciom prawdziwa rodzinę. Chce stworzyć ją z tobą. Poprawka dokładniej to ja chcę być z tobą – była zszokowana. Nie spodziewała się po nim takich słów. – Proszę cię przemyśl moje słowa. Zależy mi na tobie i naszych dzieciach. – wstał i wyszedł na korytarz.
- Malfoy. – zatrzymała go. Patrząc mu dziwnie w oczy
- Granger proszę cię nie skreślaj tego od razu. Ja poczekam jak nie teraz, to może z czasem. Ja poczekam. – zdenerwowała się i dobrze to widział. Znowu marszczyła nos i przymrużyła oczy.
- Zamknij się Malfoy – pocałowała go wtulając się w niego.
- Fuj! – zerknęli na korytarz prowadzący do sypialni i roześmiali się widząc zniesmaczona minę swojego syna.
- Co jest fuj?! – zaraz za nim pokazała się jego siostra.
- Calują się.
- Blee – skwitowała to dziewczynka.
W święta wzięli ślub w otoczeniu swoich przyjaciół. Dla niektórych to był szok, ale jakoś sobie z nim musieli poradzić. Uroczystość odbyła się w londyńskiej katedrze św. Piotra. Panna młoda ubrana w śliczną białą klasyczna suknie z narzuconym na wierzch białym futerkiem. On w czarnym doskonale dopasowanym garniturze. Ale największe wrażenie i tak wywarli trzy i pół letni Scorpius i Victoria, kiedy nieśli do ołtarza poduszkę z obrączkami.

- Chociaż obydwoje z babcią kochaliśmy Londyn, to postanowiliśmy zostać tutaj w Waszyngtonie. Gdzie mięliśmy prace i wychowaliśmy Victorie i Scorpiusa.
- Na początku chciałam zostać po ślubie w Londynie, ale wasz dziadek przekonał mnie, że szkoda bym zostawiała tak dobra pracę. – Hermiona wtrąciła się do opowieści męża. Nie rozumiała dlaczego dzieciaki chcą ją słuchać kolejny raz. Oczywiście była to wersja okrojona odpowiednia dla najmłodszej części rodziny - Przyznałam mu rację, bo nie ważne, gdzie mieszkamy tylko gdzie są osoby, które się kocha. A ja najbardziej na świecie kocham waszych rodziców i dziadka. No i teraz także was. Dopiero jak Victoria przeprowadzała się do Anglii przekonała nas byśmy wrócili z nią, a rok później Scorpius przyjechał z Lisą i zostali na stałe. Dobra koniec tych opowieści kolacja gotowa siadajcie do stołu. – Draco zamknął album ze zdjęciami i podszedł do niej. Stając za nią przytulił się do żony. Patrzyli na swoją rodzinę. Victorie z Billem, Scorpiusa z Lisą oraz ich wnuki. 13 letniego Toma i 8 letnią Meg Hermionę dzieci ich syna, 11 letnią Maję, 10 letniego Draco juniora oraz 7 miesięczną Anabell, która siedziała na kolanach Victorii. W tym momencie byli naprawdę szczęśliwi. Przeżyli już ze sobą 30 lat. Życie ich nie oszczędzało. Zdarzały im się wzloty i upadki. Ale zawsze dawali sobie radę. Jedno było podpora dla drugiego. Wychowali dzieci, teraz mogli patrzeć jak dorastają ich wnuki. Nic więcej do szczęścia nie jest im potrzebne. Bo miłość to wielka siła, która zawsze łączy dwie drogi losu, pomimo tego, że są to drogi kręte nie zawsze usłane różami.

14 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetnie! : )
    kocham twoje opowiadania.
    Na pewno będę tu zaglądać dalej!
    Życzę ci aby wena cię nigdy nie opuściła! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :-)

      Usuń
    2. wazelina pełną gębą i jak dla mnie nie zasłużona

      Usuń
  2. ubiegli mnie! no masz Ci los! :D wiedziałam że w końcu się chajtną! ha! choć Draco długo zwlekał <3 ale końcówka najlepsza, jak mi opowiadali <3 super! czekam na kolejne dzieła! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. nicole.martin8 lipca 2012 00:43

    Cudne! Bardzo lubię gdy na końcu okazuje się, że ta historia była komuś opowiadana. Sama historyjka bardzo fajna, zgrabna i wesoła oraz bez zbędnych opisów. :-) czekam na kolejne krótkie historyjki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite... Jak zwykle boskie. Historyjka była super i już czekam na kolejne kilku odcinkowe historię twojego wykonania. Życzę weny i pomysłów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Cud, miod i ...herbatniki.Masz juz jakies pomysly na nowa historie?Jezeli nie to zycze ci pomyslow.Nie moge sie doczekac kolejnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już są i pomysły i napisane kilkuodcinkowce

      Usuń
  6. To było urocze opowiadanie :) Bardzo mi się podobało i cieszę się, że je opublikowałaś. Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy coś nowego. Pozdrawiam, Poem

    OdpowiedzUsuń
  7. Krótko, ale wszystko zwarte. Ładnie opowiedziałaś kolejne Dramione. Malfoy mądrzejszy od Granger <3.
    Maluchy są kochane.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj, droga blogerko! Nastał dziś wielki dzień, bowiem Charming, dawniej Ms_Riddle zdecydowała się dodać nową notkę. Zechciej zajrzeć na uwierzyc-w-magie.blogspot.com, zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że piszesz prawdziwe dramione bo nie chciałabym się zawieść po raa kolejny

      Usuń
  9. Nuuuuuuuuuuuuuuda
    to samo co wcześniej zmieniłaś ich charaktery dogłębnie i to nie jest godne nazywać się dramione
    Nie będę pisać dalej bo szkoda moich słów

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne opowiadanko. Cieszę się, że było szczęśliwe zakończenie. ;)

    OdpowiedzUsuń