sobota, 13 października 2012

Skandal cz. I


Nowej notki who I am jeszcze nie napisałam. Ale jako rekompensatę za te straszne przeżycia z ostatniego odcinka „Kiedy słońce zachodzi…” szybko publikuję pierwszy rozdział nowego kilkuodcinkowca. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
---
Hermiona Granger najlepsza uczennica Hogwartu, pracownica działu finansowego Ministerstwa Magii, główna bohaterka skandalu, który wybuchł pół roku temu w ministerstwie.  Dziewczyna po skończeniu szkoły została przyjęta do działu finansowego Ministerstwa Magii, gdzie pracowała przez 3 lata. Pół roku temu na światło dzienne wypłynęły nieścisłości w papierach oraz odkryto, że zdefraudowano dużą ilość pieniędzy. Winni byli szefowie działu, niestety osoby te miały wysoką władzę, dlatego poszukiwali kozła ofiarnego.  Poszukiwana przez nich osoba musiała być inteligentna by oczywiste byłoby, że potrafiła poradzić sobie z tymi papierami, a zarazem musiał być to czarodziej niemający znaczących koneksji. Dlatego ich wybór padł na Hermionę Granger. Inteligentną kobietę pochodzenia mugolskiego. Oczywiście, że starała się udowodnić swoją niewinność, ale oni już się postarali, żeby jej się to nie udało. Nie pomogła nawet interwencja Harrego Pottera. Została skazana za fałszowanie papierów. Nie udowodniono jej defraudacji pieniędzy, ale i tak większość osób nieoficjalnie uznała ją za winną tego czynu. W związku, że był to jej pierwszy wyrok jedynymi konsekwencjami, jakie poniosła było dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Nagłośnienie sprawy przez media spowodowało, że kobiecie bardzo trudno było znaleźć nową, dobrą pracę odpowiadającą jej zdolnością.  Podejmowała się teraz różnych prac dorywczych. Większość z nich była ciężka, a wszystkie słabo płatne, ale nie przejmowała się tym. Zaciskała zęby i pracowała najlepiej jak potrafiła. Była połowa listopada, gdy zmęczona wróciła do swojego małego mieszkanka, które wynajmowała na obrzeżach Londynu. Właścicielką starej kamienicy była leciwą kobietą, która mimo tego, że była czarownicą i wiedziała o wszystkich magicznych skandalach traktowała pannę Granger z dużą sympatią, co było dla niej jak promyk słońca w pochmurny dzień. Wiązało się to z tym, że na co dzień spotykała się z otwartą wrogości. Pani Diuna, bo tak nazywała się właścicielka domu nie raz jej powtarzała żeby nie przejmowała się gadaniem ludzi.
- Jestem w stu procentach pewna, że tego nie zrobiłaś – powiedziała jej w drugim dniu po wprowadzeniu się do kamienicy – Widać to po twojej twarzy, że jesteś dobrą dziewczyną. – Już po kilku dniach Hermiona opowiedziała jej przy herbacie całą prawdę o wydarzeniach w ministerstwie. O tym jak została wplątana nieświadomie w spisek szefostwa działu finansów. Teraz zrzuciła buty i usiadła w fotelu z kieliszkiem wina. Przymknęła oczy, ale odpoczynek przerwał jej dzwonek do drzwi. Wstała i z ociąganiem podeszła żeby je otworzyć. Na progu jej mieszkania stał czterdziesto siedmioletni mężczyzna o czarnych włosach i czekoladowych oczach, które zawsze były uśmiechnięte, a teraz był w nich tylko smutek. Hermiona przeraziła się.
- Tato? Co się stało? – wpuściła go do środka i posadziła na fotelu. Mężczyzna popatrzył na swoją córkę, po czym rozpłakał się zakrywając twarz dłońmi. Szatynka była w szoku, nigdy w życiu nie widziała, żeby jej ojciec płakał. Pan Granger zawsze był silny, nigdy się nie załamywał i w każdej sytuacji znajdował pozytywne aspekty. – Tatusiu, co się stało? – usiadła przed nim na podłodze biorąc jego ręce w swoje dłonie.
- Twoja… twoja matka – w tym momencie jej serce zamarło.
- Tato, co się stało z mamą? Gdzie ona jest? – mężczyzna zebrał się w sobie.
- Twoja matka jest w szpitalu. W drodze do pracy miała wypadek samochodowy. Młody chłopak prowadził pod wpływem alkoholu i wjechał w jej auto.
- Musze w tej chwili do niej iść! – Zerwała się z podłogi szukając swojej torebki.
- Hermiono poczekaj, to nie wszystko – podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu. – Jest nieprzytomna.  Lekarze mówią, że powinna się za niedługo się obudzić. Ale będzie potrzebować kosztownej rehabilitacji. Byłem już w banku, ale kredyt, jaki mi dadzą pokryje koszt jednej tury rehabilitacji. – poczuła jak świat ucieka jej spod stóp. Wiedziała, że musi się pozbierać. Musi coś zrobić.
- Damy sobie radę tato. Zdobędę te pieniądze. Teraz proszę jedźmy do niej.
Po pół godzinie ubrana w szpitalne ochraniacze weszła do małej sali na intensywnej terapii. Na jedynym  z łóżek, które znajdowało się w białej sterylnej salce leżała przerażająco blada kobieta, podpięta pod kroplówki i urządzenia, które pikając kontrolowały stan chorej. Hermiona podeszła do łóżka i przysiadła na małym taboreciku. Popatrzyła na twarz swojej matki. Głowę miała obandażowaną, a na twarzy i rękach liczne zadrapania i siniaki.
- Mamusiu – szept pomieszał się z jej łzami. Dziewczyna nie wytrzymała i po jej policzkach płynęły strużki łez. – Dasz radę, damy radę zrobię wszystko by ci pomóc. Wyzdrowiejesz zobaczysz, chociażbym miała harować jak wół. – zamknęła oczy i przyłożyła delikatnie twarz do ręki pani Granger.
- Kochanie…nie… nie płacz – szept był tak cichy, że wydawało jej się, że to omam, ale podniosła głowę do góry
- Mamusiu! – Hermiona patrzyła na to jak jej matka z trudem otwiera oczy. – Nic nie mów, już lecę po lekarze.
Dwadzieścia minut czekała z ojcem na korytarzu zanim lekarz wyszedł z sali.
- Panie doktorze i jak?
- Tak jak mówiłem Panie Granger, pańska żona jest silną kobietą i dobrze zareagowała na leki. Będzie teraz osłabiona, ale powinno być lepiej. Niestety rehabilitacja będzie potrzebna i to najlepiej w Szwajcarskim Instytucie Medycznym. I to jak najszybciej.
- Czy możemy z nią posiedzieć?
- Tak, ale tylko przez kwadrans. Ona musi sporo odpoczywać.
- Dziękujemy.

Po wyjściu ze szpitala Hermiona pojechała z ojcem do domu. Wcześniej wyciągnęła swoje wszystkie oszczędności z banku i wręczyła mu je. Protestował, ale przekonała go, że tak będzie lepiej. Postanowili, że uzbierają jak najwięcej i ojciec pojedzie z matką do Szwajcarii, a ona znajdzie dobrze płatną pracę, żeby uzbierać resztę pieniędzy. Ojciec nie chciał się zgodzić, ale uświadomiła mu, że tak będzie najlepiej. Następnego dnia, kiedy rano sowa przyniosła gazetę Hermiona pierwsze, co zrobiła to otworzyła ją na ogłoszeniach. Po zaznaczeniu kilku, ubrała się i ruszyła pod wskazane adresy. Pod koniec dnia poirytowana wracała do domu powłócząc nogami. Wszędzie gdzie była widziała jak patrzą na nią pracodawcy. Za każdym razem słyszała tylko
- Proszę nie dzwonić, my zadzwonimy do pani – wiedziała dobrze, że to znaczy tyle, co spadaj. Mijała osiedlową tablice ogłoszeń, gdy dostrzegła kolorowe ogłoszenie.
„Klub 210K poszukuje młodych kobiet powyżej 20 roku życia, do pracy w klubie. Gwarantujemy pracę w miłym zespole oraz wysokie zarobki. Londyn ulica Na zakręcie 210 niedaleko Pokątnej” W normalnych warunkach nie zwróciłaby uwagi na to ogłoszenie, ale nie dzisiaj. Nie teraz, kiedy tak bardzo potrzebowała pieniędzy. Popatrzyła na zegarek i zanim się rozmyśliła teleportowała się na Pokątna. Na zakręcie był jedną z mniejszych uliczek położonych w niedużej odległości od głównej ulicy. Bez problemu odnalazła klub, który mieścił się w wysokim obskurnym budynku. Nad małym wejściem powieszono czerwony neon 210K. Weszła do środka. Lokal był prostokątnym wysokim pomieszczeniem, urządzony w kolorach bordo i czarni. Pod ścianami znajdowały się loże, a na środku ustawiono okrągłe stoliki. Dostrzegła bar, a najdłuższą ze ścian zajmowała scena, w której wbudowane wysokie srebrne rury. Hermiona zastanawiała się, co ona w ogóle tutaj robi, ale wyrzuciła z głowy te myśli, kiedy przypomniała sobie mamę leżącą na szpitalnym łóżku, taką bladą i kruchą zdaną całkowicie na nich. Dlatego ruszyła do baru, gdzie za blatem skąpo ubrana dziewczyna wycierała szklanki.
- Słucham, podać coś?
- Nie dziękuję. Przyszłam w sprawie ogłoszenia o pracy.
- Aha, poczekaj chwile zawołam szefa. – znikła za kurtyną, która oddzielała tylne pomieszczenia od głównej sali. Po chwili wróciła, a za nią szedł mężczyzna. Hermiona oceniła, że może mieć góra trzydzieści lat. Był wysoki, stawiała na jakiś metr dziewięćdziesiąt pięć,  blond włosy i ciemne prawie czarne oczy.
- Witam, nazywam się Denis. Jestem właścicielem klubu.
- Hermiona Granger. Przyszłam w sprawie pracy.
- Tak mi się wydawało, że skądś cię znam. To o tobie rozpisywały się pół roku temu gazety w sprawie tej afery.
- Niestety tak. – już wiedziała, że zaraz jej powie, że nic z tego
- No i dobrze, ministerstwu się należało – zdziwiona popatrzyła na niego
- To tobie, to nie przeszkadza?
- Nie. Nawet mi to pasuję. Czyli chciałabyś u nas pracować. Powiedź mi ile masz lat i czy miałaś kiedyś styczność z tańcem na rurze?
- Mam dwadzieścia jeden lat. Nigdy nie miałam styczności z takim rodzajem pracy. – przekonywała się w duchu, że słusznie postępuje. W końcu robiła to dla mamy.
- No to będziesz musiała przejść szkolenie. Jesteś pewna tego, że chcesz tu pracować?
- Tak. – Mama musi przejść rehabilitację – Ile wynosi wynagrodzenie?
- Dwadzieścia pięć galeonów za noc plus napiwki. Jeżeli jesteś pewna, że chcesz podjąć tą pracę, to pójdę przyszykować umowę, a ty porozmawiaj sobie z Lolą. – wyszedł, a naprzeciw niej za barem usiadła ta sama dziewczyna, która przedtem wycierała szklanki. Była drobną farbowaną blondynką o zielonych oczach i przyjaznym uśmiechu.
- Lola. – wyciągnęła rękę przez blat.
- Hermiona. Długo tu pracujesz?
- Od dwóch lat.
- To ile masz lat?
- 20. Tak wiem, pracę tą można podjąć od dwudziestego roku życia, ale Denis przyjął mnie jak miałam osiemnaście i pozwolił pracować za barem.
- Denis naprawdę tyle płaci?
- Tak. Niektóre dziewczyny dorabiają dodatkowo.
- Dodatkowo?
- Tak. Na zapleczu są specjalne pomieszczenia, gdzie dają indywidualne pokazy dla klientów. A niektóre korzystają z pokoi na górze. Co do tego, to Danis woli udawać, że nic o tym nie wie. – musiała dojrzeć przerażoną minę Hermiony, bo się zaśmiała – Ej, spokojnie. To nie należy do naszych obowiązków. Jeżeli nie będziesz chciała nikt cię do tego nie zmusi. Dodatkowe występy i nie tylko to wybór należący do ciebie, albo to robisz albo nie. Na przykład ja tego nie robię. Do naszych obowiązków należą pokazy, oraz potem zabawianie gości i staranie się żeby kupowali jak najwięcej drinków.
- No to mnie uspokoiłaś.
- Jestem z powrotem. Proszę o to umowa.- właściciel baru wyciągnął w jej stronę pergamin -  Przeczytaj, uzupełni swoje dane i jakby, co to pytaj. A tutaj masz pióro. – przestudiowała umowę, chwilę się zawahała, po czym uzupełniając swoje dane złożyła podpis. – No to załatwione. Witamy na pokładzie. Musimy tylko zrobić coś z twoim imieniem.
- Moim imieniem?
- Tak, dziewczyny nie używają tutaj swoich prawdziwych imion. Albo mają jakąś ksywkę, albo zdrobnienie od imienia. Lola naprawdę nazywa się Adriana.
- To może Miona? – popatrzyła na swojego szefa.
- Dobre, może być Miona. Pasuje. Więc tak Miona od jutra zaczynasz szkolenie. Zajmie się tym Lola. Będziesz przychodzić na czternastą i będziecie ćwiczyć do osiemnastej. Dzięki temu Lola będzie miała dwie godziny na przyszykowanie się do wieczornego występu. Pracujesz od ósmej wieczorem do piątej nad ranem. Czasami nie występujesz tylko stoisz za barem. Najlepiej zostań dzisiaj. Poznasz resztę naszego zespołu i zobaczysz jak funkcjonuje klub. Pomożesz Loli za barem. Skarbie – tym razem zwrócił się do Loli - zrób jej szybkie szkolenie, co i jak, byście sprawnie pracowały wieczorem. A i znajdźcie jakieś ubranie w szafie, bo niestety twoje eleganckie wdzianko nie pasuję do dzisiejszej pracy. Do zobaczenia za godzinę. Przyprowadzę resztę.
- No to wskakuj za bar jak wszystko załapiesz to pójdziemy cię przebrać. – godzinę później siedziały w małym pomieszczeniu nad barem. Widać było w nim cztery szafy. Na prawie każdej naklejone były dwa imiona. Lola podeszła do szafy ze swoją naklejką.
- Jak widzisz mamy jedna szafę na dwie osoby, dlatego będziemy miały wspólną szafę, bo reszta jest zajęta. Mam nadzieję, że ci to nie będzie przeszkadzać.
- Oczywiście, że nie. Tak w ogóle to chciałam ci podziękować za to, że starasz się mi to wszystko wytłumaczyć.
- Nie ma, za co. Wydaje mi się, że mamy szansę się zaprzyjaźnić.
- Ja też.
- Trzymaj, przymierz to – rzuciła w jej stronę króciutką, czarną, skórzaną spódniczkę, a do tego bordowy koronkowy top bez ramiączek. Hermiona przebrała się i krytycznie popatrzyła w lustro. Nigdy nie myślała, że będzie tak ubrana. – Super, nawet ten twój czarny stanik ci pasuje. Tylko odepnij ramiączka.
- Dziewczyny jesteście tam?
- Tak Den, już idziemy. – kiedy wyszły z powrotem na główną sale przy jednym stoliku siedział Denis w towarzystwie sześciu dziewczyn i dwojga mężczyzn.
- O widzę, że jesteście już gotowe. Miona pozwól, że ci przedstawię innych pracowników klubu. To są dziewczyny, z którymi będziesz pracować: Sisi, Meg, Vika, Oli, Rossa oraz Ani. Ci dwaj dobrze zbudowani panowie to Tom i Mark, są naszymi ochroniarzami, więc jeżeli miałabyś jakiś problem z klientem to możesz zwrócić się z tym do mnie albo do nich. Moi drodzy mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie Mionę w nasze szeregi oraz pomożecie jej się zaaklimatyzować. – przywitała się ze wszystkimi. Zamieniła kilka zdań z każdym z nich, po czym Denis podgonił wszystkich do pracy. Wróciła do domu o wpół do szóstej nad ranem. Cały wieczór serwowała z Lolą drinki i obsługiwała klientów za barem. Zrzuciła buty i z trudem doszła do łóżka, na które padła natychmiastowo zasypiając.
---
Zapewne części z was nasunęło się pytanie dlaczego nie pożyczyła pieniędzy od Harrego, Rona czy kogoś innego. Szczerze to nie wiem, tak jakoś pisząc o nich nie pomyślałam. Dlatego z góry przyjmijmy, że nie mogła tego zrobić.

18 komentarzy:

  1. Bardzo lubisz imię Denis. :)
    Zaczyna się bardzo ciekawie. Zobaczymy jak to dalej się potoczy. Na razie Intro było bardzo dobre. Czekam na ciąg dalszy. :)
    Pozdrawiam, Poem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem czy lubię? Może to raczej takie odruchowe żeby nie myśleć nad imionami. Ten Denis był pierwszy, potem powstał Denis w who I am

      Usuń
  2. Bardzo lubisz imię Denis ;)
    A dla mnie zakończenie Kiedy Słońce Zachodzi wcale tragiczne nie było, znaczy było!, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Najbardziej mnie ciekawi co wyniknie z tej pracy i jak to się potoczy :)
    Pozdrawiam i życzę wiele weny,
    PortElizabeth - Zaczarowana Siostra Diabła

    OdpowiedzUsuń
  3. cieszę się że powstało u ciebie nowe opowiadanie choć jak sama nazwałaś kilkoodcinkowiec :D
    odcinek wspaniały
    choć nie mogę pojąć jak taka inteligentna dziewczyna pojęła taką pracę to po części ją rozumiem
    mam nadzieje że z czasem jakoś da popalić tym z ministerstwa :D
    czekam na nn, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnie!!!!!!!!!!!Czekam na dalszy rozwoj akcji

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra ciekawi mnie jak to rozwiniesz.Znaczy sie jakas tam mysl w mojej glowie sie roi, ale czy mam racje to zobaczymy.Mam nadzieje, ze nas czyms zaskoczysz jak ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i tak sobie przypomnialam:
      Ile to opowiadanie bedzie mialo odcinkow?

      Usuń
  6. Pomysł ciekawy i jeszcze z czymś takim się nie spotkałam. Czekam na ciąg dalszy, bo zastanawia mnie jak Hermiona poradzi sobie w nowej pracy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że masz raczej czarny humor. Jako rekompensatę za smutne zakończenie poprzedniego opowiadania dajesz takie gdzie Hermiona ma kłopoty w Ministerstwie Magii, a jej matka wypadek. No cóż- zaczyna się ciekawie. Podoba mi się, że nie zrobiłaś czegoś w stylu "Harry Potter wszystkich uratował". A co do pieniędzy, myślę że Hermiona ma swoją dumę i nie chciałaby nic pożyczać. Czekam na ciąg dalszy. Weny:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawie się zapowiada. Ciekawi mnie kiedy spodka draco :D. Mam tylko nadzieje ze to nie będzie scena baardzo zawstydzająca :D ale czekam z niecierpliwiona na ciąg dalszy :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciesze się, że tak szybko dodałaś nowe opowiadanie :)
    Zapowiada się bardzo ciekawie, zobaczymy jak Miona poradzi sobie w takie pracy. Ciekawi mnie czy spotka Malfoya w klubie... czy może, choć mam nadzieje, że nie Malfoy był tym chłopakiem, który spowodował wypadek jej mamy..

    Pozdrawiam
    Melissa

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow! Tego to się nie spodziewałam! Czekam z niecierpliwością, na następną notkę, mam tylko pytanie, ile odcinkowa będzie ta seria? Mam też nadzieję na happy end, kocham happy end'y!

    Pozdrawiam
    Zatracona w marzeniach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam wcześnie będzie chyba 5 odcinków

      Usuń
  11. pewnie nie chciała im sprawiać kłopotów, dlatego wolała sama zdobyć pieniądze. no no no , taniec na rurze , będzie ciekawie :D he he he czekam na dalsze części :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Strasznie mnie wciągnęło <3. Zwykle początki są nudne, monotonne, aby wprowadzić, a u Ciebie cały czas coś ciekawego. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Zapraszam do mnie na urok-wroga.blogspot.com Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobry początek... jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się w kolejnych odcinkach. Chociaż i tak czekam na kolejną część who i am... Pozdrawiam Amiss
    PS. Przepraszam, że wcześniej nie pisała, ale nie miałam wcześniej czasu, ani dostępu do internetu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać, ja tez ostatnio nie miałam za bardzo czasu.

      Usuń