środa, 10 października 2012

Kiedy słońce zachodzi... 5.


Dzisiaj miałam dodać kolejną część who I am, ale że nie mam napisanej nawet jednej literki postanowiłam dodać to dość długie zakończenie. Miłego czytania.
---
Wszystko stanęło na głowie. Szczególnie dla Malfoya, który chciał tylko wykorzystać byłą gryfonka, ale jak sam się zorientował zaczęło mu na niej zależeć. Uświadomił to sobie, kiedy Hermiona znowu wyjechała na dwa dni tym razem do Włoch.

- Draco coś ty taki markotny?
- Jaki markotny? Wygadujesz głupoty Granger. – siedzieli w jego ogrodzie. Ewidentnie było wdać, że mężczyznę coś gryzie.
- O co chodzi?
- Myślę o jutrzejszej sesji.
- To ostania, ale nie martw się materiału jest na tyle, że bez problemu wybierzecie z Ann odpowiednie materiały. – nie odzywał się. Po chwili popatrzył na nią zimno. Jeżeli można byłoby zabijać wzrokiem on byłby w tej sztuce mistrzem.
- Nie sądziłem, że jesteś taka głupia – te słowa nią wstrząsnęły. Do tej pory sądziła, że dla niego to, co jest między nimi nic nie znaczy. W tym momencie zrozumiała, że jest inaczej. Wstała z swojego fotela i podeszła do niego. Przykucnęła przy nim i wzięła za dłonie niczym małe dziecko.
- Draco, przecież ja nie wyjeżdżam na koniec świata.
- A co mnie to obchodzi – najlepszą obroną jest obojętność. Nie pozwolić dojść emocją do głosu. Zawsze tak postępował i nie chciał tego zmienić. Nie zraził jej tym
- Obchodzi cię. Powinieneś wiedzieć, że nieważne, co teraz zrobisz i powiesz ja i tak będę wiedziała, że ci na mnie zależy. I oczywiste dla mnie jest, że twój humor wiąże się z moim wyjazdem. – milczał jak zaklęty. Nie chciał tego słuchać, nie chciał tego wiedzieć. Przeklinał w myślach samego siebie, że spotkał się z nią dzisiaj. Wstała i popatrzyła na niego. – Nie wiem czy teraz dobrze zrobię, może jestem głupia, ale muszę to powiedzieć. Kocham cię Draco i zależy mi na tobie. Myślę, że ja też nie jestem ci obojętna. Jeżeli tak, to dla twojej informacji jestem w stanie załatwić tak żeby zjawić się w Anglii za tydzień na pięć dni. – trzask teleportacji i już jej nie było.

Właśnie w tamtej chwili uświadomiłam sobie, że pokochałam tego blondwłosego zimnego drania. Nawet mi wtedy do głowy nie przyszło, że to może być ta jedna jedyna największa prawdziwa miłość. 

Po nieprzespanej nocy musiała zastosować dawno nieużywane zaklęcia na ukrycie mankamentów. Musiała to zrobić z dwóch powodów. Allan bardzo marudziłby, że powinna się wysypiać, a tym mocniejszym argumentem do zastosowania tych zaklęć była jej duma. Nie chciała pokazać Malfoyowi, że nie mogła spać w nocy. Aż tak się przed nim nie upokorzy. Ale pan prezes nie pojawił się dzisiaj w salonie. Zakończyli ostatnią sesje. Pożegnali się z Ann i resztą pracowników uznając tym prace za skończoną. W międzyczasie zakradła się do gabinetu prezesa i na jego biurku położyła bransoletkę. Stwierdziła, że w obecnej sytuacji to oczywiste, że powinna ją oddać. Hermiona jeszcze miała zaakceptować ostateczny wygląd materiałów na reklamy, ale to była już tylko formalność. Allan od razu teleportował się do Stanów. Ona jeszcze postanowiła spędzić wieczór u rodziców w domu i na noc wrócić już do swojego mieszkania w Los Angeles.
- Hermiona! – usłyszała głos mamy dochodzący z dołu.
- Zaraz zejdę – leżała na łóżku i patrząc w sufit podrzucała małą gumową piłeczkę. Zawsze tak robiła, kiedy nad czymś rozmyślała. Słysząc pukanie do drzwi złapała piłeczkę do ręki.
- Mamuś mówiłam, że zaraz zejdę. – coś jej jednak nie pasowało. Powietrze obok niej wypełnił zapach przyjemnych dobrze znanych męskich perfum.
- Już nie musisz schodzić. – od razu się podniosła i usiadła z wrażenia. Draco Malfoy właśnie stoi w jej pokoju w rodzinnym domu. Miała świadomość tego, że jego najmniejsza garderoba jest większa niż jej pokój.
- Co ty tutaj robisz? – opanowała się i zwróciła do niego zimnym głosem.
- Chciałem porozmawiać. – nie dał sobie przerwać. – Pewna modelka powiedziała, że jeżeli tylko będę chciał to jest w stanie za tydzień wrócić tutaj na kilka dni, ale to mnie nie obchodzi – nie rozumiała, do czego zmierza, ale czekała na to co powie dalej – Bardziej mnie interesuje to czy ona będzie mogła ogólnie częściej tutaj się pojawiać, czy to tylko ten jeden raz.
- Wiesz wydaje mi się, że to zależy czy miałaby jakiś powód do częstszych przyjazdów.
- A czy takim powodem jest facet?
- Zależy, jaki facet. Bo dla pierwszego lepszego nieznajomego z ulicy nie będzie kombinować jak znaleźć czas.
- A dla mężczyzny, na którym jej zależy i do którego coś czuje?
 - To wszystko już leży w jego rękach, czy jemu też na niej zależy i czy czuje do niej coś konkretnego? – wstała i popatrzyła w jego cudowne oczy, które przypominały jej teraz swoim kolorem wzburzone morze tak jak wtedy w nocy nad kanałem.
- Powiedźmy, że jest dla niego ważna.
- Powiedźmy, że to byłby jakiś powód, ale chyba nie do końca. Bo ważny dla kogoś może być nawet sąsiad. – nie chciała mu ułatwiać. Dobrze zdawał sobie z tego sprawę.
- Jesteś uparta wiesz?
- Wiem – uśmiechnęła się do niego.
- Cholera by cię wzięła.
- Chciałbyś. – uśmiechnęła się przebiegle i czekała na jego ruch.
- Zakochałem się w tobie ty cholerna przemądrzała Hermiono Granger. – sam nie wiedział jak odważył się wypowiedzieć to zdanie. Nic nie odpowiedziała.  Przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Siedzieli razem jeszcze prawie dwie godziny. Kiedy zegar wybił godzinę dwudziestą drugą wstała.
- Muszę się zbierać. Jutro o ósmej mam się stawić w agencji. – przytulił ją mocno do siebie.
- Za tydzień przyjedziesz?
- Tak. Jak się uda to może nawet wcześniej.
- Hermiona?
- Co?
- To chyba należy do ciebie. – wyciągnął z kieszeni bransoletkę, którą zostawiła w biurze. Uśmiechnęła się. Wyciągając rękę pozwalając mu zapiąć biżuterie na swoim nadgarstku. Pocałowała go i mocno się przytuliła. Odsuwając się chwyciła go za rękę. Zeszli na dół. Pożegnała się z rodzicami i wychodząc przed dom patrzyła jak siada na swój motocykl i ubiera kask. Kiedy odpalił silnik pomachała mu i teleportowała się.

Musieli całkowicie zmienić swoje życie. Prze kolejne miesiące Hermiona, co tydzień choćby na jeden dzień pojawiała się w Anglii. Nie potrafili zrozumieć jak to się stało, że stracili dla siebie głowy do tego stopnia, że niekiedy Draco pojawiał się u niej choćby na godzinę żeby wypić kawę. Oświadczył się jej dokładnie rok po tym jak wyznał jej miłość. Zaskoczył ją tym. Nie sądziła, że Draco Malfoy będzie chciał się ustatkować. Leżeli w łóżku.
- Z czego się śmiejesz?
- Z tego, że kiedyś pewien mężczyzna coś mi przysłał.
- Co? – nie podobało mu się, że jakiś obcy mężczyzna coś przesyła jego narzeczonej. Może i jest nią dopiero od trzech godzin, ale jednak już jest jego narzeczoną.
- Liścik. Było to dawno temu. Nie wzięłam wtedy tych słów na poważnie. Napisane tam było, „posiądę na własność, na zawsze, na wieczność”.
- Tylko ten mężczyzna nie wiedział, że to będzie działać w obie strony.
- Chce pan mi powiedzieć panie Malfoy, że należy pan do mnie?
- Oczywiście, że tak przyszła pani Malfoy. – słysząc te słowa uśmiechnęła się, ale zaraz uśmiech przerodził się w konsternacje.
- Co się dzieję?
- Nie wiem jak agencja zareaguje na moją zmianę nazwiska.
- No tak. Nie sądziłem, że do tego dojdzie, ale nazwisko Granger jest bardziej znane niż Malfoy – zastanowił się przez chwile - Najwyżej będziesz miała nazwisko dwuczłonowe - pocałował ją mocno przyciągając do siebie

W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. 

Postanowili, że ślub wezmą na wiosnę. Hermiona nie przyznała się narzeczonemu, że zaraz po powrocie do Stanów zgłosiła się do znajomego projektanta z prośbą o zrobienie projektu jej sukni ślubnej. Wystarczył tydzień, żeby gazety rozgłosili to, że supermodelka Hermiona Granger zaręczyła się z prezesem znanej firmy jubilerskiej Sfinks, dziedzicem fortuny Malfoyów,  Draco Malfoyem. Stało się tak, bo dziewczyna nawet na pokazy nie ściągała pierścionka zaręczynowego. A jak przystało na prezesa firmy jubilerskiej był to pierścionek dość okazały. Od zaręczyn Hermiona wszystkie swoje rzeczy przeniosła do rezydencji chłopaka gdzie mieszkała podczas pobytu w Anglii. Jej znajomi pomimo wielkich oporów zaakceptowali jej związek z blondynem. A był to związek wybuchowy. Byli w sobie zakochani po uszy, ale nie znaczyło to, że nie unikali kłótni i sprzeczek. Każde z nich miało trudny, twardy charakter i lubiło stawiać na swoim. Bywało, że nie rozmawiali ze sobą dzień czy dwa, ale nie mogli tego znieść i szybko się godzili.

- Draco? – weszła do jego gabinetu. Tak jak się spodziewała pan prezes siedział z nosem w stercie papierów.
- Kochanie – zerwał się i przytulił ją do siebie. Nie widział jej niecały tydzień, ale czół się jakby nie była w Londynie przez miesiąc.
- Tak sądziłam, że cie tu znajdę jak nie zastałam cię w domu.
- Nie spodziewałem się, że dzisiaj wrócisz.
- Przyjechałam, bo musimy porozmawiać.
- Coś się stało?
- Nic takiego. Chodź do domu tam ci wszystko wytłumaczę – odkąd przeprowadziła się do niego jego dom stał się jej domem w pełnym tego słowa znaczeniu. Jednym ruchem różdżki schował dokumenty do szafki i zaprowadził ja na zewnątrz gdzie stała jego druga miłość, motocykl. Dotarli szybko do rezydencji. Siadając w salonie mężczyzna wyciągnął wino i napełniając kieliszek podał go kobiecie. Sobie za to nalał whisky.
- Nie będzie mnie przez dwa miesiące.
- Słucham? – popatrzył na nią, a w oczach pojawił się chłód.
- Dostałam kontrakt w Japonii. Wiesz, że z dziwnych zawirowań nie można się tam teleportować, dlatego muszę lecieć samolotem. Zdajesz sobie zapewne sprawę, że nie będę mogła pojawiać się w domu. – widziała, że mu się to nie podoba. – wrócę dwa dni przed świętami. Do dziesiątego stycznia będę tylko twoja. Żadnych kontraktów, pokazów. Tylko ty i ja.
- Niech ci będzie. Chociaż te dwa miesiące mi się nie podobają. Znaj moje dobre serce Granger. – uśmiechnął się z lekką pogardą. Dobrze wiedziała, że w tym momencie ją udaje.
- Po prostu masz do mnie za dużą słabość Malfoy. Owinęłam cię sobie wokół małego palca u ręki.
- Tak sobie wmawiaj kobieto – przekomarzali się jeszcze chwile, a następnie dziewczyna wybrała się pod prysznic. Po czym spędzili ze sobą upojną noc.

Jeżeli wtedy znałabym przyszłość za żadne skarby świata nie poleciałbym do Japonii.

Te dwa miesiące było najdłuższymi sześćdziesięcioma dniami w ich życiu. Jakie to dla nich było dziwne. W przeszłości wyśmialiby kogoś, kto powiedziałby, że oni będą za sobą tęsknić. Hermiona pracowała i starała się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej potrafiła, ale była jakaś rozkojarzona. Codziennie pisała i wysyłała do niego listy za pomocy sów, by potem czekać na odpowiedź od niego. W czasie wolnym zwiedzała Tokio. Cieszyła się jak dziecko, gdy udało jej się znaleźć prezenty na gwiazdkę dla swoich najbliższych. Kiedy nadszedł ostatni dzień kontraktu czuła się jakby dostała skrzydeł. Po sesji wpadła jak burza do mieszkania, które zajmowała przez ten czas. Jednym ruchem różdżki spakowała wszystkie swoja rzeczy, wzięła szybki prysznic, narzuciła na siebie świeże ciuchy i ruszyła na dół, gdzie już czekała na nią taksówka. Nie mogła się doczekać tego, aż wyląduje na lotnisku w Londynie. Nie zniechęcała się tym, że czeka ją kilkunastogodzinny lot. Kiedy wylądowali jak najszybciej się dało dotarła do wyjścia. Stanęła i rozglądała się za jasną czupryną. Ludzi ubywało, a jego dalej nigdzie nie było widać. Zrobiło jej się trochę smutno, ale nie miała czasu na rozmyślania. Wyszła na zewnątrz i znalazłam ustronne miejsce, z którego teleportowała się do domu. Weszła do środka.
- Draco! – nie otrzymała odpowiedzi – Draco jesteś tu? – dalej cisza. Nagle za sobą usłyszała cichy trzask. Odwróciła się z uśmiechem na twarzy spodziewając się zobaczyć tak jej drogie zimne oczy, w których tylko ona potrafiła dojrzeć ciepło i wiele miłości. Ale niestety jego tam nie było.
- Panienka Hermiona. – mały skrzat ukłonił się nisko.
- Czy wiesz, gdzie jest Draco?
- Nie panienko. Panicz Draco wyszedł rano i do tej pory nie wrócił. Czy mogę coś jeszcze dla panienki zrobić?
- Nie, dziękuję. Możesz odejść Rzepko. – skrzat znikł, a ona wyszła z domu. Pomimo zmęczenia nie zamierzała odpoczywać. Najbardziej na świecie chciała przytulić się do ukochanego męskiego ciała. Po chwili stała pod sklepem, na którego wystawie prezentowano biżuterie. Weszła do środka, kiwnęła sprzedawcą głową i po schodach wbiegła na pierwsze piętro. Nie pukając pchnęła drzwi i stanęła w progu.
- Hermiona, wróciłaś – ładna blondynka podeszła i mocno ją przytuliła.
- Cześć Granger. Dawno cię nie widziałem słonko.
- Cześć Diabełku. – uśmiechnęła się do wysokiego bruneta. Zdążyła go polubić przez ten rok. W końcu był to najlepszy przyjaciel jej narzeczonego.
- Gdzie zgubiłaś Smoka?
- Nie zgubiłam go. Ja jeszcze go nie spotkałam. Myślałam, że zasiedział się nad papierami i jest tutaj.
- Chyba sobie żartujesz? On i zapomniał? Od wczoraj latał tutaj jak kot z pęcherzem i nie mógł na niczym się skupić. Dzisiaj wpadł tutaj, ale jakieś prawie dwie godziny temu poleciał, żeby zdążyć dojechać na lotnisko przed twoim przylotem.
- To gdzie on jest? Na lotnisku, go nie było. W domu też nie. – ogarnęły ją złe przeczucia. Już na lotnisku to poczuła, ale starała się je zdusić w zarodku.
- Może się minęliście? – wzruszyła ramionami i opadła na krzesło zastanawiając się, gdzie podział się Draco. Już niedługo mieli się o tym przekonać. Ann podała jej szklankę soku.
- Gdzieś go wcięło, ale to przecież Draco to u niego normalne.
- Masz rację Annabell – uśmiechnęła się szczerze.
- W takim razie opowiadaj teraz jak było w Japonii? – nawet nie zaczęła, bo na korytarzu usłyszeli kroki. – Widzisz jednak zguba się znalazła. – słysząc słowa Blaisa uśmiechnięta Hermiona wstała i otworzyła drzwi stając oko w oko z mężczyzną ubranym w policyjny mundur.
- Dzień dobry nazywam się Johanson – wyciągnął odznakę i pokazał ją dziewczynę. – Chciałbym rozmawiać z panią Hermioną Granger
- To ja, proszę bardzo – nie wiedziała, co się dzieje. Gestem ręki zaprosiła mężczyznę do środka. Kiedy zauważył w środku Annabell i Blaisa zatrzymał się.
- Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności?
- A o co chodzi?
- O pani narzeczonego. – słysząc to coś nią szarpnęło. Zbladła, co nie uszło uwadze Zabiniego, który podszedł i stanął obok niej.
- To jest kuzynka i najbliższy przyjaciel Draco, dlatego nie mam przed nimi tajemnic proszę mówić.
- Jak pani uważa. Czyli jest pani narzeczoną pana Dracona Malfoya?
- To chyba już ustaliliśmy, czy nie tak? - warknęła
- Oczywiście – funkcjonariusz trochę się speszył. – Niestety nie mam dla pani dobrych wiadomości. Dzisiaj o czternastej doszło do wypadku, w którym najprawdopodobniej zginął Draco Malfoy. – nic nie powiedziała. Upadłaby jakby silne ręce Diabła jej nie złapały. Posadził ją w fotelu – Muszę prosić, aby ktoś z państwa zidentyfikował zwłoki. Namiar na panią znaleźliśmy w dokumentach pana Malfoya.
- Jak to się stało? – zadała pytanie słabym głosem. Ledwo mogła mówić.
- Pan Malfoy jechał na motorze. Podejrzewamy, że przekroczył dozwoloną prędkość. Nie zdążył wyhamować przed ciężarówką. Jej kierowca nie zatrzymał się na czerwonym świetle. – słuchała go, ale nie rozumiała jego słów. – Panie..? – zwrócił się do Blaisa.
- Zabini
- Panie Zabini czy odprowadzi mnie pan do wyjścia?
- Dobrze. – kiedy wyszedł zapłakana Ann podeszła do Hermiony przytulając się do niej mocno. Ona nie mogła płakać. Jedynie w głowie słyszała wrzask – To musi być kurwa jakiś głupi żart, cholerny głupi żart!!!!
- Panie Zabini. Nie będę owijał w bawełnę. Radziłbym, żeby to pan zjawił się w kostnicy. Z ciałem pana Malfoya nie jest tak źle jakby mogło się wydawać, ale moim zdaniem lepiej, żeby żadna z tych kobiet nie musiała tego robić.
- Ma pan racje. Dziękuje panu bardzo. Do godziny zjawie się w kostnicy. – pożegnał się i wrócił do pokoju.

- NIE MA MOWY!  - z hukiem odstawiła szklankę na stolik. W tym momencie chciała rozszarpać Zabiniego. Chciała wyładować złość, a on dawał jej do tego pretekst.
- Hermiona on ma rację – Ann trochę się uspokoiła.
- Nie. Powiedziałam NIE i koniec. Idę tam z tobą, albo sama. Wybieraj – skapitulował chciał dobrze, ale nie dała się przekonać. Pół godziny później wysiedli z jego auta, który zaparkował pod szarym budynkiem. Zbladła jeszcze bardziej, chociaż myślał, że to już niemożliwe.
- Hermiona może jednak poczekasz w samochodzie? – pokręciła głową
- Blaise? A co jeżeli to prawda. Co jeżeli to naprawdę on? – i co on miał jej odpowiedzieć? Przecież nie powie jej, że wszystko będzie w porządku. Zamiast tego podszedł i ją mocno przytulił. Myślał, że kobieta się rozpłacze, ale ona dalej była tylko przeraźliwie blada jakby ubrała na twarz upiorną maskę. Wziął ją za rękę i weszli do kostnicy. Wnętrze niedużego budynku było dla niej okropne. Cisza była tak przerażająca, że włosy na karku stawały dęba. W powietrzu unosił się zapach formaliny. Podeszli do biurka, przy którym siedział młody mężczyzna.
- Czym mogę państwu służyć?
- Mieliśmy się zgłosić w sprawie identyfikacji zwłok – Diabła denerwowało to, że człowiek za biurkiem jest w dobrym humorze. Czy on nie widział, że Hermiona cierpi? Zachowywał się jak jakiś recepcjonista w pięciogwiazdkowym hotelu.
- Tak mam to zapisane. Proszę chwile poczekać. – po chwili wrócił do nich w towarzystwie starszego mężczyzny.
- Dzień dobry jestem doktor Riend.
- Nie wiem czy taki dobry doktorze. To jest Hermiona Granger, a ja jestem Blaise Zabini – tym razem z ulgą stwierdził, że starszy mężczyzna zachowuje się bardziej taktownie.
- Pozwolą państwo za mną. – wprowadził ich do pomieszczenia, w którym stały trzy stoły, a ściany pokryte były szafami z lodówkami. Doktor podszedł do jednego ze stołów, na którym leżało coś dużego przykrytego białym prześcieradłem. – Czy są państwo gotowi?
- Nie i nie będziemy gotowi. Proszę miejmy to za sobą. – odezwała się pierwszy raz od wejścia do kostnicy.
- Dobrze. Bardzo proszę mi powiedzieć czy to jest Draco Malfoy? –Hermiona powtarzała w głowie jedne i te same słowa niczym mantrę: Proszę niech to nie będzie Draco. Proszę niech to nie będzie Draco. Wtedy lekarz odsłonił kawałek płótna ukazując twarz leżącego na stole nieboszczyka.
Czas stanął wtedy w miejscu, a moje serce rozpadło się na tysiące mikroskopijnych kawałków z niewyobrażalnym bólem.

- NIE! NIE! TYLKO NIE TO – rozpłakała się histerycznie szlochając. Przytuliła się do zimnego ciała leżącego na stole. Ciała człowieka, którego tak bardzo kochała. Mężczyzny, który był dla niej wszystkim i tylko dla niego chciała żyć. Nie mogła w to wszystko uwierzyć. Pragnęła, aby ktoś obudził ją z tego koszmaru. Bo to wszystko musiał być koszmar. Nie wierzyła, że to zimne ciało leżące na stole to jej Draco. Widziała te same platynowe włosy, jasną skórę twarzy, którą teraz pokrywały liczne otarcia. Błagała w myślach Boga, by to był jego głupi żart. Żeby mężczyzna leżący na stole tylko spał. By za chwile otworzył oczy i przytulił ją kołysząc uspokajająco w swoich ramionach. By mogła poczuć tak dobrze znany sobie zapach jego perfum. By zaśmiał się z jej głupoty. Ale on leżał taki nieruchomy, taki nie jej.
- Hermiona – cichy głos
- Zostaw mnie, zabieraj łapy- odtrąciła ręce Blaisa i jeszcze mocniej przywarła do ukochanego, który w tym momencie był zimny jak lód. Nie wiedziała ile tak trwała. Łzy nie chciały przestać płynąć. Nic się w tym momencie nie liczyło. Była tylko ona i jej ból. Nie miała już siły się przeciwstawić, kiedy Diabeł odciągnął ją w końcu od Dracona. Na siłę zabrał ją stamtąd i wsadził do auta. Zanim dojechali na miejsce wyczerpana opadła z sił i zasnęła. Mężczyzna wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie ułożył ją na łóżku i zamykając cicho drzwi wyszedł z pokoju. Ale ona dalej trwała w swoim koszmarze. Cały czas śniła o momencie, kiedy lekarz sądowy odsłaniał tak ukochaną przez nią twarz. Twarz, którą znała na pamięć. Której już nigdy nie zobaczy, nie poczuje jego ust, oddechu, nie usłyszy jego głosu.

Obudziła się wykończona. Pierwsze, co zauważyła to fakt, że nie jest u siebie. Ucieszył ją to. Miała nadzieje, że dalej jest w Tokio, a te wydarzenia to był jeden wielki koszmar. Draco żył i już niedługo się z nim spotka. Kiedy wstała dotarło do niej, że nie jest to tokijskie mieszkanie, które zajmowała na czas pobytu w Japonii. Wstała i wyszła z nieznanej sobie sypialni. Widząc korytarz zorientowała się, że jest w domu Zabiniego. Dobrze to wiedziała, bo od czasu, kiedy jest z Draco często tu z nim bywała. Widać musiała zabalować wczoraj z chłopakami i to nieźle, bo nie pamiętała tego. Przechodząc koło lustra, przestraszyła się, że ktoś za nią idzie. Odwróciła się, ale korytarz był pusty. Cofnęła się i spojrzała w szklaną tafle. Zobaczyła kobietę o długich, ciemnobrązowych, kręconych włosach, bladej twarzy oraz czerwonych zapuchniętych oczach. Wtedy ból wrócił niczym wielka fala. Przypomniała sobie wszystko. Pojawienie się policjanta, wizytę w kostnicy i jej Draco na blaszanym stole.
- Wstałaś już – usłyszała cichy szept. Odwróciła się i zobaczyła Diabła. Nie wyglądał najlepiej. Ewidentnie było widać, że dużo wczoraj wypił.
- Blaise błagam cie powiedź, że to nieprawda. Powiedz, że on jest na dole i pił wczoraj z tobą. – w jej oczach pojawiły się łzy. Opuścił głowę, ale i tak dostrzegła łzy w oczach mężczyzny. Nie musiał mówić nic więcej. Wyminęła go idąc przed siebie.
- Hermiona! Hermiona! – nie zatrzymała się, a nawet przyśpieszyła
- Hermiona, dokąd idziesz? – na dole spotkała Ann, która nie była w lepszym stanie niż ona.
- Do domu.
- To chyba nie jest dobry pomysł. – Blaise zszedł z góry i stanął obok blondynki. Te włosy tak podobne do jego włosów. Tych ukochanych platynowych kosmyków. Znowu piekący ból w miejscu, gdzie przedtem miała serce.
- Jest. Wracam do domu. Sama – podkreśliła ostatnie słowo zanim, któreś z nich zdarzyło coś powiedzieć. Wyszła i teleportowała się.
- Rzepka! – krzyknęła zaraz po przekroczeniu progu. Skrzat w mgnieniu oka zjawił się przed nią. Popatrzył niespokojnie na stojącą przed nim kobietę, ale nie skomentował jej wyglądu.
- Tak panienko?
- Dopilnuj żeby nikt mi nie przeszkadzał.
- Oczywiście – zanim skrzat się ukłonił ona wbiegała na górę po schodach. Wpadła do jego gabinetu. Stanęła i wpatrzyła się w fotel odwrócony przodem do okna. Tak bardzo chciała, żeby odwrócił się i zobaczyłaby w nim Draco. Jak zawsze uśmiechającego się tajemniczo do niej. Ale fotel był pusty. Ból znowu przeszył jej klatkę piersiową. Podeszła i usiadła. Ręką sięgnęła w stronę regału biorąc skórzany album. Otworzyła go. Pierwsze zdjęcia pochodziły z sesji fotograficznej promującej Sfinksa. Przytulona do niego patrzyła mu hardo w oczy. Wtedy jeszcze go nie kochała, a może nie chciała tego wiedzieć. Zaczęła przerzucać strony. Zdjęcia z pierwszej wizyty Draco w Los Angeles, wspólny wyjazd. Zaczęła płakać przewracając kolejne kartki. Dotarło do niej, że więcej nie zobaczy tego kpiącego uśmiechu, sugestywnie uniesionej prawej brwi. Drapieżnego błysku w oku, kiedy budziło się w nim pożądanie. Wściekła zatrzasnęła album. Jednym mocnym ruchem zrzuciła na podłogę wszystkie rzeczy leżące na biurku. Rozległ się trzask rozbitego szkła, gdy kryształowa szklanka zderzyła się z ziemią. Złapała za karafkę i pociągnęła z niej mocny łyk. Zapiekło ja w przełyku, ale nie przytłumiło to tępego bólu w klatce piersiowej. Wściekła rzuciła nią o ścianę patrząc jak się rozbija, a szkarłatny płyn spływa po jasnej ścianie. Siedziała jak w letargu czując jak ktoś nożem rozcina jej klatkę piersiową. Wstała i przeszła do sypialni. Położyła się na łóżku naciągając wcześniej na siebie jego bluzę. Otoczył ją tak kochany i znajomy zapach perfum. Tak bardzo za nim tęskniła.
- Dlaczego Draco? Dlaczego mi to zrobiłeś? Do cholery Malfoy jak mogłeś mi to zrobić?! Rozumiem znowu chciałeś mi dopiec. Udało ci się. Dokopałeś mi jak nigdy w życiu. Słyszysz udało ci się! Ty skończony, zakochany w sobie kretynie! – zaszlochała zwijając się w kłębek. – Przepraszam to moja wina, nie powinnam lecieć do Japonii, wtedy nie jechałbyś na lotnisko, nic by ci się nie stało. Przepraszam Draco – nie pamiętała, kiedy zasnęła.

Kolejny dzień powitał ją niemiłą niespodzianka. Większość gazet magicznych i mugolskich ozdobiona była ich zdjęciami i informacją o wielkiej tragedii. Kiedy Blaise i Ann przybyli do domu Draco Rzepka poinformował ich, że panny Hermiony nie ma. Wyszła gdzieś rano i jeszcze nie wróciła. Siedziała nad urwiskiem patrząc w ciemne niebo. Było praktycznie jak wtedy, ale tym razem była sama i nigdy więcej się to się nie zmieni. W tej jednej chwili pomyślała sobie, że tak łatwo byłoby wychylić się do przodu i spaść z tego urwiska. Przestać czuć ten wszechogarniający ból. Czy ona tak wiele pragnęła? Chciała tylko być szczęśliwa. Los z niej zakpił. Zakochała się w swoim wrogu. Mężczyźnie, którego nienawidziła przez większość życia. A jego teraz już nie było. Zostawił ją samą przekreślając ich wszystkie nadzieję. Powodując, że była tylko powłoką człowieka bez wnętrza. Wszystko, co było w środku umarło. I nigdy nie miało wrócić. Cierpiała, ale nie miała już łez żeby płakać. Kiedy wróciła do rezydencji w salonie spotkała Annabell i Diabła. Naskoczyli na nią dopytując się gdzie była tłumacząc, że martwili się o nią. Nie zwracając na nich uwagi przeszła obok i udała się do sypialni. Nie chciała ich pomocy i słów pocieszenia. To nic nie da on nigdy nie wróci. Jego już nie ma, została sama i żadne słowa tutaj nic nie zmienią. Zanim weszła do łóżka tak samo jak wczoraj naciągnęła na siebie jedną z jego bluz. Położyła się i zwinęła w kłębek. Zabini stanął w drzwiach, ale widząc ją stwierdził, że lepiej zrobi zostawiając ją samą. Leżała i myślała o nim. O tym ile razy w tym łóżku leżał obok niej i przytulał ją do siebie. Ile razy całował i kochał się z nią. Czego nigdy już nie zrobi.

Trzy dni później odbył się pogrzeb, na który przybyło masę ludzi. Miała serdecznie dość tych wszystkich kondolencji i litujących się nad nią, Ann i Blaisem osób, których nawet nie znała. Po wszystkim przy czarnym nagrobku została tylko trójka ludzi. Jedna z dwóch kobiet upadła na kolana i szlochając patrzyła na nagrobek.

Draco Lucjusz Malfoy
ur.5.06.1980
zm. 22.12.2003

Nie byłoby w tym nagrobku nic dziwnego gdyby niewyryte na dole litery.

„Posiądę na własność, na zawsze, na wieczność.”

Nikt go nie rozumiał oprócz niej i nigdy go już nie zrozumie, to miała być ich tajemnica.

Jeszcze tego samego dnia spakowałem wszystkie swoje rzeczy i wyprowadziłam się z Anglii. Wielokrotnie Blaise, Ann czy Ginny i Harry zapraszali mnie do siebie, ale nigdy nie skorzystałam z zaproszenia. Za bardzo bolały mnie wszystkie wspomnienia z Anglii.  W Londynie zjawiam się raz w roku dokładnie dwudziestego drugiego grudnia. Od dnia wypadku Draco jakoś straciłam serce i zapał do pracy, ale starałam się jakoś funkcjonować. Pomimo tego jedynie zatracając się w pracy mogłam na chwilę przestać o nim myśleć. Kilka lat później skończyłam z modelingiem. Obecnie mam trzydzieści pięć lat. Z własnego wyboru jestem samotną kobietą. Nigdy z nikim nie związałam się i nie zamierzam się związać. Nigdy też nie przestałam nosić bransoletki i pierścionka zaręczynowego. Jedenaście lat temu oddałam swoje serce jednemu mężczyźnie. Zabrał je ze sobą w momencie, kiedy odszedł. Mówią, że z biegiem lat rany się goją. Przekonałam się, że to nie prawda. One dalej są we mnie, ale po prostu nauczyłam się z nim funkcjonować, co nie znaczy, że nie zwracam już uwagi na ból. Staram się żyć, ale każdego dnia myślę o nim. Zabrzmi to banalnie, ale często czuje, że jest przy mnie. W pewnych sytuacjach niemal widzę jak stoi gdzieś z boku i uśmiecha się tak dobrze znanym mi cwanym, cynicznym uśmieszkiem sugestywnie podnosząc prawą brew. Każdego dnia wiem, że on gdzieś tam jest i czeka na mnie. Bo nie ma innego wyjścia. W końcu sam powiedział, że posiadłam go na własność. I nie zamierzam nigdy tego zmienić. Tak łatwo nie dam za wygraną.  Ja księżniczką światła, on panem ciemności. Tak różni, a stanowiący jedność. Bo jak dzień nie istnieje bez nocy, tak ja nie istnieje bez niego.   
----
Podejrzewam, że większość z was będzie chciała mnie zabić za to zakończenie. Też wolę szczęśliwe, ale pisząc to opowiadanie jakoś tak od początku wiedziałam, że będzie to opowiadanie z takim, a nie innym zakończeniem. Inne mi po prostu tutaj nie pasowało, dlatego mi to wybaczcie.

53 komentarze:

  1. O tak. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo chcę cię zabić za to zakończenie, ale... życie to największa zagadka. Nigdy nie wiadomo jak potoczą się losy bohaterów. Myślę, że mimo wszystko zakończenie jest piękne i płakałam.
    UŚMIERCIŁAŚ DRACO!!!
    Gratuluję pięknego opowiadania. Uwielbiam je.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Może to co napiszę będzie dziwne, ale ja praktycznie płakałam pisząc to zakończenie.

      Usuń
    2. Poem - przyganiał kocioł garnkowi! Ja doskonale wiem, że Tobie też przeszło to przez myśl!

      Historia piękna, a zakończenie cudowne. Tylko był taki moment, w którym czułam się jakbym czytała opowiadanie XYZ.
      Najbardziej lubię epitafium i te podsumowujące myśli Hermiony.
      Piękne.

      Usuń
    3. Ja też jak czytałam to opowiadanie to miałam podobne odczucia dotyczące XYZ. Uwielbiam jej opowiadania i tak samo uwielbiam twoje. Przy zakończeniu uroniłam parę łez i bardzo żałuje, że jednak nie było pozytywnego zakończenia.

      Usuń
    4. Z waszej strony to duży komplement dla mnie porównując ten twór do twórczości XYZ, którą uwielbiam i żałuję, że nie dokończyła swoich niektórych opowiadań.

      Usuń
  2. Piekne zakonczenie tylko szkoda az sie poplakalam............Hermiona mogla po tym wszystkim sie dowiedziec ze sie spodziewa dziecka..

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne ale piękne zakończenie, lecz mam nadzieje że następne opowiadanie zakończy się happy ending :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez ciebie płacze !! Boże ja ty pięknie potrafisz oddać uczucia! Mimo że zakończenie jest tragiczne nie mogę napisać nic złego.Powiem tylko że jesteś odpowiedzialna za mój rozmazany makijaż i mokre spodnie dresowe gdyż łzy mi nakapały! Czekam na kolejne opowiadania które wyjdą z pod twojego pióra.
    Dziękuję że piszesz dzięki twoim opowiadaniom mogę oderwać się od szarej i smutnej rzeczywistości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za makijaż. Nie masz za co dziękować.

      Usuń
  5. Buu.. Czemu tak smutno? :(
    Myślałam że będzie szczęśliwe zakończenie :D Ale też tak może być :D...

    why.no

    OdpowiedzUsuń
  6. wybaczam ci tylko dla tego bo uwielbiam to opowiadanie niezmiernie od zakończenia
    szkoda że to tak zakończyłaś ale jakoś to przeboleje
    po za tym i tak mi się podoba choć o mały włos się nie popłakałam :d
    czekam na odcinek do drugiego opowiadania
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zabije cię tylko i wyłącznie dlatego że to było zbyt piękne. Gdyby nie to że rozmawiam przez skypa z kumpelą popłakałabym się, niestety , a może stety nie płacze przy ludziach. Czekam na następne twoje dzieła, ale tym razem ze szczęśliwym zakończeniem ;D

    Pozdrawiam
    Zatracona w marzeniach

    PS: Zapomniałam wspomnieć gdzie masz mnie powiadamiać. Owszem nie mam spamownika, dlatego byłabym wdzięczna jakbyś informowała mnie pod najnowszymi notkami. Z góry dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawie się popłakałam, no dobra dalej walczę z łzami.
    Piękne opowiadanie, smutne zakończenie, szkoda, że nie ma szczęśliwego zakończenia, ale w tej historii takie zakończenie jest idealne. Posmakowali szczęścia, pokochali wroga i ich mały raj został stracony.
    Dużo emocji w tekście i we mnie. Karola poprosze więcej takich tworów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny będzie kilkuodcinkowiec pod tytułem - Skandal

      Usuń
  9. Płakać nie płakałam, ale jakoś straciłam dobry humor. Jestem przyzwyczajona do tego, że takie opowiadania kończą się dobrze.
    Chyba jednak mimo wszystko cieszę się, że skończyło się tak jak się skończyło. Nawet w Dramione musi być trochę cierpienia.
    Ogólnie bardzo fajny rozdział, zaskakujące zakończenie i czekam na kolejny rozdział Who I am. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak mogłaś zabić Draco? Przez ciebie się prawie popłakałam.. Wolałabym szczęśliwe zakończenie, no ale nie zawsze dostajemy to, co chcemy. Rozdział zaskakujący. Na początku czytając byłam pewna, że wszystko skończy się dobrze.. nawet bym nie pomyślała, że tak wywrócisz sprawy do góry nogami. Byłabym mniej zszokowana gdyby ją zdradził, ale zginął.. nawet mi przez myśl nie przeszło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak moglas to zrobic. Przecztalam 3/4, bo reszty nie widziałam, strumienie łez mogłyby utworzyc rzeke. Złamałaś mi serce na milion kawaleczkow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam takie miało być to zakończenie od samego początku. Ja zawsze zaczynając pisać mam pomysł na pierwszą część i zakończenie.

      Usuń
  12. Okrutna morderczyni! JAK MOGŁAŚ ZABIĆ DRACO?! Ty nie masz serca dziewczyno... opowiadanie piękne prawie się popłakałam. Będę za nim tęsknić, zołzo jedna, ale są plusy tej sytuacji- kiedy nowy kilkuodcinkowiec? Czekam niecierpliwie. Weny:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja nie moge.To bylo, bylo...Nie no nawet nie wiem jakich przymiotnikow uzyc.Poprostu napisze tak:
    Przez ciebie mam zatkany nos i wisisz mi Otrivin.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudooo jak zawsze... chociaż koniec bardzo smutny.

    OdpowiedzUsuń
  15. nosz , masz racje, mam ochotę Cię udusić! to nie sprawiedliwe! jak mogłaś! byli by taką cudowną parą... jeszcze przy końcówce miałam cichą nadzieję że może ona jest w ciąży ... ale nie, szkoda. czekam , pozdro

    OdpowiedzUsuń
  16. tak bardzo wzruszajace, popłakałam się... pomijając ten fakt na prawde udany tekst

    OdpowiedzUsuń
  17. JAK MOGŁAŚ GO ZABIĆ !?!?!?!?!?!!?!?!?!!?!?!
    przez ciebie się poryczałam a ja nie płaczę ! NIGDY!!!!!!!!
    Jak mogłaś mi to zrobić niszczysz prawdziwą miłość ty psychopatko , ty !!!!!!!!!!!
    Ale opowiadanko niezłe , bo dramione to to nie jest chyba że takie niszowe .
    ale i tak jestem wściekła bo go zabiłaś
    Życzę abyś dostałą wrzodów !!!!!!!!!!!!

    Z brakiem jakichkolwiek wyrazów szacunku i bez jakiegokolwiek poważania
    Wściekła i zbulwesowana nie taka anonimowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od pierwszych kilku zdań wiedziałam, że w tym kilkuodcinkowcu on zginie. Wtedy miałam jakiś taki okres na napisanie czegoś z nieszczęśliwym zakończeniem. I powstało to co powstało.

      Usuń
  18. piękne...
    ktoś mądry kiedyś mi powiedział :
    "Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą" - to słowa prawdziwe, i jak najbardziej pasujące do tego rozdziału.
    dziękuję..

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  19. kurcze..
    za każdym razem kiedy wracam do tego opowiadania(a wracam często) to płaczę. chyba czytam go po raz 20 a i tak rycze jak głupia..
    poprostu wywołuje u mnie taki... żal w stosunku do Hermiony..
    nigdy nie chcę sie znaleźć w takiej sytuacji, nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiesz, od początku pachniało mi nostalgią, te słowa wytłuszczonym drukiem nadawały historii dramatyzmu. Udało Ci sę go utrzymać do samego końca. Wiele wspaniałych myśli zawarłaś w tym opowiadaniu. Kurcze, naprawdę nie wiem, co powiedzieć... po prostu mnie zatkało. To jest takie PRAWDZIWE. Te odczucia Hermiony, kiedy patrzy na ciało Draco. Kiedy rozmyśla nad wspólnie spędzonym czasem i usypia w jego bluzie. Aż w gardle rośnie taka wielka gula, której nie da się przełknąć, a w oczach pojawiają się łzy, mimo że to tylko fikcja... Czemu?
    Potrafisz "sterować" uczuciami czytelnika, wpływać na nie, budować napięcie. Postaci mają swój cel, swoje dewizy i miejsce, którego nie opuszczą. Łączymy się z nimi, dzięki takiemu ukazaniu ich, a myśli, które przekazują, są wartościowe i można je odnieść do rzeczywistego życia.
    Dziękuję, że opublikowałaś tę historię.
    Pozdrawiam i życzę więcej takich trafiających prosto w serce tekstów (niekoniecznie ze smutnym zakończeniem, jednak tutaj zgodzę się z Tobą, pasowało),
    Lileen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miły komentarz, nie sądziłam, ze to opowiadanie może tak trafiac do czytelników :-)

      Usuń
  21. To pierwsze opowiadania na którym płakałam. Jest takie prawdziwe w tych kilku rozdziałach zawarłaś tyle uczuć i emocji. Mój starszy brat siedząc czytał je razem ze mną nawet jemu zakręciła sie łezka w oku. Wspaniale piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  22. ZABIJE CIĘ ZA TO ZAKOŃCZENIE!!!
    prawie płakałam gdy dowiedziałam się że on nie żyje. Myślałam że to będzie taki supraise (chyba tak to sie pisze). ;cc
    Opowiadanie piekne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś pierwszą osobą, która chce mnie zabić.

      Usuń
  23. To bylo piekne, zadko sie wzruszam, ale to prostu bylo tak niesamowite, ze az sie rozplakalam :*
    Zycze ci wiecej TAK wspanialych tekstow :)
    Pozdrawiam- Flo :*

    OdpowiedzUsuń
  24. przez ciebie się popłakałam dziewczyno. Nie wiem, jak tego dokonałaś, bo zazwyczaj nie wciągam się tak w opowiadanie, ale ci się udało. Gratuluję bycia tak wspaniałą pisarką jaką niezaprzeczalnie jesteś. Nie umiem napisać nic innego, a zazwyczaj moje komentarze są długie i treściwe ;_:
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Szczerze nigdy jakoś nie odczuwam jakiś emocji pisząc ale pisząc to zakończenie sama płakałam

      Usuń
  25. Ała, to zabolało - aż sama poczułam ból w klatce piersiowej i łzy na policzkach. Masz dobre pióro, oby tak dalej.
    A teraz wybacz, ale przez Ciebie muszę przeczytać inne opowiadanie, by zagłuszyć tą straszną wizje. Mam nadzieję, że nie wszystkie się tak brutalnie kończą. ;)
    Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
  26. Kufffaaa! Ja Cię zamorduję!!! POĆWIARTUJĘ!!!! Jak mogłaś mi to zrobić???? Mi się płakać chce, mam pustkę w sercu i to przez CIEBIE!!! ;c Dlaczego nie ma Happy End'u? -,- JA się pobeczałam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to opowiadanie od początku nie miało mieć szczęśliwego zakończenia

      Usuń
  27. "I tylko jedną łzą pokazała światu, że jej serce pękło.
    Słowa były zbędne.
    Nie ona jedna cierpiała z powodu utraconej miłości..."

    Nie wiem dlaczego dopiero teraz piszę komentarz... Tak dużo czasu już minęło od opublikowania tego rozdziału. Nawet nie wiem po co piszę, skoro żadne słowa nie są w stanie wyrazić uczuć, które we mnie wzbudziłaś tym opowiadaniem. Trafiłam na Twoją stronę jakieś dwa miesiące temu i zakochałam się w Twoich wszystkich tekstach. Jesteś magiczna, tworząc tak wzruszające, piękne i niezapomniane historie. Zakończenie było potwornie smutne, ale prze to najpiękniejsze z możliwych, bowiem wywołujące najwięcej emocji, mimo że tych przygnębiających. Nie ma większego smutku od wspomnienia miłości, gdy wiemy że jest na zawsze utracona. Jednak i z takimi uczuciami musimy sobie dać radę. Nie wszystko w życiu kończy się słowami: happy end... Zawarłaś w tym opowiadaniu tyle życiowych prawd, tyle drogowskazów... Najważniejszą z nich jest dla mnie ta: Czas nie leczy ran, on tylko przyzwyczaja nas do bólu. Nie sztuką jest zapomnieć o naszej tragedii, a nauczyć się z nią dalej żyć. Nie wiem jak mam ci za to dziękować. Uwielbiam czytać opowiadania pełne cudownych emocji, niosące ze sobą przesłanie. Twoje właśnie to posiadają. Jesteś niesamowita i bardzo cieszę się, że publikujesz dla nas najpiękniejsze historie jakie mogłam kiedykolwiek przeczytać. Nie wiem czy przeczytasz ten komentarz, mam nadzieję, że tak… Nie przedłużając już dłużej kończę, zostawiając jednak z dedykacją dla Ciebie pewien wiersz, który napisała moja koleżanka kilka lat temu:

    Tak długo czekałaś, aż wreszcie to się stanie,
    Aż wreszcie zdarzy się cud i usłyszysz kochanie.
    Potem długo klęczałaś, okropnie płakałaś,
    Głaszcząc płytę nagrobną, wciąż szeptałaś: Kochanie…

    Zakochana w Twoim talencie, Dominika*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Dominiko bardzo ci dziękuję za to, że napisałaś. Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie znaczą słowa od osób, którym podoba się to, co piszę. To bardzo motywuje. Staram się pisać tak, żeby w opowiadaniach pojawiał się realizm. Co do prawd z tego opowiadania - większość to rzeczy, w które wierzę.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ojej tak się cieszę że przeczytałaś komentarz;-) Na prawdę uważam twoją stronę za najlepszą jaką czytałam. Twój styl pisania, dojrzałośc z jaką kreujesz bohaterów no i wspomniane życiowe prawdy nadają mu magii, którą cieżko sobie wypracowac. Widac że w to wierzysz, bo to można wyczuc czytając kolejne historie;-) Byłabym wdzięczna za jakiś kontakt do ciebie, bo coś czuję że znalazłam bratnią duszę odnośnie podejścia do pisania... Zostawiam moje gg, jakbyś zechciała ze mną porozmawiac, czułabym się zaszczycona: 40230790.
      Pozdrawiam serdecznie***
      Dominika

      Usuń
  28. Jak mogłas?! Tak chamskie zakończenie! Wiesz co ja gdy doszłaś do śmierci Draco rozpłakałam się! A i tak dla pewności pisząc ten komentarz łzy nadal mi lecą po policzkach! Coś czuję, że w szkole też jutro nie pójdzie mi dobrze! A to tylko i wyłącznie zawdzięczam Twojemu głupiemu końcowi! A i naprawdę się popłakałam! Straszne i zarazem wzruszające! Oj ty niedobra! Ale fajnie piszesz! Jako pierwsza istota ludzka doprowadziłaś mnie do płaczu! WENY
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga imienniczko. Przepraszam za popsucie humoru. Ale to opowiadanie miało od samego początku uzyskać takie zakończenie. Ja pisząc popłakałam się, co zdarzyło mi się pierwszy raz.

      Usuń
  29. Boże, pierwszy raz płakałam przy ficu i to tak, że przez chwilę nie widziałam liter. Było świetne, ale mam nadzieję, że te dwa kilkuodcinkowce, które zostały mi do przeczytania kończą się lepiej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. JAK MOGŁAŚ ZABIĆ DRACO?!?!?! Płakałam jak bóbr, gdy to czytałam. Nienawidzę smutnych zakończeń.

    OdpowiedzUsuń
  31. Dlaczego to zrobiłaś no pytam się DLACZEGO!!!!
    Jak mogłaś przez ciebie płaczę teraz jak bóbr!!!

    OdpowiedzUsuń
  32. Cudowna. Świetna miniaturka. Nie zawsze happy end się znajdzie i trzeba się z tym liczyć.
    KH

    OdpowiedzUsuń