niedziela, 30 września 2012

Kiedy słońce zachodzi... 4.


Zaraz po zakończeniu pracy przebrała się i odjechała z Malfoyem. Wiózł ją ulicami Londynu. Podziwiała oświetlone ulice. Zawiózł ją gdzieś na obrzeża miasta. Pierwszy raz w życiu czuła się naprawdę wolna. Wyłączyła wszystkie swoje hamulce postanowiła pierwszy raz zabawić się. Podał jej butelkę z której pociągnęła duży łyk. Patrzył jak stojąc na kamiennym murku zerka w ciemną otchłań Tamizy. Odsunęła się i jak małe dziecko zaczęła skakać z nogi na nogę . Złapał ją kiedy straciła równowagę i spadłaby na chodnik. Zaśmiała się patrząc w jego oczy, które teraz przypominały granatowe niebo przed burzą. Ciekawiło ją jak to jest, że jego oczy miały różny odcień zależnie od pory dnia. Od szarych, przez stalowe nawet pod ciemnogranatowe jak teraz. Magnetyzujące. Czuła się jakby wpadła w tym momencie w jakąś pułapkę, ale nie przeszkadzało jej to. Ta pułapka była bardzo ciepła i silna. Dopadło ją zmęczenie. Nie sądziła, że dzisiejszy dzień w pracy był tak wyczerpujący. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła w jego ramionach. Przyglądał się jej przez chwile. Zastanawiał się co zrobić. Było późno, jej rodzice zapewne już śpią, ale raczej dziwnie wyglądałoby jakby nagle wszedł do nich do domu szukając sypialni dziewczyny. Zostawiając motor teleportował się do swojej rezydencji. Położył ją do łóżka w pokoju gościnnym. Poinstruował skrzata, że ma pilnować żeby się nie obudziła, a sam wrócił po motor. W domu był z powrotem po niecałych dwudziestu minutach. Uwielbiał tą maszynę właśnie za to, że osiągała duże prędkości. Jeszcze przed położeniem się spać zaglądnął do pokoju gościnnego. Patrzył jak spokojnie śpi.
- Witaj w moim świecie księżniczko – szepną jeszcze zanim zamkną drzwi i skierował się do siebie. Czuł pełną satysfakcje. Jego plan działał idealnie.

Obudziła się wyspana. Otworzyła oczy i siadła jak oparzona. Nie wiedziała, gdzie jest. Nie znała tego pokoju. Wstała i po cichu wyszła na korytarz. Dom był ogromny. Podeszła do schodów i wtedy zdała sobie sprawę, że ktoś za nią stoi. Odwróciła się i utkwiła wzrok w dobrze zbudowanej umięśnionej nagiej męskiej klatce piersiowej. Podniosła wzrok do góry i napotkała stalowoszare oczy. I jak zawsze w pakiecie z typowym Malfoyowskim uśmiechem. Stał przed nią najspokojniej w świecie ubrany tylko w czarne jeansy z jeszcze wilgotnymi włosami.
- Jeżeli już wstałaś zapraszam na śniadanie.
- Mi się wydaje czy ja jestem u ciebie w domu?
- Nie wydaje ci się.
- A co ja tu robie?
- Idziesz na śniadanie. – złapał ja za rękę i zaczął schodzić po schodach.
- Malfoy, dlaczego ja nocowałam u ciebie? Ostatnie co pamiętam to, to, że złapałeś mnie jak spadałam z murka.
- Dziwiłbym się jakbyś pamiętała więcej.  Złapałem cię, patrzyłaś na mnie i nawet nie zorientowałem się kiedy zasnęłaś. Musiałaś być naprawdę zmęczona i alkohol na ciebie podziałał. Było dość późno więc teleportowałem nas tutaj zamiast budzić twoich rodziców – nie rozumiał dlaczego jej to tłumaczy. Przecież to nie miało żadnego znaczenia.
- Dziękuję. – sprowadził ją na dół i odsunął krzesło przy stole. Jedli w ciszy kiedy dziewczynę olśniło. – Mam! – popatrzył na nią pytająco. – Ty mi pokazujesz swój nocny Londyn, to ja ci pokaże mój Londyn za dnia.
- Co? – patrzył jak się zrywa.
- Dzisiaj mam dzień wolny. Jeżeli tylko masz ochotę to pokaże ci mój Londyn, który jest całkiem inny od twojego. Wracam do domu się ogarnąć. Jeżeli się zdecydujesz to przyjedź do mnie za pół godziny. – wyszła zostawiając go samego. W tym momencie nie przyszło mu nawet do głowy, że ciemność nie musi być osobnym światem, bo przecież jasność i ciemność się uzupełniają. Jedno nie istnieje bez drugiego.

Zaskoczył siebie i ja kiedy dokładnie pół godziny później podjechał pod dom jej rodziców. Widział na jej twarzy uśmiech kiedy wyszła na zewnątrz. Po chwili siedziała już za nim i ruszyli przed siebie. W czasie jazdy pokazywała mu gdzie jechać. Zostawili motor i ruszyli dalej na piechotę. Śmiał się patrząc jak kręciła się wśród kolorowych kramów mierząc różne dziwne kapelusze. Stać ją było na zakupy w ekskluzywnych butikach, a ona z zapałem przeglądała ubrania i różne dodatki na najzwyklejszym targu znajdującym się na ulicy. Kiedy wyszli z tego tłumu ludzi zadowolona niosła ze sobą dwie chusty, które kupiła. Potem zabrała go do parku. Dziwił się bo przecież, to było dobrze mu znane miejsce. Ale nie doceniał jej. Kiedy tylko odeszli do parkingu i od ludzi pociągnęła go za rękę schodząc z ścieżki. Pokazując mu tą część, której nigdy nie widział. W porze obiadowej chciał zaprosić ją do restauracji, ale nie zgodziła się. Pociągnęła go za to do jednej z tych dziwnych białych budek do których nigdy nawet się nie zbliżał. Nie rozumiał co ci mugole w nich widzą.
- Trzymaj to najlepsze hot-dogi w całym Londynie. – niepewnie popatrzył na dziwną bułkę.
- Mam zjeść ciepłego psa? – słysząc to roześmiała się.
- Nigdy nie jadłeś, ani nie słyszałeś o hot-dogach? Hot-dog to specjalna bułka z parówką z musztardą i ketchupem podawana na ciepło. Te to wersja bogatsza bo z dodatkami jak sam widzisz np. sałaty, pomidora i inne rzeczy. Jedź bo ci wystygnie. – Z pewną dozą ostrożności ugryzł pierwszy kęs. – Ja nie powinnam tego jeść, ale nigdy nie mogę się oprzeć.
- To jest świetne. Chce jeszcze jednego. – zaczęła się śmiać widząc jak kupuje kilka hot-dogów i prosząc o zapakowanie ich do specjalnej torby utrzymującej ciepło. Wsiedli na motor i znowu ruszył w jedynie sobie znanym kierunku. Jechali, a słońce zachodziło za horyzont. Po dłuższym czasie zjechał na boczną drogę, żeby po kilkuset metrach zatrzymać się. Wiedziała, że nie są już w Londynie. Zsiedli i dopiero wtedy zorientowała się, że musiał przywieść ją na południe od Londynu nad kanał La Manche. Podeszła bliżej i stanęła nad stromym urwiskiem. Złapał ją i cofnął o krok. Uśmiechnęła się do niego. Usiedli.
- Najbardziej lubię obserwować jak dzień przechodzi w noc. Jak pojawia się wszechogarniająca ciemność. Szczególnie tutaj, gdzie nie ma żadnych lamp. – podał jej hot-doga. Siedzieli i jedli w ciszy. Nie był już tak ciepły jak powinien ale i tak był dobry.  Popatrzył na nią i kciukiem starł kropkę ketchupu z kącika jej ust. Zatapiając się w jej roziskrzonych oczach oblizał palec. Przybliżył się do niej i delikatnie ją pocałował. Nie sprzeciwiała się. Żadne z nich nie wiedziało, że w tej chwili coś się zmienia. Ona, która nie ufała mu i nie zamierzała dać się wykorzystać jak pierwsza lepsza i on który chciał tylko się zabawić.

Żadne z nas nie wiedziało jak bardzo los chce z nas zakpić.

Oderwali się od siebie. Nic nie mówiąc Hermiona popatrzyła w dół, gdzie fale rozbijały się o skały. Odwiózł ją do domu i jakby nigdy nic pożegnał się skinięciem głowy nawet nie ściągnąwszy wcześniej kasku. Była jakaś nie spokojna nie mogąc zasnąć. Leżała i myślała o pewnym blondynie i nad tym co on może kombinować.

Miała zły dzień. Zdjęcia nie wychodziły, ciągle coś było nie tak. Głowa już jej pękała od tego wszystkiego.  Siedziała pod ścianą z zamkniętymi oczami i próbowała uspokoić harmider w głowie.
- Chodź – nie musiała otwierać oczu, żeby wiedzieć kto nad nią stoi – Zmywamy się stąd.
- Nie mogę. Zaraz wracamy do pracy – oparła czoło na kolanach chowając głowę. Potrzebowała chwili spokoju, inaczej czuła, że zwariuje.
- Możesz. Pamiętaj, że to ja jestem tutaj prezesem. – powoli podniosła głowę i popatrzyła na chłopaka. - Mówię poważnie chodź. – chwyciła podaną rękę.
- Leo, jakby ktoś szukał panny Granger to jej dzisiaj już nie będzie. Zabieram ją.
- Oczywiście panie prezesie. – chłopak kiwnął głową z wyrazem szacunku. Patrzył jak odchodzą. Wyglądali niczym para idealna.
- Nie wyglądasz najlepiej.
- Dzięki – skrzywiła się.
- Mówię poważnie. Może zawiozę cię do Munga?
- Nie, to tylko ból głowy.
- Dobra w takim razie zaraz skombinujemy eliksir przeciwbólowy.
- Nie. Po eliksirze przeciwbólowym robie się strasznie senna i przestaje kontaktować ze światem na kilka godzin. Potrzebuję apteki.
- Czego?
- Takiego mugolskiego sklepu podobnego do sklepu z eliksirami. Musze kupić tabletki bo w studio mieli tylko paracetamol, a na niego jestem uczulona. – wytłumaczyła mu gdzie ma jechać. Kiedy tylko wyszła z apteki zabrał ją do siebie. Po zażyciu tabletek czuła się lepiej. Siedzieli w jego salonie i rozmawiali. Nie pojmował tego co robi. Wysyłając jej liściki nie o to mu chodziło. Tekst był lekko erotyczny. Chciał jakby to powiedział jego wuj zbałamucić grzeczną Granger. Zaciągnąć do łóżka, ale tak by ona była pewna tego, że sama tego chciała. A on co? Zamiast realizować swój plan siedzi niczym grzeczny chłopiec i najnormalniej w świecie z nią rozmawia.
- Najbardziej szalona rzecz jaką zrobiłaś?
- Za pomocą zaklęcia powycinałam serduszka w każdej parze bielizny Rona. Zdenerwował mnie wtedy więc poczekałam, aż razem z Harrym pójdą na trening i zakradłam się do jego pokoju. A teraz to zwiałam z sesji zdjęciowej, której jeszcze nie zakończyłam. A ty?
- Skoczyłem nago z wodospadu.
- Żartujesz!
- Nie. To był zakład z Blaisem. Musiałem go wygrać.
- No tak urażona duma Malfoya by tego nie przeżyła.
- Coś ty powiedziała? – powoli podszedł do niej.
- Nic.
- Na pewno? – złapał ręce kobiety i wpił się w jej usta. Nie była mu dłużna. Puścił jej dłonie by po chwili czuć jak głaska jego włosy. Odsunął się od niej.
- Ja musze już iść. – zanim się zorientował wyminęła go i wybiegła z rezydencji zatrzaskując drzwi. Po chwili już jej nie było. Oparł ręce na sofie i przymknął oczy starając się w tym momencie nie myśleć o pewnej modelce.

Wszedł rano do salonu i ze zdziwieniem stwierdził, że nie ma nigdzie ekipy od reklamy.
- Cześć Ann – kuzynka była pierwsza osobą, którą spotkał. – Co tutaj się dzieje? Gdzie ekipa?
- Odwołano dzisiaj zdjęcia. Hermiona nie mogła dzisiaj przyjść. Podobno wróci dopiero za dwa dni.
- Jak to?
- Musiała w tempie natychmiastowym teleportować się do Stanów. Wczoraj w nocy zadzwoniła do niej menagerka.
- Ale wróci?
- Tak.
Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Nic mu nie wychodziło, a szczególnie praca. Zdenerwowany stwierdził, że nic nie zrobi dzisiaj dlatego wsiadł na motocykl i pojechał przed siebie. Tak samo nieswój czuł się przez kolejne dwa dni. Starał się pracować, ale nie była to owocna praca. Nie rozumiał sam siebie. Siedział w czwartek rano z jednym z projektantów i przeglądali nowe wzory biżuterii kiedy drzwi się otworzyły i do środka weszła ona. Uśmiechnięta, ubrana w jasną sukienkę z okularami przeciwsłonecznymi założonymi na głowę. Draco zaśmiał się w myślach widząc maślany wzrok swojego pracownika.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry panno Granger - gdy tylko go zobaczyła jej uśmiech się powiększył. – Miło widzieć, że szybko pani do nas wróciła. – widziała, że Malfoy specjalnie bawi się tą formalnością. Uśmiechając się przy tym po swojemu. Bo oczywiste było, że z Annabell, nim i kilkoma innymi osobami przeszła na mniej oficjalną komunikację.
- Musiałam. Wyjazd wypadł mi niespodziewanie. Postarałam się załatwić wszystko jak najszybciej i jestem. Allan możemy zabierać się do pracy?
- Oczywiście skarbie, ustawie tylko aparat i lampy. – Draco jeszcze chwile popatrzył na tą piękną kobietę i ku rozpaczy projektanta biżuterii oznajmił, ze idą do biura. Czuł się jakby ktoś zdjął z niego jakąś klątwę. Praca szła mu szybko i sprawnie. Zatwierdził projekty nowej kolekcji i wysłał je do Ann po czym zajął się wszystkimi zaległymi papierami. O trzeciej popołudniu skończył pracę i zszedł na dół. Stała ubrana cała na biało z całkowicie odsłoniętymi plecami. Włosy upięte miała nad samym karkiem. Opierała się o ścianę z zalotnym spojrzeniem skierowanym w stronę aparatu. Wyglądała zjawiskowo.
- Nie! Czegoś mi tutaj brakuje!
- Allan robimy to ujęcie już szósty raz i ciągle coś ci nie gra. – niezadowolona popatrzyła na fotografa
- Wiem kochanie, przepraszam cię, ale naprawdę brakuje tutaj czegoś na tym zdjęciu. Proszę cię o jeszcze trochę cierpliwości. – zaczął się rozglądać zastanawiając się czego potrzebuje. W końcu wpadł na pomysł.
- Panie Malfoy
- Tak?
- Czy mógłby pan na sekundę podejść do Hermiony – nie rozumiał po co to komu, ale spełnił prośbę fotografa.
- To jest to!
- Co? – zdziwił się blondyn tym bardziej, że Hermiona się zaśmiała
-Widocznie Allanowi brakowało modela i właśnie go znalazł
- Zwariowaliście, ja nie zamierzam brać udziału w zdjęciach.
- Świetny pomysł! Pomyśl tylko Smoku żaden sklep jubilerski nie ma takiej reklamy. Na zdjęciu sama Hermiona Granger i do tego  jeszcze z prezesem firmy. – Annabell podłapała wizję fotografa.
- Nie. Znajdźcie innego modela. Zresztą popatrzcie jak to wygląda ona w takiej delikatnej białej kiecce, a ja na czarno w skórzanej kurtce.
- I właśnie o to chodzi panie Malfoy. Tego mi brakowało. Hermiona sama była zbyt delikatna. – blondyn nie dał się przekonać dlatego musiała zaatakować.
- Tchórzy jak każdy ślizgon. – szepnęła tak, że prawie nikt nie słyszał.
- Coś ty powiedziała? – był stuprocentowym ślizgonem. Wiadomo, że ich główną cechą jest przebiegłość. Nie oznaczało to jednak, że był tchórzem.
- To co słyszałeś – nie patrząc na otoczenie rozmawiali między sobą.
- Dobra, co mam robić? – postanowił podjąć wyzwanie.
- Nic wielkiego. Przybliż się jeszcze trochę do Hermiony. Spleć swoją lewą dłoń z jej prawą, tak by było widać jak najlepiej jej bransoletkę. Deb, podaj może ten męski zegarek. Tak ten czarny. Draco, oczywiście mam nadzieję, ze nie będzie ci przeszkadzać to, że będę zwracał się do ciebie po imieniu.
- Bez problemu.
- Świetnie. Ubierz ten zegarek. Dobrze. Zostańcie tak. Tak to jest to.  Dobra, teraz Draco stań przodem do obiektywu . Deb weź ten długi naszyjnik, niech Hermiona go ubierze, ale nie na przód. Zarzuć go na plecy. Słońce stań tyłem do obiektywu. Połóż dłonie na ramionach Draco i stań tak, żebyś opierała się o niego. Tak dokładnie o to mi chodziło, a do tego ta głowa zwrócona do obiektywu.  Jesteś cudowna. – przez kolejne pół godziny zarówno Allan jak i Hermiona dyrygowali Draconem. Kiedy skończyli blondwłosy mężczyzna był szczęśliwy jak nigdy w życiu. Postanowił, że więcej nie da się namówić na coś takiego. Bliskość szatynki mu nie przeszkadzała, gorzej z tym dyrygowaniem. Stań tak, stań siak. Po prostu nie lubił jak ktoś mu dyktował co ma robić.

Pożegnała się i wyszła ze sklepu. Postanowiła się przejść zamiast teleportować się do domu. Po drodze weszła do kawiarni i kupiła kawę na wynos.  Idąc uśmiechała się do swoich myśli. Usłyszała nagle warkot silnika. Obok niej zatrzymał się czarny motor. Motocyklista nie ściągał kasku tylko podniósł szybkę. Dlatego zobaczyła tylko zimne stalowoszare magnetyczne spojrzenie.
- Wsiadasz? – nic więcej tylko jeden wyraz. Nie zastanawiając się złapała za kask, który jej podał i usiadła obejmując go w pasie. Pozwoliła, żeby zawiózł ją tam gdzie chce. Po chwili byli już w domu mężczyzny.
- Dlaczego nie teleportujesz się tylko jeździsz wszędzie na motorze?
- Bo lubię na nim jeździć. Lubię warkot silnika i prędkość. Powiedź mi lepiej o czym myślałaś jak szłaś ulicą?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Chcę
- Nie chcesz
- Hermiona! – zaskoczył ją. Zawsze była szlamą, od czasu pierwszego pokazu Granger, a tu nagle Hermiona.
- Myślałam o tym, że pierwszy raz bezkarnie mogłam tobą dyrygować.
- Że co! – oburzył się. Dopadł jej. Przestraszyła się, ale nie spodziewała się, że on zacznie ją łaskotać. Przestał dopiero jak popłakała się ze śmiechu. Wytarł ręka łzy z jej policzka, ale nie zabrał ręki delikatnie gładząc miękką skórę. Wszystko potoczyło się zaskakująco zarówno dla jednego jak i dla drugiego. Zaczęli się całować, gdy już po chwili rozpinał  jej sukienkę. Wziął ja na ręce i nie przestając całować zaniósł do sypialni.

Pamiętam każdy jego pocałunek, którym mnie obdarzył tamtej nocy. Każde jego słowo jest jakby wyryte w mojej pamięci. 

Po wszystkim leżała na brzuchu i patrzyła się na blondyna, który głaskał ją po plecach.
- I widzisz, jak mówiłem noc wyzwala żądze, a ja wciągnąłem cię do mojego świata.
- Nad światłem nie tak łatwo zapanować. Zawsze jakoś rozjaśni mrok, chociażby było małym promyczkiem. – ta kobieta go zadziwiała pod każdym względem. Wyciągnął papierosa i miał go już odpalić, kiedy Hermiona się zerwała i wyciągnęła mu go z ust. – Nie wiesz, że palenie szkodzi.
- Na coś trzeba umrzeć.
- Ale lepiej później niż wcześniej. A paląc powodujesz, że wcześniej. Przy okazji trując mnie.
- Już spokojnie. Widzisz chowam zapalniczkę. – schował ją do szafki. Przyciągnął dziewczynę do siebie i przytulając ją ułożył się do snu.

Ot tamtej szczególnej nocy coś się w nas zmieniło. Ja zmieniłam coś w nim, on zmienił coś we mnie.
---
No to by było na tyle z przedostatniej części, która jest trochę przydługawa. Wiem po waszych komentarzach spod poprzedniej części poprzedniej, że spodziewaliście się czegoś innego. Ale ja całość mam napisaną od dobrych paru miesięcy i nie chciałam nic w tym zmieniać.

15 komentarzy:

  1. Dzięki tej notce nie umarłam. Co prawda nie spodziewałam się aż tak miłego obrotu zdarzeń, ale jest naprawdę fajnie. Chyba zrobiłaś parę błędów ortograficznych, ale ja sama je bardzo często robię. Weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. masz to od dawna i dopiero teraz publikujesz!!!
    no jak tak można :D
    happy end był do przewidzenia dlatego cieszę się, że tak potoczyły się ich losy
    mam nadzieje że Fretka tego nie zepsuje !!
    czekam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto ja od kilku miesięcy mam napisane chyba 5 kilkuodcinkowców :D

      Usuń
  3. o rajuśku! jestem w szoku! o.O ale to dobrze bo w końcu wylądowali razem w hmm... ciemności ;D oby tylko Draco tego nie zawalił . a ta sesja? no super po prostu <3 ona jak anioł jasności a on niczym mroczny jeździec <3 bosko , czekam ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam lubię taki tok wydarzeń. Znalazłam jedną literówkę, która trochę mnie denerwowała zamiast czuł napisałaś czÓł, ale prócz tego nie mam zastrzeżeń. :D Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  5. To było jak powietrze dla mnie. Mówię szczerze. Siedzę sobie w akadmiku i myślę soebie "Boże, nie ma nic do czytania, a ja nic nowego jeszcze nie napisałam. Bez jaj, muszę coś przeczytać" i wtedy dostaję powiadomienie o nowym rozdziale. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam. :D
    Rozdział miał odpowiednią długość i myślę, że takie powinny być wszystkie. Podobało mi się to, jak Draco pozwolił sobą rządzić podczas sesji, a potem i tak wszystko zakończył po swojemu. Jeżeli zakończysz to tak, jakbym nie chciała, zgodnie z kanonicznym Draco, to ja chyba umrę. Pamiętaj: jestem chora i do śmierci nie jest mi daleko.
    Nie mogę doczekać się kolejnej części.
    Podobało mi się to, że pokazali sobie wzajemnie ich światy. To było naprawdę dobre :)
    No to do napisania.
    Niech Wen będzie z Tobą. Poem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam wyrzuty sumienia, że mam takie zaległości w czytaniu u ciebie i u innych.

      Usuń
  6. Karola jak możesz! Dodawaj szybko te kilkuodcinkowce, a nie nic nie ma i zamiast robić coś fajnego muszę się fizyki uczyć!!! Weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jak masz się uczyć to tym bardziej nie powinnam nic dodawać :P. Mam zasadę, że nie publikuję więcej niż 2 opowiadań.

      Usuń
  7. Okej rozumiem, że zasady to zasady. W sumie masz rację, że potem człowiek się gubi co gdzie jest. Ale o moją edukacje się nie martw te idiotyzmy tak i tak leżą pokryte kurzem:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Będziesz dodawać nową notkę w ten weekend czy nie? Weny i cierpliwości:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem zachwycona:), ale to już wiesz. Kocham to opowiadanie.
    Jak opisywałaś gr kolorów oczu Draco kojarzyło mi się to z postacią Rafaela z Łowczyni Gildii autorstwa Singh, tak samo scena jak stał w samych spodniach i styl bycia.
    Pakiet wyrat twarzy plus nagaa klatka powinien występować częściej.
    Kiedy zakońńczenie dodasz??

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam niecierpliwie, pisz proszę cię bo nie mam co czytać!
    Mam nadzieje że będzie szczęśliwe zakończenie. Kocham szczęśliwe zakończenia, a dla większości blogerek nie istnieją :(

    Pozdrawiam
    Zatracona w marzeniach

    OdpowiedzUsuń
  11. No i zaje*iście.xD Super rozdział. Obudziłaś we mnie ciekawość, ponieważ wyczuwam koniec i jestem bardzo ciekawa zakończenia. Kocham te krótkie opowiadania i mam nadzieję, że będzie ich więcej;) Czekam na kolejny rozdział:DD

    OdpowiedzUsuń