niedziela, 30 września 2012

47. Kara cz. 2/ List


Clar była pogrążona w rozmowie z Draco, a Hermiona z rezygnacją piła sok. Jakoś nie mogła zmusić się, aby cokolwiek przełknąć. Postanowiła, że ma dość, więc wstała i najzwyczajniej w świecie chciała odejść, gdy nagle:
- Granger gdzie się wybierasz? – Malfoy złapał ją za nadgarstek
- Skończyłam obiad, więc chciałam wyjść.
- Ty skończyłaś obiad? Kobieto nie rozśmieszaj mnie. Przecież ty niczego nie zjadłaś. Siadaj, nie wyjdziesz dopóki czegoś nie zjesz.
- Ale ja nie jestem głodna
- Nie wyjdziesz, jeżeli nie zjesz wszystkiego z tego talerza. – mówiąc to postawił przed nią talerz, na który Clar nałożyła spaghetti. Jeszcze bardziej zrezygnowana dziewczyna siadła i zaczęła dłubać widelcem w jedzeniu.
- Hermiono nie załamuj się. Zjedz i będziesz miała spokój – Clar próbowała pocieszyć gryfonka. Nie mogła patrzyć na jej zrezygnowana minę.
- Wiesz, co Clar masz rację, czym szybciej tym szybciej stąd pójdę – po chwili na talerzu nie było ani grama makaronu.
- No widzisz Granger jak chcesz to potrafisz być grzeczna. – Malfoy uśmiechał się mówiąc to do niej, co jej się nie spodobało. Gdy dziewczyna chciała odejść znowu złapał ją za rękę
- Najchętniej nie puszczałbym cię nigdzie. Ale dam ci chwile wolnego. Za półgodziny spotkamy się przy wejściu do wielkiej sali. Nie spóźni się, bo znowu będzie bolało, a tego chyba nie chcesz. – puścił jej rękę i pogrążył się w rozmowie z Amii, która słuchając ich rozmowy, a raczej monologu Malfoy. Była bardzo ciekawa, jaką to karę ma gryfonka.

***

Gdy wyszła z wielkiej sali skierowała się po schodach z zamiarem dotarcia do wierzy Gryfonów, lecz w tym momencie na jej ramieniu wylądowała brązowa sowa z listem przywiązanym do nóżki. Gdy go odwiązała ptak odleciał, a ona w ręce trzymała kremowa kopertę zaadresowaną pismem, które od razu rozpoznała. Dlatego też zmieniła zdanie i skierowała się na błonia. Po pięciominutowym spacerze doszła na drugi koniec jeziora, gdzie praktycznie nikt już nie chodził, dlatego miała trochę spokoju. Usiadła pod drzewem. Otworzyła kopertę i wyjęła złożoną kartkę, która po rozłożeniu cała była zapisana tym tak dobrze znanym jej pismem.



Droga Hermiono,



Pisze do Ciebie dopiero teraz, gdyż wcześniej nie miałem czasu. Właśnie wróciliśmy z chłopakami do Francji z kolejnych koncertów. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Bo u mnie nie najgorzej. Właśnie siedzę w ogrodzie i pisząc do Ciebie podziwiam jak winorośla w mojej winnicy zaczynają puszczać pierwsze liście. Tak, dobrze przeczytałaś w mojej winnicy. Ostatnia trasa koncertowa przyniosła mi spore zyski, dzięki czemu mogłem kupić sobie(sam, bez pomocy finansowej rodziców) dom i winnice w Prowansji, który wcześniej sobie wybrałem. Chciałbym, żebyś mogła go zobaczyć. Jestem pewny, że zakochałabyś się w tym miejscu tak jak ja. Dlatego mam nadzieję, że za jakiś czas, kiedy skończysz szkołę przyjedziesz do mnie. Wiem, jak kochasz Francję, dlatego jestem pewny, że Ci się tu spodoba. To miejsce jest magiczne, gdzie z kieliszkiem winna z własnej winnicy przy zachodzie słońca siedzę w ogrodzie i oddycham powietrzem, które pachnie ziołami i lawendą. W takich momentach wszystkie problemy znikają niezależnie czy są duże, czy małe.

Pisze także, do Ciebie gdyż pomimo sielankowego życia mam jednak mały problem. Jakoś ostatnio opuściła mnie wena i nie mogę wymyślić żadnego sensownego tekstu piosenki, a dobrze pamiętam, że przychodziło Ci to z łatwością. No wiesz, o co mi chodzi. Jakbyś mogła wspomóc kolegę, to byłbym wdzięczny.

Muszę kończyć, ale za niedługo znowu się odezwę. Mam nadzieję, że ten dupek Malfoy Cię nie niepokoi. Bo jakby, co to daj tylko znać, a coś na to poradzimy. Z niecierpliwością czekam na wieści od Ciebie. Całuje

                                                                                                                         Natt



Po przeczytaniu listu uśmiechnęła się. Nie sądziła, że Natt tak szybko wyprowadzi się z Londynu. Myślała, że za jakiś czas wróci. Przeczytała jeszcze raz pierwszą część listu i zamknęła oczy. Delikatne wiosenne słońce ogrzewało jej twarz, dzięki czemu łatwiej było wyobrazić sobie pola lawendowe i winnice, które ogrzewa ciepłe słońce Prowansji. Natt miał rację uwielbiała Francję. Zakochała się w niej podczas wyjazdu w czasie wakacji z rodzicami. Dwa tygodnie, które spędziła w tym kraju spowodował, że ma do niego sentyment. Niestety sielankowe rozmyślania panny Granger przerwało ukłucie w palec. Wiedziała, że nie warto tym razem ryzykować. Wstała schowała złożony list od Natta do kieszeni i ruszyła w stronę zamku.

***

 Kiedy wyszedł z lochów ona już siedziała na schodach.
- Tego się nie spodziewałem
- Czego Malfoy?
- Że jak przyjdę to już będziesz. Jednak nie jest z tobą tak źle Granger.
- A miałam inne wyjście?
- Jakby nie patrzeć to chyba nie.
- No, więc po co miałam przyjść?
- Mam trening Quidditcha
- No i co z tego? – popatrzyła na niego zdziwiona.
- Nic, po prostu idziesz ze mną i będziesz oglądać – słysząc to dziewczyna jęknęła – Nie jęcz Granger. Jęczeć to będziesz przy innej okazji i to z przyjemności.
- Znowu śnisz Malfoy. Uważaj tylko, bo przez to spadniesz z miotły.
- Ty się tak o mnie nie bój maleńka.

***

Po kilku godzinach siedzenia na trybunach miała dość. Jeszcze mecz mogła oglądnąć, ale siedzenie i patrzenie na trening bardzo ją nużyło. Kiedy Malfoy wrócił na trybuny dziewczyna myślała, że z radości rzuci mu się na szyję.
- Masz dobry humor, czyży tak ci się podobał nasz trening kwiatuszku gryfoński?
- Nie. Po prostu cieszę się ślizgońska świnko, że to już się skończyło i mogę stąd iść.
- Świnko?!
- No tak, nie moja wina, że jesteś spocony jak świnia.
- Oj Granger rusz się lepiej. Idziemy.
- Gdzie? Myślałam, że mogę już iść do siebie.

- Jest dziewiętnasta, do północy zostało jeszcze pięć godzin. – gdy ślizgon to powiedział zrezygnowanie wróciło na jej twarz. Nieszczęśliwa powlokła się, za chłopakiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz