sobota, 3 listopada 2012

51. Wspólna przyszłość // 2+2=5


Leżała, na trawie z zamkniętymi oczami. Ciepłe wiosenne słońce, głaskało jej twarz. Pogoda zachęcała do leniuchowania. Lekki wietrzyk targał kosmyki jej włosów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby ktoś nie zasłonił jej nagle słońca. Otworzyła jedno oko. Zobaczyła zarys muskularnej sylwetki.
- Czego chcesz?
- Oj rudzielcu, może tak milej?
- Zabini orangutanie jeden nie denerwuj mnie tylko gadaj, czego chcesz, albo spadaj.
- Weasley, dlaczego ty nigdy nie możesz być milsza? Taka mała, a taka dożarta.
- Nie nazywaj mnie mała! – mówiąc to zaczęła się zbierać. Nie miała ochoty na towarzystwo żadnego ślizgona, a szczególnie na towarzystwo tego ślizgona. Chciała już odejść, kiedy Blaise, zagrodził jej drogę.

- I po co te nerwy, kruszynko – Dobrze wiedział, że dla Ginny drażliwym tematem jest jej niski wzrost. Między nimi było prawie trzydzieści centymetrów różnicy. Ona miała metr pięćdziesiąt osiem, a on metr osiemdziesiąt pięć. - Ja do ciebie z sercem na dłoni, miło. A ty od razu wyciągasz te pazury.
- Ty…
- Niech zgadnę zaraz znowu usłyszę jakieś elokwentne określenie mojej osoby. – jego uśmiech doprowadził ją do skraju wytrzymałości.
- Zabini, czego ty ode mnie tak naprawdę chcesz?
- Patrzyć, na twoją złoszczącą się buzie, to sama przyjemność.
- Zabini!!! W tej chwili mnie puść, ty małpiszonie jedne z rozumem wielkości orzeszka!!
- Pani życzenie jest dla mnie rozkazem madame, do zobaczenia wkrótce. – puścił ją i odszedł śmiejąc się sam do siebie. Jego zachowanie bardzo ją zirytowało.

***

Było jej tak przyjemnie. Wielkie, ciepłe łóżko i cisza dookoła. Z uśmiechem na twarzy patrzyła na śpiącego obok siebie blondwłosego chłopaka. Kolejny raz stwierdziła, że śpiąc jest taki spokojny. Jego twarz się zmienia, znika maska pogardy dla całego świata…
- Ziemia do Hermiony. Hermiono słyszysz mnie? – otrzęsła się z zamyślenia
- Tak, słucham cię Harry
- Pytałam się, o czym myślisz?
- Ja o niczym ważnym.
- Tak właśnie widziałem, jakie to nie było ważne, Twoja twarz mówiła sama za siebie. Coś się dzieję z tobą od ponad tygodnia, chodzisz smutna, zamyślona. Co się stało?
- Nie przejmuj się Harry – w tym momencie otworzyło się przejście pod obrazem i do pokoju jak strzała wparowała wzburzona Ginny Weasley. Wbiegła po schodach i ostatnią rzeczą, jaką usłyszeli był trzask zamykanych ze złością drzwi.
- Wybacz Harry, ale siła wyższa wzywa.
- Rozumiem, ale nie myśl, że skończyliśmy naszą rozmowę. Prędzej czy później dowiem się, o co chodzi.
- Niczego, się nie dowiesz, bo nic się nie stało. – znikła na schodach. Gdy weszła do pokoju, pierwsze, co usłyszała to – nienawidzę Zabiniego…- wypowiadane z ust rudowłosej istoty siedzącej na łóżku.

*** 20 minut później

- Malfoy! – kilku pierwszaków, którzy byli na korytarzu z zaciekawieniem patrzyło na idącego korytarzem Chłopca Który Przeżył. Chłopak nie dziwił się, że ślizgon nawet nie raczył się zatrzymać, w końcu to Malfoy.
- Malfoy, musimy porozmawiać! – Draco ze zdziwienie zatrzymał się.
- MY? Chyba coś ci się poprzestawiało w główce Potter. Czy ja wyglądam jak Wieprzlej?
- Nic mi się nie poprzestawiało. Wiesz, o czym musimy porozmawiać.
- No i na co się gapicie? Spadać stąd w tej chwili albo odejmę punkty waszemu domowi i dam szlaban. – po dzieciakach po chwili nie było śladu
- Bardzo wychowawcze posunięcie Malfoy.
- A co niby miałem ich ładnie poprosić tak jak byś ty to zrobił „ bardzo was ładnie proszę kochane dzieciaczki idźcie stąd, bo dorośli musza porozmawiać” czy coś w tym stylu.
- Może nie tak dosadnie, ale nieźle jeszcze trochę i zostaniesz gryfonem.
- Prędzej mi skrzydła urosną. A ten szyderczy uśmiech do ciebie nie pasuje. No to, czego chcesz?
- Tak jak mówiłem porozmawiać, ale nie tutaj. – Wskazał ruchem głowy sale. Ślizgon wszedł do środka
- Potter rozumie, że chcesz być ze mną sam na sam, ale wybacz w facetach nie gustuje.
- Nie? Jaka wielka szkoda, zniszczyłeś moje marzenia o naszej wspólnej przyszłości.
- Poczekaj, opłacę ci sesje terapeutyczną u psychologa, abyś to przeżył. Czego chcesz?
-Chcę tylko wiedzieć, co zaszło między tobą, a Hermioną. Coś ty jej zrobił Malfoy?
- Skąd ta pewność, że coś zaszło?
- Mam swoje przypuszczenia, a pamiętasz, że obiecałem ci, że jeżeli ją skrzywdzisz, to pożałujesz, że się urodziłeś.
- Granger płakała?
- Chyba nie. Nic mi o tym nie wiadomo, a co?
- Bo z tego, co pamiętam, a pamięć mam niezłą to powiedziałeś, że pożałuje, że żyję wtedy, kiedy ona uroni choćby jedną łzę, więc jak na razie nic nie zrobiłem.
- Malfoy!!
- Ej chłopaki, co się tutaj dzieję – do sali weszła Clar. Podeszła do Harrego i pocałowała go. Widząc to Malfoy skrzywił się.
- Fuj
- Draco nie przesadzaj. Co tu się dzieje?
- Nic takiego Clar, po prostu rozmawiamy.
- Wy i rozmowy to jak zestawienie Parkinson i rozumna istota. O co tak naprawdę chodzi?
- Twoje gryfiontko twierdzi, że ja zrobiłem coś jego sz…
- Draco!!! Myślałam, że już zmądrzałeś, ile razy mam ci powtarzać, że taki podział to dziecinada.
- No dobrze Amii. Ten tu myśli, że zrobiłem coś Granger.
- A zrobiłeś?
- Ja? Nie. Niby, co miałbym jej zrobić? – wiedziała, że kłamie. Za bardzo starał się zaprzeczyć.
- No to masz szczęście. Harry jest taka piękna pogoda, chodź przejdziemy się.- wypchała chłopaka za drzwi i szybko odwróciła się do Malfoy. – Za dwie godziny u ciebie w dormitorium. I nie chce słyszeć żadnych ale.
- Clarr? Idziesz czy nie? – w drzwiach znowu stanął Potter.
- Już idę. Na razie Draco.

*** Dwie godziny później

Wszedł do swojego, dormitorium.
- No już myślałam, że nie przyjdziesz.
- Amii, wiesz, że to nie ładnie wchodzić do czyjegoś dormitorium pod jego nieobecność?
- Oj braciszku nie przesadzaj. – uśmiechnęła się do niego.
- Siostra jesteś niemożliwa. – położył się koło niej na łóżku. – widzę, że mój sufit bardzo ci się podoba
- O tak jest bardzo ciekawy. Draco, co naprawdę zaszło między tobą a Hermioną od czasu kary?
- Między nami? Nic.
- Ty się nigdy nie nauczysz. Ile razy w życiu ci mówiłam, że bujać to my a nie nas.
- Przesadzasz
- Nie jestem ogrodnikiem, by przesadzać. Hermiona chodzi zamyślona, smutna, a Ty wściekły, najchętniej byś komuś coś zrobił, a ją znowu wyzywasz. Więc dwa plus dwa równa się
- Pięć
- No właśnie. W takim razie mów Draco, a siostrzyczka Amii słucha. Wyrzuć to z siebie.
- Jesteś niemożliwa.
- Wiem i za to mnie kochasz. – uśmiech na jej twarzy, poprawił mu humor.
- No dobrze niech ci będzie. Przespałem się z Granger i tyle.
- Tak podejrzewałam, ale to nie koniec. Znam cię na tyle żeby wiedzieć, że jest coś jeszcze. Dlatego mów dalej
- No, bo kobiety są dziwne. Najpierw się zgadza, a potem zrywa umowę.
- Jaką umowę?
- No, bo zaproponowałem Granger umowę. Cóż prawda jest taka, że ta niewielka gryfonka ma mocny temperament i jest bardzo dobra w te klocki. Zaproponowałem, że będziemy się spotykać. – dziewczyna przestała oglądać sufit i popatrzyła na niego kątem oka– No oczywiście, nie tak jak para – pośpieszył z wytłumaczeniami - Bo nie ma szans, żebym się z kimś związał. Ale tak, żeby nikt nie wiedział. – jej wzrok był coraz bardziej podejrzliwy. – Co jakiś czas, jakiś dobry seks i nic więcej. Wszystko było w porządku, aż tu nagle ona jak gdyby nigdy nic zrywa umowę i mówi, że tak nie może. To chore.
- Draconie Thomasie Malfoy! Chore to jest to, że w ogóle zaproponowałeś coś takiego takiej osobie jak Hermiona. Czyś ty rozum postradał? Jak mogłeś to zrobić? Czy ty chciałeś złamać jej serce czy zniszczyć duszę?
- O czym ty Amii mówisz?
- Nie rozumiesz, że ona nie jest kobietą, która się nadaję do takiego układu. Nie znam bardziej uczuciowej osoby niż Hermiona Granger. Ty naprawdę nie rozumiesz? Dla niej to był toksyczny związek, w którym zatracała siebie. Oj Draco, dlaczego ty niekiedy nie pomyślisz dwa razy zanim coś zrobisz.
- Przecież ja jej nie kazałem, wchodzić w ten układ. Sama się zgodziła
- I myślisz, że ona weszła w to tak bez żadnego zaangażowania?
- No pewnie.
- A Snape śpiewa pieśni pochwalne na cześć Pottera. Narobiłeś bigosu. Ale nie tylko to cię gnębi. Jest coś więcej.
- No, bo czasami… - nagle zamilkł, bał się przyznać do tego sam przed sobą
- Brakuje ci jej?
- Tak.
- Kuzynku kochany, co ja mam z tobą zrobić? - przytuliła się do niego.
- Sam nie wiem. Niekiedy chciałbym cofnąć czas. Wtedy nigdy nie zaproponowałbym jej tego. Trzymałbym się od niej z daleka.
- Czasu nie da się cofnąć. Ale od niej nie musisz uciekać. Musisz z nią porozmawiać.
- Nie ma mowy. Po pierwsze nie mam, o czym, po drugie nie mam zamiaru z nią rozmawiać, po trzecie ona nie będzie chciała.
- Jesteś uparty jak osioł
- Wiem o tym, pamiętaj, że u nas to rodzinne. Lepiej powiedz mi, co ty widzisz w Potterze?
- Nie zmieniaj tematu.
- Ja? Jak bym śmiał – przybrał minę niewiniątka
- Jak z dzieckiem– jej śmiech odbił się od ścian.

2 komentarze: