- Tak? To dziwne, patrząc na jej rejestr. Szczególnie, że powinnaś
znać jego nazwisko. – na biurko rzucił kopie formularza z akt Felicity.
- Skąd to masz? Jakim prawem?!
- W końcu jestem vice-ministrem. – jego pewność siebie wypełniała
cały pokój. A jej zbierało się na płacz.
- Nawet sam minister nie ma prawa wyciągać dokumentów mojej córki
bez mojej zgody!
- Pytam się, kto jest ojcem małej? Bo nie wierze, że mnie
zdradziłaś. To nie w twoim stylu
- A może się mylisz. Może jednak to zrobiłam. Choćby z Michaelem
Rennet. – słysząc to zawahał się. Zbyt dobrze pamiętał jak Rennet przystawiał
się do gryfonki. Może jednak mu uległa? Jednak coś mu nie pasowało. Może jej
ton głosu, gdy to mówiła. Albo spojrzenie czekoladowych oczu. Nie wiedział, ale
czuł, że była gryfonka coś kręci. Dlatego się opanował.
- Jakoś mało to prawdopodobne. Z tego, co wiem Rennet żyje.
- Może nie chciałam, żeby wiedział o małej. To była jednorazowa
przygoda. Nie chciałam się z nim wiązać, więc nic mu nie powiedziałam. – coraz
bardziej był pewny, że to zmyślona historyjka. Może kobieta była dobrą aktorką,
ale nie przed nim. W przeszłości zbyt dobrze ją poznał, by teraz nabrać się na
jej sztuczki.
- W takim razie w jej aktach byłoby jego nazwisko. Po drugie nie
uciekałabyś do Francji. Ale jak chcesz kłamać to, rób to dalej. A ja wyciągnę
na światło dzienne wszystkie twoje akta i akta Felicity. Będę znał każdy
szczegół z waszego życia. – uśmiechnął się do niej pewnie i zarazem perfidnie –
A patrząc na to, że jestem zastępcą ministra nie będzie to trudne. Zastanówmy
się. W naszym ministerstwie? Bez problemu, wystarczy kilka poleceń. A do
Francji wystarczy jeden telefon i dobry argument, który zawsze się znajdzie. -
złość zbierała w niej jak lawa w wulkanie. Traciła panowanie nad sobą. I oto mu
właśnie chodziło. Dobrze wiedział, że jeżeli dobrze ją podejdzie, powie mu całą
prawdę nieświadomie.
- Nie masz nawet odrobiny prawa zbliżać się do naszych papierów. Nawet,
jeśli byłbyś ministrem!
- Kotku pamiętaj, że mam swoje wpływy. Do tego wiele osób w
ministerstwie boi się mnie, więc wystarczy wydąć polecenie i wszystko znajdzie
się na moim biurku. - zdawał sobie sprawę, że stąpa po cienkim lodzie, ale czół
się bezpieczny. Nic mu nie mogła zrobić. Hermiona zawsze miała gorący
charakter, a teraz gotowało się w niej ze złości, aż poderwała się z fotela.
Jak lwica broni swoje małe, tak ona była gotowa bronić swojego dziecka.
- Jak śmiesz przychodzić tu, wtrącać się do mojego życia i życia
mojej córki!! Spadaj do tej swojej anorektyczki Vanessy i daj mi święty spokój!
Nawet, jeżeli jesteś biologicznym ojcem Fel, to nie masz prawa być dla niej
ojcem!! Nie pozwolę byś skrzywdził mojego Aniołka, tak jak skrzywdziłeś mnie!!
A teraz wyjdź!! – rozpłakała się i usiadła. Schowała twarz w dłoniach. Miała
gdzieś, że rozmaże cały makijaż. Była wściekła na siebie. Podszedł ją, a ona
jak małolata wplątała się w pajęczynę jego intrygi. Dopiero teraz uświadomiła
sobie, co zrobiła. Obiecała sobie, że Malfoy nigdy się nie dowie prawdy.
Podjęła wiele starań, by to uczynić. W tym wymuszenie na przyjaciołach złożenia
przysięgi wieczystej. Czego później wiele razy żałowała. Byli dla niej jak
rodzina, a ona naraziła ich na śmierć. Do tego wszystkiego powiedziała blondynowi wszystko sama. Kiedy usłyszał to z
jej ust zamurowało go. Podejrzewać, że jest biologicznym ojcem dziecka, a
usłyszeć to z ust dziewczyny to całkiem, co innego. On Dracon Malfoy, pan
samego siebie, niezależny od nikogo ma córkę. Córkę, która ma dwa i pół roku, a
on kompletnie jej nie zna.
- CO TU JESZCZE ROBISZ!!
Wiesz, co chciałeś wiedzieć, więc wracaj do swojego czystokrwistego życia!
- Nigdzie nie zamierzam iść. Dowiedziałem się tego, co chciałem,
ale chcę powiedzieć coś tobie.
- Nie chce nic słyszeć. Daj mi święty spokój!! – rozpłakała się
jeszcze bardziej. Nie obchodziło ją, że pokazuje mu, jaka jest słaba. Dławiąc
się łzami dalej na niego krzyczała. - Zniknij z mojego życia! Żałuje bardzo, że
nie zostałyśmy we Francji. Tam, gdzie nie było ciebie. Zawsze wchodzisz w moje
życie swoimi brudnymi buciorami niezapraszany! I zawsze wprowadzasz w nim
zamęt. Raz już to zrobiłeś, teraz robisz to znowu! Ale nie pozwolę byś zrobił
to z życiem Felicity. Nie pozwolę jej skrzywdzić! Więc jeżeli masz chodź trochę
serca to wyjdź i zostaw mnie w spokoju. Nic nie chcę wiedzieć! – w jej głosie
prawie czuć było małe kryształki lodu. Słyszał w nim złość i może nawet
nienawiść. Obydwa te uczucia, były skierowane przeciw niemu.
- Moje buty są czyste, jakbyś nie zauważyła. A co do drugiej
sprawy, to chyba skrawek serca mam i dlatego zostanę. – podszedł do półki,
gdzie leżało pudełko chusteczek i rzucił go na jej kolana - Czy chcesz czy nie.
Nie masz wyjścia i tak to powiem, chociaż będzie to dla mnie bardzo trudne.
Nigdy nic takiego, nikomu nie mówiłem. – oparł się o biurko i popatrzył na nią.
Odetchnął głęboko i zaczął mówić – trzy…trzy lata temu Blaise mówił prawdę.
Chciałem dokopać hogwarckiej świętej trójcy…- Popatrzyła na niego. W jej oczach
dostrzegł żal i ból.
- I co mnie to obchodzi? Już to wiem. Nie chcę wracać do
przeszłości, to dla mnie rozdział zamknięty.
- Ale ja muszę. Chociaż to trudne i nie przywykłem do takich
rzeczy. Szczególnie, że nigdy nikomu z niczego się nie musiałem tłumaczyć. Więc
siedź cicho, słuchaj i mnie nie denerwuj. Wracając do tematu, chciałem to
zrobić. Jak łatwiej było to zrobić, jak uwieść pannę–ja-wiem-wszystko,
rozkochać ją i rzucić? Podobały mi się te podchody. Słowne sprzeczki z tobą.
Twoja zadziorność i niedostępność były dla mnie wyzwaniem. Jako jedyna w
szkole, nie chciałaś wepchać mi się do łóżka. Nie licząc Amii, która była moją
kuzynką i siostry rudego, którą interesuje się Zabini. Dlatego, tak mnie bawiła
ta gra. – na chwile przestał mówić, jeżeli dziewczyna podniosłaby głowę
zauważyłaby, że chłopak próbuje zebrać się w sobie. W końcu Draco Malfoy,
zarówno sam jak i przez innych był uważany za zimnego drania, bez uczuć. Przez
lata pracował na taką opinie. Chciał być tak spostrzegany. Nie potrafił
pokazywać uczuć, a tym bardziej tłumaczyć się ze swojego zachowania. Zawsze
robił to, co chciał nie zależnie od nikogo. Tym razem było prawie tak samo.
Postanowił sobie, że jej to powie i musiał to zrobić. Ale najbardziej samego
siebie zdziwił, że czuł, iż musi to zrobić nie tylko dla siebie, ale także dla
niej. Co go przerażało. - Ale nie sądziłem, że sam kręcę na siebie bicz. Czym
bardziej cię poznawałem, tym bardziej mnie zadziwiałaś. Byłaś inna niż te
wszystkie laski przed tobą. Pewna siebie, mądra i zawsze wiedziałaś, co
powiedzieć. Pomimo tego jak kiedyś cię potraktowałaś, byłaś przy mnie, kiedy tego
potrzebowałem. Nie wyśmiałaś mnie, kiedy załamałem się po śmierci matki i
stałem się słaby. Czułem się jakbyś roztapiała coś we mnie. Zawróciłeś mi w
głowie, nieświadomie się tam wkradając. Potem ten wypadek twoich rodziców.
Naprawdę martwiłem się o ciebie…
- Ta – zakpiła - zapewne i dlatego poszedłeś z inną laską do łóżka
- W ten pechowy wieczór – kontynuował nie komentując jej
wypowiedzi - piłem z Zabinim. Poszło sporo butelek whisky. Nie byłem za
trzeźwy.
- Pewnie najlepiej zgonić wszystko na alkohol. Bez sensu wracać do
przeszłości. To już było i nie wróci. Jesteśmy całkiem inni. Mamy inne
wartości. Najlepiej niech każdy z nas
idzie w swoją stronę. Oddaj mi klucz do drzwi – wstała i wyciągnęła rękę
oczekując, by wykonał jej prośbę.
- Nie. Muszę to powiedzieć, a ty słońce siadaj w tej chwili na
swoim zgrabnym tyłku, tam gdzie przed chwilą siedziałaś. Dopóki wszystkiego ci
nie wytłumaczę, nie wyjdziesz stąd. Taka zasada tutaj obowiązuje, a wiesz, że
nie pozwalam łamać swoich zasad.
- Mam gdzieś twoje zasady!
- Granger zamknij się w końcu i słuchaj.
- Dobra miejmy to już za sobą i pozwól mi wrócić do mojego życia,
w którym nie ma ciebie. A tak poza tym, skąd mam mieć pewność, że to, co
mówisz, nie jest wymyśloną bajeczką?
- Jak chcesz, to zażyje Vitaserum. Ja powiem to, co chcę
powiedzieć, a potem ty zdecydujesz, co z tym zrobisz.
- W takim razie słucham? Kończmy to. Nie mam czasu tutaj siedzieć.
- Zabini wrócił do siebie. A ja leżąc na łóżku… - wrócił do
wspomnień sprzed trzech lat. Wydawało mu się jakby to było wczoraj. Ku swojemu
zdziwieniu był z nią w stu procentach szczery. Słuchała go z zamkniętymi
oczami. Cofnęła się do tych szkolnych lat. Bardzo dobrze pamiętała ból, jaki
poczuła widząc go z tą dziewczyną. -… wtedy poznałem wszystkie informacje o
Felicity. - Otworzyła oczy i popatrzyła, na niego zszokowana. Jeżeli to, co
powiedział jest prawdą to ona bezpodstawnie go oskarżyła i wykluczyła z życia
małej. Łzy znowu popłynęły jej po policzkach.
- To za dużo jak na moją głowę.
- Umówmy się na jutro, na obiad. Powiesz czy mi wierzysz. Jeżeli
tak, to opowiesz mi tylko jak ona jest. Jutro, o siedemnastej „Pod kasztanem” –
otworzył drzwi i wyszedł. Zostawił ją samą. To wszystko nie było na jej głowę.
Weszła do małej łazienki przynależącej do jej biura. Popatrzyła na swoje
odbicie. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Doprowadziła się do porządku. I
wróciła na dół. Odnalazła Mary. Poprosiła żeby wszystkiego dopilnowała i
teleportowała się do domu. Dwadzieścia minut po wyjściu dziewczyny z hotelu Draco
poszedł w jej ślady i opuścił resztę imprezy nie informując nawet o tym swojej partnerki,
z którą przyszedł. Postanowił, nie teleportować się do domu. Szedł pogrążonymi
w mroku ulicami. Pomimo późnej pory, minęło go kilka samochodów. Rozmyślał o
wydarzeniach dzisiejszego wieczoru. O zapłakanej kobiecie. O swojej dziwnej
szczerości, tak innej od jego codziennej postawy. O jej decyzji sprzed lat.
Uciekła do Francji przed nim, by nie dowiedział się o córce. Małej istocie,
której wraz z Hermioną dali życie. Osobie, w której płynęła po części jego
krew.
W czasie, gdy Malfoy rozmyślał, panna Granger dotarła do domu.
Zapłaciła opiekunce. Zrzuciła buty i poszła na górę. Weszła do pokoju swojej
córeczki. Spała zwinięta w kłębek. Pocałowała ją i przeszła do swojej sypialni.
Przez całą noc nie mogła zasnąć. Przed oczami miała blondwłosego mężczyznę. W
uszach dźwięczały jej, jego słowa. Rozmyślała o bólu, który towarzyszył jej
przez te trzy lata. Gdy tylko w oknie jej sypialni pojawiły się pierwsze
promienie słońca wstała i złapała za telefon. Po chwili w słuchawce usłyszała
zaspany i zdezorientowany głos Harrego. Przeprosiła, że dzwoni tak wcześnie,
ale musiała porozmawiać z Clar. Jako czarodziejka dziewczyna miała jeszcze
problem w obsłudze telefonu, co zawsze bawiło Hermionę, ale nie tym razem. W
końcu zdenerwowana pani Potter, kazała zabrać jej małą i przyjechać na
śniadanie. Felicity była przeszczęśliwa możliwością zjedzenia posiłku z wujkiem
i ciocią. Gdy tylko weszła do domu państwa Potter, Clar zauważyła, że coś jest
nie tak i to bardzo. Była gryfonka zawsze wyglądała perfekcyjnie. Dzisiaj była
ubrana w dres, a jej oczy były podkrążone.
- Kochanie, wszystko w porządku?
- Nie. Ale porozmawiamy za chwilę. Najpierw mój skarb musi coś
zjeść.
- Oczywiście. Siadajcie. Stół już jest nakryty. - Po śniadaniu,
Harry zaczął bawić się z Fel, a one usiadły w salonie.
- Co się dzieje Herm? Nie za dobrze wyglądasz
- W nocy nie zmrużyłam oka. Wczoraj przeżyłam, mały szok. A raczej
wcale nie tak mały.
- Niech zgadnę, zafundował ci go mój kochany braciszek?
-Zgadza się. Podszedł mnie podstępem i wyciągnął prawdę o
Felicity. Tak bardzo was przepraszam, nie powinnam nigdy prosić o złożenie
przysięgi. Żałuje tego do dziś.
- Hermiono nie wygłupiaj się, to już było. Zgodziliśmy się na to,
bo cię kochamy.
- Dzięki.
- A teraz mów, co wywinął mój kuzynek. - Hermiona opowiedziała jej
o wydarzeniach z wczorajszego wieczoru. Po jej policzkach znowu popłynęły łzy.
Gdy zakończyła swoją relacje Clar potwierdziła wszystko. Wtedy doznała szoku,
większego niż wczoraj. Chociaż była niemal pewna, co do słów Malfoya, dopiero po
zapewnieniu Clar, że to prawda całkowicie w nie uwierzyła.
- A teraz moja droga. Proszę maszerować do góry do pokoju gościnnego.
- Ale, po co?
- Jak to, po co? Musisz się trochę przespać. Jesteś wykończona. My
z Harrym zajmiemy się Fel, a ty odpocznij sobie. Potem weź długą kąpiel,
kosmetyki są w szafce koło umywali.
- Ale…
- Nie ma, ale. Wyglądasz jak wrak człowieka. Za dużo ostatnio
miałaś wrażeń. Maszeruj na górę i nie sprzeciwiaj się. - pocałowała blondynkę w
policzek i weszła schodami na piętro. Gdy w pokoju gościnnym położyła głowę na
poduszce zasnęła natychmiastowo.
***
Dochodziła siedemnasta
gdy doszła do umówionego miejsca. Chociaż, że restauracja leżała spory kawałek
od jej domu postanowiła się przejść, by się trochę uspokoić. Gdy tylko weszła
zobaczyła go przy stoliku. Kiedy podeszła, wstał i odsunął jej krzesło.
- Cieszę się, że przyszłaś.
- Nie byłam pewna, czy dobrze robię. – ich rozmowa była sztywna i
oficjalna, chociaż nie miała żadnego konkretnego tematu. Po skończeniu posiłku.
Draco zadał jedno z pytań, które go dręczyły
- Czy wierzysz w moje słowa?
- Chyba tak. Clar potwierdziła twoją historię. Kiedy to wszystko
się stało, nie chciałam niczego słuchać. Ani ciebie, ani Clar. Z drugiej
strony, co by to dało? – jej głos był smutny i cichy.
- Mogłaś, chociaż powiedzieć mi o dziecku.
- I co? Rzuciłbyś całe swoje życie i zajął mną i dzieckiem? Lepiej
było, że wyjechałam.
- Ja sądzę inaczej.
- Nie oszukuj się. Byliśmy wtedy jeszcze parą nastolatków
wchodzących w dorosłe życie. Mi było trudno oswoić się z tą myślą. Sam
przyznaj, że nie byłeś gotowy na ojcostwo
- Może masz rację. Chociaż pamiętaj, że nie zawsze wiesz wszystko
Granger
- Nie może, tylko na pewno.
- Jaka ona jest?
- Kto? – dziewczyna była bardzo rozkojarzona. Przez ten jeden
wieczór cały jej obraz tej sytuacji wywrócił się do góry nogami
- Nasza córka. – tak dziwnie dla niej brzmiało to słowo w jego
ustach.
- Wszyscy mówią, że jest naszą mieszanką. Jak widziałeś ma włosy i
rysy twarzy po tobie. Po mnie ma oczy i usta. Ale nie uśmiech. Tych ma wiele,
kiedy się uśmiecha jednym z nich to pomimo moich cech, to skóra zdjęta z
ciebie. Od razu przypomina ciebie. Choć jest mała, jest bardzo uparta, bystra i
zawsze dąży do celu. Czasami zadziwia mnie jej spostrzegawczość i jej uwagi.
Czasami śmiejemy się z Clar, że jest istnym żeńskim wydaniem ciebie. Jest
bardzo ciekawa wszystkiego, jedynak po mnie odziedziczyła ufność do świata.
Jest dla mnie wszystkim.
- Kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży?
- Jak byliśmy, w Hogwarcie zauważyłam, że coś ze mną nie tak. Ale
nie przypuszczałam, że to ciąża. Dopiero po bitwie w szpitalu lekarz powiedział
mi, że zostanę matką. Wtedy wiedzieli o tym tylko Clar i moi rodzice. Nie miej
przypadkiem do niej pretensji. Od razu, gdy tylko lekarz mnie o tym
poinformować chciała po ciebie biec. Ale nie zgodziłam się i do tego wymusiłam na
niej wieczystą przysięgę. Także na innych, kiedy poinformowałam ich o tym.
Tydzień przed ślubem Clar i Harrego postanowiłam, że wyjadę do Francji do Natta.
Tam spędziłam trzy lata.
Przez kolejną godzinę, opowiadali sobie o tych trzech latach.
Hermiona przypomniała sobie jak bardzo lubiła z nim rozmawiać. Zawsze potrafił
prowadzić z nią inteligentną rozmowę. Przez ten czas Draco dużo dowiedział się
o Felicity. Nie podobało mu się, że tak długo główną rolę mężczyzny w jej życiu
odgrywał Nathaniel Pederson, który do tego wszystkiego był ojcem chrzestnym
małej. Kobieta skwitowała to śmiechem. Szczególnie, że wiedziała, iż Natt był w
stanie dla dziewczynki zrobić wszystko.
- Cieszy mnie, że po tylu latach nosisz ten kwiatek.
- O co ci chodzi z tym wisiorkiem? Już drugi raz o nim wspominasz
odkąd się spotkaliśmy.
- A niby taka inteligentna jesteś.
- Odezwał się Einstein.
- Ty Kopernik, nie bądź taka mądra. Sam go wybrałem. Ten kamień
przypominał mi i nadal przypomina ciebie. Taki niepozorny, a w środku tak
niesamowity. Zmienny, tak jak twój charakter.
- Nigdy nie sądziłam, że to od ciebie.
- Widzisz, różne rzeczy zaskakują nas w życiu.
- Masz rację. Wybacz, ale muszę już iść. Umówiłam się z opiekunką,
że będę o wpół do ósmej
- Czy mogę cię odprowadzić?
- Dobrze. Niech ci będzie czystokrwisty
- Nie podskakuj szlamiątko – uśmiechnął się do niej. Wyszli z restauracji.
Szli obok siebie nie odzywając się. Nie poznawała go, nie wierzyła, że tak
bardzo się zmienił. Chciała się już pożegnać, gdy odwrócił ją i delikatnie
pocałował. Tym razem nie odepchnęła go. Po chwili puścił ją, chociaż tak bardzo
chciała zostać w jego ramionach.
- Czy ty chcesz znowu dostać w ten swój blady dziób? – pomimo
groźby jej głos był delikatny.
- Pamiętaj, że zawsze biorę, co chcę.
- Ty nigdy się nie zmienisz. – zaśmiała się.
- A po co? Lubię siebie takim, jaki jestem.
- Jesteś jak zawsze zakochanym w sobie narcyzem.
- I za to mnie uwielbiasz.
- Żebyś się nie pomylił. I jak tu nie sądzić, że mała jest podobna
do ciebie. Tak samo uparta, jak osioł.
- Odezwała się oślica. Może to ma akurat po mamusi?
- Zamknij się już. Czy chciałbyś ją poznać? – pytanie, które
zadała zadziwiło ją samą.
- Oczywiście, że tak, ale… - zrobił się blady jak ściana.
- Nie możliwe, wielki pan Malfoy się boi. Do tego dwu i pół letniej
dziewczynki – zwinęła się ze śmiechu, a w oczach pojawiły się łzy, czym uraziła
jego dumę.
- Wcale nie. – gdy usłyszała jego zimny ton głosu opanowała się. -
Chce ją poznać. – na twarzy pokazał mu się tak dobrze jej znany wyraz
zaciętości.
- To poczekaj tutaj chwilę. Tylko nie zwiej ze strachu, gdzie
pieprz rośnie – weszła do domu zostawiając go samego. Usiadł na huśtawce, która
stała na ganku. Kiedy drzwi otworzyły się wstrzymał oddech, ale z domu wyszła
opiekunka. Obrzuciła go ciekawym wzrokiem, ale napotkawszy jego zimne oczy
szybko odeszła. Czekał dalej.
- Feli, posłuchaj chwilkę, chciałabym żebyś kogoś poznała. Draco
bardzo chce cię poznać. Więc bądź miła dobrze?
- Tak.
- To poczekaj tutaj na mamusie. – posadziła ją na fotelu i wyszła
na ganek. Widząc to, zdenerwował się.
- Chodź, czeka na ciebie. – wszedł niepewnie do domu
brązowowłosej. Na dużym jasnym fotelu siedziała mała dziewczynka, którą wcześniej
widział.
- Kochanie, to jest Draco przyszedł cię poznać – Feli przekrzywiła
zabawnie głowę i przyjrzała się Draconowi.
- Cześć, Feli.
- To ten pan!
- Tak kochanie, już wcześniej z nim rozmawiałaś.
- To pan ze zdjęcia!
- Jakiego zdjęcia? – zdziwił się Draco.
- U mamusi w pokoju. W takiej grubej książeczce.
- To bardzo ciekawe. Opowiesz mi o tym?
- Pewnie. – mała obdarzyła go szerokim uśmiechem
- Malfoy! – Hermiona oburzyła się.
- No, co? Pytam tylko z ciekawości.
- Jesteś nie możliwy, przekabacisz nawet dziecko. – roześmiała się
i przyglądała jak jej córeczka wspina się na kolana chłopaka
Epilog
Minęły dwa lata. Bardzo wiele się zmieniło. Państwo Potter mieli
śliczne półtorej roczne bliźniaki Lili Anabel, oraz Sama Jamesa.
Ron rozstał się z Lavender, gdyż ta sprzeciwiała się jego
wyjazdowi do Brazylii na roczne szkolenie z ministerstwa. Po trzech miesiącach
spotkał tam Brazylijkę, dla której całkowicie stracił głowę.
Ginny i Blaise. Bardzo ciekawa para. Planują ślub. Chociaż
przyszła panna młoda wyzywa swego, narzeczonego od bałwanów, świata poza sobą
nie widzą. Chociaż, długo zeszło zanim Ginnevra przekonała się, co do swojego
przyszłego męża.
Fajnie , że dodałaś już do końca rozdziały z tego opowiadania : ))
OdpowiedzUsuńWłaściwie zupełnie nie rozumiem, czemu pod rozdziałami nie ma komentarzy.
OdpowiedzUsuńWspaniałe opowiadanie, możesz być z niego dumna. Czytałam cały dzień, nie mogąc sie oderwać.
Uwielbiam takie happyendy.
pozdrawiam
jus
Nie ma komentarzy, bo to opowiadanie jest przeniesione z mojego starego bloga, który prowadziłam na onecie.
UsuńDziękuję bardzo. Cieszę się, że podoba ci się to opowiadanie
Potwierdzam informacje wyżej . Opowiadanie cudowne. Najlepsze moim zdaniem na tym blogu , chodź czasem bolał mnie brak opisów lub jego skąpa wersja ,ale ogólnie nie ma się do czego przyczepić ;> Przeczytałam już wszystkie twoje opowiadania na tym blogu i to jest najlepsze ,zaraz za Zagadką ;>
OdpowiedzUsuńCzłowiek człowiekowi nie równy. Ja najbardziej lubię two-halves
UsuńMnie osobiście też najbardziej podobało się two-halves. Ale i tak wszystkie teksty genialne c:
UsuńPodobało mi się. Dziękuję za możliwość przeczytania. Życzę weny!! :D
OdpowiedzUsuńGenialne.
OdpowiedzUsuńBłędy rażą niesamowicie ale fabuła jest po prostu genialna. Ta historia Nel... Och dlaczego nie zrobisz II części?
OdpowiedzUsuńZacznijmy od początku.
OdpowiedzUsuńJak było?
Rozdziały krótkie z miliardem błędów stylistycznych, gramatycznych, ortograficznych i interpunkcyjnych.
Trochę mnie to zniechęcało, ale zaciekawiła fabuła.
Rozdział za rozdziałem był "czystszy" i dłuższy.
Jak określić to Dramione...
Uzupełnienie dnia. Przepis na uśmiech.
*tak wiem minęło dużo czasu*
Przybywam z DHL.
Pozdrawiam,
KH
Gdybys szukala kiedys bety do nastepnego opowiadania, jestem chetna z Toba wspolpracowac :) odezwij sie ;) madzia134679@gmail.com
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie widać jak pisalaś na początku i na ko.ncu i jak zmieniłaś swój styl. Oczywiście na lepsze. Zauważylam kilka błedów nie orograficznch ale treściwch ale każdy sie myli było nie było bardzo mi się podobały twoje wypociny kochana.
OdpowiedzUsuń