sobota, 3 listopada 2012

54. Plotka?


Pomimo upływu tygodnia od czasu, gdy zamknęła ich w swoim pokoju starła się unikać zarówno jej jak i jego. Nie było to prostym zadaniem, ale dawała radę. Szła właśnie przez błonia w stronę stadionu. Harry miał trening, a ona wolne popołudnie, więc postanowiła, że jak i tak nie ma nic lepszego do roboty to posiedzi na trybunach i się poprzygląda. Stadion był już niedaleko, kiedy jak zjawa stanęła przed nią Hermiona Granger. Co dziwne bardzo to speszyło pewną siebie ślizgonkę
- Ee, cześć Hermiono, co słychać?
- Dobrze. Chciałam ci powiedzieć Clar, że przesadziłaś!
- Granger, gryfoński kotku nie podnoś głosu. Mówiłem ci, że zemsta smakuje najlepiej na zimno. – Clar odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Malfoyem
- Malfoy! Jeszcze raz się tak do mnie zwrócisz, a nie ręczę za siebie. – Hermiona popatrzyła na niego mrużąc oczy.
- To może wy sobie pogadajcie, a ja się zmyję. – Clar próbowała jakoś się wymigać.
- Nigdzie nie pójdziesz siostrzyczko. Chyba, że z nami. – Draco złapał ją za rękę i pociągnął w bok tak, aby nie było ich widać z trybun.
- Ale wy dalej nie rozumiecie, że to było dla waszego dobra?
- My wszystko rozumiemy, chciałaś dobrze, ale bardzo cię proszę żebyś więcej nie wtrącała się w taki sposób ani, żaden inny – uśmiech gryfonki wydawał się serdeczny.
- Ale ktoś …
- Amii, musisz obiecać, że więcej nie będziesz się wtrącać. – chłopak popatrzył na kuzynkę
- Draco przecież wiesz, że..
- Amii – słowo to wydobyło się z ust blondyna i brzmiało jak warknięcie, dlatego skapitulowała
- No dobrze niech wam będzie.
- Co nam niech będzie? Pełnym zdaniem Clar
- Ty to zawsze musisz być taka perfekcyjna Hermiono. Obiecuje, że nigdy więcej nie będę się wtrącać, zadowoleni?
- Nawet nie wiesz jak bardzo – Hermiona uściskała dziewczynę – no to wszystko załatwione. Możemy już iść Malfoy. – Odwrócili się i ruszyli w stronę zamku. Clar była bardzo zdziwiona, że się jej upiekło. Myślała tak dosłownie przez chwilę, gdyż nie zauważyła tego, że Hermiona Granger trzyma w ręce różdżkę, którą porusza. Gdy tylko skończyła nad głową Clar pojawiło się wielkie wiadro, z którego prosto na nią wylała się całą zawartość śliskiego zielonego śluzu oblepiając dziewczynę od czubka głowy po palce stóp. Na co ona zareagowała krzykiem. Kiedy wchodziła do zamku stali w holu. A po korytarzu kręciło się pełno ludzi.
- Amii jak ty pięknie wyglądasz. To jakaś nowa moda? – na słowa Malfoya, większość osób odwróciło się w jej stronę. Każdy, kto na nią patrzył zwijał się ze śmiechu. A szczególnie Hermiona Granger. Był to niezapomniany widok, zawsze nienagannie ubrana i uczesana Greek pokryta była zieloną mazią i wyglądała jak zmokła kura.
- Clar nie wiem czy słyszałaś, o czymś takim jak śluz z południowo-amerykańskich ślimaków? Jest wykorzystywany w produkcji niektórych eliksirów, ale ma jedną wadę, trudno się go zmywa jak wyleje się na przykład na stolik lub skórę, ale nie jest szkodliwy i nie za ładnie pachnie. – gryfona prawie płakała ze śmiechu. Wściekła ślizgonka minęła wszystkich i zbiegła po schodach prowadzących do pokoju wspólnego ślizgonów. Następne trzy godziny nikt nie wiedział, gdzie się podziała Clar. Prawie nikt. Hermiona wiedziała, że spędza ten czas u siebie w łazience, próbując pozbyć się zielonkowatej mazi.

***

Kolejne tygodnie mijały, w jako takim spokoju. Mijając na korytarzu Malfoya, słyszała jego docinki, ale starała się nie zwracać na to uwagi. Było południ, w wielkiej sali nie było prawie nikogo. Ludzie dopiero schodzili się na obiad. Jadła drugie danie, gdy wylądowała przed nią czarna sowa. Odłożyła widelec i odwiązała liścik. Poczęstowała ptaka krakersem i kiedy odleciał miała zabrać się za czytanie, gdy na tym samym miejscu wylądowała szara sowa rozlewając wino z kielicha. Zdziwiona dziewczyna odwiązała kolejny liścik i poczęstowała sowę tak jak poprzednią, ale ta nie odleciała, co było znakiem, że czeka na odpowiedź. Dlatego odkładając pierwszy list odtworzyła skrawek papieru, który przyniosła szara sowa.

Droga Hermiono,

mam nadzieję, że masz wolny dzień. Jest ładna pogoda, więc proponuje spotkanie na błoniach po obiedzie o 15 przy starym dębie. Czekam na odpowiedź

                                                                                                      M.R.


Miał rację, miała wolne popołudnie i bardzo chętnie je z nim spędzi. Wyciągnęła pióro i atrament z torby.


Oczywiście, że mam wolny dzień. Widzimy się o 15

                                                                                            H.G.



Zabrała się za drugi list.


Kochana Hermiono,

Nie mam dużo czasu, ale piszę, bo chcę Ci podziękować. Tekst jest genialny, zawsze w Ciebie wierzyłem. U mnie wszystko w porządku mam nadzieję, że u Ciebie też. Jak będę miał więcej czasu napiszę dłuższy list. Namyśliłaś się, co do wakacji? Pozdrawiam

                                                                                                            Natt


No tak, wakacje już za niedługo. Nie myślała, co będzie robić. Na razie skupiała się na zbliżających się egzaminach. Wiedziała też, że zbliżają się niebezpieczne czasy, Harry znikał coraz częściej z Dumbledorem. Po skończeniu szkoły zamierzają przystąpić do Zakonu Feniksa. Nie miała głowy do myślenia o wakacjach, jeszcze nie teraz. Skończyła obiad i ruszyła do wyjścia.

***

Siedział nad jeziorem i rozmyślał o różnych rzeczach. Za niedługo skończy szkołę i będzie musiał podjąć decyzje, po której stronie stanąć. Matka wyraziła jasno swoją ostatnią wolę. Ale czy on potomek Lucjusza Malfoya potrafi stanąć po stronie dobra? Czy istnieje coś takiego jak dobro i zło czy tak jak twierdził ojciec, że jest tylko władza? /Do cholery z takim życiem./

Zdenerwowany wstał i ruszył w stronę zamku. Nie chciał o tym myśleć. Przez prawie całe życie sądził, że jest szczęściarzem urodzonym w bogatej rodzinie o odpowiednich korzeniach. Była godzina szósta po południu. Wchodził po schodach prowadzących do głównego wejścia, gdy usłyszał jej śmiech. Wychylił się przez murek służący za barierkę. Siedziała na ławce, która stała z boku zamku. Siedział z nią chłopak z Ravenclaw, jak dobrze pamiętał to Rennet. Uśmiechała się do niego śmiejąc się z tego, co mówił. Zszedł na dół w chwili, gdy tamten nachylał się nad nią ewidentnie po to żeby ją pocałować.
- Tylko ją tknij Rennet, a ci połamie te łapy i przeklepie buźkę. – Michael odsunął się od Hermiony.
- Malfoy, czy możesz nie wtrącać się w nie swoje sprawy? – popatrzył ślizgonowi prosto w oczy. Hermiona z ciekawością przysłuchiwała się tej rozmowie, chociaż dziwnie się czuła wiedząc, że ta rozmowa dotyczy jej samej.
- I tu się mylisz to jest moja sprawa.
- Nie żartuj Malfoy. Tylko zmywaj się stąd, bo przeszkodziłeś mi i Hermionie – krukon przysunął się do dziewczyny i objął ją w pasie.
- Nie rozkazuj mi, Rennet. I zabieraj od niej te łapy.
- Malfoy, nie rządź się tak, nie wszystko należy do ciebie. Nie jesteś taki ważny jak ci się wydaje. – ostra wymiana zdań zwróciła uwagę innych uczniów.
- Masz rację – zimny opanowany głos Dracona był jak ostrze przeszywające na wylot. – Nie wszystko należy do mnie, ale uwierz mi bardzo nie lubię jak ktoś się próbuje dobrać do mojej dziewczyny. – gdy wypowiedział to zdanie szczególnie podkreślając słowo „moja” wokół zapadła cisza. Wszyscy byli zszokowani. A najbardziej Hermiona Granger
- Jaja sobie robisz? Hermiona i ty?
- Mówię bardzo poważnie i ostatni raz cię ostrzegam zabierz od niej łapy.
- Jakoś ci nie wierzę – czyny nie szły za słowami i krukon odsunął się kawałek od gryfonki.
- Jak mi nie wierzysz to się jej zapytaj. – tym razem Malfoy przysunął się do niej i objął w pasie tak jak poprzednio zrobił Michael. Zszokowana dziewczyna nie wiedziała, co się dzieję.
- Hermiono, czy ty i Malfoy jesteście ze sobą?
- Co? – pytanie wyrwało ją z osłupienia
- Kotku Rennet, pytał się czy jesteśmy razem? – głos Draco, aż ociekał słodyczą.
- Czy my jesteśmy razem?
- No kochanie nie udawaj. Ja wiem, że chciałaś zachować to w tajemnicy, ale… - nie dokończył gdyż panna Granger uciekła do zamku. Draco popatrzył na Michaela i wzruszył ramionami – Kobiety, kto je zrozumie? Radzę ci dla własnego dobra trzymać się od niej z daleka. A wy, na co się gapicie? To nie darmowy teatrzyk – w jego głosie było słychać groźbę. Odwrócił się i wrócił na schody by za chwilę wejść do zamku.

***

W kolejny dzień na korytarzu huczało od plotek jak w ulu. Jedynie tylko pewna gryfonka siedziała zamknięta w swoim pokoju.
- Hermiona!!! – głos Ginny było już słychać na schodach. Wpadła do pokoju jak burza. – Hermiona, o co chodzi?! Wszyscy w zamku mówią tylko o jednym, że ty i Malfoy jesteście parą i że on to sam powiedział. A że ty to chciałaś utrzymać w tajemnicy.
- Ja chce umrzeć, a wcześniej zabić Malfoya. – to były ostatnie słowa wydobywające się z ust panny Grynder zanim cała znikła pod kołdrą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz