niedziela, 25 listopada 2012

70. Kim jest ta dziewczynka?


Następnego dnia podjechał pod dom dziewczyny. Zaparkował tak by przypadkiem go nie widziała. Odjechała punktualnie o ósmej trzydzieści. O jedenastej zobaczył jak kobieta, która na oko miała z czterdzieści pięć lat i była podobna z wyglądu do Granger wypuszcza dziewczynkę na zewnątrz. Ta od razu pobiegła do piaskownicy.
-Babcia zaraz do ciebie przyjdzie. – /jeżeli to by była matka Hermiony, to mała byłaby jej córką/ Do tej pory rozważał opcje, że to jej siostra lub córka jakiejś znajomej. Teraz był pewny, że musi dowiedzieć się, kim jest ta mała dziewczyna. Poczekał, aż zostanie sama i podszedł pod płot.
- Hej kochanie, możesz na chwile podejść. – dziewczynka podeszła ostrożnie. Pierwsze, co go zszokowało to jej wielkie orzechowe oczy i malinowe usta, tak podobne do Granger. Po chwili uświadomił sobie, że jednak się nie mylił. Dokładniej mówiąc, był niemal pewny, że to jej córka.
-Cześć. Jak się nazywasz?
-Felicity Ami – dziewczynka niewyraźnie powiedziała swoje imiona, ale zrozumiał ją.
- A ile masz lat.
- Dwa i pół– powiedziała dumna z siebie.
- A jak się nazywa twój tatuś.
-Felicity! W tej chwili odejdź od płotu! – do ogrodu wyszła babcia dziewczynki. Gdy tylko ją zobaczył odszedł i wsiadł do auta. Próbował sobie wszystko poukładać. /Dwa i pół roku plus dziewięć miesięcy/. Ruszył szybko przed siebie. Pięć minut później pukał do drzwi domu Potterów.
-Cześć Draco, co cię sprowadza?
-Mówiąc Hermionie, że ją odwiedzisz. Odpowiedziała, że się na pewno ucieszy. Miała na myśli swoją córkę.
-Skąd wiesz o Fel?
- Nieważne. Kto jest ojcem dziecka?
- Nie mogę ci powiedzieć. – w chłopaku wzbierała coraz większa złość. Znowu nic nie chciała mu powiedzieć. Miał już tego serdecznie dość.
- Kto jest ojcem dziecka?
-Draco naprawdę nie mogę ci powiedzieć. Złożyłam przysięgę wieczystą, że nikomu nie powiem. – wyszedł wściekły nawet się nie żegnając. Clar usiadła w fotelu. Wiedziała, że, Hermiona powinna mu powiedzieć. Była pewna, że prędzej czy później dowie się wszystkiego. Należał do osób, które nie rezygnują dopóki nie poznają prawdy. Malfoy jechał przez miasto. Zatrzymał się dopiero pod hotelem. Wszedł do środka. Naciskając nerwowo guzik windy stwierdził, że szybciej będzie schodami. Po chwili był pod gabinetem Hermiony.
-Granger jest u siebie?
-Tak, ale nie może pana przyjąć. Pani dyrektor jest zajęta.
- Nie obchodzi mnie to!
- Nie może pan tam wejść! – nie zważając na protesty sekretarki wszedł do gabinetu byłej gryfonki, a za nim wpadła jej asystentka. Dziewczyna rozmawiała przez telefon.
-Przepraszam, oddzwonię później. Co tu się dzieje?
-Tłumaczyłam panu, ze jest pani zajęta. Ale uparł się, a ja nie dałam rady go zatrzymać. Przepraszam. Już dzwonie po ochronę.
- Nie trzeba Mery. Zostaw nas samych.
-Dobrze pani dyrektor. – wyszła zamykając drzwi. Hermiona odezwała się chłodno.
- Nie kojarzę żebyśmy byli dzisiaj umówieni Malfoy.
-Musimy porozmawiać. Kto jest ojcem Felicity? – dziewczynę zamurowało. Nie pojmowała skąd wie o małej.
- Kto ci o niej powiedział?
-Nikt. A skąd o niej wiem to nieważne. Pytam się, kto jest jej ojcem? – zaczynał się denerwować. Hermiona opanowała się. Popatrzyła na niego i powiedziała zimnym głosem bez żadnych uczuć.
- Co cię to obchodzi? Jej ojciec nie żyję.
-Daruj sobie. Pamiętaj, że cię znam i wiem, kiedy kłamiesz. Mała ma dwa i pół roku, więc byłaś w ciąży jeszcze będąc w Hogwarcie. Jest straszni podobna do Amii, kiedy była mała. Na drugi imię ma Amelia. Pytam się poważnie i oczekuję odpowiedzi. Czy ja jestem ojcem twojej córki?
- Nie wiem skąd masz te informację na temat mojej córki. Nie jesteś jej ojcem! I więcej nie wtrącaj się w moje życie prywatne! Nie życzę sobie, abyś wchodził w nie swoimi brudnymi buciorami!
-Granger dobrze wiemy, że w czasie, kiedy zaszłaś w ciążę byłaś ze mną. A nie należysz do osób, które sypiają, z kim popadnie.
-Skąd możesz mieć pewność, że spałam tylko z tobą?!
- Nie graj osoby, którą nie jesteś. Ciekawe, z kim? Może z Weasleyem? – jego opanowanie ją denerwowało. Przestawała nad sobą panować.
- Nic ci do tego, z kim sypiałam i z kim sypiam! A teraz wyjdź, albo wezwę ochronę.
- I tak ci nie wieżę. Za dużo rzeczy przemawia za tym, że mała jest moją córką. Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. – wyszedł trzaskając drzwiami. Hermiona straciła panowanie nad sobą i rozpłakała się. Po chwili zebrała się w sobie. Wstała i wyszła z gabinetu.
-Mery odwołaj wszystkie dzisiejsze spotkania. Potem zadzwoń do pani Potter i poproś żeby przyjechała za godzinę do mnie do domu.
-Oczywiście pani dyrektor. – ruszyła do wyjścia. – Pani dyrektor, przepraszam, że pytam, ale czy wszystko w porządku?
- Tak Mery, do widzenia.
- Do widzenia pani dyrektor.
Wyszła z hotelu i wsiadła do swojego samochodu. Włączyła radio. Musiała się uspokoić i wszystko przemyśleć. Odpaliła silnik i ruszyła. Jak na złość puścili piosenkę, aż za dobrze jej znaną. Skręciła na pierwszy zjazd na autostradę. Licznik pokazywał prawie 124 mile/h ( ok. 200km/h). Nie wiedziała, gdzie jedzie. Podążała przed siebie tam, dokąd zaprowadzi ją droga. Tekst piosenki z radia napisała sama, dawno temu. Pamiętała jakby było to wczoraj. List z prośbą Natta i problemy z jego napisaniem. Tekst ten powstał dopiero, po tym jak zerwała tą durną umowę z Malfoyem. Wtedy myślała, że życie jest trudne. Nie podejrzewała wtedy, co spotka ją potem. Na jak wielką próbę wystawi ją los. Jak życie spróbuje z niej zakpić, wiążąc ją na zawsze z Draconem. Po pół godziny zatrzymała się na zalesionym parkingu. Wysiadła. Dookoła nie było nikogo. Słyszała jedynie samochody jadące po autostradzie. Usiadła na ławce i znowu się rozpłakała. Czuła się bezsilna. Malfoy nigdy nie miał się dowiedzieć o Fel. Czuła, że nie powinna wracać do Anglii. Łudziła się, że może tutaj wychować córkę. Mogły zostać we Francji i kupić domek. Mieszkałyby teraz spokojnie i bez problemów. W spokoju patrzyłaby jak jej kruszynka dorasta. Jak każdy dzień jest spokojny i niezakłócony przez czystokrwistego arystokratę. /Ale nie, pan i władca Malfoy, musi wszystko zepsuć. Pchać swój biały nochal w nie swoje sprawy. Nie zgadzam się na to! Nie pozwolę, by zniszczył dzieciństwo i życie mojej córeczki. W planach na nasze życie nie ma dla niego miejsca. A tym bardziej w jego na nas. Muszę być silna za siebie i za Fel . Zawsze potrafiłam sobie poradzić i tak będzie tym razem. / Opanowała się i popatrzyła na zegarek. Miała dwadzieścia pięć minut do spotkania z Clar. Ruszyła w drogę powrotną. Tym razem jechała jeszcze szybciej. Pomagało jej to. Uspakajało, dlatego tak lubiła to auto. Jego cichutkie miarowe pomrukiwanie silnika. Podmuch wiatru rozwiewające jej włosy. Czuła się wtedy wolna, jakby wyrywała się z ryz codziennego dnia. Kiedy chciała zapomnieć o wszystkim i pomyśleć wsiadała za kółko dociskając pedał gazu. Na co dzień jeździła wolniej z powodu Fel, która siedziała obok w swoim foteliku. Tym razem droga zajęła jej dwadzieścia minut. Dopiero na obrzeżach Londynu zwolniła. Zostawiła auto na podjeździe i weszła do domu.
-Mamo? Fel?
-Jesteśmy w kuchni.
-Cześć. Jecie obiad? – podeszła i pocałowała córeczkę w główkę. Patrząc na tą małą istotkę tak podobną do blondwłosego ślizgona w uszach słyszała piosenkę śpiewaną przez Natta. 
-Właśnie kończymy. Jeszcze jest ciepły. Masz ochotę?
- Nie dziękuję. Mamo mam prośbę? Czy mogłabyś zabrać małą na spacer?
-Oczywiście. Odwiedzimy dziadka w gabinecie – pani Granger dobrze znała swoją córkę. Widziała, że coś jest nie tak. Zabrała małą i wyszły.
-Wrócimy za dwie godziny.
-Dziękuję mamo, jesteś kochana. – zdążyła napić się wody, gdy usłyszała pukanie.
-Otwarte!
-Cześć, prosiłaś żebym przyjechała, więc jestem. – popatrzyła na zmartwioną minę koleżanki, dlatego od razu kontynuowała swoją wypowiedź. – Nie wiem skąd on wie o aniołku. Dzwoniłam do wszystkich. To, żadne z nas. Wszyscy żyją.
- Nie podejrzewam żadnego z was. Nie wiem skąd to wie, ale za dużo się domyśla. Mała jest za bardzo do niego podobna. Dlatego podjęłam decyzje, że jeszcze dziś w nocy wyjeżdżamy do Francji.
- Nie podejmuj pochopnych decyzji.
- To nie jest pochopna decyzja – była gryfonka zaczęła krążyć po salonie – jeszcze przed urodzeniem małej postanowiłam, że on nigdy się nie dowie. A teraz to wszystko bierze w łeb. - To był zły pomysł wracać tutaj. Łudziłam się, że pomimo tego on się nie dowie o małej. Dlatego wracamy do Francji.
-Hermiona nie możesz.
- Jak to, nie mogę?! Podaj jeden powód, dlaczego mam tu zostać! – ostatkiem sił próbowała się uspokoić, ale nie mogła.
- Bo cię potrzebuję. Miałam dzisiaj wieczorem cię odwiedzić i poinformować, że jestem w drugim miesiącu ciąży.
-Bardzo się cieszę Clar. To, że wyjadę nie znaczy, że zostaniesz sama. Będziemy miały kontakt. A tu na miejscu masz Ginny, Harrego i resztę.
- Nic nie rozumiesz. Harry ciągle pracuję, a Ginny jest ostatnio zajęta Blaisem. A ja potrzebuje twojego wsparcia.
-Clar, spokojnie. Ciąża to nie choroba.
- Może i nie choroba! Ale ja… ja – głos się jej załamał – ja się boję. Nic ci nie mówiłam, ale pół roku temu byłam w ciąży. Niestety… straciłam moje maleństwo.
- Słońce, tak mi przykro. – przytuliła ją. Pierwszy raz widziała, że ta pewna siebie blondynka była tak załamana.- Ja nawet nie podejrzewałam.
- To było jeszcze zanim wróciłaś. Myślałam, że sobie z tym poradziłam, ale teraz, gdy znowu jestem w ciąży boje się. Harry też to przeżył, ale on mnie nie rozumie. Miona ja się boję, nigdy tak się nie bałam. – patrzyła załzawionymi oczami w oczy Hermiony.
-Wszystko będzie dobrze Clar. Damy radę. Nie zostawię cię. Będę przy tobie. –przytuliła przyjaciółkę. – Nigdzie nie wyjadę. A z Malfoyem jakoś sobie poradzę.
-Poradzimy sobie z nim jakoś.  - gdy dziewczyna uspokoiła się brunetka zrobiła herbatę. Siedząc zaczęły spokojnie rozmawiać, wtedy drzwi otworzyły się.
- Ciocia!– mała blondwłosa istotka wepchała się na kolana pani Potter.
-Dzień dobry. – blondynka przywitała się z panią Granger.-  Cześć myszko, gdzie byłaś z babcią?
-Dzień dobry Clar. Hermiono ja się będę zbierać do domu.
-Dobrze mamo. Dziękuję, za opiekę nad Fel.
- Nie masz, za co. Jutro tata przyjdzie rano, bo ja mam pacjentów. – gdy zamknęła drzwi i odwróciła się patrzyła jak jej córeczka na kolanach Clar gestykuluje coś jej tłumacząc.

***

Po wyjściu z hotelu pojechał prosto do ministerstwa. Cały czas był zły. Za dużym zbiegiem okoliczności była ta mała dziewczynka, by nie była jego córką. Musiał tylko się upewnić. Granger powiedziała, że jej ojciec nie żyje, ale jakoś w to nie wierzył. Wyjechał windą na piąte piętro i ruszył do swojego gabinetu. /Mała urodziła się we Francji, ale po przyjeździe do Anglii musiała przynieś lub przesłać jej dokumenty do ministerstwa./
-Dzień dobry panie Malfoy. – jak zawsze w oszklonym pokoju przed jego gabinetem siedziała młoda sekretarka.
-Lena w tej chwili do mojego gabinetu. – Gdy tylko usłyszała jego ostry głos wystraszyła się, ale ruszyła za nim.- Zamknij drzwi.
- Czy ja coś zrobiłam źle?
-Nie. Po prostu mam dla ciebie zadanie. Pójdziesz do działu rejestracji i przyniesiesz mi dokumenty Felicity Amelii Granger.
-Ależ panie Malfoy, nie wolno mi tego zrobić. Tylko za zgodą jej rodziców.
- Nie sprzeczaj się. Jestem zastępcą ministra i oczekuję, że wykonasz moje polecenie i to jak najszybciej się da. – jej uwadze nie uszła groźba czająca się w jego słowach.
-Oczywiście proszę pana – wyszła zamykając cicho drzwi. Chłopak opadł na fotel i oparł głowę o blat swojego biurka. Czterdzieści minut później usłyszał pukanie.
-Proszę.
- Mam dokumenty, o które pan prosił.

- Daj i zadbaj o to by nikt mi teraz nie przeszkadzał. – gdy tylko wyszła otworzył teczkę zatytułowaną: Felicity Amelia Granger / Zobaczmy, co tam ukrywa twoja mama małe Szczęście/ i wyciągnął formularz rejestracyjny, który Hermiona musiała wypełnić i dostarczyć do ministerstwa po powrocie do Londynu.

Imiona i Nazwisko: Felicity Amelia Granger

Data urodzenia : 05.02.2000r.

Miejsce urodzenia: Szpital świętego Tomasza - Francja.

Dane matki: Hermiona Jeane Granger, zam. Anglia, Sunny Street 27, ur. Anglia, ….

Dane ojca: Ojciec nieznany. - poniżej było kilka różnych informacji, typu data i miejsce urodzenia Hermiony, ale one go już tak bardzo nie obchodziły. Zdobył tą informację, której potrzebował. /I tutaj cię mam Granger./ Uśmiechnął się i już wyluzowany, rozsiadł się wygodnie. Miał już w głowie gotowy plan postępowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz