Trzy dni później na błoniach Hogwartu, zebrano się żeby pożegnać
tych, którzy zginęli podczas walki.
- Żegnamy dzisiaj, bohaterów. Ludzi, którzy oddali swoje życie by
świat czarodziejów był wolny. Spoczną na błoniach Hogwartu. Tu gdzie oddali
życie. By każdy czarodziej nawet najmłodszy, kiedy popatrzy na te mogiły pamiętał
o czarodziejach, którzy cenili wolność ponad swoje życie. Wstańmy i uczcijmy
ich chwilą ciszy. Dziękuję. A teraz pozwólcie, że pomimo tych okoliczności
chciałbym powiedzieć coś na inny temat. Zwracając się do uczniów szczególnie
absolwentów. Jak wiecie w normalnych warunkach, rok szkolny trwałby jeszcze
trzy tygodnie. W sytuacji, jaka zaistniała nie wracacie już do murów szkolnych.
Był to wasz ostatni rok. Pomimo tej sytuacji. Udało wam się dotrwać do
egzaminów. Dlatego pozwólcie, że powiem wam żegnajcie, a zarazem witajcie.
Żegnajcie, jako uczniowie. Witajcie, jako pełnoprawni dorośli czarodzieje. A
teraz złóżmy kwiaty na grobach poległych
Stał z tyłu poza rzędami krzeseł. Wpatrywał się w dziewczynę,
która właśnie podchodziła pod groby, gdzie na ziemi złożyła kwiaty. Gdy
odchodziła, blondynka, która szła obok niej szepnęła jej coś do ucha. Po czym
popatrzyła w jego stronę. Gryfonka pokręciła głową. Powiedziała coś do Clar i
odeszła.
***
Po złożeniu kwiatów, Clar wzięła ją pod rękę i ruszyły do wyjścia.
- Hermi powiedz mu – popatrzyła na Malfoya, który stał z tyłu.
- Nie ma mowy. Już ci to powiedziałam.
- Nie rozumiem cię. – brunetka nie odpowiedziała na to nic.
- Do zobaczenia - odeszła zostawiając ją samą.
***
Uwielbiała ten dom odkąd zobaczyła go pierwszy raz w siedemnaste
urodziny. Może nie powalał swoją wielkością, ale był przytulny. Dostała go w
prezencie od rodziców. Zakochała się w nim. Na dole mieściła się mała łazienka
oraz salon, gdzie po rozsunięciu drzwi łączył się z kuchnią. W rogu znajdowały
się drewniane schody, prowadzące na górę gdzie były trzy nieduże pokoje.
Jeszcze w poprzednie wakacje umeblowała dwa z nich. W jednym powstała
sypialnia. W drugim gabinet. Po wprowadzeniu się w trzecim zaczęła urządzać
pokój dziecinny. Była z siebie dumna. Minęły dwa tygodnie, a pokój był gotowy.
Popatrzyła kolejny raz na list od Natta. Zeszła do salonu. Otworzyła jedną z
dwóch puszek stojących na kominku. Wzięła trochę proszku i sypnęła w ogień. Po
chwili rozglądała się po salonie w domu panny Greek.
- Clar! Słyszysz mnie? – po chwili usłyszała kroki.
- Hermiona? – była ślizgonka wpatrywała się w twarz koleżanki w
kominku.
- Co słychać? Jak się czujesz?
- Dobrze. Chociaż powoli coś zaczyna by widać. Ale o tym
porozmawiamy później. Czy mogłabyś z Harrym wpaść do mnie popołudniu?
- Bardzo chętnie. Powiem mu o tym.
- Zapraszam o siedemnastej. Mam nadzieje, że Ginny i Ron też
przyjdą. Do zobaczenia – i już jej nie było. Powtórzyła to samo w Norze. Gdy tylko
Ron i Ginny się zgodzili, ruszyła do kuchni przyszykować coś do jedzenia. Była druga,
gdy skończyła. Przebrała się w coś, co zatuszowałoby lekki brzuszek, który
ostatnio się pojawił. Zajęta swoimi sprawami, nie zauważyła upływu czasu. Od
zajęcia oderwał ją dzwonek do drzwi.
- Wejdźcie!
- Cześć Miona.
- Siadajcie. Już do was idę. – po chwil weszła do pokoju prowadząc
za pomocą różdżki tace pełną jedzenia oraz dzbanki z kawą i herbatą.
- Miona? Co to za walizki tam za sofą? Wyjeżdżasz?
- Ty to zawsze musisz wszystko zauważyć Clar. Tak, wyjeżdżam.
- Jak to, a ślub?
- Spokojnie. Na ślubie będę. Resztę zaraz wam wytłumaczę. –usiadła
w fotelu. Popatrzyła na przyjaciół. Po czym wzięła głęboki wdech.
- Proszę was byście mi teraz nie przerywali. Po bitwie jak wiecie
wylądowałam nieprzytomna w szpitalu. Lekarze ustalili, że to z nadmiaru emocji
i wycieczenia. Wtedy, też poznałam jeszcze jeden powód. Dowiedziałam się, że
jestem w ciąży.
- W ciąży?!!
- Tak, Ron proszę nie przerywaj mi. Jedynymi osobami, które
wiedziały o tym od początku byli moi rodzice i Clar. Ostatnio postanowiłam i
napisałam list do Natta. Wczoraj dostałam odpowiedź. Wyjeżdżam po waszym
ślubie. Mam samolot dziesięć po dwunastej. Jakieś pytania?
- Który to miesiąc?
- Trzeci
- Czy ojcem dziecka jest Mal…
- Tak Harry. On jest ojcem mojego dziecka.
- Zabiję drania! – Rudzielec zrobił się czerwony na twarzy.
- Nic nie zrobisz – w jej głosie słychać było spokój.
- A czy on wie? – Ginny położyła bratu rękę na ramieniu dając mu
znak, żeby się uciszył.
- Nie. I się nie dowie. I tutaj jest moja prośba. Wiem, że
jesteście moimi przyjaciółmi. Nigdy byście mnie nie zdradzili. Ale mimo to
bardzo was proszę byście obiecali, że nikomu nie powiecie o mojej ciąży, ani
gdzie wyjechałam. Szczególnie Malfoyowi. Dlatego chciałabym byście złożyli mi
wieczystą przysięgę. – opuściła głowę nie patrząc im w oczy. Wiedziała, że
przesadza. Wystawia ich na ciężką próbę, ale nie mogła dopuścić, by on się
dowiedział.
- Ty nam nie ufasz!!
- Ufam wam Ron, ale zarazem wiem, że nie raz może się coś wymkną
niechcąco. Tak wiem, jak to może wyglądać. Ale zrozumcie, nie mogę pozwolić by
niektóre osoby dowiedziały się o moim maleństwie.
- Dobrze zrobię to. – Harry wstał i podszedł do niej. Kiedy tylko
skończył na jego miejscu stanęła Ginny. Najwięcej oporu miał Ron, ale w końcu
się zgodził. Kiedy z powrotem usiedli odezwała się Clar.
- Na ile wyjeżdżasz?
- Nie wiem. Na miesiąc może dwa. Pół roku albo dłużej.
- Ale dlaczego!
- Muszę to wszystko przemyśleć. Odpocząć od tego wszystkiego.
Zmieńmy temat. Jak przygotowania do ślubu?
- Idą pełną parą – zaczęły się luźne rozmowy. Hermiona wydawała
się rozluźniona, ale cały czas myślała nad jednym. Czy dobrze zrobiła, prosząc
ich o przysięgę wieczystą.
***
Dzień przed ślubem Clar przypomniała swoim druhną, że mają o
dziesiątej stawić się przed rezydencją Malfoya. Pannie Granger nie bardzo się
to podobało. Miała nadzieję, że pojawi się dopiero na ślubie o siedemnastej.
Nie sądziła, że będzie musiała spędzić cały dzień w rezydencji Dracona. W dzień
ślubu Clar i Harrego wstała o ósmej trzydzieści. Zjadła lekkie śniadanie i po
długiej kąpieli narzuciła coś luźnego na siebie. Sukienka, którą miała założyć
na ślub miała być dostarczona z kreacją Clar. Po pół godzinie od wyjścia z domu
taksówka zatrzymała się pod potężnym ogrodzeniem z wielką kutą bramą. Gdy tylko
wysiadła, pod bramą zjawiła się Clar.
- Hermiona. Jak zawsze punktualna. Chodź pokaże ci namiot i
wszystko, co firma przyszykowała. - Gdy przechodziły w stronę ogrodu Hermiona
podziwiał z zewnątrz dom Malfoya. Rezydencja bardziej przypominała zamek, niż
zwykły dom. Clar zaprowadziła ją do białego namiotu, który tak naprawdę był
samym zadaszeniem. Dzięki czemu słońce nie prażyło, a delikatny wiaterek
pozwalał swobodnie oddychać. W środku poustawiano okrągłe stoliki. Przy każdym
znajdowało się po 6 stołków. Jedynie przy stoliku państwa młodych znajdowało
się 8 krzeseł. Przez środek namiotu przechodził czerwony dywan, który kończył
się w miejscu gdzie państwo młodzi mieli złożyć przysięgę. Dywan miał zostać
zwinięty po zaślubinach, by odsłonić całą podłogę do tańca, która była
rozłożona po środku namiotu. Całość dopełniał subtelny kwiatowy zapach od
kompozycji, którymi był przystrojony namiot.
- Panienko Clar – w namiocie pojawił się kamerdyner – Przyszła panna
Weasley.
- To poproś, by tu przyszła.
- Oczywiście. – po pokazaniu dziewczyną miejsca, w którym ma się
odbyć ślub, ruszyły przez trawnik do rezydencji. Nie wiedziały, że są
obserwowane. W jednym z najwyższych okien rezydencji stał młody arystokrata i
śledził każdy krok tej trójki. Szczególnie brązowowłosej gryfonki. W tym czasie
dziewczyna zaczęła się stresowa. Nie czuła się dobrze z powodu, że wejdzie do
domu, który należy do Dracona Malfoya. Ale nie mogła pokazać słabości. Zawsze
była silna. Dlatego zebrała się w sobie i przekroczyła próg domu. Zarówno ona i
Ginny zdziwiły się wystrojem rezydencji. W środku dom był jasny i przestronny.
Jego wnętrze było nowoczesne. Stylem przypominając wystrój mieszkania Malfoya
- Dziewczyny, co tak stoicie. Chodźcie. Pokój z rzeczami jest na
górze.
- One są oczarowane wnętrzem domu Clar. Na ostatnim stopniu
schodów stał Draco Malfoy. W ręce trzymał szklankę z jakimś trunkiem.
- Oczywiście, że tak. Po tobie blondasie spodziewałam się, że
mieszkasz w czarnym zamczysku jak z horroru. – Hermiona nie mogła powstrzymać
się od tej złośliwości
- Wybacz kotku, jak bym wiedział, że masz takie oczekiwania
specjalnie dla ciebie zmieniłbym wystrój.
- Wybacz następnym razem wyśle sowę.
- Będę czekać.
- To chyba się nie doczekasz blondasie.
- Oj myszko, ile razy mówiłem byś nigdy nie mówiła nigdy.
- Nie mów tak do mnie. Ty zakochany w sobie gogusiu.
- A co mi zrobisz? – popatrzył na nią rozbawiony. Lubił, kiedy tak
się denerwowała
- Coś, czego pożałujesz.
- To znaczy?
- Nie ważne.
- Ważne. – Zignorowała to pytanie, musiała to zrobić. Czuła, że
mogłaby tak stać i wpatrywać się w tego półboga. W jego oczy i cyniczny
uśmiech. Podziwiać jego pewność siebie. Na to i resztę, za którą go pokochała,
ale nie mogła. Za bardzo ją zranił. Wiedziała, że jest egoistą i nic tego nie
zmieni.
- No to gdzie jest ten pokój Clar?
- Na górze, chodźcie za mną. – Blondynka w końcu się odezwała. Ani
ona, ani ruda nie wypowiedziała jednego słowa w czasie, gdy oni prowadzili
dziwną wymianę zdań. Hermiona przeszła koło niego nawet nie zaszczycając go
spojrzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz