niedziela, 25 listopada 2012

65. Spotkanie i rozmowa


Trzy dni później na błoniach Hogwartu, zebrano się żeby pożegnać tych, którzy zginęli podczas walki.
- Żegnamy dzisiaj, bohaterów. Ludzi, którzy oddali swoje życie by świat czarodziejów był wolny. Spoczną na błoniach Hogwartu. Tu gdzie oddali życie. By każdy czarodziej nawet najmłodszy, kiedy popatrzy na te mogiły pamiętał o czarodziejach, którzy cenili wolność ponad swoje życie. Wstańmy i uczcijmy ich chwilą ciszy. Dziękuję. A teraz pozwólcie, że pomimo tych okoliczności chciałbym powiedzieć coś na inny temat. Zwracając się do uczniów szczególnie absolwentów. Jak wiecie w normalnych warunkach, rok szkolny trwałby jeszcze trzy tygodnie. W sytuacji, jaka zaistniała nie wracacie już do murów szkolnych. Był to wasz ostatni rok. Pomimo tej sytuacji. Udało wam się dotrwać do egzaminów. Dlatego pozwólcie, że powiem wam żegnajcie, a zarazem witajcie. Żegnajcie, jako uczniowie. Witajcie, jako pełnoprawni dorośli czarodzieje. A teraz złóżmy kwiaty na grobach poległych

Stał z tyłu poza rzędami krzeseł. Wpatrywał się w dziewczynę, która właśnie podchodziła pod groby, gdzie na ziemi złożyła kwiaty. Gdy odchodziła, blondynka, która szła obok niej szepnęła jej coś do ucha. Po czym popatrzyła w jego stronę. Gryfonka pokręciła głową. Powiedziała coś do Clar i odeszła.

***

Po złożeniu kwiatów, Clar wzięła ją pod rękę i ruszyły do wyjścia.
- Hermi powiedz mu – popatrzyła na Malfoya, który stał z tyłu.
- Nie ma mowy. Już ci to powiedziałam.
- Nie rozumiem cię. – brunetka nie odpowiedziała na to nic.
- Do zobaczenia - odeszła zostawiając ją samą.

***

Uwielbiała ten dom odkąd zobaczyła go pierwszy raz w siedemnaste urodziny. Może nie powalał swoją wielkością, ale był przytulny. Dostała go w prezencie od rodziców. Zakochała się w nim. Na dole mieściła się mała łazienka oraz salon, gdzie po rozsunięciu drzwi łączył się z kuchnią. W rogu znajdowały się drewniane schody, prowadzące na górę gdzie były trzy nieduże pokoje. Jeszcze w poprzednie wakacje umeblowała dwa z nich. W jednym powstała sypialnia. W drugim gabinet. Po wprowadzeniu się w trzecim zaczęła urządzać pokój dziecinny. Była z siebie dumna. Minęły dwa tygodnie, a pokój był gotowy. Popatrzyła kolejny raz na list od Natta. Zeszła do salonu. Otworzyła jedną z dwóch puszek stojących na kominku. Wzięła trochę proszku i sypnęła w ogień. Po chwili rozglądała się po salonie w domu panny Greek.
- Clar! Słyszysz mnie? – po chwili usłyszała kroki.
- Hermiona? – była ślizgonka wpatrywała się w twarz koleżanki w kominku.
- Co słychać? Jak się czujesz?
- Dobrze. Chociaż powoli coś zaczyna by widać. Ale o tym porozmawiamy później. Czy mogłabyś z Harrym wpaść do mnie popołudniu?
- Bardzo chętnie. Powiem mu o tym.
- Zapraszam o siedemnastej. Mam nadzieje, że Ginny i Ron też przyjdą. Do zobaczenia – i już jej nie było. Powtórzyła to samo w Norze. Gdy tylko Ron i Ginny się zgodzili, ruszyła do kuchni przyszykować coś do jedzenia. Była druga, gdy skończyła. Przebrała się w coś, co zatuszowałoby lekki brzuszek, który ostatnio się pojawił. Zajęta swoimi sprawami, nie zauważyła upływu czasu. Od zajęcia oderwał ją dzwonek do drzwi.
- Wejdźcie!
- Cześć Miona.
- Siadajcie. Już do was idę. – po chwil weszła do pokoju prowadząc za pomocą różdżki tace pełną jedzenia oraz dzbanki z kawą i herbatą.
- Miona? Co to za walizki tam za sofą? Wyjeżdżasz?
- Ty to zawsze musisz wszystko zauważyć Clar. Tak, wyjeżdżam.
- Jak to, a ślub?
- Spokojnie. Na ślubie będę. Resztę zaraz wam wytłumaczę. –usiadła w fotelu. Popatrzyła na przyjaciół. Po czym wzięła głęboki wdech.
- Proszę was byście mi teraz nie przerywali. Po bitwie jak wiecie wylądowałam nieprzytomna w szpitalu. Lekarze ustalili, że to z nadmiaru emocji i wycieczenia. Wtedy, też poznałam jeszcze jeden powód. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
- W ciąży?!!
- Tak, Ron proszę nie przerywaj mi. Jedynymi osobami, które wiedziały o tym od początku byli moi rodzice i Clar. Ostatnio postanowiłam i napisałam list do Natta. Wczoraj dostałam odpowiedź. Wyjeżdżam po waszym ślubie. Mam samolot dziesięć po dwunastej. Jakieś pytania?
- Który to miesiąc?
- Trzeci
- Czy ojcem dziecka jest Mal…
- Tak Harry. On jest ojcem mojego dziecka.
- Zabiję drania! – Rudzielec zrobił się czerwony na twarzy.
- Nic nie zrobisz – w jej głosie słychać było spokój.
- A czy on wie? – Ginny położyła bratu rękę na ramieniu dając mu znak, żeby się uciszył.
- Nie. I się nie dowie. I tutaj jest moja prośba. Wiem, że jesteście moimi przyjaciółmi. Nigdy byście mnie nie zdradzili. Ale mimo to bardzo was proszę byście obiecali, że nikomu nie powiecie o mojej ciąży, ani gdzie wyjechałam. Szczególnie Malfoyowi. Dlatego chciałabym byście złożyli mi wieczystą przysięgę. – opuściła głowę nie patrząc im w oczy. Wiedziała, że przesadza. Wystawia ich na ciężką próbę, ale nie mogła dopuścić, by on się dowiedział.
- Ty nam nie ufasz!!
- Ufam wam Ron, ale zarazem wiem, że nie raz może się coś wymkną niechcąco. Tak wiem, jak to może wyglądać. Ale zrozumcie, nie mogę pozwolić by niektóre osoby dowiedziały się o moim maleństwie.
- Dobrze zrobię to. – Harry wstał i podszedł do niej. Kiedy tylko skończył na jego miejscu stanęła Ginny. Najwięcej oporu miał Ron, ale w końcu się zgodził. Kiedy z powrotem usiedli odezwała się Clar.
- Na ile wyjeżdżasz?
- Nie wiem. Na miesiąc może dwa. Pół roku albo dłużej.
- Ale dlaczego!
- Muszę to wszystko przemyśleć. Odpocząć od tego wszystkiego. Zmieńmy temat. Jak przygotowania do ślubu?
- Idą pełną parą – zaczęły się luźne rozmowy. Hermiona wydawała się rozluźniona, ale cały czas myślała nad jednym. Czy dobrze zrobiła, prosząc ich o przysięgę wieczystą.

***

Dzień przed ślubem Clar przypomniała swoim druhną, że mają o dziesiątej stawić się przed rezydencją Malfoya. Pannie Granger nie bardzo się to podobało. Miała nadzieję, że pojawi się dopiero na ślubie o siedemnastej. Nie sądziła, że będzie musiała spędzić cały dzień w rezydencji Dracona. W dzień ślubu Clar i Harrego wstała o ósmej trzydzieści. Zjadła lekkie śniadanie i po długiej kąpieli narzuciła coś luźnego na siebie. Sukienka, którą miała założyć na ślub miała być dostarczona z kreacją Clar. Po pół godzinie od wyjścia z domu taksówka zatrzymała się pod potężnym ogrodzeniem z wielką kutą bramą. Gdy tylko wysiadła, pod bramą zjawiła się Clar.
- Hermiona. Jak zawsze punktualna. Chodź pokaże ci namiot i wszystko, co firma przyszykowała. - Gdy przechodziły w stronę ogrodu Hermiona podziwiał z zewnątrz dom Malfoya. Rezydencja bardziej przypominała zamek, niż zwykły dom. Clar zaprowadziła ją do białego namiotu, który tak naprawdę był samym zadaszeniem. Dzięki czemu słońce nie prażyło, a delikatny wiaterek pozwalał swobodnie oddychać. W środku poustawiano okrągłe stoliki. Przy każdym znajdowało się po 6 stołków. Jedynie przy stoliku państwa młodych znajdowało się 8 krzeseł. Przez środek namiotu przechodził czerwony dywan, który kończył się w miejscu gdzie państwo młodzi mieli złożyć przysięgę. Dywan miał zostać zwinięty po zaślubinach, by odsłonić całą podłogę do tańca, która była rozłożona po środku namiotu. Całość dopełniał subtelny kwiatowy zapach od kompozycji, którymi był przystrojony namiot.
- Panienko Clar – w namiocie pojawił się kamerdyner – Przyszła panna Weasley.
- To poproś, by tu przyszła.
- Oczywiście. – po pokazaniu dziewczyną miejsca, w którym ma się odbyć ślub, ruszyły przez trawnik do rezydencji. Nie wiedziały, że są obserwowane. W jednym z najwyższych okien rezydencji stał młody arystokrata i śledził każdy krok tej trójki. Szczególnie brązowowłosej gryfonki. W tym czasie dziewczyna zaczęła się stresowa. Nie czuła się dobrze z powodu, że wejdzie do domu, który należy do Dracona Malfoya. Ale nie mogła pokazać słabości. Zawsze była silna. Dlatego zebrała się w sobie i przekroczyła próg domu. Zarówno ona i Ginny zdziwiły się wystrojem rezydencji. W środku dom był jasny i przestronny. Jego wnętrze było nowoczesne. Stylem przypominając wystrój mieszkania Malfoya
- Dziewczyny, co tak stoicie. Chodźcie. Pokój z rzeczami jest na górze.
- One są oczarowane wnętrzem domu Clar. Na ostatnim stopniu schodów stał Draco Malfoy. W ręce trzymał szklankę z jakimś trunkiem.
- Oczywiście, że tak. Po tobie blondasie spodziewałam się, że mieszkasz w czarnym zamczysku jak z horroru. – Hermiona nie mogła powstrzymać się od tej złośliwości
- Wybacz kotku, jak bym wiedział, że masz takie oczekiwania specjalnie dla ciebie zmieniłbym wystrój.
- Wybacz następnym razem wyśle sowę.
- Będę czekać.
- To chyba się nie doczekasz blondasie.
- Oj myszko, ile razy mówiłem byś nigdy nie mówiła nigdy.
- Nie mów tak do mnie. Ty zakochany w sobie gogusiu.
- A co mi zrobisz? – popatrzył na nią rozbawiony. Lubił, kiedy tak się denerwowała
- Coś, czego pożałujesz.
- To znaczy?
- Nie ważne.
- Ważne. – Zignorowała to pytanie, musiała to zrobić. Czuła, że mogłaby tak stać i wpatrywać się w tego półboga. W jego oczy i cyniczny uśmiech. Podziwiać jego pewność siebie. Na to i resztę, za którą go pokochała, ale nie mogła. Za bardzo ją zranił. Wiedziała, że jest egoistą i nic tego nie zmieni. 
- No to gdzie jest ten pokój Clar?
- Na górze, chodźcie za mną. – Blondynka w końcu się odezwała. Ani ona, ani ruda nie wypowiedziała jednego słowa w czasie, gdy oni prowadzili dziwną wymianę zdań. Hermiona przeszła koło niego nawet nie zaszczycając go spojrzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz