sobota, 3 listopada 2012

52. To jest chore

/To jest chore, po raz dziesiąty czytam jedno i to samo zdanie i nic z niego nie rozumie. Przecież czytając książki, zawsze zapominałam o całym świecie. A teraz, ciągle czytam w kółko jedno i to samo zdanie, bo zamiast tekstu przed oczami mam twarz pewnego blondyna. Musze coś z tym zrobić, bo inaczej zwariuje: nie mogę czytać, bo myślę o nim, nie sypiam, bo wystarczy, że zamknę oczy i go widzę, unikam chodzenia po zamku by na niego nie wpaść. Przecież to nie jest normalne…/
- Granger? Ziemia do Granger, słyszysz mnie. – podniosła głowę i popatrzyła w twarz chłopakowi, który stał przed nią.
- O co chodzi?
- Nie ma nigdzie indziej miejsca, niż przy twoim stoliku. Jeżeli, nie miałabyś nic przeciwko temu.
- Jak nie ma innego miejsca, to siadaj. – wróciła do lektury by po raz jedenasty przeczytać to samo zdanie.
- Granger?
- Co znowu?
- Ile jeszcze będziesz czytać tą książkę?
- Nie mam pojęcia, a co?
- Bo to jedyny egzemplarz w bibliotece, a chciałbym ją przeczytać.
- Ty czytasz takie książki? – zdziwienie, jakie malowało się na jej twarzy było bardzo widoczne.
- No tak, a co w tym dziwnego? Nie tylko ty lubisz szperać między regałami. – jego słowa ją zaciekawiły, dlatego zaczęła wypytywać chłopaka
- Jaka literatura cię interesuje?
- Różna, nie mam jakoś sprecyzowanego kierunku… - tak oto Hermiona Granger pogrążyła się w rozmowie na temat książek z Blaisem Zabinim.

Kilka godzin później, biblioteka po woli pustoszała. Jedynie przy stoliku znajdującym się w rogu pomieszczenia trwała żywa dyskusja
- Nie zgodzę się z tobą. To, w jaki sposób autor przedstawił świat w tej książce, to jej wielki atut.
- Chyba sobie żartujesz.
- Hermi? – przy stoliku stanęła zdziwiona Ginny.
- O kruszynka, jak miło cię widzieć. – na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech
- Ty się małpiszonie nie odzywaj. Hermiona miałaś pół godziny temu być przy wyjściu z wielkiej sali
- Nie jestem małpiszonem smerfie. Uważaj jak się do mnie zwracasz, bo pożałujesz.
- Zabini, daj jej spokój. Przepraszam Gin, zagadałam się już idę. – Hermina próbowała załagodzić konflikt
- Poczekam przed biblioteką. Niektórzy za bardzo tu zanieczyszczają powietrze.
- Dobrze, już idę tylko spakuje książki. – za rudą zamknęły się drzwi. – Zabini czy ty musisz jej dogryzać?
- To taka moja słabostka, ona się tak fajnie denerwuje.
- Nie jesteś normalny.
- Nie ma ludzi zdrowych psychicznie są tylko niezbadani, pamiętaj o tym Granger.
- Będę pamiętać. Dzięki za miła rozmowę. Cześć.
- Cześć – wyszła z biblioteki

***

Szły korytarzem, nie odzywając się do siebie. Hermiona nie wytrzymała tej ciszy pełnej napięcia.
- Ginny ja naprawdę przepraszam, zagadałam się i zapomniałam o tym jak czas szybko leci.
- To nie o to chodzi, każdy może się zagadać, to zrozumiałe. Ale nie pojmuje, że prowadziłaś rozmowę z tym dziwolągiem
- Ten dziwoląg jest inteligentny i przy normalnej rozmowie zyskuje na swoją korzyść.
- Hermiona, co on ci zrobił? Rzucił na ciebie jakiś czar?
- Nie. Niby, dlaczego miałby to zrobić?
- Bo Zabini i inteligentny to zestawienie jak ciepły śnieg.
- Oj Ginny ty jesteś do niego uprzedzona.
- Wcale nie! Zresztą skończmy ten temat!
- Jak tam sobie chcesz. – podeszły pod pokój wspólny ślizgonów, gdzie czekała Clar.
- Hermiona czy ty nie masz zegarka dziewczyno?
- Przepraszam Clar zasiedziałam się w czytelni.
- Chodźcie już. – ślizgonka weszła do środka i skierowała się do swojego dormitorium, gryfonki podążyły za nią.  
- Hermiona, tylko się nie denerwuj. – panna Greek wypowiedziała te słowa, po czym wybiegły z Ginny z pokoju i zamknęły je jakimś zaklęciem. Hermiona Granger stała na środku pokoju zszokowana zachowaniem przyjaciółek. Podeszła do drzwi i spróbowała otworzyć je zaklęciem. Niestety to jej się nie udało. Co tylko ją zirytowało.

/Czy wszyscy dzisiaj zgłupiali? To chyba jakiś wirus. Po co one mnie tu zamknęły? Jak tylko wyjdę muszę wysłać je do munga, bo nic więcej im nie pomoże./

***(cofnijmy się o kilka godzin wcześniej)

Ginny Weasley szła korytarzem, gdy nagle usłyszała, że ktoś ją woła. 
- Cześć Clar. Co słychać?
- Jakoś leci. Słuchaj Ginny jesteś dzisiaj zajęta o siedemnastej?
- Nie, a co jakieś ciekawe propozycje?
- Potrzebuje twojej pomocy.
- Bardzo chętnie, o co chodzi?
- Potrzebuje twojej pomocy, ale prosiłabym byś nie zadawała pytań. Jak przyjdzie czas wszystko ci wytłumaczę.
- No dobrze, jak uważasz.
- Jesteś kochana – z radości przytuliła dziewczynę. – prosiłabym cię żebyś o piątej przyprowadziła do mnie Hermionę. Następnie zostawimy ją samą u mnie w dormitorium…

***(wróćmy do teraźniejszości)

Siedziała w fotelu z zamkniętymi oczami. Czekała, aż dziewczyną odechce się tych głupich żartów. Próbowała zająć czymś myśli, ale przed oczami znowu pojawił się jej Malfoy, co bardzo ją zirytowało. Dlatego wstała i weszła do pomieszczenia obok gdzie, Clar miała swoją biblioteczkę. Przeglądała tytuły na regale, gdy trzasnęły drzwi.
- W końcu zmądrzałyście. O co wam chodziło, żeby mnie tu zamykać? – wchodząc do sypialni brązowowłosa zamarła. Na środku pokoju stał ostatnia osoba, którą chciała widzieć. W tym samym momencie ktoś zapukał w okno. Hermiona odwróciła się i otworzyła je. Na jej ramieniu wylądowała szara sowa. Dziewczyna odebrała od niej liścik.


Moi drodzy.

Wiem, że możecie być na nas wściekli i zdziwieni. Na początek zaznaczę, że to wszystko mój pomysł i Gin nie ma z tym nic wspólnego i nic nie wie. Musicie ze sobą porozmawiać, wszystko sobie wytłumaczyć. Nie wypuszczę was, jeżeli nie dogadacie się. Powodzenia

                                                                                                                      Clar  


Z niedowierzaniem przeczytała jeszcze raz ten liścik, po czym rzuciła go chłopakowi pod nogi. Podniósł go i przeczytał, po czym popatrzył, na gryfonkę która stała przed nim. Była taka drobna, a zarazem silna. Położył się na łóżku, tak by dobrze ją widzieć. Zastanawiał się, dlaczego ta nieznośna dziewczyna go tak interesuje. Przecież może mieć każdą, a on akurat chciał mieć ją.

*** 2 godziny później.

- Mam dość, Granger musimy porozmawiać, żeby Clar nas wypuściła
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać
- Do cholery Granger, to ja powinienem być zły, nie ty. To ty zerwałaś umowę. – ze złością wpatrywał się w jej oczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz