niedziela, 25 listopada 2012

62. Nieporozumienie


Cofnijmy się kilka godzin wcześniej. Zanim te wydarzenia miały miejsce. W czasie, gdy lekarz wraz z rodzicami Hermiony i Państwem Weasley przekonywali ją by wróciła do zamku Draco spotkał się z Zabinim. Siedzieli w pokoju chłopaka i przy butelce whisky zaczęli dyskutować o wszystkim i o niczym. Po kilku godzinach i opróżnieniu kilku butelek Diabeł zebrał się i wyszedł do swojego dormitorium. Lekko podchmielony młody arystokrata położył się na łóżku wpatrując w sufit, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Zabini pacanie, czego znowu zapomniałeś?
- Chyba nie wyglądam jak Zabini i niczego nie zapomniałam. – chłopak podniósł się by usiąść na łóżku. Przed nim stała Angela, ubrana w bardzo kusą spódniczkę i przeźroczystą bluzkę, pod którą widać było jej obfite piersi bez stanika. Podeszła do skraju łóżka.
 - Widziałam, jak Diabeł wychodzi, więc postanowiłam dotrzymać ci towarzystwa – mówiąc to rozpinała bluzkę, która po chwili leżała na podłodze. Chłopak wpatrywał się w nią czując rosnące w nim pożądanie. Po chwili ślizgonka leżała na nim całując go zachłannie. W jednej chwili chłopak uświadomił sobie, że to nie to. Nie te usta, nie ten zapach, nie ta kobieta, że to nie Granger, z którą chciałby być. Prawie miał ją odepchnąć od siebie, gdy usłyszał, że coś spada na podłogę. Szybko podniósł się spychając z siebie zszokowaną jego zachowaniem ślizgonkę, zauważył znikającą za drzwiami burzę brązowych włosów. Znał tylko jedną dziewczynę o takich włosach.
- Hermiona! – Nie słyszała już tego, biegła jak szybko mogła po schodach w dół. Jak najdalej od tego, co przed chwilą zobaczyła. 
– Granger zaczekaj! – wypadł za nią na schody, ale jej już nie było. Zbieg do pokoju wspólnego, po czym przebiegając pod dziurą w murze zatrzymał się na korytarzu, nie wiedząc, w którą stronę ma biegnąć – Jasny szlak! – walnął ręka w mur. Nie zważając na ból w ręce, ruszył szybko schodami w górę. Po chwili stał przed wejściem do pokoju wspólnego gryfindoru. W przeciwieństwie do panny Granger, która znała hasło do pokoju wspólnego ślizgonów, on nie miał pojęcia, jakie może być hasło. Dlatego zrezygnowany usiadł pod ścianą z zamiarem czekania, aż ktoś będzie wchodził lub wychodził z wierzy gryfonów.

***

Wróćmy z powrotem do panny Granger. Zbiegła po schodach nie zwracając uwagi na osoby w salonie. Następnie na korytarz i drzwiami wyjściowymi na zewnątrz. Na twarzy pojawiły się wstrzymywane łzy. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Biegła nie wiedząc gdzie. Prosto przed siebie. Nie chciała żeby ktoś ją znalazł. Chciała być sama. Czuła się, że coś ją boli w klatce piersiowej. Siadła pod jakimś drzewem za linią łączącą błonia z zakazanym lasem. Podciągnęła nogi pod klatkę piersiową i obtaczając je rękami schowała w nich twarz, ciągle płacząc. Przed oczami miała pewnego blondwłosego ślizgona i całującą go ciemnowłosą dziewczynę. W tym samym czasie chłopak dorwał jakiegoś pierwszaka i nie patrząc na nic wepchnął go do pokoju wspólnego wchodząc za nim. Nie zwracając uwagi na zdziwione twarze gryfonów, zauważył Pottera, małą Weasley i Amii.
- Granger jest u siebie? – w jego głosie słychać było zdenerwowanie.
- Nie, miała być u Ciebie. Draco coś się stało? – już na niego patrząc Clar widziała, że coś jest nie tak.
- Tak, o wiele za dużo. Musze teraz znaleźć Granger. Gdzie może być?
- Nie mamy pojęcia.
- Do jasnej cholery, co z was za jej przyjaciele jak nawet nie wiecie gdzie może być! – wybiegł zostawiając ich zszokowanych. Odwiedził bibliotekę, ale tam też jej nie znalazł. Następnie wybiegł na błonie. Ruszył nad staw gdzie ostatnio ją znalazł, ale tam jej nie było. Ruszył brzegiem jeziora w stronę chaty Hagrida.
- Gdzie jesteś Granger? – po dwudziestu minutach prawie zrezygnował, gdy nagle usłyszał jakiś dźwięk od strony drzew przy zakazanym lesie. Zatrzymał się i nasłuchiwał. Myślał, że się przesłyszał, kiedy dźwięk się powtórzył. Był pewny, że to płacz. Gdy zbliżył się nic nie widział. Między drzewami było ciemniej niż na błoniach. Gdy oczy przyzwyczaiły się do mroku, zauważył ją. Siedziała zwinięta pod drzewem. Wydała mu się taka krucha. W pierwszym odruchu chciał ją przytulić, ale zrezygnował z tego pomysłu. Podszedł powoli żeby jej nie wystraszyć.
- Hermiona? – podniosła głowę. Zauważył, że po jej twarzy spływały łzy.
- Czego chcesz? Jeszcze bardziej mnie upokorzyć?
- Nie. Wytłumaczyć. Nie rozumiesz, zaszło wielkie nieporozumienie. To nie tak jak myślisz.
- Nie tak?!! – wstała, a jej twarz przybrała wojowniczy wyraz. – Co tu jest nie tak? Przecież wszystko jasne. Pan Malfoy znudził się szlamą, więc postanowił zabawić się z kimś innym!!
- To nie tak…
- Nie wierze ci. Daj mi święty spokój. Nie chce mieć więcej z tobą nic wspólnego – jej głos był zimny i stanowczy. Jedynie w jej oczach widział ból. Ból, który sam jej zadał.
- Ale..
- Żadne, ale żegnam pana, panie Malfoy. Miło było, ale się skończyło. – odeszła zostawiając go samego. Gdy się otrząsnął z wstrząsu wrócił do domu ślizgonów . Gdy wszedł do swojego dormitorium, nie sądził, co tam zastanie.
- Kochanie w końcu wróciłeś. – na jego łóżku leżała naga Angela.
- Co ty tu jeszcze robisz?
- Czekam na ciebie by dokończyć to, co zaczęliśmy.
- Ach tak, wybacz – uśmiechnął się miło do niej, po czym podszedł do łóżka. – zamknij oczy, mam dla ciebie niespodziankę.
- Naprawdę? Uwielbiam niespodzianki. – zamknęła oczy, czekając na to co się wydarzy. Jak wielkie było jej zaskoczenie, gdy w jednym momencie wylądowała na korytarzu, a zaraz obok niej jej ubrania. Popatrzyła zszokowana na chłopaka, który stał koło łóżka z różdżką w ręku.
- Żebym więcej cię nie zobaczył w moim pokoju. – zatrzasnął drzwi jednym ruchem różdżki zostawiając ślizgonkę samą na schodach.

***20 minut później

Drzwi do jego pokoju otworzyły się z hukiem.

- Ty skończony kretynie, ty pajacu jeden! Myślałam, że dorosłeś! Zachowałeś się jak smarkacz!
- Też cię miło widzieć Amii.
- Powinnam cię udusić!
- Bardzo proszę, tu masz moją różdżkę, jeżeli nie masz swojej przy sobie, szkoda żebyś brudziła sobie ręce. – jego spokój i smutek zszokował ją. Dlatego, gdy się znowu odezwała jej głos był spokojniejszy.
- Draco, powiedz mi dokładnie, co się stało. Hermiona wpadła do dormitorium. Było widać, że coś jest nie tak, więc poszłyśmy za nią. Zamknęła się w łazience. Przez prawie pół godziny nie chciała nam nic powiedzieć. W końcu powiedziała tylko, że ją zdradziłeś.
- Wcale jej nie zdradziłem. To jedno wielkie nieporozumienie. A ty musisz pomóc mi je wyjaśnić.

*** kolejny dzień.

Cała szkoła mówiła, o rozstaniu Granger i Malfoya. Osobą, która rozpowiadała tą nowinę była Angela. W czasie, gdy korytarze huczały od plotek na temat tej dwójki, Hermiona z Clar siedziały w dormitorium gryfonki. Sprzeczając się
- Hermiona, ale ty musisz z nim porozmawiać.
- Nie mam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. Nie mam zamiaru wychodzić z tego pokoju.
- Mionka, powiedz czy ty mi ufasz?
- Ufam ci Clar.
- Dlatego zaufaj mi teraz i z nim porozmawiaj. Tak będzie łatwiej. Ty się męczysz, on się męczy. Proszę, zrób to dla mnie. Proszę o to w ramach prezentu ślubnego.
- To chwyt poniżej pasa. Wysłuchać go mogę, ale nie znaczy to, że zmienię zdanie. 
- Jesteś kochana. W takim razie będzie czekał o szesnastej w bibliotece.
- Dlaczego tam?
- Stwierdziłam, że tam nie możesz krzyczeć.
- Zołza z ciebie
- Wiem – blondyna się roześmiała, przytulając przyjaciółkę.

***15.45

Postanowił być wcześniej, żeby na nią poczekać. Był bardzo wdzięczny Amii za to, że ją przekonała żeby przyszła. Dlatego zgodził się być drużbą Pottera. Bądź, co bądź zaszantażowała go tym. W końcu płynie w niej malfoyowska krew. Otwierał drzwi od biblioteki by wejść, gdy wyszedł z nich Zabini.
- Cześć Diable.
- Hej Smoku, słyszałem o wszystkim. Powiem tak. Podziwiam cię stary.
- Za co? – Malfoy nie krył zdziwienia
- Jak to, za co? Nie graj głupiego Draco. W końcu postawiłeś na swoim.
- O czym ty bredzisz Blaise?
- Nie bredzę. Mówię o tym, że zrealizowałeś swój plan o tym by rozkochać w sobie Granger i ją rzucić. W pewnym momencie myślałem, ze zrezygnowałeś z niego i że zaczęło ci na niej zależeć. Ale widać nawet mnie wyprowadziłeś w pole.
- To… - nie zdążył wytłumaczyć tego Zabiniemu, gdyż ktoś poklepał go w ramie. Gdy tylko się odwrócił dostał w twarz. Na jego nieszczęście Hermiona postanowiła też przyjść wcześniej i słyszała całą rozmowę. Teraz starając się zachować godnie, po uderzeniu chłopaka z liścia odwróciła się i zaczęła odchodzić. Kiedy chłopak się otrząsnął zniknęła za zakrętem.
- Wielkie dzięki stary. – w głosie Draco było słychać złość
- Ale co ja takiego zrobiłem? – jego pytanie zostało bez odpowiedzi.

***

Siedziała na ławce. Cieszyła się, że na polu jest tak mało osób. Po jej policzkach ciekły łzy. Czuła się, tak jakby jej serce roztrzaskało się na tysiące kawałków. Nie sądziła, że zacznie jej zależeć na tym zadufanym w sobie arystokracie. Oszukiwała się mając nadzieje, że się zmienił. Była naiwna. Tak rozmyślając nie usłyszała, że ktoś podchodzi.
- Hermiona? – podniosła głowę i popatrzyła na chłopaka, który stał przed nią.
- Czego chcesz? Znowu mnie upokorzyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz