Cofnijmy się kilka godzin wcześniej. Zanim te wydarzenia miały
miejsce. W czasie, gdy lekarz wraz z rodzicami Hermiony i Państwem Weasley
przekonywali ją by wróciła do zamku Draco spotkał się z Zabinim. Siedzieli w
pokoju chłopaka i przy butelce whisky zaczęli dyskutować o wszystkim i o
niczym. Po kilku godzinach i opróżnieniu kilku butelek Diabeł zebrał się i
wyszedł do swojego dormitorium. Lekko podchmielony młody arystokrata położył
się na łóżku wpatrując w sufit, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Zabini pacanie, czego znowu zapomniałeś?
- Chyba nie wyglądam jak Zabini i niczego nie zapomniałam. –
chłopak podniósł się by usiąść na łóżku. Przed nim stała Angela, ubrana w
bardzo kusą spódniczkę i przeźroczystą bluzkę, pod którą widać było jej obfite
piersi bez stanika. Podeszła do skraju łóżka.
- Widziałam, jak Diabeł wychodzi,
więc postanowiłam dotrzymać ci towarzystwa – mówiąc to rozpinała bluzkę, która
po chwili leżała na podłodze. Chłopak wpatrywał się w nią czując rosnące w nim
pożądanie. Po chwili ślizgonka leżała na nim całując go zachłannie. W jednej
chwili chłopak uświadomił sobie, że to nie to. Nie te usta, nie ten zapach, nie
ta kobieta, że to nie Granger, z którą chciałby być. Prawie miał ją odepchnąć
od siebie, gdy usłyszał, że coś spada na podłogę. Szybko podniósł się spychając
z siebie zszokowaną jego zachowaniem ślizgonkę, zauważył znikającą za drzwiami
burzę brązowych włosów. Znał tylko jedną dziewczynę o takich włosach.
- Hermiona! – Nie słyszała już tego, biegła jak szybko mogła po
schodach w dół. Jak najdalej od tego, co przed chwilą zobaczyła.
– Granger zaczekaj! – wypadł za nią na schody, ale jej już nie
było. Zbieg do pokoju wspólnego, po czym przebiegając pod dziurą w murze
zatrzymał się na korytarzu, nie wiedząc, w którą stronę ma biegnąć – Jasny
szlak! – walnął ręka w mur. Nie zważając na ból w ręce, ruszył szybko schodami
w górę. Po chwili stał przed wejściem do pokoju wspólnego gryfindoru. W
przeciwieństwie do panny Granger, która znała hasło do pokoju wspólnego
ślizgonów, on nie miał pojęcia, jakie może być hasło. Dlatego zrezygnowany
usiadł pod ścianą z zamiarem czekania, aż ktoś będzie wchodził lub wychodził z
wierzy gryfonów.
***
Wróćmy z powrotem do panny Granger. Zbiegła po schodach nie
zwracając uwagi na osoby w salonie. Następnie na korytarz i drzwiami
wyjściowymi na zewnątrz. Na twarzy pojawiły się wstrzymywane łzy. Nie
wiedziała, co się z nią dzieje. Biegła nie wiedząc gdzie. Prosto przed siebie. Nie
chciała żeby ktoś ją znalazł. Chciała być sama. Czuła się, że coś ją boli w
klatce piersiowej. Siadła pod jakimś drzewem za linią łączącą błonia z
zakazanym lasem. Podciągnęła nogi pod klatkę piersiową i obtaczając je rękami
schowała w nich twarz, ciągle płacząc. Przed oczami miała pewnego blondwłosego
ślizgona i całującą go ciemnowłosą dziewczynę. W tym samym czasie chłopak
dorwał jakiegoś pierwszaka i nie patrząc na nic wepchnął go do pokoju wspólnego
wchodząc za nim. Nie zwracając uwagi na zdziwione twarze gryfonów, zauważył
Pottera, małą Weasley i Amii.
- Granger jest u siebie? – w jego głosie słychać było
zdenerwowanie.
- Nie, miała być u Ciebie. Draco coś się stało? – już na niego
patrząc Clar widziała, że coś jest nie tak.
- Tak, o wiele za dużo. Musze teraz znaleźć Granger. Gdzie może
być?
- Nie mamy pojęcia.
- Do jasnej cholery, co z was za jej przyjaciele jak nawet nie
wiecie gdzie może być! – wybiegł zostawiając ich zszokowanych. Odwiedził
bibliotekę, ale tam też jej nie znalazł. Następnie wybiegł na błonie. Ruszył
nad staw gdzie ostatnio ją znalazł, ale tam jej nie było. Ruszył brzegiem
jeziora w stronę chaty Hagrida.
- Gdzie jesteś Granger? – po dwudziestu minutach prawie
zrezygnował, gdy nagle usłyszał jakiś dźwięk od strony drzew przy zakazanym
lesie. Zatrzymał się i nasłuchiwał. Myślał, że się przesłyszał, kiedy dźwięk
się powtórzył. Był pewny, że to płacz. Gdy zbliżył się nic nie widział. Między
drzewami było ciemniej niż na błoniach. Gdy oczy przyzwyczaiły się do mroku,
zauważył ją. Siedziała zwinięta pod drzewem. Wydała mu się taka krucha. W
pierwszym odruchu chciał ją przytulić, ale zrezygnował z tego pomysłu. Podszedł
powoli żeby jej nie wystraszyć.
- Hermiona? – podniosła głowę. Zauważył, że po jej twarzy spływały
łzy.
- Czego chcesz? Jeszcze bardziej mnie upokorzyć?
- Nie. Wytłumaczyć. Nie rozumiesz, zaszło wielkie nieporozumienie.
To nie tak jak myślisz.
- Nie tak?!! – wstała, a jej twarz przybrała wojowniczy wyraz. – Co
tu jest nie tak? Przecież wszystko jasne. Pan Malfoy znudził się szlamą, więc
postanowił zabawić się z kimś innym!!
- To nie tak…
- Nie wierze ci. Daj mi święty spokój. Nie chce mieć więcej z tobą
nic wspólnego – jej głos był zimny i stanowczy. Jedynie w jej oczach widział
ból. Ból, który sam jej zadał.
- Ale..
- Żadne, ale żegnam pana, panie Malfoy. Miło było, ale się
skończyło. – odeszła zostawiając go samego. Gdy się otrząsnął z wstrząsu wrócił
do domu ślizgonów . Gdy wszedł do swojego dormitorium, nie sądził, co tam
zastanie.
- Kochanie w końcu wróciłeś. – na jego łóżku leżała naga Angela.
- Co ty tu jeszcze robisz?
- Czekam na ciebie by dokończyć to, co zaczęliśmy.
- Ach tak, wybacz – uśmiechnął się miło do niej, po czym podszedł
do łóżka. – zamknij oczy, mam dla ciebie niespodziankę.
- Naprawdę? Uwielbiam niespodzianki. – zamknęła oczy, czekając na
to co się wydarzy. Jak wielkie było jej zaskoczenie, gdy w jednym momencie
wylądowała na korytarzu, a zaraz obok niej jej ubrania. Popatrzyła zszokowana
na chłopaka, który stał koło łóżka z różdżką w ręku.
- Żebym więcej cię nie zobaczył w moim pokoju. – zatrzasnął drzwi
jednym ruchem różdżki zostawiając ślizgonkę samą na schodach.
***20 minut później
Drzwi do jego pokoju otworzyły się z hukiem.
- Ty skończony kretynie, ty pajacu jeden! Myślałam, że dorosłeś!
Zachowałeś się jak smarkacz!
- Też cię miło widzieć Amii.
- Powinnam cię udusić!
- Bardzo proszę, tu masz moją różdżkę, jeżeli nie masz swojej przy
sobie, szkoda żebyś brudziła sobie ręce. – jego spokój i smutek zszokował ją.
Dlatego, gdy się znowu odezwała jej głos był spokojniejszy.
- Draco, powiedz mi dokładnie, co się stało. Hermiona wpadła do
dormitorium. Było widać, że coś jest nie tak, więc poszłyśmy za nią. Zamknęła
się w łazience. Przez prawie pół godziny nie chciała nam nic powiedzieć. W
końcu powiedziała tylko, że ją zdradziłeś.
- Wcale jej nie zdradziłem. To jedno wielkie nieporozumienie. A ty
musisz pomóc mi je wyjaśnić.
*** kolejny dzień.
Cała szkoła mówiła, o rozstaniu Granger i Malfoya. Osobą, która
rozpowiadała tą nowinę była Angela. W czasie, gdy korytarze huczały od plotek
na temat tej dwójki, Hermiona z Clar siedziały w dormitorium gryfonki.
Sprzeczając się
- Hermiona, ale ty musisz z nim porozmawiać.
- Nie mam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. Nie mam zamiaru
wychodzić z tego pokoju.
- Mionka, powiedz czy ty mi ufasz?
- Ufam ci Clar.
- Dlatego zaufaj mi teraz i z nim porozmawiaj. Tak będzie łatwiej.
Ty się męczysz, on się męczy. Proszę, zrób to dla mnie. Proszę o to w ramach
prezentu ślubnego.
- To chwyt poniżej pasa. Wysłuchać go mogę, ale nie znaczy to, że
zmienię zdanie.
- Jesteś kochana. W takim razie będzie czekał o szesnastej w
bibliotece.
- Dlaczego tam?
- Stwierdziłam, że tam nie możesz krzyczeć.
- Zołza z ciebie
- Wiem – blondyna się roześmiała, przytulając przyjaciółkę.
***15.45
Postanowił być wcześniej, żeby na nią poczekać. Był bardzo
wdzięczny Amii za to, że ją przekonała żeby przyszła. Dlatego zgodził się być
drużbą Pottera. Bądź, co bądź zaszantażowała go tym. W końcu płynie w niej
malfoyowska krew. Otwierał drzwi od biblioteki by wejść, gdy wyszedł z nich
Zabini.
- Cześć Diable.
- Hej Smoku, słyszałem o wszystkim. Powiem tak. Podziwiam cię
stary.
- Za co? – Malfoy nie krył zdziwienia
- Jak to, za co? Nie graj głupiego Draco. W końcu postawiłeś na
swoim.
- O czym ty bredzisz Blaise?
- Nie bredzę. Mówię o tym, że zrealizowałeś swój plan o tym by
rozkochać w sobie Granger i ją rzucić. W pewnym momencie myślałem, ze zrezygnowałeś
z niego i że zaczęło ci na niej zależeć. Ale widać nawet mnie wyprowadziłeś w
pole.
- To… - nie zdążył wytłumaczyć tego Zabiniemu, gdyż ktoś poklepał
go w ramie. Gdy tylko się odwrócił dostał w twarz. Na jego nieszczęście
Hermiona postanowiła też przyjść wcześniej i słyszała całą rozmowę. Teraz
starając się zachować godnie, po uderzeniu chłopaka z liścia odwróciła się i
zaczęła odchodzić. Kiedy chłopak się otrząsnął zniknęła za zakrętem.
- Wielkie dzięki stary. – w głosie Draco było słychać złość
- Ale co ja takiego zrobiłem? – jego pytanie zostało bez
odpowiedzi.
***
Siedziała na ławce. Cieszyła się, że na polu jest tak mało osób.
Po jej policzkach ciekły łzy. Czuła się, tak jakby jej serce roztrzaskało się
na tysiące kawałków. Nie sądziła, że zacznie jej zależeć na tym zadufanym w
sobie arystokracie. Oszukiwała się mając nadzieje, że się zmienił. Była naiwna.
Tak rozmyślając nie usłyszała, że ktoś podchodzi.
- Hermiona? – podniosła głowę i popatrzyła na chłopaka, który stał
przed nią.
- Czego chcesz? Znowu mnie upokorzyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz