niedziela, 25 listopada 2012

57. Whisky / Nie zmieniajmy nic


Siedziała na zimnej posadzce opierając się o jakieś stare drzwi. Sama nie wiedziała, w której części zamku się znajduje. W tej chwili trwały zajęcia z zielarstwa, na których powinna być, ale musiała ochłonąć. Nie mogła przebywać w jednym pomieszczeniu z Ronem. Wiedziała, że jej decyzja będzie dla nich trudna do zaakceptowania, ale takich słów się nie spodziewała. Popatrzyła na zegarek. Za pół godziny miała eliksiry. Ich nie może opuścić. Nie miała najmniejszej ochoty spotykać Rona, ale Snape nie darowałby jej nieobecności na zajęciach. Dlatego wstała i ruszyła w stronę schodów. Dzień się jeszcze na dobre nie zaczął, a ona już była zmęczona i miała dość wszystkiego.  Rozglądała się po korytarzu próbując zorientować się gdzie jest. Zauważyła drzwi do damskiej łazienki. Starej i opuszczonej podobnej do łazienki Jęczącej Marty. Weszła do środka i stanęła przed lustrem. Jej wygląd budził politowanie. Rozmazany tusz, czerwone oczy, a od biegu włosy zmieniły się w kupkę siana. Odkręciła kran i poczekała, aż po żółtej cieczy zacznie lecieć czysta woda. Przemyła twarz, po czym wyciągnęła grzebień, rozczesała włosy i spięła je w kucyk. Trochę się ogarnęła, ale oczy dalej były lekko czerwone. Wzruszyła tylko ramionami i gorzko się uśmiechnęła do swojego odbicia. Zabrała torbę i wyszła na korytarz. Gdy pokonała kolejne dwa piętra w dół i kilka zakrętów zorientowała się, że jest przy bibliotece. 
- O cześć Hermiona – odwróciła się do osoby, która odzywała się do niej
- Cześć Micha…- nie skończyła mówić, bo gdy chłopak popatrzył w jej zaczerwienione oczy od razu jej przerwał.
- Miona wszystko w porządku?
- Jak to w życiu bywa, zawsze coś jest nie w porządku.
- Może jakoś mogę pomóc? – mówiąc to podszedł do niej i położy jej ręce na ramionach pacząc ciągle w oczy.
- Dziękuję, ale muszę sobie z tym poradzić sama.
- Ale może jednak? Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Dzięki za troskę Rennet, ale chyba Hermiona jasno się wyraziła. – dziewczyna nie wiedziała skąd za nią nagle pojawił się Malfoy. Słysząc swoje imię z ust ślizgona zamurowało ją ze zdziwienia
- Malfoy wybacz, ale to prywatna rozmowa. – Michael nie zamierzał tym razem tak łatwo się poddać.
- Wiesz, prywatna rozmowa mojej dziewczyny z innym facetem to moja sprawa. – zimno wpatrywał się w krukona, po czym odezwał się do dziewczyny – słońce pożegnaj się ze znajomym i chodźmy, bo spóźnimy się na eliksiry.
- Masz rację. Muszę iść Michael. Na razie. – odwróciła się i odeszła a za nią podążył Malfoy. Gdy oddalili się tak żeby chłopak ich nie usłyszał blondyn złapał ją i zatrzymał odwracając do siebie.
- Oj Granger, coś się nie wywiązujesz z warunku.
- Nie przesadzaj Malfoy, mam uciekać jak go spotkam? Tylko rozmawialiśmy.
- Może ty, ale on… nie podoba mi się to. Następnym razem postaraj się lepiej.
- Daj już spokój Malfoy, nic się nie stało. I dlaczego nie jesteś na zajęciach.
- Bo zaczynam dopiero zajęcia od eliksirów. A jak ty się czujesz?
- Bywało lepiej – podniosła głowę żeby na niego popatrzeć. Dziwne dla niej było to, że interesował się jej samopoczuciem.
- I gdzieś się zaszyła przez tą godzinę, znaleźć cię nie było łatwo.
- Ma się te swoje sposoby – lekko się uśmiechnęła 
- Chodź, bo się spóźnimy, a Snape tego nie przepuści nawet mnie.
- Najchętniej nie szłabym na te zajęcia, jakoś nie pali mi się żeby spotkać Rona.
- Olej dziada. Nie przejmuj się nim. Pokaż, że to, co sądzi Wieprzlej to lata ci i powiewa.
- Malfoy, złamałeś zasadę...
- No nie kobieto! On cię obraża, a ty mi tu o zasadzie nie obrażania wyjeżdżasz.
- Może masz rację, ale pokażmy wyższą kulturę i nie zniżajmy się do jego poziomu. A zasada dalej tyczy się Harrego.
- Nie zmienisz zdania? – zapytał z nadzieją
- Nie. A czy ty zdajesz sobie sprawę, że przy Michaelu nazwałeś mnie po imieniu?
- Wydawało ci się.
- Wcale nie… - roześmiała się, może spotkanie z Ronem najmilsze nie będzie, ale postanowiła zastosować się do rady Malfoya i postarać się nie brać tego do siebie. Gdy tylko doszli pod sale w lochach jej humor diametralnie się zmienił. Zauważyła chłopaka o rudej czuprynie stojącego pod ścianą. Popatrzył na nią, a w jego oczach zobaczyła pogardę, jaką do niej żywi. Ale w tej samej chwili poczuła silny uścisk dłoni na ramieniu. Odwróciła się i napotkała zimne stalowe oczy, tak niedawno jeszcze patrzące na nią identycznie jak Ron teraz. Uśmiechnęła się z wdzięcznością do chłopaka. Gdy tylko otworzyły się drzwi przeszła obok Weasleya i weszła do sali.

*** godzinę później.

Po skończonych eliksirach wyszła z sali. Obok niej szedł Malfoy. Za sobą usłyszała ciche wołanie
- Hermiono? – zatrzymała się. Malfoy również i popatrzył na nią pytająco.
- Idź na następne zajęcia. Ja i tak mam za dwadzieścia minut opiekę nad magicznymi stworzeniami z puchonami.
- Ok. Ale chciałbym byśmy zobaczyli się po obiedzie. I pamiętaj nie daj im się.
- Dobra. – gdy odszedł odwróciła się. Przed nią stał sam Harry, co przyjęła z wielką ulgą. Nie miała ochoty na rozmowy, a szczególnie na rozmowę z Ronem.
- Słucham cię Harry. Ty też chcesz mnie zmieszać z błotem?
- Spokojnie Hermiono. Chce tylko porozmawiać, a mamy chwile czasu. Przejdziemy się na błonia?
- Nich ci będzie.

***
Usiedli pod swoim ulubionym drzewem, przez chwile żadne z nich się nie odzywało, ale chłopak zebrał się w sobie i odezwał się.
- Na zielarstwie powiedziałem, że źle się czujesz i dlatego nie przyszłaś na zajęcia. Tutaj masz moje notatki, może nie są tak idealne jak pisane przez ciebie, ale lepsze to niż nic – wyciągnął do niej dłoń, w której trzymał zeszyt. Odebrała go od niego, a na jej napiętej twarzy pojawił się wyraz ulgi.
- Dziękuję Harry – oparła głowę o jego ramię i zamknęła oczy.
- Próbuje zrozumieć twoją decyzje Hermiono, ale to jest trudne. Wiem, że Ron przesadził, zawsze był nerwowy…
- Nie usprawiedliwiaj go Harry. Zawsze był nerwowy, ale tym razem przekroczył granice. Nie chce o nim rozmawiać. Wiedziałam, że moja decyzje nie będzie dla was łatwa. Myślała, że chociaż trudno będzie wam zrozumieć, ale postaracie się ją zaakceptować.
- I masz racje. Staram się ją zaakceptować, ale to nie jest proste. Boję się, że on cię skrzywdzi.
- Kiedyś przeczytałam, że „życie bez ryzyka nie jest prawdziwym życiem”. Stwierdziłam, że pora zaryzykować. Nie mogę być cały czas panną rozważna.
- Rozumiem, ale chcę żebyś jedynie wiedziała, że nie zależnie, co się stanie to będę przy tobie. Ginny i Clar też. Ron zapewne…
- Nie kończ Harry, to nie ma sensu. Nie chce o nim rozmawiać. Dziękuję, że jesteś. Dobry z ciebie przyjaciel, ale nie chcę żebyś go usprawiedliwiał. A teraz rusz tyłek i chodź na zajęcia. – wstała wyciągając do niego rękę. Gdy się podniósł, chwyciła go pod ramie i ruszyli w stronę chatki Hagrida. Wiedziała, że niezależnie, co by się działo ma jeszcze przyjaciół, na których może polegać.

***

Przesiadła się na inne miejsce żeby w czasie posiłków na siedzieć koło rudzielca. Siedziała teraz naprzeciwko Ginny. Z nowego miejsca miała dobry widok na stół ślizgonów. Nie uszło jej uwadze to, że blond włosy arystokrata przez cały posiłek przygląda się jej i zagadkowo się uśmiecha. Nie śpieszyła się z jedzeniem, nie chciała wyjść równo z Ronem. Gdy skończyła obiad Malfoya już nie było. Gdy wyszła z wielkiej sali stał oparty o ścianę naprzeciw wejścia. Na korytarzu nikogo nie było oprócz nich. Podeszła do niego
- Chciałeś się ze mną widzieć. – zamiast odpowiedzi, złapał ją w pasie szybko obracając i przypierając do muru mocno pocałował. Gdy się odsunął, popatrzyła na niego zdziwiona, ale nic nie powiedział oprócz jednego wyrazu
- Chodź. – ruszyła za nim schodami w dół wprost do lochów. Po chwili przeszli już przez pokój wspólny ślizgonów i weszli do dormitorium chłopaka. – czego się napijesz?
- A co proponujesz?
- Whisky, piwo, chyba, że wolisz coś bez procentów.
- Niech będzie whisky – rozsiadła się na jednym z foteli. Draco postawił, przed nią dwie szklanki z lodem i butelkę whisky. Sam usiadł w drugim fotelu i nalał trunek do szklanek. – No to, za co pijemy?
- A co proponujesz?
- Za to, żeby reszta dnia była lepsza niż ta cześć, co minęła. – mówiąc to uniosła jedną z szklanek
- No to za lepszą połowę dnia. A tak na marginesie to jest pewne, że będzie lepsza, bo spędzisz ją ze mną Granger.
- Jak zawsze Malfoy jesteś zakochany w sobie.
- No jak nie kochać takiego ideału jak ja?
- Normalnie?
- Jeszcze zmienisz zdanie i to dość szybko.
- Marzenia ściętej głowy. – z czasem na stoliku pojawiła się dwie butelka whisky. A oni pomiędzy opróżnianiem swoich szklanek wymieniali cięte uwagi. Wraz z ubywającą ilością alkoholu, zaczęli rozmawiać normalnie. Hermiona opowiedziała już, o tym jak dowiedziała się, że jest czarownicą. Za to poznała historię z dzieciństwa Draco i Clar. Chłopak omijał temat swoich rodziców. Nie zwrócili uwagi, że robi się ciemno. Przegapili kolację, co nie uszło uwadze innych uczniów.  Gdy kończyli drugą butelkę, Draco wstał i podszedł do niej. Podał jej rękę, aby wstała. Dotknął ręką delikatnie jej policzka. Odgarnął za ucho niesforny kosmyk włosów, który wyszedł z kucyka. Zbliżył swoją twarz do jej twarzy i pocałował. Delikatnie i długo. Pociągnął ją w stronę łóżka, gdy usiedli na nim przejechał dłońmi po jej delikatnej skórze od policzków przez szyje do guzików jej szaty. Kiedy zabrał się za ich rozpinanie dziewczyna złapała go za dłonie.
- Nie.
- Jak to nie? – zaskoczyła go tym
- Normalnie, pamiętaj o zasadach. Najlepiej będzie jak już pójdę, bo jest późno. – pocałowała go w policzek i wyszła z jego dormitorium. Opad na łóżko /Ech kobiety, kto je zrozumie?/

***
Od dnia kłótni z Ronem minęło półtorej tygodnia. Dla Hermiony i Dracona okres, w którym spędzali ze sobą dużo czasu, dzięki czemu coraz lepiej się poznawali. Gdy się obudziła na polu było jeszcze szarawo. Zegarek wskazywał wpół do piątej rano. Nie mogła spać. wstała, więc i narzuciła na ramiona szlafrok i zeszła do pokoju wspólnego. Tam siedząc przy kominku ubrała na uszy słuchawki od MP3, jej małej słabości. Zaczarowała ją tak żeby działała w Hogwarcie. Pomiędzy zwykłymi piosenkami miała na niej utwory, które nagrała z Nattem w czasie wakacji. Było ich kilka, ona pisała teksty, on muzykę. Nagrywali to, ale nigdy nic nie opublikowali. Raz jeden jedyny zrobili wyjątek, kiedy to na balu zaśpiewała z nim ich wspólną piosenkę. Teraz wyszukała jeden utwór, którego tekst chodził jej po głowie: (Nie zmieniajmy nic)


Jest tak
że on nie słucha nigdy mnie
i myślami biegnie gdzieś
a ja
nie mogę go dogonić
On może przespać cały dzień
(za poważna jest)
ciągle denerwuje mnie
(ciągle spieszy się)
a ja
(i wpada w słowo)
chyba nie obchodzę go
(chyba nie obchodzę jej)
Ja,
Ty
Jak Niebo z ziemią
My nie spotkamy się!

Ref. Jak ogień i deszcz (x2)
nie dobraliśmy się (x2)
Ale nie potrafię zła(zły) na ciebie być
Jak Wenus i Mars (x2)
jesteśmy z innych gwiazd (x2)
ale nikt mnie nie dopełnia tak jak Ty
proszę nie zmieniajmy nic!

Zawsze najmądrzejsza jest
co odpowiedzieć wie
ja znam jej wady, one nie odstraszą mnie
On czytać w moich myślach chce
(w jej myślach czytać chcę)
tyle zastanawia się
(kłóci ze mną się)
nie jest źle
(bym ją dostrzegł)
tak mówią wszyscy mi
Ja,
Ty,
jak niebo z ziemią
my nie spotkamy się!

Ref.: Jak ogień i deszcz (x2)
nie dobraliśmy się (x2)
Ale nie potrafię zła(zły) na ciebie być
Jak Wenus i Mars (x2)
jesteśmy z innych gwiazd (x2)
ale nikt mnie nie dopełnia tak jak Ty
proszę nie zmieniajmy nic!

Na moje tak, jej nie
nie możemy zgodzić się
Doskonale różni,
ale nie zmieniajmy nic!
Nie!

Ref.:Jak ogień i deszcz (x2)
nie dobraliśmy się (x2)
Ale nie potrafię zła(zły) na ciebie być
Jak Wenus i Mars (x2)
jesteśmy z innych gwiazd (x2)
ale nikt mnie nie dopełnia tak jak Ty
proszę nie zmieniajmy nic!

Ale nie potrafię zły na Ciebie być!

Jak Wenus i Mars (x2)
Jesteśmy z innych gwiazd! (x2)
ale nikt mnie nie dopełnia tak jak Ty
proszę nie zmieniajmy, nie zmieniajmy nic....


Kiedy pisała ten tekst, ona i ślizgom byli jeszcze wrogami. Teraz słuchając w kółko tą piosenkę czuła się tak jakby poszczególne fragmenty mówiły o niej i Draco. Prawdą było to, że teraz nie potrafiła być, na niego poważnie zła. Nie raz miała inne zdanie. Nie raz się z nim nie zgadzała, ale już nie było tak jak dawniej, że go nie nawiedziła. /W końcu przeciwieństwa się przyciągają/

***8.00

Jadła śniadanie, gdy wszedł do wielkiej sali. Podszedł do niej. Nachylił się tak by nikt ich nie słyszał. Nie przejmował się wrogimi spojrzeniami uczniów siedzących przy jej stole
- Smacznego.
- Dzięki
- Dzisiaj o dziewiętnastej, pokój życzeń, pomyśl o miejscu, w którym chciałbym się z tobą spotkać, tylko nie wyobrażaj sobie żadnych szczegółów. – gdy tylko skończył mówić odszedł nawet nie czekając na jej odpowiedź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz