niedziela, 25 listopada 2012

69. Kolacja / Mała dziewczynka


O osiemnastej teleportowała się przed dom państwa Potter. Zapukała. Drzwi otworzył Harry.
- Hermiona! – przytulił ją
- Cześć Harry, przyniosłam wino z winnicy Natta.
- Dzięki. Chodź prawie wszyscy już są. – weszła do salonu. Przy dużym stole siedział: Harry z Lavender i Ginny oraz Zabinim.
- Cześć.
- Hermi. – do dziewczyny podeszli Ginny i Ron, Zabini skinął głową, a Lav cicho odpowiedziała na jej przywitanie. Kiedy usiadła przy stole Blaise odezwał się do niej.
- Cóż to się stało, że do nas wróciłaś? 
- Zapewne stęskniła się za mną. – w drzwiach salonu stanął Draco.
- Pewnie blondasie, po prostu usychałam za tobą z tęsknoty. – jej głos ociekał sarkazmem
- To, dlaczego do mnie nie napisałaś? Zaraz przyleciałbym do ciebie. Co słychać w Francji u Pedersona?
- Pomarzyć dobra rzecz. Ale nie każde marzenia się spełniają musisz o tym pamiętać. A u Natta wszystko w porządku. Skąd ty w ogóle wiesz, że byłam we Francji?
- Ma się swoje źródła informacji. Zawsze muszę wiedzieć, gdzie jesteś skarbie.
- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a dostaniesz w zęby.
- Bardzo was proszę, skończcie te rozmowy. Draco siadaj, zapiekanka stygnie. – usiadł koło niej. Starała się nie zwracać, na niego uwagi. Prowadziła dyskusje z przyjaciółmi, nie słuchając tego, co mówi Malfoy. Zdziwiło ją, że Ginny jest miła dla Zabiniego.
- No to danie główne zjedzone. Teraz mogę podać deser. – pani Potter wstała od stołu.
- Clar ja ci chętnie pomogę.
- Dam sobie radę Hermiono.
- Jednak ci pomogę. - wyszły do kuchni. Clar wyciągała składniki do przyrządzenia deserów lodowych, a Hermniona pucharki i łyżeczki.
- Clar, jak mogłaś mi to zrobić?
- Ale co?
- Jak to, co? Zaprosić mnie do siebie wiedząc, że Malfoy przyjdzie i do tego posadzić mnie koło niego.
- Zapraszając cię, nie pomyślałam o tym. A tak wyszło z siedzeniem, bo inni się tak usadzili.
- Potter nie wciskaj mi tu ciemnoty. Zanim mnie zaprosiłaś pięć minut wcześniej widziałaś tego kretyna, więc na pewno pamiętałaś, że on będzie.
- Po prostu pomyślałam, że tak będzie lepiej. Że może pogadacie.
- Nie! Tak nie będzie lepiej. Znasz moje zdanie na ten temat i go nie zmieniłam przez te trzy lata, ani nie zmienię teraz. A ty nie próbuj tego zmieniać, a tym bardziej nas swatać. Bo nie zamierzam nic mu mówić.
- Czego i komu nie zamierasz nic mówić Granger? - wszedł do kuchni i stanął za nią. Kiedy się odwróciła, napotkała zimne stalowoniebieskie oczy. Czuła się jakby zatapiała się w tej głębi. Wciągały ją do środka próbując zarazem poprzez jej czekoladowe tęczówki zobaczyć jej duszę.  – No słucham? - otrząsnęła się i zebrała wszystkie myśli.
- Nie twoja sprawa Malfoy. Clar ja zabieram tą tace z czterema gotowymi pucharkami. – podniosła ją z blatu i wymijając blondyna wyszła z kuchni. Po chwili do salonu wrócili Clar i Draco. Usiedli przy stole. Rozkoszując się smakiem lodów Hermiona rozmawiała z Ginny na temat jej ostatniej dostawy starych ksiąg do antykwariatu. Nagle dziewczyna poczuła rękę blondyna na swoim kolanie. Popatrzyła na niego wściekła i zrzuciła ją.
- Granger, popatrz wszyscy tutaj są parami. Potterowie, Ruda dogaduje się z Zabinim
- Wcale nie!
- Oj Ruda nie zaprzeczaj, Weasley z Brown. Tylko my jesteśmy sami. Może stworzymy parę Granger?
- Nie dziękuję. – Hermiona popatrzyła na niego kpiąco
- Słońce zastanów się nad tym dobrze, kiedyś ci to odpowiadało. - dziewczyna na chwile się zamyśliła.
- Wiesz, co? Masz stuprocentową racje. – swoim słowami zszokowała wszystkich. Przy stole zapadła cisza. Chłopak nie wiedział, co powiedzieć. Wydawało mu się, że źle usłyszał. Granger zgadzała się z nim, co do bycia parą. – Masz rację, bo kiedyś mi to odpowiadało, ale potem przejrzałam na oczy i uświadomiłam sobie, że to była najgłupsza decyzja w moim życiu. W tamtym czasie, musiałam zgłupieć. Clar, Harry ja już będę się zbierać. Dziękuje za miły wieczór.
- Już? Może zostaniesz jeszcze chwile?- Clar czułą rozczarowanie, że Hermiona tak szybko chce wyjść
- Dobrze wiesz, że dawno już powinnam wrócić. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie.
- To my dziękujemy. Jutro cię odwiedzę w domu z wiadomego powodu. - pani Potter uśmiechnęła się do przyjaciółki
- Oczywiście. Na pewno się ucieszy.
- Dobranoc. – pożegnała się z wszystkimi, omijając Malfoya. Opuściła dom Potterów, nim zdążyła się teleportować, ktoś chwycił ją za rękę. Odwrócił ją i pocałował. Poczuła mocne męskie perfumy. Na chwile bezwiednie oddała się przyjemności. Raptem w jej głowie zaświeciło się czerwone światełko. Odepchnęła go i uderzyła w twarz.
- Nie próbuj na mnie sztuczek jak w szkole Malfoy. To już nie zadziała. I nie waż się więcej mnie całować.
- Jesteś pewna, że nie zadziała? W szkole było dokładnie tak samo. Najpierw się złościłaś, a potem zmieniłaś zdanie. Ale pamiętaj, że nie pozwolę, żebyś jeszcze raz mnie uderzyła.
- Twoje zdanie na ten temat i jakikolwiek inny obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg w Alpach.
- Jako mądra kobieta, za która uchodzisz powinnaś zdawać sobie sprawę, że powinno cię to obchodzić. Co do szkoły to widzę, że zaczęłaś nosić dłuższe spódnice. Pomimo, że kończą się przed kolanem wyglądasz w nich seksowniej niż w mini. Czy tak samo wymieniłaś całą bieliznę? Chętnie zobaczę
- Ty wstrętny, okropny, czystokrwisty gorylu.
- Jak mnie na zwałaś?
- Tak jak słyszałeś – zanim zdążył się odezwać jej już nie było.

***

Siedziała w swoim gabinecie. Nie mogła skupić się na pracy. Cały czas od wczoraj, czuła ten silny uścisk i jego usta na swoich. Miała ochotę znowu się w nich zatracić. Czuć zapach jego perfum oraz chłód jego dłoni na swojej skórze. Jedynie jej racjonalizm powstrzymywał ją przed popełnieniem głupoty. Pamiętała o przeszłości oraz o tym, że musi chronić Fel. O piętnastej wyszła z biura, wsiadła w samochód i ruszyła do domu. Kiedy tylko zaparkowała na ścieżkę przed dom ktoś się teleportował.
- Cześć.
- Cześć. Chodźcie do środka. Napijemy się herbaty. Poczekajcie na chwilę, zrobimy jej niespodziankę – gdy tylko otworzyła drzwi od strony salonu usłyszała krzyk i tupot małych stóp.
- Mama! – mała blondynka rzuciła się jej na szyję.
- Cześć kochanie. Cześć mamo – uśmiechnęła się do pani Granger siedzącej w salonie na fotelu - Grzeczna byłaś?
- Tak!
- To dobrze, bo mam dla ciebie niespodziankę. – postawiła córeczkę na ziemi.
- Jaką? – jej małej córeczce zaświeciły się oczy
- Zaraz zobaczysz, poczekaj tutaj. – podeszła do drzwi i je otworzyła. Gdy tylko to zrobiła. W całym domu słychać było krzyk radości.
- Ciocia, wujek!!! – po chwili mała istotka była już w obcięciach pani Potter. By po sekundzie rzucić się na szyję Harremu i z powrotem Clar. Po wczorajszym wydarzeniu miała wątpliwości, co do ich powrotu. W tej chwili widząc radość Felicity zapomniała na chwilę o swoich obawach. Miała nadzieje, że dzięki rodzicom i przyjaciołom da radę spokojnie wychować tutaj córkę.

***

 W środę rano przyjechał pod hotel. Był umówiony wraz z Rebeką na dziewiątą w biurze Hermiony. Na samą myśl o niej robiło mu się gorąco. Przez czas, kiedy jej nie widział, zapomniał jak silne emocje w nim wzbudzała. Sam nie wiedział, co spowodowało przez te trzy lata w niej takie zmiany. Siła i pewność siebie wprost emanowały od niej.  Co jeszcze bardziej go w niej pociągało. Siedział chwile w samochodzie, gdy pod hotel podjechało czarne porsche. Drzwi się otworzyły, a z samochodu wysiadła młoda kobieta w czarnej eleganckiej sukience do kolana.
/No proszę, jaki dobry gust. Musisz dobrze zarabiać, że stać cię na takie cacko/
Postanowił wykorzystać to, że Rebeka jeszcze nie przyjechała. Zamknął auto i ruszył do hotelu. Kiedy zadzwonił telefon.
- Malfoy słucham?
- Panie Malfoy, ja bardzo przepraszam, ale w ministerstwie wystąpiła niespodziewana sytuacja i niestety nie mogę przyjechać. Może poproszę kogoś żeby przyjechał za mnie na zastępstwo?
- Nie ma takiej potrzeby Rebeko.
- Da pan sobie radę sam?
- Oczywiście, nie przejmuj się niczym. Wszystko załatwię.
- Dziękuję bardzo. – dziewczyna rozłączyła się. Uśmiechnął się do siebie. Nieobecność Rebeki była mu na rękę. Po chwili był na pierwszym piętrzę. Poprosił asystentkę Hermiony, żeby poinformowała ją, że czeka. Sięgnęła do interkomu.
- Pani dyrektor, przyszedł pan Malfoy.
- Poproś go do środka – słychać było, że dziewczyna jest niezadowolona. Wszedł i zamknął drzwi.
- Cześć skarbie, ślicznie wyglądasz. – nie skomentowała jego słów.
- Gdzie pani Werty?
- Kryzysowa sytuacja w ministerstwie, nie może przyjechać.
- Wielka szkoda. Nie mogłeś się z nią zamienić?
- I przegapić spotkanie z tobą? Nie. 
- Jakoś bym to przeżyła.
- Ciekawe masz auto, musiało trochę kosztować.
- Tutaj masz kosztorys. I wstępny plan imprezy. – próbowała ignorować wszystkie jego wypowiedzi niedotyczące organizacji imprezy. Usiadła naprzeciwko niego. Uśmiechnął się do niej swoim malfoyowskim uśmiechem. Tak podobnym do jednego z wielu uśmiechów, które widywała u swojej córeczki.
- Widzę, że nosisz kwiatek. 
- Co masz na myśli? – odruchowo dotknęła wisiorka na szyi. Do dnia dzisiejszego nie wiedziała, od kogo jest ten prezent.
- O nic. Po prostu, pamiętam, że miałaś go na balu.
- Aha. Nie wracajmy do przeszłości. Skończmy te rozmowy, zobacz kosztorys i plan. – otworzył teczkę, ledwie rzucił okiem i od razu podpisał.
- A ja chętnie wróciłbym do kilku spraw z przeszłości – znowu go zignorowała.
- To byłoby wszystko na dzisiaj. Pełny projekt prześle ci do ministerstwa.
- Zjedz ze mną kolacje. – gdy tylko to powiedział zaczęła się śmiać.
- Wybij sobie to z głowy. A teraz wybacz, ale ja wychodzę.
- Jeszcze zjesz ze mną kolacje, zobaczysz. - Do drzwi gabinetu odprowadził go jej lekko szyderczy śmiech komentujący jego słowa. Nie wiedział, że była to próba zatuszowania lęku. Bo ona do dziś pamięta, że Malfoy zawsze dąży do tego, czego chce. W głowie zadźwięczały jej słowa sprzed lat wypowiedziane przez tego ślizgona „Zapamiętaj Granger, że ja zawsze dostaje to, czego chcę. Nie ważne, co by to było.”
Wracał do domu z ministerstwa, gdy przejeżdżając zobaczył porsche Hermiony. Dziewczyna szła ścieżką do domu, a od jego strony biegła mała dziewczynka, która rzuciła się jej w ramiona. Przytulając małą blondynkę ruszyła do domu. Postanowił dowiedzieć się, kim jest ta dziewczynka. Sądził, że Granger dalej jest panną. W końcu dalej nosi swoje nazwisko i nie miała obrączki. Pomimo sporej odległości, zauważył coś, co go zdziwiło. Mała tak bardzo przypomina mu Clar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz