niedziela, 25 listopada 2012

56. Warunki


Pierwszy raz odkąd jest w Hogwarcie nie uważała, na lekcji. Błądziła myślami daleko. Odtwarzając w myślach słowa pewnego ślizgona. Cieszyła się, że mają tak mało wspólnych lekcji. Na tych nielicznych, które mieli razem oraz na posiłkach, starała się go ignorować. Chociaż czuła jak przeszywa ją wzrokiem. Mijała ostatnia godzina zajęć, a ona miała już dość. Chciała wyrwać się z tych ciasnych murów. Wszystko ją denerwowało zaczynając od szeptów na jej temat, po zatroskane pytanie Harrego „czy wszystko w porządku”. Była pierwszą osobą, która opuściła klasę, gdy lekcje się skończyły. Wpadła do swojego dormitorium, żeby po zostawieniu torby i narzuceniu swetra wybiec z powrotem. Nie odpowiadając na pytania przyjaciół gdzie idzie opuściła wierze gryfonów. Po chwili już szła przez błonia. Chciała na chwile oderwać się od tego wszystkiego, pobyć sama z daleka od tych wszystkich ludzi. Propozycja Malfoya wytrąciła ją z ogólnej równowagi.

/Co ja robię? Przecież to jest chore, żeby nawet o tym myśleć. Kolejne jakieś dziwne propozycje Malfoya. Czego on ode mnie chce? Dlaczego akurat ja? Co będzie, jeżeli się zgodzę? Jak to przyjmie Ron i Harry…/ Była niewyspana, przez prawie całą noc myślała. Tysiące pytań i wątpliwości zalewały jej umysł. Na które, nie znała odpowiedzi. Była pewna, że go nie kocha. Ale sama nie wiedziała, co do niego czuje. To na pewno, nie była już nienawiść. Czuła, że ciągnie ją do niego, co ją przerażało. Rozmyślając tak nie zwracała uwagi, jak szybko płynie czas i zaczyna się robić szarawo. W wielkiej sali uczniowie zaczynali zbierać się na kolacje.
- Ginny, nie wiesz gdzie podziała się Hermiona? Wybiegła tak zaraz po zajęciach i nawet nie powiedziała gdzie. Ogólnie od wczoraj dziwnie się zachowuje.
- Nie wiem Ron. Ale zapewne znowu siedzi w bibliotece i się zaczytała. Egzaminy już, blisko więc teraz ślęczy nad książkami non stop. Jak to ona. – Nie tylko rudego gryfona interesowało zniknięcie panny Granger. Przy innym stoliku pewien arystokrata siedział z skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami /I gdzie ty znowu się podziewasz Granger?/.  Hermiona nie pokazała się do końca kolacji. Gdy wychodzili z sali Draco zatrzymał się czując, że ktoś położył mu rękę na ramieniu.
- Hej Smoku, masz ochotę na wieczór z ognistą?
- Sorry Diable, ale niestety mam inne plany na wieczór. Koleżanka whisky musi poczekać na inny wieczór.
- OK. rozumiem w takim razie ja podenerwuje trochę pewną małą rudą istotkę. Hej rudzielec poczekaj! – odszedł kierując się w stronę korytarza gdzie szła Ginny Weasley. Wtedy coś tknęło blondwłosego ślizgona. Podbiegł do Blaisa, który zniknął za zakrętem. Gdy dogonił go Diabeł stał w przejściu i zagradzał drogę tak żeby Ginny nie mogła przejść.
- W tej chwili się odsuń! – rudowłosa zaczynała się denerwować.
- A jak nie to, co? –jego nonszalancja ją irytowała, ale nie chciała dać się sprowokować. Wzruszyła ramionami i odwróciła się żeby odejść, gdy przed nią stanął Draco.
- O nie kolejny inteligent.
- Nie musisz mnie tak wychwalać Weasley. – cyniczny uśmiech ozdobił jego twarz.
- Aż tak nisko nie upadłam Malfoy. Rany, czego wy w ogóle ode mnie chcecie?
- Ja odpowiedzi na małe pytanie, a Diabła, to diabli wiedzą, co chce. – szeroki uśmiech, który wystąpił na twarzy Blaisa po słowach Dracona doprowadził ją do białej gorączki, na co chłopak nie zwrócił uwagi – Powiedz mi gdzie jest Granger?
- Nie wiem, zapewne w bibliotece.
- Nie ma jej tam Smoku, byłem w bibliotece do samej kolacji.
- Ty umiesz czytać Zabini? – wypowiedziała to nawet nie odwracając się do niego
- Sarkazm do ciebie nie pasuje myszko. – mówiąc to przytulił się do niej z tyłu, łapiąc ją tak, aby nie mogła ruszać rękami.
- Łapy przy sobie ty orangutanie!
- Gdzie Granger chodzi, gdy nie jest w bibliotece i chce być sama?
- Nie twoja sprawa Malfoy. A ty Zabini puść mnie!
- Jesteś uparta Weasley. Poradzę sobie jakoś bez tej informacji, ale bardzo ułatwiłabyś mi sprawę, ale trudno. Na razie Diable.
- Cześć Smoku. – Weasley zaczęła się szarpać. Próbowała kopnąć Zabiniego, ale nic jej z tego nie wyszło.
- Powiem ci, jeżeli ten bezmózgi yeti mnie puści! – Draco zatrzymał się i odwrócił w stronę dziewczyny
- Rudzielcze nie przeginaj, bo mi nerwy puszczą! Ja jestem miły tylko do czasu – w głosie Diabła było słychać groźbę.
- Stary, układ ona mi da informacje, a ty ją puścisz.
- No nie wiem, czy mi się to opłaca, ale ze względu na naszą przyjaźń niech ci będzie – dziewczyna nie widziała wyrazu twarzy ślizgona, kiedy ten wypowiadał te słowa.
- No to jeszcze raz pytam. Gdzie Granger chodzi, gdy nie jest w bibliotece i chce być sama?
- Na błonia.
- A dokładnie gdzie?
- Nie wiem – nie zamierzała mu ujawniać wszystkich informacji. W końcu Hermiona to jej przyjaciółka
- Niech ci będzie. – gdy się odwrócił i odchodził, Zabini ją puścił. Ale nie zdążyła zrobić dwóch kroków, kiedy ten znowu ją złapał.
 - Puszczaj!
- Nie
- Malfoy! On miał mnie puścić! – blondyn się obrócił
- I puścił, a że znowu cie złapał, to już nie moja sprawa. – odszedł nie reagując na jej wyzwiska kierowane pod ich adresem. Ostatnie, co słyszał to ciche słowa Blaisa
- Ktoś coś mówił o yeti? – słysząc je zaśmiał się.

***

Było już ciemno, ale nie chciała wracać jeszcze do zamku. Dobrze jej było samej ze sobą. Siedziała między drzewami nad jeziorem, patrząc na oświetlony zamek. Wiedziała, że nikt jej tutaj nie zobaczy chyba, żeby się bardzo starał. Przymknęła oczy nasłuchując nocnych odgłosów dochodzących z Zakazanego Lasu. Wystraszyła się, gdy nagle gałąź jednego z pobliskich drzew poruszyła się. Chciała wyciągnąć różdżkę, ale przypomniała sobie, że zostawiła ją w dormitorium. Zaczęła się cofać, gdy nagle usłyszała
- Mi się wydaje, czy ty mnie dzisiaj unikasz Granger? – ten zimny, cyniczny głos poznała od razu.
- Czego chcesz Malfoy? Nawet pobyć samej nie można? I skąd wiedziałeś gdzie jestem? – chciała wstać, ale chłopak usiadł koło niej.
- Ma się swoje sposoby. I twój biały sweter ułatwił sprawę, widać cię z daleka. Co do samotności to można, ale nie wtedy, kiedy masz mi dać odpowiedź. Ciekawe miejsce sobie znalazłaś.
- Wiem, że ciekawe. Nikt cię tu nie zapraszał.
- Jak to nie? Ty i twoja odpowiedz. Więc jaka jest twoja decyzja – przyglądał się jej z ciekawością
- Moja odpowiedz? – zatkało ją. Całe popołudnie spędzone nad jeziorem powtarzała sobie, że mu odmówi. Ale teraz, kiedy tak siedział koło niej nie była pewna czy chce mu odmówić. Był arogancki, zimny i odpychający, ale ciągnęło ją do niego. Czuła się, jakby miała rozdwojenie jaźni jedna cześć mówiła, żeby nie była głupia i nie ryzykowała, a druga namawiała ją by spróbowała.
- Halo Granger! Słyszysz mnie, czy odleciałaś?
- Słyszę.
- Więc jaka będzie twoja odpowiedź? – pomimo ciemności czuła, że wpatruje się w nią wyczekująco swoimi stalowymi oczami.
- Moja odpowiedz, to to… „tak” ale z pewnymi zastrzeżeniami… - zaskoczyła tymi słowami sama siebie
- Jakim znowu zastrzeżeniem, nie było mowy o żadnym „ale”. – czół lekką irytacje
- Nie było, ale ja je wprowadzam. To, że byśmy ze sobą „chodzili” to nie znaczy, że ja od razu pójdę z tobą do łóżka.
- Granger, Granger, coś ty taka, przecież już ze mną byłaś w łóżku, więc co ci zależy.
- Zależy. Na początku trochę mnie poznaj a nie…
- Ech, poznaj, ale masz wymagania kobieto.
- Malfoy, ja nie chce tego samego układu, na tych samych zasadach pod tą inną nazwą. – w jej głosie słychać było złość - A drugie, ale to, nie będziesz prowadził wojny z Harrym i Ronem
- No już się nie denerwuj. Co do pierwszego warunku zgoda, ale pod tym, że ty zaakceptujesz mój warunek, a co do drugiego to będzie trochę trudną
- To się postaraj. A co to za twój warunek?
- Postaranie się nie będzie takie łatwe. A mój warunek to, że załatwisz, iż Rennet nie będzie się przystawiał do ciebie.
- Ale on się nie… - chciała zaprotestować, ale jej nie pozwolił
- Nie wygłupiaj się nawet i tego nie kończ. Akceptujesz czy nie?
- Zgoda.
- Powiedzmy, że mnie to cieszy. Wracasz do zamku?
- Jeszcze chwile posiedzę.
- To posiedzę z tobą.
- Wolałabym sama.
- Jako moja dziewczyna, nie możesz o takiej porze siedzieć sama na polu, to nie bezpieczne. – wyczuła w jego głosie lekki cynizm
- Malfoy? A chcesz w łeb?
- Nie, ale i tak nigdzie się stąd nie ruszę, a ty się nie odważysz.
- Jesteś pewny?
- Tak  – nie mając ochoty na przepychanki słowne tylko westchnęła. Położyła się na trawie, nie zwracając na niego uwagi /Na brodę Merlina, w co ja się wpakowałam na własne życzenie? /

***7.45

Schodziła, po schodach do wielkiej sali na śniadanie. Sama, bo Harry czekał na Rona, który nie był jeszcze gotowy, a Ginny wróciła po coś do dormitorium. Zdziwiło ją to, że siedzi na schodach oparty o barierkę. Gdy ją zobaczył, wstał.
- Cześć.
- Cześć. Co tu robisz? – popatrzyła zaskoczona na blondyna
- Czekam na ciebie Granger.
- Z powodu?
- Że trzeba uciąć plotki na temat tego, czy jesteśmy razem czy nie.
- I chyba nie zamierzasz, wparować tam i oznajmić wszystkim : „słuchajcie, żeby nie było plotek to chcieliśmy potwierdzić informacje, tak jesteśmy razem” – zaśmiała się nerwowo
- Słoneczko moje gryfońskie – firmowy cyniczny uśmiech numer dwa - czy ja wyglądam jak Wieprzlej?
- Malfoy! Przeginasz! Warunek to warunek – zmiana jej nastroju była diametralna
- No cóż, musisz zaakceptować, że to nie będzie takie proste.
- To już twój problem. Co zamierzasz zrobić w związku z plotkami?
- Zobaczysz. – mówiąc to pociągnął ją za rękę w kierunku wielkiej sali. Weszli do środka, gdzie była już znaczna część uczniów. Za to nie było żadnych nauczycieli, co bardzo było mu na rękę. Ciągnąc ją za sobą, podszedł do miejsca gdzie zwykle siedziała przy stole i zatrzymał się.  Ich wejście do środka, trzymających się za rękę wywołało ciszę, a to, co się stało potem spowodowało całkowicie zamarcie osób siedzących w sali. Rzeczą, która zszokowała uczniów obecnych w sali było to, że Draco Malfoy odwrócił się do Hermiony Granger i przyciągnął ją do siebie, po czym pocałował długo i namiętnie. Kiedy ją puścił, zagadkowo się uśmiechał. 
- Do zobaczenia na eliksirach kochanie – odszedł do swojego stolika. Myślała, że zapadnie się pod ziemie. Cała sala patrzyła się na nią. Siadła szybko przy stoliku i starała zając się jedzeniem. /Zgłupiał, jak go dopadnę to zabiję. Sam mówił, że nie należy do osób, które łażą za rączkę po korytarzu, a co robi potem? Usmażę, żywcem!/  W tym samym momencie Harry, który dopiero, co przyszedł próbował przerwać jej planowanie zabicia pewnego arystokraty, który siedział zadowolony z siebie przy swoim stole. Nie zwracając uwagi na pytania Clar.
- Hej Hermiono, wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
- Mhy, wszystko ok. – pogrążyła się w swoich planach. Harry popatrzył zdziwiony na Rona. Wtedy przesiadła się do nich Lav.
- Słyszeliście, co się stało?
- ?? – do brązowookiej doszły tylko ostatnie słowa.
- …pocałował ją i poszedł.
- Co!! Hermiono powiedz, że to nie prawda. – Ron zaczął nabierać kolorów
- Ron spokojnie, Hermiona na pewno zaraz nam to wytłumaczy, przecież to, co krążyło po zamku ostatnio, to plotki.  Hermiono?- dziewczyna z trudem podniosła głowę, bała się popatrzyć im w oczy. Bała się tego, co w nich zobaczy. Bała się, że ich zawiodła.
- To prawda, co mówi Lav – wyszeptała to tak, że nikt nie usłyszał
- Co mówisz?! – Ron zaczął podnosić głos, co ją bardzo zirytowało. Zawsze twierdziła, że przyjaciel to osoba, która nie będzie cię oceniał, ale Ron właśnie starał się to zrobić. Zaczęło ją to drażnić, dlatego opanowała się i popatrzyła mu w oczy.
- To, co mówi Lav, to prawda.
- Co??!!! – chłopak się zapowietrzył. Harry i Ginny też nie kryli zdziwienia. Ale to, co zrobił Ron pobiło wszelkie rekordy.
- CZYŚ TY ZGŁUPIAŁA. CO ON CI ZROBIŁ. JESTEŚ NIENORMALNA!!!!!!!!
- Przestań się drzeć, robie to, co uważam za słuszne – starała się mówić spokojnie
- ZA SŁUSZNE??!! – miała dość jego wrzasków, wstała i wyszła z sali. Ale nie dał jej spokoju. Podniósł się i ruszył za nią.
- Zaczekaj jeszcze nie skończyłem!! – zatrzymała się na korytarzu w miejscu gdzie nie powinno ich było słychać w wielkiej sali
- Ale ja skończyłam. Jak się uspokoisz, to będziemy mogli pogadać.
- JAK JA SIĘ USPOKOJE? ZWARJOWAŁAŚ. MOŻE MAM SIĘ JESZCZE CIESZYĆ TWOIM SZCZĘŚCIEM?!!! – kiedy Ron się rozkręcał z wielkiej sali wyszedł Malfoy. Widząc to i obawiając się czegoś złego Harry podniósł się i ruszył za nim. Dziękował w myślach za to, że nikt z nauczycieli nie był światkiem wybuchu Rona.
- CO ON CI ZROBIŁ? PRANIE MÓZGU CZY ZAPŁACIŁ CI ZA TO?!!
- Nikt za nic nie mi nie płaci !! To moje życie i nie masz prawa się do niego wtrącać !!- w oczach gryfonki pojawiły się łzy.
- NIE MAM PRAWA SIĘ WTRĄCAĆ!! PRZESTAŁAŚ RACJONALNIE MYŚLEĆ!!! BĘDZIESZ JEGO KOLEJNĄ ZABAWKĄ. BĘDZIESZ NA JEGO KAŻDE SKINIENIE! GDY MU SIĘ ZNUDZISZ WYMIENI CIĘ NA INNĄ.  ZACHOWUJESZ SIĘ JAK ZWYKŁA SZMATA!!! – słysząc te słowa poczuła się jakby coś ją zamroziło. Jedyne, co mogła wykrztusić to ciche – Przykro mi Ron, ale nie chce cię znać. Nie po tym jak mnie nazwałeś.
- Radzę, ci to odwołać Weasley. To, co o niej powiedziałeś – koło Hermiony stanął Draco, ton jego głosu był spokojny i opanowany, ale spojrzenie mogło zabijać
- Co ty mi niby fretko możesz zrobić? Nie odwołam tego, bo to prawda. Zadając się z tobą zeszmaciła się. Powiedz ile jej płacisz za noc? 
- Przesadziłeś!!- ślizgom uniósł już różdżkę, gdy ktoś stanął między nim, a Ronem
- Opuść różdżkę Malfoy.
- I co Potter tym razem, też będziesz go bronił po tym jak zmieszał twoją przyjaciółkę z błotem? – Harry się zamyślił
- Nie, ale nie pozwolę ci miotać w niego zaklęciami.
- Ciekawe posunięcie. – blondyn uśmiechnął się zimno
- Przestańcie !! – krzyk Hermiony łamiący się przez łzy, przeszył powietrze. – Mam dość ! –odwróciła się i odbiegła nie zwracając na nikogo uwagi. Biegła korytarzami, śledzona przez ciekawskie spojrzenia postaci z obrazów /Co ja najlepszego zrobiłam, zniszczyłam naszą przyjaźń. Nie! To on ją zniszczył…/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz