sobota, 3 listopada 2012

49. Kłótnia z Ronem


Na dzień dzisiejszy niektóre fragmenty z tej i kolejnej (50) części zmieniłabym całkowicie, albo wyrzuciła nie opisując ich, ale postanowiłam pomimo swojej niechęci zostawiłam je, bo nie chcę tak mocno zmieniać tego opowiadania. 
---
Od czasu kary minął niecały tydzień. W ciągu tych dni Hermiona jak zawsze popołudnia spędzała w bibliotece, w tym czasie Malfoy przysiadł się do niej dwa razy, gdy dookoła było niewiele ludzi. Zamienił z nią kilka zdań, po czym zostawiał ją samą, by mogła wrócić do swoich zajęć.

***

Hogwartckie błonia były skąpane w wiosennym słońcu. Większość grup miała jeszcze zajęcia, dzięki czemu na zewnątrz był spokój. Siedziała pod drzewem opierając się o jego pień. Na kolanach trzymała gruby notatnik, w którym starała się zapisać słowa, nad którymi myślał. Musiała, bo w odpowiedzi na list Natta napisała, że stworzy dla niego tekst. Nigdy nie wierzyła, że jej teksty są dobre, ale Natt zawsze sądził inaczej. Aktualnie w notatniku znajdowały się tylko dwie linijki.

Cały mój świat znika za szkłem, gdy nie ma Ciebie.
Niewiele wart każdy mój dzień, bo nie ma Ciebie.

 Zamykała oczy i próbowała skupić się, żeby napisać coś więcej. Niestety za każdym razem, gdy zamykała oczy widziała twarz Malfoy, co doprowadzało ją do szału. Gdy kolejny raz przymknęła powieki, poczuła, że ktoś koło niej siada. Kiedy otworzyła je zobaczyła, że przy niej siedzi nie, kto inny jak blondwłosy, ślizgon.
- Co robisz
- Nic takiego.
- Nie kłam, tylko pokaż, co tam bazgrzesz.
- Malfoy, ja nie bazgrze… - zanim zdążyła dokończyć zdanie chłopak wyrwał jej notatnik i przeczytał dwie linijki tekstu zapisanego dokładnym pismem. Ze zdziwieniem popatrzył na dziewczynę.
- Granger, moje kochane słoneczko, co to jest? Piszesz do mnie list miłosny?
- Znowu śnisz na jawie arystokratyczny misiaczku.
- No to, co to ma być? – mówiąc to oddał jej zeszyt.
- Nie twój interes- zabrała swoje rzeczy i ruszyła do zamku. Dzisiaj i tak już nic więcej nie wymyśli.

***

Była sobota. Hermiona z przyjaciółmi siedziała w pokoju wspólnym gryfonów. Nikogo już nie dziwiło, że wśród grupki gryfonów siedzi ślizgonka. Mieli przed sobą cały wolny dzień i zastanawiali się, co zrobić z wolnym czasem.
- No to, co robimy?
- Z tego, co wiem, ty i Harry powinniście odrobić zadania z transmutacji i historii magii. – Hermiona popatrzyła wymownie na rudowłosego chłopaka
- Na to znajdę czas później. Zadania nie zając nie uciekną.- Ron jak zawsze chciał się wymigać od nauki
- Tak a potem przyjdziesz i znowu będziesz mnie prosił żebym ci pomogła.
- No to jak już to wiesz, to nawet nie będę musiał prosić.- uśmiech Rona zdenerwował dziewczynę.
- Wybij to sobie z głowy. Nie dam ci spisywać zadania, czas na to abyś zaczął radził sobie sam.
- Ale dla ciebie to nie jest problem. Przecież tobie to idzie tak od ręki, nic ci nie sprawia takiej przyjemności jak nauka i pisanie.
- Skąd ty wiesz, co mi sprawia przyjemność? Na pewno nie pisanie zadań dla ciebie.
- Ty nie masz innych zajęć. Nie umiesz się wyluzować. Twój świat to tylko nauka. – słowa rudzielca doprowadziły Granger do białej gorączki.
- Ja nie mam innych zajęć!? Ja nie umiem się wyluzować!?
- Tak!
- Ron, Hermiona uspokójcie się – Clar próbowała załagodzić sytuację, ale nic to nie dało.
- Clar nie wtrącaj się. A ty Ronaldzie posłuchaj! Mam wiele ciekawszych rzeczy niż zajmowanie się twoimi zadaniami! I wole spędzać inaczej mój wolny czas.
- No tak czytanie kolejnej zakurzonej książki jest lepsze niż pomoc przyjacielowi!
- Przyjaciel mógłby czasem sam pomyśleć niż żerować na mnie. Do tego książki nie są moim jedynym relaksem.
- Ciekawe, co jeszcze? Może spędzanie czasu z Malfoyem?
- Nie twoja sprawa, zresztą daj mi święty spokój. – mówiąc to ruszyła do wyjścia
- Miona!!!- Harry chciał ją zatrzymać
- Daj mi spokój Harry, życzę miłego dnia – nie czekając na nic więcej wyszła z pokoju.

***

Szedł pustym korytarzem. Większość osób wyszła z zamku. Kiedy wyszedł za zakrętu z zdziwieniem stwierdził, że na jednym z parapetów siedzi Hermiona Granger.
- Granger? Co tu robisz?
- Nic. Siedzę.
- O widzę, że księżniczka jest naburmuszona. Co się stało? – patrzył na nią przenikliwie swoimi szaroniebieskimi oczami.
- A co cię to w ogóle obchodzi? Zostaw mnie i idź sobie.
- No daj spokój. Nie denerwuj się. Może moja propozycja cię zdziwi, ale w pokoju mam dobrą ognistą i Martini może chcesz się napić i pogadać, o czymkolwiek? – czekał na jej odwiedź. Już miała mu powiedzieć by dał jej spokój, gdy przypomniała sobie słowa Rona „nie umiesz się wyluzować”.
- No dobrze, chodźmy – zeskoczyła z parapetu. Przecież nic się nie stanie, jak napije się kieliszek Martini. Zważając na to, że ostatnio dobrze jej się rozmawiało z Malfoyem.

***

Siedzieli w fotelach w jego pokoju. Miała z nim rozmawiać o błahostkach, ale wyszło jakoś tak, że opowiedziała mu o dzisiejszej kłótni z Ronem. Kończyła drugi kieliszek, gdy Draco do niej podszedł. Dotknął ręką jej policzka i delikatnie ją pocałował. Nie opierała się. Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Nie opierała się, chociaż, w głowie zapaliła jej się czerwona lampka.
- Malfoy, co robisz?
- Zabieram cię na łóżko. – złapał za różdżkę i zamknął drzwi.
- A można wiedzieć, w jakim celu?
- Zobaczysz.
- Malfoy! Nie. – Chciała wstać, ale ją przytrzymał. I zaczął delikatnie całować jej szyję.
- Zobaczysz będzie ci przyjemnie – poddała się jego pocałunkom. Chociaż raz w tej chwili chciała przestać być racjonalną Panną Granger. Wiedziała, że w każdej chwili może to przerwać.

Ściągnął z niej sweter. Zrzucił buty na podłogę, po czym położył ją na łóżku. Zaczął delikatnie całować w usta poczym przesunął się ustami na jej szyję. Całował ją delikatnie centymetr po centymetrze, co sprawiało jej ogromną przyjemność. Gdy doszedł do miejsca gdzie znajdowały się guziki od bluzki, zabrał się do rozpinania ich, pieszcząc skórę dekoltu, którą odkrywał. Następnie przesunął się do jej brzucha i delikatnie gładził uda. Hermiona czuła jak oblewa ją przyjemne ciepło, wiedziała, że powinna to przerwać, ale nie dała rady, a raczej nie chciała. Przestała myśleć o tym, kim jest i co robi, jedyne, o czym myślała to nie chciała żeby przestał ją całować. Nagle poczuła, jak Malfoy się przesuwa i kładzie na niej. Patrzył na nią z góry. W jego oczach płonął jakiś dziwny ogień.
- Mam przestać?
- Nie – zdziwiła się, gdy usłyszała własny głos. Uśmiechnął się do niej, po czym znowu pocałował ją w usta. W tym samym czasie jego ręce, znalazły się przy zapięciu koronkowego stanika. Gdy go ściągnął rzucił nim za siebie. Poczuł, że przyśpiesza mu oddech na widok jej kształtnego biustu. Delikatnie pieści go rękami. Kiedy językiem, musnął jej sutek, cichutko krzyknęła. Uśmiechnął się, gdy całując drugą pierś poczuł jak jej ciało się napręża. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Przestała racjonalnie myśleć. Nie wiedziała, kiedy pomógł jej pozbyć się spódnicy i fig. Pocałunkami obdarowywał każdy kawałek jednego uda, a następnie drugiego. Podniósł na chwilę głowę i popatrzył na leżącą przed nim nagą dziewczynę. Leżała z zamkniętymi oczami. Naga, piękna i pociągająca. Dla niego była idealna. Była spięta. Dlatego postanowił pomóc jej jak najszybciej rozładować napięcie. Zajęczała, gdy Malfoy językiem dotknął ją między udami. W tej chwili panna Granger poczuła nieznane dotąd uczucie. Leżał między jej nogami, a palcami drażnił sutki. Przestała nad sobą panować. Z minuty na minutę pokój wypełniała fala coraz głośniejszych jęków. Ślizgon cieszył się, że zabezpieczył jakiś czas temu pokój zaklęciem wyciszającym. Nagle jej ciało napięło się jak struna, ogarnęła ją nieopisana rozkosz, a pokój wypełniły jęki na pograniczu z krzykami, po czym jej ciało opadło na pościel. Zwinęła się w kłębek. Skóra dziewczyny była pokryta kropelkami potu. Przykrył ją pościelą, po czym przytulił. Leżeli tak chwile, kiedy usłyszał zachrypnięty głos dziewczyny.
- Coś tyś ze mną zrobił Malfoy?
- Pomogłem ci się wyluzować. Źle było? Jak coś to ja mogę powtórzyć to jeszcze raz.
- Wystarczy. Więcej nie dam rady. – przymknęła oczy. Minęło jakieś dwadzieścia minut, gdy usiadła. Czuła jak pościel klei się do jej spoconego ciała. Odezwała się do niego nie patrząc mu w oczy.
- Powinnam się zbierać, ale czy mogę wcześniej opukać się pod prysznicem? – nie chciała wracać w takim stanie do swojego pokoju, bała się, że każdy się domyśli. Dlatego wolała doprowadzić się do porządku.
- Pewnie. – wskazał jej dębowe drzwi po drugiej stronie pokoju. Owinęła się pościelą, pozbierała swoje ubranie, po czym zniknęła za nimi. Po krótkiej chwili usłyszał szum wody. Leżał na łóżku i myślał, o tym, co się stało. Czuł silne podniecenie, ale co dziwniejsze, bardziej chciał sprawić jej przyjemność niż sam jej zaznać. Nagle przypomniał sobie, że nie dał jej żadnego ręcznika ani czegoś do mycia. Zastukał w drzwi, ale nie doczekał się odpowiedzi, więc powoli wszedł do środka.
- Granger, przyszedłem dać ci jakiś żel i ręcznik.
- Ok. Dziękuję. – wyciągnął duży puszysty ręcznik i poszukał jakiegoś żelu, który nadawałby się dla niej. Kiedy odwrócił się żeby położyć to na półce obok kabiny, z której mogłaby to sobie zabrać, zatkało mu dech w piersiach.  Za nie całkiem zaparowaną szybą stała naga gryfonka z głową odchyloną do tyłu mocząc głowę pod wodą. Widział ją nagą niecałe pół godziny temu, a dalej nie mógł się nadziwić jak cudowne ma ciało. Wszystko na swoim miejscu, nie za chuda z odpowiednimi zaokrągleniami. Jak w transie podszedł do kabiny, położył rzeczy, po czym otworzył szklane drzwi. Odwróciła się do niego i ze zdziwieniem popatrzyła na niego. Stojąc tak naga, próbowała zakryć rękami jak najwięcej swojego ciała. Nie dając rady przykucła.

- Co chciałeś? – wszedł do środka nie patrząc na to, że moknie mu ubranie. Podniósł ją z ziemi. Przycisnął swoim ciałem do ściany i zaczął całować. Pocałunek był mocny, ale nie przeszkadzało jej to, odwzajemniła go. Jego ręce, odnalazły jej piersi. Znowu oblało ją ciepło niemające nic wspólnego z wodą płynącą z prysznica. Złapała za mokrą podkoszulkę i z trudem ją z niego zdjęła. Odsłaniając klatę i umięśniony brzuch Dracona.  Wziął ją na ręce, oplotła jego biodra nogami. Wyniósł ją do pokoju i położył na łóżku
- Pomoczyłam całe łóżko.
- Nic nie szkodzi, mamy coś ważniejszego do roboty niż przejmować się łóżkiem. – mówiąc to ściągał mokre jeansy, co nie było łatwą sprawą. Położył się obok niej i całując usta gładził całe ciało, co jakiś czas dotykając jej piersi. Gdy położył się na niej, niespodziewanie, mocno się ruszyła i przeturlała go na plecy. Nie obchodziło jej, co będzie potem. Nie chciała myśleć o konsekwencjach, chciała korzystać z chwili. Zaczęła go całować, schodząc coraz niżej.
- Tego nie potrzebujemy. – mówiąc to z figlarnym uśmiechem zdjęła jego bokserki, chciał zaprotestować, ale nie pozwoliła na to. Kiedy to zrobił, jej oczom ukazał się przyrodzenie chłopaka w silnym zwodzie. Delikatnie go dotknęła. Zdziwiła się, że jest taki twardy a zarazem tak delikatny w dotyku. Słychać było jak przyśpiesza mu oddech. Chciała odwdzięczyć mu się pięknym za nadobne. Schyliła się i delikatnie pocałowała, a z jego ust wydobył się lekki pomruk. Bardzo jej się spodobała jego reakcja, dlatego odważyła się na więcej. Zaczęła powoli ruszać głową w górę i w dół, co za skutkowało w kolejny przeciągły pomruk, a następnie w wypowiedzenie jej imienia. Nie wiedział, że robiła to pierwszy raz. Ale to, co z nim robiła doprowadzało go do szaleństwa. W pewnej chwili, usiadł i zatrzymał ją. Chciał ją mieć tu i tera.
- Hermiona chcę cię, chcę cię naprawdę? - jego głos był zachrypnięty a oczy płonęły od pożądania.
- Tak.
- Będę delikatny obiecuje.
- Dobrze. – położył ją na plecach. Najpierw znowu zaczął ją całować. Po czym pieszcząc jej piersi, delikatnie i powoli w nią wszedł, czując prze chwile opór jej ciała. zatrzymał się.
- Hermiona ty…
- Ci, teraz nic nie jest ważne, oprócz tego byś kochał się ze mną.
- Ale…
- Proszę. – nie musiała długo prosić, jego pożądanie wzięło górę. Wchodził w nią najpierw powoli. Następnie coraz szybciej, ale uważając na to, aby nie zadać jej bólu. Pomieszczenie wypełniały jęki i ich przyśpieszone oddechy. Spocone ciała kleiły się do siebie. Całował ją słuchając jej jęków. Czując, że zbliża się do końca przyśpieszył, co zaowocowało w głośniejsze jęki drobnej gryfonki. Nagle już nie wytrzymał, poczuła jak w jej szczytujące ciało wlewa się ciepła ciecz, co spowodowało, że krzyknęła głośno. Jej krzyk stopił się z jego głosem, który wymawiał jej imię. Opadli wykończeni na poduszki. Draco przytulił ją do siebie. To, co przeżył z nią przed chwilą było najwspanialszym przeżyciem, jakie spotkało go do tej pory w jego życiu. Wtuliła się w niego, lecz on delikatnie ją odsunął i wstał. Podszedł do szafki, napił się wody i zabrał różdżkę, po czym wyszedł do łazienki. Siadła skulona na łóżku. Rozczarował ją. Miała nadzieję, że chociaż chwile poleżą przytuleni do siebie, a on tak zaraz wstał. Czuła się podle, po policzku spłynęła jedna łza. Opanowała się, stwierdziła, że będzie silna nie pokaże mu swojej słabości. Chłopak wszedł do pokoju. Podniosła głowę. Stał przy łóżku z kołdrą w ręku, w drugiej trzymał różdżkę, którą machnął. Pościel wyschła w mgnieniu oka.
- Zostawiłaś pościel w łazience.
- No tak – odłożył różdżkę, po czym rzucił na nią pościel żeby ją przykryć. Wszedł pod nią, po czym mocno przytulił.
- Oprócz pościeli zostawiliśmy odkręconą wodę – uśmiechnęła się do niego, a w duchu do siebie z własnej głupoty o myśli, które miała przed chwilką.
- A teraz śpimy
- Ale Draco ja muszę wracać
- Jest siedemnasta nigdzie się nie śpieszysz. Śpi. – mówiąc to zamknął oczy i mocniej ją przytulił

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz