środa, 23 maja 2012

two-halves 1.


Prolog:
Londyn - stolica Wielkiej Brytanii, położony w południowej Anglii nad Tamizą. Miasto pełne historii i nowoczesności. Miejsce wielkich kontrastów między zabytkami, a wielkimi biurowcami. Wschodnia część miasta znana jest przez mieszkańców, jako biurowa. To tam jest najwięcej biurowców, wielkich budynków wyglądających tak jakby chciały sięgnąć nieba. I właśnie w jednej z tych ogromnych budowli na najwyższym piętrze znajduję się gustowne biuro. Po wejściu do środka zobaczysz duże zabytkowe dębowe biurko w czarnym kolorze. Do tego dobrano również ciemny skórzany fotel. Prawą ściana zabudowano regałami wypełnionymi fachową literaturą. Po przeciwnej stronie ustawiono 2 fotele, barek i małą ławę. Gdy usiądziesz w tym czarnym fotelu i odwrócisz się tyłem do biurka przed twoimi oczami rozciągnie się widok nowoczesnej części stolicy Anglii. Wielkie budynki, kręte ulice, i ludzie z góry wyglądający jak mrówki, każdy śpieszący w inną stronę. W tej chwili w gabinecie siedziało dwoje mężczyzn pogrążonych w rozmowie.
- Oczywiście, że zajmiemy się ta sprawą. Dostanie pan mojego najlepszego adwokata. Mój pracownik nigdy jeszcze nie przegrał żadnej sprawy.
- Bardzo mnie to cieszy, czyli to chyba już wszystko, co mieliśmy załatwić.
- Też tak sądzę.
- W takim razie ja już się pożegnać – młodszy z mężczyzn wstał i wyciągnął rękę – Przyjdę kolejny raz tak jak się umawialiśmy, czyli za tydzień. Do widzenia panie Smith.
- Do widzenia. – klient wyszedł, a Marco został sam. Tak starszy, przysadzisty mężczyzna nazywał się Marco Smith. Był dyrektorem jednej z największych kancelarii adwokackich w Londynie i to nie byle, jakiej kancelarii. Jedynej kancelarii w Londynie, która oprócz prowadzenia spraw zwykłych obywateli zajmowała się sprawami czarodziei. Wszyscy pracownicy Smith C.O byli czarodziejami z dyrektorem na czele, o czym zwykli mugole nie mieli pojęcia.
***
Każda para zmierzająca przed ołtarz myśli o swoim przyszłym szczęśliwym wspólnym życiu. Pan młody ubrany w dopasowany czarny garnitur, stojąc z swoimi drużbami przed ołtarzem czeka na swoją narzeczoną. Ludzie czekają niecierpliwie, gdy nagle zaczyna grac muzyka. Najpierw powolnym krokiem po czerwonym dywanie prowadzącym wprost pod sam ołtarz idą jedna za drugą ubrane identycznie druhny. Dopiero po tym muzyka się zmienia i wszyscy wstrzymują oddech z zachwytu. Oczy gości skierowane są na nią. Idzie prowadzona pod rękę przez ojca. Ubrana w długą śnieżnobiałą suknie, którą wymarzyła sobie już kilka lat wcześniej. Jej twarz przyozdabia delikatny uśmiech. Podchodzą do pana młodego, ojciec całuje córkę i oddaje jej rękę przyszłemu mężowi. I tutaj zaczyna się najważniejsza część uroczystości, kiedy to para młoda składa sobie wzajemną przysięgę. Pan młody całuj swoją żonę i całe pomieszczenie wypełnią brawa. Po czym zaczyna się zabawa, a nowożeńcy od tej pory żyją długo i szczęśliwie. Ale nie tym razem po pewnym czasie mężczyzna coraz częściej zostaje w pracy, aż któregoś dnia żona odkrywa, że była notorycznie zdradzana. Inny przypadek to ślub bez miłości, gdzie po kilku latach małżonkowie nie mogą na siebie patrzyć, a co dopiero wytrzymać dłużej w swoim towarzystwie. Przemoc rodzinna, znęcanie się psychicznie i fizycznie nad współmałżonkiem. Przyczyn rozwodów w spółczesnym świecie jest masę. I dlatego ona nie wierzy w związek dwojga ludzi nazywanym małżeństwem. Kiedyś była idealistkom, wierzyła w prawdziwą miłość i szczęśliwe, zgodne małżeństwo. W końcu jej rodzice żyją ze sobą od 32 lat. Ale wszystkie te przekonania legły odkąd przepracowała rok w kancelarii Smith C.O, a od tego czasu minęło już 5 lat. Wtedy też stwierdziła, że jej rodzice są wyjątkiem jak to się mówi potwierdzającym regułę. Nie lubiła tego typu spraw, nudziły ją i były monotonne. Ciągle to samo kłótnie, oskarżenia, walka o majątek. Dlatego też jak najszybciej postarała się by awansować i stać się najlepszą w całej kancelarii. Co nie znaczyło, że teraz nie dostawała już spraw rozwodowych, ale dzięki swojej pozycji mogła je oddawać innym, a samej wybierać, co ciekawsze sprawy. Właśnie przeglądała i porządkowała papiery sprawy seryjnego mordercy, którą oczywiście wygrała, przez co oskarżony został zesłany do Azkabanu, a rodziny zmarłych, które prezentowała zyskały poczucie sprawiedliwości. Sprawa nie była łatwa, gdyż morderstwa popełniono bez używania magii. Kończyła już, kiedy odezwał się jej pager. Nie musiała nawet sprawdzać, kto ja wzywa. Zamknęła segregator, odłożyła do szafki, którą zamknęła za pomocą zaklęcia i wyszła z swojego gabinetu. By po chwili jechać już windą na najwyższe piętro biurowca. Na końcu korytarza weszła do pomieszczenia przez misternie rzeźbione drewniane drzwi.
- Cześć Meg. Szef mnie wzywał, jest u siebie?
- Tak, czeka na ciebie.
- Dzięki – uśmiechnęła się do dziewczyny, po czym przeszła przez identyczne drzwi jak te prowadzące do pomieszczenia, w którym urzędowała Meg.
- Dzień dobry szefie, chciał mnie pan widzie?
- Tak, cieszę się, że tak szybko przyszłaś. Usiądź – wskazał jej fotel naprzeciwko swojego biurka - Gratuluję wygranej sprawy „Rzeźnika”
- Dziękuję, nie było prosto, ale takie sprawy są najciekawsze.
- No to mam teraz dla ciebie kolejną sprawę. – podał jej teczkę, która z ciekawością otworzyła. W końcu sprawy, które osobiście zlecał jej szef były najciekawsze. Dlatego też, kiedy pobieżnie przeglądnęła papiery mina jej zrzedła.
- Proszę nie. Tylko nie kolejna sprawa rozwodowa. Wszystko, tylko nie kolejne kłócące się i warczące na siebie małżeństwa od 7 boleści.
- Hermiono, przykro mi, ale musisz zająć się ta sprawą. W aktach nie ma jeszcze wszystkich informacji, ale wydaje mi się, że ta sprawa będzie trochę zagmatwana. Obawiam się, że oprócz rozpraw na sali będziesz musiała wykorzystać swoje zdolności i powęszyć trochę w terenie i pogrzebać w życiorysach.
- Mam nadzieję. Bo jeżeli to będzie kolejna nudna „Rozwadówka”, to obiecuję, że po jej zakończeniu zobaczy szef na swoim biurku moją rezygnację.
- Moja droga ty nie potrafiłabyś żyć bez tej pracy.
- Ma szef rację. Ale w końcu Smith C.O to nie jedyna kancelaria w Londynie. – pomimo jej słów, każdy z nich wiedział, że ona uwielbia swoją pracę.
- Ale jedyna magiczna, a sama wiesz, że w kancelariach mugolskich nie jest tak zabawnie. A teraz skończmy ta rozmowę, bo my tu gadu gadu. A nasz klient zaraz tu będzie.
- No właśnie w aktach nie ma strony z danymi.
- Poczekaj, gdzieś musiałem zapodziać ją na biurku, bo przed twoim przyjściem przeglądałem te papiery. Już szukam, ale mogę ci powiedzieć, co i jak w czasie jak będę prowadzić te małe poszukiwania. – uśmiechnął się do niej spod swoich wąsów - Bo musisz być zorientowana zanim on się tu zjawi. Sprawa dotyczy jak widziałaś orzeczenia rozwodu z winy żony. Mąż oskarża ją o wielokrotne zdrady, oszustwa itp. Sprawę do sądu wniósł nasz klient Draco Malfoy przeciw swojej żonie Astori Malfoy.
- Malfoy? Mam reprezentować Dracona Malfoya? Świat się kończy. Chyba będziesz musiał poszukać kogoś innego do tej sprawy.
- Dlaczego?
- Bo łagodnie mówiąc ja i pan Malfoy nie przepadamy za sobą. Wie szef, że nie mieszam życia prywatnego z osobistym, więc pomimo tego poprowadziłabym ta sprawę. Ale wątpię by Draco Malfoy zgodził się bym go reprezentowała.
- Wiesz, poczekamy zobaczymy. Dajmy mu wypowiedzieć się osobiście w tej kwestii. O mam – spomiędzy papierów wyciągnął pojedynczą kartkę i podał swojej pracownicy. Dziewczyna zaczęła czytać „Draco Lucjusz ur. 5.06. 1980; lat 24 i Astoria Sabine Malfoy zd. Greengras ur. 17.02.1982; lat 22. Związek małżeński zawarty dnia 28.09.2002r ( 1 rok i 7 miesięcy) Dzieci brak. Majątek – podzielony przez ustaloną intercyzę przedmałżeńska (dołączona w aktach)… ”
- Widzę, że długi czas to oni małżeństwem nie są… - nie zdążyła dokończyć, gdy z interkomu Marco odezwał się głos jego sekretarki.
- Panie Smith, Pan Malfoy przyszedł.
- Proszę go w puścić do środka. – Hermiona wzięła głęboki oddech, starając się uspokoić. Nigdy nie mieszała pracy z życiem prywatnym i tym razem miało być tak samo. Ale nie wiedziała, czego się może spodziewać po Malfoyu. W końcu nie widzieli się od skończenia Hogwartu w 1997r, a od tamtego czasu minęło 7 lat. Drzwi się otworzyły, wstała równo z szefem on zrobił kilka kroków w kierunku wejścia, a ona cofnęła się do tyłu stając w półmroku.
- Dzień dobry panie Malfoy
- Witam panie Smith – Patrzyła na mężczyznę, który wszedł do gabinetu szefa. Był dobrze zbudowany i wysoki. Nawet w czarnej koszuli widać było, że jest wysportowany. Chłopięce rysy twarzy zostały zastąpione przez mocny zarys męskiej szczeki. Kiedyś przylizane blond włosy, teraz były dłuższe i wyglądały jakby potargał je wiatr, co dodawało ich właścicielowi uroku. Czarna koszule dopełniały spodnie i buty w tym samym kolorze. Ale jednego była pewna, ten głos, który usłyszała po jego wejściu, jego nie pomyliłaby z żadnym innym. Wyniosły i opanowany głos Draco Malfoya.
- Tak jak mówiłem, zaangażowałem mojego najlepszego adwokata, o przepraszam moja najlepsza panią adwokat – Smith wskazał miejsce, gdzie stała. Chłopak zauważył w pewnej odległości od siebie, koło biurka osobę, którą wskazywał Marco. Była to ewidentnie kobieta. Draco, jako znawca płci pięknej, szybkim ruchem ocenił jej wygląd. Nie za wysoka, ale też nie za niska. Dawał jej tak ok. 1,68 m. Wyglądała na młodą, ale nie mógł tego dobrze ocenić, bo stała w półcieniu. Ubrana w elegancki komplet: marynarkę i spódnicę do kolan. Jedyne, co jeszcze zauważył to, że miała włosy sięgające zapewne najwyżej 1-2 cm poniżej uszu.
- Hermiono pozwól tutaj – Draco z zaciekawieniem patrzył jak szatynka o delikatnych rysach twarzy podchodzi do nich i nie mógł uwierzyć, że to ona – przedstawiam panu, panią adwokat Hermiona Granger, a to pan Dra…
- Witaj Granger, kilka lat upłynęło odkąd ostatni raz się widzieliśmy – ku jej zaskoczeniu ujął jej rękę i delikatnie ucałował.
- Tak jak mówiłam szefie, my się znamy.
- W takim razie skończmy uprzejmości i zabierzmy się za pracę. Usiądźmy. – gdy zajęli miejsca w fotelach, kobieta zabrała głos.
- Zanim zaczniemy, chciałam się dowiedzieć czy na pewno chcesz bym była twoim adwokatem?
- Z tego, co mówił pan, panie Smith to ona jest najlepsza w pana firmie? – popatrzył uważnie na starszego mężczyznę. Miał nikłą nadzieję, że mężczyzna zaprzeczy
- Tak. Nikogo lepszego pan nie znajdzie w mojej firmie. Zapewne słyszał pan o sprawie „Rzeźnika”, to za sprawą Hermiony orzeczono dzisiaj wyrok i zesłano go do Azkabanu na pocałunek dementora.
- W takim razie, jestem pewny, że chce cię mieć, jako mojego adwokata. – z ciekawością przyglądnął się tej eleganckiej wersji Granger.
- No to teraz musimy omówić sprawy wstępne, a potem będziesz wolny, a ja zabiorę się za pracę. – Pół godziny później opuścił budynek kancelarii. Wsiadł do auta i odpalił silnik, a po jego głowie chodziła pewna szatynka. Do teraz nie pojmował jak mogła się tak bardzo zmienić? Twarz o delikatnych rysach twarzy, okalały lekko falowane wycieniowane włosy długości trochę poniżej uszu, nie pozostało nic z tej wielkiej szopy, jaką nosiła w czasach szkolnych. Stare workowate ubrania zamieniły się w elegancką, gustowną odzież, a że Draco znał się na tym temacie to wiedział, że są to ubrania z górnej półki. W końcu sam kupował w tych firmach. Teraz dopiero zauważył, że ma przyjemny i miły głos, w którym nie było już tej nuty małej mądralińskiej kujonicy. 
I pomyśleć, że jakby nie to, że jest szlamą mógłbym się z nią umówić i to z przyjemnością. 

3 komentarze:

  1. Szkoda, że przestałas pisać, bo to moje jedno z pierwszych opowiadań jakie przeczytałam. Od niego wzięła się cała fascynacja fanfickowym światem Harry'ego Pottera. Dziś sama prowadzę bloga i marzę by pisać tak świetnie jak ty.
    Pewnie nigdy nie przeczytasz tego komentarza, ale po prostu musiałam go napisać ;)
    Zamierzam skomentować twoje opowiadania jak tylko znajdę czas.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety proza życia codziennego spowodowała, że nie miałam czasu na pisanie i publikowanie pomimo, że już od dłuższego czasu na dysku mam dalsze części architekta. Może za jakiś czas uda mi się go dokończyć ale niczego nie obiecuję

      Usuń
  2. Zapowiada się interesująco :) Jestem ciekawa jakim człowiek okaże się być Malfoy i czy pozbył się już swojego uprzedzenia.

    OdpowiedzUsuń