- Heremiona. – podniosła głowę znad papierów. W progu jej gabinetu
stał Marco.
- Słucham szefie? – zdziwiona popatrzyła na tego sympatycznego
starszego mężczyznę.
- Jest 23: 30, a ty jeszcze tutaj siedzisz. Cieszy mnie bardzo, że
tak przykładasz się do swojej pracy, ale powinnaś też zadbać o swoje życie
prywatne. Dlatego w tej chwili pozamykasz te dokumenty i wrócisz do domu. A ja
poczekam by tego dopilnować. – 15 minut później opuścili budynek wychodząc
szklanymi drzwiami na zewnątrz. Pożegnała się i ruszyła w stronę bocznej
uliczki, gdzie teleportowała się na obrzeża swojego osiedla. Jako osoba samotna
z wyboru nigdy nie śpieszyło się jej do domu. Szła uliczkami, lubiła tą cisze,
jaką przynosi noc. Właściciele małych przytulnych domków z przystrzyżonymi
zadbanymi trawnikami obsadzonymi różnymi kwiatami, pogrążeni byli we śnie. Na końcu
ulicy znajdował się mały park i plac zabaw, na którym w ciągu dnia przebywały matki
z dziećmi. Nie raz w czasie joggingu po osiedlu przyglądała się mieszkańcom.
Większość rodzin wydawała się szczęśliwa, ale za każdym razem zastanawiała się
w ilu przypadkach są to tylko pozory. Ile z tych par trafi do kancelarii
adwokackiej. W końcu życie to nie bajka. Znalazła się pod drzwiami domu. Lubiła
tą swoją małą prywatną oazę spokoju. Gdzie nikt jej nie przeszkadzał. Gdyby
cofnąć się kilka lat wstecz, można by było zobaczyć jej świecące się z radości
oczy i szeroki uśmiech, kiedy wprowadzała się do tego domu. Na początku
spędzała noce na dmuchanym materacu planując urządzenie wnętrz i konsekwentnie,
co dzień je realizując. Aż któregoś dnia z radością stwierdziła, że
zrealizowała swój plan. Tak panna Granger lubiła planować, dzięki czemu jej
życie jest uporządkowane, a ona spełniona zawodowo. Teraz swoje pierwsze kroki
skierowała do łazienki. Po szybkim prysznicu narzuciła na siebie koszulkę nocną
i zeszła do małej białej kuchni. Wyciągnęła z lodówki sok wielowarzywny, który
wypiła. O tej godzinie nie miała już ani chęci, ani ochoty na kolację. Po 30 minutach
od powrotu do domu, leżała w łóżku rozmyślając. Nagle poczuła irytację.
Przyczyną tego był pewien blond włosy mężczyzna o stalowoszarych oczach. Gdy
przymknęła oczy widziała go pod powiekami. Był przystojny, ale tak już było w
czasach szkolnych. Kiedy po południu wszedł do gabinetu szefa zaskoczyło ją, że
stał tam prawdziwy mężczyzna, a nie nastolatek, którego pamiętała ze szkoły.
Postawny, silny przy którym czuła się mała pomimo wysokich obcasów. Pewnego
była jednego nie znikł jego cyniczny, cwaniacki uśmieszek, a wraz z nim zapewne
podły charakter.
***
Z kubkiem czarnej kawy przeszła przez szklane drzwi. Uwielbiała to
miejsce. Po wejściu do holu Smith C.O czuła się malutka. Z każdej strony
otaczały ja marmury. Czarna posadzka kontrastowała z biało-śnieżnymi rzeźbami.
Szum fontanny, który wypełniał pomieszczenie koił zmysły rozchodząc się po
wnętrzu i odbijając od wysokiego sklepienia. Dzięki windzie dostała się na
piętro gdzie miała swoje biuro. Nie było może tak okazałe jak biuro Marco, ale
i tak je lubiła. Sama go wyposażyła, dzięki czemu wchodząc do niego czuła
przytulność jej królestwa. Ściągnęła płaszcz i odwiesiła na wieszak. Zanim
zasiadła za biurkiem z szafki zabezpieczonej zaklęciem wyciągnęła potrzebne jej
dokumenty. Miała dziś napisać pozew i wysłać do magicznego sądu, dlatego
musiała dokładnie zapoznać się wszystkimi dokumentami państwa Malfoy oraz przyszykować
wszystko zanim Malfoy junior pojawi się u niej o 14.
Intercyza
przedmałżeńska podpisana dnia 15.02.2002r pomiędzy Draco Lucjuszem Malfoy, a
Astorią Sabine Greengras. Obie strony wnosząc swój dobytek po wspólnoty
małżeńskiej. W czasie trwania wszystkie dobra materialne są wspólne i każdy z
małżonków ma pełne prawo do dowolnego korzystania z nich.
W przypadku rozwodu: bez orzeczenia o winę:
majątek małżeński zostaje podzielony po równo między obydwoje małżonków, a
prawa opieki nad potomstwem zachowują obydwoje rodziców, a miejsce zamieszkania
dzieci orzeka sąd.
Z orzeczeniem o winie Astori Sabine
Greengrass, cały majątek zostaje własnością Draco Lucjusza Malfoya z wyjątkiem
mieszkania w centrum Londynu położone na Green Road 5/85, prawa opieki panny
Greengrass nad potomstwem zostaną ograniczone na rzecz pełnej opieki prawnej
pana Malfoy. A ich miejsce zamieszkania jest obecnym miejscem zamieszkania
ojca.
Z orzeczeniem o winie
Draco Lucjusza Malfoy, Astoria Sabine Greengrass otrzyma zadośćuczynienie w
wysokości 2 mln. Galeonów, mieszkanie w centrum Londynu mieszczące się przy
Green Road 5/85, dom w Hiszpanii oraz pełne prawo do opieki nad potomstwem z
równoczesnym ograniczeniem praw opieki pana Malfoya. A ich miejsce zamieszkania
jest obecnym miejscem zamieszkania matki.
Pod spodem znajdowała się jeszcze prawnicza regułką o zapoznaniu
obydwu stron z treścią intercyzy i podpisy przyszłych małżonków. Hermiona
zaśmiała się gorzko. Kolejny nieudany związek małżeński, kolejna obłuda. Wzięła
czystą kartkę i zaczęła pisać treść pozwu. Uporała się z tym szybko, ale
dokument nie był kompletny brakowało jej paru informacji, dlatego też, odłożyła
go na bok i zaczęła przeglądać akta innej sprawy. Dokładnie o 14 rozległo się
pukanie do drzwi.
- Proszę – do środka wszedł przystojny mężczyzna
- Cześć Granger.
- Dzień dobry.
- Jakaś ty oficjalna – uśmiechnął się siadając naprzeciwko niej. –
przestań się wygłupiać i daj sobie z tym spokój.
- Chyba nie przyszedłeś tutaj w celach towarzyskich? – popatrzyła
na niego odchylając się do tyłu w fotelu.
- Oczywiście, że nie, chociaż może trochę szkoda, że nie. Ale
przynajmniej wprowadźmy milszą atmosferę do naszej współpracy.
- Dobra Malfoy skończ te przemówienia i zabierajmy się do pracy. –
nie mogła się przy nim skupić i bardzo ją to denerwowało. – Przygotowałam pozew,
ale musimy go uzupełnić o szczegóły – podała mu papiery. – jak widzisz
zaznaczone jest, że żądasz rozwodu z orzeczeniem o jej winie. Tylko nie wiem,
co wpisać w uzasadnienie.
- No to tutaj zaczynają się schody moja droga pani adwokat –
skrzywiła się to słysząc, ale nic nie powiedziała. Nie chciała doprowadzić do
kłótni, ale z drugiej strony wtedy pozbyłaby się tej niechcianej sprawy i
klienta. Zganiła się w myślach za brak profesjonalizmu.
- Co masz na myśli? – przemilczała określenie „moja droga”
- Jednym z powodów mojego rozwodu są zdrady mojej żony. Od pół
roku ma kochanka. Kolejny to próba wmówienia mi ojcostwa. Astoria jest w 3
miesiącu ciąży, chciała przekonać mnie, że to moje dziecko. Dzięki uprzejmości
znanego magomedyka i specjalnemu magicznemu badaniu okazało się, że to nie moje
dziecko. Ale to nie wszystko mój znajomy badając ją wykrył coś dziwnego. –
kiwnęła ręką na znak, że słucha i ma kontynuować, a ona w tym czasie notowała
coś w notesie – Okazało się, że Astoria najprawdopodobniej była już kiedyś w
ciąży i to niedawno, co daje mi podejrzenie, że mogło to być moje dziecko.
Ogólnie poszperałem głębiej w przeszłość mojej żony z czasów przed naszego
małżeństwa, oraz w czasie jego trwania i wcale nie jest tak różowo i
krystalicznie jak to przedstawiała jej rodzina. – skończył mówić i patrzył jak
jeszcze coś notuje. Podniosła głowę i przygryzając końcówkę pióra przyglądała
się swoim notatką.
- Więc tak, mamy kilka informacji, resztę będzie trzeba zdobyć.
Zaznaczę w pozwie, że żądasz rozwodu z powodu zdrady żony, oszustwa, oraz
ukrywania ważnych informacji. Postaram się załatwić nam trochę czasu, jak
dobrze pójdzie to dostaniemy czas do 2 miesięcy. Wtedy trzeba odgrzebać
wszystkie brudy twojej żony i znaleźć coś, co nam jeszcze pozwoli umocnić
dowody jej winy. Rozumiem, że twój znajomy zgodzi się…- w tym momencie jej
komórka zawibrowała. Odrzuciła połączenie i chciała wrócić do pracy, gdy
telefon znowu zawibrował.
- Jeżeli ktoś się do ciebie dobija to odbierz.
- To nic ważnego, wracajmy do naszej sprawy
- Widać dla kogoś to ważne, ja poczekam chwile. Odbierz.
- Dzięki. – Złapała komórkę, wstała i podeszła do okna – Adam?
Przecież mówiłam ci, żebyś nie dzwonił do mnie w czasie, gdy jestem w pracy.
Nie, nie mogę teraz wyjść. Mam spotkanie z klientem. O 15.30? Niech będzie,
wtedy powinnam zdążyć. Tak, tam gdzie zawsze. Pa. – skończyła rozmowę i wróciła
na swoje miejsce. – Przepraszam.
- Nie szkodzi. Narzeczony?
- Nie, a tak w ogóle to moje życie prywatne nie jest naszym
tematem rozmowy.
- A szkoda. W końcu ty wiesz wszystko o moim małżeństwie. –
uśmiechnął się do niej tak dobrze jej znanym cwanym uśmiechem, który pamiętała
z czasów szkolnych.
- To jest moja praca Malfoy. Sam się zgodziłeś na to bym grzebała
w twoim życiu. Ja się o to nie prosiłam. – chciał już coś odpowiedzieć, ale nie
pozwoliła mu. – Tak jak mówiłam wcześniej, mam nadzieję, że twój znajomy zgodzi
się zeznawać.
- To oczywiste. Zabini już się na to zgodził.
- Zabini został magomedykiem? – roześmiała się
- Co cię tak bawi?
- Nie pomyślałabym, że Blaise zostanie magomedykiem i to
zajmującym się kobietami w ciąży.
- To nie jest jego główna dziedzina. Zajął się opieką nad Astorią
na moją prośbę. W końcu miało chodzić o moje dziecko.
- Ok. rozumiem. Czy masz jakieś pytania?
- Nie. Chociaż tak. Czy mamy szanse wygrać?
- Na pewno, jeżeli badania Zabiniego potwierdzą twoje słowa, a
druga strona nic na ciebie nie znajdzie to tak. Więc najlepiej od razu powiedź
mi o wszystkich twoich romansach.
- Zasmucasz mnie Granger. Od razu podejrzewasz mnie o najgorsze.
- No cóż, znając twoją przeszłość.
- Przeszłość, a nie teraźniejszość. Odkąd ożeniłem się, nie miałem
innej kobiety niż Astoria, chociaż po odkryciu jej zdrady miałem ochotę
odpłacić się pięknym za nadobne.
- Zaskoczyłeś mnie. Dobrze, że tego nie zrobiłeś, bo dzięki temu
mam bardzo dużą szanse na wygraną. Jeszcze dzisiaj wyśle pozew do sądu. Jak
wyznaczą 1 rozprawę poinformuję cie o tym. Tutaj masz moją wizytówkę w razie
jakbyś miał jakieś pytania.
- Dobra. W takim razie do zobaczenia – wstał i ruszył do wyjścia,
gdy zauważył, że dziewczyna ubiera płaszcz. Podszedł i zabrał go z jej rąk
pomagając ubrać, co ją zdziwiło.
- Dzięki.
- Nie ma, za co. Koniec pracy na dzisiaj?
- Żartujesz? Przerwa na szybki posiłek. Dla mnie to dopiero połowa
dnia roboczego.
- Zawsze byłaś nad ambitna Granger.
- Wydaje ci się, że mnie znasz, ale tak nie jest. Wiesz tyle, co
nic – winda zatrzymała się na parterze i po wyjściu na zewnątrz, ku irytacji
dziewczyny ruszył w tą samą stronę, co ona.
- Próbujesz mnie zdenerwować?
- Niby dlaczego?
- Nagle idziesz w tą samą stronę, co ja.
- Nie,
to ty idziesz w tą sama stronę, co ja, bo widzisz tutaj zostawiłem samochód. –
zgadzało się, gdy wyszli za zakrętu zobaczyła czarne duże bmw x7. Takie samo,
jakim ona jeździła. Nic nie powiedziała. Kiwnęła tylko lekko głowa i po
przejściu na drugą stronę ulicy weszła do małej włoskiej restauracji. Mężczyzna
wsiadł do auta i odpalił silnik. Miał odjechać, kiedy popatrzył na okno
restauracji, gdzie szatynka podchodząc do stolika przed zajęciem miejsca
pocałowała czekającego na nią mężczyznę o blond włosach.
Żal mi trochę Dracona. Ciekawe kto tak naprawdę jest ojcem dziecka Astorii? No i jak kobieta zareaguje, gdy dowie się kto jest adwokatem jej męża? Coś czuję, że szykuję się niezła awantura ;)
OdpowiedzUsuńStwierdzam, że Astoria to idiotka, żeby zdradzać takie ciacho jak Draco? Toż to skandal jest! Ale gdyby nie to, nie spotkałby Hermiony :) Ciekawe tylko kto jest ojcem dziecka?
OdpowiedzUsuń