środa, 23 maja 2012

two-halves 10.


Następnego dnia znowu czekała ich ciężka praca. Wybrali się do wskazanej wczoraj przez staruszkę wioski. Trochę zajęło im wyciągnięcie informacji od ludzi. Dowody, które zdobyli, zszokowały ich. Jeszcze tego samego dnia Hermiona z pomocą mężczyzny napisała pismo do urzędu lizbońskiego o udostępnienie kopi papierów.
- Słucham? – odebrał dzwoniącą komórkę – Cześć Diable. Że co robią? Gnidy cholerne. Tak, dzięki za informację. – rozłączył się i schował komórkę do kieszeni.
- Coś się stało? – widziała, że mężczyzna się zdenerwował.
- Moja kochana żonka i jej adwokat grzebią w moim życiu. Wyszli właśnie od Diabła z domu.
- Dziwi cię to? Przecież ostrzegałam cię o tym. Z resztą my robimy to samo z jej życiem. Mam tylko nadzieję, – tutaj popatrzyła groźnie na chłopaka – że nie znajda w twoim życiorysie takich informacji jak my dzisiaj?
- Nie znajdą, bo nie mam takich wydarzeń.
- To dobrze. Szukają czegoś, by podwinęła nam się noga. Ethan jest w stanie stanąć na głowie by coś znaleźć.
- Niech sobie staję. Jeżeli wszystkie rzeczy, które ci powiedziałem nie zagrażają nam to nic więcej nie znajdzie.
- Mam taka nadzieję.
- Czy Diabeł powiedział gdzie jesteśmy?
- Nie. Miał nikomu nie mówić i na pewno dotrzyma słowa, a nikt więcej o tym nie wie.
- To dobrze. W takim razie czas się za chwilę pakować Draco i wracać do Londynu.
- Szczerzę? To mi się nie chce. – opadł na jej łóżko.
- Jeżeli masz możliwość to zostań tutaj.
- Niestety praca wzywa, dlatego trzeba się zbierać. Ale zrobię to za chwilę
 - Ja teraz zabieram się za pakowanie. Potem na chwilę wyjdę. Wrócę o 20 i wracam do Anglii.
- Dokąd idziesz?
- Nie ważne. To nie jest sprawa służbowa.
- Granger powiedz mi…
- Wynocha, ja się pakuję – z trudem wyrzuciła go za drzwi.
Siedział na tarasie czekając na Migeule, który poszedł po wino, kiedy pod bramę winnicy podjechał samochód. Nie widział dokładnie, jaki, ale zauważył, że z auta wysiadła kobieta. Kierowca opuścił samochód i po podejściu do niej pocałował ją. Kiedy oderwali się od siebie, on wsiadł do auta, a ona weszła na teren winnicy i ruszyła w stronę budynku. Gdy podeszła bliżej rozpoznał, że była to Hermiona. Po chwili weszła na taras i poinformowała go, że wraca do Londynu.  Postanowił, że w takim razie on też wraca. Nie zadał jej żadnego z pytania dotyczącego tego, co zobaczył, a naprawdę korciło go by to zrobić, ale zrezygnował gryząc się w język. Pomimo próśb Migeula, żeby zostali podziękowali za gościnę i pożegnawszy się wrócili do Londynu.
- Jak będę miała kolejne informacje dam ci znać.
- Będę czekać.
- Do widzenia. – wyciągnęła rękę, którą uścisnął
- Do zobaczenia – każde z nich poszło w swoją stronę.
***
Uzupełniała papiery do sprawy rozwodowej Malfoyów, kiedy ktoś zapukał do jej drzwi.
- Proszę – kiedy w progu swojego gabinetu zobaczyła postawnego afroamerykanina zamknęła przezornie teczkę i przykryła ją dokumentami innej sprawy.
- Ethan, co cię do mnie sprowadza? – wstała za biurka i gestem ręki zaprosiła go by usiadł na jednym z dwóch foteli ustawionych pod ścianą.
- Chciałbym porozmawiać o sprawie Malfoyów.
- Co masz dokładniej na myśli? – miło się do niego uśmiechnęła, ale stała się jeszcze bardziej czujna. Zbyt dobrze go znała. Nagle do głowy przyszło jej wspomnienie tych kilka gorących nocy spędzonych w tych silnych umięśnionych ramionach. Dotyk tych dużych dłoni na jej ciele. Opanowała się
- Proponujemy ugodę. Zapewne nie zgodzicie się na podział majątku na połowę. – słysząc to kpiąco się uśmiechnęła – Dlatego proponujemy 60:40 dla twojego klienta.
- Ethan skarbie proszę cię nie żartuj sobie. Sam zdajesz sobie sprawę, że na to nie pójdę. – podniósł się i przysiadł na podłokietniku jej fotela.
- Zaoszczędziłby to czasu w odgrzebywaniu brudów. Zarówno mojej klientki, jak i twojego klienta.
- Wybacz, ale wole poświęcić czas na grzebanie, niż zgodzić się na te absurdalne warunki. – uśmiechnęła się i wstała z fotela. Patrzyła na niego zatapiając się w tej czarnej otchłani, jakim był jego wzrok. Oczy, w których trudno było dojrzeć obwódki źrenic. Niebezpiecznie błyszczały. Bez myślenia podeszła i pocałowała go. Mężczyzna odwzajemnił pocałunek. Pożądanie? Czym jest i dlaczego ogarnia ludzi przeważnie tak znienacka? Uczucie gorąco rozchodzące się po ciele, przyśpieszony oddech. Chęć zaspokojenia niezależna od niczego. Pragnienie poczucia jak najbardziej tej drugiej osoby i spełnienia satysfakcji seksualnej. Dobrze znała to uczucie. I wierzyła, że tylko ono jest realne w przeciwieństwie do miłości. Magnetyczne przyciąganie, które powoduje, że człowiek chce jedynie zaspokojenia i niczego więcej. Myśli krążące wokół tej jeden rzeczy. Każdy dotyk pożądanej osoby jest niczym palący ogień. Tym bardziej rozpalający zmysły. To wszystko potęgowała jeszcze pewność, że mężczyzna ten potrafi w 100% ją zaspokoić. Pamiętała dobrze, że jest trochę szorstki, lubi dominować, a seks z nim jest dziki.  Dlatego tym bardziej go chciała. Powinna do tego nie dopuścić. Jej pragnienie było nieprofesjonalne. Byli przeciwnymi stronami w sprawie, którą prowadzili. Ale w tej chwil odgoniła te myśli i zamknęła je w najdalszej części swojego umysłu. Nie chciała być w związku, nie kochała i nie chciała kochać, ale nie powodowało to, że rezygnowała z kontaktów damsko-męskich. Przeważnie spędzała jakiś czas z facetem, a potem zrywała kontakt. Z Ethanem Holtem, było inaczej. Mężczyzna był taki jak ona. Nie chciał nic więcej oprócz seksu. Swego czasu spotykali się regularnie, co kilka  wieczorów u niego, albo w jakimś hotelu. Gorący, dziki, czasami nawet wyuzdany seks. Holt rzadko bywał delikatny. Dla niego przeważnie liczyło się tylko zaspokojenie swoich potrzeb. Nie przeszkadzało jej to. Była to jakaś odmiana po seksie z wcześniejszymi mężczyznami. Którzy poświęcali część czasu na grę wstępną. On nie zawracał sobie tym głowy. Tylko przy nim potrafiła dojść kilka razy w ciągu jednej nocy. Czasami czuła się jak w ekstazie. Pomimo tego zakończyli to pewnej nocy. Każdy z nich poszedł w swoją stronę. Może potrzebowali odmiany, spotkań z innymi partnerami. Hermiona podejrzewała, że pożądanie, jakie czuje spowodowane jest tym, że nie spotykała się z nikim od czasu, kiedy rzuciła Adama. Nie licząc jednorazowej przygody w Portugali. Ktoś by powiedział, że była najlepsza uczennica Hogwartu stoczyła się na dno. Ale nie była to prawda. Kobieta nie sypiała, z kim popadnie. Facetów, z którymi uprawiała seks wybierała sama i to bardzo selekcyjnie według ścisłych zasad.  Dokładnie pilnując by nie zajść w ciąże, czy nie zarazić się jakąś chorobą. Najbardziej denerwowało ją to, że w społeczeństwie funkcjonował stereotyp, że jeżeli kobieta ma wiele kochanków jest zwykłą dziwką, a jeżeli to mężczyzna ma wiele kochanek, to po prostu ma powodzenie. Nawet Ginny nie znała szczegółów życia seksualnego, czy liczby mężczyzn, z jakimi się spotykała dotychczas. Całując ją brutalnie, zaklęciem zabezpieczył drzwi. Po chwili bluzka kobiety ze stanikiem i jego koszula leżały na ziemi. Nie przejmując się, bez zbędnych ceregieli zrzucił z biurka wszystkie dokumenty, by położyć na nim Hermionę. Zerwał z niej figi i szybko rozpinając spodnie wszedł w nią nie cackając się. Kobieta lekko krzyknęła. Przypomniała sobie dość dokładnie, że pomimo tego, że seks był ostry to afroamerykanin potrafił sprawić jej naprawdę dużo przyjemności. Wiedziała, że nie będzie to szybki numerek. Ethan potrafił kochać się nadzwyczaj długo, pilnując tego by kobieta za szybko nie doszła, lub doszła wielokrotnie. Wiele kobiet mówi, że czarni są jednymi z najlepszych kochanków. Hermiona z tym się zgadzała. On jej to wielokrotnie udowodnił. Do tego natura hojnie go obdarzyła. Jego pchnięcia były mocne i głębokie, co powodowało, że kobieta drżała. Jej spódnica zadarta do góry zwinęła się w pasie. Duże lekko szorstkie dłonie zacisnął na jej piersiach, drażniąc sutki. Co jakiś czas przyśpieszał swoje ruchy i zwalniał. Co doprowadzało ją do skraju wytrzymałości. Dziękowała w myślach, że gdy pierwszego dnia pracy w kancelarii weszła do swojego biura rzuciła na niego zaklęcie wyciszające. Inaczej pewna część pracowników mogłaby usłyszeć jej jęki. Kiedy zaczęła dochodzić perfidnie zwolnił, mocno ją pocałował i wycofując się. Odwrócił ją tak, by brzuchem leżała na biurku. Stopą rozszerzył jej nogi i z powrotem mocno się w nią wbił. Nie zdenerwowało ją to. Pamiętała, że tak postępował. Dzięki zmianie pozycji powodował, że dalej czuła cholernie wielką przyjemność, ale odsuwał moment jej szczytowania. Dlatego tak postępował. Dzięki tej pozycji mógł jeszcze głębiej w nią wchodzić, przez co pchnięcia stały się jeszcze mocniejsze. Tera jego dłonie błądziły po jej pośladkach. Potem złapał ja za biodra i przyśpieszył ruchy, co spowodował głośniejsze jęki panny Granger. Czuła jak całe ciało pokryte ma kropelkami potu. Nagle złapał ją, położył na biurku zarzucając jej stopy na swoje barki. Widziała jego dzikie spojrzenie. Wyraz satysfakcji na jego twarzy, gdy słyszał jej jęki. Przyśpieszył, a ona zaczęła szczytować. Nie przestawał się poruszać powodując, że kobieta zaczęła pokrzykiwać. Poczuła jak Ethan dochodzi. Przyciągnął ją do siebie wchodząc w nią jeszcze głębiej. A z jego gardła wydostał się gardłowy pomruk. Pomimo szczytowania, poruszał się w niej jeszcze trochę i wycofał się. Zapiął spodnie. Wstała, doprowadziła swoją spódnice do porządku i pozbierała swoje części garderoby Zapięła ostatnie guziki bluzki, a następnie za pomocą zaklęć uporządkowała bałagan, jaki narobili zrzucając wszystkie rzeczy z biurka.
- I jak pani mecenas, zgodzicie się na ugodę?
- Chyba pan żartuję panie mecenasie. Nie ma na to najmniejszej możliwości.
- W takim razie, do zobaczenia na sali sądowej. Jeżeli wcześniej zmienilibyście zdanie daj znać.
- Nie masz nawet, na co czekać.
- Jak uważasz. A jeszcze jedno, moglibyśmy to kiedyś powtórzyć. Dzisiaj nie mieliśmy za dużo czasu – słysząc to roześmiała się.
- Nie widzę żadnych przeciwwskazań. – Podszedł do niej i brutalnie ją pocałował przejeżdżając ręką po wewnętrznej stronie jej ud. Zaśmiał się widząc, że znowu zadrżała. Pomimo tego, że przed jakimiś 15 minutami skończyli długi ostry seks, ona z powrotem mogłaby się kochać. To właśnie w niej lubił. Potrafiła w ciągu jednej nocy kochać się z nim kilkakrotnie. Za każdym razem był to ostry, długi i mało delikatny seks. Mało znał takich kobiet jak ona. A w szczególności jej wielkim atutem było to, że nie oczekiwała stałego związku. Pocałował ja ostatni raz i wyszedł. Skończyła sprzątać i usiadła za biurkiem biorąc do ręki z powrotem teczkę sprawy Malfoya. Wróciła do pracy jakby przed chwila nic się nie stało. Jedynie dziwiła się jak mogła dopuścić do tego, by uprawiać seks w biurze. Z drugiej strony było to lekko podniecające. Uspokoiła swoje myśli i zaczęła robić notatki.
***
Lubiła swoje życie takim, jakie jest. Mieszkała sama w własnym domu położonym w spokojnej okolicy. Miała rodzinę i przyjaciół, którzy ją rozumieli. Była usatysfakcjonowana swoim życiem zawodowym. To samo z resztą można było powiedzieć o jej życiu prywatnym. Była sama z własnego wyboru, ale korzystała z życia jak się da. Biegła po chodniku, a dookoła świat szykował się do snu. Słońce zachodziło, a miejsce dnia zajmowała noc. Nagle w jej kieszeni zaczęła dzwonić komórka. Wyciągnęła ją i popatrzyła na wyświetlacz. Widząc rozmówce uśmiechnęła się i odebrała.
- No cześć. Co jest? Pewnie, że tak. Za godzinę? Powinnam się wyrobić. U ciebie? Żartujesz! Tak zapamiętałam. Świetnie do zobaczenia. – schowała telefon z powrotem do kieszeni. Zawróciła i pobiegła w stronę domu. Szybki prysznic, wybór ubioru i makijaż. Godzinę później teleportowała się pod jedno z mieszkań w niewielkim apartamentowcu, niedawno wybudowanym na wschodnich obrzeżach Londynu. Dzięki temu był to ekskluzywny budynek sprzedawany po niższej cenie, niż te w centrum. Zapukała w drzwi nr 11. Po chwili otworzyły się, a ona się uśmiechnęła.
- Cześć.
- Cześć Hermi, wejdź – ruda dziewczyna wpuściła przyjaciółkę do środka. Po przyjeździe Ginny zatrzymała się w Norze. Myślała nad wynajęciem czegoś, ale nie spodziewała się tego, co zrobili jej bracia. Cała szóstka złożyła się i kupiła swojej małej siostrzyce mieszkanie. W dniu, kiedy Hermiona wybrała się do Portugali, bracia zabrali ją na wycieczkę. Dzień o dziwo był ciepły i słoneczny. Jakby specjalnie na tą okazję I przywieźli ją tutaj. Małe kameralne osiedle składające się z pięciu apartamentowców.  Otoczone zielenią poprzedzielane przez wybrukowane drogi, miejsca parkingowe i ścieżki. Matki spacerujące z wózkami, staruszki z psami. Kobiety, które miały już trochę większe dzieci siedziały z nimi na placu zabaw. Budynki były nowoczesne, wytynkowane na biało z dodatkiem dużej ilości szkła i stali. Po przekroczeniu drzwi wejściowych wchodzi się do holu o kształcie elipsy. Podłoga wyłożona kremowo brązowym granitem. Na sam środek padają promienie słoneczne ciekawie oświetlając pomieszczenie, a wszystko za sprawą okna wprawionego na samym środku dachu. Od dołu zakręcając wzdłuż ścian wybudowano schody, którymi można dojść na każde z trzech pięter. Jeżeli dopada kogoś zmęczenie, może skorzystać z szklanej windy wbudowanej w ścianę budynku. Po wspięciu się na trzecie piętro stajesz przed mieszkaniem nr 11. Przekręcając klucz w zamku, otwierasz czarne drzwi. Wchodzisz do środka. Zatrzymujesz się w małym kwadratowym przedpokoiku. Odwieś kurtkę na wieszak po prawej, ściągnij buty i wejdź dalej. Tylko, które z trzech drzwi otworzyć? Otwierasz pierwsze z lewej. I twoim oczą ukazuje się przytulna łazienka urządzona w różnych odcieniach beżu. Jak zawsze standardowe rzeczy umywalka, wanna, ubikacja, pralka, wiklinowy kosz na bieliznę, kilka półek na kosmetyki, ręczniki itp. rzeczy. Zamykasz drzwi i podchodzisz do następnych, które są zaraz obok tych do łazienki. Tym razem znaleźliśmy się w sypialni. Wielkie łóżko zajmuje centralną część pokoju. To pomieszczenie urządzono w kolorach fioletu i bieli. Duża szafa zapewne pomieści wszystkie ubrania właścicielki. Przy niewielkiej toaletce kobieta będzie siedzieć i szykować się na wyjście. Na nakastlniku można położyć ulubioną książkę, która czyta się przed spaniem. W ścianie naprzeciwko łóżka znajdują się dwuskrzydłowe drzwi. Masz ochotę? Otwórz je. I co widzisz? Tak masz rację, to jest salon, jak widać z aneksem kuchennym. A drzwi na prawo, to ostatnie drzwi, które były w przedpokoju. Dlatego do salonu można wejść z przedpokoju lub sypialni. Całość wydaje się bardzo ciepła przez dominujące tu kolory ciemnego brązu i ecru. Na dużym, jasnym, skórzanym wypoczynku możesz wygodnie usiąść i odpocząć. W chłodnie dni ogień w kominku ogrzeje nawet najbardziej zmarzniętą osobę. Jeżeli byś się nudził, możesz włączyć sobie telewizor wiszący na ścianie lub poczytać jedną z wielu książek ustawionych na regale, zamontowanym w rogu. Głód i pragnienie to nie problem w końcu kuchnia jest nie daleko. Chcesz zaczerpnąć świeżego powietrza? Proszę bardzo tam masz drzwi na taras. To chyba największy atut tego miejsca. Duży taras usytuowany na ostatnim piętrze, z którego masz wspaniały widok. Te budynki tam w oddali to centrum Londynu. Ginny zakochała się w tym mieszkaniu od przekroczenia jego progu. Nie wierzyła własnym oczą, że to wszystko jest jej. Nie wiedziała jak dziękować bracią. Teraz oprowadzała Hermionę po swoim królestwie. Kiedy koleżanka oglądnęła mieszkanie. Ruda narzuciła na siebie kurtkę i wyszyły na zewnątrz by się teleportować. Gdzie mogą się wybrać dwie samotne, młode i ładne kobiety w sobotni wieczór? Oczywiście, że do klubu. Ginny tak dawno, nie była w takim miejscu. Londyńskie kluby w sobotę tętnią życiem. Zarówno kobiety i mężczyźni przychodzą tu by odreagować miniony tydzień pracy, poznać kogoś czy się zabawić. Weszły do jednego z klubów. O tej godzinie to miejsce pękało w szwach. Bez problemu zostały wpuszczone do środka przez postawnego ochroniarza. Po przekroczeniu progu muzyka, którą było już słychać na zewnątrz, otoczyła je ze wszystkich stron. Kolorowy tłum tłoczył się na parkiecie. Z niemałym trudem przecisnęły się w stronę baru, gdzie usiadły na wysokich stołkach. U przystojnego barmana zamówiły po drinku i patrzyły na to, co się dzieję na parkiecie. Po pewnej chwili same ruszyły na parkiet poddając się rytmowi muzyki. Nie trudno było nie zauważyć, że wzbudzały duże zainteresowanie u płci męskiej. Po kilku kawałkach wróciły do baru.
- Poproszę dwa razy Green Angel. - Ginny zaśmiała się słysząc, zamówienie Hermiony. Green Angel inaczej nazywany Zabójczą Mieszanką, składał się z pięciu rodzajów alkoholu: wódki, dżinu, tequili, barcardi – specjalnego rodzaju rum oraz absynu trunku, który otrzymuje się z ziół. Do tego wszystkiego dolewa się sour mix, czyli mieszankę soku z trzech cytryn i cukru, który jest idealny dopiero wtedy, kiedy nie jest ani zbyt słodki, ani zbyt kwaśny. Na samym końcu dolewa się coli i wszystko dokładnie miesza się w shakerze. Dziewczyny miały jedną zasadę, nigdy nie wypijały w czasie imprezy więcej niż jednego Green Angel. Barman z uśmiechem nalał drinki do kieliszków, które postawił na ladzie przed nimi.
- Carl dopisz drinki tych pań do mojego rachunku – mężczyzna kiwnął głową i odszedł obsługiwać resztę klientów. – Hermiona popatrzyła na mężczyznę, który przed chwilą przysiadł się obok niej. W tym samym momencie, jego towarzysz usiadł obok Gin.
- Co tak piękne dziewczyny robią w tym miejscu same? – zadał pytanie szatyn.
- Nie jesteśmy same, jesteśmy razem.
- Ale tak bez męskiego towarzystwa? – zapytał się blondyn siedzący obok rudej.
- Nie zawsze trzeba mieć męskie towarzystwo by dobrze się bawić – odparła Gin.
- Tak, ale przecież tak może być ciekawiej. – Hermiona słysząc ten tekst z politowaniem popatrzyła na siedzącego obok niej przedstawiciele płci brzydkiej. I zrzuciła jego rękę, którą położył na jej udzie.
- Nie zawsze. Wybaczcie, ale nie mamy ochoty na dodatkowe towarzystwo.
- Nie możemy pozwolić byście siedziały same. Dotrzymamy wam towarzystwa.
- Nie jest to konieczne. – miały już dość tych natrętów. W tym momencie wydarzyło się coś, czego się nie spodziewały.
- Kochanie wszystko w porządku? – stołek Gin został odwrócony, a następnie brunet pocałował dziewczynę – Chyba ci dwaj wam się nie naprzykrzają? Co Hermiono? – tym razem zwrócił się do niej.
- Nie, oni już stąd idą – popatrzyła na natrętów, którzy pod wzrokiem Diabła zbierali się szybciej niż ustawa to przewiduję. Kiedy krzesło się zwolniło brunet opadł na to obok rudzielca.
- Zabini czyś ty oszalał. Jak śmiesz mnie całować?
- Ratowałem damy z opresji, a to był najlepszy sposób – Hermiona wybuchła śmiechem. Blaise się do niej wyszczerzył, a Ginny spiorunowała ją wzrokiem. Diabeł wypił ognistą, którą zamówił. – I jak idziemy na parkiet?
-Pewnie.
- NIE – w tym samym momencie padły dwie odpowiedzi Hermiony i Ginevry.
- No Ginny daj spokój. Przyszłyśmy się tutaj bawić. – Panna Granger próbowała wyciągnąć koleżankę na parkiet.
- Zostanę i jeszcze chwilę odpocznę, ale ty się nie krępuj idź. – szatynka nie wiedziała, co zrobić, ale widząc pewne spojrzenie przyjaciółki, już bez skrępowania ruszyła z Blaisem na parkiet by znowu wpaść w wir muzyki. Ginny nie podobało się, że mężczyzna się do nich przyłączył. Do tego jeszcze pocałował ją publicznie. Wyluzowała, gdy do tańczącej dwójki podszedł znany jej blondyn. Po chwili cała trójka wróciła do baru.

2 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie, jeden z lepszych opisów seksu jaki widziałam, bez patosu i niepotrzebnych uniesień, nie to co w większości dramione. Opisy Portugalii, mieszkania Gin i reszty, po prostu cudo. Dawno nie czytałam tak dobrego fika. Tylko błędów trochę przy dużo niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Przy scenie z Ethanem aż mi szczęka opadła. Nadal mam mieszane uczucia co do takiego zachowania Hermiony.
    Ruda i Diabeł <3

    OdpowiedzUsuń