poniedziałek, 28 maja 2012

two-halves 21.


Powiem wam, że dostaje już nerwicy z połówkami. Miałam dodać zakończenie a wyszło, że jeszcze musze dodać przed nim jedną część, bo zakończenie na ponad dziesięć stron w Wordzie to jak dla mnie lekka przesada. Zapraszam do czytania.
---
Dwa lata to zwykłe określenie czasu. Ale czy w życiu człowieka to dużo czy mało? Dwa lata to dwadzieścia cztery miesiące. Dwa lata to siedemset trzydzieści dni. Dwa lata to siedemnaście tysięcy pięćset dwadzieścia godzin. Zwykłe cyferki, które określają upływ czasu. Czasu, który bardzo często przepływa człowiekowi między palcami, a on tego nie zauważa. Niektórzy próbują łapać go, chwytać garściami i korzystać z życia na całego. Żyć chwilą nie tracąc nawet minuty. Ale niezależnie od niczego jedno jest zawsze takie samo. Z czasem wszystko się zmienia. Z każdą sekundą zmienia się życie i zmienia się człowiek. Tej nocy Hermiona Granger nie mogła spać. Leżąc w swoim łóżku patrzyła na zegarek stojący na szafce nocnej obserwując, jak upływa każda minuta. Z tego, co zauważyła, to udało jej się zasnąć trzy razy na jakieś pół godziny. Kiedy za oknem noc przeszła w szarość poranka kobieta postanowiła wstać. Dwadzieścia minut później ubrana w dres biegła przed siebie. Przyśpieszone bicie serca i wysiłek fizyczny to było to, czego potrzebowała.  Okna w mijanych przez nią domach były pozasłaniane. Wszyscy spali, a ona biegła przed siebie. Szarość poranka przechodząca w ciepły słoneczny dzień to cudowny widok. Biała mgła zaczyna znikać, a lekko wilgotne powietrze wysycha i staje się coraz cieplejsze. Pierwsze ptaki, które obudziły się ze snu rozpoczynają swoje poranne trele. Słonce nieśmiało zaczyna ogrzewać swoimi promieniami wszystko, co napotka na swojej drodze. Godzinę później wróciła do domu. Wzięła szybki, odświeżający prysznic i zjadła lekkie śniadanie, podczas którego postanowiła, że odwiedzi Ginny. Ruda nie odezwała się do niej po swojej wczorajszej rozmowie z Zabinim. Hermiona nie wiedziała, co o tym sądzić.

Kiedy teleportowała się w okolicę osiedla, gdzie mieszkała Ginny wskazówki zegarka pokazywały godzinę pięć po siódmej. Wstukała kod otwierający drzwi i weszła do budynku. Wybiegła przeskakując po dwa schody na ostatnie piętro i zastukała do odpowiednich drzwi. Czekając, aż przyjaciółka otworzy obserwowała niebo przez okno zamontowane w dachu. Popatrzyła znowu na drzwi dopiero, kiedy usłyszała dźwięk przekręcanego zamka i odgłos otwieranych drzwi.
- Ginny śpiochu… - urwała nie wierząc własnym oczą – Zabini? – patrzyła zdziwiona na zaspanego bruneta ubranego jedynie w bokserki.
- Granger, czy ty wiesz kobieto, która jest godzina? – cichy i zachrypły głos dokładnie świadczył o tym, że przyjście Hermiony wyciągnęła go z łóżka.
- Zabini ty pajacu, kto pozwolił ci otwierać drzwi w moim mieszkaniu? – ze środka mieszkania usłyszała zaspany głos Ginny – Wpuść Hermionę do środka. Dziewczyna nie będzie przecież stać na korytarzu.
- Nie jestem pajacem wiewióro. – odsunął się do tyłu pozwalając Hermionie wejść do środka. – Skąd ty wiesz, że to akurat Granger? – Hermiona nie przejmując się niczym weszła do salonu czekając, aż Ginny przyjdzie z sypialni. Zabini z westchnieniem opadł na fotel i przymknął oczy.
- Bo tylko ona tak bezproblemowo przychodzi o takich dziwnych porach. – rudowłosa kobieta weszła do salonu ubrana w fioletowy szlafrok. Pomimo rozespania Hermiona zobaczyła na jej twarzy uśmiech. Chociaż bardziej można byłoby spodziewać się miny niezadowolenia z tak wczesnej pobudki niż uśmiechu z niezapowiedzianych odwiedzin przyjaciółki. Ale Ginnevra przyzwyczaiła się do jak to ona nazwała „dziwnych pór” odwiedzin jej najbliższej przyjaciółki. Hermiona przeważnie wpadała do niej albo wcześnie rano, albo dość późno w nocy. – Napijesz się kawy?
- Poproszę – mruknął mężczyzna
- Zabini ciołku nie ciebie się pytałam – Ginny z dezaprobatą popatrzyła na bruneta
- Masz szczęście, że jesteś w ciąży inaczej bym cię udusił zołzo jedna. Idę pod prysznic – popatrzył spod byka na kobietę, która miała mu urodzić dziecko, z czego ona nic sobie nie robiła.- I pamiętaj, że tobie w twoim obecnym stanie nie wolno pić kawy.
- No to jak Hermiono poranna kawa? – zaproponowała kolejny raz, kiedy Blaise wyszedł z salonu.
- Bardzo chętnie, ale Zabini chyba miał rację, co do tego, że ty nie powi… - Ginny nie dała jej dokończyć.
- Hermiono ja dobrze o tym wiem. Odkąd tylko dowiedziała się o maleństwie nie pijam kawy. Z resztą teraz jakoś bardziej ciągnie mnie do zielonej herbaty. Co cię do mnie sprowadza?
- Nie mogłam spać. Do tego jest taki piękny poranek, a kancelarie otwierają dopiero za jakieś dwie godziny, dlatego postanowiłam wpaść na poranną kawę, bo nikt nie parzy takie dobrej kawy jak ty.
- To trzymaj tą swoja kawę – ruda podała jej kubek z czarnym aromatycznym napojem i usiadła obok niej. Hermiona wiele razy zastanawiała się dlaczego nie przyznano jakiejś nagrody osobie, która wymyśliła kawę. Ciemny aromatyczny napój, który pobudza zmysły zapachem i smakiem. Każdy łyk jest dla niej rozkoszą. Kofeina zaczyna krążyć w żyłach pobudzając organizm do życia. Nie zamieniłaby kubka dobrej porannej kawy na nic innego. Nie oddałaby tej chwili przyjemności za żadne skarby świata. Lubiła tak siedzieć w salonie Ginny i razem z nią pijąc poranną kawę podziwiać widok za oknem. W takiej chwili nie musiały rozmawiać. Żadnej z nich nie przeszkadzała cisza, która panowała między nimi. Nie była to niezręczna cisza, która niekiedy zapada między ludźmi, którzy nie wiedzą, co maja powiedzieć. To cisza z rodzaju tych, która występuje, kiedy dwie dobrze znające się bliskie sobie osoby spędzając razem czasz i nic więcej do szczęścia im nie potrzeba.

Hermiona zajęła się sprawą, z którą tu przyszła dopiero wtedy, gdy brunet po godzinie od jej przyjścia opuścił mieszkanie.
- Ginny popraw mnie, jeżeli mi się coś ubzdurało. Dzisiaj drzwi otworzył mi zaspany Zabini ubrany w same bokserki, który zresztą właśnie przed chwilą opuścił twoje mieszkanie
- Nie pani mecenas – ruda odpowiadała tonem niczym świadek na przesłuchaniu w sądzie – nic się pani nie ubzdurało.
- Ale jak to? Czy możesz mi powiedzieć, co się stało, kiedy ja opuściłam szpital?
- Oczywiście, że mogę – Jak się okazało w czasie rozmowy podczas wczorajszej wizycie w gabinecie pana ordynatora Ginny dowiedziała się od niego, że nie ma czego się bać. Zabini chciał wszystkiego, co najlepsze dla swojego dziecka i dlatego nigdy nie odebrałby go jego matce. Pragnął tylko być w życiu tego małego człowieka, który miał za kilka miesięcy przyjść na świat. Być kimś ważnym. Pomóc Ginny wychować go na jak najlepszego człowieka. Doszli do porozumienia, że spróbują jakoś się dogadać i razem nad tym pracować. Żadne z nich nie mówiło nic o związku i żadne go nie miało w planach. To był tylko przelotny romans w pracy oparty na czystym i jak to określił Zabini prawie zwierzęcym pożądaniu. Jak się okazało pożądaniu, które wcale nie znikło i dlatego tej nocy Blaise Zabini wylądował w sypialni panny Weasley.
- I co, teraz się z nim zwiążesz?
- Hermiono czyś ty upadła na głowę? Ja i związanie się z tym małpoludem – Ginny z niedowierzeniem patrzyła na przyjaciółkę.
- No myślałam, że może tak.
- To bardzo źle myślałaś kochana. Nie ma takiej możliwości. Najlepiej skończmy już ten temat. Lepiej powiedź mi czy masz już jakąś kolejną ciekawą sprawę. .
- Tak, ale wiesz, że konkretnych szczegółów nie mogę ci zdradzić.
- To w takim razie poproszę ogólny zarys – biorąc do ręki paczkę herbatników ruda zaczęła słuchać przyjaciółki.
***
Są sytuacje, po których człowiek nieświadomie się zmienia. Wystarczy pewien epizod w życiu i nagle coś powoduje, że zaczynamy żyć inaczej. Hermiona Granger była kobietą, której życie było poukładane i przeważnie zawsze takie samo. Była praca, spotkania z przyjaciółmi i przelotne romanse, które szybko kończyła, kiedy mężczyzna zaczynał się za bardzo angażować. Pewność siebie, niezależność i wolność to jej wizytówka. Teraz było niby wszystko tak samo, ale nie do końca. Hermiona pracowała jak zawsze, a nawet jeszcze bardziej niż dotychczas poświęcała się swojej karierze zawodowej. Przedtem spędzała większość swojego czasu w kancelarii, a teraz jakby tylko mogła nie wychodziłaby z niej. Sama nie wiedziała, co się stało, ale przestała umawiać się z facetami. Jakoś nie miała ochoty na te krótkie romanse, a tym bardziej na dłuższe, poważne związki, w które nie weszłaby z własnej woli. Kiedy nie przesiadywała w kancelarii spotykała się z przyjaciółmi. W szczególności z Ginny. Te spotkania zawsze poprawiały jej humor, bo od kilku miesięcy panna Weasley psioczyła, na czym świat stoi na ojca swojego jeszcze nienarodzonego dziecka.
***
Hermiona dopiero, co weszła i usiadła za swoim biurkiem w kancelarii, kiedy do pomieszczenia jak burza wpadła panna Weasley. Pani mecenas podziwiała w tym momencie swoją przyjaciółkę za to, że kobieta będąc w siódmym miesiącu ciąży ma tyle energii.
- Gin kochanie jak miło cie widzieć – wstała i podeszła by przytulić ciężarną kobietę. – Siadaj i mów, co się stało? – Hermiona nie musiała pytać, co sprowadza Ginnevre do jej gabinetu. Powód wizyty przyjaciółki był dla niej zbyt oczywisty i nazywał się Blaise Zabini. Szatynka usiadła z powrotem na swoim miejscu i popatrzyła na poirytowaną koleżankę.
- Po prostu nerwica mnie weźmie Hermiono. Jak ja mam być spokojna by nie zaszkodzić nerwami mojemu maluszkowi jak ten goryl doprowadza mnie do szału? – Hermiona sięgnęła po stojącą na biurku szklankę i dzbanek z wodą. Nalewając jej do szklanki postawiła ją przed Ginnevrą. Czekała, aż przyjaciółka się napiję i będzie kontynuować dalej. – Wiesz, co on sobie dzisiaj wymyślił? Stwierdził, że i tak nocuje u mnie prawie codziennie, więc powinniśmy razem zamieszkać.
- To chyba dobrze?
- Dobrze? Hermiono on uważa, że mam wyprowadzić się ze mojego mieszkania i zamieszkać w jego domu. – kobieta nie mogła zrozumieć, dlaczego Hermiona nie była zdziwiona tymi informacjami.
- Gin skarbie zastanów się nad kilkoma rzeczami. Tylko zastanów się i odpowiedz szczerze, ale nie mnie tylko sobie. Czy Blaise nocuje u ciebie praktycznie codziennie?
- No tak.
- Czy ty go kochasz i jesteś szczęśliwa? – Hermiona już dawno wiedziała, że tak jest, ale nie poruszała z Gin tego tematu, bo wiadome było, że ruda zaprzeczy. Z drugiej strony jak ktoś, kto nie wierzy w miłość może o niej rozmawiać?
- Diabeł kocha małego…
- Gin nie o to pytałam. Teraz chodzi o ciebie, nie o maluszka, który w tobie mieszka. – w gabinecie mecenas Granger zapadła dłuższa cisza.
- Tak szczerze? – Hermiona odpowiedziała na to pytanie skinieniem głowy – To tak, ale nie oznacza to, że Zabini nie jest orangutanem.
- Ale jak by nim nie był, to byłby kimś innym. Ze sprawą zamieszkania uważam, że Blaise ma rację, z przeprowadzką do niego. Jego dom jest większy i ma ogród. Dzięki czemu jest tam więcej miejsca niż w twoim mieszkanku. Ale to już jest twoja decyzja kochanie – Hermiona wiedziała już, że przyjaciółka chce z nim zamieszkać, ale musiała sobie sama to uświadomić i podjąć decyzję osobiście.
- Mama już teraz narzeka, że nie mamy ślubu, a jak zamieszkamy razem to już nie da mi spokoju. Do tego ten orangutan też coś ostatnio na ten temat wspominał.
- Ginny znasz moje stanowisko na temat małżeństw. Dlatego nie jestem osobą odpowiednią do doradzania ci w takiej sprawie. Z drugiej stronie twoi rodzice są tyle lat po ślubie, a twoi starsi bracia są szczęśliwi w swoich związkach. Jeżeli nie chcesz teraz brać ślubu, to powiedz to Zabiniemu. Jeżeli jest mądrym facetem to powinien to zrozumieć.
- Masz rację. Zrobię to tak samo jak dzisiaj wbiłam mu do tego durnego łba, że nie zamierzam teraz brać urlopu. Będę pracować dopóki będę mogła. Dzięki Hermiono jesteś wielka – ciężarna wstała i posyłając uśmiech w stronę koleżanki wyszła z jej gabinetu. Hermiona zamyśliła się. Nie wierzyła w związki. Dla niej małżeństwo było dziwną umową, która jak widziała po swoich klientach często przynosi więcej problemów niż pożytku. Nie rozumiała tylko, dlaczego zrobiło jej się smutno myśląc o państwie Weasley i ich dzieciach, które są w szczęśliwych związkach. By wyrzucić z głowy te wszystkie myśli otworzyła szafkę i wyciągnęła teczkę z aktami sprawy, którą teraz się zajmowała. Dla niej praca była lekarstwem na wszystko.
***
W ciągu tych kilku miesięcy Hermiona Granger widziała swojego byłego klienta Draco Malfoya tylko raz. Minęło dziewięć miesięcy od ich ostatniego spotkania. Spotkali się u Blaise i Ginny podczas chrzcin miesięcznego Alecsandra.
- Witam panią mecenas – szatynka popatrzyła na stojącego przed nią przystojnego mężczyznę.
- Witaj Malfoy - uśmiechnęła się do niego nieznacznie.
- Co u ciebie słychać?
- Dziękuję wszystko w porządku. A u ciebie? – rozmowa to była nad wyraz grzecznościowa i sztuczna.
- Też nie narzekam.
- To dobrze. Przepraszam cię Draco, ale musze porozmawiać jeszcze z Gin.
- W takim razie do zobaczenia Hermiono. – patrzył jak odchodzi kierując się w stronę, gdzie stali szczęśliwi rodzice.

- Ginny, Blaise chciałam jeszcze raz wam pogratulować i się pożegnać.
- Jak to pożegnać? Hermiono przecież jest jeszcze wcześnie – Ginny nie rozumiała, dlaczego przyjaciółka chce już iść.
- Diable czy możliwe jest by podczas porodu nabawić się sklerozy? – Hermiona popatrzyła pytająco na bruneta.
- Nie zanotowano takiego przypadku, ale jeżeli mówimy teraz o tym rudzielcu to wszystko jest możliwe. – twarz mężczyzny przyozdobił uśmiech. Hermiona zaczęła się śmiać, a Ginny prychnęła.
- No Gin nie złość się. Tak sobie trochę z ciebie żartujemy. Co do sklerozy to przecież mówiłam ci, że dzisiaj musze jeszcze wpaść do kancelarii, bo mam umówione spotkanie z klientem – po tych słowach pożegnała się i opuściła przyjęcie.
- Wiesz Diabełku martwię się o nią – rudowłosa popatrzyła na odchodzącą przyjaciółkę.
- Dlaczego?
- Za dużo ostatnio pracuje. Nic innego nie robi tylko przesiaduje w tej kancelarii. – najmłodsze dziecko państwo Weasley naprawdę martwiło się o Hermionę. Ale musiała przestać w tej chwili myśleć o swojej przyjaciółce, bo jej mały synek płaczem dawał informacje o tym, że powinna go nakarmić.

13 komentarzy:

  1. Świetnie! - jak zwykle! :)
    Dobrze, że przeniosłaś bloga. Nawet to irytowało, gdy chciałam wejść na twojego bloga i musiałam odświeżać stronę jakieś cztery razy ! ;/ ;d
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Trzymaj się! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się,że opublikowałaś coś z połówek, jednak dalej czekam na zakończenie. Gin i Blaise stworzą parę jak się patrzy. Mało Dracona mi tutaj.
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Otka ma rację. Veto! Ja chce więcej fretki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Veto przyjęte i zapewniam, że frecia pojawi się w następnym odcinku, który już jest w całości napisane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na co ty czekasz?! Jesteś wredna małpa! Kiedy będzie coś nowego!?
      tak a'propos nowości to u mnie pojawiła się nowa, ostatnia część BV

      Usuń
    2. Oczywiście jak tylko ze wszystkim się wyrobie przeczytam BV do ciebie.

      Co do następnego odcinka. Pojawi się najprawdopodobniej najpóźniej w niedziele wieczorem. Muszę go jeszcze trochę ogarnąć.

      Usuń
  5. super jak zawsze, czekam na zakoczenie! no i w końcu nie trzeba się tak denerwować z działaniem portalu...

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że połówki się już kończą. Naprawdę podoba mi się to opowiadanie. Ale jak widzę nie mogę narzekać, bo kolejne opowiadanie rozpoczęte ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z początku myślałam, że już minęło te 2 lata, a to jednak nie :D Karola, czy to musi być koniec? (wiem, że tak, ale chcę sobie zrobić nadzieję). To jedno z moich najbardziej ulubionych opowiadań. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety tak to już jest, że wszystko co dobre szybko się kończy. Z 3 opowiadań, które już napisałam z tego jestem najbardziej zadowolona. Mam za to dobrą wiadomość mam już napisane 5 opowiadań kilkuodcinkowych.

    OdpowiedzUsuń
  9. nie lubię gdy coś cudownego dobiega końca
    to jest takie niesprawiedliwe
    według mnie mogło by się ciągnąć w nieskończoność ale wiem że to nie możliwe
    nie da się tak i już
    rozdział wspaniały
    czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  10. genialnie, niby długo - bo długo - ale i tak za krótko :P ach ta Gin i e jej teksty! no super są! zwłaszcza ten z kawą na początku :D teraz tylko czekam aż Herm spiknie się z Dracze <3 i będą małe blondynki <3 he he he buziak

    OdpowiedzUsuń
  11. Ileż słodkości w tym rozdziale :D Super, że Zabini tak się zachował. No i fajnie, że tworzą taką wybuchową parą. Przynajmniej nie jest nudno ^.^

    OdpowiedzUsuń