Minęła dobra chwila zanim Diabeł otrząsnął się z szoku, który
przeżył.
- Żartujecie sobie ze mnie?
- Przykro mi stary, ale nie. Hermiona… Pozwolisz, że będę zwracał
się do ciebie po imieniu? – tym razem to ona doznała szoku. Nie mogła uwierzyć
w to, co usłyszała.
- Dobrze, ale nie tyczy się to sali sądowej. – jej głos nie był
zbyt pewny, co nie uszło uwadze blondyna.
- Jak dobrze wiesz, ja jestem Draco, a to Zabini, jeżeli wolisz
Diabeł. – jakby nie opanowanie, którego nauczyła się przez wszystkie lata
swojej pracy, zapewne teraz wyglądałaby tak samo jak Zabini przed kilkoma
minutami. – Wracając do tematu. Diable okazuje się, że Hermiona jest najlepszym
adwokatem w magicznym świecie.
- Nie przesadzajmy.
- No to Gr… Hermiono zszokowałaś mnie. Nie tylko swoimi
osiągnięciami, to było zresztą łatwe do przewidzenia, że zajdziesz daleko. A
tym jak bardzo się zmieniłaś. – zaśmiała się cicho.
- Czas leci Blaise i wszystko się zmienia. Jak powiedział kiedyś Heraklit
Panta
rhei kai ouden menei.
- „Wszystko płynie”, ale reszty nie znam.
- „Wszystko płynie” to tylko najbardziej znana część aforyzmu
Heraklita. A to jest jego całość: Wszystko płynie
i nic nie pozostaje takie samo. Wybaczcie, taka moja mała przypadłość po
mugolskich studiach prawniczych.
- Skończyłaś mugolskie studia? – Draco popatrzył na nią z
ciekawością. I co było dla niej dziwne w jego oczach nie doszukała się
niechęci.
- Inaczej nie mogłabym prowadzić mugolskich spraw. – w
międzyczasie zamówili dania. Które po 20 minutach podano. Dlatego teraz przed
nią znajdował się talerz sałatki ze szpinakiem, krewetkami i sosem winegret.
- Zostaniesz powołany na światka Diable. Ale najpierw musisz
opowiedzieć mi o tym, co wiesz. – chłopak się zamyślił.
- Astoria trafiła do mnie na prośbę Draco. Chciał… - kolejne 15
minut zajęło mu opowiadanie o dniu, kiedy odkrył, że żona jego najlepszego
przyjaciela oszukuje go w temacie ojcostwa. Kolejne 10 minut Hermiona zadawała
mu pytania skrzętnie notując wszystko w notesie. Kiedy skończyli przypomniała
sobie coś niezwiązanego ze sprawą.
- Blaise, jakie zajmujesz stanowisko w szpitalu?
- Ordynatora oddziałów nagłych przypadków.
- Dla dorosłych czy dzieci?
- Jednego i drugiego. Obydwa tworzą jedną całość.
- O cholera - nic nie rozumiejąc popatrzyli na nią.
- Jakiś problem?
- Nie, wszystko w porządku – Draco przestał jeść i zwrócił się do
niej.
- Hermiona nie kręć. Jakby wszystko było w porządku nie
zaklęłabyś. Czy to, jakie stanowisko zajmuje Blaise jest przeszkodą w rozprawie?
- Nie. Nie chodziło o rozprawę.
- No to słuchamy. To wydaje się jeszcze ciekawsze. Jeżeli tak się
przejęłaś moim stanowiskiem. – po tych słowach ze zrezygnowaniem, zwróciła się
do bruneta.
- Czy w ostatnim tygodniu na twoje biurko trafiły dokumentu o
przeniesieniu stypendystki z Afryki.
- Podpisywałem jakieś papiery o przeniesienie, ale wszystkim
zajmowała się moja zastępczyni. – ta cała sytuacja coraz bardziej go
interesowała – I co w związku z tym? – Hermiona upiła łyk swojego ulubionego
półwytrawnego wina. Bartolomeu
Branco Meio Seco. Portugalskie delikatne białe wino. Jego zapach był orzeźwiający
z lekką nutą owoców cytrusowych. Jak dla niej cudownie podkreślał smak sałatek,
deserów, lekkich przystawek, ryb i białych mięs. Uważała, że równie dobrze
nadawało się, jako aperitif. Krótko podsumowywując panna Granger była wielką
miłośniczką i degustatorką win.
- Bo właśnie dzisiaj dostałam wiadomość,
że moja przyjaciółka wraca do kraju i trafi na jeden z twoich oddziałów.
- I to ma być takie straszne? – Draco
pokręcił głową z niedowierzeniem
- Tak. Jeżeli magomedyczka nazywa się
Ginevra Molly Weasley. – Blaise Zabini w tym momencie zakrztusił się jedzonym
łososiem.
- Mała, ruda, zołzowata Weasley jest
magomedykiem?
- Tak.
- W takim razie, dlaczego nie spotkałem
jej nigdy w szpitalu? Powinna po skończeniu Hogwardu trafić na naukę do Munga
- Ginny po zakończeniu nauki w związku z
planami podjęcia pracy magomedyka dostała 6 letnie stypendium i wyjechała na
Florydę, gdzie po roku zaczęła pracę w magicznym szpitalu Majami. Po 2 latach
praktyki trafiła, jako ochotniczka do pracy magomedyka w Afryce. – do dziś pamiętała
list na 2 rolki pergaminu, który w jesienną deszczową noc dostała od Rudej. Jej
entuzjazm z tego, że wyjeżdża do Afryki by móc pomagać mieszkającym tam
ludziom. Co miesiąc dostawała listy z opisem jej życia w pustynnym klimacie.
Opisywała swoje troski i radości. Jak bardzo przeżywała to, że tak wiele
mugolskich dzieci umiera z głodu, a ona nie może im pomóc.
- Ziemia do Granger? Hej, Hermiona
jesteś tam? – Blondyn zamachał jej ręką przed twarzą. Kiedy wróciła do
rzeczywistości skwitował to ze śmiechem – Ktoś chyba tutaj bujał w obłokach.
- Zamyśliłam się, przepraszam.
Wybaczcie, ale ja będę się już zbierać. Od jutra zajmę się poszukiwaniem
informacji. A ty Blaise czekaj na wezwanie. – wstali równo z nią. Podała
każdemu z nich rękę, po czym odeszła. Patrzyli jak ubiera płaszcz i opuszcza
restaurację.
***
-
Ja, jeg forstår. Tak.
(duń.: Tak, rozumiem. Dziękuję) -
Od samego rana po przekroczeniu progu swojego biura wisiała na telefonie. Gdy kończyła jedną rozmowę od razu pogrążała
się w papierach. Pisząc wiadomości i wysyłając w świat za pomocą sów. Po czym
wracała do wykonywania telefonów. Miała
już dość. Gdziekolwiek dzwoniła ludzie milczeli jak zaklęci. Nie poddawała się.
Kiedy po trudnej rozmowie spowodowanej barierami językowymi jeden z
Portugalczyków skojarzył żonę Malfoya, zapaliła się w niej iskierka nadziei.
Ale jak szybko się pokazała tak szybko zgasła, gdyż inni nie chcieli z nią
rozmawiać. Potrzebowała przerwy. Kierując się do windy zahaczyła o pokój Susi i
poinformowała ją, że wychodzi na pół godziny. Po opuszczeniu budynku przeszła
przez ruchliwą o tej godzinie ulice i skierowała się w stronę pobliskiego
skwerku. Był to mały kwadratowy placyk, pomiędzy jednymi z najwyższych wieżowców.
Trawę przecinały wąskie żwirowe alejki, przy których ustawiono ciemne drewniane
ławki. Środek tego skrawka zieleni
ozdabiała malutka fontanna. Całość dopełniały posadzone dookoła wysokie drzewa.
Planując projekt biznesowej części miasta zaznaczono na nich 7 takich skwerków.
Zrobiono to by pochłonięci pracą, siedzący non stop w budynkach pracownicy,
chociaż w czasie przerwy mogli na chwilę zmienić otoczenie. Zamknęła oczy i
pozwoliła na chwilę odpłynąć swoim myślą. Delikatne wiosenne słońce, przebijające
się pomiędzy liśćmi ogrzewała jej twarz. Po pół godzinie wróciła do biura,
gdzie na korytarzu zatrzymała ją Susi.
-
Hermiono, jakiś klient czeka pod twoim gabinetem.
-
Dzięki za informację. Już do niego idę – kiedy wyszła za zakrętu zobaczyła, że
w fotelu koło jej gabinetu siedzi Draco Malfoy.
-
Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj.
-
Wiem, ale byłem ciekawy czy coś znalazłaś? – nic nie odpowiadając weszła do
gabinetu. Myślał, że chce go zbyć. Mylił się dziewczyna przytrzymała drzwi i
ruchem ręki zaprosiła go do swojego królestwa, jak nazywała w myśli swój
gabinet. Kiedy usiedli, wzięła do ręki dokumenty.
-
Nic szczególnego. Pewne tropy zaprowadziły mnie do Dani. Inne do Portugalii.
Ale to tylko poszlaki. W tych miejscach wszystko się urywa. Większość ludzi
nabrała wody w usta. Myślałam nad tym co zebrałam, telefonicznie nic więcej nie
wskóram. Dlatego za 2 dni, kiedy załatwię wszystkie ważniejsze sprawy, wybieram
się do Portugali. Ludzie zawsze chętniej współpracują, gdy rozmawia się z nimi
twarzą w twarz.
-
Dobrze wiedzieć, że szykuje się nam wyprawa.
-
Nam? – przymrużyła lekko oczy. – Wybieram się tam sama
-
Przecież to oczywiste, że jadę z tobą. Zakładam, że nie znasz portugalskiego?
-
Nie znam, ale wynajmę tłumacza.
-
Mówię biegle po portugalsku. Byłaś kiedyś w Portugalii?
-
Nie, ale…
-
Ja wielokrotnie, dlatego znam ją jak własną kieszeń. Więc jadę z tobą i nawet
nie denerwuj mnie protestami – w tym momencie zobaczyła w jego stalowoszarych
oczach tak dobrze znanego jej Malfoya, który zawsze musiał postawić na swoim. Dzisiejszy
dzień był dla niej tak męczący, że nawet nie była w stanie się z nim sprzeczać.
Pokazała mu szczątki informacji, które zdobyła. Godzinę później opuścili jej
gabinet.
-
Czyli za dwa dni o 7 rano spotykamy się pod kancelarią.
-
Kobieto czy ty nie śpisz? Przecież to środek nocy.
-
Pamiętaj nie musisz ze mną jechać. Sam się uparłeś
-
Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz kochanie. – specjalnie podkreślił ostatni
wyraz. Już chciała zwrócić mu uwagę, że nie jest jego kochaniem, kiedy wyszli
na ulicę. Z nie dowierzeniem popatrzyła na białe audi stojące przy krawężniku.
Za jego kierownicą siedział Adam. Kiedy ją zobaczył wysiadł z samochodu.
Hermiona szybko pożegnała się z Malfoyem i podeszła do niego.
-
Co ty tutaj robisz? – zimny, cichy syk wydobył się z jej ust.
- Czekam na ciebie. Myślałem, że się
ucieszysz.
- To źle myślałeś – chciał ją pocałować,
ale wyminęła go i wsiadła do audi. Draco idąc do swojego samochodu kontem oka
obserwował sytuację, która miała miejsce pod głównym wejściem do kancelarii. Z
ciekawością zauważył, że pani mecenas jest zdenerwowana i bardzo zła. Wsiadł do
samochodu, odpalił silnik i ruszył, kiedy mijał auto w którym siedziała
popatrzył na nią ostatni raz.
- Nie bądź zła. Nie chciałem cie
zdenerwować.
- Ile razy powtarzałam ci byś nie
przyjeżdżał do mnie do pracy? Nie musisz odpowiadać. Odpowiem za ciebie. Wiele.
- No przestań się boczyć – położył rękę
na jej kolanie – Masz ochotę na obiad?
- Nie. – sucha, zwięzła odpowiedź.
- W takim razie zakładam, że jedziemy do
mnie? – jej milczenie uznał za zgodę. Chwile później mknęli ulicami Londynu.
***
Zegarek
wskazywał 22.43. Pokój oświetlały promienie księżyca wpadające przez niezasłonięte
okno. Młoda kobieta leżała nago pod satynową pościelą na wielkim łóżku. Miejsce
obok zajmował przystojny mężczyzna. Czekała, aż zaśnie by jak zwykle móc się
ubrać i wyjść. Ale tym razem było inaczej. Zamiast pogrążyć się we śnie
odwrócił się w jej stronę opierając głowę na ręce.
- Hermiono?
- Mhy – mruknęła dając mu do zrozumienia,
że słucha.
- Myślałem dużo nad nami i naszym
związkiem – w tej chwili w głowie kobiety zapaliła się czerwona lampka. – Odkąd
jesteśmy razem, ani razu nie byłem u ciebie. Nie przerywaj mi. Zastanawiałem
się dlaczego, ale nie mogłem znaleźć rozwiązania. Ale nie o tym chciałem
rozmawiać. Tym zajmiemy się później. Jesteśmy już ze sobą trochę, układa się
nam w łóżku. Dlatego chciałem ci zaproponować byś przeprowadziła się do mnie.
Dzięki temu spędzalibyśmy razem każdy dzień – Sygnał syreny ostrzegawczej
wypełnił jej mózg. Odwracając się do niego tyłem, usiadła spuszczając nogi na
ziemię.
- Nie ma takiej możliwości, nie było i
nie będzie.
- Co masz na myśli? – nie rozumiał o co
jej chodzi. Zależało mu na niej, dlatego chciał z nią zamieszkać.
- To koniec Adam. Nasz związek nie ma
sensu, ani przyszłości. Nie dzwoń do mnie. Nie przychodź ani nie przyjeżdżaj do
pracy. Nie chce mieć z tobą żadnego kontaktu – mówiąc to, cały czas się
ubierała.
- Sądziłem, że ci ze mną dobrze. Jeżeli
zrobiłem coś nie tak to powiedź, a ja postaram się to zmienić.
- Nic się nie da zmienić. Tak jak powiedziałam,
to koniec. Żegnaj. - Jak najszybciej opuściła jego mieszkanie. Oszołomiony
chłopak nawet się nie poruszył. Hermiona Granger postąpiła jak zawsze. Kolejny
raz w życiu uciekła. Tak, ta mądra, odważna i pewna siebie była gryfonka
uciekła. Tak było za każdym razem. Uciekała z każdego związku. Dlatego też
nigdy nie zaprosiła żadnego ze swoich kochanków do domu. To ona zawsze była
gościem w ich progach, ale tylko tymczasowym. Nigdy nie została do rana. Po
każdej wspólnej nocy, kiedy mężczyzna zasypiał ubierała się i wracała do domu.
Kiedy w związku robiło się poważniej. Kiedy któryś z mężczyzn zaczynał czuć
względem niej coś więcej niż tylko pociąg fizyczny, ona zabierała swoje rzeczy
i wszystko kończyła. Uciekała z powrotem do swojego życia singla. Byle tylko
nie wplątać się w poważny związek. Nie zaangażować się, nie pokochać. Bała się,
że kiedy zacznie jej zależeć na jakimś mężczyźnie on ją z czasem zostawi, a jej
serce będzie krwawić, albo skończy kiedyś jak któryś z jej klientów. Dlatego
tak postępowała. I tym razem było dokładnie tak samo. Zamknęła kolejne drzwi w
swoim życiu, paląc za sobą wszystkie mosty.
Oj wyczuwam Blinny! *.*
OdpowiedzUsuńHermiona i Draco razem w Portugali? Będzie się działo! :)
Trochę mi żal tego Adama. Biedaczek.