środa, 23 maja 2012

two-halves 5.


Minęła dobra chwila zanim Diabeł otrząsnął się z szoku, który przeżył.
- Żartujecie sobie ze mnie?
- Przykro mi stary, ale nie. Hermiona… Pozwolisz, że będę zwracał się do ciebie po imieniu? – tym razem to ona doznała szoku. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
- Dobrze, ale nie tyczy się to sali sądowej. – jej głos nie był zbyt pewny, co nie uszło uwadze blondyna.
- Jak dobrze wiesz, ja jestem Draco, a to Zabini, jeżeli wolisz Diabeł. – jakby nie opanowanie, którego nauczyła się przez wszystkie lata swojej pracy, zapewne teraz wyglądałaby tak samo jak Zabini przed kilkoma minutami. – Wracając do tematu. Diable okazuje się, że Hermiona jest najlepszym adwokatem w magicznym świecie.
- Nie przesadzajmy.
- No to Gr… Hermiono zszokowałaś mnie. Nie tylko swoimi osiągnięciami, to było zresztą łatwe do przewidzenia, że zajdziesz daleko. A tym jak bardzo się zmieniłaś. – zaśmiała się cicho.
- Czas leci Blaise i wszystko się zmienia. Jak powiedział kiedyś Heraklit Panta rhei kai ouden menei.
- „Wszystko płynie”, ale reszty nie znam.
- „Wszystko płynie” to tylko najbardziej znana część aforyzmu Heraklita. A to jest jego całość: Wszystko płynie i nic nie pozostaje takie samo. Wybaczcie, taka moja mała przypadłość po mugolskich studiach prawniczych.
- Skończyłaś mugolskie studia? – Draco popatrzył na nią z ciekawością. I co było dla niej dziwne w jego oczach nie doszukała się niechęci.
- Inaczej nie mogłabym prowadzić mugolskich spraw. – w międzyczasie zamówili dania. Które po 20 minutach podano. Dlatego teraz przed nią znajdował się talerz sałatki ze szpinakiem, krewetkami i sosem winegret.
- Zostaniesz powołany na światka Diable. Ale najpierw musisz opowiedzieć mi o tym, co wiesz. – chłopak się zamyślił.
- Astoria trafiła do mnie na prośbę Draco. Chciał… - kolejne 15 minut zajęło mu opowiadanie o dniu, kiedy odkrył, że żona jego najlepszego przyjaciela oszukuje go w temacie ojcostwa. Kolejne 10 minut Hermiona zadawała mu pytania skrzętnie notując wszystko w notesie. Kiedy skończyli przypomniała sobie coś niezwiązanego ze sprawą.
- Blaise, jakie zajmujesz stanowisko w szpitalu?
- Ordynatora oddziałów nagłych przypadków.
- Dla dorosłych czy dzieci?
- Jednego i drugiego. Obydwa tworzą jedną całość.
- O cholera - nic nie rozumiejąc popatrzyli na nią.
- Jakiś problem?
- Nie, wszystko w porządku – Draco przestał jeść i zwrócił się do niej.
- Hermiona nie kręć. Jakby wszystko było w porządku nie zaklęłabyś. Czy to, jakie stanowisko zajmuje Blaise jest przeszkodą w rozprawie?
- Nie. Nie chodziło o rozprawę.
- No to słuchamy. To wydaje się jeszcze ciekawsze. Jeżeli tak się przejęłaś moim stanowiskiem. – po tych słowach ze zrezygnowaniem, zwróciła się do bruneta.
- Czy w ostatnim tygodniu na twoje biurko trafiły dokumentu o przeniesieniu stypendystki z Afryki.
- Podpisywałem jakieś papiery o przeniesienie, ale wszystkim zajmowała się moja zastępczyni. – ta cała sytuacja coraz bardziej go interesowała – I co w związku z tym? – Hermiona upiła łyk swojego ulubionego półwytrawnego wina. Bartolomeu Branco Meio Seco. Portugalskie delikatne białe wino. Jego zapach był orzeźwiający z lekką nutą owoców cytrusowych. Jak dla niej cudownie podkreślał smak sałatek, deserów, lekkich przystawek, ryb i białych mięs. Uważała, że równie dobrze nadawało się, jako aperitif. Krótko podsumowywując panna Granger była wielką miłośniczką i degustatorką win.
- Bo właśnie dzisiaj dostałam wiadomość, że moja przyjaciółka wraca do kraju i trafi na jeden z twoich oddziałów.
- I to ma być takie straszne? – Draco pokręcił głową z niedowierzeniem
- Tak. Jeżeli magomedyczka nazywa się Ginevra Molly Weasley. – Blaise Zabini w tym momencie zakrztusił się jedzonym łososiem.
- Mała, ruda, zołzowata Weasley jest magomedykiem?
- Tak.
- W takim razie, dlaczego nie spotkałem jej nigdy w szpitalu? Powinna po skończeniu Hogwardu trafić na naukę do Munga
- Ginny po zakończeniu nauki w związku z planami podjęcia pracy magomedyka dostała 6 letnie stypendium i wyjechała na Florydę, gdzie po roku zaczęła pracę w magicznym szpitalu Majami. Po 2 latach praktyki trafiła, jako ochotniczka do pracy magomedyka w Afryce. – do dziś pamiętała list na 2 rolki pergaminu, który w jesienną deszczową noc dostała od Rudej. Jej entuzjazm z tego, że wyjeżdża do Afryki by móc pomagać mieszkającym tam ludziom. Co miesiąc dostawała listy z opisem jej życia w pustynnym klimacie. Opisywała swoje troski i radości. Jak bardzo przeżywała to, że tak wiele mugolskich dzieci umiera z głodu, a ona nie może im pomóc.
- Ziemia do Granger? Hej, Hermiona jesteś tam? – Blondyn zamachał jej ręką przed twarzą. Kiedy wróciła do rzeczywistości skwitował to ze śmiechem – Ktoś chyba tutaj bujał w obłokach.
- Zamyśliłam się, przepraszam. Wybaczcie, ale ja będę się już zbierać. Od jutra zajmę się poszukiwaniem informacji. A ty Blaise czekaj na wezwanie. – wstali równo z nią. Podała każdemu z nich rękę, po czym odeszła. Patrzyli jak ubiera płaszcz i opuszcza restaurację.
***
- Ja, jeg forstår. Tak. (duń.: Tak, rozumiem. Dziękuję) - Od samego rana po przekroczeniu progu swojego biura wisiała na telefonie.  Gdy kończyła jedną rozmowę od razu pogrążała się w papierach. Pisząc wiadomości i wysyłając w świat za pomocą sów. Po czym wracała do wykonywania telefonów. Miała już dość. Gdziekolwiek dzwoniła ludzie milczeli jak zaklęci. Nie poddawała się. Kiedy po trudnej rozmowie spowodowanej barierami językowymi jeden z Portugalczyków skojarzył żonę Malfoya, zapaliła się w niej iskierka nadziei. Ale jak szybko się pokazała tak szybko zgasła, gdyż inni nie chcieli z nią rozmawiać. Potrzebowała przerwy. Kierując się do windy zahaczyła o pokój Susi i poinformowała ją, że wychodzi na pół godziny. Po opuszczeniu budynku przeszła przez ruchliwą o tej godzinie ulice i skierowała się w stronę pobliskiego skwerku. Był to mały kwadratowy placyk, pomiędzy jednymi z najwyższych wieżowców. Trawę przecinały wąskie żwirowe alejki, przy których ustawiono ciemne drewniane ławki.  Środek tego skrawka zieleni ozdabiała malutka fontanna. Całość dopełniały posadzone dookoła wysokie drzewa. Planując projekt biznesowej części miasta zaznaczono na nich 7 takich skwerków. Zrobiono to by pochłonięci pracą, siedzący non stop w budynkach pracownicy, chociaż w czasie przerwy mogli na chwilę zmienić otoczenie. Zamknęła oczy i pozwoliła na chwilę odpłynąć swoim myślą. Delikatne wiosenne słońce, przebijające się pomiędzy liśćmi ogrzewała jej twarz. Po pół godzinie wróciła do biura, gdzie na korytarzu zatrzymała ją Susi.
- Hermiono, jakiś klient czeka pod twoim gabinetem.
- Dzięki za informację. Już do niego idę – kiedy wyszła za zakrętu zobaczyła, że w fotelu koło jej gabinetu siedzi Draco Malfoy.
- Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj.
- Wiem, ale byłem ciekawy czy coś znalazłaś? – nic nie odpowiadając weszła do gabinetu. Myślał, że chce go zbyć. Mylił się dziewczyna przytrzymała drzwi i ruchem ręki zaprosiła go do swojego królestwa, jak nazywała w myśli swój gabinet. Kiedy usiedli, wzięła do ręki dokumenty.
- Nic szczególnego. Pewne tropy zaprowadziły mnie do Dani. Inne do Portugalii. Ale to tylko poszlaki. W tych miejscach wszystko się urywa. Większość ludzi nabrała wody w usta. Myślałam nad tym co zebrałam, telefonicznie nic więcej nie wskóram. Dlatego za 2 dni, kiedy załatwię wszystkie ważniejsze sprawy, wybieram się do Portugali. Ludzie zawsze chętniej współpracują, gdy rozmawia się z nimi twarzą w twarz.
- Dobrze wiedzieć, że szykuje się nam wyprawa.
- Nam? – przymrużyła lekko oczy. – Wybieram się tam sama
- Przecież to oczywiste, że jadę z tobą. Zakładam, że nie znasz portugalskiego?
- Nie znam, ale wynajmę tłumacza.
- Mówię biegle po portugalsku. Byłaś kiedyś w Portugalii?
- Nie, ale…
- Ja wielokrotnie, dlatego znam ją jak własną kieszeń. Więc jadę z tobą i nawet nie denerwuj mnie protestami – w tym momencie zobaczyła w jego stalowoszarych oczach tak dobrze znanego jej Malfoya, który zawsze musiał postawić na swoim. Dzisiejszy dzień był dla niej tak męczący, że nawet nie była w stanie się z nim sprzeczać. Pokazała mu szczątki informacji, które zdobyła. Godzinę później opuścili jej gabinet.
- Czyli za dwa dni o 7 rano spotykamy się pod kancelarią.
- Kobieto czy ty nie śpisz? Przecież to środek nocy.
- Pamiętaj nie musisz ze mną jechać. Sam się uparłeś
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz kochanie. – specjalnie podkreślił ostatni wyraz. Już chciała zwrócić mu uwagę, że nie jest jego kochaniem, kiedy wyszli na ulicę. Z nie dowierzeniem popatrzyła na białe audi stojące przy krawężniku. Za jego kierownicą siedział Adam. Kiedy ją zobaczył wysiadł z samochodu. Hermiona szybko pożegnała się z Malfoyem i podeszła do niego.
- Co ty tutaj robisz? – zimny, cichy syk wydobył się z jej ust.
- Czekam na ciebie. Myślałem, że się ucieszysz.
- To źle myślałeś – chciał ją pocałować, ale wyminęła go i wsiadła do audi. Draco idąc do swojego samochodu kontem oka obserwował sytuację, która miała miejsce pod głównym wejściem do kancelarii. Z ciekawością zauważył, że pani mecenas jest zdenerwowana i bardzo zła. Wsiadł do samochodu, odpalił silnik i ruszył, kiedy mijał auto w którym siedziała popatrzył na nią ostatni raz.
- Nie bądź zła. Nie chciałem cie zdenerwować.
- Ile razy powtarzałam ci byś nie przyjeżdżał do mnie do pracy? Nie musisz odpowiadać. Odpowiem za ciebie. Wiele.
- No przestań się boczyć – położył rękę na jej kolanie – Masz ochotę na obiad?
- Nie. – sucha, zwięzła odpowiedź.
- W takim razie zakładam, że jedziemy do mnie? – jej milczenie uznał za zgodę. Chwile później mknęli ulicami Londynu.
***   
 Zegarek wskazywał 22.43. Pokój oświetlały promienie księżyca wpadające przez niezasłonięte okno. Młoda kobieta leżała nago pod satynową pościelą na wielkim łóżku. Miejsce obok zajmował przystojny mężczyzna. Czekała, aż zaśnie by jak zwykle móc się ubrać i wyjść. Ale tym razem było inaczej. Zamiast pogrążyć się we śnie odwrócił się w jej stronę opierając głowę na ręce.
- Hermiono?
- Mhy – mruknęła dając mu do zrozumienia, że słucha.
- Myślałem dużo nad nami i naszym związkiem – w tej chwili w głowie kobiety zapaliła się czerwona lampka. – Odkąd jesteśmy razem, ani razu nie byłem u ciebie. Nie przerywaj mi. Zastanawiałem się dlaczego, ale nie mogłem znaleźć rozwiązania. Ale nie o tym chciałem rozmawiać. Tym zajmiemy się później. Jesteśmy już ze sobą trochę, układa się nam w łóżku. Dlatego chciałem ci zaproponować byś przeprowadziła się do mnie. Dzięki temu spędzalibyśmy razem każdy dzień – Sygnał syreny ostrzegawczej wypełnił jej mózg. Odwracając się do niego tyłem, usiadła spuszczając nogi na ziemię.
- Nie ma takiej możliwości, nie było i nie będzie.
- Co masz na myśli? – nie rozumiał o co jej chodzi. Zależało mu na niej, dlatego chciał z nią zamieszkać.
- To koniec Adam. Nasz związek nie ma sensu, ani przyszłości. Nie dzwoń do mnie. Nie przychodź ani nie przyjeżdżaj do pracy. Nie chce mieć z tobą żadnego kontaktu – mówiąc to, cały czas się ubierała.
- Sądziłem, że ci ze mną dobrze. Jeżeli zrobiłem coś nie tak to powiedź, a ja postaram się to zmienić.
- Nic się nie da zmienić. Tak jak powiedziałam, to koniec. Żegnaj. - Jak najszybciej opuściła jego mieszkanie. Oszołomiony chłopak nawet się nie poruszył. Hermiona Granger postąpiła jak zawsze. Kolejny raz w życiu uciekła. Tak, ta mądra, odważna i pewna siebie była gryfonka uciekła. Tak było za każdym razem. Uciekała z każdego związku. Dlatego też nigdy nie zaprosiła żadnego ze swoich kochanków do domu. To ona zawsze była gościem w ich progach, ale tylko tymczasowym. Nigdy nie została do rana. Po każdej wspólnej nocy, kiedy mężczyzna zasypiał ubierała się i wracała do domu. Kiedy w związku robiło się poważniej. Kiedy któryś z mężczyzn zaczynał czuć względem niej coś więcej niż tylko pociąg fizyczny, ona zabierała swoje rzeczy i wszystko kończyła. Uciekała z powrotem do swojego życia singla. Byle tylko nie wplątać się w poważny związek. Nie zaangażować się, nie pokochać. Bała się, że kiedy zacznie jej zależeć na jakimś mężczyźnie on ją z czasem zostawi, a jej serce będzie krwawić, albo skończy kiedyś jak któryś z jej klientów. Dlatego tak postępowała. I tym razem było dokładnie tak samo. Zamknęła kolejne drzwi w swoim życiu, paląc za sobą wszystkie mosty.

1 komentarz:

  1. Oj wyczuwam Blinny! *.*
    Hermiona i Draco razem w Portugali? Będzie się działo! :)
    Trochę mi żal tego Adama. Biedaczek.

    OdpowiedzUsuń