środa, 23 maja 2012

two-halves 4.


Idąc chodnikiem Hermiona wsłuchiwała się w odgłosy ukochanego miasta. Szum, ruch i gwar. Słyszała, co chwile dźwięk klaksonów, dostrzegała przejeżdżające typowo angielskie czerwone autobusy i charakterystyczne taksówki. Na rogach ulicy uśmiechnięci sprzedawcy proponowali orzeszki opiekane w karmelu. Tak ławo było dla niej rozpoznać turystów, którzy zwiedzali Londyn z przewodnikami w ręku zmierzając pod pałac Buckingham, zegar Big Ben, Kolumnę Nelsona czy London Eye. Zapomniała o towarzyszącym jej mężczyźnie. Podeszła do małej budki i od miłej starszej kobiety kupiła gazetę.
- Mugolska gazeta? – słysząc głos przypomniała sobie o obecności Malfoya
- Lubię wiedzieć, co się dzieje nie tylko w naszym świecie. Nie pracuje tylko z czarodziejami często prowadzę sprawy mugoli. Ale moje życie to nie temat do rozmów. Powiedź mi lepiej czy w najbliższych dniach możemy spotkać się z Zabinim? – przechodzili koło małej kawiarni, gdzie blondyn często kupował kawę na wynos. Dlatego się zatrzymał.
- Masz ochotę na kawę?
- Dziękuję, ale musze wracać do pracy.
- Ale to nie problem, tutaj dają wyśmienitą kawę na wynos.
- Chyba, że tak. Przyda mi się zastrzyk kofeinowy. – otworzył przed nią drzwi. Nad nimi zadzwonił mały dzwoneczek. Dziewczyna popatrzyła na tablice z cenami. Otworzyła torebkę i w jej „głębinach” zaczęła poszukiwania swojego portfela. Widząc to chłopak się zaśmiał.
- Co cię tak bawi? – przerwała swoje absorbujące zajęcia i podniosła głowę napotykając jego stalowoszare spojrzenie. Zdziwiła się widząc w nim nie jak zawsze pogardę i chłód, lecz prawdziwe rozbawienie.
- Szukając w torebce zapewne portfela miałaś tak zacięta minę jakby od tego zależało twoje życie.
- Bardzo zabawne, po prostu mam za dużo potrzebnych rzeczy. – już chciała wrócić do poszukiwań, ale Draco podchodząc złapał za jej torbę i jednym ruchem zamknął zamek. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Podobno pani mecenas śpieszyła się, a poszukiwania zabiorą, pani dużo czasu. Do tego to ja zaproponowałem kawę, dlatego nie słuchając żadnych protestów, które zapewne za chwile usłyszę zamierzam postawić pani kawę. – domyśliła się, że nie ma najmniejszego sensu zaczynać dyskusji, która zmieniłaby się w przepychankę słowną.
- Dobrze panie Malfoy, ale to tylko, dlatego, że mój uparty portfel zamelinował się gdzieś w mojej torbie.
- W takim razie, jaka kawa dla ciebie?
- Mocna, czarna i gorzka. – uśmiechnął się tajemniczo, czego nie rozumiała. Ale po chwili wszystko było jasne. Kiedy podszedł do stojącego za lada obsługującego młodego chłopaka.
- Dzień dobry, poproszę dwa razy dużą, mocna, czarną i gorzką kawę na wynos.
- Już podaję – po chwili na blacie przed Draco stały dwa kubki zatkane specjalna przykrywka. A chłopak wbijał zamówienie na kasę – Należy się 2 funty. – Blondyn zapłacił po czym zabierając kubki podał jeden Hermionie.
- Dzięki. – zabrała go i z lubością na twarzy upiła łyk ukochanego napoju. 
- Czyli pijemy taką sama kawę – znowu ten tajemniczy uśmieszek.
- Jak widać tak – wyszli na ulicę, gdzie znów ogarnął ich gwar typowego londyńskiego życia.
- No to jak będzie z tym spotkaniem z Zabinim?
- Zaraz zobaczymy, co się da zrobić. – wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki telefon i wybrał numer. – Halo, Diable nie przeszkadzam? To dobrze. Słuchaj stary musimy się spotkać. Nie, tym razem nie w sprawach towarzyskich. Chodzi o mój rozwód. Kiedy dasz radę? – przykrył ręką telefon, by szepnąć do Hermiony – Pasuję ci dzisiaj po południu?
- Niestety dzisiaj odpada. – wrócił do rozmowy
- Dzisiaj nie bardzo. Mój adwokat nie da rady. Jutro? – patrzył na dziewczynę, która kiwnęła głową. – Dobra pasuję. O 15? – znowu się zastanowił patrząc na Hermionę, która niemo potwierdziła, że się zgadza. – W Skylon. Czyli jesteśmy umówieni. Do jutra. – rozłączył się. Wtedy ze zdziwieniem zauważyła, że są pod głównym wejściem do Smith C.O. Nawet nie zauważyła jak szybko przeszli od sądu do jej miejsca pracy.
- W takim razie do zobaczenia jutro.
- Może przyjść po ciebie jutro o 14:50?
- Nie trzeba. Dobrze wiem gdzie jest Syklon. Spotkamy się na miejscu.
- Rozumiem. W takim razie do widzenia.
- Do widzenia. – weszła do środka. Nie zauważając, że Malfoy ruszył w stronę powrotną gdzie pod sądem stało jego auto.
***
Jak zawsze skończyła późno. Kilka godzin wcześniej zadzwonił Adam, ale nie zgodziła się na spotkanie. Teraz zbierała się do domu. Zrezygnowała z spaceru. Dlatego prosto z bocznego korytarzyka przy głównym holu budynku teleportowała się do domu. Jedynie w tym miejscu mogła to zrobić. Inne pomieszczenia kancelarii były zabezpieczone przed teleportacją. Weszła do domu, gdy zegar wybił północ, ale ona zamiast jak normalny człowiek, wziąć prysznic przebrać się i iść spać przebrała się w sportowe ubranie. Na nogi ubrała adidasy. W uszy włożyła mp4, a na nadgarstek założyła pulsometr. Zatrzasnęła drzwi i biegiem zaczęła przemierzać znane okolice swojego osiedla. Czuła przyjemny wietrzyk na twarzy, a cisze przecinał odgłos spotykania z płytą chodnika podeszwy jej buta, którego ona nie słyszała przez muzykę. Co jakąś chwile sprawdzała swój puls, kiedy stwierdzała, że jest za niski przyśpieszała. Po przebiegnięciu 1,5km wróciła do domu. Z uśmiechem na twarzy zrzuciła mokry od potu podkoszulek do kosza na brudną bieliznę. Weszła do kuchni, gdzie po uzupełnieniu wypoconej w czasie biegu wody ruszyła pod prysznic. 20 minut później zrelaksowana zasypiała w swoim łóżku.
***
  Zbierała się do pracy, kiedy przez kuchenne okno wleciała mała sówka, lądując na kuchennym stole. Z zaciekawieniem przekrzywiła łepek wpatrując się w kobietę. Ta wyciągając z słoika krakersa podeszła do niej. Podając go w zamian zabrała list. Nie miała czasu go teraz czytać, inaczej spóźniłaby się do pracy. Wrzuciła go do torby z zamiarem przeczytania, gdy znajdzie się w swoim gabinecie. Niestety musiała zapomnieć o nim, kiedy po wejściu do biura okazało się, że dzisiejszy dzień nie będzie łatwy. Na jej biurku pokazało się pełno papierów. Każde piętro kancelarii miało swój sekretariat. Na piętrze Hermiony, królową tego pomieszczenia była Susi, miła zawsze uśmiechnięta blondynka. Właśnie przed chwilą opuściła biuro panny Granger po tym jak poinformowała ją, że jeden z oskarżonych, który trafił do Azkabanu stara się o zwolnienie. Dlatego też znowu szykowało się trudne starcie na sali sądowej. Dopiero o 14 usiadła na chwile odpoczywając. Wtedy też przypomniała sobie o porannej przesyłce. Wyciągnęła ją. Wystarczył jeden rzut oka by wiedzieć, kto był nadawca. Oparła się wygodnie i zaczęła czytać.

Kochana Hermiono,
dawno nie pisałam, ale miałam nawał pracy. Dzisiaj też nie mam za dużo czasu, dlatego w tej krótkiej wolnej chwili chciałam cię poinformować, że za tydzień koczy mi się stypendium i wracam do Londynu. Już załatwiłam wszystkie papiery i przeniesienie do Świętego Munga, gdzie dostała posadę lekarza na oddziale nagłych przypadków dziecięcych. Dlatego za kilka dni będziemy siedzieć u ciebie z kieliszkiem wina i jak za dawnych czasów plotkować. Już nie mogę się doczekać. Chociaż z drugiej strony ciężko będzie mi opuszczać Afrykę. Tutaj jeszcze tak wiele zostało do zrobienia. Ale poinformowano mnie, że na moje miejsce przylatuje kolejna osoba na stypendium dlatego jestem spokojniejsza. Ściskam cię mocno i całuję. Twoja
                                                                                                          Ginny

Na ustach Hermiony pojawił się wielki uśmiech. Jej kochana Gin wraca do kraju. Minęło 6 lat odkąd jej ruda przyjaciółka wyjechała z Londynu. Przyjeżdżała od czasu do czasu, ale to nie to samo, kiedy będzie na stałe na miejscu. Tak bardzo za nią tęskniła. Bo pani mecenas nie wierzyła w miłość i wierność małżeńską. Ale inaczej zapatrywała się na sprawę przyjaźni. Szczególnie, że Ginny kochała jak własną siostrę, której nigdy nie miała. Przeczytała list jeszcze raz, po czym popatrzyła na datę w rogu listu 2.05, dzisiaj był 6 w takim razie Ruda wracała za 2 dni. Jeżeli ktoś zaglądnąłby do jej gabinetu na pewno nie uwierzył by, że ta piszcząca ze szczęścia dziewczyna to szanowana pani mecenas. Wszystko wróciło do normy, gdy popatrzyła na zegarek. I ze strachem stwierdziła, że za 10 minut ma być w restauracji na spotkaniu z Malfoyem i Zabinim. Szybko ogarnęła bałagan na biurku. List od panny Weasley wrzuciła do torebki, po czym poprawiając sukienkę narzuciła na nią wiosenny płaszczyk i wyszła z gabinetu. By po chwili teleportować się w okolicę budynku w której znajdowała się restauracja.
Wsiadając do windy nacisnęła przycisk ostatniego piętra. Nie dziwiła się, że Zabini i Malfoy wybrali restauracje Skylon. W końcu zawsze byli pławiącymi się w luksusach arystokratami. Bo trzeba zaznaczyć, że restauracja ta należała do jednych z najlepszych, a zarazem najdroższych w Londynie. Usytuowana na ostatnim piętrze wysokiego budynku słynęła z dobrego jedzenia, gdzie specjalnością szefowej kuchni było jedzenie europejskie połączone z skandynawskim. Wnętrze urządzono nowocześnie, ale przytulnie. Przy małych 4 osobowych czarnych stolikach ustawiono 2 jasne fotele oraz dwuosobową czarnobiałą sofę. Po pomieszczeniu rozchodziła się przyjemna delikatna muzyka, a w powietrzu unosił się zapach wykwintnych dań. Między gośćmi przemieszczali się ubrani elegancko w czarne spodnie i białą koszule z naszywką firmową kelnerzy. Ale największym atutem restauracji był zapierający dech w piersiach widok na najbardziej reprezentacyjną część Londynu. Siedząc przez ścianę stworzoną z wielkich od ziemi aż po sufit okien, można było podziwiać parlament oraz Big Bena, a po przeciwnej stronie deptak i London Eye rozdzielone przez szeroką Tamizę poprzecinaną mostami. Wypatrzeć również można było płynące statki transportowe oraz wycieczkowe. Cichy dźwięk dzwonka oznajmił, że znalazła się na wybranym piętrze. Kiedy wyszła z niej, przeszła po długim czerwonym dywanie by wejść przez otwarte dwuskrzydłowe drzwi do restauracji. Podeszła do kontuaru za którym ubrany w czarny garnitur stał dystyngowany kierownik sali.
- Witamy w Skylon. Czym mogę pani służyć?
- Witam. Moje nazwisko Granger, byłam umówiona z panem Malfoyem i Zabinim.
- Oczywiście. Proszę pozwolić – podszedł do niej pomagając ściągnąć płaszczyk. – Leon – nie musiał nic więcej mówić, kiedy koło niego pojawił się młody chłopak odbierając płaszcz Hermiony, który mu podał. – Proszę za mną pani Granger.
Siedzieli już przy stoliku. Pijąc ognistą rozmawiali.
- Coś ten twój adwokat się spóźnia – zaśmiał się Zabini. Draco popatrzył na zegarek
- Mylisz się ma jeszcze 2 minuty. – nagle dostrzegł na twarzy przyjaciela szok i o mało Blaise nie zakrztusił się. – Stary, co jest? – z niepokojem popatrzył na niego
- Ja mam omamy, czy to jest Granger? – blondyn odwrócił się w kierunku gdzie patrzył Diabeł. Między stolikami szedł Thomas, kierownik sali. A za nim szła Hermiona Granger. Nienagannie ubrana w elegancką sukienkę koloru ecru do kolan. Do tego miała założone czarne dodatki i buty na wysokiej szpilce. Nie mógł się przyzwyczaić do tego, że jej włosy były teraz o wiele krótsze. Ale pomimo tego potwierdził w myślach to, co zauważył już przy ich pierwszym spotkaniu. Hermiona stała się kobietą z klasą. Zabini również to zauważył. Taksując ją z góry na dół. Był oszołomiony jej wyglądem. Dawno już nie widział tak seksownej, a zarazem eleganckiej i pewnej siebie kobiety. Bo jej pewność siebie było widać na pierwszy rzut oka. Z jeszcze większym zdziwieniem odkrył, że Thomas kieruje się do ich stolika. Kidy podeszli Draco wstał, a on poszedł za ich przykładem.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Blaise, poznaj moja panią adwokat. – kiedy diabeł nic nie odpowiedział, Hermiona cicho się zaśmiała. Ewidentnie było widać, że chłopak był zszokowany. – Usiądź – Draco nie zamierzał czekać, aż jego przyjaciel otrząśnie się z tego. Wskazał jej ręka jeden z foteli. Thomas odsunął go dla niej, kiedy usiadła zniknął, a obok nich pojawił się kelner. Podał Hermionie kartę i zwrócił się do Dracona. – Czy za chwilę będą państwo zamawiać?
- Tak oczywiście. – przedtem, kiedy jeszcze nie było Hermiony, mężczyźni zamówili ognistą i poinformowali go, że dania zamówią, kiedy dołączy do nich jeszcze jedna osoba.

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi się, to że tak wszystko opisujesz, czuję jakbym tam była! :)
    No proszę, proszę piją tą samą kawę, jeżdżą tym samym autem... Przypadek? Nie sądzę :P
    Ach wreszcie, pojawił się mój kochany Diabełek! :D

    OdpowiedzUsuń