Idąc
chodnikiem Hermiona wsłuchiwała się w odgłosy
ukochanego miasta. Szum, ruch i gwar. Słyszała, co chwile dźwięk klaksonów,
dostrzegała przejeżdżające typowo angielskie czerwone autobusy i
charakterystyczne taksówki. Na rogach ulicy uśmiechnięci sprzedawcy proponowali
orzeszki opiekane w karmelu. Tak ławo było dla niej rozpoznać turystów, którzy
zwiedzali Londyn z przewodnikami w ręku zmierzając pod pałac Buckingham, zegar
Big Ben, Kolumnę Nelsona czy London Eye. Zapomniała o towarzyszącym jej
mężczyźnie. Podeszła do małej budki i od miłej starszej kobiety kupiła gazetę.
- Mugolska gazeta? – słysząc głos przypomniała sobie o obecności
Malfoya
- Lubię wiedzieć, co się dzieje nie tylko w naszym świecie. Nie
pracuje tylko z czarodziejami często prowadzę sprawy mugoli. Ale moje życie to
nie temat do rozmów. Powiedź mi lepiej czy w najbliższych dniach możemy spotkać
się z Zabinim? – przechodzili koło małej kawiarni, gdzie blondyn często kupował
kawę na wynos. Dlatego się zatrzymał.
- Masz ochotę na kawę?
- Dziękuję, ale musze wracać do pracy.
- Ale to nie problem, tutaj dają wyśmienitą kawę na wynos.
- Chyba, że tak. Przyda mi się zastrzyk kofeinowy. – otworzył
przed nią drzwi. Nad nimi zadzwonił mały dzwoneczek. Dziewczyna popatrzyła na
tablice z cenami. Otworzyła torebkę i w jej „głębinach” zaczęła poszukiwania
swojego portfela. Widząc to chłopak się zaśmiał.
- Co cię tak bawi? – przerwała swoje absorbujące zajęcia i
podniosła głowę napotykając jego stalowoszare spojrzenie. Zdziwiła się widząc w
nim nie jak zawsze pogardę i chłód, lecz prawdziwe rozbawienie.
- Szukając w torebce zapewne portfela miałaś tak zacięta minę
jakby od tego zależało twoje życie.
- Bardzo zabawne, po prostu mam za dużo potrzebnych rzeczy. – już
chciała wrócić do poszukiwań, ale Draco podchodząc złapał za jej torbę i jednym
ruchem zamknął zamek. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Podobno pani mecenas śpieszyła się, a poszukiwania zabiorą, pani
dużo czasu. Do tego to ja zaproponowałem kawę, dlatego nie słuchając żadnych protestów,
które zapewne za chwile usłyszę zamierzam postawić pani kawę. – domyśliła się,
że nie ma najmniejszego sensu zaczynać dyskusji, która zmieniłaby się w
przepychankę słowną.
- Dobrze panie Malfoy, ale to tylko, dlatego, że mój uparty
portfel zamelinował się gdzieś w mojej torbie.
- W takim razie, jaka kawa dla ciebie?
- Mocna, czarna i gorzka. – uśmiechnął się tajemniczo, czego nie
rozumiała. Ale po chwili wszystko było jasne. Kiedy podszedł do stojącego za
lada obsługującego młodego chłopaka.
- Dzień dobry, poproszę dwa razy dużą, mocna, czarną i gorzką kawę
na wynos.
- Już podaję – po chwili na blacie przed Draco stały dwa kubki
zatkane specjalna przykrywka. A chłopak wbijał zamówienie na kasę – Należy się
2 funty. – Blondyn zapłacił po czym zabierając kubki podał jeden Hermionie.
- Dzięki. – zabrała go i z lubością na twarzy upiła łyk ukochanego
napoju.
- Czyli pijemy taką sama kawę – znowu ten tajemniczy uśmieszek.
- Jak widać tak – wyszli na ulicę, gdzie znów ogarnął ich gwar
typowego londyńskiego życia.
- No to jak będzie z tym spotkaniem z Zabinim?
- Zaraz zobaczymy, co się da zrobić. – wyciągnął z wewnętrznej
kieszeni marynarki telefon i wybrał numer. – Halo, Diable nie przeszkadzam? To
dobrze. Słuchaj stary musimy się spotkać. Nie, tym razem nie w sprawach
towarzyskich. Chodzi o mój rozwód. Kiedy dasz radę? – przykrył ręką telefon, by
szepnąć do Hermiony – Pasuję ci dzisiaj po południu?
- Niestety dzisiaj odpada. – wrócił do rozmowy
- Dzisiaj nie bardzo. Mój adwokat nie da rady. Jutro? – patrzył na
dziewczynę, która kiwnęła głową. – Dobra pasuję. O 15? – znowu się zastanowił
patrząc na Hermionę, która niemo potwierdziła, że się zgadza. – W Skylon. Czyli
jesteśmy umówieni. Do jutra. – rozłączył się. Wtedy ze zdziwieniem zauważyła,
że są pod głównym wejściem do Smith C.O. Nawet nie zauważyła jak szybko
przeszli od sądu do jej miejsca pracy.
- W takim razie do zobaczenia jutro.
- Może przyjść po ciebie jutro o 14:50?
- Nie trzeba. Dobrze wiem gdzie jest Syklon. Spotkamy się na
miejscu.
- Rozumiem. W takim razie do widzenia.
- Do widzenia. – weszła do środka. Nie zauważając, że Malfoy
ruszył w stronę powrotną gdzie pod sądem stało jego auto.
***
Jak zawsze skończyła późno. Kilka godzin wcześniej zadzwonił Adam,
ale nie zgodziła się na spotkanie. Teraz zbierała się do domu. Zrezygnowała z
spaceru. Dlatego prosto z bocznego korytarzyka przy głównym holu budynku
teleportowała się do domu. Jedynie w tym miejscu mogła to zrobić. Inne
pomieszczenia kancelarii były zabezpieczone przed teleportacją. Weszła do domu,
gdy zegar wybił północ, ale ona zamiast jak normalny człowiek, wziąć prysznic
przebrać się i iść spać przebrała się w sportowe ubranie. Na nogi ubrała adidasy.
W uszy włożyła mp4, a na nadgarstek założyła pulsometr. Zatrzasnęła drzwi i
biegiem zaczęła przemierzać znane okolice swojego osiedla. Czuła przyjemny
wietrzyk na twarzy, a cisze przecinał odgłos spotykania z płytą chodnika
podeszwy jej buta, którego ona nie słyszała przez muzykę. Co jakąś chwile
sprawdzała swój puls, kiedy stwierdzała, że jest za niski przyśpieszała. Po
przebiegnięciu 1,5km wróciła do domu. Z uśmiechem na twarzy zrzuciła mokry od
potu podkoszulek do kosza na brudną bieliznę. Weszła do kuchni, gdzie po
uzupełnieniu wypoconej w czasie biegu wody ruszyła pod prysznic. 20 minut
później zrelaksowana zasypiała w swoim łóżku.
***
Zbierała się do pracy,
kiedy przez kuchenne okno wleciała mała sówka, lądując na kuchennym stole. Z
zaciekawieniem przekrzywiła łepek wpatrując się w kobietę. Ta wyciągając z
słoika krakersa podeszła do niej. Podając go w zamian zabrała list. Nie miała
czasu go teraz czytać, inaczej spóźniłaby się do pracy. Wrzuciła go do torby z
zamiarem przeczytania, gdy znajdzie się w swoim gabinecie. Niestety musiała
zapomnieć o nim, kiedy po wejściu do biura okazało się, że dzisiejszy dzień nie
będzie łatwy. Na jej biurku pokazało się pełno papierów. Każde piętro
kancelarii miało swój sekretariat. Na piętrze Hermiony, królową tego
pomieszczenia była Susi, miła zawsze uśmiechnięta blondynka. Właśnie przed
chwilą opuściła biuro panny Granger po tym jak poinformowała ją, że jeden z oskarżonych,
który trafił do Azkabanu stara się o zwolnienie. Dlatego też znowu szykowało
się trudne starcie na sali sądowej. Dopiero o 14 usiadła na chwile
odpoczywając. Wtedy też przypomniała sobie o porannej przesyłce. Wyciągnęła ją.
Wystarczył jeden rzut oka by wiedzieć, kto był nadawca. Oparła się wygodnie i
zaczęła czytać.
Kochana Hermiono,
dawno nie pisałam, ale
miałam nawał pracy. Dzisiaj też nie mam za dużo czasu, dlatego w tej krótkiej wolnej
chwili chciałam cię poinformować, że za tydzień koczy mi się stypendium i
wracam do Londynu. Już załatwiłam wszystkie papiery i przeniesienie do Świętego
Munga, gdzie dostała posadę lekarza na oddziale nagłych przypadków dziecięcych.
Dlatego za kilka dni będziemy siedzieć u ciebie z kieliszkiem wina i jak za
dawnych czasów plotkować. Już nie mogę się doczekać. Chociaż z drugiej strony
ciężko będzie mi opuszczać Afrykę. Tutaj jeszcze tak wiele zostało do
zrobienia. Ale poinformowano mnie, że na moje miejsce przylatuje kolejna osoba
na stypendium dlatego jestem spokojniejsza. Ściskam cię mocno i całuję. Twoja
Ginny
Na ustach Hermiony pojawił się wielki uśmiech. Jej kochana Gin
wraca do kraju. Minęło 6 lat odkąd jej ruda przyjaciółka wyjechała z Londynu.
Przyjeżdżała od czasu do czasu, ale to nie to samo, kiedy będzie na stałe na
miejscu. Tak bardzo za nią tęskniła. Bo pani mecenas nie wierzyła w miłość i
wierność małżeńską. Ale inaczej zapatrywała się na sprawę przyjaźni.
Szczególnie, że Ginny kochała jak własną siostrę, której nigdy nie miała. Przeczytała
list jeszcze raz, po czym popatrzyła na datę w rogu listu 2.05, dzisiaj był 6 w
takim razie Ruda wracała za 2 dni. Jeżeli ktoś zaglądnąłby do jej gabinetu na
pewno nie uwierzył by, że ta piszcząca ze szczęścia dziewczyna to szanowana
pani mecenas. Wszystko wróciło do normy, gdy popatrzyła na zegarek. I ze
strachem stwierdziła, że za 10 minut ma być w restauracji na spotkaniu z
Malfoyem i Zabinim. Szybko ogarnęła bałagan na biurku. List od panny Weasley
wrzuciła do torebki, po czym poprawiając sukienkę narzuciła na nią wiosenny
płaszczyk i wyszła z gabinetu. By po chwili teleportować się w okolicę budynku
w której znajdowała się restauracja.
Wsiadając do windy nacisnęła przycisk ostatniego piętra. Nie
dziwiła się, że Zabini i Malfoy wybrali restauracje Skylon. W końcu zawsze byli
pławiącymi się w luksusach arystokratami. Bo trzeba zaznaczyć, że restauracja
ta należała do jednych z najlepszych, a zarazem najdroższych w Londynie.
Usytuowana na ostatnim piętrze wysokiego budynku słynęła z dobrego jedzenia,
gdzie specjalnością szefowej kuchni było jedzenie europejskie połączone z skandynawskim.
Wnętrze urządzono nowocześnie, ale przytulnie. Przy małych 4 osobowych czarnych
stolikach ustawiono 2 jasne fotele oraz dwuosobową czarnobiałą sofę. Po
pomieszczeniu rozchodziła się przyjemna delikatna muzyka, a w powietrzu unosił
się zapach wykwintnych dań. Między gośćmi przemieszczali się ubrani elegancko w
czarne spodnie i białą koszule z naszywką firmową kelnerzy. Ale największym atutem
restauracji był zapierający dech w piersiach widok na najbardziej reprezentacyjną
część Londynu. Siedząc przez ścianę stworzoną z wielkich od ziemi aż po sufit
okien, można było podziwiać parlament oraz Big Bena, a po przeciwnej stronie
deptak i London Eye rozdzielone przez szeroką Tamizę poprzecinaną mostami.
Wypatrzeć również można było płynące statki transportowe oraz wycieczkowe. Cichy
dźwięk dzwonka oznajmił, że znalazła się na wybranym piętrze. Kiedy wyszła z
niej, przeszła po długim czerwonym dywanie by wejść przez otwarte dwuskrzydłowe
drzwi do restauracji. Podeszła do kontuaru za którym ubrany w czarny garnitur
stał dystyngowany kierownik sali.
- Witamy w Skylon. Czym mogę pani służyć?
- Witam. Moje nazwisko Granger, byłam umówiona z panem Malfoyem i
Zabinim.
- Oczywiście. Proszę pozwolić – podszedł do niej pomagając ściągnąć
płaszczyk. – Leon – nie musiał nic więcej mówić, kiedy koło niego pojawił się
młody chłopak odbierając płaszcz Hermiony, który mu podał. – Proszę za mną pani
Granger.
Siedzieli już przy stoliku. Pijąc ognistą rozmawiali.
- Coś ten twój adwokat się spóźnia – zaśmiał się Zabini. Draco
popatrzył na zegarek
- Mylisz się ma jeszcze 2 minuty. – nagle dostrzegł na twarzy
przyjaciela szok i o mało Blaise nie zakrztusił się. – Stary, co jest? – z
niepokojem popatrzył na niego
- Ja mam omamy, czy to jest Granger? – blondyn odwrócił się w
kierunku gdzie patrzył Diabeł. Między stolikami szedł Thomas, kierownik sali. A
za nim szła Hermiona Granger. Nienagannie ubrana w elegancką sukienkę koloru
ecru do kolan. Do tego miała założone czarne dodatki i buty na wysokiej
szpilce. Nie mógł się przyzwyczaić do tego, że jej włosy były teraz o wiele
krótsze. Ale pomimo tego potwierdził w myślach to, co zauważył już przy ich
pierwszym spotkaniu. Hermiona stała się kobietą z klasą. Zabini również to
zauważył. Taksując ją z góry na dół. Był oszołomiony jej wyglądem. Dawno już
nie widział tak seksownej, a zarazem eleganckiej i pewnej siebie kobiety. Bo
jej pewność siebie było widać na pierwszy rzut oka. Z jeszcze większym
zdziwieniem odkrył, że Thomas kieruje się do ich stolika. Kidy podeszli Draco
wstał, a on poszedł za ich przykładem.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Blaise, poznaj moja panią adwokat. – kiedy diabeł
nic nie odpowiedział, Hermiona cicho się zaśmiała. Ewidentnie było widać, że
chłopak był zszokowany. – Usiądź – Draco nie zamierzał czekać, aż jego
przyjaciel otrząśnie się z tego. Wskazał jej ręka jeden z foteli. Thomas
odsunął go dla niej, kiedy usiadła zniknął, a obok nich pojawił się kelner.
Podał Hermionie kartę i zwrócił się do Dracona. – Czy za chwilę będą państwo
zamawiać?
- Tak
oczywiście. – przedtem, kiedy jeszcze nie było Hermiony, mężczyźni zamówili
ognistą i poinformowali go, że dania zamówią, kiedy dołączy do nich jeszcze jedna
osoba.
Bardzo podoba mi się, to że tak wszystko opisujesz, czuję jakbym tam była! :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, proszę piją tą samą kawę, jeżdżą tym samym autem... Przypadek? Nie sądzę :P
Ach wreszcie, pojawił się mój kochany Diabełek! :D