środa, 23 maja 2012

two-halves 20.


Kolejny dzień przywitał ją bezchmurnym niebem. Trzymając aktówkę z trzaskiem deportowała się by po chwili pojawić się przed apartamentem panny Weasley. Zapukała lekko i nie czekając na zaproszenie weszła do środka. Drobna ruda kobieta siedziała w kuchni pijąc herbatę.
- Cześć Gin – w odpowiedzi szatynka usłyszała niemrawe mruknięcie. Na pierwszy rzut oka widać było, że młodszej z kobiet nie dopisuje humor. – Ruda otrząśnij się. Kończ tą herbatę i idziemy.
- Hermiona, a może ja jednak... – nie zdążyła dokończyć słysząc protest pani mecenas
- Nie. Nigdzie nie wyjedziesz idziemy tam i to załatwimy raz na zawsze. – młodsza z kobiet słysząc te słowa wstała i popatrzyła na przyjaciółkę. Widząc jej pewne spojrzenie kiwnęła głową i opuściła kuchnię. Pół godziny później weszły do szpitala św. Munga. Wyjechały winda na odpowiednie piętro i podeszły do drewnianych drzwi. Hermiona ostatni raz ścisła dłoń Ginny próbując dodać jej tym otuchy, po czym zapukała.
- Proszę – usłyszały miły damski głos zapraszający do środka. Hermiona otworzyła drzwi i pierwsza przekroczyła próg.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. O cześć Ginny – dziewczyna uśmiechnęła się widząc znaną sobie magomedyczkę.
- Cześć Hannah, poznaj moją przyjaciółkę Hermionę Granger – rudowłosa jak przystało na dobrze wychowaną kobietę przedstawiła swoją towarzyszkę.
- Miło mi panią poznać.
- Mi również.
- Ordynator u siebie? – Gin ruchem ręki wskazała drzwi.
- Tak siedzi i uzupełnia papiery.
- W takim razie na chwilę mu przerwiemy – Hermiona złapała przyjaciółkę za rękę i pociągła w stronę masywnych dębowych drzwi, w które zapukała.
- Proszę – słysząc zaproszenie weszła pewnym krokiem do środka ciągnąc za sobą Gin.
-  Gr…Hermiona, co cię do mnie sprowadza? Weasley? – dopiero po chwili zorientował się, że za szatynką stoi rudowłosa kobieta. Zawsze tak pewna siebie, a teraz cicha i spłoszona.
- Cześć Zabini. Co mnie sprowadza? Przychodzę do ciebie w sprawie służbowej, jako adwokat Ginny – słysząc słowa panny Granger ordynator zdębiał. Po chwili się otrząsnął wskazując ręką na fotele, dając tym kobietą do zrozumienia by usiadły. Hermiona popchnęła swoją towarzyszkę w stronę jednego z nich, po czym sama usiadła.
- Tylko nie mów, że chcesz mnie oskarżyć o mobbing, czy tym bardziej molestowanie seksualne Weasley. – dziewczyna nic nie odpowiedziała. Za to głos zabrała pani mecenas.
- Nie. Ona nie chce cię o nic oskarżyć. A ja jestem tutaj, jako osoba, która zabiera głos w jej imieniu. – brunet popatrzył dziwnym wzrokiem na młodsza z kobiet, po czym utkwił go w szatynkę.
- W takim razie słucham. O co chodzi?
- Wydarzyło się coś, czego Ginny się nie spodziewała. Otóż moja przyjaciółka jest z tobą w ciąży. Od razu zaznaczam, że niczego od ciebie nie oczekuje. Sama będzie wychowywać dziecko. Ty nie będziesz miał żadnych zobowiązań. Informuje cię o tym tylko i wyłącznie, dlatego bo naszym zdaniem powinieneś o tym wiedzieć. – mężczyzna zszokowany słuchał tej relacji. On ojcem? To było dla niego nie do pomyślenia. Otrząsnął się z szoku, kiedy usłyszał kolejne zdanie Hermiony. – Wytłumaczyliśmy sobie wszystko, dlatego teraz już się pożegnamy. Do widzenia. Chodź Ginny – wstała, ale zatrzymała ją wypowiedź Zabiniego.
- Zaraz! Chyba upadłyście na głowę. Myślisz, że ja się zgodzę byś mnie odsunęła od własnego dziecka Weasley? – słysząc to Ginnevra jęknęła cicho i z strachem popatrzyła na Hermionę. Zabini wstał i opierając się dłońmi o blat swojego biurka popatrzył na obydwie kobiety. – Jeżeli będziesz chciała to zrobić, to już teraz oficjalnie cię informuję, że spotkamy się w sądzie.  – Hermiona stanęła naprzeciwko byłego ślizgona i wbiła w niego swój wzrok.
- Słuchaj Blaise – jej głos był zimny i opanowany. – Nie strasz jej. Nawet nie myśl o odebraniu jej dziecka, bo ja na to nie pozwolę. Dlatego twoje pogróżki nie robią na nas wrażenia. – słysząc to chłopak się roześmiał, czym zbił ją lekko z tropu.
- Ja wam grożę? Kobieto, to wy przychodzicie tutaj informujecie mnie, że będę ojcem i mówicie, że nie mam praw do tego dziecka.
- Bo nie masz! Dowiedziałeś się wszystkiego przez tego idiotę Malfoya! – Ginny nie wytrzymała i wybuchła.
- Co? Czyli ty nawet nie chciałaś mnie o tym poinformować?!
- Zabini nie krzycz – Hermiona upomniała bruneta, po czym podeszła do przyjaciółki, która siedząc na fotelu cichutko płakała.
- Granger zostaw nas na chwilę samych
- Co? Nie. Zostaje tutaj z Ginny i koniec. A najlepiej to już wychodzimy.
- Nie. – położył rękę na jej ramieniu i lekko ścisnął. Zostaw nas na chwilę samych. Chcę z Weasley zamienić dwa zdania. Obiecuję nie zjem jej, nie będę straszył i nie będę krzyczał – patrząc na jego twarz widziała, że nie kłamie. Bądź, co bądź Blaise Zabini był porządnym facetem.
- Ginny? – niepewnie popatrzyła na przyjaciółkę. Ku jej zdziwieniu ta kiwnęła głową dając jej do zrozumienia, że porozmawia z nim. Widząc to brunet wyszedł na chwilę z pokoju. By po chwili wrócić i poinformować ją, że Hannah zrobi jej kawę oraz dotrzyma towarzystwa w czasie, kiedy oni będą rozmawiać.
Odkąd zostawiła ich samych zdążyła wypić dwie kawy. Kiedy drzwi otworzyły się zerwała się z fotela patrząc na przyjaciółkę.
- Ginny wszystko w porządku?
- Tak Hermiono – na ustach rudej pojawił się delikatny uśmiech – Dziękuję ci za pomoc. Wyjaśniliśmy sobie z Blaisem kilka spraw. Jeszcze trochę nam zostało do wyjaśnienia. Dlatego ja jeszcze zostanę, a ty możesz wracać.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Jeszcze raz ci dziękuję.
- W takim razie do zobaczenia. Do widzenia Hannah, dziękuję za kawę. – wyszła z budynku i w najbliższej ciemnej uliczce teleportować się do holu swojej kancelarii.
***
Było już po siódmej wieczorem, kiedy usłyszała jak ktoś puka do drzwi jej gabinetu.
- Proszę! – podniosła głowę znad papierów patrząc jak do środka wchodzi przystojny blondyn.
- Dobry wieczór pani mecenas. Tak sądziłem, że zastanę panią w kancelarii pracującą nad papierami.
- Witam pana panie Malfoy proszę usiąść. – uśmiechnęła się do niego zamykając jedną z teczek. Patrząc na niego zaczęła bawić się piórem trzymanym w dłoniach. – Co cię do mnie sprowadza?
- Chciałem jeszcze raz podziękować za to, że dzięki tobie wygrałem sprawę.
- Nie ma, za co. Zapewne honorarium, jakie wpłynie na konto kancelarii będzie dobrym podziękowaniem – słysząc to zaśmiał się.
- Nie wiedziałem, że jesteś taką materialistką. – malfoyowski uśmiech przyozdobił jego twarz.
- Materialistką nie. Ale życie kosztuje i trzeba się z czegoś utrzymać.
- Masz rację. – wstał i obchodząc biurko podszedł do niej. – Ale jednak chce jeszcze raz podziękować – wyciągnął rękę w jej stronę. Wstała i uścisnęła ją. Ale on już jej nie puścił. Przyciągnął ją do siebie i zagadkowo się uśmiechną patrząc w jej ciemnobrązowe oczy. – Czyli właśnie w tym momencie przestałem być twoim klientem. Zgodzi się pani ze mną pani mecenas? – przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Ich usta dzieliły milimetry, kiedy nagle dziewczyna mocnym odepchnięciem odsunęła się od niego i z powrotem usiadła w swoim fotelu.
- Tak, sprawa jest już zakończona i nie ma już nic więcej do załatwienia.
- To nie rozumiem twojego zachowania. Przecież już nie masz konfliktu interesu. - Stanął obok jej fotela i jednym ruchem ręki odwrócił go w swoją stronę.
- Jak to nie? Strona przeciwna próbowała wymyślić historyjkę, że porzuciłeś żonę dla mnie. Jeżeli to by do nich dotarło bez problemu wygrają jeżeli tylko złożą apelację. Ja za to zostanę oskarżona o składanie fałszywych zeznań w związku, z czym mogę stracić prawo do wykonywania zawodu. A nigdy na coś takiego nie pozwolę.
- Kobieto, ale ty utrudniasz. Ile jest czasu na apelację?
- Dwa lata.
- Dwa lata? Chyba sobie żartujesz – po jej minie widział, że nie ma nastroju do żartów. – W takim razie do zobaczenia za dwadzieścia cztery miesiące pani mecenas.
- Do widzenia. – kiedy wyszedł oparła czoło o biurko próbując się uspokoić – Tak na pewno już ci wierzę, że będziesz pamiętał o tych dwóch latach. – wiedziała, że nikt jej nie odpowie, ale i tak powiedziała to na głos. – Cholera jasna. – zła zerwała się z fotela i łapiąc swój płaszcz wyszła zatrzaskując za sobą drzwi. W tym momencie chciała znaleźć się w swoim domu.     

1 komentarz:

  1. O cholera! No nie! A już miałam nadzieję :( Ciekawe, czy Draco wytrzyma? Hm...
    Dobrze, że Ginny powiedziała o dziecku, trochę szkoda, że nie opisałaś ich rozmowy. Będą razem? Oby, oby, oby!

    OdpowiedzUsuń