środa, 23 maja 2012

two-halves 9.



Ludzie zakochani są bez pamięci w Paryżu, Rzymie, Wenecji, Nowym Jorku czy Wiedniu. A czy kiedykolwiek widzieli Lizbonę? Największe miasto Portugali położone bezpośrednio nad błękitnym Atlantykiem  do którego uchodzi rzeka Tag. Zbudowane na siedmiu wzgórzach, dlatego podziwiając widoki z różnych miejsc obserwacyjnych zachwyca za każdym razem innym widokiem. Miasto tętni życiem cały czas. W dzień można zatracić się w historii podążając śladami przeszłości od zamku św. Jerzego, klasztor Hieronimów, wierzę Bele przez pałac Ajuda po Łuk Tryumfalny i wiele innych zabytków. Dla oderwania można udać się do Parku Monsanto, który jest największym parkiem miejskim Europy, gdzie siadając w cieniu starych drzew, ludzie spędzają wolny czas odpoczywając. Ci, którzy nie lubią biernego odpoczynku mają możliwość wyboru jednej z wielu oferowanych dyscyplin sportowych. Kiedy słońce zachodzi za horyzont do życia budzi się drugie obliczę miasta. Dopiero po 23 w dzielnicy Bario Alto, gdzie ulice są tak wąskie, że ludzie bawią się stojąc na ulicy popijając kolorowe mocne drinki, zaczyna się ruch. Chcąc zaznać innego rodzaju zabawy trzeba znaleźć jedną z knajpek, gdzie śpiewają fado. Dawne pieśni o miłości, tęsknocie za wolnością i śmiercią.
Szli jedną z wąskich uliczek. Głowa praktycznie jej się urwała patrząc na otaczające ją zabytki. Gdyby tylko mogła rzuciłaby wszystko w jednej chwili i zaczęła zwiedzać każdy z nich po kolei.
- Ta kobieta mieszka tutaj – głos chłopaka wyrwał ją z zamyślenia. Popatrzyła na zabytkową wysoką, wąską kamienicę. Małe okna były szczelnie zamknięte drewnianymi okiennicami, pasującymi do masywnych drewnianych drzwi z mosiężną kołatką, która przez lata pokryła się zielonym nalotem. Mężczyzna podszedł i delikatnie nią zastukał. Po chwili drzwi się uchyliły, a na progu stanęła przygarbiona staruszka podpierająca się na laska. Draco posługując się portugalskim przedstawił siebie i Hermionę. Na przeoranej zmarszczkami twarzy pojawił się nikły uśmiech. Zaprosiła ich do środka. Kiedy usiedli w salonie panna Granger przyjrzała jej się dokładniej. Była kobietą drobnej postury, jasne włosy miała poprzetykane pasmami siwizny, a z pomarszczonej twarzy patrzyła wzrokiem, z którego biło życiowe doświadczenie. Spędzili u niej ponad godzinę. Draco robił za tłumacza pomiędzy kobietami. Kiedy staruszka opowiedziała im wszystko podziękowali jej i się pożegnali. Gdy wyszli na ulicę słońce chyliło się ku zachodowi.
- Czyli teraz musimy udać się do tego Estoirl. Wiesz w ogóle gdzie to jest?
- 20 kilometrów na zachód od Paradę. Byłem tam kiedyś by zobaczyć jedno z bardziej znanych kasyn, które właśnie tam się znajduję
- To dobrze się składa, że to tak blisko Parade. Zdążymy się tam teleportować, porozmawiać z tymi ludźmi i wrócić do winnicy o przyzwoitej porze.
- O nie moja droga. Jest już, po 17 więc na dzisiaj koniec pracy.
- Ale…
- Żadne, ale, taka była umowa. Jesteś pierwszy raz w Lizbonie i nie pozwolę ci nie zobaczyć kilku ciekawych miejsc. A pracą zajmiemy się jutro. – szli uliczkami, a on opowiadał jej o danych miejscach wszystko, co wiedział. Zabierał ją w miejsca, gdzie praktycznie nieodwiedzanych przez turystów, a pomimo tego naprawdę warte zobaczenia. Kiedy poczuł, że robi się głodny, zabrał ją do restauracji. Usiedli na tarasie przy samej barierce. Hermiona nie wierzyła własnym oczą. Taras zbudowany był na skalę, tak, więc siedząc przy balustradzie widziała urwisko. W dolę o głazy rozbijały się fale. Patrzyła na ocean podświetlony pomarańczowymi refleksami zachodzącego słońca. Z plaży zbierali się ostatni turyści, którzy do końca zażywali kąpieli zarówno morskiej jak i słonecznej. Zaraz po tym jak usiedli kelner podał im menu i zaproponował wino. Hermiona ucieszyła się widząc, że menu jest zarówno w języku portugalskim jak i w angielskim. Po 15 minutach kelner wrócił przyjąć zamówienie.
- Poproszę sałatkę z owocami morza.
- Chwileczkę. Jadamy tutaj tylko śniadania i obiadokolację, a ty za każdym razem jesz sałatki. Czy ty jadasz cokolwiek innego?
- Tak, chociaż najczęściej jak zauważyłeś jadam sałatki. Po prostu je lubię.
- O nie moja droga, czas żebyś zjadła coś innego. Rezygnujemy z sałatki – zwrócił się do kelnera. – Na początek poprosimy Tomates recheados, potem Caldeirada Eli oraz Frango, a na deser Mousse de Chocolate i do tego Sangrie.- Kelner powtórzył całe zamówienie. Kiedy zostali sami Hermiona popatrzyła na niego z niedowierzeniem
- Czy ty oszalałeś? Kto to zje?
- My. Nie przejmuj się. Musisz tego spróbować. Nie zrobić tego to największa zbrodnia. Zamówiłem tak zwane i lubiane przez Portugalczyków podwójne porcję. Czyli jedno danie na 2 osoby. Dlatego nie będzie tego tak dużo, jak nie będziesz mogła to ja zjem.
- Tomates rechedos – kelner postawił na stole portugalską przystawkę ułożoną na paterze. Każdy z nich dostał mały talerzyk, na który spokojnie mogli ją przełożyć. Były to pomidory faszerowane pastą mięsną. Po pierwszym kęsie przekonała się jak wielka jest różnica w smaku między pomidorem kupowanym w sklepie, a dojrzewającym na słońcu. Caldeirade Eli okazało się zupą rybną, podana w małym rondelku, dzięki czemu można nalać sobie ilość, na jaką ma się ochotę. Dorsz, tilapii, łosoś, ziemniaki, różne rodzaje papryki, cebula oraz białe wino podkreślone różnymi przyprawami dawało niewiarygodnie delikatny smak, którym się rozkoszowała. Kiedy kolejna potrawa trafiła na stół Hermiona popatrzyła na to z lekkim przerażeniem.
- Draco ja już nie dam rady. – mężczyzna zaśmiał się, przesiadł się bliżej niej i podsunął sobie talerz z głównym daniem.
- To jest Frango, czyli jak sama widzisz kurczak z dodatkiem cytryny, przyprawy piri-piri, słodką papryką, papryczką chili, oregano, liściem laurowym i czosnkiem. Najlepszy kurczak, jakiego kiedykolwiek jadłem. – nabił kawałek mięsa na widelec i wsadził go do buzi. Znowu nabił i chwile mu się przyglądnął – Spróbuj jeden mały kawałek, a zostawisz sobie miejsce na deser. No otwórz buzię – kobieta popatrzyła na niego i śmiejąc się zjadła kawałek, który podetknął jej pod nos – Grzeczna dziewczynka- Nie bądź tego taki pewien.
- Sugerujesz coś? - W tym momencie wyglądali jak para, która jest na wakacjach. Uśmiechając się do siebie, przekomarzali się.
- Nie. – zamilkła i patrzyła Draco je kurczaka. Kiedy talerz był pusty, przy stoliku znowu pojawił się kelner.
- Dziękujemy, wszystko było pyszne. Proszę pogratulować w moim imieniu kucharzowi.
- Oczywiście przekażę mu to.
- A teraz poprosimy o deser.
- Już podaję. – gdy wrócił postawił przed nimi po pucharku wypełnionym ciemnym musem i szklance z ciemnoczerwonym napojem. Czekoladowy mus rozpieszczał kubki smakowe. Słodki, zrobiony z gorzkiej czekolady, dzięki czemu był mocno kakaowy, ale nie mdły. Upiła troszkę napoju i zaczęła kaszleć.
- Uważaj. Sangrie jest bardzo mocne – napój okazał się drinkiem. Gdyby patrzeć na barmana w czasie przyszykowania tego trunku, zauważyć można, że miesza on czerwone wino, sok owocowy i kilka różnych mocniejszych alkoholi. Do wysokiej szklanki wrzuca kilka kostek lodu, po czym wlewa przyszykowaną przed chwilą mieszankę, po czym do środka trafiają owoce. A na koniec wkłada rurkę. W takiej postaci trafia na tacę, którą zabiera kelner by zaserwować ten mocno czerwony drink klientowi, który po chwili rozkoszuje się smakiem popularnego portugalskiego mocnego drinka.
- Kiedy pierwszy raz tutaj przyjechałeś?
- Miałem jakieś 4 lata, ojciec wysłał mnie i matkę do Portugali na wakacje. Trafiliśmy do ojca Migeula, Fernanda. Potraktował nas jak rodzinę. Migeule opiekował się mną jak starszy brat, kiedy godzinami włóczyłem się nieporadnie za nim po winnicy. Potem jeszcze jakieś 2 razy byłam tutaj z mamą. Dopiero w wakacje po 4 roku sam tutaj przyjechałem. Od tamtej pory zostałem częstym gościem w tym kraju. A ty masz jakieś miejsce, które kochasz? Oczywiście oprócz Londynu.
- Włochy, a dokładniej…
- Rzym, Mediolan albo Wenecja – próbował trafić, ale jednak mu nie wyszło.
- Pudło. Livorno położone na północ od Rzymu.
- Nie słyszałem, ale będąc w okolicy będę pamiętać by zwiedzić. Dlaczego ścięłaś włosy? – popatrzył na jej włosy sięgające trochę poniżej ucha.
- Dlaczego? Chyba zdecydowała chęć zmiany. Najpierw była szopa, potem włosy zaczęły się jakoś układać i kręcić, ale miałam już ich dość. W czasie spaceru, pod wpływem jakiegoś impulsu weszłam do pierwszego napotkanego salonu fryzjerskiego i ścięłam je. – słońce dawno zaszło już za horyzont, a jego miejsce zajął księżyc. Który zaczął swój nocny taniec na falach oceanu. Czerń rozjaśniona srebrną poświatą. Kochankowie nocy, którzy przez całe życie nie mogą się spotkać. Księżyc wysoko na niebie, ocean w dole, a między nimi tak wielka odległość.
- Draco?
- Mhy? – mruknął dając znać, że słucha.
- Przepraszam za to pytania, jak nie będziesz chciał nie musisz odpowiadać. Czy nie jest ci żal twojego małżeństwa, tego, że się rozpadło?
- Nie- nawet się nie zastanowił, nie musiał, bo dobrze to wiedział – Ten związek to była jakaś farsa, przedstawienie dla otoczenia, w którym ja już nie chce grać. Wziąłem ślub z Astorią, bo tak było zaplanowane wcześniej. Jakoś mi to nie przeszkadzało. Stwierdziłem wtedy, że będę mieć żonę elegancka z klasą i obytą w towarzystwie. Nie stawiałem na to, że zwiąże nas jakieś silne uczucie i jak widać dobrze sądziłem. Po prostu ją szanowałem, nic więcej. Teraz z czasem widzę, że popełniłem błąd wiążąc się z nią. A jak to w życiu bywa, człowiek musi płacić za własne błędy.  Mnie za to ciekawi, dlaczego akurat ty jesteś sama. Kiedyś sądziłem, że znając ciebie po szkole wyjdziesz za mąż np. za Weasleya i będziecie mieli gromadkę rudych dzieci – roześmiała się.
- Kolejny. Dlaczego tak wiele osób sądzi, że między mną, a Ronem coś było? My tylko się przyjaźniliśmy.
- Jakoś patrząc na niego inaczej to wyglądało.
- Jeżeli nawet to nie było możliwości na cokolwiek więcej niż przyjaźń, bo ja traktuję go jak brata. A co do twojego pytania, to nie wyszłam za mąż, bo nie wierzę w miłość, wierność i małżeństwo.
- Co!? – słysząc to zakrztusił się drinkiem – Ty nie wierzysz w miłość? Świat się kończy.
- Nie dziw się tak. Dawno temu wierzyłam i marzyłam o miłości. Tej jednej jedynej – nie wiedziała, dlaczego akurat jemu to opowiada. Może dlatego, że on tak jak ona nie wierzył w miłość – Ale życie szybko weryfikuję nasze spojrzenie na świat. Przez te wszystkie lata od skończenia szkoły przekonałam się, że miłość i to najbardziej ta romantyczna istnieje tylko w książkach. A w naszym świecie? Pożądanie i pociąg fizyczny do drugiego człowieka. Z roku na rok coraz więcej małżeństw się rozwodzi. Jakoś to wielkie uczucie, które deklarują przed ślubem gdzieś znika. Ludzie zaczynają się ranić i walczyć o wszystkie rzeczy materialne. Nie zamierzam stać się kolejną ofiarą dramatokomedii nazwanej miłością.
- A ten blondyn od audi, co czekał na ciebie przed kancelarią.
- Adam – w innych okolicznościach nie powiedziałaby mu nic, ale tutaj w tym miejscu, przy tej ilości alkoholu nie miała żadnych zastrzeżeń by to powiedzieć. – To tylko przelotna znajomość. Miał nadzieję, na coś więcej, ale wyprowadziłam go z tego błędnego myślenia jak jego poprzedników.
- Poprzedników? – zaciekawiła go swoimi słowami.
- Tak. – ku jego rozczarowaniu nic więcej nie powiedziała na ten temat. Jeszcze przez blisko godzinę rozmawiali na różne tematy. Dobrze po północy wrócili do posiadłości.
- Dziękuję za miły wieczór panno Granger – uśmiechnął się do niej, kiedy stali pod jej pokojem.
- Nawzajem panie Malfoy. Dobranoc.
- Dobranoc – patrzył jak wchodzi do środka, po czym w dobrym humorze poszedł do siebie.

1 komentarz:

  1. Super rozdział! Chętnie bym się zamieniła z Hermioną :)
    Zdziwiłam się, że tak mu o sobie opowiedziała. I coraz lepiej się dogadują. Oby nic, ani nikt tego nie zepsuł.

    OdpowiedzUsuń