czwartek, 24 maja 2012

who I am - odc. 3


Tego dnia siedziała z Denisem u siebie w domu. Jak się dowiedziała, dostał przezwisko Cwaniak od znajomych, ponieważ zawsze wszystko mu się upiekło i potrafił wywinąć się z najgorszych kłopotów. Tego dnia siedziała z Denisem u siebie w domu. Jak się dowiedziała, dostał przezwisko Cwaniak od znajomych, ponieważ zawsze wszystko mu się upiekło i potrafił wywinąć się z najgorszych kłopotów. 
- Przeprowadź się do nas – zaproponował nagle i popatrzył na siostrę, która siedząc na sofie piła kawę. 
- Czy ja wiem? 
- No nie bądź taka…
-… zjedz tik taka. 
- Co? – spojrzał na nią podejrzliwie.
- Nic, nie ważne. 
- Znowu udowadniasz mi, że jesteś dziwna. 
- Nawzajem – pokazała mu język niczym mała dziewczynka. 
- I tak jesteś u nas codziennie - powrócił do poprzedniego tematu. - Widać, że czujesz się w rezydencji dobrze, a to jest też twój dom. Poza tym myślę, jako moja siostra powinnaś mieszkać ze mną, czyli ze swoim bratem, jak to zwykle bywa w rodzinie.
- Myślisz, że twoi rodzice jednak nie będą mieli nic przeciwko?
- Nasi rodzice? No coś ty, matka będzie w siódmym niebie. 
- No dobrze, ale jeżeli mnie wkurzysz - wracam do siebie - powiedziała stanowczo Gryfonka.  
- Świetnie. W takim razie idziemy cię pakować.
- Może jutro? 
- Nie. Teraz. – chłopak pociągnął ją na górę. Tam dziewczyna wyciągnęła kufer i kilka pudeł. Przechodzili razem z pomieszczenia do pomieszczenia, gdzie za pomocą zaklęć pakowała rzeczy, które chciała zabrać. Ostatnim pokojem, do którego weszli, był salon. Kiedy spakowała wszystko, popatrzyła na kominek i jednym ruchem różdżki do pudła przeniosła wszystkie ramki ze zdjęciami. 
- Wiem, że może ci się to wydać dziwne… - zaczęła mówić do brata, ale ten jej przerwał.
- Nie, rozumiem. W końcu to jakieś piętnaście lat twojego życia. Rodzice też to zrozumieją. Chodź. – zaklęciem odesłał wszystko do rezydencji. Hermiona popatrzyła ostatni raz na swój dom i teleportowała się razem z nim. Stanęli przed wielką posiadłością i weszli do środka.
- Kropka – powiedział Denis. Przed nimi niemal natychmiast zmaterializowała się skrzatka.
- Tak, paniczu? – Kropka ukłoniła się nisko. Początkowo Hermiona źle się czuła widząc, jak skrzaty usługują jej rodzinie. Tak, jej rodzinie. Nigdy nie powiedziała tego na głos, ale w myślach zaczęła tak ich nazywać. Do rodziców zwracała się po imieniu, jedynie o Denisie mówiła brat. Za to państwo Di Binetti postanowili, że załatwią w ministerstwie by w papierach zapisano ją jako Hermionę Mię Di Benetti. 
Teraz widząc, że wszyscy traktują skrzaty domowe dobrze przestała patrzyć na ich obowiązki jak na coś złego.
- Przyszykujcie pokój Hermiony i zbierzcie tam wszystkie jej rzeczy - nakazał chłopak.
- Oczywiście, paniczu. – Kropka zniknęła. 
- Chodź, poinformujemy matkę o twojej decyzji.
Hermiona skinęła głową słysząc propozycję brata. Razem ruszyli w głąb domu w poszukiwaniu matki.


Kiedy Rosa dowiedziała się o decyzji córki, rozpłakała się i przytuliła swoje dzieci. Od tego dnia Hermiona zamieszkała w rezydencji na stałe. 
Wakacje szybko minęły i nadszedł pierwszy września. Rodzeństwo kończyło pakować swoje rzeczy, ciągle znajdując kolejne bardzo potrzebne przedmioty. W końcu Hermiona zamknęła kufer i podeszła do drzwi w ścianie. Dużym udogodnieniem dla niej okazało się to, że jej pokój i pokój Denisa były połączone garderobą. Przeszła przez pomieszczenie, weszła do pokoju brata i zaśmiała się widząc panujący tam bałagan.
- Ktoś tu chyba nie może się spakować - stwierdziła.
- Cicho bądź, mądralo - odburknął chłopak.
- Oj, Cwaniaku ty mój – dostała poduszką, odrzuciła ją i wróciła do swojego pokoju, pozostawiając Denisa sam na sam z pakowaniem. 
Godzinę później dotarli na stację i przeszli na peron 9 i ¾, gdzie stał pociąg do Hogwartu. Na miejscu nie było już prawie nikogo. 
- No to trzymajcie się, a ty, Denis, pilnuj siostry - powiedział ojciec.
- Się rozumie, tato - odparł Denis.
- Nie musi mnie pilnować, dam sobie radę sama – dziewczyna się obruszyła. 
- Zobaczymy, mała – Hermiona słysząc śmiech w głosie brata prychnęła.
- Nie jestem mała! Dawałam sobie rade w szkole bez ciebie przez sześć lat, teraz też bym dała.
- Dzieciaki, spokój. Zachowujecie się jakbyście mieli po jedenaście, a nie prawie osiemnaście lat – upomniała ich matka. Rodzeństwo zaprzestało kłótni i wszyscy zaczęli się żegnać. Hermiona przytuliła Alessandra, a potem podeszła do Rosy. 
- Do zobaczenia w święta, kochanie - rzekła matka.
- Do zobaczenia, mamo – na te słowa kobiecie praktycznie przestało bić serce. Powodem tego było to, że dziewczyna pierwszy raz nazwała ją matką. Przytuliła ją jeszcze mocniej, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. 
- Młoda, rusz się, bo zaraz pociąg ucieknie – ponaglił ją brat. Hermiona uśmiechnęła się do rodziców i ruszyła za Denisem, który dźwigał ich kufry. Po wejściu do pociągu zaproponowała mu, by poszedł z nią do jej przyjaciół, ale on wolał znaleźć swoich znajomych. Popatrzyła na niego zdziwiona. 
- No co, urodziłem się w Anglii i mieszkałem tu jakieś 6 lat, mam tutaj znajomych, z którymi spędzałem wakacje - wyjaśnił.
- Dobra, nie wnikam, idę znaleźć swoich przyjaciół. 
Ruszyli korytarzem. W trzecim przedziale Hermiona znalazła Weasley'ów i Harry'ego. Pożegnała się z bratem i weszła do środka. 
- Hermiona! – Ginny rzuciła się jej na szyję. – Jak dobrze cię widzieć - ruda wyraźnie się cieszyła. 
Harry i Ron wrzucili kufer brązowowłosej na półkę. Usiedli razem i zaczęli rozmawiać. Hermiona chciała im opowiedzieć o tym, co zaszło w wakacje, ale nie miała takiej możliwości - najpierw Ron rozgadał się na temat pobytu Harry'ego w Norze, a potem pojawił się jakiś trzecioklasista informując ją o tym, że profesor McGonagall wzywa ją do siebie. Resztę podróży dziewczyna spędziła już z bratem w przedziale opiekunki Gryffindoru. Po przybyciu do zamku rodzeństwo Di Binetti zostało zaprowadzone do małego pomieszczenia przy Wielkiej Sali, gdzie mogli słyszeć ceremonię przydziału pierwszaków.
- Denis, boję się - powiedziała z lekko zdenerwowana Hermiona. Chłopak spojrzał na nią.
- Czego, mała? Przecież już przez to przechodziłaś.
- Tego jak zareagują moi znajomi. Nie zdążyłam im o tym wszystkim powiedzieć, jedynie Ginny zna prawdę. Sam wiesz, bo poznałeś ją w wakacje, ale poprosiłam, żeby nikomu nic nie mówiła.
- Spokojnie siostra, jestem przy tobie. Damy radę - Denis starał się ją uspokoić. Siedzieli tak razem i czekali, aż zostaną wezwani.
- W tym roku do naszej szkoły doszedł nowy uczeń. Również w związku z pomyłką, jaka zaistniała kilka lat temu jedna z naszych uczennic przejdzie jeszcze raz przez ceremonię przydziału. Nowy uczeń to Denis Di Binetti, a ta uczennica to Hermiona Mia Di Binetti, którą większość z was znała do tej pory jako Hermionę Granger – powiedziała nauczycielka transmutacji, a drzwi łączące pokój z Wielką Salą otworzyły się. Denis złapał siostrę za rękę i weszli do pomieszczenia, w którym zapadła cisza, zakłócana tylko urwanymi szeptami. Uczniowie byli zszokowani widząc tak dobrze znaną sobie Hermionę Granger i dowiadując się, że tą Hermioną Granger nie jest. Nie rozumieli co się dzieje, najbardziej zdziwiony był Ron Weasley. Rodzeństwo podeszło do profesor McGonagall. Chłopak przepuścił dziewczynę, ale ta pokręciła głową i wskazała mu stołek, by usiadł pierwszy. Usiadł, nałożył tiarę i uśmiechnął się szeroko do siostry.
- Slytherin! – wykrzyknęła tiara. Ślizgońskim dziewczynom zaświeciły się oczy. Denis jednak nie ruszył do stołu, tylko wstał i popatrzył na siostrę. Hermiona usiadła i nałożyła gadatliwy kapelusz. Zanim tiara ją przydzieliła minęła ładna chwila, w której brązowowłosa prowadziła w myślach konwersację z nakryciem głowy. Stary kapelusz nie mógł się zdecydować pomiędzy Gryffindorem, a Slytherinem, ponieważ Hermiona łączyła w sobie cechy obydwóch domów. Poza tym, pochodziła ze starej arystokratycznej rodziny, której członkowie zawsze należeli do Domu Węża, ale miała w sobie niespotykaną odwagę i byłą lojalna wobec najbliższych sobie ludzi. Potrafiła być  przebiegła, a zarazem honorowa i współczująca. Łączyła w sobie cechy ślizgońskie z gryfońskimi, a tiara, wyczuwając to, wahała się dłuższą chwilę. Hermiona bardzo broniła się przed przydzieleniem jej do Slytherinu, mimo, że trafił tam Denis.
– Gryffindor! –  krzyknął w końcu kapelusz, biorąc pod uwagę wcześniejsze protesty dziewczyny. Brat uśmiechnął się do niej, kładąc rękę na jej ramieniu.
- No to mamy mały problem, siostra, bliźniaki w dwóch różnych domach. Ale nie martw się, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. 
- No ja myślę - potwierdziła dziewczyna, odwzajemniając uśmiech.
 Zszokował ją gdy podniósł kciuk, a przy stole Ślizgonów to samo zrobili Malfoy i Zabini. Dwójka najbardziej popularnych mieszkańców Domu Węża z ciekawością i zdziwieniem patrzyła na Hermionę stojąca z Cwaniakiem.
- O nie - jęknęła dziewczyna. - Nie mów, że to są ci twoi znajomi?
- To są moim znajomi. A co? - spytał Denis.
- Nic, nic. Idź, ja usiądę przy swoim stole – Hermiona klapnęła na ławę, ale w pewnej odległości od swoich przyjaciół.
- Może dotrzymam ci jednak towarzystwa? - zaproponował Denis.
- Nie, idź do stołu swojego domu. Ja muszę chwilę odpocząć i poukładać spokojnie wszystkie myśli.
- Jak tam chcesz, młoda. 
- Chcesz w łepetynę? – na te słowa chłopak tylko się uśmiechnął  i odszedł w stronę stołu Slytherinu, do środkowych miejsc, tam, gdzie siedziała ślizgońska „elita”. 
Hermiona podniosła głowę i popatrzyła na swoich przyjaciół niepewnie się uśmiechając. Zobaczyła w ich oczach, że są zdumieni. Kiedy podano kolację nie ruszyła żadnego dania, co nie uszło uwadze jej brata. Już po krótkiej chwili siedział obok niej, nie robiąc sobie nic z zdziwionych spojrzeń innych uczniów. Przecież nie zdarzało się, by Ślizgon siedział przy stole Gryfonów.
- Mała, matka mnie zabije, jak będziesz się głodzić – Denis nałożył na jej talerz trochę sałatki.
- Nie chce mi się jeść. Chcę tylko, by ten dzień już się skończył – słysząc to chłopak dał jej spokój z jedzeniem. 
- Panno Di Binetti, proszę do mnie. – koło rodzeństwa pojawiła się profesor McGonagall.
- Oczywiście, pani profesor. Do zobaczenie później braciszku – powiedziała i wyszła z Wielkiej Sali za nauczycielką. Kierowały się do gabinetu profesorki. Kiedy tylko weszły do środka, starsza kobieta wskazała brązowowłosej fotel.
- Hermiono, jak sama wiesz jesteś prefektem naczelnym. Dlatego dostajesz własny pokój na trzecim piętrze. Sądzę, że pozwoli ci to zaznać chwilę spokoju, która przyda ci się po tych wszystkich zmianach w twoim życiu. Do tego posiłki będziesz jadać przy stole prefektów, gdzie siedzi drugi prefekt naczelny i prefekci innych domów - poinformowała ją nauczycielka.
- Dziękuję, pani profesor.
- Hasło do pokoju to „Dobro doskonałe”. Możesz już iść - to była wyraźna odprawa.
- Dobranoc - pożegnała się Hermiona i wyszła z gabinetu. 
***
Wędrowała korytarzem prowadzącym do jej nowego dormitorium, kiedy ktoś do niej podbiegł. Lekko uśmiechnęła się widząc zatrzymującego się koło niej brata , który opiekuńczo objął ją ramieniem.
- Co tu robisz, braciszku?
- Idę do swojego nowego lokum. 
- Z tego, co wiem, to lochy są parę pięter niżej – na to już nie zdążył odpowiedzieć, bo przerwano im rozmowę.
- Cwaniak, może byś tak przedstawił nam swoją siostrę? – Hermiona znała ten głos aż za dobrze. Popatrzyła na dwóch Ślizgonów, którzy znikąd pojawili się obok nich.
- Malfoy, bądź tak miły i daruj sobie te gadki, a przy okazji odwal się ode mnie. – odpowiedziała cicho na jego pytanie, mimo, że zadał je Denisowi. Jej słowa i ton głosu były nasiąknięte kpiną. Blondyn uśmiechnął się, Denis zszokowany popatrzył na swoją siostrę. Przez te ponad dwa miesiące ani razu nie słyszał, by zwracała się tak do kogoś.
- Widzę, że jednak zostało w tobie coś z Granger - rzekł Draco.
- Denis, proszę cię zrób coś, żeby on się zamknął - jęknęła błagalnie brązowowłosa. 
- Nie tak łatwo nas zakneblować. Szczególnie, że dzielimy razem pokój wspólny - mówiąc to blondyn uśmiechnął się cynicznie.
- CO!? Cwaniak, błagam cię, powiedz, że to jakiś kiepski żart. 
- Myślałem, że się ucieszysz. Draco prosił Snape'a, żeby zgodził się, byśmy zamieszkali z nim w kwaterach prefektów naczelnych. Nie było łatwo, ale pozwolił na to – wyjaśnił Denis. Nie odpowiedziała, zatrzymując się pod portretem strzegącym wejścia do ich pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz