środa, 23 maja 2012

two-halves 6.


-  Oczywiście mamo, że pamiętam o przyjęciu cioci Margaret, ale jak już ci mówiłam, że muszę wyjechać w związku nową sprawą, która prowadzę. Tak wiem, za dużo pracuję. Często mi to powtarzasz. – jej rozmowę przerwał dźwięk telefonu – Mamuś muszę kończyć bo mam telefon służbowy, zadzwonię później. Pozdrów tatę. – odłożyła komórkę i podniosła czarną słuchawkę telefonu stacjonarnego. Była pewna, że usłyszy głos Susi i nie pomyliła się. W końcu jednym z jej zajęć było odbieranie służbowych telefonów, a następnie łączenie z odpowiednim gabinetem.
- Hermiono, pan Malfoy do ciebie.
- Dzięki Su możesz go połączyć – poczekała, aż usłyszy ciche kliknięcie – Hermiona Granger słucham?
- Cześć, tutaj Draco Malfoy Mam do ciebie jedno pytanie odnośnie naszego wyjazdu. – nie podobało jej się określenie „nasz wyjazd” wolała to jako jej wyjazd. Miała jechać sama spokojnie popracować, bez Malfoya na karku ale jakoś wyszło inaczej niż sobie zaplanowała. A bardzo nie lubiła jak coś nie szło zgodnie z jej planem.
- O co chodzi?
- Zastanawiałem się gdzie będziemy nocować? I w którym rejonie Portugali się zatrzymamy
- Jak to gdzie nocować? W hotelu. Mam zamiar dzisiaj dzwonić i zarezerwować 2 pokoje. Rejon musze jeszcze zdecydować. Myślałam o jakiejś miejscowości niedaleko Lizbony.
- To ja to załatwię.
- Wiesz wolałabym zająć się tym sama.
- Nie martw się naprawdę to załatwię. Do zobaczenia pojutrze o 7 rano. – rozłączył się. A ona z niedowierzeniem pokręciła głową. Nie pasowało jej, że Malfoy burzy jej porządek. Przymknęła oczy i uspokoiła swoje myśli.
***
Jak trudno jest wrócić do codziennego życia? Zapytajcie dzieci i młodzież, która musi wrócić do szkoły po wakacjach. Matki, które zostawiają swoje maluszki wracając do pracy po urlopie macierzyńskim. Studentów 1 października, albo pracownika po urlopie. Każde z nich określi to na własny sposób. Jej ostatnie lata nie były wakacjami, tym bardziej nie były urlopem. Przez te kilka lat jakby znajdowała się w innej rzeczywistości. Tam nic nie było dobrze znane i oczywiste, a teraz wracała do cywilizacji. Jak biel i czerń. Jedne świat, dwa miejsca. Cywilizacja, zacofanie. Mogła się bez problemu teleportować, ale wolała spędzić te kilka godzin w samolotach by powoli wracać do cywilizowanego świata. Najpierw małą, starą awionetką z Konga na północ do Egiptu, gdzie na lotnisku przesiadła się do boeinga lecącego do Anglii. Kiedy po 5 godzinach lotu samolot obniżał lot szykując się do lądowania na lotnisku Heathrow w Londynie obserwowała przez okienko widoki wieżowców, zielonych pól i małych domków. Patrząc na to przed oczami przelatywały jej obrazy wypalonych pustynnym słońcem pól, małych wiosek z glinianymi chatkami oraz dzieci i kobiet pokonujących wiele kilometrów by zaczerpnąć wody. Całkowite przeciwieństwa. Kiedy samolot wylądował otrząsnęła się z tych myśli i ruszyła do wyjścia. Port lotniczy Londyn – Heathrow jest największym portem lotniczym w Europie, a do tego jest to najbardziej ruchliwe międzynarodowe lotnisko na świecie. Przez cały rok obsługuje kilkadziesiąt tysięcy pasażerów. W ciągu godziny przez jego hale przewija się kilkaset osób. Kiedy ciągnąc za sobą walizkę weszła do sali przylotów popłakała się. Przy jednej z barierek stała grupka ludzi. Rozpoznała ich od razu. Mama i tata, Hermiona, Harry, Ron z Lav i małym Benem, ale nic nie mogło pobić Freda i Georga, którzy stali z wielkim transparentem. Transparentem na którym wielkimi czerwonymi literami napisane zostało „WITAJ KOCHANA GIN ”. Biegiem puściła się przez halę, kiedy tylko minęła barierkę nie zwracając uwagi na swoja torbę rzuciła się matce na szyję. Płacząc przytulała się do swoich najbliższych. Kiedy trochę się opanowała, Harry zabrał jej walizkę i opuścili lotnisko. W najbliższym zaułku teleportowali się przed Norę. Po przekroczeniu progu zamurowało ją, a w jej oczach po raz kolejny pojawiły się łzy. Kuchnia przystrojona była kolorowymi balonami i serpentynami. A na jednej ze ścian powieszono kolejny transparent na którym widniał napis „ WITAJ W DOMU GINNY, TUTAJ GDZIE TWOJE MIEJSCE”.  W pomieszczeniu stali jej pozostali starsi bracia ze swoimi żonami i dziećmi, którzy specjalnie pojawili się w domu by ją przywitać. Po schodach schodziła Luisa i Hannah żony bliźniaków. Młodsze dzieci z dystansem patrzyły na to jak dorośli ściskają i witają Ginny. Starsze potomstwo synów państwa Weasley, dobrze pamiętające ciocię z radością ją przywitało. Z maluchów jedynie najmłodszy synek Willa, 3 letni Toby z zaciekawieniem przecisnął się koło rodziców i stanął przed nieznaną sobie kobietą. Przekrzywiając zabawnie głowę utkwił w niej swoje piwne oczy. Ruda przykucnęła.
- Cio Ginny?
- Tak kochanie jestem twoją ciocią, a ty musisz być Toby.- energicznie pokiwał główką - Klocham ci – ku jej zaskoczeniu rzucił się na nią mocno zaciskając swoje małe rączki na jej szyi. Jak dowiedziała się później od Willa, Toby bardzo często oglądał rodzinne albumy i za każdym razem widząc ją na zdjęciach dopytywał się o nią. Zachęcone zachowaniem swojego brata i kuzyna dzieciaki powoli podeszły do nowej cioci, by po chwili cała ósemka obściskiwała ją i nie odstępowała na krok. Odeszli od niej dopiero, gdy babcia przegoniła ich sadzając każdego przy stole. Kiedy położono maluchy do łóżek dorośli i czworo najstarszych wnucząt państwa Weasley usiadło i rozmawiając wypytywało Ginny o wydarzenia z ciągu tych 6 lat.  Gdy zegar wybił 1 w nocy Hermiona podniosła się z kanapy.
- Przepraszam was bardzo, ale ja już się pożegnam. Jutro z samego rana muszę być w biurze.
- Szkoda, że musisz iść, ale rozumiemy. Mamo, odprowadzę Hermionę do drzwi.
- Dobrze Gin. – Hermiona pożegnała się i ruszyły do drzwi.
- Herm, możemy się jutro spotkać?
- Oczywiście, że tak. Tylko rano musze być w biurze, więc będę wolna dopiero po południu.
- Nie szkodzi. Mi to pasuję, jutro i tak muszę iść pozałatwiać sprawy papierkowe w Mungu.
- To w takim razie 17 u mnie?
- Pewnie. Więc do zobaczenia.
- Do zobaczenia. Ginny!
- Tak? – odwróciła się i popatrzyła na starszą przyjaciółkę.
- Cokolwiek jutro by się stało lub kogokolwiek spotkałabyś w szpitalu zachowaj spokój. – panna Weasley z zaskoczona wpatrywała się w Hermionę.
- Co masz na myśli?
- Nic takiego, ale pamiętaj najważniejsze to zachowanie spokoju. – usłyszała jeszcze trzask teleportacji i panna Granger znikła. Nie rozumiała o co chodziło przyjaciółce, ale nie przejmując się tym wróciła do środka by nacieszyć się powrotem do domu. Bo w końcu wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
***
Jak zawsze dzień przed jakimś wyjazdem był szalony. Musiała pozałatwiać setki różnych spraw. Uzupełnić najważniejsze dokumenty.  Kiedy wyszła z kancelarii była zmęczona, ale zadowolona. Lubiła swoją pracę, czuła się w niej spełniona i usatysfakcjonowana. Po drodze do domu zahaczyła o sklep by kupić kilka rzeczy. O 17 siedziała w swoim ulubionym fotelu, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Wejdź! – usłyszała otwieranie i zamykanie drzwi. Po chwili w progu salonu stanęła Ginny Weasley. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Dlaczego wczoraj tego mi nie powiedziałaś!?
- Czego? – z miną niewiniątka popatrzyła na rudą kobietę.
- Nie graj głupiej Hermiono, nie pasuję to do ciebie. Dlaczego zamiast dawać mi dziwne rady nie powiedziałaś, że moim szefem jest ten imbecyl Blaise Zabini.
- Bo wiedziałam jak zareagujesz, a nie chciałam psuć ci humoru. A Diabeł nie jest wcale takim wielkim imbecylem.
- Diabeł?
- No tak. Ostatnio się o tym przekonałam. Siadaj opowiem ci o tym, ale najpierw powiesz mi, co się stało. – Panna Weasley opadła na fotel po drugiej stronie stolika kawowego. Hermiona zaklęciem przywołała dzbanek z kawa i dwa kubki. Nie musiała nawet pytać. Była pewna, że Ginny ma ochotę na kawę.
- Wspominałam ci wczoraj, że muszę jeszcze uzupełnić papiery w Mungu. Dlatego dzisiaj wybrałam się do szpitala. Odnalazłam mój oddział, gdzie miła starsza pielęgniarka skierowała mnie do gabinetu zastępcy ordynator. Jest nią fajna dziewczyna, w moim wieku. Kiedy ja uzupełniałam kolejne papiery, ona udała się po podpis do swojego szefa. I tutaj zaczyna się najciekawsze. Spokojnie sobie siedzę, gdy drzwi się otwierają i do pokoju wraca Hannah. Tak na marginesie po kilku zamienionych zdaniach postanowiłyśmy przejść do mówienia sobie po imieniu.
- Ginny, pan ordynator chciał cię poznać – ruda wstała i w tym samym momencie zamarła patrząc na mężczyznę stojącego obok Han.
- Witaj Weasley.
- Zabini? – z trudem wydukała to nazwisko.
- Jak sama widzisz. Musisz wiedzieć Hannah, że z panną Weasley znamy się ze szkoły.
- Wypełniłam i podpisałam wszystkie dokumenty, więc się już pożegnam.
- Ginny poczekaj jeszcze jedną sprawę musimy załatwić.
- Co takiego Han?
- Musimy wyznaczyć lekarza, który na początku pomoże ci się zaaklimatyzować.
- Może ty? – uśmiechnęła się do blondynki
- Nie – obydwie kobiety ze zdziwieniem popatrzyły na mężczyznę – ty ostatnio masz dużo pracy Hannah, nie będziemy cię obciążać dodatkowymi zajęciami. Ja się zaopiekuję panną Weasley. Taki prezent dla niej w ramach starej znajomości.
- Nie trzeba panie ordynatorze, na pewno jest pan tak samo bardzo zajęty jak Hannah.
- Tak, ale znajdę czas dla starej znajomej. Wpisz w dokumenty Han, że zajmę się panną Weasley. A teraz żegnam miłe panie. Jakby, co to będę w swoim gabinecie Han. Do zobaczenia w poniedziałek Weasley. – opowiadając to Ginny żywo gestykulowała
- I wyobraź sobie, że z bezczelnym uśmiechem opuścił gabinet. To jakaś kpina i tragedia.  
- Nie dramatyzuj Gin, Zabini nie jest, aż tak zły. Za bardzo go demonizujesz.
- Ja dramatyzuję? To posłuchaj, dlaczego nie lubię Blaisa Zabiniego. Dobrze wiesz, że jak byliście na 7 roku w Hogwartcie, Malfoy i Zabini robili największe imprezy. Znalazłam się kiedyś na jednej z tych imprez. Trochę wypiłam, oddzieliłam się od dziewczyn z mojego rocznika. Wtedy pojawił się Zabini. Pomimo tego, że byłam do niego negatywnie nastawiona pozwoliłam by dotrzymał mi towarzystwa. Dobrze mi się z nim rozmawiało. I tak jakoś wyszło, że wylądowaliśmy w łóżku.
- Och Gin, przecież…
- Spokojnie Hermiono. Nie byłam, aż tak piana by nie pojmować tego, że to tylko seks. Trzeba przyznać, że Zabini zna się na rzeczy. Po wszystkim ubrałam się i wróciłam do siebie. I wszystko byłoby ok., gdyby nie to, że na drugi dzień wpadłam na niego. Uśmiechnęłam się i chciałam go wyminąć, a on złapał mnie za rękę i cichym głosem zmieszał mnie z błotem. Nie rozumiałam o co mu chodzi i do dziś nie rozumiem. Ale od tamtej pory uświadomiłam sobie, że Blaise Zabini to największa świnia na świecie, której należy unikać.
- Ginny naprawdę mi przykro.
- A mi nie. To było wiele lat temu. Tylko, dlaczego on musi być ordynatorem na oddzielę na którym mam pracować. I dlaczego chce mi uprzykrzać życie. Ale koniec użalania się nad sobą. Powiedź lepiej, co się wydarzyło w ciągu tych 6 lat? Pojawił się w końcu ktoś w życiu Hermiony Granger?
- Zastanówmy się? Nie. – śmiejąc się pokręciła głową. – Kilka przelotnych romansów, ale żadnych zobowiązań.
- Cała ty.
- Taki już mój charakter. Co do reszty to dalej pracuję w kancelarii, ale teraz już wyrobiłam sobie pozycję. Jutro wybieram się do Portugalii.
- Urlop?
- Nie. Praca. Muszę znaleźć tam informacje w sprawie rozwodowej Malfoya.
- Co?! Malfoya?!
- Tak Malfoya. Opowiem ci o tym, ale tylko tyle ile mogę. Wiesz dobrze, że obowiązuję mnie tajemnica zawodowa. Jakiś czas temu szef wezwał mnie do siebie…
***
Świat nad ranem jest piękny. Promienie wschodzącego słońca zaczynają swój taniec z mgłą unoszącą się nad łąkami. Wysuszając rosę, która zebrała się na liściach i trawie. Ptaki świergotają, a powietrze jest chłodne i orzeźwiające. Jak zawsze budzik zadzwonił o 5.30. Wstała, po szybkiej toalecie wciągnęła na siebie dres i wyszła z domu. Po godzinie wróciła do domu. Z rozkoszą wzięła półgodzinny prysznic, zrobiła makijaż i przebrała się we wcześniej przyszykowane ubranie. Z kubkiem kawy w ręku i walizką ruszyła pod budynek kancelarii gdzie była umówiona z Malfoyem. Tak jak się spodziewała mężczyzny jeszcze nie było. Usiadła na ławce i wyciągnęła gazetę, którą kupiła po drodze.
- Kobieto, ty jesteś sadystyczna. – z wielkim rozbawieniem popatrzyła na blondyna, który stanął przed nią. Widać było, że jest niewyspany i najchętniej wróciłby do łóżka.
- Piękny dzień nieprawdaż? – uśmiechnęła się promienie. – Gdzie twój bagaż?
- Teleportowałem go na miejsce.- stłumił ziewnięcie, czym jeszcze bardziej ją rozbawił-  To samo zrobię z twoim. – machnął różdżką i jej walizka zniknęła. 

1 komentarz:

  1. Zaskoczyłaś mnie. Ginny i Blaise mieli romans? No, no robi się coraz ciekawiej :)
    Mam nadzieję, że w Portugalii znajdą coś na Astorię.

    OdpowiedzUsuń