- Oczywiście mamo, że pamiętam o przyjęciu
cioci Margaret, ale jak już ci mówiłam, że muszę wyjechać w związku nową
sprawą, która prowadzę. Tak wiem, za dużo pracuję. Często mi to powtarzasz. –
jej rozmowę przerwał dźwięk telefonu – Mamuś muszę kończyć bo mam telefon
służbowy, zadzwonię później. Pozdrów tatę. – odłożyła komórkę i podniosła
czarną słuchawkę telefonu stacjonarnego. Była pewna, że usłyszy głos Susi i nie
pomyliła się. W końcu jednym z jej zajęć było odbieranie służbowych telefonów,
a następnie łączenie z odpowiednim gabinetem.
-
Hermiono, pan Malfoy do ciebie.
-
Dzięki Su możesz go połączyć – poczekała, aż usłyszy ciche kliknięcie –
Hermiona Granger słucham?
-
Cześć, tutaj Draco Malfoy Mam do ciebie jedno pytanie odnośnie naszego wyjazdu.
– nie podobało jej się określenie „nasz wyjazd” wolała to jako jej wyjazd.
Miała jechać sama spokojnie popracować, bez Malfoya na karku ale jakoś wyszło
inaczej niż sobie zaplanowała. A bardzo nie lubiła jak coś nie szło zgodnie z
jej planem.
-
O co chodzi?
-
Zastanawiałem się gdzie będziemy nocować? I w którym rejonie Portugali się
zatrzymamy
-
Jak to gdzie nocować? W hotelu. Mam zamiar dzisiaj dzwonić i zarezerwować 2
pokoje. Rejon musze jeszcze zdecydować. Myślałam o jakiejś miejscowości
niedaleko Lizbony.
-
To ja to załatwię.
-
Wiesz wolałabym zająć się tym sama.
-
Nie martw się naprawdę to załatwię. Do zobaczenia pojutrze o 7 rano. –
rozłączył się. A ona z niedowierzeniem pokręciła głową. Nie pasowało jej, że
Malfoy burzy jej porządek. Przymknęła oczy i uspokoiła swoje myśli.
***
Jak
trudno jest wrócić do codziennego życia? Zapytajcie dzieci i młodzież, która
musi wrócić do szkoły po wakacjach. Matki, które zostawiają swoje maluszki
wracając do pracy po urlopie macierzyńskim. Studentów 1 października, albo
pracownika po urlopie. Każde z nich określi to na własny sposób. Jej ostatnie
lata nie były wakacjami, tym bardziej nie były urlopem. Przez te kilka lat
jakby znajdowała się w innej rzeczywistości. Tam nic nie było dobrze znane i
oczywiste, a teraz wracała do cywilizacji. Jak biel i czerń. Jedne świat, dwa
miejsca. Cywilizacja, zacofanie. Mogła się bez problemu teleportować, ale
wolała spędzić te kilka godzin w samolotach by powoli wracać do cywilizowanego
świata. Najpierw małą, starą awionetką z Konga na północ do Egiptu, gdzie na
lotnisku przesiadła się do boeinga lecącego do Anglii. Kiedy po 5 godzinach
lotu samolot obniżał lot szykując się do lądowania na lotnisku Heathrow w
Londynie obserwowała przez okienko widoki wieżowców, zielonych pól i małych
domków. Patrząc na to przed oczami przelatywały jej obrazy wypalonych pustynnym
słońcem pól, małych wiosek z glinianymi chatkami oraz dzieci i kobiet
pokonujących wiele kilometrów by zaczerpnąć wody. Całkowite przeciwieństwa.
Kiedy samolot wylądował otrząsnęła się z tych myśli i ruszyła do wyjścia. Port
lotniczy Londyn – Heathrow jest największym portem lotniczym w Europie, a do
tego jest to najbardziej ruchliwe międzynarodowe lotnisko na świecie. Przez
cały rok obsługuje kilkadziesiąt tysięcy pasażerów. W ciągu godziny przez jego
hale przewija się kilkaset osób. Kiedy ciągnąc za sobą walizkę weszła do sali
przylotów popłakała się. Przy jednej z barierek stała grupka ludzi. Rozpoznała
ich od razu. Mama i tata, Hermiona, Harry, Ron z Lav i małym Benem, ale nic nie
mogło pobić Freda i Georga, którzy stali z wielkim transparentem. Transparentem
na którym wielkimi czerwonymi literami napisane zostało „WITAJ KOCHANA GIN ”.
Biegiem puściła się przez halę, kiedy tylko minęła barierkę nie zwracając uwagi
na swoja torbę rzuciła się matce na szyję. Płacząc przytulała się do swoich
najbliższych. Kiedy trochę się opanowała, Harry zabrał jej walizkę i opuścili
lotnisko. W najbliższym zaułku teleportowali się przed Norę. Po przekroczeniu
progu zamurowało ją, a w jej oczach po raz kolejny pojawiły się łzy. Kuchnia
przystrojona była kolorowymi balonami i serpentynami. A na jednej ze ścian
powieszono kolejny transparent na którym widniał napis „ WITAJ W DOMU GINNY,
TUTAJ GDZIE TWOJE MIEJSCE”. W pomieszczeniu
stali jej pozostali starsi bracia ze swoimi żonami i dziećmi, którzy specjalnie
pojawili się w domu by ją przywitać. Po schodach schodziła Luisa i Hannah żony
bliźniaków. Młodsze dzieci z dystansem patrzyły na to jak dorośli ściskają i
witają Ginny. Starsze potomstwo synów państwa Weasley, dobrze pamiętające
ciocię z radością ją przywitało. Z maluchów jedynie najmłodszy synek Willa, 3
letni Toby z zaciekawieniem przecisnął się koło rodziców i stanął przed
nieznaną sobie kobietą. Przekrzywiając zabawnie głowę utkwił w niej swoje piwne
oczy. Ruda przykucnęła.
-
Cio Ginny?
-
Tak kochanie jestem twoją ciocią, a ty musisz być Toby.- energicznie pokiwał
główką - Klocham ci – ku jej zaskoczeniu rzucił się na nią mocno zaciskając
swoje małe rączki na jej szyi. Jak dowiedziała się później od Willa, Toby
bardzo często oglądał rodzinne albumy i za każdym razem widząc ją na zdjęciach
dopytywał się o nią. Zachęcone zachowaniem swojego brata i kuzyna dzieciaki
powoli podeszły do nowej cioci, by po chwili cała ósemka obściskiwała ją i nie
odstępowała na krok. Odeszli od niej dopiero, gdy babcia przegoniła ich sadzając
każdego przy stole. Kiedy położono maluchy do łóżek dorośli i czworo
najstarszych wnucząt państwa Weasley usiadło i rozmawiając wypytywało Ginny o
wydarzenia z ciągu tych 6 lat. Gdy zegar
wybił 1 w nocy Hermiona podniosła się z kanapy.
-
Przepraszam was bardzo, ale ja już się pożegnam. Jutro z samego rana muszę być
w biurze.
-
Szkoda, że musisz iść, ale rozumiemy. Mamo, odprowadzę Hermionę do drzwi.
-
Dobrze Gin. – Hermiona pożegnała się i ruszyły do drzwi.
-
Herm, możemy się jutro spotkać?
-
Oczywiście, że tak. Tylko rano musze być w biurze, więc będę wolna dopiero po
południu.
-
Nie szkodzi. Mi to pasuję, jutro i tak muszę iść pozałatwiać sprawy papierkowe
w Mungu.
-
To w takim razie 17 u mnie?
-
Pewnie. Więc do zobaczenia.
-
Do zobaczenia. Ginny!
-
Tak? – odwróciła się i popatrzyła na starszą przyjaciółkę.
-
Cokolwiek jutro by się stało lub kogokolwiek spotkałabyś w szpitalu zachowaj
spokój. – panna Weasley z zaskoczona wpatrywała się w Hermionę.
-
Co masz na myśli?
-
Nic takiego, ale pamiętaj najważniejsze to zachowanie spokoju. – usłyszała
jeszcze trzask teleportacji i panna Granger znikła. Nie rozumiała o co chodziło
przyjaciółce, ale nie przejmując się tym wróciła do środka by nacieszyć się
powrotem do domu. Bo w końcu wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
***
Jak
zawsze dzień przed jakimś wyjazdem był szalony. Musiała pozałatwiać setki
różnych spraw. Uzupełnić najważniejsze dokumenty. Kiedy wyszła z kancelarii była zmęczona, ale
zadowolona. Lubiła swoją pracę, czuła się w niej spełniona i
usatysfakcjonowana. Po drodze do domu zahaczyła o sklep by kupić kilka rzeczy.
O 17 siedziała w swoim ulubionym fotelu, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-
Wejdź! – usłyszała otwieranie i zamykanie drzwi. Po chwili w progu salonu stanęła
Ginny Weasley. Nie wyglądała na zadowoloną.
-
Dlaczego wczoraj tego mi nie powiedziałaś!?
-
Czego? – z miną niewiniątka popatrzyła na rudą kobietę.
-
Nie graj głupiej Hermiono, nie pasuję to do ciebie. Dlaczego zamiast dawać mi
dziwne rady nie powiedziałaś, że moim szefem jest ten imbecyl Blaise Zabini.
-
Bo wiedziałam jak zareagujesz, a nie chciałam psuć ci humoru. A Diabeł nie jest
wcale takim wielkim imbecylem.
-
Diabeł?
-
No tak. Ostatnio się o tym przekonałam. Siadaj opowiem ci o tym, ale najpierw
powiesz mi, co się stało. – Panna Weasley opadła na fotel po drugiej stronie
stolika kawowego. Hermiona zaklęciem przywołała dzbanek z kawa i dwa kubki. Nie
musiała nawet pytać. Była pewna, że Ginny ma ochotę na kawę.
-
Wspominałam ci wczoraj, że muszę jeszcze uzupełnić papiery w Mungu. Dlatego
dzisiaj wybrałam się do szpitala. Odnalazłam mój oddział, gdzie miła starsza
pielęgniarka skierowała mnie do gabinetu zastępcy ordynator. Jest nią fajna
dziewczyna, w moim wieku. Kiedy ja uzupełniałam kolejne papiery, ona udała się
po podpis do swojego szefa. I tutaj zaczyna się najciekawsze. Spokojnie sobie
siedzę, gdy drzwi się otwierają i do pokoju wraca Hannah. Tak na marginesie po
kilku zamienionych zdaniach postanowiłyśmy przejść do mówienia sobie po
imieniu.
-
Ginny, pan ordynator chciał cię poznać – ruda wstała i w tym samym momencie
zamarła patrząc na mężczyznę stojącego obok Han.
-
Witaj Weasley.
-
Zabini? – z trudem wydukała to nazwisko.
-
Jak sama widzisz. Musisz wiedzieć Hannah, że z panną Weasley znamy się ze szkoły.
-
Wypełniłam i podpisałam wszystkie dokumenty, więc się już pożegnam.
-
Ginny poczekaj jeszcze jedną sprawę musimy załatwić.
-
Co takiego Han?
-
Musimy wyznaczyć lekarza, który na początku pomoże ci się zaaklimatyzować.
-
Może ty? – uśmiechnęła się do blondynki
-
Nie – obydwie kobiety ze zdziwieniem popatrzyły na mężczyznę – ty ostatnio masz
dużo pracy Hannah, nie będziemy cię obciążać dodatkowymi zajęciami. Ja się
zaopiekuję panną Weasley. Taki prezent dla niej w ramach starej znajomości.
-
Nie trzeba panie ordynatorze, na pewno jest pan tak samo bardzo zajęty jak Hannah.
-
Tak, ale znajdę czas dla starej znajomej. Wpisz w dokumenty Han, że zajmę się
panną Weasley. A teraz żegnam miłe panie. Jakby, co to będę w swoim gabinecie
Han. Do zobaczenia w poniedziałek Weasley. – opowiadając to Ginny żywo
gestykulowała
-
I wyobraź sobie, że z bezczelnym uśmiechem opuścił gabinet. To jakaś kpina i
tragedia.
-
Nie dramatyzuj Gin, Zabini nie jest, aż tak zły. Za bardzo go demonizujesz.
-
Ja dramatyzuję? To posłuchaj, dlaczego nie lubię Blaisa Zabiniego. Dobrze
wiesz, że jak byliście na 7 roku w Hogwartcie, Malfoy i Zabini robili
największe imprezy. Znalazłam się kiedyś na jednej z tych imprez. Trochę
wypiłam, oddzieliłam się od dziewczyn z mojego rocznika. Wtedy pojawił się
Zabini. Pomimo tego, że byłam do niego negatywnie nastawiona pozwoliłam by
dotrzymał mi towarzystwa. Dobrze mi się z nim rozmawiało. I tak jakoś wyszło,
że wylądowaliśmy w łóżku.
-
Och Gin, przecież…
-
Spokojnie Hermiono. Nie byłam, aż tak piana by nie pojmować tego, że to tylko
seks. Trzeba przyznać, że Zabini zna się na rzeczy. Po wszystkim ubrałam się i
wróciłam do siebie. I wszystko byłoby ok., gdyby nie to, że na drugi dzień
wpadłam na niego. Uśmiechnęłam się i chciałam go wyminąć, a on złapał mnie za
rękę i cichym głosem zmieszał mnie z błotem. Nie rozumiałam o co mu chodzi i do
dziś nie rozumiem. Ale od tamtej pory uświadomiłam sobie, że Blaise Zabini to
największa świnia na świecie, której należy unikać.
-
Ginny naprawdę mi przykro.
-
A mi nie. To było wiele lat temu. Tylko, dlaczego on musi być ordynatorem na
oddzielę na którym mam pracować. I dlaczego chce mi uprzykrzać życie. Ale
koniec użalania się nad sobą. Powiedź lepiej, co się wydarzyło w ciągu tych 6
lat? Pojawił się w końcu ktoś w życiu Hermiony Granger?
-
Zastanówmy się? Nie. – śmiejąc się pokręciła głową. – Kilka przelotnych
romansów, ale żadnych zobowiązań.
-
Cała ty.
-
Taki już mój charakter. Co do reszty to dalej pracuję w kancelarii, ale teraz
już wyrobiłam sobie pozycję. Jutro wybieram się do Portugalii.
-
Urlop?
-
Nie. Praca. Muszę znaleźć tam informacje w sprawie rozwodowej Malfoya.
-
Co?! Malfoya?!
-
Tak Malfoya. Opowiem ci o tym, ale tylko tyle ile mogę. Wiesz dobrze, że
obowiązuję mnie tajemnica zawodowa. Jakiś czas temu szef wezwał mnie do siebie…
***
Świat
nad ranem jest piękny. Promienie wschodzącego słońca zaczynają swój taniec z
mgłą unoszącą się nad łąkami. Wysuszając rosę, która zebrała się na liściach i
trawie. Ptaki świergotają, a powietrze jest chłodne i orzeźwiające. Jak zawsze
budzik zadzwonił o 5.30. Wstała, po szybkiej toalecie wciągnęła na siebie dres
i wyszła z domu. Po godzinie wróciła do domu. Z rozkoszą wzięła półgodzinny
prysznic, zrobiła makijaż i przebrała się we wcześniej przyszykowane ubranie. Z
kubkiem kawy w ręku i walizką ruszyła pod budynek kancelarii gdzie była
umówiona z Malfoyem. Tak jak się spodziewała mężczyzny jeszcze nie było.
Usiadła na ławce i wyciągnęła gazetę, którą kupiła po drodze.
-
Kobieto, ty jesteś sadystyczna. – z wielkim rozbawieniem popatrzyła na
blondyna, który stanął przed nią. Widać było, że jest niewyspany i najchętniej
wróciłby do łóżka.
-
Piękny dzień nieprawdaż? – uśmiechnęła się promienie. – Gdzie twój bagaż?
- Teleportowałem go na
miejsce.- stłumił ziewnięcie, czym jeszcze bardziej ją rozbawił- To samo zrobię z twoim. – machnął różdżką i
jej walizka zniknęła.
Zaskoczyłaś mnie. Ginny i Blaise mieli romans? No, no robi się coraz ciekawiej :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w Portugalii znajdą coś na Astorię.