środa, 23 maja 2012

two-halves 3.


- Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję. – popatrzyła na siedzącego przed nią mężczyznę lekko przekrzywiając głowę.
- O co chodzi? – poznał ja już na tyle by wiedzieć, że ten wzrok oznaczał jakieś niezadowolenie. I niestety ten wzrok był utkwiony w niego.
- Pytasz się jakbyś sam nie wiedział – otworzyła menu i zaczęła go przeglądać by zaraz go zamknąć i odłożyć na bok. – Już kilka razy mówiłam ci, żebyś nie dzwonił do mnie w czasie pracy.
- Stęskniłem się za tobą…
- Nie. Adam nie ważne czy się stęskniłeś czy nie. Na samym początku naszej znajomości powiedziałam, że… - do ich stolika podszedł kelner.
- Dzień dobry, czy mogę przyjąć państwa zamówienie?
- Poproszę o sałatkę z rukolą i ostrym sosem, a do tego woda niegazowana.
- Dla mnie befsztyk wołowy w ciemnym sosie z puree i sok pomarańczowy. – kiedy kelner odszedł popatrzyła na niego i wróciła do przerwanej rozmowy.
- Na początku naszej znajomości powiedziałam, że nie ma możliwości byś dzwonił do mnie do pracy.
- Hermi nie przesadzaj, przecież chyba nic złego się nie stało.
- Tylko nie Hermi. Nazywam się Hermiona. A stało się, bo przerwałeś mi spotkanie z klientem. – przyzwyczaił się, że ta piękna kobieta potrafi być chłodna.
- Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować.
- Państwa zamówienie – po chwili stały przed nimi zamówione dania.
- Hermiona, dlaczego nie zamówisz nic lepszego, zamiast jeść tą trawę. Jeszcze nigdy nie zamówiłaś tutaj nic oprócz tej sałatki – zmienił temat chcąc by przestała się już gniewać.
- Bo nie ma w tym menu nic lepszego.
- Jak to nie? Popatrz na mój befsztyk. Chcesz spróbować?
- A idź ty mi z tym – zaśmiał się pod nosem. Znał ja od 3 miesięcy, ale zawsze tak reagowała. Dziewczyna szybko skonsumowała swoją sałatkę. Popiła woda i wytarła usta serwetka.
- Muszę wracać, robota czeka. – wstała odsuwając krzesło. Adam zrobił to samo, przerywając swój posiłek.
- Już? Zostań jeszcze chwile.
- Moja przerwa obiadowa się skończyła.
- No trudno. – wiedział, że prośby nic nie dadzą. – Spotkamy się wieczorem?
- Tak, tylko dopiero koło 22?
- U mnie, czy…
- U Ciebie. – pocałowała go w policzek i wyszła na zewnątrz. Widział przez szybę jak odchodzi skręcając za róg ulicy. Wrócił do swojego posiłku. Pogrążając się w swoich myślach. Nurtowało go to, dlaczego Hermiona nie chce go zaprosić do siebie. Przecież on nawet nie wiedział, gdzie ona dokładnie mieszka.
***
Była 23:05 kiedy zapukała w drzwi do mieszkania znajdujące się w jednym z wieżowców. Nie czekała długo, gdy uchyliły się tak by mogła wejść do środka.
- Jak zawsze punktualna, około 22. – w jego głosie nie było słychać złości. Nic nie odpowiedziała. Ściągnęła płaszcz i popatrzyła na stojącego niedaleko przystojnego mężczyznę ubranego tylko w beżowe spodnie. Tak Adam Brend był przystojnym mężczyzną. 190 cm wysportowanego ciała. Blond włosy oraz zielone oczy, kojarzące się jej zawsze z soczystą zielenią młodej trawy. Mocno zarysowana szczęka często z jednodniowym zarostem. Muskularne ramiona, szczupłe silne nogi i duże dłonie o smukłych palcach. Podeszła do niego i namiętnie pocałowała, by po chwili pospiesznie się rozbierając i nie przerywając pocałunku kierowali się w stronę sypialni. Kiedy przewrócili się na łóżko czuła jego ciepłe dłonie na swoim prawie nagim ciele. Zatapiała się w przyjemności, jaką czuła.
Godzinę później leżała patrząc na śpiącego mężczyznę. Jego twarz była oświetlona przez światło księżyca wpadające do środka przez niezasłonięte okno. Był taki spokojny. Pogłaskała go po policzku. Następnie wstała i zbierając rozrzucone po całym mieszkaniu ubranie zeszła do salonu. Kiedy się ubrała, narzuciła na wierzch swój płaszcz i wyszła zamykając cicho drzwi. Zbiegła po schodach i wyszła na ulicę, gdzie stukając obcasami oddaliła się od bloku w którym został śpiący mężczyzna. Po drodze do domu myślała o nim. Pamiętała popołudnie 3 miesiące temu, kiedy wpadła na niego w jednym z supermarketów. Sama nie wiedziała jak doszło do tego, że zgodziła się z pójść z nim na kawę. Gdzie po pół godzinie wiedziała, że Adam ma 25 lat, jest kawalerem i pracuje, jako makler giełdowy. Następnie upewniła się, że jest 100% mugolem. Od tamtej pory bardzo często kończyła dzień pracy u niego. I tym razem jak zawsze, kiedy Adam tylko zasnął wyszła zostawiając go samego. Bo Hermiona nie wierzyła w miłość, ani w związki ale nie rezygnowała z fizycznej przyjemności. Po prostu nie zamierzała angażować się w ten związek.
***
Dwa dni później na swoim biurku znalazła wezwanie z sądu na 1 rozprawę Draco i Astorii. Złapała za telefon i wybrała numer komórki Malfoya, który miała w aktach. Po kilku sygnałach były Ślizgon odebrał.
- Draco Malfoy słucham? – pierwszy raz nie wiedziała jak zacząć, czy powiedzieć dzień dobry czy cześć.
- Tutaj Hermiona Granger, dostałam dzisiaj wezwanie z sądu.
- Szybko. Myślałem, że dłużej to potrwa.
- Zazwyczaj tak jest, ale Smith C.O ma swoje wpływy. Ale nie o tym chciałam porozmawiać. Rozprawę wyznaczono na 04.05.2004r. o godz. 9. Sala 7C
- Za 3 dni, dobrze wiedzieć. Mam dzisiaj przyjść do kancelarii?
- Nie ma takiej potrzeby. Pierwsza rozprawa to tylko formalność. Sędzia będzie chciał upewnić się czy nie ma szans na pogodzenie was.
- Niepotrzebnie facet będzie marnował pół mojego dnia. Jeżeli chciałbym się pogodzić to nie składałbym pozwu tylko rezerwację w restauracji. – pomimo, że była to rozmowa telefoniczna. Widziała w wyobraźni jego cyniczny wyraz twarzy, gdy to mówił
- Taka jest procedura. A sędzią może być kobieta. Drugą rzeczą, jaką zajmie się sąd będzie wyznaczenie terminu rozprawy i tutaj będę musiała wpłynąć by był on w miarę długi. Nie powinno być to trudne. W końcu to samo będzie chciał zrobić adwokat twojej żony. Masz jakieś pytania?
- Nie.
- Świetnie. Pamiętaj, by nie kontaktować się z Astorią i spotkajmy się w sądzie o 8.45 w sądzie.
- Dobrze.
- W takim razie widzimy się w piątek. Do widzenia – rozłączyła się zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć.
***
Budynek magicznego sądu nie różni się bardzo od sądu mugoli. Duży, solidny gmach z białego wapienia. Nad wejściem widniał symbol przedstawiający 3 cnoty: wiarę, nadzieję i miłość. Po wejściu do środka otacza chłodem i ciemnością dębowego drewna. Z każdej strony czuć majestatyczność i powagę tej instytucji. 6 pięter odpowiadającym danym działom. Dla ułatwienia oznaczono je literami. Dlatego pietro 1 to A, piętro 2 to B, piętro 3 to C itd. Dzięki temu każdy członek magicznego świata wzywany np. do sali rozpraw 9A wiedziała, że to sala 9 na 1 piętrze. Działy podzielono przez wąskie korytarze na gabinety, sekretariaty i sale rozpraw. Na ścianach powieszono portrety nieżyjących już sędziów oraz założycieli gmachu. Gdzieniegdzie poustawiano niewygodne drewniane ławki, dla osób oczekujących na rozpraw. Wnętrze było przytłaczające. Większość osób miała ochotę uciec z tych korytarzy po kilku minutach przebywania na nich. Same sale rozpraw były mniej gnębiące. Również wyłożone drewnem, ale już w jaśniejszym kolorze. Od drzwi widzimy 4 rzędy ławek przedzielonych po środku przejściem, na których może usiąść „publiczność” biorąca udziału w rozprawie, ale mające pozwolenie by przebywać na sali. Kiedy przejdziemy przez bramkę oddzielającą ławki od głównej części sali możemy przyglądnąć się dokładniej części, gdzie rozgrywają się rozprawy. Na samym środku wolnej przestrzeni ustawiono barierkę dla świadków dokładnie naprzeciwko dużego stołu sędziowskiego. Zaraz obok niego znajdował się mniejszy stoliczek dla protokolanta. Z prawej i lewej strony od bramki świadków ustawiono po jednym stole. Po prawej stół oskarżonych/pozwanych, a po lewej oskarżyciela/ pozywającego.  Korytarz gdzie znajdowała się sala 7C należał do działu spraw rodzinnych. Działu w którym Hermiona od dłuższego czasu rzadko przebywała. A właśnie w dzisiejszy piątkowy poranek miała kolejny raz pojawić się w tej części budynku .
Siedział pod salą, ubrany w szary garnitur. Zamknął oczy opierając się tyłem głowy o drewnianą ścianę. Przyszedł chwile wcześniej i czekał na swoja panią adwokat.
- Draco – poczuł na swoim ramieniu delikatny dotyk, a w nozdrzach mdły kwiatowy zapach perfum. Z niechęcia otworzył oczy i popatrzył na stojącą nad nim kobietę ubrana w szarą sukienkę. Patrzył na twarz, którą przez ponad 1,5 roku widział codziennie rano. Kobietę, którą poślubił prawie 2 lata temu. Astoria uśmiechała się do niego delikatnie. Patrząc na niego swoimi czarnymi oczami. – Musimy porozmawiać. Kochanie rozumiem, że jesteś zły. Zrobiłam wielki błąd…
- Daj mi spokój! Nazywasz błędem to, że od pół roku mnie zdradza? Czy… - Nerwy zaczęły mu puszczać, miał ochotę ja potraktować jakimś zaklęciem, a najlepiej Avadą.
- Panie Malfoy, proszę się uspokoić. A panią, pani Malfoy proszę o nie wplątywanie w rozmowy mojego klienta. Wszystko wyjaśni się na sali – patrzył jak oczy żony rozszerzają się, kiedy wpatrywała się w osobę za jego plecami. Odwrócił się i kiwnął głową stojącej prawie zaraz za nim Hermionie. Panna Granger ubrana była w czarną garsonkę i wysokie czarne szpilki. W prawej ręce trzymała czarną aktówkę, a w lewej złożona czarną togę z zielona oblamówką. Kolorem zarezerwowanym dla adwokatów i obrońców.
- Kochanie powiedź, ze to jakiś twój żart i wracajmy do domu. Szlama Granger twoim adwokatem? To jakaś parodia
- Pani Malfoy… - głos Hermiony stał się lodowaty. Powodował, że włoski na skórze stawały dęba.
- Hermiono, moja klientka nie chciała tego powiedzieć. Po prostu jest zdenerwowana.
- Dobrze wiem, co chciała powiedzieć Pani Malfoy. Więc nie musisz jej tłumaczyć Ethanie. – W tej chwili Hermiona wiedziała już, że ta rozprawa nie będzie nudna. Jeżeli obrońcą pozwanej jest Ethan Holt. 26 letni adwokat afroamerykanin o oczach ciemnych jak noc. Nienależący do żadnej kancelarii. Prowadził własną praktykę. Był jednym z bardziej bezwzględnych i drogich adwokatów, jakich znała. Akurat Ethana zdążyła raczej dobrze poznać w czasie krótkiego romansu, który miał miejsce jakiś niecały rok temu.
- Znowu się spotykamy pani mecenas – uśmiechnął się czarująco.
- Rozprawa nr 124, Draco Malfoy przeciw Astorii Malfoy. – weszli do sali, gdzie zajęli swoje miejsca. Po chwili wstali, kiedy do sali weszła młoda pani sędzia.
- Sprawa Dracona Malfoya przeciwko Astorii Malfoy o orzeczenie rozwodu z winy pozwanej. Stawił się pozywający, Draco Malfoy z adwokatem
- Hermioną Granger, pełnomocnictwo w aktach.
- Oraz Astoria Malfoy z adwokatem
- Ethanem Holt, pełnomocnictwo w aktach.
- Sprawa na państwa prośbę będzie odbywać się za zamkniętymi drzwiami, bez udziału publiczności. Proszę o powstanie panie Malfoy. Proszę się przedstawić, powiedzieć ile ma pan lat oraz powiedzieć gdzie pan mieszka. – Blondyn podniósł się i popatrzył na sędzinę.
- Nazywam się Draco Lucjusz Malfoy, mam 24 lata i mieszkam w Londynie.
- A czym się pan zajmuje?
- Jestem szefem działu Legalizacji zaklęć.
- Złożył pan wniosek o rozwiązanie swojego małżeństwa z pańską żoną Astorią Malfoy. Proszę mi powiedzieć, czy widzi pan jeszcze jakieś szanse na uratowanie państwa małżeństwa?
- Nie proszę sądu. Nie widzę takiej opcji, po tym wszystkim nie jestem w stanie żyć z moją żoną.
- Czyli podtrzymuje pan swój wniosek?
- Tak
- Dziękuję, może pan usiąść. Pani Malfoy proszę wstać, przedstawić się i powiedzieć, czym pani się zajmuję.
- Nazywam się Astoria Sabine Malfoy, mam 22 lata, mieszkam w Londynie. Obecnie nie pracuję, zajmuję się domem. – Draco prychnął pod nosem, śmiać mu się chciało, że Astoria uważa trwonieniem jego pieniędzy, jako zajmowanie się domem.
- Czy uważa pani tak samo jak mąż, że nie ma już żadnych szans dla pastwa małżeństwa?
- Oczywiście, że nie. Wysoki sądzie ja chciałam i dalej chcę ratować moje małżeństwo. Kocham Dracona i chce być z nim do końca. Nawet proponowałam mu byśmy udali się na terapie do Magicznej poradni małżeńskiej, ale on nawet o tym nie chciał słyszeć. – Draco już chciał coś jej powiedzieć, gdy Hermiona złapała go za ramię.
- Nie wyrywaj się, jeżeli sąd o coś cię nie zapyta. Stracisz w jego oczach i będzie to na naszą niekorzyść – szeptała tak by tylko on ją usłyszał.
- W takim razie jest pani przeciw unieważnieniem waszego małżeństwa?
- Tak.
- Dobrze proszę usiąść. W związku z tym, że maja państwo przeciwne zdania w tej sprawie, musimy wyznaczyć termin kolejnej rozprawy. Związane jest to z brakiem na dzisiejszej rozprawie świadków. Panie mecenasie jako, że pańska klientka jest osoba pozwaną ma pan prawo do przedstawienia pańskiego zdania odnośnie długości czasu przed następną sprawa. - - Prosilibyśmy o 2 miesiące.
- Pani mecenas?
- Popieram prośbę pana mecenasa.
- Rozumiem. Niestety 2 miesiące to za długi okres. Ustalam kolejną rozprawę za miesiąc od dzisiaj. Proszę o wcześniejsze przesłanie listy świadków. Dzisiejsza rozprawę uznaję za zamkniętą. – wstali, kiedy sędzina wychodziła. Następnie opuścili salę.
- Hermiona – Ethan złapał ją za rękę. Jej opalona dłoń przy jego ciemnej wydawała się blada.
- Słucham?
- Co powiesz na kawę?
- Wybacz, ale jak dobrze wiesz nie mieszam pracy z życiem towarzyskim. O kawie możemy pogadać po zakończeniu sprawy państwa Malfoy. – odeszła w stronę sprzeczających się małżonków.
- Pani Malfoy prosiłam o nie zaczepianie mojego klienta.
- Odczep się Granger, nie twoja sprawa, co robię. – Hermiona ja olała zwracając się do mężczyzny.
- Rozmawiasz z nią czy możemy iść? Musimy jeszcze ustalić kilka szczegółów.
- Nie rozmawiam z nią, to ona stara się to zrobić, ale bezskutecznie – odeszli zostawiając wściekłą kobietę na korytarzu. 

2 komentarze:

  1. Świetne! Biegne czytać dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Chciałabym widzieć minę Astorii, ale musiała być w szoku. Idiotka jedna.
    Hm... mam mieszane uczucia co do Hermiony. Bo z jednej strony podoba mi się, że jest taka pewna siebie, a z drugiej strony to traktowanie facetów przedmiotowo... Rozumiem, że nie chce zostać zraniona i dlatego woli się nie angażować.

    OdpowiedzUsuń