czwartek, 24 maja 2012

who I am - odc. 4


- Dobro doskonałe. 
Kiedy przeszli przez dziurę w ścianie Hermionę zaskoczył wygląd pokoju wspólnego. Był o wiele większy od pokoju wspólnego w wieży gryfonów i urządzony w kolorach srebra i złota. Przed dużym kominkiem ustawiono dwie sofy i kilka foteli, a pod ścianą zobaczyła dwa stoliki. Drewnianą podłogę pokrywał gruby czarny dywan z wyhaftowanym wężem i lwem. Z pokoju do dalszych części ich nowego lokum prowadziły drewniane kręcone schody. Hermiona oznajmiła bratu, że idzie do siebie.
- Czekaj Gr… Di Binetti. My też idziemy do swojego pokoju - dziewczyna niechętnym wzrokiem obrzuciła Zabiniego, który się do niej zwrócił. Malfoya nawet nie zaszczyciła spojrzeniem. Ruszyła z nimi w stronę schodów. Kiedy wyszli na samą górę, po lewej stronie podestu zauważyła drzwi z nazwiskiem i pierwszą literą swojego imienia. Na drzwiach naprzeciwko jej pokoju wisiały trzy tabliczki: Malfoy D., Zabini B., Di Binetti D.
- Do zobaczenia jutro Den – pozostałych dwóch chłopaków olała.
- Na razie, młoda.
- W końcu dostaniesz w dziób, a ojciec tylko mi pogratuluje – podsumowała jego słowa i zniknęła za drzwiami.
- No, stary, współczuję ci takiej siostry - rzekł Draco.
- Co ty Smoku, lepszej nie mogłem sobie wymarzyć. Ona jest genialna, ale lepiej mi powiedźcie, coście jej zrobili, że tak was nie lubi? – obrzucił swoich współtowarzyszy pytającym spojrzeniem.
- My? Nic – otworzyli drzwi i weszli do swojego królestwa. 
*****
Gdy tylko zamknęła drzwi do swojego pokoju przeżyła kolejny szok tego wieczoru. Oczywiście urządzony był w barwach złota i bordo. Większość pokoju zajmowało wielkie rzeźbione łóżko, przykryte złotą narzutą z wyhaftowanym lwem oraz stojąca obok niego szafka nocna. Drewnianą podłogę pokrywał gruby, puszysty dywan. Pod jedną ze ścian ustawiono stoliczek oraz małą, skórzaną sofę i dwa fotele. Z drugiej strony stało drewniane biurko, rzeźbione tak samo jak łóżko. 
Podeszła do jednych z drzwi znajdujących się w pokoju. Gdy je otworzyła, zobaczyła garderobę, w której wisiały już wszystkie jej rzeczy. Drugie drzwi prowadziły do łazienki, całej urządzonej na czarno z dodatkami srebra. Była tam też wielka wanna, zachęcająca do wielogodzinnych kąpieli, może nie tak duża jak „basen” prefektów, ale to jej nie przeszkadzało. W końcu jedynie prefekci naczelni nie musieli korzystać z wspólnej łaźni prefektów, mając do dyspozycji prywatne łazienki.

Odkręciła kurek z wodą oraz jeden z dwóch z płynami do kąpieli. Wróciła do garderoby, skąd zabrała koszulkę nocną, szlafroczek i puszysty biały ręcznik, po czym w łazience zrzuciła z siebie ubranie i weszła do wanny napełnionej ciepłą pachnącą wodą z pianą. Leżała próbując się odprężyć, kiedy ktoś zapukał do drzwi jej dormitorium. Wyszła i narzucając na siebie szlafrok na bosaka poszła otworzyć. Gdy uchyliła drzwi do jej pokoju wpakowała się Astoria Grengrass, dziewczyna, która zaczęła rządzić damską częścią Slytherinu po Parkinson, która zginęła w czasie wojny. Zdziwiona gryfonka zastanawiała się, co ona robi w kwaterach prefektów naczelnych.
- Słuchaj, Di Binetti. Musimy sobie na początku coś wyjaśnić – Hermiona stojąc zaplotła ręce pod biustem i popatrzyła hardo na dziewczynę. – To, że nagle okazało się, że jesteś arystokratką nie znaczy, że będziesz najważniejsza. Masz się słuchać mnie i innych dziewczyn, które należą do elity arystokratycznej i należą do mojej paczki, nie wchodzić nam w paradę oraz trzymać się z daleka od Blaisa i Draco, a najlepiej jeszcze od swojego brata. 
Hermiona roześmiała się. Ale nie był to wesoły, ciepły, przyjacielski śmiech.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz, Grengrass. Ja mam się was słuchać? Nie rozśmieszaj mnie, kobieto. Od Zabiniego i Malfoya mogę trzymać się z daleka, ale niech oni też się trzymają jak najdalej ode mnie, ale nie będziesz mi mówić, mała, zimna suko, że mam się trzymać z daleka od mojego brata. Nie będziesz mi rozkazywać i radzę ci tego nie robić, bo gorzko pożałujesz. I nie ma tutaj nic do tego czy jestem arystokratką, czy nie – mówiąc to przybliżyła się do Astorii i wbiła palec w jej klatkę piersiową – A teraz wynoś się z mojego pokoju oraz pomieszczeń prefektów naczelnych i nie waż się tutaj więcej przychodzić, bo nie ręczę za siebie - wypchnęła zszokowaną brunetkę z pokoju. Jeszcze zanim zatrzasnęła jej drzwi przed nosem napotkała spojrzenie stalowoszarych oczu należących do blondyna, który stał w otwartych drzwiach pokoju naprzeciwko. Nie przejmując się tym trzasnęła drzwiami, zamknęła je zaklęciem i wróciła do wanny. Nigdy nie pozwoli sobą pomiatać niezależnie od czegokolwiek. 
*****
Następnego dnia wychodząc na śniadanie wpadła na swojego brata.
- Cześć, Den.
- Cześć siostra! Obiło mi się o uszy, że wczoraj dostało się od ciebie jakiejś dziewczynie.
- I ty w coś takiego uwierzyłeś? Przecież ja jestem taka spokojna – roześmiała się.
- Spokojna jak upadły aniołek.
- Wstręciuch – w wyśmienitych humorach dotarli na śniadanie. Hermiona zostawiając brata usiadła na końcu stołu prefektów. O mało nie zamordowała brata, gdy przysiadł się do niej razem z Malfoyem i Zabinim.
- Czego? – burknęła w ich stronę.
- Niczego. Stwierdziliśmy z twoim bratem, że nie możemy pozwolić ci siedzieć tak samej.
- A słonie są zielone, Malfoy. – zabrał się za jedzenie tosta z dżemem. Denis nie rozumiał, dlaczego jego siostra nie lubi tak bardzo Smoka i Diabła. Zdążył ją poznać przez ten czas, a Blaisa i Draco znał od kilkunastu lat i jego zdaniem powinni się świetnie dogadywać. Pod koniec śniadania podszedł do nich Snape i wręczył im plan zajęć. Jak się spodziewała oczywiście znajdowały się na nim dwie godziny eliksirów Ślizgoni Gryfoni. Zawsze się zastanawiała,czy to jest jakiś kiepski żart McGonagall, która układała plan.  
Po skończeniu posiłku wróciła do swojego pokoju po torbę i ruszyła pod salę do eliksirów. Gdy tam dotarła, Snape prawie otwierał drzwi. Ruszyła na swoje miejsce na końcu sali obok Rona i Harry'ego.
- Di Binetti, gdzie się wybierasz? – odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i popatrzyła na nietoperza.
- Do ławki, panie profesorze. – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Jako prefekt naczelny powinnaś dawać dobry przykład. Zapraszam do pierwszej ławki.
- Ale…
- Panno Di Binetti! – ton nauczyciela nie był przyjazny. Hermiona dobrze wiedziała, że robi to specjalnie. Dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że dzięki temu nie będzie mogła podpowiadać chłopakom.
- Oczywiście panie profesorze – posłała przepraszające spojrzenie przyjaciołom i opadła na krzesło w wolnej ławce. Zaraz obok niej usiadł Denis, za to w ławce z Harrym i Ronem usiadła Ginny. Za jedyny atut rocznej przerwy w nauce Hermiona uważała to, że teraz razem z Gin były na jednym roku. Po wypisaniu składników na tablicy zabrali się za przyszykowywanie eliksiru. Hermiona czuła wyrzuty sumienia, że jeszcze nie porozmawiała z przyjaciółmi. Złapała kawałek pergaminu i napisała na niej prośbę o spotkanie dzisiaj po lekcjach, po czym podrzuciła ją Harry'emu tak, by Snape niczego nie zauważył. Lekcja przebiegła w spokoju, pomijając nieuzasadnione odejmowanie punktów gryfonom. Jak stwierdziła nawet wojna nie zmieniła niektórych cech profesora. Po obiedzie udała się do starej sali do transmutacji. Miała nadzieję, że jej przyjaciele przyjdą. Usiadła na ławce i czekała. 
Minęło już 10 minut od umówionego czasu. Straciła już nadzieję, kiedy ktoś wszedł do sali. Zaraz na ławkach obok niej usiadły dwa rudzielce i okularnik.
- Cześć.
- Cześć.
- Chyba mam wam kilka rzeczy do wytłumaczenia. Chciałam zacząć od tego, że nie powiedziałam wam tego wcześniej, bo tak naprawdę nie było na to czasu. Dowiedziałam się o tym wszystkim w wakacje…
- Nie miałaś czasu! – Ron wybuchnął.
- Ron, chodzi o to, że … - próbowała mu tłumaczyć.
- Chodzi o to, że jesteś oszustką i zdrajczynią, która nie raczyła nam o niczym powiedzieć. Arystokratka od siedmiu boleści! Jeszcze do tego trzyma z Ślizgonami. Mam cię dość i nic dla mnie nie znaczysz. Kłamca i tchórz! Zresztą nauczyłaś się tego od swoich ślizgońskich przyjaciół! - Ron wyszedł z sali, a ona się rozpłakała. Ginny podeszła do Hermiony i ją przytuliła. Płacząc opowiedziała Harry'emu wszystko, jak dowiedziała się, że jest adoptowana, jak poznała swoją historię i rodzinę. Ginny znała prawdę już od wakacji, kiedy spotykały się co sobotę. Hermiona wtedy prosiła, by ruda nic nikomu nie mówiła. Nagle ktoś wszedł do klasy. 
- Hermiona? – chłopak podszedł i przygarnął siostrę do siebie. – Potter, coś ty zrobił mojej siostrze?
- Nic – zaprotestował Harry.
- Jak to nic? Przecież widzę! – Denis zaczął się denerwować. Słyszał co nieco o wybrańcu od Smoka i Diabła.
- On nic mi nie zrobił, Den.
- Hermiona, nie broń tego drania – podniosła głowę i popatrzyła na brata. W tym momencie już wiedziała, że musiał usłyszeć kilka rzeczy o Harrym od Ślizgonów.
- Denis, w tej chwili go przeproś!
- Siostra, nie wygłupiaj się. Znam prawdę.
- Znasz prawdę? Nic nie wiesz, Cwaniak. Albo go przeprosisz, albo stąd wyjdź! – zszokowała go. Stwierdził, że nie zaryzykuje teraz,  żeby nie rozdrażnić jej jeszcze bardziej i grzecznie wyszedł.
- Przepraszam cię za niego, Harry, Ślizgoni musieli coś mu nagadać. Byli z nami po jednej stronie w czasie wojny, ale nie zmienia to faktu, że nadal są oślizgłymi gnojkami. Mam  nadzieję, że nie masz mi tego za złe i że wierzysz mi co do całej tej sytuacji - powiedziała Hermiona.
- Oczywiście, Herm. 
Przesiedzieli w sali jeszcze jakąś godzinę, rozmawiając i przy okazji przegapiając przez to kolację. 

Dziewczyna weszła do pokoju wspólnego i ruszyła do swojego dormitorium
- Hermiona! – usłyszała jak brat ją woła. – Młoda! – nie zamierzała z nim rozmawiać.
Prawie ją dogonił, ale zdążyła wejść do dormitorium i zatrzasnąć drzwi. Usiadła w fotelu i wyciągał książkę do starożytnych run, chcąc zabrać się za napisanie zadanego wypracowanie. 
Drzwi do pokoju otworzyły się. Chwilę minęło zanim za drzwi ukazała się głowa jej brata, który nadal nie dał za wygraną.
- Czego? – warknęła.
- Chcę pogadać.
- Nie mamy o czym – wycofał się i wrócił do dormitorium po drugiej stronie, by po chwili znów pojawić się w jej pokoju z butelką Ognistej Whisky. 
 - Mi, pogadaj ze mną. Proszę – popatrzył na nią, robiąc minę zbitego psa.
- Znaj moje dobre serce – odłożyła książkę, a on usiadł na drugim fotelu. Nie potrafiła długo gniewać się na niego, ale tym razem przesadził. Butelkę postawił na stoliku, ale zanim zabrali się za picie, najpierw zaczęli rozmawiać. Hermiona wygarnęła mu, że nie ma prawa naskakiwać na jej znajomych. Wytłumaczyła mu też, że Harry, Ginny i Ron są jej przyjaciółmi, na których zawsze liczyła.
***
- Diable!
- Co? – do saloniku wszedł barczysty szatyn.
- Czy ty wiesz może, gdzie zniknęła nasza ostatnia Whisky, która była w barku? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz