A co przez ten czas działo się z Draco? Blondyn po rozwodzie z uporem maniaka odmawiał udzielania wywiadów jakimkolwiek mediom. Dwa dni po ogłoszeniu wyroku Astoria przyszła do niego z prośbą by z nią porozmawiał. Prosiła żeby jej wybaczył, ale nie zdradę tylko to, że za niego wyszła. Podczas rozprawy Hermiona Granger uświadomiła jej jak wiele zła wyrządziła nie tylko Draconowi, ale też innym ludziom. Zrozumiała to, kiedy zobaczyła Tiego. Opowiedziała mu o tym, co się stało przed ich ślubem. Wiele nocy przepłakała po tym jak za namową rodziców odeszła od swojego pierwszego męża. Przekonali ją, że tak będzie dla niej lepiej. Draco był bogatym arystokratą, który miał możliwość zapewnienia jej dostatniego życia. A Tiego? Co mógł jej zapewnić? Dlatego próbowała o nim zapomnieć. Wzięła ślub z Malfoyem i starała się żyć normalnie. Nie kochała go, a on nie kochał jej. Z dnia na dzień stawała się coraz bardziej zimna, zamknięta w sobie i wyniosła. Dopiero na sali sądowej kobieta zrozumiała, co tak naprawdę mógł dać jej Tiego. Bezgraniczną miłość. Miłość, którą ona odwzajemniała. Miłość, która nadawała sens jej życiu, a którą jej rodzice chcieli zabić. Dlatego nie miała od tamtej pory za złe Draco, że wniósł pozew o rozwód. Jedynie jej rodzice starali się wynaleźć sposób jak spowodować by mężczyzna musiałby oddać ich córeczce swoje pieniądze. Ona nie chciała się w to mieszać. Po rozprawie porozmawiała ze swoim pierwszym mężem. I tak samo jak wytłumaczyła się przed Draco, to tak samo wytłumaczyła Tiego, co tak naprawdę stało się te trzy lata temu. Sama nie wiedziała jak to było w ogóle możliwe, ale Portugalczyk jej wybaczył. I dlatego teraz znowu mieszkali razem w Portugali i razem wychowywali synka Astori. Za to Draco poświęcił się pracy. Czas wolny spędzał z Diabłem, ale ten dość dużą cześć swojej uwagi poświęcał swojej ciężarnej kobiecie. A odkąd zamieszkali razem Diabeł miał naprawdę mało wolnego. W końcu sprzeczki zajmują dużo czasu. Draco nie mógł uwierzyć w to, że Blaise się ustatkował. A widok kumpla trzymającego na rękach swojego syna to obraz niczym z kosmosu.
Zobaczył ją po dłuższej kilkumiesięcznej przerwie podczas chrzcin Alecsandra. Jak zawsze perfekcyjna, piękna i elegancka. Kiedy trzymała malca na rękach uśmiechała się do niego łagodnie. Kiedy została sama postanowił do niej podejść. Ich krótka wymiana zdań była sztywna i oficjalna, a ona zaraz po tym opuściła przyjęcie. Nie rozumiał, o co chodzi i nie chciał rozumieć. W końcu to było życie pani mecenas, a nie jego. On starał się żyć tak jak przed ślubem. Praca i impreza. Tylko jedno było dziwne, nie miał jakoś ochoty na żadne romanse ani te przelotne, ani te bardziej poważne. Zganiał to na to, że przecież dopiero, co się rozwiódł. I tej wersji postanowił się trzymać.
***
Dzisiejsza rozprawa była ciężka i męcząca, ale wygrała ją. Kiedy wróciła do domu zapadał zmierzch. Z lekkim uśmiechem samozadowolenia na twarzy napełniła wannę ciepłą wodą. Zanurzając się czuła jak napięte przez cały dzień mięśnie zaczynają się rozluźniać. Pijąc wino odpoczywała relaksując się chwilą spokoju i ciszy we własnym azylu, jakim był dla niej jej dom. Dlatego nigdy nie zapraszała do niego żadnego ze swoich kochanków. Jej dom był jej oazą. Miejscem tylko dla niej. Nie chciałaby któryś z nich zakłócał jej spokój. Do tego miała dzięki temu pewność, że żaden z mężczyzn po rozstaniu nie będzie jej nachodził. Niespodziewanie z błogiego stanu wyrwał ją dzwonek do drzwi. Zdenerwowana tym, że ktoś jej przeszkadza wyszła z wanny i narzucając na siebie szlafrok zeszła na dół. Otworzyła i zdezorientowana patrzyła na kartonowe pudełko, w którym siedziała mała popiskująca kluka. Do kartonu przyczepiono kartkę – Zaopiekuj się mną. - Przykucnęła i delikatnie wzięła szczeniaka na ręce. Mała puchata, czarna psina z białą linia na łepku i białym brzuszkiem oraz zabawnie oklapniętymi uszkami.
- Skąd się tu wziąłeś malutki? – delikatnie głaskała szczeniaka próbując go uspokoić.
- Chyba to ci się przyda – za winkla wysunął się duży wiklinowy kosz dla psów. A zaraz za nim pojawił się trzymający go mężczyzna
- Malfoy?
- Cześć – stanął przed nią uśmiechając się swoim typowym uśmieszkiem. W jednej ręce trzymał kosz, a w drugiej siatkę z jakimiś rzeczami. Jego uwadze nie uszedł strój pani mecenas.
- Co ty tu robisz? – odsunęła się i wpuściła go do środka. – Daj mi chwilę – oddała mu psiaka i pobiegła na górę by po chwili zejść na dół ubrana w jeansy i duży czerwony sweter robiony na drutach.
- Odpowiadając na twoje pytanie. Co tu robię? Przywiozłem ci tego kolegę. – mówiąc to wręczył jej z powrotem psa. W tej siatce – podniósł do góry rękę, w której ją trzymał pokazując jej, o co mu chodzi – są wszystkie potrzebne rzeczy do szczeniaka.
- Ale dlaczego?
- Sama mi mówiłaś, że zawsze marzyłaś o Berneńskim Psie Pasterskim. Mówisz masz. A do tego pani mecenas minęły dwa lata. Mówi coś to pani? – zamurowało ją. Nie sądziła, że mógł pamiętać to, co kiedyś mu opowiadała o swoich marzeniach. Popatrzyła na kalendarz. Rzeczywiście dzisiaj mijało 24 miesiące od rozmowy w jej biurze.
- Pamiętałeś o tym czasie? – jej zdziwienie nie uszło jego uwadze.
- Przecież mówiłem ci wtedy, że spotkamy się po tych dwóch latach. – rozsiadł się wygodnie na sofie w salonie, a ona zdziwiona stała i głaskała szczeniaka, który zasnął na jej rękach.
- Byłam pewna, że wtedy tak tylko mówiłeś żeby mówić
- Pani mecenas ja nie rzucam słów na wiatr. – wstał, podszedł do niej i odebrał pieska by odłożyć go do koszyka. Patrzyła jak znowu do niej podchodzi. Utkwił swój zimny wzrok w jej brązowych oczach. Czuła jak jej serce zaczyna tłuc się o żebra. Nie rozumiała tego. Nigdy nie reagowała tak przy żadnym mężczyźnie. – Czy dalej ma pani jakieś przeciwwskazania pani mecenas Granger?
- Nie – pogłaskał ją po policzku, po czym delikatnie pocałował. Z każda chwilą pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.
- Malfoy, co my robimy? - Hermiona odsunęła się od mężczyzny.
- Cicho bądź kobieto. Nie po to czekałem dwa lata, żeby teraz słuchać twojego gadania. – przyciągnął ją z powrotem do siebie by znowu zatopić się w jej miękkich ustach. Idąc na górę w stronę jej sypialni zrzucali z siebie swoje ubrania.
***
Była godzina dwudziesta trzecia. Szatynka popatrzyła na przystojnego mężczyznę, który spał. Wstała i patrząc przez okno zastanawiała się, co zrobić. Normalnie w takiej sytuacji wyszłaby i wróciła do domu. Ale przecież ona była u siebie w domu.
- Granger – odwróciła się od okna i popatrzyła w stronę łóżka. Draco nie spał, chociaż było po nim widać, że jest bardzo rozespany. – Wracaj do łóżka, bo i tak nie masz innego wyjścia. Przecież nie wyjdziesz z własnego domu. – musiała w myślach przyznać mu rację. Wróciła do łóżka i zamykając oczy próbowała zasnąć.
Kiedy obudził się za oknem świeciło słońce, a miejsce obok niego było puste. Ubrał się i zszedł na dół. Kobieta siedziała w salonie i bawiła się z psem.
- Cześć – podniosła głowę i popatrzyła na niego.
- Cześć – wróciła do zabawy z psem.
- Ja się będę zbierał.
- Dobrze – tym razem nawet nie podniosła głowy. Podszedł do niej i łapiąc za ramiona postawił na nogi, po czym mocno pocałował.
- Do zobaczenia Granger – puścił ją i wyszedł z domu.
***
Od kilku dni miała ochotę kogoś udusić, a najlepiej samą siebie. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Jak zawsze dużo pracowała, ale za każdym razem, kiedy starała się skupić i przymykała oczy widziała Malfoya. Po głowie tłukły się jej obrazy z tamtej nocy. Miała tego wszystkiego dość. Ona Hermiona Granger nie myśli nigdy o żadnym facecie, z którym spędziła noc. Sama nie rozumiała, po co Draco dwa razy do niej dzwonił. Pierwszy raz nie odebrała, drugi raz okazało się, że tak sobie tylko dzwoni dowiedzieć się co słychać u pani mecenas. Panna Granger cieszyła się, że jutro ma lecieć z klientką na trzy tygodnie do Kanady załatwić tam dość trudne sprawy spadkowe. Miała nadzieję, że w końcu może przestanie myśleć o niejakim Draco Malfoyu. Była już zmęczona, dlatego zebrała się i wyszła z kancelarii wcześniej niż zawsze. Po drodze weszła do jednej z restauracji i zamówiła sałatkę.
- A ty znowu nie zamówiłaś czegoś innego tylko sałatkę – podniosła głowę zdezorientowana słysząc ten cyniczny głos.
- Bo lubię sałatki. Co ty tu robisz? – patrzyła jak Malfoy siada na wolnym krześle przy jej stoliku.
- Zamierzam zjeść obiad. – skinął na kelnera. Kiedy ten przyszedł mężczyzna złożył zamówienia i z powrotem popatrzył na kobietę. Pani mecenas sama nie wiedziała jak to się stało, że po tym obiedzie znowu wylądowali u niej w mieszkaniu. Rano bez żadnych problemów pożegnali się krótko i każde z nich ruszyło w swoją stronę. Nie było to dla niej problemem. W końcu żadne z nich nie wierzyło w związki, nie chcieli się wiązać i nie liczyli na nic poważnego. Pod tym względem byli do siebie bardzo podobni.
***
Jako, że sprawa którą prowadziła dotyczyła świata mugolskiego musiała do Kanady lecieć samolotem. Kiedy pracowała wszystko było w porządku. Gorzej było w nocy w hotelu. Leżąc w łóżku po jej myślach ciągle błąkał się przystojny blondyn. Czuła irytacje. Nie rozumiała, dlaczego w każdej wolnej chwili myślała o Malfoyu. Nigdy tak nie było. Nigdy nie rozmyślała o żadnym ze swoich kochanków. Była pewna, że sprawa Malfoya będzie jednorazową przygodą. Potem on pojawił się jeszcze raz wtedy po obiedzie w restauracji. Zaśmiała się na samą myśl tego jak próbował nakarmić ją swoim mięsem faszerowanym szpinakiem. Myślała o tym jak śmiał się kiedy usłyszał, że swojego psiaka nazwała Czort. Jak dobrze czuła się kiedy słuchał uważnie tego, co mówi i potrafi inteligentnie porozmawiać z nią na każdy temat. Nie traktował jej jak jakiejś głupiej kobietki i nie starał się jak część jej kochanków robić z niej delikatnej istoty. A seks z nim był cudowny. W tym momencie Hermiona przeraziła się. Uświadomiła sobie, że rozmyśla na temat Malfoya jak zafascynowana kobieta, która zaczyna zakochiwać się w facecie. Dla niej to było niemożliwe. Ona nie wierzyła w związki. Ona nie uznawała zaangażowania. Ona nie była jak zwykła kobieta. Jej zdaniem wiązanie się z kimś to najgłupsza rzecz na świecie. Nawet pomimo tego, że ostatnio czuła jakiś lekki żal patrząc na to jak Ginny jest bardzo szczęśliwa z Blaisem i Alecsandro. Oczywiście nie znaczyło to, że Ruda z Diabłem nie skakali sobie do gardłem. Oni żyć nie potrafili, jeżeli Ginnevra kilka razy dziennie nie nazwała Zabiniego małpoludem, gorylem czy innym epitetem. Ale taki już był ich świat. Niestety Hermionie Granger ciężko było przyznać przed sama sobą, że czasami im zazdrościła. Nie chcąc już więcej o tym myśleć szukała jakichkolwiek sposobów na wyrzucenie z własnych myśli Draco Malfoya.
***
Lubiła latać. Móc patrzeć z góry na chmury. Dzisiejszy dzień był pochmurny, ale zmieniło się to, kiedy wzbili się w powietrze. Po pokonaniu chmur samolot otoczyły promienie słoneczne. Chwilę patrzyła przez okno, potem czytała książkę, ale po kilku godzinach ubrała słuchawki i przymknęła oczy. Kiedy obudziła się za małą szybką samolotu było ciemno. Popatrzyła na zegarek, który miała na ręce. Dochodziła dwudziesta trzecia, co oznaczało, że powinni za chwile lądować. Na panelu wyświetlił się znak informujący o obowiązku zapięcia pasów. Już po chwili samolot zaczął zniżać lot. Gdy przebił się przez warstwę chmur Hermiona zobaczyła jeden z najładniejszych widoków, jakie dane jej było widzieć kiedykolwiek. Zawsze ją zachwycał niezależnie ile razy to widziała. Czerń nocy rozświetlała zachwycająca pajęczyna świateł. Londyn wyłaniał się w tym mroku swoimi światłami, które z góry wyglądały jak niespotykane wzory. Roziskrzone punkciki niczym seria barw. Mogłaby patrzeć na to godzinami, ale samolot ciągle zniżał lot i pajęczyna świateł zaczęła zmienią się w punkty, a następnie w światła uliczne, w oknach domów i bloków. Zauważała coraz więcej szczegółów. Już po chwili kołowali na pasie lotniska. Po przejściu przez bramki skierowała się do odpowiedniej taśmy, aby zabrać swój bagaż. Czuła się zmęczona pomimo tego, że spała w samolocie. Bo jak się można wyspać w samolocie i do tego jeszcze śniąc o Draco Malfoyu? Aktualnie marzyła o ciepłej kąpieli i kieliszku dobrego czerwonego wina. Na lotnisku jak zawsze było pełno ludzi. To miejsce niezależnie od pory dnia i roku było zaludnione. Każdy zmierzał w swoją stronę. Jedni ustawiali się do odprawy, a większość z tych, którzy przylatywali witali się z osobami, które na nich czekały. Na nią nikt nie czekał. Przeszłą przez halę i weszła na ruchome schody. Rozglądała się obserwując ludzi, gdy nagle stwierdziła, że ma halucynacje. Wydawało jej się, że na końcu ruchomych schodów stoi Draco Malfoy. Zamrugała kilka razy, ale on nie zniknął. Stał tam jakby nigdy nic uśmiechając się tym swoim cynicznym uśmieszkiem i patrzył na nią tymi zimnymi stalowoniebieskimi oczami. Zeszła z schodów i stanęła przed nim.
- Malfoy? – ciągle nie była pewna czy to nie jest przewidzenie spowodowane zmęczeniem.
- Witam panią mecenas.
- Co ty tu robisz? – dyskretnie się uszczypnęła, ale zauważył to i skwitował śmiechem.
- Daj tą walizkę i chodź. – jedną ręka złapał rączkę jej walizki, a drugą jej dłoń i pociągnął w stronę wyjścia. Po drodze do jej domu odebrali od Ginny Czorta. Pół godziny później siedziała na sofie u siebie w salonie i głaskała szczeniaka leżącego na jej kolanach.
- No to, co robiłeś na tym lotnisku?
- Jak to, co robiłem? Czekałem na ciebie.
- Skąd wiedziałeś, że dzisiaj wracam?
- Mam swoje sposoby by zdobyć takie informacje. Nie wiem jak ty, ale ja stwierdziłem, że chciałbym powinniśmy porozmawiać. – też tak czuła, ale nie chciała się do tego przyznać. – Wiesz Granger tak naprawdę jesteśmy tacy sami. Samowystarczalni, niewierzący w związki i miłość, ale szukający czegoś tylko nie wiedząc czego. Nie wiem coś ty zrobiła kobieto, ale ostatnio w kółko o tobie myślę, ale najgorsze jest to, że nie jak o swoich byłych kochankach tylko inaczej. Myślałem o tobie przez te dwa pieprzone lata. Sadziłem, że przestane jak spędzę z tobą tą jedną noc. Ale wie pani, co pani mecenas? Gówno to dało. Od tego czasu zacząłem myśleć o tobie coraz częściej. – milczała nic nie mówiąc – czy pani mecenas zechce zabrać głos?
- Wiem dobrze, o co masz na myśli. Do szału mnie to wszystko doprowadza.
- I co z tym zamierza pani zrobić? – stał tak oparty o ścianę i patrzył na nią wyczekująco.
- A co niby ja mogę z tym zrobić? Nic. Zamierzam nad tym przejść do porządku dziennego – po jej słowach patrzyli sobie hardo w oczy, próbując nawzajem się złamać.
- Draco…ja….
- Nie wierzę w miłość – dokończył za nią.
- I związki. Obydwoje sobie zdajemy sprawę jak wiele nas różni. Wydaje mi się, że to, co zaszło między nami… wydaje mi się, że popełniliśmy błąd. – popatrzyła na niego.
- Granger nie można mówić o błędzie w sytuacji, kiedy dwójka dorosłych ludzi ma na siebie ochotę i chcąc tego uprawiają seks. – słuchała jego słów i rozumiała je, ale sama nie wiedziała, co o nich sądzić.
- W tym przypadku zgodzę się z twoją wypowiedzią. Ale to i tak nic nie ziemia. Jesteśmy, kim jesteśmy.
- To kim pani jest mecenas Granger? Tylko powiedź tak naprawdę. Kim jesteś i co czujesz Hermiono?
- Ja jestem sobą. Trzymam się swoich wartości i poglądów. Osobą w której życiu nie ma miejsca… - przerwał jej wypowiedź.
- Jeżeli chcesz mieć ze mną spokój to powiedz Granger, że jestem kolejnym facetem na twojej liście. – czekał patrząc jej w oczy. Wahała się, ale zebrała się w sobie i patrząc na niego powiedziała pewnym głosem.
- Jesteś kolejnym facetem, który zawitał w moim życiu. Może tym razem inaczej, bo w moim domu, ale to nic więcej. – słysząc te słowa kiwnął głową. Cieszył się, że podjęła za niego tą decyzję. Nie chciał się z nikim wiązać, ale musiał sam przed sobą przyznać, że trochę ukuły go jej słowa.
- Rozumiem. Dobranoc Granger
- Dobranoc Malfoy – patrzyła jak wychodzi z jej domu. Nie zrobiła nawet kroku, by go zatrzymać, chociaż przez chwilę miała na to ochotę, ale powstrzymała się. Ona nie wierzy w uczucia i związki między ludźmi. On też. Weszła na górę i biorąc szybki prysznic położyła się do łóżka. Przeszła jej już ochota na długą kąpiel i wino.
***
Dlaczego tak jest, że kiedy człowiek chce coś wyrzucić z własnych myśli to, to uparcie do nas wraca. Tak na przykład jest z muzyką. Usłyszy się kawałek i człowiek zaczyna nucić go w myślach, a potem on nie chce opuścić naszej głowy. Tak właśnie od kilku dni czuła się Hermiona Granger. W jej głowie ciągle siedział obraz przystojnego blondyna stojącego na szczycie ruchomych schodów. Myśląc o tym czuła w sercu przyjemne ciepło, które szybko ulatywało zaraz po tym jak odganiała od siebie to wspomnienie, które nawiedzało ją nawet w czasie pracy. Miała dość. Odłożyła papiery i wyszła z budynku. Szła chodnikiem obserwując to, co się działo dookoła. Pogoda była przytłaczająca jak jej myśli. Szary ponury dzień. Ciężkie chmury wiszące nisko na niebie zapowiadały deszcz. Ludzie pędzili w tylko sobie znanym kierunku. Zdenerwowani kierowcy trąbili stojąc w korku. Do tej kakofonii dźwięków przyłączył się sygnał karetki, która z dużą prędkością przejechała główną ulicą. A ona szła. Wśród tego wszystkiego czuła się samotna. Wielkie górujące nad wszystkim wieżowce uświadamiały jej, jaka jest mała. Rozmyślała nad tym, że jeżeli teraz znikłaby nikogo by to tak naprawdę nie obeszło. Nie była to do końca prawda. Nie mogła przecież zapomnieć o rodzicach, ale oni mają siebie. Kiedyś ich zabraknie, a ona zostanie sama jak palec. Ginny ma Blaisa i Alecsandra. Zarówno Ron, jak i Harry z kimś się spotykają. A ona? Co miała? Tylko prace i od pewnego czasu Czorta, którego dostała od Malfoya. Znowu poczuła to nieznośne ukłucie. Nie rozumiała, co się dzieje. Do tej pory kochała swoje życie takim, jakie jest. Nie wierzyła w związki i uczucia. Zbyt wiele widziała na sali sądowej by z kimś się związać, ale czy świat jest taki naprawdę? Przecież te wszystkie sprawy rozwodowe, które prowadziła to kropla w morzu par, które są ze sobą. Nie wiedziała, kiedy z dzielnicy biznesowej zdążyła dojść do najbliższego osiedla. Przeszła przez park i siadając na drewnianej ławce zaczęła przyglądać się dzieciom na placu zabaw. Beztroskie szkraby huśtały się na huśtawkach, albo budowały zamki z piasku. W tym czasie ich matki siedziały na ławce i rozmawiając ze sobą pilnowały swoje pociechy. Hermiona wróciła wspomnieniami do przeszłości. Do czasu, kiedy na podobnym placu zabaw bawiła się mała dziewczynka o kręconych brązowych włosach i czekoladowych oczach. Ta dziewczynka wierzyła w świat. Wierzyła w miłość i myślała, że na świecie jest książę, który kiedyś przyjedzie po nią na białym koniu niczym po Kopciuszka, czy Królewnę Śnieżkę. Wtedy z podziwem patrzyła na znane jej rodziny marząc, że kiedyś sama taką założy. Będąc w Hogwrtacie sądziła, że znajdzie swoją drugą połówkę. Osobę, która będzie uzupełnieniem jej samej. Przez pewien czas myślała, że to może Wiktor, a potem Ron, ale w obydwóch tych przypadkach szybko przestała tak sądzić. A potem przyszła praca w kancelarii. Szok, jaki przeżyła podczas pierwszej prowadzonej sprawie rozwodowej. Nie sądziła, że ludzie którzy spędzili ze sobą trzydzieści lat i doczekali się trójki dzieci mogą, aż tak się nienawidzić. A potem wpadła jak kołowrotek. Sprawa rozwodowa za sprawą rozwodową, wojna o dzieci, alimenty i podziały majątków. Patrzyła każdego dnia na to jak dwoje ludzi, którzy kiedyś się kochali nagle zaczynają siebie nienawidzić i walczyć ze sobą. Nawet nie zauważyła jak jej marzenie o szczęśliwej rodzinie zaczyna znikać, a ona zamyka te pragnienia w najdalszym zakątku swojego umysłu, do którego nikt nie ma prawa wstępu. Od tamtego momentu przestała wierzyć w miłość i związki. Od tamtej chwili stała się panią mecenas Hermioną Jean Granger, którą była dzisiaj zapominając o tej Hermionie sprzed lat. Wróciła do rzeczywistości. Popatrzyła na małą dziewczynkę, która z uporem maniaka goniła kolegę po placu zabaw. Kiedy go dopadła niczym się nie przejmując pocałowała go w policzek. Oburzony malec ostentacyjnie wytarł twarz rękawem i jak najszybciej oddalił się od nachalnej wielbicielki. Widząc to zaśmiała się. A może z nią właśnie jest jak z tymi dziećmi? Może wcale nie zapomniała o tamtej Hermionie? Teraz jest jak ten chłopiec. Ucieka przed każdym jednym uczuciem, którym chce ją obdarzyć jakiś mężczyzna. Pomyślała o przystojnym blondynie. O tym jak przeraziło ją to, że zaczął o nią tak dbać. I jak ten mały chłopiec uciekła zrywając z Adamem wszystkie kontakty. Ta stara Hermiona tak podobna do tej małej dziewczynki wytłumaczyłaby jej, że to głupota uciekać przez uczuciem. Ale ja nic nie czułam do Adama oprócz pożądania. Siedziała i próbowała odpowiedzieć sama sobie na pytanie zadane przez Draco. „Kim pani jest mecenas Granger?” Kim tak naprawdę jesteś Hermiono? Złapała za komórkę i wybrała numer kancelarii. Poinformowała sekretarkę, że dzisiaj już nie wróci. Kiedy tylko schowała komórkę do torebki wstała i znajdując ustronne miejsce teleportowała się do domu.
***
Był wściekły sam na siebie. Przecież powinien się cieszyć. Przecież tego właśnie chciał. Spędzić z nią tą jedną noc i wrócić do swojego życia. Powinien być jej wdzięczny za to, że postąpiła tak a nie inaczej, ale nie był. Dlatego właśnie był na siebie wściekły. Opuścił Ministerstwo Magii i wsiadając do swojego auta. Odpalił silnik i ruszył do domu. O tej godzinie na ulicy był duży ruch. Mijał kolejne przecznice. Znał to miasto na pamięć. Praktycznie każdą jego ulicę. W ciepłe letnie noce lubił włóczyć się uliczkami i wsłuchiwać w odgłosy miasta. Kiedy ojciec jeszcze żył zawsze patrzył na to krytycznie. Uważał, że mugolski Londyn jest odrażający i dlatego jeżeli tylko mógł unikał go jak ognia. Draco sądził inaczej. To miasto zawsze go fascynowało. Tak naprawdę Dracon Lucjusz Malfoy chociaż tak podobny z wyglądu do ojca bardzo się od niego różnił. Był cyniczny, zimny i miał duże mniemanie o sobie. Dzięki małżeństwu rodziców nie wierzył w związki i miłość. Ale Draco Malfoy miał swoją drugą naturę. Część siebie, którą zamknął w najgłębszym zakątku swojego ciała. Tak naprawdę ta część była jego pragnieniem miłości. To tam skryły się wszystkie dobre uczucia. Starał się o nich nie pamiętać i całkiem dobrze mu to szło dopóki pewnego dnia po tylu latał nie spotkał Hermionę Granger. Granger, która była całkiem inna niż ta, którą pamiętał ze szkoły. Kobietę, która pod pewnym względem była do niego podobna. Nie wierzyła w miłość i związki.
Włączył radio i pogłośnił je tak by muzyką zagłuszyć myśli na temat pani mecenas. Duże krople deszczu zaczęły bębnić po karoserii. Spodziewał się tego już rano, kiedy wychodząc z domu popatrzył na niebo. Dojechał do rezydencji, zaparkował w garażu i zabierając teczkę po schodach wszedł do domu. Miał ochotę siąść w salonie i napić się dobrej Whisky. Powiesił płaszcz w holu i wszedł do salonu. Kiedy do kryształowej szklanki nalał złotego pyłu na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Usiadł w fotelu i już miał się napić, kiedy nagle ciszę panującą w domu zakłócił dźwięk dzwonka. Nie miał dzisiaj ochoty na żadne rozmowy, dlatego postanowił zignorować nieproszonego gościa. Niestety nie było mu to dane, gdyż po chwili dzwonek zadzwonił raz i drugi. Zdenerwowany wstał i szybkim krokiem podszedł do drzwi. Na jego twarzy rysował się grymas, a stalowoniebieskie oczy przymrużył ze złości. Złapał za klamkę i energicznie otworzył drzwi. Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy zobaczył dzwoniącego natręta.
- Hermiona? – patrzył na kobietę stojącą na ganku. Stała tak nie przejmując się tym, że leje deszcz
- Ja już wiem… – nie rozumiał, o czym ona mówiła.
- Kobieto czy ty nie widzisz, że pada? Wejdź do środka zanim całkowicie zmokniesz. – odsunął się i wpuścił ją do domu. – Chodź do salonu napijesz się czegoś ciepłego.
- Nie! – popatrzył na nią – Draco ja już wiem, kim jestem. Jestem mecenas Hermiona Jean Granger. Kobieta, która nie wierzy w miłość, a raczej nie chce uwierzyć. Osobą, która kiedyś marzyła o tym by kochać i być kochana. By znaleźć tą drugą połowę – patrzył na nią nie rozumiejąc, do czego zmierza – Ale zepchnęłam to w najdalsze zakątki umysłu zamykając to tam i próbując o tym zapomnieć, ale to niemożliwe. To tam jest, chociaż ja nie chce przyjąć tego do wiadomości. Spowodowałeś, że przypomniałam sobie o tych pragnieniach. Jestem podobna do ciebie Draco. Tak jak ty nie wierzę w związki i nie chcę się z nikim wiązać. Może właśnie o to chodzi! – W tym momencie Draco zastanawiał się czy pani mecenas na pewno dobrze się czuje. Stała przed nim ubrana w morą bluzę i jeansy. Brązowe włosy pod wpływem deszczu poskręcały się i wyglądały jak sprężynki. Czekoladowe oczy zagadkowo błyszczały.
- Ale o co?
- O to, że jesteśmy podobni. Połówki jabłka też są podobne. Moja babcia zawsze mówiła, że los specjalnie stawia na naszej drodze różnych ludzi, bo ma w tym jakiś cel. Może to właśnie było celem tego, że twoja sprawa rozwodowa trafiła do mnie bym to wszystko zrozumiała. Przez ostatni czas nic nie robię tylko o tobie myślę.
- Granger, do czego ty zmierzasz? – nie rozumiał, o co chodzi w tym jej chaotycznym monologu.
- Jestem Hermiona Jean Granger i zakochałam się w panu panie Malfoy. – kiedy to powiedziała w holu zapadła całkowita cisza. Stali patrząc na siebie. Nie doczekawszy się żadnej reakcji odwróciła się na pięcie, otworzyła drzwi i wyszła. Zaczęła w myślach klnąc sama na siebie. Na swoją głupotę. Bo czego ona się spodziewała przychodząc tutaj i gadając jak wariatka. Zbiegając po schodach zeszła na podjazd skąd chciała się teleportować do domu. Dopiero teraz zauważyła jak mocno pada deszcz. Widać przedtem przez nadmiar adrenaliny i emocji nie czuła tego jak moknie. Kolejny raz przeklęła siebie i swoje emocje. Nagle poczuła jak ktoś łapie ją za łokieć i obraca o sto osiemdziesiąt stopni. Wpatrywały się w nią stalowoniebieskie zimne oczy. Tym razem to on nie zwracał uwagi na to, że moknie.
- To dobrze, że już wiesz, kim jesteś Granger. Bo nie chciałbym mieć kobiety, która nie wiem, kim jest i nie zna siebie – nic więcej nie powiedział. Przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował.
*** rok później
- Miguel jesteś tutaj? – krzyknął wchodząc do budynku.
- Draco? – Portugalczyk wyszedł z salonu – Senhora Hermiona? – na jego opalonej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Hermiona, a nie Senhora. Mieliśmy umowę Miguelu - uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Masz rację Hermiono.
- Witaj przyjacielu – Draco podszedł do mężczyzny i uściskał go.
- Co was do mnie sprowadza? Czyżby znowu jakaś sprawa prawna?
- Można tak powiedzieć – Hermiona uśmiechnęła się zagadkowo.
- Chodźcie do salonu nie będziemy przecież stać tutaj cały dzień – przeszli do pomieszczenia obok i rozsiedli się w fotelach. Portugalczyk otworzył barek wyciągnął z niego butelkę wina i trzy kieliszki.
- Dziękuję – Hermiona zabrała od niego napełniony kieliszek.
- No to mówicie, co się stało, że znowu widzę was razem u mnie? – Portugalczyk usiadł na wolnym fotelu i popatrzył na swoich gości.
- Mam nadzieje Miguel, że masz sporo wina i że w ciągu jednego dnia uda nam się załatwić nocleg dla stu trzydziestu osób. – Draco popatrzył na przyjaciela
- Winogrona obrodziły w tym roku i wina jest dużo. Ale, po co wam tyle miejsc noclegowych?
- Bo pojutrze zamierzamy wziąć ślub w twojej winnicy.
- Co? – mężczyzna zakrztusił się winem z wrażenia. Takich wiadomości to on się nie spodziewał
***
Słońce zaczynało zachodzić za horyzont. Nadchodził wieczór, wiał przyjemny ciepły wietrzyk. Ponad setka ludzi siedziała na krzesłach ustawionych w winnicy. Po środku w pobliżu jednego z kamiennych domków stał urzędnik i dwoje młodych ludzi. On ubrany w ciemnoszary garnitur, ona w długą, białą zwiewną sukienkę bez zbędnych ozdób. Mężczyzna złożył już przysięgę, teraz urzędnik zwrócił się do kobiety.
- Czy ty Hermiono Jean Granger bierzesz sobie za męża tego oto Dracona Lucjusza Malfoya i ślubujesz mu, miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuścisz go, aż do śmierci? – zapadła cisza. Kobieta popatrzyła na siedzących ludzi. Swoich rodziców, którzy siedzieli przytuleni do siebie. Tata uśmiechał się do niej, a mama ocierała łzy szczęścia. Na Harrego ze swoją dziewczyną, Rona który przez kilka miesięcy niej nie odzywał się do niej po tym jak dowiedział się o jej związku z Malfoyem, dopiero pani Weasley musiała przemówić mu do rozumu. Na Blaise i Ginny, która na kolanach trzymała rocznego Alecsandra. I w końcu popatrzyła na stojącego przed nią mężczyznę o prawie platynowych włosach. Patrzył na nią tymi zimnymi stalowoniebieskimi oczami, od których biła taka pewność siebie. Na jego twarzy pojawił się tak charakterystyczny kpiący uśmieszek. Widząc go niemal słyszała w uszach jak pyta się jej „Odważysz się Granger?”
- Tak. – odważyła się. Ona, która nie wierzyła w miłość odważyła się i właśnie związała się na stałe z jednym mężczyzną. Swoją drugą połową. Osobą, z którą nie sądziła, że mogłaby się związać. Wiedziała za to, że teraz to tylko od nich zależy, czy oni jako te dwie połówki będą tworzyć do końca życia jedną spójną całość. Po prostu muszą się bardzo postarać, bo jak zawsze sobie powtarza pani mecenas Hermiona Granger – chcieć to znaczy móc, bo nie ma rzeczy niemożliwych.
---
Moi drodzy to by było na tyle. Mam nadzieję, że zakończenie nie zniszczyło całokształtu opowiadania. Dziękuję wam bardzo za to, że byłyście i śledziliście wydarzenia w tym opowiadania. Mam już coś nowego na miejsce połówek, ale nie wiem, kiedy to opublikuje. Jak na razie muszę zająć się who I am. Pozdrawiam
O jakie to było piękne! I naprawdę długie! Tak się wzruszyłam czytaniem (ok, słuchałam przy tym idealnie pasującej do tego rozdziału piosenki), że aż się popłakałam! Czytając to czułam, że widzę to wszystko, co się działo. Widziałam Hermionę, Dracona, a nawet Czorta. Zdecydowanie najlepszy rozdział. Zastanawiam się jak to jest, że piszesz takie fajne opisy i nie są nudne. Genialne. Kocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPodtrzymuje. (piosenkę też)
UsuńWłaśnie tych opisów się bałam. Bo chciałam je napisać tak by pasowały do tych co były w opowiadaniu od początku, żeby się nie różniły od nich.
OdpowiedzUsuńByło parę powtórzeń, ale całokształt mi się podobał. Odrzucili się lecz na końcu byli razem, tak miało być i jest. Bałam sie, że rozdzielisz ich na dobre, ale jest <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nowe opowiadanie :)
Świetnie, świetnie, świetnie! Oryginalna treść, a zakończenie powaliło mnie. Jesteś świetna i czekam na kolejne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńŁiiii! Ślicznie ;D Jak ja uwielbiam szczęśliwe zakończenia;p Jakoś spodobało mi się sformułowanie "serce łomocze o żebra" jest takie... fajne ;D
OdpowiedzUsuńA przy "Odważysz się, Granger" to się rozpłynęłam ;p Kwintesencja Draconowości ;D
Cieszę się bardzo, że się podoba. Bo już dzisiaj mówiłam Oti, że najchętniej chyba bym napisała to zakończenie jeszcze raz od nowa.
UsuńAbsolutnie nie ma potrzeby ;)
UsuńTo dobrze, nic nie będę zmieniać.
UsuńOpowiadanie było świetne ale troche zawidło mnie zakończenie, Hermiona z silnej postaci stała się taka ciapowata(co ta miłośc robi z ludzmi ;D ). Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego źle ostatnio podobają mi się opowiadania bez happy endu na końcu może to dlatego.
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwiem czekam za to na kolejną częsc Who I am.
P.S. Jestem "nowa" na twojej stronie więc małe pytanie: Co ile dodajesz nowe posty? Jest jakiś konkretny termin np co 2 tygodnie czy kiedy masz natchnienie na dalsze częsci?
Oczywiście, że nie odbieram tego źle :-). Jedynie trzeba pamiętać, że każdy ma tak naprawdę swoje dwie natury. Często też te najsilniejsze osoby wewnętrznie najbardziej potrzebują bliskości innych osób chociaż się do tego nie przyznają.
UsuńNie ma konkretnego terminu. Kiedyś tam dodawałam co piątek, ale teraz dodaję kiedy mi przyjdzie coś do głowy. Raz jest to po kilku dniach, a niekiedy nawet po miesiącu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDla mnie długość jest idealna! Uwielbiam takie zakończenia. Myślałam, że pojechali do Portugalii pochwalić się dzieckiem, a nie żeby stanąć na ślubnym kobiercu.
OdpowiedzUsuńWięcej równie uroczych opowiadań, raz proszę!
jak romantycznie! wybacz że dopiero teraz , ale cały czerwiec zaczął się dla mnie koszmarnie ;/
OdpowiedzUsuńach ! <3 nie sądziłam że Draco pierwszy do niej zawita! i to pytanie kim ona tak naprawdę jest? no genialne, a ten ślub! wszystko wyszło perfekcyjnie! <3 kocham i czekam na kolejne dzieło <3
Kolejne wypociny już niedługo :D
UsuńCzytam to opowiadanie, czasami komentując czasami nie. Ale wiesz.. Zakończenie było wspaniałe. Nie spodziewałam się, że Draco będzie pamiętał kiedy zjawić się pod jej dachem, co zrobić, aby ją w sobie rozkochać. A sam nie zdawał sobie sprawy, że się zakochuje ;)
OdpowiedzUsuńI kiedy Hermi powiedziała "tak" myślałam, że zacznę się śmiać. Twarda kobieta, która uprawiała seks na biurku w swoim gabinecie wreszcie się ugięła i wyszła za mąż. Za kogo? Za Malfoya.
Fajnie, że ci się podobało. Właśnie chciałam żeby Hermiona w tym opowiadaniu tak była odebrana. Jako twarda pewna siebie ale w końcu okazuje się, że w środku ma swoje uczucia. I Draco, który knuje ale sam przy okazji wpada w swoją sidła
UsuńCzytając twój komentarz jakoś tak mi się wesoło zrobiło, szczególnie po pytaniu "Za kogo?" Sama nie wiem dlaczego :D
Żeście się zgrały z Poem z tymi zakończeniami opowiadań. ;)
OdpowiedzUsuńW każdym razie przepiękne zakończenie, które ukazuje w sobie ogrom prawd. Poza tym oni zdecydowanie do siebie pasują, bardzo, bardzo pasują, chociażby w tym, że zgadzają się wzajemnie, że nie wierzą w miłość. Swoją drogą, to śmieszne, skoro siebie kochają. ;)
Jestem zachwycona, a szczególnie tym zdaniem "Kobieto czy ty nie widzisz, że pada?", w którym ujawnia się cały Draco. :D
Naprawdę się cieszę, że wam się podoba. Bo szczerze to ja po napisaniu zakończenia za bardzo nie byłam z niego zadowolona
Usuńłiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii sweeeeeeeeeetaśnie :D
OdpowiedzUsuńhaha odbija mi :d
jejku ale ciesze się że tak bosko i słodko się to zakończyło
choć będzie mi brakować tego opowiadania z chęcią przeczytam nowe które mam nadzieje że wstawisz szybko
czekam czekam i pozdrawiam
Swoim zwyczajem komentuje fica na samym koncu. Zachowalas ten sam styl do konca, za co Cie podziwiam bo to trudne. Hermiona musiala naprawde wierzyc w swoje przekonania, ze pozwolila Draco odejsc po tym dwoch latach. Dobrze, ze zrozumiala kim jest naprawde a Draco nie stracil nic ze swjej dawnej ironi i za to uwielbiam to opowiadanie
OdpowiedzUsuńpozdrowienia ;*
Masz rację trudni mi było pisać niekiedy trzymając jednego stylu.
OdpowiedzUsuńJezuuu.Pieknie.Poryczalam sie.Jedno z lepszych opowiadan jakie czytalam.
OdpowiedzUsuńKurcze dziewczyny nie spodziewałam się, aż takich dobrych opinii o tym zakończeniu.
UsuńTeraz to po two-halves zastanawiam się czy napewno brac się za inne opowiadania.
Znalazłam Twojego bloga dzisiaj, zupełnie przez przypadek i mimo nawału nauki na jutro, postanowiłam przeczytać pierwszy rozdział. Chciałam na tym poprzestać i wrócić do książek, ale nie umiałam. Czytałam kilka godzin i z początkiem każdego rozdziału obiecywałam sobie, że to już ostatni, że wracam do nauki. O ja naiwna. To opowiadanie dosłownie mnie wciągnęło i przeczytałam je w cąłości za jednym podejściem.
OdpowiedzUsuńNajmocniejszą jego stroną jest w moim odczuciu to, że nie jest schematyczne, tzn. wyniosłaś akcję poza Hogwart, bohaterowie są dorośli, nie ma wątku Voldemorta i Śmierciożerców, który już dawno mi się znudził. Twoje opowiadanie nie było oklepane, nie powielało tych samych schematów.
Drugim plusem jest to, że nie opisałaś zbyt wielu wątków. Czasami dziewczyny tak robią i wątek DHL gubi się. Nie skupiłaś się także tylko na relacjach Hermiony i Draco, dzięki czemu nie było to opowiadanie monotonne, a to też bardzo często się zdarza.
Uwielbiam wątek Ginny i Blaisa!
Duży plus także za bardzo rozbudowane, realne i przesiąknięte realizmem opisy wątków erotycznych. Są one odważne i świadczą o Twojej dojrzałości. Da się odczuć bardzo często, kiedy za pisanie ich biorą się niewiedzące o czym piszą nastolatki, którym pisanie o tym wychodzi komicznie. Ty do nich nie należysz.
Poczekam z czytaniem kolejnych, aż je skończysz, bo nie wytrzymam w tej niepewności, ale bądź pewna, że po przeczytaniu kolejnych, zostawię po sobie ślad. Jednak dopiero na samym końcu, jak zwykle.
Podsumowując - jedno z najlepszych opowiadań, jakie kiedykolwiek czytałam. Zdecydowanie w TOP 10, a czytałam ich już kilkadziesiąt. Nie powiem dokłądnie, na którym miejscu się uplasowało, bo nie prowadzę tak szczegółowego rankingu, poza tym każde jest inne, ale na pewno jedno z najlepszych. Bardzo się cieszę, że nie przesadziłaś z długością treści, poza tym opisy są wyjątkowo ciekawe i dające się czytać. Wielokrotnie w takich opowiadaniach po prostu musiałam je pomijać, bo nie dało się ich czytać bez zaśnięcia.
Pozdrawiam i życzę niekączącej się weny oraz chęci dzielenia się nią z nami wszystkimi :)
Vexetariano.
Dziękuję za tak miły komentarz. two-halves to moje ulubione opowiadanie, które stworzyłam. Mam nadzieję, że inne cię nie rozczarują.
UsuńZakończenie genialne. Naprawde ta historia była cudowna inna niż te wszystkie zakazane miłości z Hogwaru. Dziękuje za to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńnie masz za co :-)
UsuńNie ma słów, które opisałyby Twoje opowiadanie. Zazwyczaj czytam o miłości w Hogwarcie, ale pierwszy rozdział na tym blogu przekonał mnie do głębszego zaznajomienia się z Twoją twórczością i mogę szczerze powiedzieć, że się nie zawiodłam. Ciekawie prowadzisz fabułę, wszystko co napisałaś jest dopracowane, każdy opis dokładny, a dialogi powalały na kolana. Trzeba przyznać, że masz talent. Jeśli napiszesz książkę, to chęcią ją przeczytam. Dziękuję Ci za to opowiadanie, bo jest one jednym z nielicznych, które są warte przeczytania. Mam nadzieję, że jeszcze nie zakończyłaś swojej przygody z pisaniem, ponieważ byłaby to ogromna strata dla wszystkich czytelników. Jeszcze raz dziękuję.
OdpowiedzUsuńNie masz za co dziękować. Cieszę się, że Ci się podobało. Książki nie napiszę. Jeszcze z pisaniem nie skończyłam.
UsuńWłaśnie wczoraj trafiłam na twojego bloga i postanowiłam, że tą historię przeczytam jako pierwszą. Opis miejsc i krajobrazów bardzo mnie urzekł, masz wielki talent. Cała historia jest bardzo spójna i to szczęśliwe zakończenie.
OdpowiedzUsuńHmm.. Zarwałam północy by przeczytać całe to opowiadanie. Kiedy przeczytałam początek myślałam, że już się nie zejdą, ale jednak zakończenie było idealnie dopasowane do całokształtu opowiadania. Rozdział z resztą jak i całe opowiadanie bardzo udane, bardzo! Dalej rozwijaj pisanie, bo masz do tego talent. Czekam na książkę hihi. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniałe opowiadanie. Podoba mi się ta niekanoniczna Hermiona c: Trzymam kciuki za inne twoje teksty. Pozdrawiam :>
OdpowiedzUsuńPopłakałam się gdy, czytałam fragment gdy, Hermiona mówi, że Draco (nie)jest kolejnym na jej liście. Pozderki <3
OdpowiedzUsuńCudne :*. Uwirlbiam tego bloga ♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńAwww... *.*
OdpowiedzUsuńSzczerze to pod koniec zwątpiłam. Kompletnie nie spodziewałam się jej wizyty u niego! Bardzo mi się spodobało. Wiesz co? Wszyscy mówią, że to moja wina, że się nie uczę, ale ja wiem swoje. To twoja wina :) :P Ale dzięki temu mogę się zrelaksować. Trafiłam z DHL.
Pozdrawiam,
KH.
Jedno z lepszych dramione opowiadających o dorosłych już bohaterach. Bardzo przyjemnie się czytało :)
OdpowiedzUsuńAaa!! Na Merlina! Wiedziałam, że będą razem! Piękny epilog <3
OdpowiedzUsuń