poniedziałek, 4 czerwca 2012

Zagadki przyszłości - odc. 10


Zignorował ją. Położyła torbę na siedzeniu po czym wróciła i stanęła przed nim.
- Odsuń się od mojego auta albo cię przejadę.
- Czy wiesz Granger, że powiedziałaś przedtem do mnie po imieniu.
- Chyba się przesłyszałeś Malfoy. Idź do laryngologa. To już kolejny specjalista, którego musisz odwiedzić po wizycie u psychiatry. Nie dobrze z tobą słodziutki. A teraz spadaj.
-Kto to jest laryngo-coś tam? Zresztą nieważne. Wróćmy do tematu. Widać ty masz problemy z pamięcią. Czyżby nasza słodka pani doktor miała sklerozę?
- Raczej ty, gdyż trzeba ci powtarzać kilka razy, co masz zrobić. Może przepisać eliksir na pamięć lub słuch?
- Nie zażywam leków bez badania. Może się umówimy i sprawdzimy, co mi dolega przy kolacji dzisiaj wieczorem?- kiedy tylko skończył mówić popatrzyła na niego kpiąco. Wsiadła do auta i odpaliła silnik. Chłopak nie przejmując się tym, dalej stał i opierał się o samochód tak, że siedząc za kierownicą widziała jego plecy. Zaszokowała go, kiedy nagle wycofała przez co chłopak prawie wylądował na ziemi. Tylko dzięki dobremu refleksowi zdołał utrzymać równowagę. Ominęła go i zatrzymała się obok.
- Bujaj dalej w chmurach Malfoy. Ja już dzisiaj jestem umówiona na kolację. - Odjechała zostawiając go samego. W drodze powrotnej do domu wstąpiła po zakupy. Kolejne kilka godzin spędziła w kuchni. Lubiła gotować, ale w ciągu tygodnia nie miała na to za dużo czasu. O 18 ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otwarte.
- Cześć Hermi. Ale ślicznie pachnie.
- Siadaj przy stole w salonie, a ja już przynoszę jedzenie.
- Dobrze.
- Proszę bardzo Gin polędwiczki duszone w sosie borowikowym, dziki ryż i sałatka. A do tego wszystkiego czerwone półwytrawne wino. Smacznego.
- Dziękuję i również życzę smacznego
W czasie jedzenia rozmowa była luźna. Rozmawiały o wczorajszym balu, komentując stroje obecnych, jedzenie i inne szczegóły. Po skończeniu kolacji Hermiona zebrała talerze. Otworzyła kolejną butelkę wina i usiadły w ogrodzie. Zbliżał się wieczór. Na zewnątrz było przyjemnie ciepło, a słońce powoli zachodziło za horyzont.
- Ginny, czy ty zawsze jesteś ze mną szczera? I wiesz, że zawsze możesz mi zaufać?
- Naturalnie, że tak.
- To, dlaczego od kilku dni wydaje mi się, że coś jest nie tak?
- Nie mam pojęcia, dlaczego tak sądzisz.
- Kogo ty chcesz oszukać? – Hermiona popatrzyła uważnie na przyjaciółkę
- Może samom siebie? – po policzkach rudej zaczęły płynąć łzy.
- Kochanie, co się dzieje. Może będę mogła ci jakoś pomóc jeżeli tylko mi powiesz co się dzieje.
- Bo wszystko mi się wali na głowę. – nie skomentowała tego. Czekała, aż Ginny sama wszystko jej powie. – Myślałam, że to, co łączy mnie i Harrego jest prawdziwym silnym uczuciem. Ale chyba się pomyliłam. Pół roku temu, coś zaczęło się psuć. Harry coraz częściej zostawał do późna w pracy. Mijamy się, kiedy wychodzi do pracy ja jeszcze śpię, kiedy wraca ja już śpię. Coraz rzadziej ze sobą rozmawiamy. Tak naprawdę nie mamy ze sobą wspólnego języka. Wydaje mi się, że wtedy po zakończeniu wojny związała nas ze sobą potrzeba bliskości. Z czasem to się zmieniło. Pamiętasz szatynkę, z którą Harry tańczył na balu?
- Tak.
- Nazywa się Cynthia Fox. Jest aurorem. Przeważnie, każdą sprawę prowadzą wspólnie. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Tak naprawdę ma więcej wspólnego z moim mężem niż ja.
- Czy Harry cię zdradza?
- Nie! Harry nie jest takim typem faceta. Znasz go i dobrze o tym wiesz. Ale dobrze wiem, że związałby się z nią, jeżeli nie byłby żonaty. Życie jest straszne.
- Ginny, tak mi przykro. – przytuliła przyjaciółkę.
- Dlaczego? Przecież to nie twoja wina Hermiono.
Słońce dawno zaszło za horyzont. Czarne niebo przyozdobiły gwiazdy i księżyc. Siedziały w ciszy wsłuchując się w odgłosy nocy.
- Wiesz, zastanawiałam się nad odejściem od Harrego. Tak może byłoby lepiej. Przestalibyśmy się męczyć mieszkaniem w dusznej atmosferze. Nie mamy dzieci, więc nikt by na naszym rozstaniu nie ucierpiał. Antykwariat przynosi zyski. Ale nie wiem czy mam na tyle siły.
- Pamiętaj, że cokolwiek postanowisz będę przy tobie.
- Muszę to wszystko przemyśleć na spokojnie. Dziękuję jesteś kochana.
Kiedy pani Potter wyszła Hermiona przebrała się i położyła spać. Zasypiając myślała o tym, jaki ten świat jest pokręcony.
***
Szła szpitalnym korytarzem, gdy zadzwonił jej telefon.
- Cześć Ginny.
- Herm, czy możemy się spotkać za pół godziny w tej małej kawiarni koło mojego antykwariatu?
- Powinnam dać radę. Muszę tylko to załatwić z Billem.
- W takim razie do zobaczenia. – zanim zdążyła coś powiedzieć ruda się rozłączyła.
Bill nie robił problemów. Zgodził się nawet, by wzięła wolne do końca dnia. Najbardziej ją cieszyło, że Tom miał zastąpić ją na wizycie u Malfoyów. Pół godziny później wchodziła do małej przytulnej kawiarni. Przy małym okrągłym stoliku w rogu sali siedziała Ginnevra Potter. Podeszła do niej i ucałowała na powitanie w policzek.
- Cieszę się, że przyszłaś. Zamówiłam nam po kawie i ciastku tirramisu.
- Dobrze. O czym chciałaś porozmawiać?
- Przemyślałam to wszystko. Dzisiaj rano rozmawiałam z Harrym. Chociaż z trudem zdążyłam go złapać przed jego wyjściem do pracy. Jutro składamy papiery rozwodowe.
- Ginny…
- Nie musisz nic mówić, w końcu to najlepsze wyjście. Wiesz, że dom należy do Harrego. Chciał mi go dać, ale odmówiłam. Mogę w nim mieszkać do zakończenia naszego związku. Ale lepiej będę się czuła, gdy znajdę sobie wcześniej jakieś mieszkanie. Więc jeszcze przez jakieś dwa tygodnie będę mieszkała z Harrym.
- Jeżeli chcesz, to możesz przeprowadzić się do mnie.
- Nie, dzięki. Nie chce robić problemów. Równie dobrze mogłabym przeprowadzić się do rodziców czy do któregoś z braci.
- Jak by, co to zawsze cię przyjmę.
- Pań zamówienie. Smacznego – koło nich pojawił się kelner
- Dziękujemy.
- A wracając do tematu. Jakbyś słyszała o jakimś przyzwoitym mieszkaniu to daj znać.
- Ty, przecież na samym końcu mojej ulicy, ten mały żółty domek został wystawiony do sprzedania.
- Jest śliczny, ale nie stać mnie na niego. Myślałam raczej o wynajęciu czegoś.
- Ginny, przecież ja ci pożyczę pieniądze. Oddasz mi jak będziesz miała, albo odbiorę dług w książkach z twojego antykwariatu.
- Naprawdę byś mogła? – z niedowierzeniem popatrzyła na przyjaciółkę
- Oczywiście, że tak.
- W takim razie zgoda.
- Super. Zbieraj się szybko, zanim ktoś nam go sprzątnie sprzed nosa. – Hermiona wstała z stołka dopijając szybko kawę i ponaglała rudą. Zostawiając pieniądze za kawę i ciastka na stoliku w pośpiechu opuściły kawiarnie
- A dokąd my właściwie idziemy Hermiono?
- Zobaczysz. Musimy się teleportować.
Kiedy znalazły się przed wysokim nowoczesnym budynku ze szkła i metalu Ginny jęknęła.
- Chyba sobie żartujesz.
- Nie. Na tablicy ogłoszeniowej przy domku, napisany jest numer telefonu i adres Zabini Corporation.
- Nie ma mowy, nie będę kupować nic od tego rozpieszczonego arystokraty, który szczyci się tym, że prowadzi firmę po tatusiu.
- I tu się mylisz. Blaise Zabini sam doszedł do tego wszystkiego. Zaczynając od małej firmy i kończąc na tym, co widzisz przed nami. Dlatego schowaj swoje prywatne urazy do kieszeni i chodź idziemy kupić ten dom.
Weszły przez szklane drzwi do przestronnego, okrągłego lobby. Podeszły do kontuaru, za którym siedziała recepcjonistka ubrana w firmowy uniform z naszywką ZC.
- Witamy w Zabini Corporation. W czym mogę panią pomóc?
- Chciałybyśmy się dowiedzieć szczegółów na temat domu, który jest na sprzedaż przy Sunny Street. – poinformowała ją Hermiona
- Proszę na chwilę usiąść, a ja sprawdzę, który z pracowników zajmuje się tą ofertą.
- Dobrze. - Podeszły i usiadły na czerwonej sofie. Do budynku wszedł przystojny mężczyzna ubrany w szary garnitur. Podszedł do recepcjonistki i zamienił z nią kilka zdań.  Kiedy się odwrócił z zamiarem odejścia zauważył kobiety pogrążone w rozmowie.
- Carl czy te panie czekają na mnie? – odwrócił się z powrotem do recepcjonistki
- Nie szefie. Przyszły zapytać się o ofertę sprzedaży domu.
- Którą oferta i kto się nią zajmuje?
- Oferta nr 32500124A. Zajmuje się nią Steven.
- Powiedz mu, żeby przyniósł dokumentacje do mojego gabinetu. Sam zajmę się tymi paniami.
- Jak pan sobie życzy panie dyrektorze.
Ruszył w kierunku sofy. Gdy go zauważyły, młodsza z nich obrzuciła go kpiącym spojrzeniem.
- Zapraszam do biura.
- Ty zawsze Blaise zajmujesz się każdym klientem osobiści? – szatynka uśmiechnęła się do niego
- Tylko szczególnymi przypadkami Hermiono.
Ku niezadowoleniu Ginny Hermiona ruszyła za chłopakiem. Wyjechali na najwyższe piętro. Biuro byłego ślizgona było wielkie. Rozpościerał się z niego widok na park i rzekę. Z 15 piętra wyglądała jak mała dróżka wijąca się wśród zieleni.
- Ten gabinet to wybujała fanaberia.
- Co tam mamroczesz pod nosem Weasley?
- Nic. A jak masz sklerozę, to przypominam, że nazywam się Potter. - Ich miła pogawędkę przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Szef prosił o to bym przyniósł papiery.
- Tak, dziękuję Steven.  - Pracownik podał teczkę brunetowi poczym opuścił pomieszczenie. Ten od razu ją otworzył.
- W takim razie zobaczmy, co was interesuje. Oferta 32500124A. Dom jednorodzinny, położony przy Sunny Street. Dwie sypialnie, salon z aneksem kuchennym i łazienka. Mały, ale przytulny. Tutaj macie zdjęcia. Cena 61 000 funtów.
- Ile?! Czyś ty zgłupiał?! – Ginny prawie spadła z krzesła
- Sunny Street nie należy do taniej dzielnicy, chociaż nie do najdroższej Weasley. Po znajomości mogę zaoferować dziesięć procent zniżki. A może chcecie zobaczyć inne oferty?
- Nie. Ten jest w sam raz. Niedaleko mojego.
- Ale Hermiona, on kosztuje 54 900  funtów po dziesięcioprocentowej zniżce. Nie mogę sobie na niego pozwolić.
- Możesz, powiedziałam przecież, że odbiorę sobie równowartość w książkach. Znając mnie to przez całe życie powinnam zdarzyć. Zabini czy możemy zostać na chwile same?
- Oczywiście wrócę za 15 minut.
Kiedy chłopak opuścił gabinet Hermiona zwróciła się do Ginny.
- Ruda słuchaj, naprawdę chce ci pomóc. Ile masz oszczędności?
- Około 25 tysięcy funtów.
- Czyli brakuje jeszcze trzydziestu tysięcy. Pożyczę ci je. Nawet nie próbuj protestować.
Wstała i wyglądnęła za drzwi. Zabini stał i rozmawiał z jakimś mężczyzną. Poinformowała go, że skończyły rozmawiać. Po chwili wrócił do swojego biura i usiadł za biurkiem.
- Przemyślałyśmy sprawę. Kupimy ten dom. Ile trwać będzie załatwianie formalności?
- Przeważnie trwa maksymalnie do dwóch tygodni. Tutaj, jest łatwiejsza sprawa. Bo dom należy do korporacji, a nie do właścicieli, jak to bywa w niektórych przypadkach. Jeżeli przełożyłbym to na górę listy, to maksymalnie tydzień.
- Biorę go za 52 000 tys.
- Nie owijasz w bawełnę We…Potter. A co na ten zakup powie twój mąż?
- Nie twój zakichany interes. To jak?
- Niech ci będzie, doceń moje dobre serce. Zaraz zadzwonię, by zdjęli tabliczkę z ogłoszeniem. Teraz dopełnijmy formalności. Na kogo pisać umowę?
- Na Ginny. – dziewczyna podała mu swoje dokumenty.
- Termin i forma zapłaty?
- Jutro, gotówka.
- Podpisz się tu mała – podsunął rudej papiery. Przeczytała ja, po czym złożyła na nich swój podpis.
- Interesy z wami to czysta przyjemność. Dom powinien przejść w twoje posiadanie, tak jak mówiłem do tygodnia. Skontaktujemy się z tobą.
- Niech zrobi to ktoś inny. Na rozmowy z tobą nie mam najmniejszej ochoty. Herm załatwiłyśmy wszystko, więc idziemy.
- Dobrze Ginny. Dzięki Zabini. Na razie.
Chłopak odprowadził je do drzwi, tak by młodsza z nich tego nie zauważyła, szepnął do Hermiony.
- Widzisz miałem rację. A ty chyba w końcu przejrzałaś na oczy?
- Wolałabym byś się mylił. Do zobaczenia
- Na razie.                                                          
Ku wielkiej uldze Ginnevry opuściły budynek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz