- Hermiona jesteś?
- Na górze zaraz zejdę.
Ginny nie czekała długo, już po chwili Hermiona zbiegła po
schodach. Młodsza z dziewczyn z lekką podejrzliwością przyglądnęła się
przyjaciółce.
- Gin? Wszystko w porządku?
- Tak. Przyszłam, bo się trochę nudziłam. Ale widzę, że się
gdzieś wybierasz. I zastanawia mnie, dlaczego się tak ubrałaś
- Coś z moim ubraniem nie tak? – brunetka popatrzyła na
swoje obcisłe czarne jeansy i bordową dość skąpą bluzkę.
- Nie, po prostu dawno cię nie widziałam tak ubranej.
- „Fuks” dzwonił.
- Znowu? Myślałam, że już z tym skończyłaś.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Ostatnio po prostu nie
miałam czasu. Ruda nie patrz na mnie jak bym zabiła ci kota makaronem. Muszę
iść. Jak się nudzisz możesz jechać ze mną.
Najmłodsze dziecko Weasleyów przez chwile się zawahało.
- Niech ci będzie. – wolała to niż nudę.
- W takim razie, komu w drogę temu czas. – Miona ubrała
sportowe buty, złapała czarną kurtkę oraz kluczyki do auta. Dwie minuty później
siedziały w samochodzie. Hermiona zamknęła dach, by w czasie jazdy nie wiało. Ruszyły
w stronę autostrady.
- Herm? Gdzie tym razem jedziesz?
- Jakieś 150 kilometrów na południe od Londynu. Nad wybrzeże
klifowe.
- A o której musisz tam być?
- Najpóźniej o 20.45
- Co! Przecież to tylko dwie godziny.
- Dlatego musimy się spieszyć. – słysząc to zdanie ruda
jęknęła. Dobrze wiedziała, co oznaczają te słowa. Wiedziała, że przyjaciółka,
jeśli tylko może jeździ z nadmierną prędkością. Napawało ją to lenkiem, chociaż
panna Granger prowadziła samochód płynnie, bez żadnych problemów. Nigdy nie
miała wypadku, ani o dziwo nie dostała żadnego mandatu. Starając się nie
zwracać uwagi na szybko migające obrazy za oknem, wróciła do rozmowy.
- A czy to przypadkiem nie jest nielegalne?
- Oficjalnie – tak. Nieoficjalnie – nie. Fuks ma układy w
ministerstwie magii, dlatego wydają mu na to zgodę. Musi tylko wybierać odludne
miejsca.
- To ja już nic nie rozumiem. Jeżeli ma pozwolenie, to
dlaczego oficjalnie jest to nielegalne?
- Z dwóch powodów. Jakby inni to wiedzieli, byłyby wojny, że
oni też chcą dostać zezwolenie. A drugi to, że nielegalność przyciąga większą
liczbę ochotników. Pamiętaj tylko, że nie wolno tego nikomu mówić.
- To dlaczego ty wiesz?
- Bo jeżeli, to byłoby nielegalne nie mogłabym brać w tym
udziału. Mogłabym stracić pracę.
- I tak nie pojmuję, co ci to wszystko daję Hermiono.
- Adrenalinę.
- Niekiedy myślę, że wolałam cie, jako myszkę z Hogwartu.
- A ja nie. We mnie to gdzieś siedziało. Tylko potrzebowało
czasu by wyjść na wierzch.
- Wariatka
- Dziękuję.
Ku przerażeniu Ginnevry o 20.40 były na miejscu. Hermiona
zaparkowała auto, po czym wysiadła z niego, zostawiając lekko oszołomioną
przyjaciółkę samą.
- Fuks!
- Éclair!
W końcu wróciłaś. Dawno cię nie widziałem. Myślałem, że już zrezygnowałaś.
- Żartujesz? Przecież, to za dobra zabawa, by zrezygnować.
Jaka jest dzisiejsza stawka?
- 15 galeonów. Z czego 5 jest dla mnie
- Wiesz, że to zdzierstwo?
- Nie. To po prostu czysty biznes.
- Hiena z ciebie Fuks.
- I takiego mnie lubisz Éclair.
- Daj mi już lepiej schemat trasy.
- Hermiona. – usłyszała za sobą niepewny głos rudej
- Widzę, że już ci lepiej Ginny. Poznajcie się? Fuks to jest
moja przyjaciółka Ginny Po…
- Weasley. Ale mów mi po prostu Ginny albo Ruda.
- Miło mi Ginny. Jestem Albert dla przyjaciół Fuks.
- Dobra koniec tych przyjemności. Kiedy zaczynamy?
- Jeszcze kilka osób musi przyjechać. Tak gdzieś za 10 minut
- OK. Ginny zostanie z tobą.
- Sisi dotrzyma jej towarzystwa. – jak na zawołanie koło
nich pojawiła się wysoka blondynka - Życzę powodzenia.
- Dzięki Fuks, ale chyba nie wypadłam, aż tak bardzo z
formy.
Ruszyła z powrotem do samochodu. Związała włosy w kucyk i wsiadła
do auta z zamiarem przeanalizowanie schematu trasy. 10 minut później zaczęła
zbierać się reszta. Dziewczyna obserwowała wszystko ze środka swojego
samochodu. Jak zauważyła nie kojarzyła wszystkich. Do tego niektórzy, tak jak
ona siedzieli za ciemnymi szybami swoich samochodów. Skupiła swoje myśli
dopiero, gdy usłyszała wzmocniony zaklęciem głos Fuksa.
- Jedno okrążenie! Wygrywa ten, kto dojedzie pierwszy do
mety. Zgarnia z puli 100 galeonów.
Kiedy jego głos ucichł z boku stanęła jedna z jego
dziewczyn. Jeżeli Hermiona dobrze pamiętała, nazywała się Lola. W ręce trzymała
chorągiewkę. Aktualnie podniesioną do góry.
- Na miejsca! Gotowi! Start! – chorągiewka poleciała w dół. Ryk
silników był ogłuszający. Hermiona przycisnęła gaz do dechy. Na jej ustach błąkał się uśmiech zadowolenia, a w
żyłach zaczynała krążyć adrenalina. Pasją do samochodów zaraził ją ojciec.
Pamiętała wiele godzin spędzonych z nim w garażu. Za swoje pierwsze zarobione
pieniądze kupiła sobie samochód. Polubiła szybką jazdę. Czuła się wtedy wolna.
Nic jej nie ograniczało. Gdy jeszcze w Francji zmieniła prace na lepiej płatną,
odkładała pieniądze na swoje wymarzone audi r8. Gdy jej marzenie się
urzeczywistniło, przeznaczała duże sumy na ulepszanie swojego pupila. Tydzień
po powrocie do Anglii poznała Fuksa. Sympatycznego szatyna, który na pierwszy
rzut oka wydawał się szorstki. To on jej pokazał świat ulicznych wyścigów. Polubiła
to już po pierwszym razie. Nie chodziło o zarobienie pieniędzy. Ona traktowała
to, jak rozrywkę. Drugi sposób na relaks na liście zaraz po pływaniu. Wyzwalacz
adrenaliny. Niestety jej przyjaciele nie pochwalali tego. Nie mogli przyjąć do
świadomości, że ich droga przyjaciółka, która była zaczytaną w książkach
dziewczyną tak bardzo się zmieniła. A prawda była taka, że ona wcale się nie
zmieniła. Po prostu poznała swoje drugie oblicze. Zawsze była wybuchowa, a w
ten sposób mogła dać ujście swoim emocją. Poczuć, że naprawdę żyje. Panna
Granger wzięła ostry zakręt po wewnętrznej wyprzedzając kolejne auto. Na ogonie
siedziało jej grafitowe porsche panamera. Nie przejmowała się tym. Bardziej
irytowała się, że w obecnej chwili kierowca czarnego lamborghini murcielago z
zielonymi ogniami na bokach drzwi jedzie z nią „łeb w łeb”, a do mety było tak
niedaleko. Rozpędziła się jeszcze bardziej na prostej, ale ten i tak nie został
w tyle. Dobrze widziała, że zbliżający się ostatni zakręt położony na
najbardziej wystającym miejscu klifu jest bardzo ostry. Dzięki temu w głowie opracowała
szybko plan działania. To była jej jedyne wyjście. Przyśpieszyła. Przed samym
zakrętem zredukowała bieg. Na ręcznym przeszła po wewnętrznej, po czym
rozpędziła auto na ostatniej prostej. Okrzyk radości wydobył się z jej gardła,
gdy hamowała z piskiem opon za linia mety. Zaraz za nią wyhamowało Lamborghini
i porsche. Nie zdążyła wysiąść, a już w jej stronę biegła Ginny i Fuks. Gdy
tylko stanęła wśród tumu, ruda rzuciła się jej na szyję.
- Miona, to było wspaniałe! – rudzielec rzucił się na
przyjaciółkę by ją uściskać
- Dzięki Gin. Czyżbyś jednak się przekonała do mojego hobby?
- Może – Ruda obdarzyła przyjaciółkę tajemniczym uśmiechem
- ZWYCIĘŻCZYNIĄ JEST ÉCLAIR! Oto twoje pieniądze KOCHANA. –
dookoła rozległ się wrzask, oklaski i gratulacje
- Dzięki Fuks.
- Fuks, dlaczego nazywasz ją Éclair?
- Fuks w połowie jest francuzem. Z francuskiego Éclair znaczy
błyskawica.
- Masz rację kochana. Sama powiedz droga Ginny czy to
określenie nie pasuje do tej paskudy?
- Fuks chcesz dostać po głowie?
- Oczywiście, że nie Éclair. Ja staram się wytłumaczyć Ginny, że
ty jesteś jak błyskawica. Piękna, a zarazem niebezpieczna i fascynująca. Do
tego nigdy nie przegrałaś żadnego wyścigu.
- Ma to się we krwi. – mówiąc to roześmiała się.
- Nieźle jeździsz Éclair - Osoba, która wymówiła to zdanie
specjalnie podkreśliła ostatni wyraz. Ze zdziwieniem odwróciła się. O
lamborghini oparty stał Draco Malfoy. A z porsche wysiadał Zabini.
- Wiem o tym. – nieskromnie stwierdziła panna Granger
- Skromna to, ty nie jesteś Granger, ale i tak gratuluję. - Stanął
naprzeciw niej. Z wahaniem uścisnęła wyciągniętą dłoń. Za to Diabeł podszedł do
młodszej z dziewczyn.
- Może mi byś się tak rzuciła na szyję mały rudzielcze?
- Prędzej rzuciłabym się z mostu do rzeki.
- Co wy tu w ogóle robicie Malfoy? – Hermiona popatrzyła na blondyna
- Taka głupia to chyba nie jesteś słoneczko, by tego nie
wiedzieć.
- Nie jestem twoim słoneczkiem wypłoszu. Ale skąd w ogóle
wiedzieliście o wyścigu.
- Ode mnie – do rozmowy wtrącił się Fuks.
- Przecież przyjmujesz nowych tylko na początku „sezonu”
- Zgadza się, ale po ostatnim wyścigu, w którym nie brałaś
udziału Mark i Jaszczurka się wycofali.
- Mamo ratuj. I nie mogłeś znaleźć kogoś innego tylko jego –
palcem wskazała Malfoya?
– Widzę, że bardzo się cieszysz królewno – Smoku wpatrywał
się w jej jeszcze świecące się od adrenaliny oczy. Ściszył głos tak by nikt
oprócz niej nie usłyszał go - Jeżeli taka jesteś za kółkiem to, jaka jesteś w
sypialni Granger? Chętnie bym sprawdził twój temperament w łóżku?
- I tu masz wielki problem Malfoy. Ja bym cię nawet kijem
nie tknęła tleniony. Fuks my musimy już iść. Daj mi znać jak byś coś wiedział.
A ty Malfoy lepiej zrezygnuj. To nie jest zabawa dla małych rozpieszczonych
dzieci.
- Wybacz tygrysiątko, ale zamierzam zostać. Zobaczysz
następnym razem, co to znaczy dobra jazda
- Już się boję. - zakpiła
- Powinnaś i pamiętaj, że ja z chęcią ujarzmię takie dzikie
zwierzątko jak ty.
- Phi, nie żartuj sobie, bo ci to nie wychodzi – w tym
momencie chłopak ją przyciągnął i nie patrząc na otaczające ich osoby mocno pocałował.
Zakręciło jej się w głowie, ale resztką siły odepchnęła go. – Trzymaj łapy i tą
swoją gębę z dala ode mnie, bo porozmawiamy inaczej. Ginny idziemy. Fuks
odezwij się, kiedy będzie kolejny wyścig. – odeszła nawet na niego nie
spojrzawszy, ale nie przejął się tym za bardzo. Ta zabawa z nią bardzo mu się
podobała, w końcu nie ważne jest by złapać króliczka, tylko by go gonić, to
jest cały sens.
Ruda, czym prędzej pobiegła za nią, czym dalej od Blaisa. Po
chwili mknęły autostradą. Była gryfonka śmiała się pod nosem, za każdym razem,
kiedy we wstecznym lusterku zobaczyła lamborghini czy porsche. Nawet tu na
autostradzie mogła im pokazać, kto jest góra.
***
- Nie ma mowy! Wybijcie sobie to z głowy. – blond włosy
arystokrata protestował zawzięcie
- Draco oni są wysoko ustawioną rodziną. To bardzo
korzystne, by nasze rody się złączyły. Jedyna możliwość na to, to zawarcie
małżeństwa między tobą, a Gertrudą.
- Wybacz ojcze, ale chyba zwariowałeś. Niby ja mam się
ożenić z tą maszkarą? Przecież Gertruda, to pusta idiotka. Nawet jej wygląd
szkoda komentować, a co dopiero jej inteligencje i możliwość rozmowy na wyższym
poziomie.
- Nie skreślaj jej od razu na samym początku. – Lucjusz nie
zrażał się postawą syna.
- Ja mam dopiero 20 lat, nie zamierzam się jeszcze żenić.
- W twoim wieku ja zostałem już ojcem.
- Nie wiem czy wiecie, ale czasy się zmieniają.
- Po prostu razem z ojcem martwimy się Draco. Takie samo
zdanie na ten temat ma Rosalie.
-
Pani Zabini nie ma czym się martwić. Z tego, co wiem Blaise już ma kogoś na
oku.
- Co
masz dokładnie na myśli? – Narcyza zainteresowała się wypowiedzią syna
- Nie ważne. Jak przyjdzie czas
Zabini wszystko powie swojej matce. A co do mnie proszę byście dali sobie
spokój z tym swataniem.
-Nie. Konic dyskusji, jutro na kolacje przychodzą do nas
Wipesowie z córką. Masz być dla niej miły. – opanowanie Lucjusza miało swoje
granice
- Przepraszam nie będzie mnie jutro wieczorem. Pracuje do
późna. Życzę smacznego. A teraz muszę iść, bo praca wzywa. - Wyszedł zamykając
drzwi. Malfoy senior usiadł na brzegu łóżka, Narcyza położyła mu delikatnie
dłoń na ramieniu.
- Może jesteśmy zbyt surowi Lucjuszu?
- Nie. Najwyższy czas by nasz syn wydoroślał. Ciągle
zachowuje się jak małolat. Odrzuca każdą kandydatkę na żonę.
- On po prostu musi się wyszumieć.
- Sama dobrze wiesz, że w jego wieku byliśmy już
małżeństwem.
- Tak, ale jak zauważył nas syn, czasy się zmieniają. Coraz
więcej osób czeka ze związaniem się. Popatrz kochanie nawet na jego
rówieśników. Większość z nich robi karierę, czekając z decyzją o stabilizacji.
- Uważam to za wielki błąd.
- A może takie są prawa tego pokolenia. Przemyśl to dobrze
kochanie.
- Oj Narcy, ty zawsze będziesz go bronić. To się nigdy nie
zmieni?
- W końcu to mój syn i chce dla niego jak najlepiej.
- Pod tym względem się nie różnimy. Mi też zależy na jego
dobru.
- Może to lepiej, że jeszcze chce poczekać. Popatrz, co się
stało z małżeństwem Pottera.
- Co masz na myśli?
- Sam zobacz, na szafce masz proroka
Mężczyzna wziął gazetę do ręki i rozłożył ją. Na pierwszej
stronie umieszczono zdjęcia Harrego i Ginny. Zdjęcie dziewczyny było
przekreślone, dwoma czarnymi krzyżującymi się liniami.
Potter znowu wolny!
Dzisiaj o 10 rano w Ministerstwie Magii w dziale 5, odbyła
się sprawa o unieważnienia związku Harrego i Ginnevry Potterów. Niestety nasz
wysłannik nie został wpuszczony na sale. Po rozprawie, żadna ze stron nie
chciała skomentować tego wydarzenia. Od naszego informatora dowiedzieliśmy się,
że małżeństwo Potterów zostało unieważnione. Para rozstała się w zgodzie. Wiadomo
również, że była Pani Potter wyprowadziła się już z domu, w którym mieszkała ze
swoim mężem. Niestety więcej nie udało nam się nic ustalić. Dalej nie wiadomo,
co jest powodem rozpadu ich związku. Jeżeli nasi dziennikarze uzyskają jakieś
informacje od razu Państwa poinformujemy.
G. Goot
- Może masz racje Narcy, wole by poczekał niż po roku miałby
unieważniać małżeństwo i dzielić majątek jak Potter.
Był wściekły. Miał dość tego, że rodzice na siłę chcieli
żeby się ożenił. Nie zamierzał pakować się w małżeństwo. Chciał być wolny. Ten
stan rzeczy mu odpowiadał. Od nikogo nie był zależny. Złapał z wieszaka
skórzaną kurtkę i ruszył do wyjścia.
Gdy podjechała pod dom, obok niej z piskiem opon przejechał
rozpędzony motor. Z zaciekawieniem popatrzyła na znikającą z jej pola widzenia
osobę ubraną w czarną kurtkę i kask. W
końcu nic dziwnego patrząc na to jak kochała motoryzacje i szybkie maszyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz