poniedziałek, 4 czerwca 2012

Zagadki przyszłości - odc. 27


Nieliczne osoby, które stały na parkingu patrzyły na Audi r8, które właśnie zaparkowało. Kiedy kierowca wysiadł część osób patrzyła na niego z podziwem. Zgrabna, seksowna kobieta. Brązowe kręcone włosy związane miała w kucyka. Czarna, skórzana kurtka współgrała ze spodniami tego samego koloru. Zamek kurtki był rozpięty odsłaniając ciemnofioletową bluzkę z dość dużym dekoltem. Całość podkreślały wysokie, fioletowe szpilki. Aż trudno było uwierzyć, że można prowadzić auto w butach na tak wysokim obcasie.
- Éclair, jak dobrze cię widzieć złotko – na jej malinowych ustach zagościł szeroki uśmiech, kiedy zobaczyła niewysokiego mężczyznę, który do niej podszedł.
- Ciebie też Fuks. Ile dzisiaj zdzierasz z ludzi?
- Ja i zdzieranie? Obrażasz mnie kochana. Ja tylko zbieram po 15.
- Trzymaj – wyciągnęła pieniądze z kieszeni i podała mężczyźnie.
- Dziękuję madame, proszę to schemat trasy.
- No to szykuj już dla mnie pieniądze.
- Jak zawsze pewna siebie.
- Po prostu wiedząca jak to wszystko się potoczy – roześmiana oparła się plecami o bok samochodu i zaczęła studiować schemat trasy. Dzisiejsza droga była bardziej kręta niż ostatnio, ale nie przeszkadzało jej to.
- Hermiona! – panna Granger ze zdziwieniem podniosłą głowę. Tutaj nikt nie zwracał się do niej po imieniu, a tym bardziej głosem tak podobnym do Ginny Weasley. Nagle przed nią stanęła rudowłosa kobieta. – Tak sądziłam, że cię tu spotkam.
- Gin, a co ty tu robisz?
- Jak to, co? Blaise bierze udział w wyścigu. Nie pozwoliłam mu przyjechać tutaj sama, musiał mnie zabrać. Ale to wstrętne yeti nie chce mnie zabrać na trasę.
- Bo będziesz mnie rozpraszać wiewióro. Cześć Granger – szatyn podszedł i przytulił się od tyłu do Ginnevry.
- Sam jesteś wiewiórą! – zaperzyła się
- Gin nie chce wyjść na zdrajczynie, ale to jest niemal pewne, że go będziesz rozpraszać. – panna Weasley popatrzyła z wyrzutem na przyjaciółkę. – W wyścigu trzeba być skupionym i myśleć o każdej możliwej sytuacji. I dlatego najlepiej jeździ się samemu.
- Phi. Jak mnie tu nie chcecie to idę do Fuksa. – odeszła z wysoko podniesioną głową.
- Niekiedy ciężko do niej dotrzeć – uśmiechnęła się do bruneta. Zawsze uważała, że jednak nie jest taki zły jak na ślizgona. Teraz go polubiła, szczególnie widząc jak jej mała przyjaciółka jest z nim bardzo szczęśliwa. Dawno już nie widziała tak szerokiego uśmiechu na twarzy Ginnevry.
- I mi to mówisz? Ja z nią mieszkam i mam tak, na co dzień.
- Współczuje, ale sam chciałeś. Dobra koniec gadania musze jeszcze raz przyglądnąć się trasie.
- Powodzenia.
- Nawzajem – zamknęła oczy i spokojnie oddychając zaczęła odliczać od 10 wstecz. Musiała uspokoić swój umysł, po tym jak uświadomiła sobie, że jeżeli Diabeł tutaj jest to Malfoy na pewno się zjawi. Kiedy zauważyła wjeżdżające na parking czarne Lamborghini Murcielago wsiadła do swojego samochodu. Była pewna, że to auto Malfoya. Tego Lamborghini nie dało się pomylić z żadnym innym, a to za sprawą zielonych ogni umieszczonych na drzwiach. Na pierwszy rzut oka było widać, że auto robione jest na specjalne zamówienie. Zresztą jak większość z maszyn, które stały na parkingu wliczając w to jej Audi.  Przekręciła kluczyki i z lubością wsłuchała się w pomruk silnika. Nie mogła się doczekać, kiedy dociśnie pedał gazu do podłogi i pięćset sześćdziesiąt koni mechanicznych obudzi się do życia. Zauważyła gest Loli skierowany do niej. Dlatego wrzuciła pierwszy bieg i podjechała do linii skąd mieli zacząć wyścig. Oddychała spokojnie chcąc pozbyć się z głowy niepotrzebnych myśli i wyciszyć umysł. Uśmiechnęła się widząc jak Ginny całuje się z Diabłem. Kiedy odsunęli się od siebie mężczyzna coś jej powiedział, na co Ruda się oburzyła i odeszła w stronę, gdzie stał Fuks i jego dziewczyny. Była w stu procentach pewna, że odmówił jej po raz kolejny możliwości jazdy z nim. Cieszyła się widząc, że jej przyjaciółka jest szczęśliwa. Było to widać na pierwszy rzut oka, tak samo jak to, że Blaise jest wstanie przychylić jej nieba. Prawdę powiedziawszy trochę im tego zazdrościła. Ona miała dobre stanowisko, była szanowana, stać ją było na większość rzeczy, na które miała ochotę. Otoczona była oddanymi przyjaciółmi, na których zawsze może liczyć, ale w jej życiu brakowało jednego elementu. Elementu, jakim jest miłość. Bo życie jest jak układanka. Składa się z kilkunastu puzzli, które tworzą całość. A jej jeszcze nie jest skończona. Zdenerwowała się na siebie odpychając te myśli, szczególnie tą, w którą pojawił się pewien blondyn, który siedział w niedaleko zaparkowanym Lamborghini. Porzuciła głupie rozmyślania, kiedy między autami stanęła Lola. Jak zawsze w górze trzymała chorągiewkę. Silniki pomrukiwały coraz głośniej czekając na ten jeden ruch. Doczekali się. Spod opon ruszających samochodów posypał się żwir, którym był wysypany parking. Wjechała na asfalt zmieniając szybko biegi. Rozpędzała samochód, a w jej krwioobiegu zaczęła równie szybko krążyć adrenalina. Znowu była wolna. Nic jej nie obchodziło. Nie trzymały jej żadne ograniczenia. Mogła gnać przed siebie i mieć satysfakcję z wyprzedzanych samochodów. Pokonywała kolejne zakręty skupiając się na tym by wyprzedzić granatowego Aston Martina, a następnie czarne lamborghini, które tak bardzo ją denerwowało. Dopiero, gdy to zrobi poczuje całkowite odprężenie. Redukcja – zakręt – przyśpieszenie. Jeden z konkurentów z głowy mniej. Gorzej było z Malfoyem uparcie nie pozwalał się wyprzedzić, ale nie pozwoli mu na tą satysfakcje. To są jej wyścigi, zawsze je wygrywała i tak będzie tym razem. Zaryzykowała i zaczęła wyprzedzać go po żwirowym poboczu. Groziło to zarysowaniem auta, a w najgorszym wypadku uszkodzeniem go. Ale nie mogła postąpić inaczej. Udało się. Oczami wyobraźni widziała wściekły grymas na przystojnej twarzy blondyna. Okrzyczała się w myślach za stwierdzenie, że Malfoy ma przystojną twarz. Rozpędziła się jeszcze bardziej pozwalając swoim myślą na zapomnienie. Czuła się wolna. Głośny pisk towarzyszył hamowaniu za linią mety. W tym momencie była najszczęśliwsza osoba pod słońcem. Kolejny raz wygrała. Zadowolona wysiadła z auta.
- Éclair czy ty zawsze musisz wygrywać?
- Inaczej nie byłabym sobą Fuks.
- Proszę państwa! Po raz kolejny mam zaszczyt ogłosić, że zwyciężczynią wyścigu została Éclair! – odebrała od niego pieniądze i przeliczyła. Schowała wygraną do kieszeni. Odwracając się zobaczyła, że pewien mężczyzna o stalowoszarych oczach wpatruje się w nią z irytacją wymalowaną na twarzy. Nie mogła sobie tego darować. Ruszyła w jego stronę.

Patrzył jak idzie w jego stronę. Przypominała mu w tym momencie dzikiego kota. Zbliżała się do niego z gracją niczym lampart. Był na nią wściekły nie dość, że w tym ubraniu wyglądała jeszcze bardziej seksownie niż zwykle, to była taka pewna siebie. Do tego wszystkiego jeszcze bezczelnie śmiała mu się w twarz. Może nie na głos, oficjalnie, ale widział jej samozadowolenie z tego, że znowu z nim wygrała. Patrzył na nią przyjmując obojętny wyraz twarzy
- Cześć Malfoy. Mam do ciebie tylko jedno pytanie – Stanęła przed nim, a w jej oczach tańczyły dziwne iskry. Mężczyzna przyglądał się jej bardzo uważnie, przy okazji sugestywnie unosząc brew. – Powiedź mi jak się czuje wielki pan arystokrata, kiedy kolejny raz z rzędu przegrywa ze szlamą? – W tym momencie miał ochotę ją udusić. Nieważne było to, że wygląda powalająco i miałby ochotę wziąć ją tu i teraz. Ona szydziła z niego w żywe oczy. Dalej wyglądał na opanowanego, ale w środku aż wrzał ze złości. Postanowił, że nie da się sprowokować. Zaczęłaś wojnę skarbie to ją przegrasz. Teraz będziemy grać na moich zasadach.
- Czuje się dobrze – zaskoczona popatrzyła na niego. Nie tego się spodziewała. Liczyła na wybuch złości, ale jak się okazało to nie był koniec jego wypowiedzi na ten temat. – bo dał jej wygrać – dziewczyna roześmiała się cynicznie
- Dałeś wygrać? Malfoy spójrz prawdzie w oczy. Ewidentnie przegrałeś.
- Jesteś pewna?
- Tak!
- To ci udowodnię, że się mylisz złotko.
- Ciekawe jak? – popatrzyła na niego hardo.
- Jedno okrążenie. Tylko ty i ja.
- Niech ci będzie – nic nie ryzykowała i tak była lepsza. – Jaka stawka?
- Żadna. Jeżeli ty wygrasz dam ci spokój, a jeżeli ja wygram zjesz ze mną kolacje. Ale nie będziesz na niej marudzić i będziesz miła. To jak zgadzasz się na te warunki? – miała ochotę zetrzeć mu z twarzy ten pewny siebie uśmieszek, który pojawił się na niej przed chwila.
- Zgoda – uścisnęła jego wyciągniętą dłoń. – Szykuj się na porażkę arystokrato od siedmiu boleści. – odeszła dając Fuksowi ręką znać, co się szykuje. Był już do tego przyzwyczajony. Zdarzało się już wcześniej, że jakiś niemogący pogodzić się z porażką samiec chciał rewanż, bo czół się poniżony przegraną z kobietą. Gorzko się wtedy rozczarowywali, gdy Hermiona kolejny raz im pokazywała, że jest lepsza.
- Mamy jeszcze jeden wyścig. Éclair kontra Smok. Przyjmuję zakłady pięć galeonów. – roześmiała się patrząc na kolejkę, która ustawiła się do mężczyzny. Poprawiła kucyk i otworzyła drzwi.
- Jedyne, na co mogę się szykować Granger to wygrana. Lepiej już myśl, jaką sukienkę ubierzesz na naszą kolację. – obrzuciła go niechętnym wzrokiem i wsiadając zatrzasnęła drzwi. Nie pozwoli mu na wygraną. Pokaże mu, gdzie jest jego miejsce. Utrze nosa temu arystokratycznemu dupkowi. Odpaliła silnik i ustawiła samochód na linii czekając na pojawienie się Loli z chorągiewką. Zaśmiała się widząc Ginny i Blaisa sprzeczającego się. Ruda wskazywała na nią mocno gestykulując, a Blaise zaprzeczał. Każdy z nich twierdził, że wygra to drugie. Tak to jest, kiedy osoba z pary ma przyjaciela, który nienawidzi przyjaciela tej drugiej osoby. Obawiała się tylko jednego, że Malfoy nie dotrzyma umowy. W końcu jak ona wygra, a wygra na pewno to blondyn ma dać jej spokój. Ale to w końcu ślizgon, do tego Malfoy, dlatego nie może mu wierzyć. Tym będzie się przejmować później. Znowu pojawiła się przed nią Lola. Hermiona przygotowała się do startu. Jeden ruch chorągiewki i ruszyła z piskiem opon. Już po pierwszych 200 metrach prowadziła. Była zdeterminowana by wygrać. Weszła w ostry zakręt w lewo pilnując by auto nie przeważyło się na prawą stronę. Malfoy siedział jej na ogonie. Przyśpieszyła i zmieniła bieg. Zamierzała wycisnąć z jej kochanego samochodu najwięcej jak się da. Musiała wygrać z jak największą przewagą. Płynnie przeszła przez dwa zakręty pod rząd. Jeden w prawo, drugi w lewo. Nagle nie wierząc własnym oczą zorientowała się, że Malfoy jedzie równo z nią. Przyśpieszyła, ale on zrobił to samo. Ku jej złości czarne Lamborghini wyprzedziło ją wykorzystując ten sam manewr, którym ona załatwiła go ostatnim razem. Czyli zredukował biegi, wszedł w zakręt po zewnętrznej, po czym przyśpieszył. Nie podobała jej się ta sytuacja. Szczególnie, że najbliższy odcinek drogi był wąski i nie było na nim możliwości wyprzedzania. Szybko analizowała sytuację. Do głowy przyszło jej jedno rozwiązanie. Ryzykowne, a można nawet rzec, że szalone. Musiała natychmiastowo podjąć decyzję czy zrealizuje ten plan. Przymrużyła oczy rozpędzając auto jeszcze bardziej. Teraz to ona siedziała mu na ogonie. W pewnym momencie odbiła kierownicą w lewo i zjechała na pobocze. Mężczyzna obserwował jej poczynania w wstecznym lusterku. Zdziwiła go tym manewrem, bo nie rozumiał, co może kombinować. Zjeżdżając na pobocze musiała być świadoma, że wytraci trochę prędkość. Znikłą z jego pola widzenia. Wyglądało na to, że kobieta się poddała ale jakoś to do niej nie pasowało, dlatego nie zwolnił. Jadąc poboczem rozpędzała auto jak najbardziej mogła. Kiedy wjeżdżała na starą rampę do remontu samochodów przymknęła oczy i zaczęła się modlić. W tym momencie żałowała, że zdecydowała się na ten ruch. Cała trasa znajdowała się w dolinie, dlatego osoby stojące na parkingu bez problemu widziały, co się dzieje na dole. Ginny widząc poczynania przyjaciółki krzyknęła i zamykając oczy wtuliła się w Blaisa nie chcąc na to patrzeć. Fuks nie wierzył własnym oczą, przecież to nie mogło się udać. Ta chwila wydawała jej się wiecznością. Otworzyła oczy w momencie, kiedy poczuła, że koła tracą kontakt z rampą. Teraz wszystko zależy od jej szczęścia. Musiała wylądować na drodze i to tak, by nie spaść na auto Malfoya. Wszystko trwało kilka sekund. Kiedy przed jego samochodem spadło Audi wcisnął hamulec żeby się z nim nie zderzyć. Hermiona nie wierzyła we własne szczęście. Udało jej się. Pomimo tak niewielkich szans wylądowała przed Malfoyem. Wrzuciła bieg i ruszyła. Najbardziej cieszyła się z tego, że auto jest nieuszkodzone. Dopiero na rampie, kiedy było za późno by się wycofać uświadomiła sobie, że nawet spadnięcie auta z takiej niewielkiej wysokości może spowodować wielkie szkody.  Na szczęście wszystko było w porządku i mogła znowu się rozpędzić. Była szczęśliwa. Zagrała Malfoyowi na nosie. Tego to on się nie spodziewał. Ale nie powinna być taka pewna. W końcu nie mierzyła się z pospolitym gościem, tylko z Draco Malfoyem, byłym ślizgonem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz