Nieliczne osoby, które stały na parkingu patrzyły na Audi
r8, które właśnie zaparkowało. Kiedy kierowca wysiadł część osób patrzyła na niego
z podziwem. Zgrabna, seksowna kobieta. Brązowe kręcone włosy związane miała w
kucyka. Czarna, skórzana kurtka współgrała ze spodniami tego samego koloru.
Zamek kurtki był rozpięty odsłaniając ciemnofioletową bluzkę z dość dużym
dekoltem. Całość podkreślały wysokie, fioletowe szpilki. Aż trudno było
uwierzyć, że można prowadzić auto w butach na tak wysokim obcasie.
- Éclair, jak dobrze cię widzieć złotko – na jej malinowych
ustach zagościł szeroki uśmiech, kiedy zobaczyła niewysokiego mężczyznę, który
do niej podszedł.
- Ciebie też Fuks. Ile dzisiaj zdzierasz z ludzi?
- Ja i zdzieranie? Obrażasz mnie kochana. Ja tylko zbieram
po 15.
- Trzymaj – wyciągnęła pieniądze z kieszeni i podała
mężczyźnie.
- Dziękuję madame, proszę to schemat trasy.
- No to szykuj już dla mnie pieniądze.
- Jak zawsze pewna siebie.
- Po prostu wiedząca jak to wszystko się potoczy –
roześmiana oparła się plecami o bok samochodu i zaczęła studiować schemat
trasy. Dzisiejsza droga była bardziej kręta niż ostatnio, ale nie przeszkadzało
jej to.
- Hermiona! – panna Granger ze zdziwieniem podniosłą głowę.
Tutaj nikt nie zwracał się do niej po imieniu, a tym bardziej głosem tak
podobnym do Ginny Weasley. Nagle przed nią stanęła rudowłosa kobieta. – Tak
sądziłam, że cię tu spotkam.
- Gin, a co ty tu robisz?
- Jak to, co? Blaise bierze udział w wyścigu. Nie pozwoliłam
mu przyjechać tutaj sama, musiał mnie zabrać. Ale to wstrętne yeti nie chce
mnie zabrać na trasę.
- Bo będziesz mnie rozpraszać wiewióro. Cześć Granger – szatyn
podszedł i przytulił się od tyłu do Ginnevry.
- Sam jesteś wiewiórą! – zaperzyła się
- Gin nie chce wyjść na zdrajczynie, ale to jest niemal
pewne, że go będziesz rozpraszać. – panna Weasley popatrzyła z wyrzutem na
przyjaciółkę. – W wyścigu trzeba być skupionym i myśleć o każdej możliwej sytuacji.
I dlatego najlepiej jeździ się samemu.
- Phi. Jak mnie tu nie chcecie to idę do Fuksa. – odeszła z
wysoko podniesioną głową.
- Niekiedy ciężko do niej dotrzeć – uśmiechnęła się do
bruneta. Zawsze uważała, że jednak nie jest taki zły jak na ślizgona. Teraz go
polubiła, szczególnie widząc jak jej mała przyjaciółka jest z nim bardzo
szczęśliwa. Dawno już nie widziała tak szerokiego uśmiechu na twarzy Ginnevry.
- I mi to mówisz? Ja z nią mieszkam i mam tak, na co dzień.
- Współczuje, ale sam chciałeś. Dobra koniec gadania musze
jeszcze raz przyglądnąć się trasie.
- Powodzenia.
- Nawzajem – zamknęła oczy i spokojnie oddychając zaczęła
odliczać od 10 wstecz. Musiała uspokoić swój umysł, po tym jak uświadomiła sobie,
że jeżeli Diabeł tutaj jest to Malfoy na pewno się zjawi. Kiedy zauważyła wjeżdżające
na parking czarne Lamborghini Murcielago wsiadła do swojego samochodu. Była
pewna, że to auto Malfoya. Tego Lamborghini nie dało się pomylić z żadnym
innym, a to za sprawą zielonych ogni umieszczonych na drzwiach. Na pierwszy
rzut oka było widać, że auto robione jest na specjalne zamówienie. Zresztą jak
większość z maszyn, które stały na parkingu wliczając w to jej Audi. Przekręciła kluczyki i z lubością wsłuchała się
w pomruk silnika. Nie mogła się doczekać, kiedy dociśnie pedał gazu do podłogi
i pięćset sześćdziesiąt koni mechanicznych obudzi się do życia. Zauważyła gest
Loli skierowany do niej. Dlatego wrzuciła pierwszy bieg i podjechała do linii
skąd mieli zacząć wyścig. Oddychała spokojnie chcąc pozbyć się z głowy
niepotrzebnych myśli i wyciszyć umysł. Uśmiechnęła się widząc jak Ginny całuje
się z Diabłem. Kiedy odsunęli się od siebie mężczyzna coś jej powiedział, na co
Ruda się oburzyła i odeszła w stronę, gdzie stał Fuks i jego dziewczyny. Była w
stu procentach pewna, że odmówił jej po raz kolejny możliwości jazdy z nim.
Cieszyła się widząc, że jej przyjaciółka jest szczęśliwa. Było to widać na pierwszy
rzut oka, tak samo jak to, że Blaise jest wstanie przychylić jej nieba. Prawdę
powiedziawszy trochę im tego zazdrościła. Ona miała dobre stanowisko, była
szanowana, stać ją było na większość rzeczy, na które miała ochotę. Otoczona
była oddanymi przyjaciółmi, na których zawsze może liczyć, ale w jej życiu
brakowało jednego elementu. Elementu, jakim jest miłość. Bo życie jest jak
układanka. Składa się z kilkunastu puzzli, które tworzą całość. A jej jeszcze
nie jest skończona. Zdenerwowała się na siebie odpychając te myśli, szczególnie
tą, w którą pojawił się pewien blondyn, który siedział w niedaleko zaparkowanym
Lamborghini. Porzuciła głupie rozmyślania, kiedy między autami stanęła Lola.
Jak zawsze w górze trzymała chorągiewkę. Silniki pomrukiwały coraz głośniej
czekając na ten jeden ruch. Doczekali się. Spod opon ruszających samochodów
posypał się żwir, którym był wysypany parking. Wjechała na asfalt zmieniając
szybko biegi. Rozpędzała samochód, a w jej krwioobiegu zaczęła równie szybko
krążyć adrenalina. Znowu była wolna. Nic jej nie obchodziło. Nie trzymały jej
żadne ograniczenia. Mogła gnać przed siebie i mieć satysfakcję z wyprzedzanych
samochodów. Pokonywała kolejne zakręty skupiając się na tym by wyprzedzić granatowego
Aston Martina, a następnie czarne lamborghini, które tak bardzo ją denerwowało.
Dopiero, gdy to zrobi poczuje całkowite odprężenie. Redukcja – zakręt –
przyśpieszenie. Jeden z konkurentów z głowy mniej. Gorzej było z Malfoyem
uparcie nie pozwalał się wyprzedzić, ale nie pozwoli mu na tą satysfakcje. To
są jej wyścigi, zawsze je wygrywała i tak będzie tym razem. Zaryzykowała i
zaczęła wyprzedzać go po żwirowym poboczu. Groziło to zarysowaniem auta, a w
najgorszym wypadku uszkodzeniem go. Ale nie mogła postąpić inaczej. Udało się.
Oczami wyobraźni widziała wściekły grymas na przystojnej twarzy blondyna.
Okrzyczała się w myślach za stwierdzenie, że Malfoy ma przystojną twarz.
Rozpędziła się jeszcze bardziej pozwalając swoim myślą na zapomnienie. Czuła
się wolna. Głośny pisk towarzyszył hamowaniu za linią mety. W tym momencie była
najszczęśliwsza osoba pod słońcem. Kolejny raz wygrała. Zadowolona wysiadła z
auta.
- Éclair czy ty zawsze musisz wygrywać?
- Inaczej nie byłabym sobą Fuks.
- Proszę państwa! Po raz kolejny mam zaszczyt ogłosić, że
zwyciężczynią wyścigu została Éclair! – odebrała od niego pieniądze i
przeliczyła. Schowała wygraną do kieszeni. Odwracając się zobaczyła, że pewien
mężczyzna o stalowoszarych oczach wpatruje się w nią z irytacją wymalowaną na
twarzy. Nie mogła sobie tego darować. Ruszyła w jego stronę.
Patrzył jak idzie w jego stronę. Przypominała mu w tym
momencie dzikiego kota. Zbliżała się do niego z gracją niczym lampart. Był na
nią wściekły nie dość, że w tym ubraniu wyglądała jeszcze bardziej seksownie
niż zwykle, to była taka pewna siebie. Do tego wszystkiego jeszcze bezczelnie
śmiała mu się w twarz. Może nie na głos, oficjalnie, ale widział jej
samozadowolenie z tego, że znowu z nim wygrała. Patrzył na nią przyjmując
obojętny wyraz twarzy
- Cześć Malfoy. Mam do ciebie tylko jedno pytanie – Stanęła
przed nim, a w jej oczach tańczyły dziwne iskry. Mężczyzna przyglądał się jej
bardzo uważnie, przy okazji sugestywnie unosząc brew. – Powiedź mi jak się
czuje wielki pan arystokrata, kiedy kolejny raz z rzędu przegrywa ze szlamą? –
W tym momencie miał ochotę ją udusić. Nieważne było to, że wygląda powalająco i
miałby ochotę wziąć ją tu i teraz. Ona szydziła z niego w żywe oczy. Dalej
wyglądał na opanowanego, ale w środku aż wrzał ze złości. Postanowił, że nie da
się sprowokować. Zaczęłaś wojnę skarbie
to ją przegrasz. Teraz będziemy grać na moich zasadach.
- Czuje się dobrze – zaskoczona popatrzyła na niego. Nie
tego się spodziewała. Liczyła na wybuch złości, ale jak się okazało to nie był
koniec jego wypowiedzi na ten temat. – bo dał jej wygrać – dziewczyna
roześmiała się cynicznie
- Dałeś wygrać? Malfoy spójrz prawdzie w oczy. Ewidentnie
przegrałeś.
- Jesteś pewna?
- Tak!
- To ci udowodnię, że się mylisz złotko.
- Ciekawe jak? – popatrzyła na niego hardo.
- Jedno okrążenie. Tylko ty i ja.
- Niech ci będzie – nic nie ryzykowała i tak była lepsza. –
Jaka stawka?
- Żadna. Jeżeli ty wygrasz dam ci spokój, a jeżeli ja wygram
zjesz ze mną kolacje. Ale nie będziesz na niej marudzić i będziesz miła. To jak
zgadzasz się na te warunki? – miała ochotę zetrzeć mu z twarzy ten pewny siebie
uśmieszek, który pojawił się na niej przed chwila.
- Zgoda – uścisnęła jego wyciągniętą dłoń. – Szykuj się na
porażkę arystokrato od siedmiu boleści. – odeszła dając Fuksowi ręką znać, co
się szykuje. Był już do tego przyzwyczajony. Zdarzało się już wcześniej, że
jakiś niemogący pogodzić się z porażką samiec chciał rewanż, bo czół się
poniżony przegraną z kobietą. Gorzko się wtedy rozczarowywali, gdy Hermiona
kolejny raz im pokazywała, że jest lepsza.
- Mamy jeszcze jeden wyścig. Éclair kontra Smok. Przyjmuję
zakłady pięć galeonów. – roześmiała się patrząc na kolejkę, która ustawiła się
do mężczyzny. Poprawiła kucyk i otworzyła drzwi.
- Jedyne, na co mogę się szykować Granger to wygrana. Lepiej już myśl,
jaką sukienkę ubierzesz na naszą kolację. – obrzuciła go niechętnym wzrokiem i
wsiadając zatrzasnęła drzwi. Nie pozwoli mu na wygraną. Pokaże mu, gdzie jest
jego miejsce. Utrze nosa temu arystokratycznemu dupkowi. Odpaliła silnik i
ustawiła samochód na linii czekając na pojawienie się Loli z chorągiewką. Zaśmiała
się widząc Ginny i Blaisa sprzeczającego się. Ruda wskazywała na nią mocno
gestykulując, a Blaise zaprzeczał. Każdy z nich twierdził, że wygra to drugie.
Tak to jest, kiedy osoba z pary ma przyjaciela, który nienawidzi przyjaciela
tej drugiej osoby. Obawiała się tylko jednego, że Malfoy nie dotrzyma umowy. W
końcu jak ona wygra, a wygra na pewno to blondyn ma dać jej spokój. Ale to w
końcu ślizgon, do tego Malfoy, dlatego nie może mu wierzyć. Tym będzie się
przejmować później. Znowu pojawiła się przed nią Lola. Hermiona przygotowała
się do startu. Jeden ruch chorągiewki i ruszyła z piskiem opon. Już po
pierwszych 200 metrach prowadziła. Była zdeterminowana by wygrać. Weszła w
ostry zakręt w lewo pilnując by auto nie przeważyło się na prawą stronę. Malfoy
siedział jej na ogonie. Przyśpieszyła i zmieniła bieg. Zamierzała wycisnąć z
jej kochanego samochodu najwięcej jak się da. Musiała wygrać z jak największą
przewagą. Płynnie przeszła przez dwa zakręty pod rząd. Jeden w prawo, drugi w
lewo. Nagle nie wierząc własnym oczą zorientowała się, że Malfoy jedzie równo z
nią. Przyśpieszyła, ale on zrobił to samo. Ku jej złości czarne Lamborghini wyprzedziło
ją wykorzystując ten sam manewr, którym ona załatwiła go ostatnim razem. Czyli zredukował
biegi, wszedł w zakręt po zewnętrznej, po czym przyśpieszył. Nie podobała jej
się ta sytuacja. Szczególnie, że najbliższy odcinek drogi był wąski i nie było
na nim możliwości wyprzedzania. Szybko analizowała sytuację. Do głowy przyszło
jej jedno rozwiązanie. Ryzykowne, a można nawet rzec, że szalone. Musiała
natychmiastowo podjąć decyzję czy zrealizuje ten plan. Przymrużyła oczy
rozpędzając auto jeszcze bardziej. Teraz to ona siedziała mu na ogonie. W
pewnym momencie odbiła kierownicą w lewo i zjechała na pobocze. Mężczyzna obserwował
jej poczynania w wstecznym lusterku. Zdziwiła go tym manewrem, bo nie rozumiał,
co może kombinować. Zjeżdżając na pobocze musiała być świadoma, że wytraci
trochę prędkość. Znikłą z jego pola widzenia. Wyglądało na to, że kobieta się
poddała ale jakoś to do niej nie pasowało, dlatego nie zwolnił. Jadąc poboczem
rozpędzała auto jak najbardziej mogła. Kiedy wjeżdżała na starą rampę do
remontu samochodów przymknęła oczy i zaczęła się modlić. W tym momencie
żałowała, że zdecydowała się na ten ruch. Cała trasa znajdowała się w dolinie,
dlatego osoby stojące na parkingu bez problemu widziały, co się dzieje na dole.
Ginny widząc poczynania przyjaciółki krzyknęła i zamykając oczy wtuliła się w
Blaisa nie chcąc na to patrzeć. Fuks nie wierzył własnym oczą, przecież to nie
mogło się udać. Ta chwila wydawała jej się wiecznością. Otworzyła oczy w
momencie, kiedy poczuła, że koła tracą kontakt z rampą. Teraz wszystko zależy
od jej szczęścia. Musiała wylądować na drodze i to tak, by nie spaść na auto
Malfoya. Wszystko trwało kilka sekund. Kiedy przed jego samochodem spadło Audi
wcisnął hamulec żeby się z nim nie zderzyć. Hermiona nie wierzyła we własne
szczęście. Udało jej się. Pomimo tak niewielkich szans wylądowała przed
Malfoyem. Wrzuciła bieg i ruszyła. Najbardziej cieszyła się z tego, że auto
jest nieuszkodzone. Dopiero na rampie, kiedy było za późno by się wycofać
uświadomiła sobie, że nawet spadnięcie auta z takiej niewielkiej wysokości może
spowodować wielkie szkody. Na szczęście
wszystko było w porządku i mogła znowu się rozpędzić. Była szczęśliwa. Zagrała
Malfoyowi na nosie. Tego to on się nie spodziewał. Ale nie powinna być taka
pewna. W końcu nie mierzyła się z pospolitym gościem, tylko z Draco Malfoyem,
byłym ślizgonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz