poniedziałek, 4 czerwca 2012

Zagadki przyszłości - odc. 30


Tej nocy nie mogła zasnąć. Kręciła się z boku na bok, ale sen nie chciał przyjść. Kiedy tylko zamykała oczy pod powiekami widziała blondwłosego mężczyznę. Zasnęła dopiero około piątej rano. Niestety godzinę później zadzwonił jej budzik. Musiała zwlec się z łóżka by zdążyć na dyżur, który zaczynała o siódmej. Nie miała innego wyjścia jak wyszukać w swoich domowych zapasach eliksiru na zmęczenie. Dodatkowo uzbroiła się w duży przenośny kubek wypełniony mocną czarną kawą.
Dwie godziny później, kiedy zegar wybił ósmą rano, podobna sytuacja panowała w rezydencji mieszczącej się po przeciwnej stronie miasta.
- Paniczu, pańska kawa.
- Dziękuję Robercie – blondyn odebrał duży kubek od kamerdynera.
- Coś nie najlepiej panicz dzisiaj wygląda. Ciężka noc?
- Tak. Nie mogłem zasnąć. Potrzebuję teraz mocnej dawki kofeiny i ruszam do pracy. – z lubością upił duży łyk czarnego płynu.
***
Nie rozumiała siebie i swoich myśli. Od ich kolacji minął tydzień, a ona w każdej wolnej chwili myślała o tej blond fretce. Dlatego starała się jak najwięcej czasu wypełnić sobie pracą. Jej pracoholizm w tym momencie osiągnął maksimum. Kiedy nie pracowała pływała albo jeździła. Wyszła ze szpitala po skończonym dyżurze. Nie miała ochoty wracać prosto do domu. Wsiadła za kierownicę i odpaliła silnik. Naciśnięcie jednego guzika i wnętrze kabiny wypełniło się głośną muzyką zagłuszającą myśli. Ruszyła w kierunku autostrady. Jeździła bez celu. Sama nie wiedziała gdzie chce dojechać. Kiedy postanowiła wracać zaczął zapadać zmierzch. Zwolniła zjeżdżając z autostrady. Ruch w mieście był niewielki, ale miała zasadę, że po mieście jeździ przepisowo. Zbyt wiele tragicznych przypadków widziała na izbie przyjęć. Nie spodziewała się tego. Poczuła silne uderzenie, zgrzyt i odłamki szyby lecące na jej twarz. Czuła jak auto obraca się niczym dziecięca zabawka „bączek” wydając przeraźliwe odgłosy przy zderzeniach z metalową barierką. Znalazła się w horrorze nazwanym wypadkiem samochodowym.

- Halo? Tak. Skarbie uspokój się. Oddychaj głęboko. Poczekaj chwilkę. – odłożył słuchawkę i popatrzył na kumpli. – Dixon daj mi swoją komórkę. – złapał ją i wykręcił numer.
Siedział w swoim gabinecie nad papierami, kiedy zadzwonił jego telefon. Popatrzył na wyświetlający się numer.
- Dixon?
- Nie. Tutaj Natt.
- Natt? Co się dzieje przecież jesteście na Alasce?  
- Mam problem. Hermiona miała wypadek. Nie może się teleportować, bo na miejscu jest mugolskie pogotowie, policja i straż pożarna. A ja nie mogę po nią jechać. Sam dobrze o tym wiesz. Szczególnie, że sam wysłałeś nas tutaj na nagranie.
- Dobrze, rozumiem. Zajmę się tym – próbował nie myśleć o tym, co mogło jej się stać.
- Na pewno? Nawet nie wiem, w jakim jest stanie.
- Spokojnie jak tylko będę na miejscu to dam ci znać.
- Dzięki stary.
- Nie ma, za co – kiedy tylko Natt się rozłączył, złapał kurtkę i wychodząc ze swojego gabinetu wyciągnął z kieszeni kluczyki.

- Hermiona, skarbie posłuchaj mnie. Uspokój się. Wszystko będzie dobrze. Tak za chwilkę nie będziesz sama.- próbował ją uspokoić pomimo tysięcy kilometrów, jakie ich dzieliły -Rozmawiaj ze mną. Tak oczywiście, że zawsze jestem z tobą siostrzyczko. Dobrze słoneczko daj mu się zbadać. – rozłączyła się.
- Panno Granger zobaczmy teraz, co z pani policzkiem – syknęła z bólu, kiedy mężczyzna delikatnie go dotknął. – To nic takiego. Zszyjemy i będzie w porządku.- zabrał się do zakładania szwów. Kiedy zakleił je plastrem przyglądnął się brunetce. – Powinniśmy zabrać panią do szpitala na obserwację.
- Nie. Mówiłam panu, że się nie zgadzam. Jestem lekarzem i czuję, że nic mi nie jest. Jeżeli poczuję się gorzej sama się zgłoszę.
- Przepraszam – do ambulansu podszedł policjant – Czy możemy już z panią porozmawiać?
- Tak, ja już skończyłem– pracownik karetki odszedł zostawiając ją samą z przedstawicielem władzy, który zaczął zadawać jej różne pytania.

Zahamował z piskiem opon. Od razu przyczepił się do niego policjant z gatką, że wypadek to nie przedstawienie. Wytłumaczył mu w paru sztywnych zdaniach, że nie jest gapiem i nie obchodzi, go czy może tu przebywać czy nie. Nie zwracając uwagi na protesty stróża prawa i groźbę aresztu przeszedł pod taśmą i podbiegł do karetki. Gdzieś z boku inni funkcjonariusze zamykali czarny worek. Tylne drzwi były otwarte. Siedziała tam owinięta kocem. Na policzku miała założony opatrunek. Drugi policzek, czoło i szyja były poobcierane. Rozmawiała z policjantem odpowiadając na jego pytania.
- Granger – szybko do niej podszedł – Nic ci nie jest?
- Malfoy? Co ty tu robisz?
- Natt jest na Alasce i dlatego nie mógł po ciebie przyjechać. – skrzywiła się – Dlatego ustaliliśmy, że przyjadę po ciebie. – nic nie powiedziała. Tak naprawdę czuła ulgę, że jest tutaj ktoś, kogo zna. Nawet, jeżeli to był tylko Malfoy. – Wszystko w porządku? – podszedł do niej i popatrzył w jej czekoladowe oczy.
- Chyba tak. – odparła niepewnie
- Przepraszam pana, ale muszę zadać pannie Granger jeszcze kilka pytań.
- Dobrze, poczekam – patrzyła jak odchodzi kilka kroków i wyciąga komórkę – Halo Natt. Tak dojechałem. Nic jej nie jest. Jest trochę poobijana. Pewnie, nie ma sprawy. Tak będzie najlepiej. – prawie, kiedy się rozłączył policjant skończył przesłuchanie.
- To już wszystko. Może pani wracać do domu.
- Chodź zabiorę cię stąd.- wyciągnął do niej ostrożnie rękę. Chwyciła ją i wstała. Zostawiła koc w karetce, dlatego ściągnął swoja kurtkę i pomógł jej ją ubrać. – Nie możesz się teleportować. – przeszli przez taśmy. – Dasz radę jechać motocyklem?
- Tak. – usiadła za nim i przyjęła kask, który jej podał.
- Najpierw podjedziemy do Munga.
- Nie! – stanowczo zaprotestowała.
- Al…
- Nie. Zawieź mnie do domu.
- Jak tam chcesz – odpalił silnik. Kiedy tylko przytuliła się do jego pleców ruszył. Jechał bardzo ostrożnie. Wiedział, że Hermiona nie ma na tyle siły by stabilnie siedzieć przy dużej prędkości. Przymknęła oczy starając się wyrzucić z myśli obraz wypadku. Chciała chwile odpocząć. Brama otworzyła się zanim jeszcze pod nią podjechali. Kiedy zatrzymali się otworzyła oczy i zdezorientowana popatrzyła na otoczenie. Ściągnęła kask i zeszła z motoru
- Malfoy, czy ty możesz mi wytłumaczyć, dlaczego jesteśmy pod twoim domem?
- Tak, ale najpierw wejdźmy do środka. – otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił ją do środka. Nie chciała się sprzeczać. Nie miała na to siły. Weszła do holu i popatrzyła na mężczyznę.
- No to słucham? – nie odpowiedział. Złapał ją delikatnie za rękę i zaprowadził do salonu, gdzie posadził ją na sofie.
- Natt ma wyrzuty, że nie może być przy tobie. Dlatego obiecałem mu, że zaopiekuję się tobą. I dzisiaj nie będziesz sama.
- Czy ja wyglądam na dziecko, którym trzeba się opiekować?
- Nie. Jesteś kobietą, która przeżyła dzisiaj wypadek samochodowy i zapewniam cie skarbie, że nie chcesz być dzisiaj sama. – musiała przyznać przed sama sobą, że on ma rację. Nie chciała dzisiaj być sama. Za każdym razem, kiedy przymykała oczy pod powiekami widziała jak zgniata się karoseria jej samochodu. Dokładny obraz tego jak siedząc w samochodzie nie mogła z niego wysiąść dopóki straż nie przecięła karoserii.
- A co z twoimi rodzicami? Nie chce im przeszkadzać.
- Sama im jakiś czas temu zaleciłaś wyjazd, bo to podobno dobre dla zdrowia mojej matki. Wyjechali wczoraj. Robert dostał wolne. Dlatego w domu nie ma nikogo innego. – wyszedł zostawiając ją samą. Podwinęła nogi pod brodę i objęła je rękami. Słyszała jak zbiega po schodach – Ściągnij kurtkę i buty - niechętnie to zrobiła czując jak znowu zaczyna ją trzęś z zimna. – Przejdź sobie do łazienki i pozbądź się tej brudnej bluzki i jeansów. – oburzona tymi słowami popatrzyła zła na niego. – Nie patrz na mnie jakbym chciał cię zamordować. Masz tutaj bluzę – w ręce wyciągniętej w jej stronę trzymał czarna męską bluzę. Po chwili wróciła do salonu ubrana w nią. Była trochę za duża, sięgająca do połowy uda. Usiadła, a Draco przykrył ją ciepłym kocem. Z barku wyciągnął dwie szklanki, które napełnił bursztynowym płynem. Rozsiadając się obok dziewczyny podał jej jedną ze szklanek.
- Co tam się stało?
- W.. w…wracałam…– głos jej się trząsł. Upiła duży łyk Whisky chcąc się trochę uspokoić. – do domu. Szarżowałam, ale tylko na autostradzie, kiedy z niej zjechałam wyhamowałam. Zawsze staram się w centrum jeździć ostrożnie. Wydawało się, że ulicę są puste. Wyjechał tak nagle. Nie zdążyłam wyhamować. Poczułam uderzenie, szarpało mną. Zgrzyt blachy, szkło kaleczące twarz. – po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. – Auto zaczęło się obracać obijając się o metalową barierkę.
- Spokojnie, już po wszystkim. – sam nie wiedział, kiedy ją przytulił, ale ona nie przestała mówić.
- Uderzyłam twarzą w kierownice rozcinając policzek. Kiedy wszystko ustało nie mogłam wysiąść. Nie mogłam się poruszyć. Wyciągnęli mnie dopiero jak rozcięli karoserię. Ten drugi kierowca zginął na miejscu. Wypadł przez szybę. Powiedzieli, że był piany – w tym momencie trzęsła się płacząc.
- Cii, już wszystko w porządku. – głaskał ją uspokajająco po głowie.
- Policja powiedziała, że miałam dużo szczęścia. A cudem jest to, że praktycznie nic mi się nie stało. Ja…ja mogłam zginąć jak ten chłopak.
- Ale nie zginęłaś. Nie tak łatwo jest się ciebie pozbyć – próbował ją pocieszyć. Powoli się uspokoiła. Nie wiedział, kiedy zasnęła. Biorąc ja na ręce wyszedł po schodach na górę, gdzie w sypialni położył ją na łóżku i delikatnie przykrył. Opuścił pokój zostawiając ją samą. Wziął szybki prysznic i sam położył się by po chwili odpłynąć do krainy Morfeusza. 

Obudził go jakiś dźwięk. Usiadł nasłuchując. Ktoś krzyczał. Dopiero po chwili jego mózg załapał, że to Hermiona. Wpadł do sypialni, w której spała i zaświecił małą lampkę. Leżała na łóżku, kręcąc się niespokojnie krzyczała przez sen, a po jej policzkach płynęły łzy.
- Hermiona – ruszył ją – Hermiona! – nie zdawał sobie sprawy, że zwraca się do niej po imieniu. Obudziła się i zapłakana popatrzyła na niego. Usiadł i przytulił ją do siebie. – Spokojnie malutka. Już wszystko w porządku. To był tylko zły sen. Nic ci nie grozi. – starał się mówić cichym i opanowanym głosem. Uspakajała się. Dalej ja tuląc położył się. Czół jak jego koszulka przemaka od jej łez. Nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł spowodować, że ta silna kobieta, z którą spotkał się kilka dni temu, teraz jest tak krucha, słaba i delikatna. Chciał ją w tym momencie schować przed całym światem.
- Zep…m..au – nie zrozumiał jej
- Co? – odsunął się delikatnie i popatrzył w te zapłakane spuchnięte oczy.
- Ze..zepsuł mi a..a.auto – słysząc to roześmiał się.
- Kobieto ciesz się, że żyjesz, a nie martw się o to, że auto poszło do kasacji. Kupisz sobie nowe.  – uśmiechnął się do niej perfidnie.
- Ale ja je lubiłam.
- Kupisz sobie nowe.
- Żebyś wiedział. Będzie lepsze niż to twoje pożal się Lamborghini. – słysząc jak pociąga nosem podał jej chusteczkę
- Nie ma na to szans kociaku by było lepsze. Co sobie kupisz?
- Aston Martina V8 – nie zasnęli już. Leżeli, a on cały czas ją przytulał. Rozmawiali o różnych błahych rzeczach. Była to taktyka Draco na to, żeby odciągnąć ją od myśli o wypadku. Nagle zapanowała między nimi cisza, ale to był rodzaj ciszy, który ich nie krepował. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej i delikatnie pocałował. Oddała pocałunek mocno wpijając się w jego wargi. Nie spodziewał się tego, ale nie przeszkadzało mu to. W czasie pocałunku Hermiona pozbyła się bluzy, w którą była ubrana. Kiedy pocałunki przerodziły się w coś więcej blondyn nagle się odsunął. Nic nie rozumiejąc popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Co jest?
- Nie mogę. Znaczy nie chodzi o to, że nie chcę, bo chcę, ale nie mogę.
- Dlaczego? – to pytanie wymówiła szeptem.
- Jesteś poobijana po wypadku, posiniaczona. Każdy mocniejszy dotyk, zbliżenie ciał będzie cię bolało.
- Nie obchodzi mnie to. – tym razem to ona pocałowała jego. Potrzebowała bliskości. W tym momencie chciała by ktoś był z nią jak najbliżej. Poprawka nie ktoś, a dokładniej Draco Malfoy. Mężczyzna, o którym ostatnio dużo myślała. Miała świadomość, że być może popełnia wielki błąd.  Że jutro rano może czuć wyrzuty sumienia i żałować tego, co zrobiła. Że na pewno ten blondwłosy mężczyzna jutro wyśmieje ją. Ale w tym momencie to nie miało znaczenia. Chciała tego i to bardzo. Chyba pierwszy raz w życiu Draco Malfoy podczas seksu był, aż tak delikatny. Po wszystkim, kiedy znowu się w niego wtuliła szybko odpłynęła w krainę snów. Tym razem nie nawiedził jej żaden koszmar. Patrzył chwilę jak drobna brunetka zasypia przytulona do niego. Kiedy jej oddech stał się miarowy sam zamknął oczy i zasnął.

Obudziła się czując przyjemne ciepło innego ciała. Na zewnątrz już świtało. Delikatnie odwróciła się i popatrzyła na śpiącego blondyna. Jak najostrożniej się dało przesunęła się na brzeg łóżka z zamiarem wstania zanim on się obudzi.
- Wracaj do łóżka i śpi. Jest jeszcze wcześnie – zamarła w pół ruchu nie wiedząc, co zrobić. – Daje ci możliwość zrobienia tego po dobroci. – gdy był zaspany jego głos był seksownie zachrypnięty. – Jeżeli nie, to zrobię to siłą, a nie lubię jak ktoś zmusza mnie do czegoś z samego rana - Niczym grzeczna dziewczynka z powrotem położyła się do łóżka. Chwile później chwycił ja ręką w pasie i przesunął do siebie przytulając się do pleców kobiety. Przymknęła oczy. Sądziła, że już nie zaśnie, ale bardzo się pomyliła. Kiedy ona znowu spała Draco Malfoy leżał z przymkniętymi oczami. Zastanawiał się, co się z nim dzieję, a dokładniej, co z nim zrobiła ta kobieta. Normalnie pozwoliłby jej zniknąć, upraszczając tym całą sprawę, ale on nie chciał by wyszła. W tym momencie uświadomił sobie, że nie jest w stanie potraktować jej jak każdej swojej kochani. Nie chciał jej tak potraktować. Kiedy znowu się obudziła mężczyzna stał w swojej garderobie. Przez otwarte drzwi widziała jak ubiera na siebie spodnie. Jego włosy były jeszcze wilgotne po prysznicu, który wziął przed chwilą
- Dzień dobry. – wrócił do sypialni i popatrzył na rozespaną kobietę – Tam jest łazienka. Na półce masz czysty ręcznik, więc jak chcesz możesz się wykąpać. Niestety nie potrafię naprawiać ubrań.
-Dam sobie radę.
 - Jak skończysz zejdź na dół do jadalni. Ja idę sprawdzić czy w tym domu jest coś do jedzenia. – zszokowana patrzyła jak wychodzi z pokoju. Nie rozumiała jego zachowania, tak samo jak on go nie rozumiał. Pół godziny później zeszła na dół, gdzie w jadalni na stolę czekał dzbanek czarnej kawy i talerz z kanapkami. Blondyn siedział i konsumował właśnie śniadanie.
- Smacznego - odezwała się cicho.
- Dzięki, siadaj i jedź. – kiedy skończyli podziękowała mu za wczorajszą pomoc i poinformowała, że wraca do siebie. Musiała wyrobić się do pracy na trzynastą.
- O której kończysz?
- O dziewiętnastej – odprowadził ją do drzwi. Wyszła na ganek i teleportowała się. Wbrew sobie Hermiona cały dzień myślała o Draconie. Z ulga przyjęła, że godziny jej pracy się skończyły. Zamierzała wziąć długą kąpiel, otworzyć butelkę wina i poczytać dobrą książkę. Wyszła na plac przed szpitalem i zaskoczona popatrzyła na przystojnego blondwłosego mężczyznę ubranego na czarno, trzymającego w ręce kask. Nonszalancko opierał się o motor. Kiedy zauważył kobietę, na którą czekał ruszył w jej kierunku. Podchodząc do niej zagadkowo się uśmiechnął. Widać było, że musiała pozażywać różne eliksiry, bo większość ran, zadrapań i siniaków znikła. Jedynie na policzku miała nieduży opatrunek mniejszy od tego wczorajszego
- Malfoy, co ty tutaj robisz? – zdziwiona patrzyła się na mężczyznę
- Czekam na ciebie.
- Na mnie?
- Chyba mówię wyraźnie. Chodź – złapał ja za rękę i pociągnął w stronę motocykla. Czuła obawy, ale i tak po chwili siedziała na maszynie i ubierała podany przez niego kask. Jadąc przytulała się do niego. Zaskoczona popatrzyła jak zatrzymuje się pod salonem Aston Martina.
- Co my tu robimy?
- Chyba widać? Idziemy kupić nowy samochód. Musisz jak najszybciej wsiąść za kółko. Inaczej nigdy już nie wsiądziesz za kierownicę. – dobrze wiedziała, o czym mówi. O szoku pourazowym i niechęci. Miał stuprocentową rację. Już czuła lekką obawę przed złapaniem kierownicy w ręce i naciśnięciem gazu. Po prawie dwóch godzinach negocjacji prowadzonych z pomocą Malfoya udało jej się kupić V8, na który nie musiała czekać ponad miesiąc. Stali na parkingu przy pięknym, ciemnobordowym aucie. Widział w jej oczach niepokój, ale postanowił jej pomóc. Zostawił motocykl wsadził ja za kierownice, a sam zajął miejsce pasażera. Za jego namową odpaliła silnik i powoli ruszyła przed siebie. Od tamtego dnia często się zdarzało, że przyjeżdżał po nią do pracy. Chcąc czy nie chcąc Draco Malfoy musiał po miesiącu przyznać się przed samym sobą, że zależy mu na pani magomedyk. Sami nie wiedzieli, kiedy zaczęli się ze sobą spotykać. On kiedyś przeciwnik mugoli, gardzący mugolakami, mężczyzna niemyślący nigdy o poważniejszym związku. I ona, która nienawidziła go przez tyle lat, chcąca się związać z kimś, kto będzie ją kochał, szanował i wspierał. Nie było, żadnej rozmowy o zostaniu parą. Tak jakoś wyszło samo z siebie, że związali się ze sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz