sobota, 23 czerwca 2012

Zdrada odc. II


Jeszcze przed badaniem postanowiła, że jeżeli ojcem okaże się blondyn to nie poinformuje go o tym. Dobrze zdawała sobie sprawę, że nie łączy ich żadne uczucie. Znała go i wiedziała, jakim jest człowiekiem i dlatego nie chciała, żeby mężczyzna skrzywdził jej dzieci. Zarówno dla niej jak i dla nich będzie najlepiej. Z resztą nie widziała się z nim odkąd rozstała się z Ronem i nie zamierzała tego zmieniać. Teraz czekało ją najgorsze, musiała poinformować rodziców, że zostaną dziadkami. Jeżeli to zrobi, będzie musiała przyznać się do romansu. Państwo Granger byli zszokowani, ale po przetrawieniu tej informacji zapewnili ją, że zawsze z nią będą i jej pomogą.

W czwartym miesiącu widać było delikatny brzuszek. Co noc Hermiona zastanawiała się, co powinna zrobić ze sobą, dziećmi i ich przyszłością? Rozwiązanie przyszło z dnia na dzień, kiedy została wezwana przez swojego szefa. W związku z tym, że była jedną z lepszych pracownic dostała awans na wicedyrektora waszyngtońskiego biura wynalazków magicznych, co wiązało się z przeniesieniem do Ameryki Północnej. Bez zastanowienia zgodziła się na propozycję szefa. Już miesiąc później rozpakowywała swoje rzeczy w luksusowym apartamencie zapewnionym jej przez biuro. Nawet Tak była pochłonięta przez pracę, a w czasie wolnym zwiedzaniem miasta, którym zachwyciła się już na pierwszym spacerze, że nie zauważyła, kiedy tak szybko zleciało kolejne pięć miesięcy. Takim to sposobem 17 maja 2003 r. na świat przyszli Victoria i Scorpius Granger najważniejsze osoby w życiu ich matki Hermiony Granger. Dzięki uprzejmość swojego dyrektora mogła bez problemu opiekować się dziećmi i pracować. Często zdarzało się, że przychodziła z nimi do pracy. Starała się jak mogła być dla dzieci zarówno matką i ojcem. Nie raz siedziała i patrzyła jak śpią spokojnie w swoich łóżeczkach. Wtedy po cichu przepraszała swoje maleństwa, że nie ma w ich życiu tatusia, ale do dziś uważała, że tak jest dla nich najlepiej. Z radością z dnia na dzień patrzyła jak Victoria i Scorpius rosną.

- Hermiono czy wszystko jest gotowe?
- Tak panie dyrektorze, nagłośnienie i oświetlenie, harmonogram, miejsca oznaczone, hotel zarezerwowany, catering w gotowości. Zaraz wszyscy zaczną się zjeżdżać – uśmiechnęła się do swojego przełożonego. Organizowała konferencje międzynarodową, roczne dzieciaki zostawiła z nianią, a sama rzuciła się dzisiaj w wir pracy. Tak jak mówiła uczestnicy dzisiejszego kongresu zaczęli się zjeżdżać. Przechodziła właśnie przez lobby hotelu, kiedy za drzwiami wejściowymi zobaczyła przystojnego mężczyznę o jasnych, prawie platynowych włosach. Na początku myślała, że się przewidziała. Po chwili jednak stwierdziła, że to musi być on. Przebiegła szybko do sali konferencyjnej.
- Sophie pokaż mi listę uczestników.
- Oczywiście, ale nie musisz sprawdzać. Zrobiłam to przed chwilą – asystentka Hermiony uśmiechnęła się do niej.
-Na pewno wszystko jest ok. Chciałam sprawdzić tylko jedno nazwisko – biorąc listę do ręki przeszukiwała ją. Znalazła miejsce nr 49 które było przypisane dla Draco Malfoya. – Dzięki Sophie. Poradzisz sobie sama przy witaniu i odznaczaniu gości? – nie czekając na jej odpowiedź odeszła. – Panie dyrektorze!
- Słucham Hermiono?
- Ma do pana jedną sprawę. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, Sophie wita gości i kieruje ich do wyznaczonych miejsc. Ja będę na zapleczu pilnować by wszystko poszło zgodnie z planem, ale czy jest możliwość bym nie musiała zostawać na bankiecie?
- Coś się stało, że chcesz zmienić plany? – popatrzył na nią z troską.
- Nie nic, po prostu chciałabym zobaczyć moje maluchy zanim pójdą spać.
- Jeżeli chodzi ci o te dwa małe aniołki, to nie ma sprawy. Nie musisz zostawać na bankiecie – dyrektor Garden był starszym miłym i wyrozumiałym człowiekiem. Po niecałym miesiącu od pierwszego spotkania tak polubił jej bliźniaki, że był dla nich niczym dziadek. – Tylko bardzo cię proszę przywitaj naszych gości przed rozpoczęciem konferencji. Potem ja zajmę głos, a ty wszystkiego dopilnujesz za kulisami.
- Tak jest szefie. – dla żartu zasalutowała - Dziękuję. – zaśmiała się i wróciła na zaplecze. Niby z Malfoyem nic ją nie łączyło, ale wolała unikać sytuacji, w których spotkałaby się z nim twarzą w twarz. Kiedy nadeszła odpowiednia chwila, wyszła na podwyższenie i stanęła za mównicą.
- Witam Państwa na V Kongresie Międzynarodowym Czarodziei…
Zaskoczony popatrzył na seksowną szatynkę stojąca na scenie. Nie widział jej od prawie dwóch lat. Żałował, że zerwała ich kontakt, ale tylko ze względu na dobry seks. W końcu nic ich nie łączyło. Słyszał, że rozstała się z Wesleyem, ale nie rozumiał dlaczego zrezygnowała z ich spotkań. Zeszła ze sceny, a jej miejsce zajął starszy mężczyzna. Nie słuchał już żadnego przemówienia czy wykładu. Zastanawiał się gdzie ją może znaleźć.

Słysząc jak dyrektor po wykładzie zaprasza uczestników na bankiet ubrała swój płaszczyk i ruszyła do wyjścia. Na rękę było jej to, że wyjście z zaplecza prowadziło prosto do hotelowego lobby. Wychodziła na zewnątrz, gdy usłyszała za sobą jego głos.
- Granger poczekaj. – odwróciła się i patrzyła jak podchodzi
- Witaj Malfoy. – przywitała go obojętnie
- Gdzie tak pędzisz? Nie zostajesz na bankiecie?
- Wiesz cały dzień jestem na nogach. Mam ochotę w końcu odpocząć.
- Ale chyba jednego drinka w barze mi nie odmówisz? Powinien tam być spokój, wszyscy poszli do restauracji. Będziemy mogli porozmawiać. – nie miała wyboru wróciła do środka i podając boyowi hotelowemu swój płaszczyk ruszyła w stronę baru. Usiedli na wysokich stołkach i zamówili drinki. Na jego pytanie o to, gdzie znikła odpowiedziała mu o przeniesieniu do Waszyngtonu. Ani jednym słowem nie wspomniała o dzieciach. I znowu było to samo, jak jakaś powtórka. Drink, rozmowa i zakończenie tego wszystkiego w jego pokoju. Znów panujące między nimi elektryzujące pożądanie, które wzięło górę nad rozsądkiem panny Granger. Po wszystkim, kiedy zasnął zebrała swoje rzeczy i po cichu opuściła hotel wracając do apartamentowca. Odprawiła nianie i zajrzała do pokoju dziecięcego gdzie spali Victoria i Scorpius. Po szybkim prysznicu położyła się do swojego łóżka momentalnie zasypiając. Na drugi dzień wszystko wróciło do normy. Uczestnicy kongresu powróciła do domu a ona do swojej pracy.

Życie toczyło się dalej, czas mijał, a kobieta patrzyła jak maluchy rosną.  W maju skończyły dwa lata, a Hermiona ewidentnie widziała, że Scorpius podał się z wyglądu do ojca. Jasne prawie platynowe włosy, idealne Malfoyowskie rysy twarzy, jasna karnacja i oczy stalowoszare niczym ocean w czasie sztormu. Victoria za to bardziej przypominała ją. Ciemnobrązowe kręcone włoski, ciemniejsza karnacja, oczy kształtu migdałów identycznego koloru jak u jej brata. Pomimo, że nie mogła ocenić do końca ich charakteru już zauważała odznaki tego, że jest to mieszanka wybuchowa jej i Malfoya. Dzieciaki były dociekliwe, pewne siebie, ufne, wygadane, nadzwyczaj mądre oraz niezwykle przebiegłe jak na dwulatki.

W październiku dostała list od rodziców, którzy prosili żeby przyjechała z dziećmi na święta do domu. Na początku nie była pewna, ale po przemyśleniu tej sprawy zmieniła zdanie. Kolejnego dnia zarezerwowała bilety na lot relacji Waszyngton – Londyn w obie strony. Wolała nie teleportować się z dziećmi. Załatwiła w firmie, że weźmie wolne od 21 grudnia do 4 stycznia. Na myśl o spędzeniu rodzinnych świąt cieszyła się niczym dziecko. Oczami wyobraźni widziała dużą zieloną choinkę przystrojona kolorowymi bombkami ustawioną w salonie rodziców. Czuła zapach świątecznych potraw szykowanych przez mamę. Przez dwa miesiące odliczała dni do wylotu. 20 Grudnia przed wyjściem do pracy była spakowana i gotowa do wylotu. Jednym zaklęciem przesłała walizki do domu rodziców. Zostawiając tylko bagaż podręczny. Dwa dni później wylądowała na lotnisku Gatwic w Londynie. Pchając podwójny wózek, w którym siedzieli Scorpius i Victoria przeszła przez bramki. Zaraz potem zobaczyła czekającą na nią grupę ludzi. Rodzice, Harry z Ginny i dzieciakami oraz Ron z Luną. Pamięta jak przed wylotem do Stanów ze strachem w oczach powiedziała Ronowi o swojej ciąży, ale jeszcze bardziej się bała, gdy odpowiedziała mu na pytanie, że nie jest ojcem dzieci. Podejrzewała, że rudzielec wybuchnie złością niczym wulkan, ale on ją zdziwił przyjmując to nadzwyczaj spokojnie. Czym upewnił ją w tym, że dobrze postąpiła odchodząc od niego. Pomimo wszystko, co się między nimi wydarzyło dalej byli przyjaciółmi. Teraz z uśmiechem podeszła do tej całej czekającej na nich gromady. Z radością przyjęła do wiadomości, że wigilię spędzą w domu rodziców ze wszystkimi Weasleyami oraz Harrym, Ginny i ich dzieciakami.  Jeszcze nigdy nie miała wigilii, na której było 26 osób. Ale nie przeszkadzało jej to. Tak naprawdę traktowała wszystkie te osoby jak rodzinę. W końcu kiedyś miała do niej oficjalnie należeć. Przyjaciele od razu zauważyli, do kogo jest podobny mały Granger. Tak bardzo był podobny do znanego im ślizgona, ale nikt tego nie skomentował. Woleli to przemilczeć. Wyszli z założenia, że jak przyjdzie odpowiedni czas Hermiona sama wszystko im opowie.

Dzięki czarą salon państwa Granger został powiększony. W rogu stała duża żywa choinka, którą tata Hermiony i pan Weasley przystrajali z dzieciakami. Na środku postawiono wielki stół, który przykryto białym obrusem. Pani Wesley z mamą Hermiony i z Feur oraz Angeliną urzędowały w kuchni. Hermiona z Ginny nakrywały do posiłku. A reszta siedziała i dyskutowała. Kiedy zasiedli do kolacji Hermiona poczuła się szczęśliwa. Były to jej najpiękniejsze święta. Za to sylwestra spędziła z dziećmi u Potterów. Te wolne dni były najszczęśliwszymi od czasu wyjazdu dzięki temu, że spędzała je wśród kochających ją osób. Tymi, którzy mieli miejsce w jej sercu. Pomimo, że uwielbiała Waszyngton to jej prawdziwą miłością był Londyn i ludzie tu mieszkający. W końcu tu się wychowała i tutaj miała rodzinę.

3 stycznia spadł śnieg, co zdziwiło wszystkich. Ona była już do niego przyzwyczajona. W końcu waszyngtońskie zimy zawsze przynosiły ze sobą śnieg i mróz. Ale śnieg w Anglii to rzadki widok. Był lekki mróz i delikatnie świeciło słońce. Pogoda wprost zachęcała do spaceru. Spacerowała z mamą po parku, a dzieci biegały przed nimi rzucając w siebie śnieżkami. Hermiona nie uspokajała ich, bo w parku było niewiele osób. Oni, jakaś starsza pani podpierająca się laską i ubrany na czarno mężczyzna. Patrzyła z uśmiechem na ustach na swoje dwa skarby. Nagle rozbrykany Scorpius uciekając przed siostrą nie zdążył wyhamować i wpadł na idącego znad przeciwka mężczyznę. Przewracając się malec zgubił czapkę. Victoria stojąc obok brata zaczęła się śmiać.
- Scorpius! – Hermiona podbiegła, ale zanim była przy swoim synku zobaczyła jak mężczyzna pomaga chłopcu wstać. Uspokoiła się widząc, że małemu nic nie jest. Podniosła z ziemi czapkę i klękając przy synku ubrała mu ją. Z ulgą zauważyła, że na jego ślicznej buzi nie ma ani jednej łzy. Pokręciła tylko głowa widząc na twarzy synka uśmiech, który wiele razy widziała u jego ojca. – Przepraszam pana za syna, powinnam bardziej go pilnować. – wstała i popatrzyła na mężczyznę
- Nic nie szkodzi Granger. – zamarła widząc stalowoszare oczy i identyczny uśmiech jak ten na twarzy chłopca.
- Mama, a Scorpi jest ciamada. – Victoria wydała swoją opinię na temat brata.
- Wcale nie. Ty jestes camada. – zaprotestował
- Spokój. W tej chwili zmykać do babci. W podskokach, raz dwa – popatrzyła jak biegną w stronę starszej kobiety.
- Jeszcze raz cię za niego przepraszam. – odwróciła się i chciała ruszyć za dziećmi.
- Granger! – złapał ją za rękę i przytrzymał – Chyba powinniśmy porozmawiać? – kiedy podniósł chłopca zamurował go. Widział siebie sprzed lat. Kopie malca z rodzinnych zdjęć ustawionych na kominku w Malfoy’s Manory. Jego siostra była bardziej podobna do matki, ale patrzyła na świat oczami, których kolor codziennie rano widział w lustrze.
- Wydaje mi się, że nie mamy, o czym. – odparła spokojnie.
- To ciekawe, bo moim zdaniem nasze dzieci są ważnym tematem do rozmowy. – popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Nie wiedziała, co zrobić. – Chyba nie sądziłaś, że nie zauważę tak rażącego podobieństwa?
- Poczekaj chwilę. – ruszyła w stronę roześmianej trójki. Wytłumaczyła maluchom, że wrócą teraz z babcią do domu, a ona do nich przyjdzie jak zrobią już kakao.

Patrzył jak dwie małe istotki przytulają się do szatynki. Potem odeszły ze starszą kobietą, a ona wróciła do niego. Niesforne kręcone kosmyki wystawały spod ciepłej wełnianej czapki, tak samo jak u małej dziewczynki, która właśnie zniknęła mu z oczu. Policzki miała lekko zaczerwienione od mrozu.
- W takim razie słucham, co masz mi do powiedzenia? – ruszyli ścieżka przed siebie.
- A co niby mam ci powiedzieć? Jestem matką dwójki cudownych dzieci i tyle. Nie wiem, po co się tym interesujesz?
- Po co się tym interesuję!? – zatrzymał się i stając przed nią złapał ją za ramiona. – Kobieto przecież to są moje dzieci.
- Nie Malfoy. Jesteś tylko przypadkowym dawcą nasienia, dzięki któremu Victoria i Scorpius przyszli na świat.

18 komentarzy:

  1. Coś mnie tknęło żeby tutaj zajrzeć. I proszę bardzo. Mam wielkie szczęście i tyle. :D
    Notka bardzo fajna. Równie urocza jak dzieciaki Hermiony. Uwielbiam moment, w którym Draco przez przypadek spotyka swoje dzieci.
    Czekam na bardzo ciekawą rozmowę Hermiony i Draco oraz na to co z niej wyniknie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że nie wysłałam ci powiadomienia. Po prostu zapomniałam ze zmęczenia.

      Usuń
    2. Nic się nie stało. Rozumiem, że każdy może o czymś zapomnieć. Ale widać mam nosa. :D

      Usuń
  2. przypadkowy dawca nasienia! ha ha ha ha genialny był ten tekst! kocham bliźniaki <3 ciekawa jestem jak Herm mu wytłumaczy to że nic mu nie powiedziała? he i że też musiała na niego wpaść... ale dobrze się stało :D he he he bo tak by się nigdy nie dowiedział <3 a tak... Oj Hermi , Hermi he he he czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież to jest Granger i tylko jej może się przydarzyć, że spotka Malfoya kiedy tego nie chce

      Usuń
  3. To opowiadanie jest całkiem inne niż połówki, trochę bardziej zagmatwane. Wszystko toczy sie zbyt szybko. Ale mimo wszystko jest to świetny pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toczy się szybko, bo to 3 odcinkowy twór. Mam jeszcze takich kilka. Z dłuższych na razie będzie who I am

      Usuń
  4. Tradycyjna wpadka, ukrywanie istnienia dzieci i przypadkowe spotkanie. Mam nadzieję, że zakończenie mnie zaskoczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że zdrada jest chyba najbardziej przewidywalnym z kilkuodcinkowych.

      Usuń
  5. Jak zwykle cudownie.Przypadkowy dawca nasienia-skad ty masz takie teksty?Ciekawi mnie co bedzie w ostatniej czesci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakkolwiek to jest przewidywalne, to i tak to kocham. Przypadkowy dawca nasienia (dość częstego przypadku, śmiem twierdzić) był genialny :D Poza tym... momenty, w których Hermiona wpada na Draco, jednak zauważmy, że tym razem to Scorpius wpadł na Malfoya, są takie do przewidzenia, ale pomimo to zawsze czytam takie sceny z uśmiechem na twarzy.
    Szkoda, że to opowiadanie jest tak bardzo realistyczne, że aż do bólu. Znam osobę, która miała naprawdę taką sytuację (fakt, nie miała bliźniaków)... Całe szczęście w jej przypadku skończyło się to optymistycznie, więc modlę się, by tak też było i tutaj :)
    Kocham twoją twórczość. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  7. dobra miniaturka
    i ten tekst Draco z dziećmi...
    rozwalił mnie
    Hermiona przeszła samą siebie...
    "Nie, Malfoy, Jesteś tylko przypadkowym dawcą nasienia, dzięki któremu Victoria i Scorpius przyszli na świat."
    ja bym się wkurzyła!

    dodaję do linków ;)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No no :D Jestem pod większym wrażeniem :) W końcu spotkał swoje dzieci :D Ciekawe co teraz z tego będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że dopiero teraz!
    A więc to jest to nowe opowiadanie. Jestem zachwycona! Cieszę się, że je dodałaś, bo jest naprawdę genialne, chociaż to dopiero początek. Uwielbiam Hermionę, Draco, ale najbardziej Scorpiusa i Victorię. Małe diabełko-aniołki. ;) Współczuję Malfoyowi, żeby nagle dowiedzieć się, że ma dzieci z Hermioną... Tym bardziej że ona jest mu z takim tekstem wyskoczyła. Już się boję, co będzie w kolejnym rozdziale. Ale czekam z niecierpliwością. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne!!! Jestem pod wrażeniem twoich opisów postaci :)) To jak opisujesz kolor oczu, zachowanie... To jest po prostu Magia! Z niecierpliwością czekam na kolejny post :) Pozdrawiam Gorąco :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie rozumiem takiego zachowania. Dzieci nie są tylko jej, mają też ojca, który ma prawo wiedzieć o ich istnieniu i brać udział w ich życiu. Jeśli by nie chciał to trudno, ale zataić taką informację?
    Zachowanie Granger mnie tu irytuje, ale ogólnie dobrze się czyta, więc lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń