Czas leciał jak szalony. Wzięła
kąpiel i leżąc w wannie z maseczką na twarzy przeglądała proroka. Następnie
wysuszyła włosy, po czym narzucając na bieliznę szlafrok zeszła do kuchni by
szybko zjeść lekki obiad. Spokój w domu przerwał dzwonek telefonu. Lekarka,
która miała dyżur w szpitalu dzwoniła zapytać się o zalecenia dotyczące pacjentki
Hermiony, tak wiec kolejne pół godziny zleciało na omówieniu zapisów z karty
chorej. Wróciła do łazienki i zaczęła układać włosy. Niesforne loki ułożyła za pomocą
prostego zaklęcia. Zostawiła je rozpuszczone jedynie fantazyjnie podpinając do
tyłu przednie pasma włosów. Potem przyszła kolej na makijaż. Brunetka, nie
lubiła być mocno pomalowana. Wychodziła z założenia, że ma on jedynie
podkreślać atuty twarzy, a nie tworzyć maskę. Zawsze ją bawiło, kiedy widziała młodziutkie
dziewczynki z „tapetą ” na twarzy, która zamiast podkreślać ich urodę, szpeciła
je upodabniając do klaunów. Sam makijaż zajął jej sporo czasu. Nic dziwnego. Jej
matka zawsze mówiła, że najbardziej naturalny makijaż, jest najbardziej
czasochłonny. Kiedy skończyła weszła do małej garderoby w poszukiwaniu odpowiednich
butów pasujących do nowej sukienki. Kiedy się z tym uporała jedyne, co jej
zostało do zrobienia to włożenie na siebie sukienki. Delikatny satynowy
materiał okrył jej ciało. Poczuła przyjemny chłód meateriału na skórze. Jego
miękkość pieściła ciało. Włożyła buty, biżuterie i spryskała się perfumami.
Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Była zadowolona z efektu
końcowego. Zeszła do salon, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyła je. Na
progu stał przystojny mężczyzna ubrany w czarny garnitur i białą koszulę z
krawatem. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie.
- Łał.
- Też cię miło widzieć Bill. - Chłopak
się opanował.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
- Zadziwiłaś mnie, bo na co dzień
jesteś bardzo elegancka i myślałem, że lepiej się nie da. Jak widać pomyliłem
się.
- Cieszę mnie, że cię zaskoczyłam.
Idziemy?
- Oczywiście.
Zabrała torebkę i wyszła z domu
zamykając drzwi. Na podjeździe stał samochód Billa. Chłopak otworzył przed nią
drzwi i pomógł wsiąść. W końcu trudno jest wejść do terenowego auta w
wieczorowej sukni. Po chwili jechali ulicami Londynu.
- Tak w ogóle to gdzie ma się
odbyć ten bal?
- Chodząc po Pokątnej widziałaś
niedaleko banku Gringotta, taki złotawy budynek?
- Tak. Niedawno go wybudowano.
- To jest hotel, w którym mamy bal
charytatywny.
Zostawili auto na parkingu.
Patrząc by nikt, nie widział teleportowali się pod hotel na Pokątnej. Weszli do
środka. W lobby za kontuarem stał młody mężczyzna ubrany w frak.
- Witamy w naszym hotelu. Szefowa
zaraz do państwa zejdzie.
- Dziękujemy. Proszę jej
przekazać, że poczekamy koło sali.
- Oczywiście.
Bill poprowadził ją korytarzem do
wielkich drzwi.
- Dobry wieczór
- Dobry wieczór. Pani Herett,
proszę pozwolić, że przedstawię moją towarzyszkę. Moja zastępczyni Hermiona
Granger. Hermiono to pani Stephenie Herett dyrektorka tego hotelu.
- Bardzo mi miło. – Harret
wyciągnęła rękę w stronę Hermiony, a ta ją uścisnęła.
- Mi również. Piękny hotel.
- Dziękuję, może wejdziemy na
salę?
Sprawdzili, czy firma wynajęta do
organizacji wywiązała się ze swojego zadania. Wszystko było przyszykowane jak
należy. Dyrektorka hotelu zostawiła ich samych. Miała wrócić dopiero na
rozpoczęcie balu. Kiedy do otwarcia imprezy zostało pięć minut do hotelu
zaczęli schodzić się goście. Hermiona i Bill stali zaraz za wejściem do sali
balowej witając przybyłych. Dziewczyna ucieszyła się widząc Ginny i Harrego,
oraz Rona z Lavender. Przywitali ministra z żoną oraz wiele innych przybyłych
gości. Bill za każdym razem oficjalnie ją przedstawiał. Z każdym, kto wchodził
zamieniali dwa, trzy słowa. Przekroczył próg sali, przed nim szedł Zabini ze
swoją towarzyszką. Nagle poczuł jakby poraził go piorun. Stała tam, obok Billa.
Ubrana w długą satynową prostą suknię w kolorze burgunda z głębokim dekoltem.
Wydawało mu się, że bije od niej jakiś blask. Delikatnym uśmiechem obdarzała
każda witaną osobę. Veroniq, którą zaprosił na bal wyglądała w tej chwili dla
niego jak najbardziej przeciętna kobieta pomimo, że była pierwsza na liście
najpiękniejszych modelek czarodziejskiego świata. Gdy tylko wszedł zauważyła
go. Ubrany w czarny garnitur i tego samego koloru koszulę bez krawata.
Towarzyszyła mu długonoga blondynka. Z gazety kojarzyła, że jest modelką.
Wyglądali razem jak para idealna. Przestała się im przyglądać i popatrzyła na
stojącego przed nią Zabiniego.
- Ślicznie wyglądasz. – brunet
uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
- Dziękuję. A kim jest twoja
towarzyszka?
- Natasha
Proust, a to Hermiona Granger.
-
Miło mi panią poznać. Słyszałam dużo o pani.
- Mam
nadzieję, że nic złego – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
-
Oczywiście, że nie. Same pozytywne opinie o tym jak dobrym jest pani lekarzem.
-
Dziękuję bardzo.
- Natasha,
chodźmy już. Porozmawiamy z państwem później.
-
Dobrze Blaise, do zobaczenia.
Odeszli,
a ich miejsce zajął Draco Malfoy ze swoją towarzyszką.
-
Witam państwa. – Draco przywitał się z nimi
-
Witam Veroniq, cześć Draco. – Bill podał rękę Malfoyowi, oraz ucałował dłoń
wysokiej blondyni tak jak pozostałym kobietą, z którymi się witał. – Hermiono,
ty chyba nie znasz towarzyszki Dracona.
- Nie
miałyśmy okazji się poznać.
- W
takim razie, pozwólcie, że przedstawię. Hermiona Granger vice-dyrektorka
szpitala świętego Munga, Veroniq Bosmans czarodziejskiej światowej sławy
modelka.
- Miło
panią poznać pani Bosmans.
Brunetka
podała rękę dziewczynie. Następnie odwróciła się do Malfoya.
-
Dobry wieczór panie Malfoy. – pamiętała, że teraz liczył się pełen
profesjonalizm i musi być miła.
-
Dobry wieczór. – chłopak ujął jej dłoń i delikatnie ucałował. Prostując się na
chwilę popatrzył prosto w jej oczy. Dojrzał w nich jak zawsze wesołe ogniki.
-
Słyszałem, że wróciłaś ostatnio z Paryża. – Bill uśmiechnął się do towarzyszki
Malfoya
-
Tak, miałam tam pokaz.
- „Magique défilé de mode française”?
- Tak,
właśnie ten pokaz. Interesuje się pani modą? – jej głos był zimny i wyniosły.
Hermionie wydawało się, że towarzyszka Malfoya uważa się za lepszą od niej. Ale
nie przejęła się tym. Mało ja obchodziło, co o niej sądzi laska byłego
ślizgona. Jak bardzo dziewczyna się myliła, Draco na tyle dobrze znał Veroniq,
żeby zorientować się, że dziewczyna jest zła. Zła z powodu, że Hermiona wygląda
tak oszałamiająco. Blondynka uważała, że na każdej imprezie musi prezentować
się najlepiej ze wszystkich kobiet. Dzisiaj pomimo drogiej sukni od znanego
projektanta Hermiona przyćmiewała blask modelki.
- Nie
bardziej niż przeciętna kobieta. Moja znajomość, bardziej wynika z tego, że
spędziłam trochę czasu we Francji.
Blondynka,
chciała coś jeszcze powiedzieć, gdy za nimi pojawiła się kolejna para. Dlatego
musieli odejść. Malfoy cały czas zastanawiał się nad tym, co go zdziwiło.
Zawsze na balu charytatywnym podczas powitania Bill i jego zastępca lub
asystentka stali ze swoimi osobami towarzyszącymi. Tym razem było inaczej.
Dzisiaj przy drzwiach stał tylko on i Hermiona. Draco był bardzo ciekawy, z kim
przyszła owa brunetka. Rozejrzał się po sali. Większość miejsc była już zajęta.
Odnalazł Zabiniego, który siedział z Natashą i podeszli do ich stolika. Odsunął
Veroniq krzesło, po czym sam usiadł. Patrzył ciągle w stronę drzwi, gdzie stała
Hermiona Granger. Z tyłu również prezentowała się olśniewająco. Głębokie
wcięcie dekoltu spowodowały, że na jej widok zrobiło mu się duszno. Teraz już
czół zawroty głowy patrząc na całkowicie odkryte plecy panny Granger. Jej
kreacja była odważna, ale niewyzywająca. Wyglądała naprawdę elegancko. Brunetka
odznaczyła ostatnie osoby na liście, po czym odłożyła ją na kontuar. Bill uśmiechnął
się do niej podając swoje ramię.
-
Gotowa.
-
Oczywiście, że tak.
- W
takim razie moja droga przedstawienie czas zacząć.
Przeszli
przez środek Sali i weszli po schodach na scenę. Dziewczyna została przy
najwyższym stopniu, a brunet podszedł do mikrofonu.
-
Witam Państwa na kolejnym charytatywnym balu szpitala świętego Munga. Bardzo
się cieszymy z państwa obecności i dziękujemy za przybycie... – Hermiona
słuchała przemowy Billa. Na szczęście dyrektor szpitala nie lubił się
rozgadywać i przemówienie było krótkie - W czasie trwania naszego balu, będą
państwo mogli składać datki do przeznaczonych specjalnie na to puszek. A teraz
życzę miłego wieczoru. Uważam bal za oficjalnie otwarty.
Kiedy
skończył mówić orkiestra zaczęła grać walca. Podszedł do Hermiony podając jej
dłoń, którą ujęła. Zeszli na parkiet.
-
Teraz najtrudniejsze.
-
Damy radę panie dyrektorze – szepnęła tak, by tylko on to usłyszał. Przybliżyła
się do niego. Mężczyzna objął ją w pasie i zaczęli wirować wokół parkietu w
takt walca wiedeńskiego. Tradycją już było, że szefostwo szpitala rozpoczyna
bal tańcząc walca wiedeńskiego ze swoimi osobami towarzyszącymi, a następnie do
nich przyłącza się reszta gości. Dlatego dla części osób było zadziwiające, że tym
razem dyrektor nie tańczy ze swoją osobą towarzyszącą. Po chwili wokół nich
zaczęły wirować inne pary. Hermiona zauważyła w tym tłumie ludzi ministra z
żoną, państwa Potter, Zabiniego z Natashą oraz Malfoya ze swoją towarzyszką.
Gdy taniec się skończył Bill i Hermiona zaczęli chodzić po sali rozmawiając z
zaproszonymi gośćmi. Panna Granger prowadziła rozmowę z miłym starszym małżeństwem,
gdy do stojącego niedaleko Billa podszedł Draco.
- Hej
młody i jak tam? Gdzie zgubiłeś swoją partnerkę?
-
Impreza ujdzie w tłumie. Veroniq poszła do łazienki.
- A
ty jak zawsze na imprezie z najlepszą panną.
- Tak
już bywa. – Draco odparł obojętnie.
- Ale
pamiętaj, że kiedyś zobaczysz, iż te piękne nie zawsze są mądre.
- A właśnie,
co do mądrych. Jeżeli dobrze zauważyłem, to ty jesteś tu dzisiaj z Granger?
-
Dobrze zauważyłeś.
- Ale
sam mówiłeś, że tylko się przyjaźnicie.
- I
tak jest. Jesteśmy tutaj, jako para przyjaciół. Żadne z nas nie chce niczego
więcej.
- O
tutaj jesteś Draco.
Koło
nich pojawiła się Veroniq. Malfoy szybko zmienił temat.
Super :) ;p
OdpowiedzUsuń