- Słuchaj. Powiedźmy, że wam wierze, ale ta droga to nie dla
mnie.
- Skąd wiesz? Nigdy nie widziałaś siebie jak śpiewasz. –
zamyśliła się. Może nie widziała siebie, ale wiedziała jak się czuła, gdy
śpiewa. Cały świat przestawał wtedy istnieć. Ale pod jednym warunkiem. Nie
było, żadnej większej widowni. – zaśmiała się.
- Co cię tak bawi?
- Pamiętasz jak zwiałam ze sceny w czasie konkursu piosenki
dziecięcej w naszym parku osiedlowym?
- Oczywiście, że pamiętam. Wyszliśmy na tą prowizoryczną
scenę. Zaczęła grać muzyka, a ty popatrzyłaś na ludzi po czym zwiałaś
zostawiając mnie tam samego.
- Mimo to i tak zająłeś pierwsze miejsce. Dzisiaj byłoby
dokładnie tak samo i dlatego nie nadaję się do tego.
- Hermi, obiecaj mi coś skarbie. Przemyślisz to na spokojnie,
kiedy wrócimy do Londynu.
- Niech ci będzie. Ale nie oczekuj cudów. Ja kocham swój
zawód i w nim czuję się jak ryba w wodzie
- Cudem jest moja rybo, że w ogóle rozmawiamy na ten temat.
- O czym rozmawiacie? – /
No i spokój się skończył/ Hermiona chciała wstać, ale nie było jej to dane.
Draco siadając złapał ją za rękę, trzymając tak by nie mogła się podnieś.
Popatrzyła na niego. Ubrany w czarny podkoszulek i bermudy tego samego koloru –
Granger ja nie gryzę.
- Nie byłabym tego pewna. – słysząc jej słowa Natt zaśmiał
się pod nosem
- A ty brat się nie śmiej. Nie mamy pewności czy on był
szczepiony na wściekliznę.
- Jakoś nie toczy piany z pyska – w tym momencie Hermiona
poczuła jak ktoś ją popchnął, a ona wpadła do basenu mocząc top i spodenki, w
które była ubrana. Rozglądnęła się. Natt zwijał się ze śmiechu. A Malfoy
przybrał minę niewiniątka. W kobiecie obudziło się dzikie zwierze pragnące
zemsty. Podpłynęła do brzegu. Udając, że chce wyjść szybko chwyciła obu
mężczyzn za nogi. Po czym mocno się odpychając stopami od ściany basenu
wciągnęła ich do wody. Zszokowani popatrzyli na nią. Pokazała im język. Draco
ściągnął mokrą podkoszulkę zostając w samych spodenkach. Natt nie miał tyle
szczęścia. Od razu poczuł jak mu niewygodnie, biedak włożył dzisiaj na siebie jeansowe
spodnie do kolana. Dlatego szybko wyszedł z basenu. Grożąc jej palcem, ale z
uśmiechem na ustach ruszył do rezydencji przebrać się. Hermiona chciała
zanurkować, ale żeby było jej wygodniej poszła za przykładem blondyna i
najpierw pozbyła się swojego ubrania zostając w samym stroju bikini. Jedynym
rozwiązaniem by spokojnie wyjść z basenu, bez konfrontacji z Malfoyem było
przepłynięcie na drugą stronę. Zanurkowała i ruszyła w przeciwnym kierunku.
Chłopak domyślił się, co chce zrobić. Dlatego ruszył za nią, ale Hermiona była
spokojna. Przecież pływała od najmłodszych lat, więc powinna dopłynąć i wyjść
na brzeg zanim Malfoy ją dogoni. Złapała się murka, kiedy poczuła jego ręce
oplatające jej talię. Za jednym odepchnięciem nóg mężczyzny odpłynęli od brzegu.
- Chciałaś uciec słoneczko?
- Przecież to nie możliwe, żebyś mnie dogonił.
- Dlaczego? – ciągle trzymał ją, więc nawet nie mogła się
odwrócić.
- Bo miałam nad tobą przewagę jednej długości mojego ciała.
Patrząc na to, że trenuję i pływam od dzieciństwa bez problemu powinnam zdążyć
wyjść z basenu.
- Nie wzięłaś złotko pod uwagę jednego. Pomyśl, dlaczego ten
basen jest akurat tak długi? Wiesz już? Jeżeli nie, to cię oświecę. Na moje
własne życzenie. W pierwszym projekcie było o połowę mniejszy. Ale za mały jak
dla mnie, bym mógł spokojnie popływać. A robie to od czwartego roku życia, co
drugi dzień.
- Zapomniałeś o Hogwardzie wtedy nie pływałeś.
- Pudło. Pływałem w jeziorze, niezależnie od pogody i
temperatury powietrza oraz wody. Jedynie, kiedy zamarzało nie mogłem pływać.
Ale nie ma sensu o tym dyskutować. – odwrócił ją do siebie ciągle mocno
trzymając by nie mogła się wyrwać. Popatrzył w te jej duże czekoladowe oczy.
Były jak otwarta drzwi do jej duszy. Pomimo wody czuli ciepło swoich ciał.
Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. Znowu racjonalnie przestała myśleć
czekając aż ją pocałuje. Szybko jednak dowiedziała się, że to błędne myślenie.
Nie spodziewała się tego, co zamierzał zrobić mężczyzna. Wepchnął ją pod wodę,
po czym odpłynął od niej.
- Malfoy! Ja cię zabiję. Nie ja cię utopie! – jak małe
dzieci zaczęli gonić się pływając. Gdy w końcu go dołapała zbierając całe siły
wepchnęła go pod wodę. Nie było to wcale taki łatwe, blondyn na wszystkie
sposoby bronił się. Po tym jak chłopak został podtopiony chciała zwiać, ale ku
swojej irytacji nie udało jej się to. Poczuła jak jego dłoń zaciska się na jej
kostce. Draco nie zauważył, że kiedy broniąc się przed kolejnym przymusowym
zanurkowaniem w wodzie Hermiona objęła go w pasie rękami. Co miało skutek w
tym, że na dwóch metrach głębokości, kiedy wpychał ją pod wodę ona wciągała go
ze sobą. Dlatego to obydwoje wpadli pod wodę. Kiedy wypłynęli na powierzchnie
Malfoy złapał ja i popłynął na płytszą część basenu, gdzie woda sięgała mu do
połowy klatki piersiowej. Kiedy mogli stanąć, znowu spojrzał w te jej ciepłe roześmiane
oczy. Po chwili zatopił się w jej
malinowych ustach. Nie protestowała.
- Hermiona – Liam wyszedł na taras. Widząc całującą się
dwójkę wrócił do środka uśmiechając się pod nosem. Może i kiedyś cos łączyło go
z panną Granger, ale był realistą i zdawał sobie sprawę, że tego już nie ma. Każde
z nich musi układać sobie życie po swojemu. Do tego podejrzewał już od
spotkania na premierze płyty, że tych dwoje ciągnie do siebie. Kobiecie
wydawało się, że słyszy swoje imię. Otworzyła oczy i odsunęła się od chłopaka.
Rozglądnęła się zdezorientowana. Napotkała znowu wzrok stalowoszarych tęczówek.
Potrzęsła głową. Odwróciła się i nurkując podpłynęła do brzegu. Tym razem nie
gonił jej. Patrzył tylko jak wychodząc na brzeg i zbiera swoje mokre ubrania.
Kiedy znikła za szklanymi drzwiami, nabrał powietrza do płuc i zanurzył się pod
tafle wody by ochłonąć.
Był wieczór, kiedy leżąc na jeszcze ciepłym piasku
spoglądała w niebo, oglądając gwiazdy.
- Buu. – wystraszyła się. Z miną bulteriera popatrzyła na
kładącego się obok niej chłopaka
- Dix chcesz dostać w tą swoją pustą łepetynę?
- Moja łepetyna nie jest pusta, a dostać nawet nie mam, za
co.
- Za straszenie mnie, kiedy sobie leże i rozmyślam.
- Za straszenie mnie, kiedy sobie leże i rozmyślam.
- A nad czym pani tak rozmyśla?
- Nad tym, że pomimo niektórych minusowych aspektów
przebywania tutaj dobrze zrobiłam dając się wam przekonać do tego wyjazdu. Tego
mi było trzeba. – chłopak się zaśmiał – Z czego się śmiejesz?
- Ja się cieszę, że podobał ci się pobyt tutaj, a zarazem
myślę o tym jak się broniłaś nogami i rękami przed urlopem. Spakowana?
- Tak. Od jakiś dwóch godzin.
- W takim razie chodź, bo czas się zbierać. – pomógł jej
wstać i razem pod rękę ruszyli w stronę rezydencji. Przeskakując po dwa schody
ruszyła do sypialni, którą zajmowała podczas pobytu. Przebrała się chowając
strój i pareo do walizki. Odesłała ją jednym zaklęciem do domu. Wyszła na
korytarz wtedy też trzecie drzwi po prawej otworzyły się i wyszedł z nich
Malfoy.
- O Granger, gotowa do powrotu?
- Jak widać. – Idąc w stronę schodów zatrzymała się i
popatrzyła na mężczyznę. Zaskoczyła go tym, że nagle zbliżyła się i zatopiła w
jego ustach, namiętnie go całując.
- Hermiona jesteś tam? Rusz się, bo czas się teleportować. –
oderwała się od niego i robiąc krok w tył przyglądnęła się temu chłopakowi o
prawie platynowych włosach.
- Już idę Natt! – zniżyła głos do szeptu i nachyliła się do
ucha mężczyzny – Do niezobaczenia Malfoy – zbiegła szybko na dół po schodach,
by chwilkę później teleportować się do Londynu.
Następnego dnia wróciła do pracy.
Kiedy tylko usiadła za swoim biurkiem, ktoś zastukał do jej drzwi.
- Proszę.
- No proszę popatrzcie państwo, ale się opaliłaś. –
naprzeciwko niej usiadł Bill.
- Co pana sprowadza w moje skromne progi panie dyrektorze?
- Zastanówmy się? Kawa i świeże bułki z serem, szynką i
sałatą? – Oczy jej się zaświeciły, kiedy wymienione rzeczy pojawiły się na
biurku. – W końcu ten jeden raz to ja mogę przynieść je tobie, a nie ty mi.
Opowiadaj jak tam wakacje?
- Świetnie. Błękitne morze, piasek, piękna pogoda, palmy.
Żyć nie umierać. No może jedynie pewien osobnik trochę mi je zepsuł, ale
podsumowując to oceniam je na wielki plus.
- Zazdroszczę ci. Wybrałbym się gdzieś na urlop.
- To, co cię trzyma?
- Sama dobrze wiesz, że praca? Lepiej powiedz, co to za osobnik?
– upiła łyk kawy i z zniechęconą miną popatrzyła na szefa.
- Znasz go. Niejaki Draco Malfoy.
- Co młody robił na urlopie tam gdzie ty?
- Pracował, a ku mojemu nieszczęściu okazało się, że
mieszkałam w jego rezydencji. No nie patrz tak na mnie. Nie moja wina, że ta
blond fretka pracuje z moimi znajomymi, z którymi pojechałam. – rozmowę
przerwało pukanie do drzwi – proszę!
- Pani doktor – w drzwiach pojawiła się młoda
magopielęgniarka – o dzień dobry panie dyrektorze. Przepraszam, że przeszkadzam,
ale mamy problem na oddzielę.
- Już idę. – pielęgniarka zniknęła, a ona ubierając fartuch wyszła
z Billem na korytarz. – No to się zaczyna, koniec wolnego.
- Taki urok naszej pracy pani doktor.
- Wiem i dlatego ją kocham. Nie wyobrażam sobie siebie w
innej pracy. Dobra idę, bo się nie doczekają. Zajrzę do ciebie w czasie
przerwy.
- To do zobaczenia.
- Na razie dyrektorku – śmiejąc się ruszyli w swoje strony. To,
co mówiła było stuprocentową prawdą, nie brała nawet pod uwagę innej pracy niż
powiązanej z magomedycyną. I niech wszyscy mówią, co chcą, ale nie zamierza za
żadne skarby świata zamienić tego na śpiewanie. Szła na oddział, przechodząc
tak dobrze znanymi jej korytarzami. Ludzie narzekają na szpitale i ich zapach.
Ona była inna. Lubiła go, taki sterylny i czysty, kojarzący się z czymś znanym.
To jest jej miejsce. Jej powołanie.
Prosto po pracy skierowała się na ulicę Pokątną. Kiedy
przekroczyła próg małego antykwariatu poczuła jak zmarzły jej dłonie pomimo
ciepłych rękawiczek.
- Hermiona!
- Cześć Ginny. Masz jakąś nową dostawę książek
magomedycznych? – mogła sobie pozwolić na kupowanie codziennie nowych ksiąg
magomedycznych w księgarni Esy i Floresy. Robiła to czasami, ale o wiele
częściej nabywała je u Gin. Nawet te najstarsze o magii leczniczej, której w
dzisiejszych czasach już się nie używa. Po prostu lubiła stare książki.
- Oczywiście, że mam. Czekają na ciebie w pudle na zapleczu.
Przyniosę je to przeglądniesz, co weźmiesz, a resztę wystawie na sprzedaż. – po
chwili wróciła lewitując przed sobą pudło. Postawiła je na blacie, a panna
Granger z entuzjazmem zaczęła przeglądać schowane w nim księgi. – Dobrze, że wróciłaś,
bo jeszcze trochę, a trafiłabym na oddział psychiatryczny w Mungu. – ruda z
westchnieniem opadła na krzesło
- Czyżby to miało coś wspólnego z niejakim Blaisem?
- Strzał w dziesiątkę pani doktor. Ten typ nachodzi mnie
codziennie, jak jestem w pracy. Raz nawet w weekend spotkałam go pod moim
domem. Teraz w tą sobotę miałam spokój, bo nie przyszedł tutaj.
- Raczej nie mógł, jak był na Bahamach.
- Co? Przecież to ty byłaś na Bahamach.
- Tak, a on zjawił się tam z Malfoyem w ten weekend.
- No to ci nie zazdroszczę, ale lepiej opowiedz jak tam
było? Spotkałaś kogoś fajnego? Ogólnie, co się działo?
- Jak było? Cudnie, złoty piasek, błękitne morze i piękna
pogoda. Jak mały raj. Rezydencja, w której mieszkaliśmy miała wszystko, czego
tylko potrzebowaliśmy. Tubylcy są bardzo przyjaźni i otwarci.
- A poznałaś jakiegoś przystojniaka? – z zaciekawieniem
wpatrywała się w Hermionę.
- Nie, trudno poznać lepiej jakiegoś mężczyznę, kiedy
przebywasz dziewięćdziesiąt procent czasu w towarzystwie grupy facetów. Ale
nudno nie było. Chłopaki zapewniały mi rozrywkę w ciągu dnia, a wieczorami,
kiedy szli na próbę czy nagrywać teledysk ja miałam chwile czasu na odpoczynek.
W nocy od czasu do czasu rozrywkę zapewniał mi Liam.
- Żartujesz! – rudej wypadł z rąk kubek, przez co rozlała
kawę na blat. – Czy wy znowu jesteście razem?
- No coś ty. Wiesz dobrze, że od dawna nic nas nie łączy
oprócz przyjaźni.
- Tak oprócz przyjaźni, już to widzę. – lekki sarkazm rudej
ją rozbawił
- Sytuacja między nami jest jasna, nic więcej oprócz
przyjaźni nie jest możliwe. Wiem to ja i wie to on.
- A szkoda, bo fajna była z was para.
- To tak jak mogłaby być z ciebie i z Blaisa.
- Że co!! Chyba ci to słońce dogrzało. On mnie nęka, a ty
się nabijasz. Jeszcze trochę, a wystąpię do ministerstwa magii o zakaz
zbliżania się – po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwoneczka powieszonego
nad drzwiami.
- Cześć.
- No widzisz, a nie mówiłam to jest nękanie. Czego tutaj
chcesz Zabini? Znowu dostać łajnobombom?
- Wiesz skarbie raczej nie skorzystam. – najmłodsza latorośl
państwa Weasley poczerwieniała ze złości.
- Hermiona ja wyniosę te książki, których nie chcesz, a ty z
łaski swojej pozbądź się tego gumochłona – wymaszerowała na zaplecze z dumnie
podniesiona głową.
- Lubisz ty ją nękać, Zabini, oj
lubisz…
- Ja nękać? No coś ty. Jeszcze do piekła bym trafił. Po
prostu ona tak fajnie się denerwuje.
- Jesteś niereformowalny Diable.
- A słyszałaś kiedyś by ktoś wprowadził jakąś reformę w
piekle? Bo ja nie – roześmiała się.
- Plus dla ciebie.
- A dziękuję bardzo szanowna damo. Teraz ku mojemu smutkowi,
oddalę się do moich czeluści piekielnych zanim wróci to dziewczę o rudawych
włosach. Inaczej jeszcze jest w stanie być zła na panią za nie pozbycie się
mojej skromnej osoby.
- Twoja osoba drogi panie mi nie przeszkadza, ale wybacz nie
mogę wpłynąć na poczynania mojej przyjaciółki. – uśmiechnęli się do siebie.
- Na razie Granger.
- Do zobaczenia Zabini.- puścił do niej oko, po czym wyszedł
z antykwariatu. Kiedy była pani Potter wyszła z zaplecza na jej twarzy pojawił
się szeroki uśmiech.
- Jak udało ci się pozbyć tego natręta? On się potrafi
uczepić jak rzep psiego ogona, a ty tak łatwo go wygoniłaś
- Nie wygoniłam Gin. Sam wyszedł z własnej woli.
- Jakoś w to nie wierze. Trzymaj zrobiłam ci kawę i
zamówiłam pizze, którą za chwile przyślą, bo zapewne nic nie jadłaś od wyjścia
ze szpitala.
- Dzięki
- Nie ma, za co. Opowiadaj dalej jak było, bo chętnie powyobrażam
sobie ciepłe słoneczko. Pogoda za oknem mnie dobija. – przesiedziały i
przegadały kilka godzin z przerwami, kiedy Gin obsługiwała klientów. Kilka
kubków herbat później ruda zamknęła antykwariat i na piechotę ruszyły do domu.
Rozstały się dopiero na swojej ulicy. Hermiona po wejściu do domu zrzuciła
buty. Płaszcz i żakiet powiesiła na wieszaku.
Otworzyła butelkę wina i nalała sobie kieliszek ulubionego trunku.
Jednym zaklęciem rozpaliła ogień w kominku i z książką w ręce rozsiadła się w
ulubionym fotelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz